Jump to content
Dogomania

Gołąb, który nie lata - gdzie można bezpiecznie umieścić


salibinka

Recommended Posts

Jeśli taki temat gdzieś jest, wybaczcie: Chodzi o uratowanego przez znajomą gołębia. Ptak jest po urazie i leczeniu - nie będzie latał. W tej chwili mieszka w sklepie zoologicznym w klatce. Nie jest to dobre miejsce. Osoba ta wymyśliła oddanie gołąbka komuś, kto ma kurnik i kury - do mieszkania z kurami.
Czy ktoś obeznany mógłby doradzić? Czy to jest bezpieczne, czy taka współegzystencja byłaby możliwa, czy kury/koguty nie stanowią zagrożenia dla dużo mniejszego, nielatąjacego ptaka?
Gdzie najlepiej szukać miejsca takiemu zwierzakowi?

Link to comment
Share on other sites

Trochę bałabym się umieścić gołębia z kurami. Kury nie są takie głupie- na pewno nie będą ,,myśleć,, że to następna kura.
Moja znajoma ma kury- gdzy dodała do stada trochę mniejszą kurę, podziobały ją na głowie do krwi- o mało co jej nie ,,zagryzły''
Może jakby była taka możliwość, niech zamieszka w gołębniku? Będzie dla niego bezpieczniej on będzie na lądzie a pozostałe ptaki w górze. Ja przez 4 lata chowałam gołębia w domu, który nie latał. Muszę stwierdzić ,że bardzo przyzwyczaił się do nowego życia, lubił siedzieć w klatce. Czasami wypuszczałam go, aby pochodził sobie pod balkonem- któregoś dnia zniknął :( Teraz mam innego gołebia .

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Ci serdecznie za podpowiedź. Kurnik właśnie wzbudził moje obawy. Pytałam również na krakowskich zwierzakach - odradzono. Co do gołębnika, nie mam zielonego pojęcia o temacie, ale czy gołębników nie umieszcza się na wysokości, czy nielotowi nie grozi wypadnięcie?
W tej chwili to są rozważania, bo miejsca nie ma - gołąb mieszka w małej klatce w ciasnym sklepie. Opiekunce bardzo zależy na poprawieniu jakości życia ptaszkowi. Do domu wziąć nie może...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='salibinka']Dziękuję Ci serdecznie za podpowiedź. Kurnik właśnie wzbudził moje obawy. Pytałam również na krakowskich zwierzakach - odradzono. Co do gołębnika, nie mam zielonego pojęcia o temacie, ale czy gołębników nie umieszcza się na wysokości, czy nielotowi nie grozi wypadnięcie?
W tej chwili to są rozważania, bo miejsca nie ma - gołąb mieszka w małej klatce w ciasnym sklepie. Opiekunce bardzo zależy na poprawieniu jakości życia ptaszkowi. Do domu wziąć nie może...[/QUOTE]

Ja bym gołębia w kurniku nie umieszczała. Ptaki się w miarę tolerują w obrębie swej grupy - krukowate do krukowatych, wróblowate do wróblowatych, gołębiowate do gołębiowatych itp. Ciężko to połączyć inaczej np. krukowate do gołębiowatych itp. Rodzime ptaki nie akceptowały by kolorowych papug w swoim środowisku itp. Kury to dość bystre ptaki, wyczuwają innych i słabszych.

