Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'smierc'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

Found 5 results

  1. Piszę to , i ledwo widzę monitor , tak bardzo jestem zalana łzami . Przepraszam , ale muszę gdzieś to napisać , a , być może , temat ten stanie się przestrogą dla innych . Będzie długo ... W sobotę uspałam mojego psa . Ale , może najlepiej od początku ... To , co napiszę tutaj , jest moją najbardziej skrywaną tajemnicą . Obiecałam sobie , że nikt z bliskich się o tym nie dowie . Spaliłabym się ze wstydu , a może raczej , z żalu , dosłownie , nie mogłabym dalej żyć . Mam dwadzieścia pięć lat , około . Problemy z nerwicą , depresją . Miałam 11 / 12 lat , kiedy zachorowałam . Oczywiście , choruję do teraz . Miało być o psie , ale , muszę tutaj nakreślić pewne sprawy , tło do zrozumienia dalszego tekstu . Podobno , byłam wyczekiwanym dzieckiem . Może i tak , ale , dzieckiem bardzo mocno zaniedbanym , przede wszystkim emocjonalnie . Matka nigdy nie potrafiła mnie kochać . Owszem , kochała mnie , kocha , ale nie potrafiła , do tej pory nie potrafi . Nie winię jej aż tak bardzo , jeszcze przede mną miała bardzo ciężkie życie . Ojciec , kochał mnie , ale myślał , że wszystko jest w porządku . Mieliśmy , jako rodzina , wiele problemów , przede wszystkim finansowe , myślę , że wziął to na siebie , aż za bardzo , nie zauważał po prostu całej reszty . Mieliśmy ogromne problemy finansowe , wykaraskaliśmy się z nich dopiero jakieś trzy lata temu . Ja miałam też problemy zdrowotne , jak miałam 13 lat , podejrzewano u mnie raka , spędziłam sporo czasu w szpitalu . Pieniądze z nieba nie spadały . Bałam się o swoje życie , bałam się też o finanse . Myślę , że było to dosyć trudne dla mnie , wtedy . Wiele razy chciałam się w tamtym okresie zabić . Gdy wyszłam ze szpitala , miałam już pełnometrażową depresję . Problemy z rówieśnikami , szykanowanie , problemy z nauką . Później zawaliłam dwie szkoły . Miałam 13 lat , miałam też ataki histerii . Pewnego dnia zobaczyłam na spacerze psa , owczarka niemieckiego . Chciałam kogoś kochać , chciałam , by ktoś mnie w końcu kochał . Marzenie 13 letniego , zaniedbanego emocjonalnie , głodnego miłości dziecka . Dostałam w końcu szczeniaka . Byłam w siódmym niebie , chciałam też nieba przychylić mojemu nowemu przyjacielowi , jedynemu przyjacielowi . Nie miałam wcześniej żadnych kontaktów ze zwierzętami . Oczywiście , traktowałam go jak człowieka , bo nie umiałam inaczej . Rodzice byli zadowoleni , bo miałam zajęcie , ale się nie przejmowali , bo owczarek mądry pies , sam się wychowa . W mojej świedomości dawałam mu wszystko , czego tylko potrzebował . Jedzenie miał zawsze łatwo dostępne , miska była cały czas pełna . Smakołyki , szyneczka , kiełbaska , cukierki czekoladowe , rybka , kurczak , wszystko , do woli . Miał lepszą karmę , mimo , że była droższa . Ja nie dojadałam , ponieważ dzieliłam się z nim jedzeniem . Spał u mnie w nogach , na łóżku . Jeszcze go na nie podsadzałam , tylko czekał , bo nie chciało mu się samemu ruszać tyłka . Przykrywałam go jeszcze kołdrą w zimę , żeby na pewno było mu miękko i ciepło . Drapałam nogą za uchem , by ładnie usypiał . Nie miał posłania , moje łóżko było jego posłaniem . Jak był mały , nosiłam go na rękach , kiedy nie chciało mu się iść . Potem zawsze chodziliśmy na kilkugodzinne spacery , co prawda zawsze na smyczy , ponieważ wkręciłam sobie , że mi ucieknie , a poza tym , nie tolerował innych psów . Ale swoje wychodził , nie chciałam , żeby zależał się na kanapie , bo to niezdrowe , a poza tym mieszkaliśmy w kamienicy , więc nie miał ogrodu . Chodziliśmy w różne miejsca , więc nie miał w tym temacie monotonii . Pozwalałam mu dosłownie na wszystko . Rzecz jasna , piesek w końcu zrobił się naprawdę duży , zaczęły się więc problemy . Dbałam o niego , jak umiałam , ale miałam 14 / 15 lat , byłam też rozwichrowana psychicznie , miałam