Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'strach'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Witajcie, Wziąłem dwa tygodnie temu 3-letnią suczkę ze schroniska, pierwszy tydzień siedziałem z nią w domu, żeby się przyzwyczaiła, później zaczęła zostawać sama. Nie ma z tym problemu, nie niszczy, nie brudzi, chętnie wychodzi na spacery. Problem jest gdzie indziej, być może z czasem przejdzie, ale może są jakieś sposoby żeby ten czas skrócić. Otóż suczka sika - jak sądzę - ze strachu. W poprzednim życiu miała chyba ciężko, była bita czy też znęcano się nad nią na inne sposoby - nie znam historii. Jak się do niej podchodzi, pies aż się kuli, zaczyna się czołgać po ziemi sikając pod siebie. Podobnie jest, jak się ją złapie za obrożę - widocznie jest to sygnał, że dostanie lanie, od razu przysiad i sikanie. Boi się również podejść do miski jak jej się daje jeść - podchodzi dopiero po odejściu karmiciela. Oprócz tego lubi się przytulać, bawić ze mną i żoną w ogrodzie (mieszkamy w domu, biega luzem) - do obcych nie podchodzi, reaguje na nich szczekaniem i agresją (nie atakuje), jest wesołym i ruchliwym psem. Czasem w trakcie zabawy, jak się ją zawoła itp to jakby sobie coś przypominała - nagle atak strachu, kulenie się itp., nie chce wtedy podejść, ale jest skulona na ziemi i do niej podejść można bez problemu. Mamy w sumie trzy psy, nie ma problemów z kontaktami z nimi, dogadały się po kilku dniach. Macie jakieś pomysły, jak ogarnąć temat? Nie jestem psim nowicjuszem (mam psy od ponad 30 lat, większość to były znajdy, schroniskowce itp.), ale jeszcze takiej sytuacji nie miałem.
  2. Z soboty na niedzielę, 25.06 około 3:30 odeszła od nas Kesi. Zachorowała na ropomacicze zamknięte, które tak na prawdę przebiegło bezobjawowo. Jeszcze w piątek byłam z nią na spacerze i była po prostu smutna(co jej sie nieraz zdarzalo wielokrotnie od szczeniaka) ale chodziła. :( 2 miesiące temu miala robione morfologie i wszystki wyniki byly w normie. W sobotę rano Kesi stan się bardzo pogorszył. Słaniała się na nogach. Pojechaliśmy z nią do weterynarza, dostała kroplówkę i antybiotyki. Miała też pobraną krew żeby zobaczyć w jakim stanie są narządy wewnętrzne i czy kwalifikuje się do operacji usunięcia macicy( wyniki miały być w poniedziałek) Po tym trochę lepiej się czuła ale nadal leżała. W nocy jej stan się pogorszył. Zaczęła piszczeć bo ją bolało :( Lekarz juz w szpitalu zrobił jej na szybko jeszcze jedne badania na cito - okazało się że wyniki są fatalne i Kesi nie przeżyje do podziałku a o operacji usunięcia tego wszystkiego nie ma mowy bo się nie obudzi. Trzeba było skończyć jej cierpienia :((( Starsznie jest mi z tym ciężko. Nie umiem znaleźć sobie miejsca. Miała tylko 11 lat... Gdyby tylko dała wcześniej znac- A ona normalnie sie zachowywala jeszcze kilka dni wczesniej - była bardzo silna i dzielna. Szkoda tylko że nie byłam w stanie nic zauważyć :( kochany pies Nie potrafie sie z Toba pozegnac, jestes obecna w moim sercu i tak zostanie na zawsze. Moje najkochansze oczko w glowie Kocham Cie tak, ze nie potrafie tego opisac :( Strasznie siebie obwiniam, ze tego nie zauwazylam. Nie potrafie sobie wybaczyc... Zyla za krotko, a jeszcze tyle planów bylo przed nami [*] Moje zycie sie skonczylo w ostatni weekend. Nie potrafie sie cieszyc niczym, a wiem ze powinnam sie wziac w garsc bo mam w brzuchu kolejną istotkę, którą Kesi miała się zająć :(
  3. Dzień dobry, Problem wygląda następująco: szczeniak, mieszaniec, w tej chwili czteromiesięczny ma okropne problemy z wychodzeniem. Jest u nas w domu od miesiąca, został zabrany ze wsi, ciągle był na ogrodze, nie miał możliwości do przebywania w domu, nie wychodził na spacery. U nas od początku bał się wychodzić. Po wyjściu z klatki schodowej zaczynał panikować i ciągnąć w stronę domu. Po około tygodniu zaczął wychodzić chętniej, początkowo tylko przed dom, później udało się wychodzić z nim na dłuższy spacer. Cieszył się nim, skakał i biegał. Nagle znowu mu się odwidziało. Bez żadnego powodu postanowił wrócić do poprzedniego systemu czyli pisk i ciągnięcie w stronę domu. Wychodził na szybkie siku przed dom z samego rana bez problemów, spokojnie wracał do domu. Następne wyjście kończyło się piskiem i po chwili stania przed drzwiami biegł na trawę, załatwiał się i znowu pisk i ciągnięcie. Nie działały smaczki, zachęcanie zabawką, nic. Dostaje ataków paniki jak tylko wyjdzie z domu. Jeśli usłyszy/ zobaczy obcą osobę przy wejściu do budynku zachowuje się dokładnie tak samo. Nawet jeżeli jakimś cudem wyjdzie na trawnik to na widok ludzi znowu panikuje. Jak możemy poradzić sobie z jego atakami? Z góry dziękuję za jakiekolwiek rady.
  4. Witam. Pisze do Was, bo właśnie przed 20 minuty mój pies zbudził mnie. Zerwał się nerwowo podczas snu i zaczął biegać po łóżku kręcąc się w około przy czym machał ogonem. Na początku myślałam że chciał się załatwić, ale nie. Zawsze gdy go bolał brzuszek to chciał wejść na moje kolana, a teraz mnie unikał. Później napił się trochę i siedział parę minut daleko ode mnie. Właśnie przed chwilą znów się we mnie wtulił i śpi głośno oddychając. :) zdarzyło mu się to pierwszy raz. Nie wiem czy powinno mnie to niepokoić? Dodam, że w moim pokoju jest remont, ale trwa już bardzo długo i śpimy prawie 2 miesiące w innym pokoju. Dziś były zrywane panele, ale nic poza tym
  5. Witam, mój brat od dwóch dni ma szczeniaka - maluch ma około 3-4 miesięcy, jest mieszańcem, suczką. Osobiście też posiadam psa, ale braliśmy go dwa lata temu ze schroniska, miał już wtedy 1,5 roku, ze szczeniakiem nigdy nie miałam do czynienia. Nie wiem czy to normalne, że szczenię nadal się tak panicznie boi - nie chce nawet chodzić i poznawać otoczenia, po postawieniu na podłogę chowa się gdzie tylko możliwe - za meble, pod łóżko, pod biurko. Albo po prostu siada i dalej nic... Poza tym popiskuje trochę - nie wiem, to może tęsknota, potrzeba ciągłej obecności? Jak się do niej podchodzi to też czasami jest wystraszona, cofa się. Ciągle tylko leżałaby na swoim miejscu na kanapie. Czy wszystko z nią okej, przejdzie jej to?