Co do gołębnika, zazwyczaj jest mieszczany na pewnej wysokości, nielot może wypaść, zrobić sobie znowu krzywdę, nie umieć sam wrócić. Ale gołębnik jest zazwyczaj tam, gdzie zamontuje go człowiek, wiec jeśli będzie niżej, to i o wypadnięcie będzie trudniej, choć ciekawski gołąb może sobie gdzieś sam pójść i nie umieć wrócić sam w razie niebezpieczeństwa, trzeba to tak zrobić, by miał możliwość tam zawsze zawrócić i samodzielnie się ukryć.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Mam identyczną sprawę. Też w Krakowie. Niecałe 2 tygodnie temu wylądował przed naszymi drzwiami gołąb pocztowy. Był ranny, miał nienaturalnie wygięte w dół skrzydło. I chyba był w szoku, albo tak osłabiony, że praktycznie siedział bez ruchu. Nie chciał nic jeść, ani pić. Obejrzałem go dokładnie i wynotowałem dane z obrączek, które miał na obu łapach. Na noc trafił do garażu do klatko-transporterka wyścielonego siankiem. Gdyby został na noc sam to pewnie do rana zostałby zjedzony przez tchórze które w naszej okolicy grasują nocami, albo poszarpany przez koty.
Rano we wtorek pojechałem do weta. Najpierw chcieli mnie spławić mówiąc że ptakami się nie zajmują. Ale w końcu zrobili rtg skrzydła, w którym - jak się okazało się - gołąb miał złamaną kość promieniową.
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/czesiek_rtg.jpg[/img][/center]
Rana została opatrzona. Czesiek - bo tak go w domu ochrzciliśmy - dostał antybiotyk a skrzydło zostało usztywnione. Wieczorem wróciła mu chęć do życia. Zjadł sporo płatków owsianych i pszenicy. 'Dodziobnie' dostawał enroxil, choć wykręcał głowę jak tylko może żeby mu tego świństwa do dzioba nie dawać. Rejestrację sczytaną z obrączki zarejestrowałem na stronach związku hodowców gołębi... i nic. Prawdopodobnie dla właściciela dobry zawodnik ale ze złamaniem nie jest już cenny. Czesiek noce spędza w garażu, a w dzień klatkę wystawiam do cienia.
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/czeslaw.jpg[/img][/center]
Dwa dni później rozmawiałem z hodowcą gołębi, który jak się okazało jest w zarządzie okręgu Związku Hodowców. No i potwierdziły się moje obawy. On w Cześku nie widzi już żadnej wartości. 'Eeee, nic z niego nie będzie...' - w domyśle że trzeba mu głowę ukręcić... Świetny związek hodowców...
Czyli z tego wynika, że nikt po gołębia się nie zgłosi, a znalezienie chętnego który by go przygarnął - bodaj tylko do rozrodu - w zasadzie niemożliwe... No cóż, smutne. Rozumiem, że zwierzę którego stan zdrowia nie daje mu szans na życie się usypia. Ale gołąb który jest zdrowy ale nie spełnia oczekiwań właściciela ma podlegać - jak to eufemistycznie określają poradniki hodowców - "brakowaniu".
[quote name='"dobrylot.pl"'][i]Minął sezon lotowy gołębi starych i młodych, coraz bardziej widać jesień za oknem. Mimo nie najlepiej nastrajającej pogody, kto chce wygrywać w następnym sezonie musi już teraz myśleć i działać. Jesień to okres w gołębniku poświęcony w dużej mierze brakowaniu. Brakowanie to usuwanie ze stada osobników nie spełniających pokładanych w nich nadziei lotowych lub rozpłodowych. [/i][/quote]
Eh, 'miłośnicy' gołębi...
W kolejny dzień byłem w krakowskim azylu dla zwierząt. Przyjęli by Cześka i zobaczyli jak się sytuacja ze skrzydłem rozwinie. Ale też nie mają czasu i środków by kość np. zgwoździować. Zdecydowałem poczekać. To będzie ostateczność. Mają wolierę i weterynarza. To byłby to dla Czesia dość długi przytułek. Jest młody. Obrączka z roku 2011... Zdecydowałem, że jeszcze powalczymy. Tymczasem Czesiek odzyskał rezon. Wkurzał się i bzdyczył okropnie na smak enroxilu. Wydawał dźwięki jak warczenie psa :) No i dziobał mnie silnie w rękę.
Kolejny wet orzekł, że Czesław nie będzie mógł latać... Staw usztywnił się, a stopień złamania (wieloodłamowe) jest trudny do złożenia u gołębia. Kości są cienkie, rurkowate, więc wstawienie tam żelastwa usztywniającego jest trudne. Mógł się podjąć takiego zabiegu, ale nie był pewny czy to da jakiś efekt, a ryzyko się zwiększało. Oczywiście mam świadomość, że kluczowym punktem dla Czesia jest to czy będzie mół latać. Bo ptakiem chodzącym może być pingwin, ale nie gołąb. Cześka czeka więc tryb życia stacjonarny. Szkoda.
Dostał Detromycynę w maści do stosowania 2 razy dziennie na ranę. Enroxil odstawiony. Czesław ma teraz zdjęty tamten zabudowany opatrunek, a skrzydło przypasane i usztywnione do tułowia, bo ruszając całym oklejonym skrzydłem i tak urażał złamaniem tkanki wewnątrz skrzydła. Póki co jest z tym biedny, do balansując oklejonym skrzydłem mógł łapać równowagę, a teraz chore skrzydło jest przymocowane do tułowia... I Czesiek się wywala raz za razem. Spanikowany okropnie. Bez balansowania skrzydłem jest bezbronny. Klatkę miał wyścieloną grubą warstwą siana i źle mu się po tym chodziło. Chyba sianko się uginało a on nie mógł złapać równowagi. Następnego dnia zastaliśmy go leżącego łapami do góry. Bez ruchu. Wyglądał jak martwy. Okazało się, że się wywalił i nie dał rady się obrócić. Był jak żółw leżący na grzbiecie... Źle mu się też przy tym upale oddycha, bo klatkę piersiową wraz ze skrzydłem ma opasaną dość szczelnie. Musi się przyzwyczaić. Ale w naturze Czesiek byłby na spalonej pozycji...
To jest Czesiek z nowym opatrunkiem:
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/Czesiek_opatrunekBarana.jpg[/img][/center]
Czekamy tak 3 tygodnie smarując skrzydło. Potem będzie potrzebna wizyta by pousuwać lotki, które tydzień temu zostały poucinane. Końcówki tkwią w skrzydle i organizm gołębia 'rozumie' że lotki są na swoim miejscu, więc nowe nie mają impulsu by odrastać.
Na wtedy Cześkowi będzie trzeba znaleźć przyjazną wolierę czy gołębnik. Do tego czasu powinien być podkurowany no i postaram się go wywianować w jakąś karmę... Szukamy DS, bo u mnie pomieszka do podleczenia, ale ja nie mam ani woliery, ani gołębnika. A on musi mieć bezpieczne miejsce, bo nie odfrunie w razie niebezpieczeństwa. W naszej klatce gryzoniowej może być krótko, bo będzie potrzebował ruchu. Było by dobrze gdyby go w wziął pod opiekę ktoś kto zna się na ptakach. Oczywiście ktoś kto go "nie wybrakuje". Brrrr...
Może jakiś gołębiarz amator, który rzeczywiście ma serce do ptaków? Szukam...