poważne problemy w nauce . Marzyłam o szkoleniu dla niego , jednakże było one nieosiągalne ze względów finansowych . Próbowałam nawet sama go szkolić , ale , czy przez mój słomiany zapał , czy przez jego marudzenie , czy też przez moją depresję , skończyło się na tym , że nie nauczył się niczego , dosłownie . A rodziców pies nie obchodził , przecież jest w miarę spokojny , a poza tym , to tylko pies . Dorósł całkowicie i w końcu zaczął pokazywać zęby . Nie kojarzyłam wtedy , że był za bardzo rozpuszczony , właściwie , że był rozpuszczony jak dziadowski bicz . Pokazął zęby jeden raz , drugi . W tym momencie , zaczęłam się wtedy go bać , czułam się atakowana . Zazwyczaj na agresję człowieka reaguję wycofaniem się , zamknięciem w swojej wieży , ale w sporach z nim bałam się , że mnie pogryzie , był w końcu ode mnie silniejszy , i cały czas miał przy sobie broń , mianowicie , zęby . Przeczytałam gdzieś wtedy , że psu należy pokazać , że to ja jestem przywódcą stada , rodziny . Krzyknęłam na niego raz , drugi . Któregoś razu nie pomogło , dałam mu klapsa . Biedak , był w szoku , czy wystraszył się , ale przestał natychmiast . Poza swoimi epizodami agresji był do rany przyłóż , to był wtedy mój mały aniołek . Jednak miał właśnie takie fazy , wtedy dawałam mu klapsa . Ale wtedy , kiedy rzucał się na mnie z zębami , dosłownie , albo , gdy juz widziałam , że to za chwilę nastąpi , przyłożyłam mu mocniej . Wyglądało to tak , że dostał skórzaną smyczą po zadzie cztery , czy pięć razy . Czasem , jak się szybko obrócił , smycz trafiła w bok . Czasem , parę razy go szturchnęłam nogą , albo strzeliłam ręką po uchu . Bardzo ciężko mi o tym pisać . Dzisiaj oczywiście widzę , jakie to okrutne . Jednak wtedy widziałam siebie w roli ofiary , a jego w roli agresora . Bałam się , że mnie pogryzie tak , że wyląduję w szpitalu . Nie miałabym przecież szans . W moich oczach , broniłam się przed nim . A tak naprawdę myślę , że go maltretowałam . Kochałam go na zabój , kocham go nadal , ale chciałam normalnie żyć . Nie chciałam też , by mnie ugryzł , oczywiście , bardzo bałam się bólu , ale chodziło także o to , że rodzice na bank oddali by go wtedy do uspania . Wolałam już więc , żeby mnie nienawidził , ale , żeby żył . Miał wtedy tylko trzy , cztery lata . Był młodym psem , czekało go całe życie . Poza tym , ja nie mogłabym bez niego żyć . Trzymałam się tylko dzięki niemu , tylko dla niego . W tych sytuacjach , kiedy oberwał , czy też , dostał za swoje , za chwilę chciałam go tulić , przepraszać , całować . Czasami trząsł się ze strachu , ale za chwilę wszystko było już dobrze . Przytulałam go , chciałam go przeprosić , dawałam mu coś słodkiego , cały dzień miał smakołyki i głaskanie ekstra . Nie kontrolowałam siebie , nie kontrolowałam swoich problemów . Bałam się jego zębów . On za chwilę zachowywał się tak , jakby tego nie pamiętał . Potem był już grzeczny . W efekcie , raz na jakiś czas musiałam dać mu klapsa , albo raz smyczą . Uspokajał się i dalej funkcjonowaliśmy normalnie . Nikt o niczym nie wiedział , ponieważ wszystkie te sytuacje zdarzały się , kiedy byłam z nim sama w domu , a strasznie się tego wstydziłam . Chcę tu zaznaczyć , że nigdy nie biłam go bezpodstawnie , w moich oczach przynajmniej . On przykładowo na mnie warczał , dostał klapsa , przestał warczeć na jakiś czas , był wtedy najkochańszym psem na świecie . Bijąc go broniłam się , jednak wiem , że go krzywdziłam . Każdego dnia zaraz starałam mu się to wynagradzać , i tak aż do następnego razu . Myślę , że takich epizodów w całym jego życiu było może ze dwanaście , coś koło tego . W sumie może dwadzieścia parę uderzeń ręką , jakieś osiem smyczą . Poszturchań było więcej , jak już się nauczył , że potrafię uderzyć ręką , albo gorzej , smyczą . Warczał na mnie i na moich rodziców . Musiałam go jakoś przywoływać do porządku , a nie chciałam go tak często bić , więc , na przykład , jak