  6. Czołem forumowicze :) W czerwcu tego roku adoptowałem psa z jednego ze schronisk, niestety po jakiś dwóch miesiącach pojawił się z nim problem, że strasznie zaczął obszczekiwać ludzi (dorosłych/dzieci), samochody. Nie kojarzę żadnego momentu, który by mógł u niego wywołać jakiś lęk co by to powodowało. Z psem pracuję codziennie na spacerach skupianie uwagi przez komendy (siad + uwaga) oraz chodzenie na luźnej smyczy prowadząc smakołyk przy nodze, ale do rzeczy zawsze gdy ktoś przechodzi jest wielki problem ponieważ mój pies gdy kogoś zauważy od razu skupia na nim uwagę (tutaj zawsze próbuję mu pod nos podkładać jakiś smakołyk żeby od ciągnąć jego uwagę, a wtedy zrobić skupianie uwagi przez komendy siad+uwaga lecz nie zawsze się to udaje), a gdy ta osoba podejdzie na bliższą odległość zaczyna się szczekanie. Proszę was o radę czy dalej pracować w taki sposób jak teraz czy coś zmieniać ? Oraz chciałbym abyście zaproponowali mi jakieś smakołyki dla psa najlepiej intensywnie pachnące bo na takie mój pies reaguje najlepiej.
  7. Mam 2-letnią suczkę Hawańczyka, która odwaliła mi dzisiaj numer, po którym nie mam pojęcia co robić. Zaczęło się od długiego spaceru. Dłuższego niż zwykle i w miejsce, którego dotąd nie znała. Dodam, że pies uwielbia wycieczki i długie spacery, dlatego gdy tylko nadarza się okazja, sprzyja pogoda i możliwość powrotu przed zmrokiem zabieram Nutę na wyprawę. Tego dnia pogoda była wyśmienita, ale że dzień pracujący, pora wczesna – ludzi niewiele. Wracając polną drogą mijaliśmy staruszka prowadzącego rower z zakupami. Było to trochę dziwne, żeby nie powiedzieć surrealistyczne, bo do najbliższej wioski miał jeszcze ok 3 km, a za sobą ( tzn od miasta) ok 4km. Wyglądał osobliwie, obładowany rower, którym nie mógł jechać po ciężkiej drodze i co pewnie ma znaczenie dla dalszych wydarzeń duże okulary przeciwsłoneczne. Po za tym wydawał się niegroźny, a nawet sympatyczny. Nie dla Nuty. Zaczęła na niego warczeć – a to u niej oznaka strachu ponieważ suczka jest całkowicie pozbawiona agresji. Po prostu nie potrafi być groźna. Gdy się mijaliśmy ( z rowerem) odwróciłem się i zobaczyłem Nutę w odległości ok 100 metrów biegnącą w przeciwną stronę. Po prostu uciekała. Dodam, że nigdy, od urodzenia nie oddaliła się ode mnie dalej niż na 15 metrów. Pobiegłem za nią, ale ona wciąż uciekała. Przystawała na chwilę, po czym gdy tylko zobaczyła, że idę w jej stronę znów zaczęła uciekać. Zrobiło się groźnie gdy znikła mi z pola widzenia a przed nią był tylko las, góry i nieznane tereny. Nie reagowała na mój głos. Próbowałem ją nawoływać na wszystkie możliwe sposoby. Stanowczo, łagodnie, zwyczajnie. Próbowałem też innej metody. Gdy była już głęboko w lesie i obserwowała mnie z ok 100 metrów usiadłem i spokojnie czekałem aż do mnie wróci. Nie udało się. Znów uciekła i tym razem nie mogłem jej znaleźć. Na początku wpadłem w panikę, ale pomyślałem, że w końcu minie jej ten stan i zechce wrócić do domu. To niezwykle inteligenty pies i doskonale wie, jak wrócić nawet z nowego terenu. Postanowiłem poczekać na trasie powrotnej i rzeczywiście się pojawiła. Ale na mój widok znów uciekła. Wróciła po 2-3 minutach i na moje bardzo spokojne nawoływanie podeszła i dopiero na moich nogach zaczęła cieszyć się ze spotkania. Gdyby ktoś oglądał to przedstawienie pomyślałby, że maltretuję psa. A ja nawet nigdy na nią nie nakrzyczałem, oczywiście poza stanowczymi komendami. Nie mam teraz pojęcia jak zachowywać się na takich wyprawach. Po kolejnej mogę jej nie odzyskać. A przecież hawańczyk to nie kanapowiec. Musi mieć długie spacery. Czy zostanie mi tylko błąkanie się po mieście?
  8. Cześć :-) 1,5 miesiąca temu razem z Narzeczonym wzięliśmy ze schroniska 3-letnią suczkę (jej przeszłość nie jest do końca znana, ale chyba wesoło nie było). Suczka przyzwyczaiła się do mnie praktycznie od razu, kiedy wchodzę do domu przez kilka minut nie może opanować radości na mój widok, za każdym razem kiedy ją wołam przybiega zadowolona. Problemem jest strach przed moim chłopakiem (mieszkamy wszyscy razem). Mimo tego, że ani razu na nią nie krzyknął, nie zrobił nic złego suka panicznie się go boi. Jeśli mój chłopak cały dzień jest w domu, to pies- cały dzień chowa się w najciaśniejszych częściach domu- pod łóżkiem, stołem- za nic nie chce wyjść. Do mojego chłopaka podejdzie tylko jeśli ja stoję obok. Najdziwniejsze jest jednak to, że suczka go lubi, kiedy idzie do niej w te ciemne kąty i namawia do wyjścia to macha ogonem, łapę też mu bez problemu poda, ale widać że coś w środku nie pozwala jej podejść i być przy nim swobodną. Czas nie działa na korzyść, nic się raczej nie poprawia, w pierwszych tygodniach chciała jeszcze wychodzić z chłopakiem na spacer, teraz kiedy słyszy że bierze smycz do ręki ucieka jak poparzona Czy ktoś może coś doradzić? Więcej czasu/behawiorysta?