Link to comment
Share on other sites

Fajny Jest Czesio i miał szczęście, że trafił na Ciebie.
Gołąbek, o którym pisałam jest w Poznaniu. Nadal szuka dobrego miejsca.

To, o czym piszesz, to koszmar - brakowanie, postawa lecznic..., hodowców - tzw. lekarzy i tzw. miłośników.

Niegdyś znalezionego gołębia, który był w szoku i krążył po chodniku nie mogąc odlecieć, weterynarz polecił mi dosłownie wyrzucić w krzaki! Na szczęście tamten ptak był tylko w szoku i kiedy porządnie wypoczął i najadł się w domu, na drug dzień mógł już się wzbijać w powietrze.
W Tarnowie zdjęłam niegdyś ze środka ulicy leżącego gołębia w strasznym stanie, potrąconego, wyłysiałego i z jakimiś ranami "do mięsa". W lecznicy powiedziano, że nie zajmują się takimi przypadkami, bo "ptaki są pana prezydenta". Na USILNE PROŚBY szanowny lekarz obejrzał pobieżnie i stwierdził, że to właściwie już martwy ptak. Nie chciano zrobić nic więcej, nawet uśpić, żeby nie cierpiał, tylko kazano jechać sobie do azylu... Ech, długo by opowiadać... :(.

