Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'strach'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Witam! Zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc i podzielenie się swoimi doświadczeniami. Posiadam pieska rasy beagle, 2 letnia suczka. Od pewnego czasu staje się coraz bardziej lękliwa, wystraszona. Pieska posiadam od 4 miesiąca życia. Już na pierwszym spacerze był problem, gdyż Figa zerwała się z szelek jak zauważyła kobietę, która szła z naprzeciwka. Wtedy nie zwróciłam na to większej uwagi, problem raczej się nie powtórzył. W pobliżu parku znajduje się u nas Netto, pewnego dnia mama będąc z nią na spacerze postanowiła wejść po bułki, nie było z tym problemu, nie raz już się tak zdarzało, że chwilkę zaczekała sama lub ktoś z nią został. Niestety, tego felernego razu dziewczyny dla żartu postanowiły ją rozpiąć z szelek. Od tego czasu jest koszmar. Pies nie chce tamtędy chodzić, strasznie ciągnie w inną stronę, jest bardzo wystraszony, co najgorsze próbuje się zrywać z szelek i nie raz jej się to udaje. Dziś zauważyłam idąc z nią na smyczy przez park (mija się sklep od strony załadunkowej), że panicznie się boi, próbuje ciągnąć w głąb parku, byle jak najdalej od tego miejsca. Problemu nie ma gdy przechodzimy tamtędy, a Figa jest puszczona ze smyczy, widać, że musi się czuć wtedy bezpieczniej, bo może biec po polanie z dala od ścieżki, która jest obok sklepu. Problem się pogłębia, gdyż pojawia się coraz więcej miejsc, których pies się boi. W innym miejscu, czekając pod sklepem (była pod opieką) zerwała się z szelek po tym, gdy ktoś wychodząc ze sklepu otworzył parasol. Boi się chodzić w to miejsce, powiem więcej, już widząc, że pójdziemy tą drogą (a do miejsca jest np jeszcze paręset metrów) już zaczyna się strach, wyrywanie, ucieczka. Niestety, omijanie tych miejsc to nie jest rozwiązanie, gdyż tak jak piszę wyżej teren zaczyna się powiększać, bo już wie, że będzie musiała minąć miejsce, z którym ma złe wspomnienia. Proszę o pomoc, bo strach Figi jest okropny, spacery nie raz męczące a boję się, że może się to skończyć kiedyś tragedią, gdy zerwie się z szelek i wpadnie pod auto
  2. Cześć , trzy tygodnie temu znalazłam suczkę. Wzięłam do siebie i gdy zgłosił się właściciel nie oddałam mu jej (on też jakoś bardzo nie protestował). Zuza ma rok i jest mocno zaniedbana pod względem psychicznym, socjalnym. Do tej pory mieszkała w budzie (jamnik!!!!!#$), na szczęście bez łańcucha. Luźno biegając po podwórku. Zuzę miała u siebie starsza babcia i myślę, że mocno ją karała :( Podobno Zuza tam cały czas szczekała z czego sąsiedzi niekoniecznie byli zadowoleni. Wnuczek mi nie wierzył gdy mu powiedziałam, że u nas nie ma tego problemu. Ale! mam inne i wynikające raczej z troski o nią: Suczka gdy wydam jej komendę stanowczym tonem lub zawołam po imieniu tonem karcącym, kładzie się ulegle albo wręcz strachliwie na grzbiecie. Nie mogę nauczyć jej podstaw (siad, łapa) bo zawsze reaguje tak samo. Jedyne co nam wychodzi to zostań. Bo się faktycznie nie rusza z miejsca. Przydatne jest to przy wychodzeniu na spacery, przechodzeniu przez próg. Oczywiście obserwuję ogromną poprawę bo czasem komenda siad nam wychodzi :) Suczka nie przejawia