  9. Cześć. Nasz pies ma problem z emocjami, z poczuciem winy i lęku. Od początku, bo pewnie wiele ma znaczenie. Mamy 2,5 letniego psa. Przygarnelismy go jako 2 miesiecznego psiaka, ze wsi, najprawdopodobniej jego mama była husky. Na początku pies był jak to przygarnięty szczeniak, żyjący tylko w budzie... Łakomy, lękliwy do spacerów. Wszystko to przezwyciężyliśmy i tak było do mniej więcej roku. Jedyne co dość długo mu się zdarzało to siusiać pod siebie - właśnie z poczucia wina. Nigdy go nie biliśmy, nie używaliśmy też raczej krzyku do wychowania. Przychodziliśmy my - czy tgoście- siusiał pod siebie.Tu zauważyłam problem, że może mój chłopak zbyt wylewnie wita się z psem, za co go poprawiałam i to w zasadzie pomogło na sikanie powitalne. . Leżał na łóżku, mimo że mu zakazywaliśmy - siusiał, teraz już tylko od razu kładzie się na plecy (mimo że w zasadzie od dawnaaa ma wstęp na łóżko, zna komende zejdz ale ta sprawia mu wiele smutku , zapiera sie i w zasadzie trzeba sila go prosic, chociaz czesto udaje sie , mimo to robi to w strachu). Nie wiedzieliśmy wtedy już co robić, więc gdy leżał na łóżku staraliśmy się wręcz nie podchodzić. Z tego co wydaje mi się ważne w jakis sposob dla problemu- czas jaki spędzamy z psem. Można powiedzieć, że prawie zawsze ktoś był w domu, dużo też razem jeździliśmy, pół-krwi husky więc dużo ma energii- wyjeżdzamy więc do lasu, na łąki, psie wybiegi. Próbowaliśmy zamykać drzwi od pokoju na noc, ale jego wycie i drapanie w drzwi było okropne, więc zawsze spał z nami w pokoju, czekając aż zaśniemy by wejść do łóżka. Gdy się przytulamy- piszcze i nas rozdziela. Gdy się budzimy- jego radość jest ogromna, niczym jakbyśmy nagle ożyli dla niego. Gdy wychodzimy pędzi do okna w którym stoi i patrzy się, wyczekując nas (nic w domu jednak nie niszczy). Jego emocjonalność stała się już wręcz opresyjna. Bardzo mocno reaguje lękiem tylko na to , że podniesie się ton w rozmowie. Ucieka z podkulonym ogonie. Gdy w trakcie wspólnego spaceru któreś z nas zacznie opowiadać historię ze złością - pies staje w miejscu nie chce iść. Z racji , że jesteśmy ludźmi takich sytuacji jest wiele, czy to rozmowa przez telefon itd pies już chowa się w rogu pokoju , jest podkulony, ma jakby poczucie winy. To samo spacery- hałas, centrum miasta- w tył wzrot, nie ma szans na żadne pertraktacje, żadne smakołyki. To co mu dodawało jakby odwagi i humoru- oprócz zabaw z nami, wybiegów były psy. Uwielbia psy i jakby ten humor , ta wiara w siebie wracała. Postanowiliśmy z racji miłości do psów i warunków przygarnąć drugiego psa. To mała suczka ze schroniska, wprowadziliśmy ją jako szczeniaka. Psy się pokochały, ale nie wpłynęło to w żaden sposób na psa, lęki jakie były takie są. I teraz pytanie- na co zwrócić uwagę w naszym zachowaniu? (nie jesteśmy w stanie wyeliminować naszych rozmów, historii i emocji do tylko przyjaznych- ale nigdy nie kierujemy ich do psa) Oraz jak z nim pracować w tej sytuacji. Trochę się rozpisałam.. Ale mam nadzieje że to nakreśli jakoś sytuację. Pozdrawiam!
  10. Veyf

    pies czuje lek

    Witam. Mam suczke ktora ma 2,5 roku. Jest bardzo przyjacielska i posluszna. Jako szczeniak szalala z innymi psami i kompletnie nie bala sie ludzi. Niestety od ponad 6miesiecy dziczeje. Nie chce bawic sie z innymi psami, a w stosunku do obcych ludzi czuje strach. Staram sie jej zapewnic jak najwiecej psich przyjaciol, ale Oliwka o ile nie ucieka, to ich olewa. Nadmienie, ze od szczeniala byla dosc przewrazliwionym psem. Czy pojscie z nia do psiego przedszkola aby zintegrowala sie ze sfora psow to dobry pomysl? Dziekuje za wszelka pomoc. ;)
  11. Witam. Kilka dni temu do naszej rodziny dołączył pies. Rasy Akita. Pies ma 4 miesiące. Był szczepiony itp. Niestety nie wiemy czy to normalne, że ta rasa jest tak strachliwa? Pies się wszystkiego boi. Problem się rodzi jednak w tym, że pies za każdym razem sika. Czy może to być powodem tego, że jest w nowym miejscu., z nowymi ludźmi dla niego? Czy raczej wina może leżeć w jakiejś chorobie nerek itp? A drugie z pytań. Naszym drugim członkiem rodziny zaś jest pekińczyk. Też pies. Jest jakaś małą szansa, że Akita nie będzie z nim wojowała o miejsce w stadzie? Ale wpierw chcę się dowiedzieć o powyższej sprawie. Ps. Gdy przyprowadziliśmy Brutusa( Pekińczyka ) do Akity, Pies niestety zadziałał znowu tak samo. Zsikał się po czym po chwili zachował się agresywnie. Pozdrawiam i proszę o odpowiedź.
  12. Hej! Mam dosyć duży problem ( nowy). Moja sunia od jakiegoś czasu boi się chodzić po schodach. Nie mam pojęcia dlaczego. Cała się trzęsie i ślizga ( schody są pokryte białym dywanem, więc nie opcji, że jest ślisko ale udaje że jest).