Trzymajcie się z Cześkiem.

Link to comment
Share on other sites

[url]http://www.zloteskrzydlo.pl/forum/viewthread.php?thread_id=1320&pid=50502[/url] cytat:
,,A ja wam właśnie powiem ,że jest na odwrót! Dopiero pare miesięcy temu uświadomilem sobie ,że zabijałem najlepsze sztuki i Kol. już nie pamietam który napisał ,że gołąb płaczę gdy go mamy zabić! Może coś w tym jest! Nie jednego miałem już pod siekierką! Ale coś mnie podkusiło ,żeby go zostawić gołąbek się wyrywał z ręki, był nie spokojny ,smutny! Gdy wpuszczałem go do gołębnika i dałem mu szansę ,był to mój najlepszy Gołąbek na hodowli! jestem Młodym Hpdowcą ale wiem może chociaż z deczka co i jak! Nie lotuję gołębi związkowo tylko prywatnie od czasu do czasu [gdy sąsiad lub Ojciewc jedzie w delegację] Selekcję kiedyś robiłem taką, a teraz usuwam tylko chorę gołębie gdyż nie mam funduszy na specyfiki a nikt nie raczył mi powiedzieć jak Samemu sobie zrobić! I jak Kol. napisał iż dla Młodego Hodowcy zaczynającego od "łapanych" gołąbek który ktoś mu podaruję co miał te 3-4 konk. na rok Jest Skarbem i Młody Buduję na nim cały swój gołębnik! naprawdę jeśli macie takie gołębie Załóżcie zakładkę oddam lub sprzedam ,napewno jakiś początkujący kupi i będzie taki HAPPY z tych gołębi ,że będzie całował je cały czas [IMG]http://www.zloteskrzydlo.pl/images/smiley/smile.gif[/IMG]''

eh wybrakowani hodoffcy...

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Czesław był trzy dni temu przeglądzie u weta. Staw wygląda już nieźle, rana zagojona. Został już więc bez opatrunku i usztywnienia skrzydła. To dobrze, bo usztywnienie badzo go już denerowało, a prawa łapa była przy tym nienaturalnie przykurczona więc nie mógł równo chodzić. Opatrunku próbował się pozbyć własnymi siłami. Przy okazji zrobił sobie kilka dni temu ranę, dziobiąc w skrzydło.
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/Czeslaw_bez_opatrunku.jpg[/img][/center]
Tego samego dnia pod wieczór puściłem go luzem w ogrodzie. Trzepał skrzydłami, kikukrotnie próbował się wzbić, a potem podreptał pod drzwi domu i tam czekał.
Wet proponował, że można za kilka dni zrobić zabieg usuwania resztek lotek, by zrobić miejsce dla nowych. Ale to musiałoby się odbyć w narkozie. Lotki tkwią zwykle głęboko w skrzydle, więc po zabiegu gołąb krawawi. Póki co zdecydowałem się zostawić skrzydło tak jak jest. Zresztą wet zapewniał, że lotki co jakiś czas same się zaczną wymieniać. W sposób naturalny. Zdecydowałem się poczekać.