agresji, ogólnie przejawia zainteresowanie nowymi osobami, miejscami, nie było problemów z wejściem do auta, kiedy wiozłam ją do weta, do innych psów też podchodzi merdając ogonkiem, z pokojowym nastawieniem. Próbuję napisać, że jest uległa ale nie bierna i smutna. Gdy zostaje obszczekana, wycofuje się. Przychodzi na zawołanie, jest chętna do zabawy. Początkowo za każdym razem gdy ja wołałam przychodziła i kładła się brzuchem do góry. Teraz na szczęście jest bardziej pewna siebie i robi to tylko w wyżej opisanych przypadkach. Możecie mi doradzić czego stanowczo powinnam unikać mojej pracy z nią by jej nie zaszkodzić? Chciałabym wzmocnić jakoś jej radosną osobowość i poczucie bezpieczeństwa. Może wtedy zacznie myśleć przy komendach a nie reagować lękowo. No a jeśli nie będzie dawać łapy to też przeżyję ;)
  3. Witam wszystkich, jest to mój pierwszy wpis na tego typu stronie, dlatego z góry przepraszam za formę :) Mam psa od 9 lat, jest to zwykły kundelek, którego dostaliśmy od rodziców znajomych. Piesek jest po przejściach bo był kiedyś podduszony przez małe dziecko, ale mimo lęku przed dziećmi nie wskazywał żadnych innych odchyleń. Niestety problem się zaczął jakieś pół roku temu. Gdy wychodzę z rodzicami z domu w psa wstępuje jakiś diabeł. Wszystko jest poprzewracane (pies wskakuje na dość wysokie biurko np. zrzucając z niego monitor- niestety przez takie zachowanie w trakcie zeskakiwania z biurka wybił sobie dysk i sparaliżowało mu tyle łapki :( ), pies ciężko dyszy i po powrocie do domu patrzy na nas z ulgą. Jego dziwne zachowanie nas bardzo niepokoi bo nie dzieje się to codziennie, a zauważyliśmy, że wzmaga się to w trakcie np. pełni, bądź parę dni przed pełnią, w trakcie strzałów , spuszczania wody w toalecie u sąsiadów czy zwykłe trzaskanie drzwiami windy . Żeby było mało kłopotów piesek jest również niespokojny, gdy rano mama idzie do pracy, a tato załatwia jakieś sprawy, zostaje z nim sama w domu, pies wskakuje na mnie drapie mnie ( nie chce na spacer bo to już wyeliminowałam), dyszy i cały się trzęsie. Te objawy wzmagają się, gdy ktoś np. spuszcza wodę w toalecie bądź się kąpie, a u nas w domu to słychać. Nie wiem co mam z tym zrobić przez jego "fazy" dzieje mu się krzywda, a co najgorsze przy okazji niszczy nasze sprzęty. Kiedyś jak bał się czegoś potrafił wejść do szafy i siedział tam dopóki my nie przyszliśmy do domu teraz pies oprócz siedzenia w szafie, skacze po blatach, stołach i w dniu dzisiejszym otworzył sobie kuchenkę nie wiadomo dlaczego. Bardzo mnie to martwi bo nie jest to normalne zachowanie. Proszę o jakieś podpowiedzi bo na prawdę nie wiem co mam już z tym robić. Nie wiem czy ta informacja jest ważna, ale od roku posiadam w domu Chomika Syryjskiego o którego pies jest zazdrosny, ale jak Chomik biega w kuli pies podchodzi merda ogonkiem i bawi się z nim lub po prostu go unika P.S. Atarax, czyli pochodna Hydroksyzyny w dawce pół tabletki nic nie pomogła, gdyż pies brał już ją kiedyś na wyciszenie. Pozdrawiam ;)