  13. Witam wszystkich. Mam kłopot z psami. Są to dwa pinczery w wieku ok. 7mies. Dokładnie nie wiem. Są u mnie od 3 i 6 tygodnia życia, odebrane właścicielowi. Ich matka mega wygłodzona straciła pokarm. Przyszły do mnie maleńkie, wiecznie głodne i lękliwe. Nauka czystości była żmudna i były chwile załamania. Szczególnie młodszy dawał czadu- co krok to kropka. Gdy jeden siusiał już sporadycznie, drugi lał gdzie popadnie. Ale przyszedł czas suchych i przespanych nocy, jeden z nich nawet przestał jeść tak jakby chciał na raz połknąć wszystko łącznie z miską (drugi - ten mniejszy je tak do dziś). Kiedy jesteśmy w domu pieski pięknie proszą na dworek. Bawią się, śpią, są energiczne i chcą wiecznie przy nas być. Kiedy śpią z nami- ten starszy stara się być jak najbliżej głowy a najlepiej jeszcze wciśnięty jak parówka w bułkę między nas. Zawsze zasypia spokojnie dopiero jak się do kogoś przytuli. Nie do "braciszka" tylko do człowieka. Obydwa są bardzo karne, co w moim języku nie oznacza że je bijemy itp. Sam nasz zły nastrój, spojrzenie po tym jak coś pogryzą sprawia że kładą się brzuszkami do góry i z oczkami na wierzchu. Nigdy nie dostały lania. Siusiu i kupki na dworku były poprostu nagradzane smakołykiem. I dużo tłumaczyliśmy jak dzieciom. Od dwóch tygodni zaczęło się sikanie w domu - pufa, akwarium które stoi na podłodze, biurko, plecak syna, jedną nogą od suszarki i najgorsze- blat stołu. Jeśli podsumujemy krzesła, któryś siknie na ławę- jej blat jest niżej. Od początku maluchy trafiły do domku gdzie jest parka kotów, po sterylizacji i kastracji. Od początku miały zakaz ganiania ich. Od początku kocica czasem któregoś zbiła jak zaglądał do kuwety. Staramy się długo chodzić z maluchami bo mają dużo energii. Sikają tylko gdy zostają same. Nawet jeśli to 15 minut a wcześniej były na spacerze. Co robić? Gdy są same również gryzą wszystko. Nauczyliśmy się zostawiać im kulki z gazet ale to nie zawsze pomaga.
  14. Herę przygarnęliśmy ze schroniska ok. 2 tygodnie temu. Ma mniej więcej 7 miesięcy. Jest bardzo przytulaśna i pocieszna, jeśli już się z kimś oswoi. Z początku nie była jakoś nienaturalnie strachliwa, co prawda do samochodu musiała być wniesiona, ale to raczej nic specjalnego. Drogę zniosła tak sobie - mimo, że wydawała się wesoła - pod koniec trasy zwymiotowała, a w trakcie jazdy dyszała. Jednak większym problemem od początku jest to, że boi się wchodzić do domu. Kiedy po raz 1 znalazła się przed drzwiami zapierała się z całej siły, a kiedy w końcu udało się nam ją wprowadzić powąchała niepewnie parę miejsc i szybko uciekła na kanapę, gdzie znalazła swój azyl. Na pierwsze spacery również bardzo ciężko było ją wyciągnąć, bowiem nie schodziła na ziemię nawet po jedzenie czy picie. Po paru dniach trochę się to poprawiło - zaczęła powoli schodzić (zazwyczaj kiedy nikt nie patrzył) i trochę lepiej radziła sobie z wychodzeniem, dlatego wypuszczaliśmy ją samopas (mieszkamy na wsi), bo była piękna pogoda i aż szkoda nam było ją trzymać w domu. Nie było problemu - Hera przybiegała na każde zachowanie i kiedy zostawiałam jej otwarte drzwi to po jakimś czasie wchodziła sama. Od dwóch-trzech dni Hera w ogóle nie chce wchodzić do domu, weszła raz, kiedy stałam przed drzwiami z jedzeniem i prosiłam ją jakieś pół godziny. Dzisiaj padał ogromny deszcz, a Hera nie była w stanie wejść do domu. Kiedy szczeka na dworze mam wrażenie, że prosi, aby ją wpuścić, ale gdy otwieram drzwi i zapraszam ją, ona podchodzi na odległośc metra od wejścia i szczeka błagalnie - czasem nawet piszczy. Strasznie jest mi jej szkoda i serce mnie boli, że w taką pogodę siedzi na dworze, ale po prostu nie wiem co robić. Czy ktoś wie jak zachować się w tej sytuacji?
  15. Dzień dobry! W naszym domu zawitał 2.5 miesięczny gryfonik. Staramy się go dzielnie wychowywać i choć to zdolna bestia i szybko się uczy, mamy z nim kilka problemów. Największym z nich jest strach przed spacerami. Psiak pochodzi z hodowli, gdzie nie opuszczał terenu posesji. Teraz gdy wychodzi na spacery staje albo kładzie się, zapiera i nie chce ruszyć. Czasem da skusić się przysmaczkiem czy szyszką, ale po chwili znowu to samo. Boi się samochodów, boi się szczekających psów (w okolicy dużo podwórkowych psów szczekających na wszystko), garnie się tylko do każdego przechodnia który go zaczepi. Kiedy wie że wracamy do domu, pędzi jakby coś go goniło, najchętniej załatwiał by się wyłącznie w ogródku. Z załatwianiem potrzeb na spacerze jest różnie - czasem to robi, ale to wyraźnie nie jest priorytet. Martwię się, bo po skończeniu urlopu nie będę mógł zachęcać go 15 minut do wyjścia poza teren osiedla. Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak sobie z tym poradzić?