Kilka dni temu Czesław dostał propozycję zamieszkania w gołębniku znajomych mojej koleżanki. Kikladziesiąt kilometrów od Krakowa. Hodowca-amator obiecywał, że mu krzywdy nie zrobi i da mu miejsce wśród innych gołębi. Pojechaliśmy z Czesiem dzisiaj. Trochę mi było żal się z nim rozstawać, ale przecież nie ma innego wyjścia. Na miejscu okazało się, że to jest hodowca wystawiający swoje gołębie wróżnych zawodach - często z sukcesami. W salonie ściany ma zapełnione półkami z pucharami zdobytymi w zawodach. Zapaleniec-amator-hodowca. Obejrzał Czesława i orzekł, że jest szansa na latanie. Przyznał, że szkoda że pierwszy z wetów obciął wszystkie lotki, bo gdyby wyciął tylko te które jeszcze nie były wymienione to odbudowa trwałaby szybciej. Przyznał rację, że nie podjęliśmy się usunięcia wszystkich pozostałości lotek (jak proponował Baran) bo tak wymiana będzie następowała sukcesywnie, naturalnie, a nie naraz. Taka zmasowana wymana jest dla lotników niekorzystna. Być może za jakiś czas Czesław wystartuje na krótszych dystansach?

Potem ulokowaliśy Czesia w gołębniku, w jednym z kilku boksów. Nowi koledzy nie będą z nim mieli lekko, bo z miejsca zaczął ich lać dziobem. Nawet największemu dryblasowi. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Bojowy. Zaraz też zainteresował się towarzystwem koleżanek. One akurat w większości były zajęte wysiadywaniem jaj. Na zdjęciu Czesław na dolnej półce - w centrum fotki:
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/Czeslaw_w_Ketach.jpg[/img][/center]
A tak wygląda obecna Cześkowe M300:
[center][img]http://www.plewa.neostrada.pl/degu/znajdy/Czesio/Golebnik_Kety.jpg[/img][/center]
Wygląda na to, że historia ma dobre zakończenie. Uprzedziłem, że będę dopytywał o stan Czesia ;)

Link to comment
Share on other sites

Widzę, że nie jestem na dogo sama ;) Do mnie również trafił zaobrączkowany gołąb z połamaną nogą. Udało mi się nawet skontaktować z hodowcą. Kiedy nie było do końca wiadomo, co mu jest, był nim odrobinę zainteresowany. Nie miał jednak zamiaru po niego przyjechać - stwierdził, że 150km nie będzie po gołębia jechał... Żebym go podkarmiła kilka dni to może sam przyleci. Poszłam z gołębiem do weta. Okazało się, że nogę miał całą pogruchotaną, nie było nawet co składać. Dodatkowo, zaczęła się martwica. Podjęliśmy decyzję o zabiegu. Gołębiowi amputowano nogę. To silny ptak, bardzo ładnie wybudził się z narkozy. Kilka dni później zadzwonił do mnie hodowca. Stwierdził, że będzie niedaleko to po gołębia przyjedzie. Kiedy usłyszał, że nogi nie dało się uratować od razu padło pytanie "To co, uśpiliście go?". No to mu tłumaczę, że nie, że ma tylko amputowaną nogę. Na to słyszę tekst "Trzeba go było lepiej uśpić, z niego już i tak nic nie będzie". Stwierdził, że skonsultuje się z synem weterynarzem i się do mnie odezwie. Od dwóch tygodni nie ma z nim kontaktu.

A gołąbek ma się całkiem nieźle :) Początkowo ciągle leżał, przemieszczał się podpierając skrzydłami. Aktualnie staje już na tej swojej jednej nóżce, bez problemu utrzymuje równowagę. Zaczyna już sobie nawet pomalutku podskakiwać na niej. Jeszcze nie odważył się na lot, ale jego stan z dnia na dzień jest coraz lepszy.

Zrobię jutro zdjęcia Ferbiemu to wrzucę ;) Tylko nie wiem, czy to on czy ona :diabloti: Również szukam dla niego domu, u mnie siedzi w kenelowej klatce, po domu sobie chodzić nie może, bo albo zeżre go któryś pies, albo któryś kot. Może aktualny opiekun Czesia chciałby kolejną bidę?