  4. Witam, Czytałam dużo wątków dotyczących szczekania naszych pupili na obcych ludzi. Ja niestety miałam pierwszy raz taką sytuację.. z dzieckiem, dziewczynką która doskonale zna naszą suczkę. Luna to mieszanka amstaffa z bokserem. Jest wesołym i kochającym psem. Ja i partner wychowujemy ją bez jakiejkolwiek agresji, z dużą dozą uczucia. Jest posłusznym psem i wie kto w domu jest górą. Rodzina i sąsiedzi ją uwielbiają. Ma kontakt z wieloma psami. Świetnie dogaduje się z suczkami i psami małej rasy. Dlatego byłam pełna zdziwienia ostatniej sytuacji. Na spacerze spotkałyśmy naszą sąsiadkę z córką. Jak zwykle dziewczynka chciała się przywitać z Luną. Luna chętnie podbiegła do niej, ale gdy powąchała jej rękę, cofnęła się nagle i zaczęła na nią szczekać głośniej niż kiedykolwiek. Dziewczynka wystraszyła się, tak jak i ja. Odciągnęłam od niej Lune. Luna chowała się za mną i szczekała non stop. Dała się pogłaskac sąsiadce, ale jak podchodziła i wąchała dziewczynke to od razu na nowo szczekała. Dziewczynka raczej juz nie zblizy się do Luny, za to ja jestem dość zaniepokojona. Po powrocie do domu opowiedziałam o wszystkim chłopakowi. Twierdzi że Luna się jej bała bo wyczuwała innego psa. Otóz dziewczynka mieszka z suką rasy amstaff. Ta amstaffka kiedyś próbowała rzucić się na naszą Lunkę. To było dość dawno, choć ja dowiedziałam się przy tej rozmowie. Czy to możliwe żeby Lunka wyczuwała pieska i ze strachu obszczekała to dziecko? Dlaczego łagodnie reagowała na matkę? Zadaję to pytanie na forum ponieważ spodziewamy się dziecka, a ta sytuacja zaniepokoiła mnie. Kocham moją suczkę z całego serca i nie chcę traktować tej sytuacji jako objaw agresji. Dlatego wolałam poradzić się kogoś, kto miał podobną sytuację. Z góry dziękuję za odpowiedzi.
  5. Mam roczną suczkę rasy cocker spaniel angielski. Niedawno kupiłam jej Frisbee gumowe DOG-O-SOAR i próbowałam jej to rzucać, ale bezskutecznie :-(, bo psina nie łapie, tylko skula się i czeka aż wyląduje gumowe "coś" :crazyeye: na ziemi, wtedy bierze do pyska i przynosi :shake: A jeśli rzucam trochę dalej, aportuje jak zwykłego patyczka...Co robić, jak ją nauczyć łapania?
  6. Miałam dylemat gdzie temat umieścić, bo, jak w temacie, mam problem z rozwiązaniem kilku skumulowanych problemów mojego psa. Ale od początku, Yuna jest 3 letnią pinczerką średnią, kupiłam ją gdy miała pół roku, więc od 2,5 roku jest u mnie. Yuna wychowywała się na przedmieściach Warszawy, praktycznie zero ruchu ulicznego, dookoła mało się dzieje, a w domu poza nią i dwiema właścicielkami dwa inne pinczery średnie (w tym jej ojciec) i dwa koty. Trafiła tam gdy miała dwa miesiące, nie wiem jakie warunki panowały w hodowli, w której się urodziła, ani nie znam jej matki (tak, wiem, tutaj mój pierwszy błąd, że zdecydowałam się na takiego psa, jestem go świadoma, ale teraz tego nie zmienię). Tam, pod Warszawą, przez te 4 miesiące została nauczona załatwiania się na zewnątrz i zostawania w domu (tak przynajmniej zakładam, gdyż z tego co wiem zostawała sama na 8h dziennie, gdy właścicielki szły do pracy, a z załatwianiem się w domu nigdy nie było problemu). Na spacery wychodziła z dwoma pozostałymi psami i wydaje mi się, że zawsze wracała do domu, bo tamte dwa wracały na wołanie, natomiast nie była nauczona wracania gdy jest sama. To chyba tyle o jej przeszłości zanim do mnie trafiła. Kiedy przyjechałyśmy do Krakowa dało się zauważyć, że boi się samochodów (tylko kiedy znajdowała się w bliskiej ich odległości, np stojąc na przejściu dla pieszych). Z tym na szczęście szybko się uporaliśmy, częściowo nagradzaniem, częściowo na pewno przez fakt, że z czynnikiem miała do czynienia bardzo często (mieszkam w środku miasta). Prawdziwy problem pojawił się mniej więcej rok po sprowadzeniu małej do Krakowa, wtedy jeszcze w bardzo małym stopniu (tak, tu też mój błąd, że nie zaczęłam pracy od razu, tylko czekałam aż problem się nasili). Była u mnie dziewczyna z wymiany, która mieszkała, razem ze mną, w moim pokoju. Raz, gdy byłam w innym pokoju ona (dziewczyna z wymiany) wchodziła do mojego pokoju, wtedy pies pobiegł za nią szczekając i strasząc zębami. To był pierwszy raz, kiedy Yuna pokazała jakikolwiek przejaw agresji. Problem powoli, stopniowo nasilał się przez ostatnie półtora roku i obecnie do mojego pokoju nie ma prawa wejść nikt obcy (zaczyna być problem z domownikami - rodzicami i babcią. Kiedy np stoją w drzwiach pokoju mam wrażanie, że pies się boi, tylko nie wiem czego, i może w każdej chwili zaatakować gdy przekroczy się jakąś jej granicę), a żeby wprowadzić kogoś do domu zazwyczaj trzeba psa zamknąć w innym pokoju/trzymać na smyczy (zazwyczaj, bo czasem da się kogoś wprowadzić bez problemu, ale nie potrafię określić od czego to zależy). Tutaj mamy pierwszy problem - agresję i pilnowanie, możliwe że na tle lękowym. Co do pilnowania jeszcze, to kiedy np jadę z psem do kogoś nikt obcy nie ma prawa zbliżyć się do moich rzeczy, pies od razu startuje z zębami. Kolejny problem to strach przed psami. Jeżeli obcy pies nie zwraca na moją uwagi to nie ma problemu, ona go omija i ignoruje, jeżeli pies podbiega do niej (a to zdarza się często biorąc pod uwagę, że ludzie chodzą z nieodwoływalnymi psami bez smyczy) to albo zastyga w bezruchu, albo stara się uciekać (co jest niemożliwe przez smycz). Wyjątkiem są psy mniej więcej jej postury, krótkowłose (na tej podstawie wnioskuję, że lęk przed psami, jest efektem złej socjalizacji. Na początku był prawie niezauważalny, z czasem się nasilił). Kolejnym problemem jest skupienie Yuny na przewodniku... próbowałam chyba wszystkiego (również chodzenie ze śmierdziuchami pokroju suszonej wątróbki) żeby ją skupić na sobie, czasem nawet się udawało, ale z potencjalną zdobyczą (ptaki, wiewiórki, koty, jeże i inne zwierzątka) żadne nagrody nie mają szans. Podobnie w domu, kiedy ktoś przychodzi pies jest w takim stanie, że dotarcie do niego jest bardzo trudne. Ostatni problem, którego istnienie uświadomiłam sobie tak na prawdę niedawno jest rozpieszczenie. Przede wszystkim przez rodzinę, choć ja też święta nie jestem. Pies piszczy - pies jest głaskany, pies stoi przy stole - pies dostaje coś do zjedzenia ze stołu, pies piszczy przy łóżku - pies jest zapraszany pod kołdrę itd... A, właśnie, zapomniałabym... Mniej więcej od dwóch lat Yuna ma klatkę, była do niej przyzwyczajana w 100% pozytywny sposób i przyniosło pożądany efekt - czuje się tam bezpiecznie (i mam wrażenie, że tylko tam, kiedy np ktoś z rodziny wchodzi do pokoju pies albo idzie do klatki, albo ewentualnie na moje łóżko, którego wtedy broni). Eh, rozpisałam się, mam nadzieję, że ujęłam wszystkie istotne