  16. Mam ogromny problem z chartem angielskim - suczką w wieku 1,5 roku. Kupiłam ją z renomowanej hodowli gdy miała 8 tyg. jako swojego drugiego psa. Charcik wychowywał się ze mną i o rok starszą suczką basenji w dość małej kawalerce przez rok. Tam po raz pierwszy pojawił się problem załatwiania potrzeb fizjologicznych - gdy wychodziłam do pracy zostawiałam charcicy matę higieniczną na którą sikała, niestety gdy psy zostały same w domu bezpośrednio po spacerze na godzinę lub dwie - chart załatwiał się na podłodze. Był to wg mnie typowy lęk separacyjny + działanie małej powierzchni mieszkania. Od kilku m-cy mieszkamy na 70m2 i problem załatwiania się pod nieobecność domowników znikł - psy są grzeczne nawet 10 godz. Niestety whippet PANICZNIE BOI SIĘ MOJEGO NARZECZONEGO! Kiedy wchodzimy do domu oba psy cieszą się do mnie, po czym chart chowa się pod stół lub łóżko na widok swojego pana. Kiedy ten wejdzie do pokoju (nawet nie patrząc na psa) lub kuca ze smakołykiem w ręce i woła whippetkę, ta trzęsie się i oddaje mocz oraz kał na podłogę, niejednokrotnie kładąc się we własne ekskrementy... Właściwie sama nie podchodzi do pana, nie weźmie nic z jego ręki, nie bawi się z nim. Gdy nie ma mnie w domu lub jestem winnym pokoju na sam jego widok załatwia się, nawet gdy on na nią nie patrzy. Na spacerach idzie przy nodze z mojej strony, ale gdy idę z nią sama - biega i szaleje na łące po czym grzecznie do mnie wraca i nie spuszcza mnie z oczu. Gdy wychodzi z domu ze swoim panem - załatwia się na klatce schodowej, nie chce z nim iść, spuszczona ze smyczy ucieka i nie podchodzi, kilka razy puściła się dzikim pędem gdzieś w krzaki lub w okoliczne osiedla. Zanim udamy się do behwiorysty chciałam poprosić o radę. Pies nie był nigdy przez mojego narzeczonego bity. Kilka razy obie suki były przez niego karcone słownie, gdy np. kradły jedzenie ze stołu lub były przeganiane z kanapy. Chart najwidoczniej widzi w nim śmiertelne zagrożenie. Basenji jest dla odmiany karne i grzeczne, bardzo się go słucha i ciągle za nim chodzi. Trudno mi rozwiązać ten problem, szczególnie że narzeczony stracił już wszelkie chęci do pracy nad psem oraz cierpliwość. Obrzydza go fakt ciągłego sprzątaniaa psich ekskrementów, czemu nie można się tak do końca dziwić. Proszę o pomoc!! P.S. Dodam iż oba moje psy nie boją się ludzi, nawet obcych. W domu lub na spacerze żywiołowo reagują na ludzi i psy - biegają i zachęcają do zabawy. Zamówiłam preparat Kalm Aid oraz psie feromony w spay'u, czekam na przesyłkę.
  17. Witam, od ponad roku posiadam psa (mieszaniec terriera z pudlem, 10 kg). Psiak jest z ogłoszenia w sklepie zoologicznym, urodził się i wychował na wsi, w wieku 4 miesięcy znalazł się u mnie - centrum miasta, mieszkanie w bloku. Z początku szczeniak był bardzo strachliwy, ale myślałam że to przez tą zmiane otoczenia. Dziś ma rok i 8 miesięcy, strach mu nie minął, ale do tego doszła agresja w stosunku do innych psów i niektórych ludzi na ulicy... Często chodziłam z nim na spacery, w różne miejsca, chwilami zdawało się, że jest poprawa. Nie wiem od czego to zależy, ale odnoszę wrażenie że pies w dzień jest bardzo wystraszony na spacerze, a wieczorem gdy jest mniej ludzi i ciemniej jest bardziej pewny siebie, ale jednocześnie bardziej agresywny. Wcześniej bawił się z psami sąsiadów, a teraz na każdego szczeka i warczy, wręcz się rzuca. Nie mam pojęcia skąd te zmiany w jego zachowaniu... :shake: Gdy go dostałam od początku był wycofany i niechętny do współpracy, ale starałam się to w nim zmienić. Po części mi się udało, nie jest już całkiem wystraszony, ale obcemu nie da się pogłaskać na ulicy, ani nawet podejść. Być może to ja popełniłam błędy w jego wychowaniu, ale nie mam pojęcia w którym miejscu. Istotna jest też przeszłość zwierzaka - nie mam żadnych informacji jak był wychowywany przez pierwsze 4 miesiące jego życia i w jakich warunkach... Liczę na jakiekolwiek wskazówki od doświadczonych właścicieli czworonogów, jak zrobić postęp w zlikwidowaniu agresji i strachliwości u psa. Pozdrawiam ;)
  18. Witam Od 3 dni mam w domu 4 miesięczna suczkę rasy mieszanej. Zaadoptowałam ja od poprzedniej właścicielki. Mila jest bardzo lękliwym pieskiem szczególnie jesli chodzi o poznawanie nowego środowiska. Boi sie obcych ludzi ( podchodzi z rezerwą szczękając albo tylko szczeka i chowa sie za nogami). Małymi krokami poznaje ze mną otaczający ja świat. Kiedy poznaje członków rodziny i przyjaciół robimy to bardzo powoli najpierw skupiając sie na węchu pózniej wzroku na koncu głosie. Kazdy nowy poznany człowiek obdarowuje ja smakołykiem zeby pokazać ze nic złego jej sie nie moze stać. To samo jest z innymi psami. Boi sie ich panicznie. Nawet mniejszych od niej bobasów. Chciałabym aby wyzbyła sie tego leku dlatego za pare dni jak sie juz na dobre oswoi z nowym domem planuje spotkanie z psem szwagierki. Spacery tez nie sa dla niej relaksem. Zero skupienia i rozkojarzenie sprawiają ze siku i kupkę zrobi tylko i wyłącznie na ogródku. Staram sie aby podczas spaceru poprzez moja spokojna i rozluźniona postawę zrelaksowała sie i zaufała mi w pełni ale tego jeszcze nie udało nam sie osiągnąć. Moze ktos z was miał podobna sytuacje i moze mi jakos doradzić jak jeszcze nogę jej pomoc. Dodam ze byłam dzis u veta i była tak spanikowana ze prawie nie dała sie zbadać. Zapisano mi leki na uspokojenie ( zylkene) i mam sie pojawić z nia w poniedziałek.