Link to comment
Share on other sites

W przypadku Czesia obawiałem się tego, że u mnie wydobrzeje i będzie mógł latać. I pewnego dnia pofrunie do swojego rodzinnego gołębnika i tak go ... "wybrakują". Teraz, gdy trafił do hodowcy jest szansa że przygrucha sobie pannę i założą przykładną rodzinę. A gołębie są monogamiczne i wierne. Wracają zawsze do rodziny. I to Cześka uchroni przed lataniem tam gdzie go nie chcą. Więc szukaj dla niego po znajomych hodowcy z sercem.

Gołębnik Cześka jest od Ciebie o jakieś 250-300km, więc byłby kłopot z dostarczeniem.

Link to comment
Share on other sites

  • 9 months later...

[quote name='Marta1990']to chłopakowi się udało :D[/QUOTE
]Przytoczę inną historię. Otrzymałem informację, że gość uwięził na poddasszu stado gołębi- ok. 20. Wezwałem straż miejską. Gość nie dał klucza do drzwi poddasza. Straż odjechała z niczym. Następnego dnia rano pojechałem zobaczyć co się stało z uwięzionymi gołębiami. Gość wymordował całe stado gołębi. Pracownicy administracji w wiadrach wynosili dzieło gościa. Wezwałem znowu straż miejską. Gość nie wpuscił straży na strych. Odjechali z niczym. Co zrobili byście w takiej sytuacji?

Edited by hektor2461
Link to comment
Share on other sites

[quote name='salibinka']Psychopata. Zgłosić na policję! Znęcanie nad zwierzętami podlega karze.Jakie to miasto? Policja ma specjalne jednostki - Zielone Strefy, zajmujące się tego rodzaju przestępstwami. Koniecznie zgłosić.[/QUOTE]

Wyjaśnij dokładnie co to jest Zielona Strefa na Policji i czym oni się zajmują.

Link to comment
Share on other sites

Z przykładowej strony Komendy Woj. w Krakowie: [URL]http://malopolska.policja.gov.pl/zielona-strefa[/URL]
/Zgodnie z postanowieniami ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji (Dz.U. z 2007 r. Nr 43, poz. 277, z późn. zm.) do podstawowych zadań Policji należy m.in. wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców, a także inicjowanie i organizowanie działań mających na celu zapobieganie popełnieniu przestępstw i wykroczeń oraz zjawiskom kryminogennym i współdziałanie w tym zakresie z organami państwowymi, samorządowymi i organizacjami społecznymi.
[B]Powyższe regulacje odnoszą się nie tylko do ochrony ludzi,
ale również otaczają szczególną ochroną zwierzęta przed niepożądanymi społecznie zachowaniami.[/B]

W związku z tym, Policja wzorem innych instytucji, wyrażając szczególną troskę o zwierzęta oraz pragnąc zapewnić im lepszą ochronę, włącza się w działania ukierunkowane na zwalczanie nieludzkiego ich traktowania (...)
[U][B]Informujemy, że na stronach internetowych każdej jednostki Policji (KMP/KPP) znajduje się zakładka "ZIELONA STREFA"/


[/B][/U]Z Wieliczki:
/„Zielona strefa” to kanał wymiany informacji z obywatelami i organizacjami społecznymi o popełnionych przestępstwach i wykroczeniach przeciwko zwierzętom i środowisku naturalnemu.

Państwo polskie gwarantuje zwierzętom ochronę, poszanowanie i opiekę wynikającą bezpośrednio z przepisów ustawy z dnia 21 sierpnia 1997t. o ochronie zwierząt (DzU z 2003r. Nr 106, poz. 1002, z późn. zm.) oraz innych regulacji prawa.
Znęcaniem się – zgodnie z art. 6 ustawy o ochronie zwierząt – jest zadawanie, albo świadome dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpień/.