aspekty i niewiele nieistotnych... Teraz kolej na mój "plan naprawy Psicy"... Po pierwsze skończyć z rozpieszczaniem psa, "naprostować" ją w tej kwestii. Jak? Przestać dawać jeść przy stole, przestać głaskać gdy się tego domaga, na spacery wychodzi zanim zacznie o nie marudzić itd (mam listę wszystkich zaobserwowanych sytuacji kiedy pies dostaje to, czego się domaga). Do tego niestety potrzebuję współpracy wszystkich domowników, co nie będzie łatwo uzyskać, ale już rozmawiam o tym i mam nadzieję, że uda się wszystkich przekonać. Po drugie wypracować odsyłanie do klatki na komendę. Zauważyłam, że kiedy jest zamknięta w moim pokoju (gdy ktoś obcy przychodzi do domu) czasem sama z siebie kładzie się w klatce i widać, że jest wtedy spokojniejsza, cały czas nagradzam ją za takie zachowanie i postanowiłam wykorzystać to jako zachowanie zastępcze. Chciałabym osiągnąć taki efekt, że jestem w stanie odesłać psa do siebie gdy ktoś np. puka do drzwi. Ale to jest tylko "leczenie objawów" a nie rozwiązanie przyczyny, na które nie mam najmniejszego pomysłu... Jeżeli macie pomysł na rozwiązanie któregokolwiek z tych problemów (które przeplatają się, jeden nasila drugi, trzeci uniemożliwia pracę nad pierwszym etc) to proszę o pomoc, gdyż ja osobiście nie mam pomysłu... Na koniec dodam jeszcze, że pies jest mój, mama pomaga mi ze spacerami, z reguły wychodzi z nią raz (czasami dwa) dziennie, reszta rodziny (brat, tata i babcia) ogranicza się do akceptacji psa w domu i rozpieszczania go pod każdym możliwym względem. Ja mogę z psem zrobić wszystko, drugą osobą, której mam wrażenie, że pies ufa jest mój chłopak, który nie mieszka z nami, ale często bywa u nas (a mi zdarza się jeździć do niego z psem) i zawsze był wobec psa konsekwentny. Ps. Mam nadzieję, że jest to chociaż w miarę czytelne i że znajdzie się ktoś kto temu podoła...
  7. Dzień dobry, mam poważny problem. [IMG]http://picsrv**********/images/smiles/icon_sad.gif[/IMG] Moja dwu letnia suczka (kundelek) boi się dosłownie wszytskiego. Nie mówie tu o czasie 'fajerwerkowym', do tego już przywykłam, że wyjscie z domu to tylko 'na siku' przed blok, ale teraz ma takie same objawy! Tzn... może po kolei. Mniej wiecej od miesiaca jest przerazliwie lękliwa. Puknięcie w stół, oderzenie butami o podłogę, czy najmniejszy trzask na dworze doprowadza ją do obłędu. Chowa sie z podkulonym ogonem albo w łazience albo (czesciej) wchodzi miedzy tapczan a kaloryfer i siedzi tam czasem godzinami. Ponadto trzesie się, wali jej serce niesamowice szybko i praktycznie w ogole nie wychodzi stamtąd. Do tego nie chce jeść ostatnio, mieso i inne dobrze rzeczy stoją w misce nieruszone, a wywalanie do smieci dobrego jedzenia i robienie innego nic nie daje. Na dworze zachowuje sie dosyc normalnie, tzn. jak cos trzasnie to podkuli ogon ale jej mowie 'Idziemy dalej' i chwile niepewnie a potem juz normalnie idzie. Prosze, powiedzcie mi co robić, czy iśc do weterynarza z tym, czy co... w sumie co weterynarz pomoże, moze i da jakies tabletki, ktorych i tka pies nie zje bo nie je praktycznie nic. Są dni, że nie je KOMPLETNIE NIC, to tak 1-2 dni, potem je normalnie i znow to samo... Na dworze nic nie zjada, żeby nie było.
×
×
  • Create New...