  19. Witam, kupiłem wczoraj 5 miesięcznego Border Collie , jest to suczka. W sklepie powiedzieli mi, ze nie lubi spacerów. Pies po zabraniu do samochodu i podroży do domu trząsł się strasznie i serce mu waliło tak , ze aż mi smutno było. Pies czuje się bezpiecznie tylko w kojcu w którym przebywał w sklepie. Jak tylko wróci do kojca szaleje i jest zupełnie innym psem niż na zewnątrz wieczorem zaczął wychodzić trochę poza kojec. Aczkolwiek po zabraniu go na dwór trzasł się i leżał na tarasie i za nic w świecie nie chciał się ruszyć. Co jest tez problemem załatwia się w kojcu i nie o ustalonych godzinach. Wiec często połozy się albo wdepnie w to co narobił. Czy 5 miesięczny pies jest jeszcze podatny na tresurę? Co z tym zrobić ? W kojcu tez ciągle niszczy mate pieluchowa która wykładam podłogę. Mówiłem stanowczo , ze nie i zabierałem wtedy z od niego na kilka minut wszystkie zabawki .I pozniej z powrotem wszytko wkładałem i tak kilka razy. Nie pomogło nic. Jak sklonic psa ,zeby zaczal sie mnie sluchac i regowac na moj glos? Pobawilem sie z nim pozniej i potarmosilem zabawke razem z nim zeby sie troche wyszalal. I przestal drapac i szarpac ta mate. Aczkolwiek moje slowa nic da niej nie znacza. Prosze o pomoc !!!! Pozdrawiam,
  20. ada123

    Maja

    Hej, mam na imię Ada i mam w domu psa o imieniu Maja. Jest ona czteroletnim kundelkiem, którego ja wraz z moimi rodzicami przygarnęliśmy ze schroniska gdy była jeszcze szczeniakiem. W schronisku powiedzieli nam że znaleźli ją i jej dwie inne towarzyszki w pudełku pod granicą niemiecką. Na początku wszystko było dobrze. Maja była spokojną suczką, która lubiła gdy ją ludzie głaskali, była spokojna. Kiedy skończyła jak dobrze pamiętam rok czy dwa lata została ona wysterylizowana, ponieważ nie chcieliśmy mieć szczeniaków, a było to możliwe, ponieważ u moich dziadków też był pies Fafik, a często do nich jeździliśmy. Po tej sterylizacji zaczęły się problemy. Maja na spacerze zaczęła szczekać na ludzi i na zwierzęta, była do nich strasznie agresywna, niedawała wogóle za wygraną, każdą osobę musiała opszczekać, choć w sumie to nawet przed sterylizacją dawała już oznaki tej agresji. Do domu już wtedy nikt nie mógł wejść ponieważ moja psina rzucała się na te osoby, ale później gdy się uspokoiła i ją obwąchała stawała się najlepszą przyjaciółką i tak jest do dziś ( na dworze jest gorzej, w domu jest spokojniejsza). Następną zmianą, która zaszła w niej był strach, mimo tego że szczekałą na ludzi to to wyglądało jakby się ich bała, a szczekania używała tylko do obrony. Maja podczas spaceru bała się nawet przejśc obok ruszającej się od wiatru reklamówki. W internecie przeczytałam żeby spróbować odwrócić jej uwagę od psa czy człowieka jakimś smakołykiem, lecz to nie dawało żadnych rezultatów. Kupiliśmy nawet jej kaganiec, ale to też nie pomogło. Zastanawiałam się też czasami nad tym aby kupic jej taką uzdę dla psów. Ma ona posłużyć do tego aby pies zroumiał że ma być posłuszny. Czytałam opinię na temat tej uzdy i niektórym to pomogło, ale czy w moim przypadku to pomoże? Ostatnią wadą Maji jest taka że gdy widzi psa ona nie tylko szczeka, ale i rzuca się na niego, to znaczy jest na smyczy zawsze, ale tak ciągnie do niego. W domu jest kochaną przytulanką, a na dworze mocno agresywnym psem. Jest ona średniego wzrostu. Macie może jakieś pomysły, które mogłyby ją oduczyć takich zachowań i żeby w końcu spacer z nią był przyjemnością dla mnie i dla niej? Wychodzimy z nia dwa razy dziennie. Rano na ok. 20 minut, bo nie mamy czasu rano na dłuższy spacer, a wieczorem chodzimi z nią na ok. godzinę. Chodzilibyśmy z nią dłużej, ale niestety przez jej zachowanie spacer jest udręką. zdjęcie jak była mała
  21. Witam, W schronisku w którym jestem wolontariuszką znajduje się mały pies z dużym problemem. Jest nim agresja lękowa. Sytuacja wygląda następująco: kiedy pies jest na wybiegu i zbliżamy się do bramy schroniska - podchodzi zachowując bezpieczną odległość i obszczekuje. Kiedy tylko człowiek wchodzi - ucieka dalej. Potem na wybiegu utrzymuje dystans 3-4 metry od ludzi, czasem zerka ale ogólnie - wybiera ucieczkę. Kiedy przebywa w kojcu (3mx1m) - na początku przy zbliżaniu się szczeka i warczy z kąta, potem przestaje i siedzi w kącie, jak najdalej od człowieka, nie chce podejść, smakołyki jeszcze nie wiem czy działają ale przyjmijmy na wszelki wypadek opcję, że nie reaguje na jedzenie, i co w takiej sytuacji zrobić? Jak nauczyć go, że człowiek mu nie zagraża i oduczyć zachowań agresywnych?
  22. Mam 4 letnia suczke, mieszanca, ale wygladajaca i zachowujaca sie zupelnie jak border collie. Od kiedy wprowadzilismy sie do nowego mieszkania (2 lata temu) pies ma probemy ze stresem - sciany sa cienkie, przez co slychac dziwne glosy (sasiadow), mieszkanie jest tuz przy glownej ulicy (ale za to 400m od wieeelkiego parku). Male problemy, ktore z nia mielismy, zaczely urastac do rangi wielkich problemow, ale nauczylismy sie z nimi zyc. Poranny spacer ze mna jest zawsze najfajniejszy. Spacer w ciagu dnia zostal przesuniety na pozniejsza godzine, gdy pada, lub sa dziwne dzwieki na zewnatrz i piesnie chce wyjsc, omijamy wieczorny spacer, a ja nastepnego dnia rano ide z nia na dluzszy spacer, albo biegam, zeby sie wybiegala. Niestety ostatnio jest jeszcze gorzej. Zaczela odmawiac nie tylko nocnych spacerow, ale tez tych w ciagu dnia. Widac, ze pies sie nudzi, wolamy ja na spacer ona szczesliwa biegnie pod drzwi, a gdy widzi smycz i ubierane buty biegnie i chowa sie pod lozko. Zawsze wtedy dajemy jej spokoj i czekamy, az sama bedzie chciala isc (uprzedzajac pytanie na zaciagniecie jej na spacer nie dzialaja zadne smaczki i smakolyki). Ruchu ma i tak dosyc sporo, bo jest raczej aktywnym psem + kilka razy w tygodniu co najmniej robimy jogging albo sprint na rolkach, dlatego krotszy sacer/brak spaceru nie wplywa na nia egatywnie pod tym wzgledem. Ale bardzo boje sie o jej uklad moczo-plciowy. Wydaje mi sie, ze to baaardzo niezdrowe wstrzymywac mocz na tak dlugo (a nie ma mowy, zeby ja wyvciagnac na krotkie siku, gdy nie chce. Jest zestresowana, stoi i si nie rusza, podskakuje przy kazdym gwaltownym ruchu przechodniow). Suczka czesto lize sobie odbyt, czesto zapychaja jej sie gruczoly. Posterylizacji miala problem z nietrzymaniem moczu i od czasu do zcasu widzimy kaluze moczu na kanapie. Nie wiem, czy to stary problem, czy to przez spacery. Pisze po rade dzisiaj, gdyz ostatni raz na spacerze byla wczoraj o 18:00. Jest juz 10:40, pada deszcz a ona za chiny nie chce isc na zewnatrz. Gdy uslyszala slowo "spacer" polozyla sie na plecach i pokazala brzuszek, zebym jej nie meczyla. Bardzo mnie to martwi, bo jeszcze nigdy nie odmowila porannego spaceru. Probowalam zaniesc ja na rekach do miejsca, gdzie zwykle robi siku, zeby sobie szybciutko ulzyla, ale to oczywiscie nie dalo rezultatu. Co robic?