Edited by salibinka
Link to comment
Share on other sites

[quote name='salibinka']Psychopata. Zgłosić na policję! Znęcanie nad zwierzętami podlega karze.Jakie to miasto? Policja ma specjalne jednostki - Zielone Strefy, zajmujące się tego rodzaju przestępstwami. Koniecznie zgłosić.[/QUOTE]
Sprawa gołębi została zgłoszona na policji. W stosunku do w/w gołębi zostało popełnione jeszcze jedno przestępstwo. Firma wspólnoty mieszkaniowej zniszczyła wszystkie gniazda gołębi na poddaszu. Wraz z gniazdami wymordowano wszystkie pisklęta. Okazało się,że za zakratowanymi okienkami zostały 2 żywe pisklaki. Straż miejska oderwała siatkę, aby uratować pisklęta przed śmiercią głodową. Morderca stada dorosłych gołębi, zabił również te dwa pisklaki. Jest problem, gdyż nie ma naocznych świadków tych barbarzyńskich zbrodni.

Edited by hektor2461
Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

[quote name='Drzagodha']Jak się znajdzie ktoś odpowiedzialny, kto będzie chciał przygarnąć mojego kalekę, to i na koniec świata go zawiozę ;)[/QUOTE]

Latającą gołębicę moge wziać do siebie. Samca nie wiem, bo mam jednego, a nie chciałabym konfliktów. Lata ze swoimi dziewczynami i im grucha.
Mam trzy uratowane w czerwcu gołębie i musiałam im zrobić gołębnik na strychu, bo już po ich wzięciu dowiedziałam się, że nie beda chciały nigdzie odlecieć;). Długo miałam je w mieszkaniu w klatce, bo były chore, ale teraz są już luzem wypuszczone. Zostały w swoim nowym lokum, rzeczywiście nie odleciały. Są trzy, to moga być cztery.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 years later...

Przecież w gołebniku są gołebie które nie latają. Tato normalnie robił z nich "mamki". Ja mam gołebia w gołebniku który nie lata już kilka lat, miałem dwa takie ale ale jednego nauczyłem latać. Teraz mam więcej bo kilkunastoletni samiec się spas osiwiał i ma problemy z lataniem i chodzeniem. Obce przecież też nie latają, młodziki z gniazdami przy ziemi też łażą zanim zaczną latać. Nie mam zbyt wypasionego gołębnika i nie dbam tak jak tato ale jak pamiętam jeszcze z dzieciństaw i teraz jak ktoś mnie zaprasza do gołebnika (ja również) to przeważnie ludzie się chwalą lub tłumaczą na temat gołębi które nie latają. Teraz mam samiczkę która jest uziemiona bo hodowca powiedział że jeszcze raz do niego wróci to jej urwie łeb. Trochę to dziwne bo mój tato na przykład lubiał gołebie które się spóźniały dzień lub dwa i że potrafły po kilku dniach odnaleść drogę. Ta samiczka to nawet moja jest ma 6 lat i zgubiłem ją pięć lat temu, ale jak wypuszczam to znika.

Link to comment
Share on other sites

Cóż, dla hodowców lotujących taki gołąb, który konkursu nie zrobi, jest właściwie bezwartościowy, o ile nie da się go jeszcze dać do rozpłodu. Zwłaszcza obcy, który nie wiadomo czy nie przyniesie jakiejś choroby, a wkładanie w niego pieniędzy, skoro "nic z niego nie będzie" jest dla nich bezsensowne. Podobnie robi się z psami, które mają choroby wykluczające je z hodowli lub wystaw albo są za stare - championaty porobiły, szczeniaków już nie dadzą i mimo że tyle lat były ukochanymi dla hodowcy, to emeryturę dożywają u kogoś obcego. Z tymże w przypadku gołębi jest to bardziej drastyczne, gdyż są zwyczajnie likwidowane... Inna sprawa czy takie działania są etyczne, czy nie, bo to już zależy od spojrzenia na rozwój hodowli i każdy ma inne zdanie.
Ale tu muszę się niewątpliwie zgodzić, jak dla mnie taki gołąb, który wraca nawet po tygodniu, ale wraca(!), jest chyba jeszcze większą radością - że jednak, że dał radę i że w końcu wrócił do domu :)

Link to comment
Share on other sites

  • 6 years later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...