  23. Mam 4 letnia suczke, mieszanca, ale wygladajaca i zachowujaca sie zupelnie jak border collie. Od kiedy wprowadzilismy sie do nowego mieszkania (2 lata temu) pies ma probemy ze stresem - sciany sa cienkie, przez co slychac dziwne glosy (sasiadow), mieszkanie jest tuz przy glownej ulicy (ale za to 400m od wieeelkiego parku). Male problemy, ktore z nia mielismy, zaczely urastac do rangi wielkich problemow, ale nauczylismy sie z nimi zyc. Poranny spacer ze mna jest zawsze najfajniejszy. Spacer w ciagu dnia zostal przesuniety na pozniejsza godzine, gdy pada, lub sa dziwne dzwieki na zewnatrz i piesnie chce wyjsc, omijamy wieczorny spacer, a ja nastepnego dnia rano ide z nia na dluzszy spacer, albo biegam, zeby sie wybiegala. Niestety ostatnio jest jeszcze gorzej. Zaczela odmawiac nie tylko nocnych spacerow, ale tez tych w ciagu dnia. Widac, ze pies sie nudzi, wolamy ja na spacer ona szczesliwa biegnie pod drzwi, a gdy widzi smycz i ubierane buty biegnie i chowa sie pod lozko. Zawsze wtedy dajemy jej spokoj i czekamy, az sama bedzie chciala isc (uprzedzajac pytanie na zaciagniecie jej na spacer nie dzialaja zadne smaczki i smakolyki). Ruchu ma i tak dosyc sporo, bo jest raczej aktywnym psem + kilka razy w tygodniu co najmniej robimy jogging albo sprint na rolkach, dlatego krotszy sacer/brak spaceru nie wplywa na nia egatywnie pod tym wzgledem. Ale bardzo boje sie o jej uklad moczo-plciowy. Wydaje mi sie, ze to baaardzo niezdrowe wstrzymywac mocz na tak dlugo (a nie ma mowy, zeby ja wyvciagnac na krotkie siku, gdy nie chce. Jest zestresowana, stoi i si nie rusza, podskakuje przy kazdym gwaltownym ruchu przechodniow). Suczka czesto lize sobie odbyt, czesto zapychaja jej sie gruczoly. Posterylizacji miala problem z nietrzymaniem moczu i od czasu do zcasu widzimy kaluze moczu na kanapie. Nie wiem, czy to stary problem, czy to przez spacery. Pisze po rade dzisiaj, gdyz ostatni raz na spacerze byla wczoraj o 18:00. Jest juz 10:40, pada deszcz a ona za chiny nie chce isc na zewnatrz. Gdy uslyszala slowo "spacer" polozyla sie na plecach i pokazala brzuszek, zebym jej nie meczyla. Bardzo mnie to martwi, bo jeszcze nigdy nie odmowila porannego spaceru. Probowalam zaniesc ja na rekach do miejsca, gdzie zwykle robi siku, zeby sobie szybciutko ulzyla, ale to oczywiscie nie dalo rezultatu. Co robic?
  24. Witam, Od prawie już 3 miesięcy mam psa, średniego rozmiaru, mieszanka bichona z kundelkiem? Znalazłam go na wsi pod dużym miastem. zdecydowałam się go zabrać,bo sprawiał wrażenie bezdomnego (bardzo brudny, zawszony i zapchlony) i co najważniejsze miał urwaną tylną nogę. Po próbach zaleczenia kikuta musiałam zdecydować się na amputację. W tym momencie moj pies jest już całkiem zdrowy, zapomniał o fakcie, że wcześniej miał nogę. Problem polega na tym, że jest bardzo strachliwy. Petka była taka od początku, ale po operacji jest jeszcze gorzej. Nie ma możliwości wyjścia z nią na normalny spacer: na luzie wychodzi tylko za blok gdzie jest trawa i malo ludzi. jeżeli tylko spotkamy kogoś po drodze od razu wpada w panikę, próbuje uciekać, płoży. przejście przez ulicę z nią jest bardzo stresujące: ale pędzi przed siebie próbując jak najszybciej zwiać albo na widok samochodu kamienieje, robi to też na środku ulicy, przed jadącym samochodem, co powoduje u mnie ataka serca, że nie zdąrzę jej zgarnąć i coś ją trzaśnie. przez pierwszy miesiąc było źle ale nie aż tak bardzo jak teraz. kiedy dostaje ataku paniki wyrywa smycz i pędzi. źle reaguje na widok ludzi, zwłaszcza facetów. nie wiem jak to ogarnąć. raz, ze ma około roku, i nie zna życia w mieście. dwa, że jest psem straumatyzowanym- nie wiem jak straciła nogę. trzy- operacja i ból z tym związany wyzwoliły kolejne lęki. w domu jest bardzo żywiołowym psem. ,śmiga jak szalona, myśle, że bez drugiej nogi dopiero zeszłaby na level "normalnych psów" . ale na zewnątrz- płożąca kupka strachu. nie reaguje na żadne komendy, w momencie zagrożenai moja obecność nie ma żadnego znaczenia- nie działają ani smakołyki, ani dotyk. czy ma ktoś jakiś pomysł jak to ogranąć? czy ktos borykał się z problemem psa "podwojnie straumatyzowanego"? dodam, ze opcja behaviorysty nie wchodzi w gre- mieszkam w bukareszcie, kwestie językowe to wykluczają
  25. Cześć wszystkim! :) na samym początku chciałbym się przywitać - jestem tu nowa a to jest mój pierwszy post. Nie wiem, czy dobrze wybrałam kategorię, porawcię jeśli nie. I z góry przepraszam za tak dłuuuugi post ale mam ogromny problem, z którym myslałam, że jakoś sobie poradzę ale jednak nie do końca mi to wychodzi. 6 miesięcy temu wraz z chłopakiem adoptowaliśmy psa - kundelek Tiara. Od zawsze była przyjazna do ludzi, dawała się głaskać, cieszyła sę na każdy kontakt. Z psami było trochę gorzej - zapoznanie od zawsze wyglądało tak, że psy obwąchiwały się po pyskach po tym obcy pies chciał przejsć na tyły a Tiara zawijała ogon pod siebie i uciekała. Kiedy obcy pies tracił zainteresowanie i odchodził, Tiara nieśmiało podchodziła do obcego psa, próbując go obwąchać. Obcy pies wracał, ponownie próbował obwąchać - i historia się zapętlała. Przed nami mieszkała w domu tymczasowym z bratem i 2-letnia suką. Kiedy mieliśmy wyzytę przedadocyjną to wesoło bawiła się z psem. Kontakty mieliśmy z nia bardzo dobre, przyjazne, słuchała sę obojga z nas. Spędzaliśmy z nią czas,uczyliśmy sztuczek - UMIAŁA (nie bez powodu podkreślam to słowo) siad, leżeć, łapa, zostań, zostaw, chodziła ładnie na luźne smyczy, zostawała ładnie w domu bez wycia i jęków, reagowała na imię, utrzymywała kontakt wzrokowy, powoli już nawet przychodziła na komendę "do mnie", trzymała się nogi po smuszczeniu ze smyczy. No właśnie,UMIAŁA. Wszystko zmieniło się diametralnie ok.tydzień temu chociaż początki miały miejsce też podczas wyjazdu. ALe po kolei. Sytuacje, które miały miejsce a które mogły wywołać stres u psa: 1. Wyprowadził się nam współlokator. (3 miesiace temu) 2. Chłopak "wyszedł i więcej nie wrócił" - przynajmnej z perspektywy psa (miesiąc temu) 3. Wyjechałam z psem na wakacje na wieś - nowe miejsce,nowi ludzie, nowe psy. ( tydzień po wyjeździe chłopaka) Podczas wyjazdu zauważyłam, że Tiara zaczęła zachowywac się bardziej agresywne w stosunku do ludzi. Wcześniej nigdy nie zdażało jej się wyrywać na przechodnia nawet gdy była spuszczona ze smyczy i biegała po polance w parku. Nie szczekała na ludzi. Podczas wyjazdu zaczęła, nie na wszystkich (na tych, od których nawet ja czułam alkohol, czemu się nie dziwię, ale też na losowe osoby, takie po prostu). Codziennie ćwiczyłam z nią komendy a ona codziennie jakby coraz mniej zaczynała się słuchać. Wreszcie wróciłam do domu i zaczęło się piekło. Pies ujadał pomoim wyjściu przez cały dzień (podczas wyjazdu zostawiałam ją na jakiś czas, żeby nie zapomniała, że czasami musi zostać i, że nie zawsze jestem w domu).Właściwie nawet zamknięcie jej w pokoju, żeby umyć podłogę w reszcie mieszkania kończy się piskami (wcześniej nie było takiego probemu). Przestała reagować na imie,,z potrafi odejść nawet gdy do niej mówię (takie "wypchaj się człowiek"), wyegzekwowanie jakichkolwiek sztuczek graniczy z cudem (no chyba, że w reku masz smaka ale wtedy wygląda to tak, że pies skupia się jedynie na nim. Nawet jak zrobi komendę bez smaka w ręku to jej wzrok od razu leci na miejsce, skąd je wyjmuję. Nie ma smaka - nie ma sztuczki. Po skonczeniu treningu pies jeszcze przez 5 minut chodzi z nosem w podłodze i szuka smaków) Nie przychodzi na zawołanie, ciągnie na smyczy a jak chcę iść dalej to się zapiera stoi jak kamień wptrując się we mnie spode łba ze smutnymi oczami. Jest ciągle zestresowana, mam wrażenie,że się mnie boli ( kiedy podchoodzę, żeby ją pogłaskać to zaczyna się kulić), podczas głaskania już nie merda ogonem. Przestala się bawić sama - ciągle przychodzi, kłądzie się i jęczy, dosłownie jest to jęk. Potrafi wejść pod łóżko i jęczeć do momentu aż nie zejdę i nie spróbuję jej pogłaskać pod tym łóżkiem a czasami nawet głaskanie nic nie daje (mimo, że jest najedzona, po spacerze, wybawiona).Bawię się z nią ale w pewnym momence przestaję (coś w domu musze zrobić), pies przychodzi, siada przde mną i jęczy, zaczyna stukać łapą (a czasami tylko patrzy) i jęczy. Pójdę się z nią bawić dalej. I historia się powtarza. A najlepsze jest to, że potrafi przyjść, jęczeć jęczeć, głaszczę ją a ona potrafi mnie totalnie olać i sobie pójść 3 metry dalej i znowu patrzeć się na mnie i zacząć jęczeć. 3 razy zdażyło się, ze zaczela " ujeżdżać" mi nogę, kilka razy się do mnie " uśmiechnęła" ale nie ugryzła. Byłam z nią u weterynarza - jest w pełni zdrowa, nic jej nie boli. Stąd moje pytanie - czy możliwe jest, że jest to tylko i aż okres buntu (którego jeszcze nie miała), który minie i który trzeba przecierpieć i przepracować z psem, cofnąć się do nauk podstawowych komend, czy jest to jednak coś "większego". Może ktoś z Was miał podobne doświadczenia. Trudno jest mi ocenić co tak naprawdę miało wływ bo nie ukrywam, działo się wiele. Możliwe, że wszystko. Dodatkowo chciałabym Was prosić o radę - jak reagować na te jej jęki? A może w ogóle nie reagować. Boję się, że wzmocnię je w niej kiedy zobaczy, że działają i przychodzę. Z drugiej strony serce mi się kraja kiedy to wszystko słyszę, Druga sprawa - jak reagowac na jej "uśmiechy" i na rzucanie mi zabawek pod nogi po czym zabieranie ich (czytałam w książce "Jak rozmawiać z psem", że to jest "pozwolenie" od psa na zabawę z nim a to nie jest dobre). Bo powiem szczerze - odnoszę wrażenie, że Tiara próbuje narzucić mi nowy porządek w mieszkaniu. I jeszcze kilka informacji, które widziałam, że albo się pojawiają w kazdym wątku albo później o nie pytacie - mamy minimum 3 spacery dzienne, pierwszy jest szybki, przed pracą, drugi jest najdłuższy, koło godziny, czasami więcej z treningiem, bieganiem, szaleństwem, trzeci jest nieco krótszy wg zaleceń weterynarza (żeby się pies nie przeziębił). Jeszcze nie jest wysterylizowana, zabieg jest dopiero za miesiąc. Prócz tego po powrocie z pracy jeszcze ćwiczę z nią w domu sztuczki, biegam, szarpię się zabawkami,skaczę przez drążek, głaszczę i robię co tylko mogę, żeby jej jakoś zrekompensować nieobecność podczas pracy.
×
×
  • Create New...