siedziałam w fotelu , a on leżał na podłodze , to , gdy zaczął warczeć , z jakiegoś tam powodu , przykładowo , rodzice dają mu resztki ze stołu , a on leżąc , warczy , to szturchałam go nogą . Wtedy przestawał . Takim sposobem trzymałam go w ryzach . Nie chciałam , by rodzice oddali go z powodu agresji . Byłam też przyzwyczajona do tego , że jest miły jak baranek , ale w każdej chwili może się na mnie rzucić , doskoczyć , wyszczerzyć zęby . Dwa razy zamknęłam go samego na chwilę w pokoju , raz na balkonie . Chciałam powstrzymać siebie od atakowania go . Kiedy zaraz się uspokoiłam , wracałam do niego i go przepraszałam . Czasami bałam się go dotknąć , żeby nie popsuć mu humoru . Obchodziłam się z nim jak z jajkiem , dogadzałam mu z każdej strony , na tyle , na ile potrafiłam . Wiedziałam , że najpierw zawarknie , ale potem może ugryźć , a wtedy to byłby dla niego koniec . Nie było mowy o wychowywaniu go wtedy , ponieważ się go autentycznie bałam . Co dopiero szkolenie ... Kochałam go . Kocham . Tak bardzo go kocham , że teraz , jak go nie ma , dosłownie , rozrywa mi serce . Rano , jak zaczęłam o nim myśleć , myślałam , że się uduszę , taką miałam fazę . Na co dzień , jak pisałam wyżej , był grzecznym , zdawałoby się , ułożonym psem . On był grzeczny naturalnie . Miał swoje napady . Nie rozumiałam wtedy , że jak mu przyłożę , to takie napady będą powtarzały się coraz częściej . Umiałam je w ten sposób hamować , dzięki czemu żyliśmy w , być może pozornej , zgodzie . Aż do następnego razu ... Był jednak moim psem , mimo , że czasami go biłam . Jeżeli już kogoś się słuchał , to tylko mnie . Chodził za mną jak cielę . Przychodził się przytulać , uwielbiał drapanie za uszami . Na spacerach był grzeczny , nigdy specjalnie go nie goniłam , pozwalałam mu wąchać wszystko , ile tylko chciał . Jedzenie , dostawał najlepsze kąski . Uwielbiał leżeć na podłodze , kiedy siedząc obok , drapałam go po brzuchu nogą . Był dobrym , kochanym , naprawdę , kochanym psem . Czasami tylko budził w nim się diabeł , jak przekroczyłam jakąś granicę . Nie rozumiałam , co robiłam źle , chcałam tylko spokoju , dla nas obojga . To działało , aczkolwiek było okupone moimi potwornymi wyrzutami sumienia . Ogólnie , miał dobre życie . Powinnam go częściej przytulać . Mam jednak wrażenie , że przekreśliłam wszystko tym jego biciem . Ale , nie potrafiłam inaczej . Wiem , zdaję sobie z tego teraz sprawę , że posypią się tu na mne gromy . Jednak nie miałam wielu możliwości , a potem , zadanie okazało się dla mnie za trudne , wręcz niewykonalne . Ostatnie miesiące , tygodnie mojego psa ... On nigdy nie chorował , był bardzo zdrowy , bo dbałam o niego . Jednak 13 lat to dużo ... Pewnego dnia przestał wdrapywać się na łóżko , zrobliśmy mu miękkie posłanie na podłodze . Któregoś razu przewrócił się na schodach , a mieszkamy w bloku . Potem znowu . Była zima , nikt nie otwierał okien , zdecydowaliśmy , że nie będzie wychodził z domu , bo jeszcze się połamie . Wypróżniał się na balkonie , podkładaliśmy ręczniki , pralka chodziła non stop . Trwało to jakiś czas . Szkoda nam go było jeszcze usypiać , bo w dalszym ciągu był jak szczeniak , chciał żyć . Następnie tylne łapy ... W końcu tylko leżał na posłaniu , czasem ruszył się z miejsca . Karmiłam go z ręki , przynosiłam mu wszystko na każde zawołanie , zmieniałam mu ręczniki i szmaty na mocz , smarowałam modzele , ponieważ od leżenia porobiły mu się na przednich łapach . Wszystko to znosił bardzo spokojnie . Ale było coraz gorzej . W końcu stracił chęć do życia , widać było , że już wszystko go boli , uwiera . Zdecydowaliśmy się , bo uważam , że lepiej za wcześnie , niż zbyt późno ... W sobotę uspałam mojego psa . Wszystko zniósł bardzo dobrze , w samochodzie przytulaliśmy się , zasnął spokojnie , bez żadnych negatywnych oznak organizmu , wtulił się we mnie , cały czas go głaskałam . Byłam przy nim do końca . Miałam wrażenie , że zrobił mi prezent , ponieważ zasnął tak spokojnie , jak tylko mogłam sobie to wymarzyć , jak prawdziwy aniołek , którym przecież był . Mam nadzieję , że czuł się w miarę pewnie i bezpiecznie , mimo tego , że w sumie , znęcałam się nad nim . Takie sprawiał wrażenie , że mi wybaczył , że jest mu dobrze i spokojnie . Ale czy na pewno ... Od tamtej pory nie mogę spać ... Tak bardzo żałuję każdego krzyku , każdego klapsa , każdego uderzenia ... Byłam nieodpowiedzialna , niezrównoważona , okrutna ... Wiem jednocześnie , że bez tego było by nam bardzo ciężko , może nawet rodzice oddaliby go do schroniska ... Chciałam oszczędzić mu tego ... Zapewniając inne piekiełko ... Następnego dnia , w niedzielę , poszłam z ojcem do lasu . Zawsze chodzimy w weekend na takie spacery , wstąpiliśmy w boczną ścieżkę , którą czasem chodzimy , coś mi kazało zajrzeć do paśnika ... A w środku , pełno siana , a w środku śpiący lis ... Leżał dokładnie w ten sam sposób , jak leżał mój pies na wózku u weterynarza , kiedy wszystko miało miejsce , i kiedy było już po wszystkim ... Lis już nie żył ... Nie był jeszcze do końca sztywny , mogłam ruszyć uchem , ale brzuch miał twardy jak kamień ... Musiał umrzeć mniej więcej w tym samym czasie , co mój pies ... Nie wiem , może to był jakiś znak ... Lisa widziałam może z pięć razy w życiu , a chodzimy po tych lasach odkąd pamiętam , przynajmniej dwa razy w tygodniu , po kilka godzin ... A poza tym , zawsze zaglądam do wszystkich paśników ... Aż tu nagle , paśnik , martwy lis , leżący identycznie , jak mój pies , umarł w tym samym czasie , co mój pies ... Wtulony w siano , tak , jak mój pies był wtulony we mnie ... Martwy lis w paśniku to nie jest codzienny widok ... Położył się tam , by umrzeć w spokoju ... Znalazłam go dzień po uspaniu mojego pieska ... Wyglądał , jakby spał ... Jak mój piesek ... Przez chwilę pomyślałam , że mój pies mnie tam zaprowadził ... Wierzę , że psy mają duszę ... O wiele szlachetniejszą niż nasza ... Serce mi się kraje , tak bardzo żałuję . Cały czas płaczę . Wczoraj myślałam , że chyba wezmę jakieś tabletki . Nie przypuszczałam , że można kochać aż tak mocno . Nie mogę znieść świadomości , że tak krzywdziłam kogoś , kogo kochałam najmocniej na świecie . Oczywiście , wiedziałam , że krzywdziłam go tym biciem , ale przecież ... On jest nieśmiertelny , jeszcze naprawię swoje błędy ... Naprawiałam je , ale teraz ... Nie mam teraz nikogo . Rodzice ... Nie mam przyjaciół , nawet znajomych , dosłownie . Nie wiem , co będzie z moim życiem . Chciałabym się z tym wszystkim uporać ... Chciałabym dostać jakiś znak , wiedzieć , że gdzieś tam jest mojemu psu dobrze , że jest bezpieczny , że się nie boi , a jest przecież tak zimno ... Ale może gdzieś tam jest mu lepiej , niż u mnie ... Czy pies potrafi wybaczać ... ? Czy pies naprawdę kocha tak bardzo ... ? Jestem potworem ... Co z moją duszą ? Kiedyś śniło mi się , a może to wspomnienie , jak byłam jeszcze przed narodzinami , mogłam wybrać sobie ciało , w które chcę się wcielić , wybrałam sobie rodzinę , i się po prostu urodziłam ... Czy wszystkie krzywdy , jakie zadaliśmy innej istocie , będą nam gdzieś tam w zaświatach zadawane razy dziesięć , z dziesięciokrotną siłą ? Najbardziej boję się tego , jaki zadawałam mu ból psychiczny ... A dobre uczynki ? Nie wiem , których mam więcej w stosunku do mojego psa ... Martwię się , że jego dusza nie zazna spokoju , że przeżywa to wszystko , co miało miejsce , że go bolą razy na zadzie , że piszczy , że płacze ... Martwię się , że nie może sobie znaleźć miejsca ... Rozumiem , że to przez krzywdy , jakie mi zadano . Mam nerwicę i depresję , nie leczone , nigdy nie byłam u lekarza , bo finanse , bo strach ... Jestem niezrównoważona , okrutna . Ale nie mam na to wpływu ... Prawdopodobnie nikt mnie nie zrozumie , mam takie chwile , kiedy muszę coś zrobić , to jest silniejsze ode mnie ... Boję się , muszę uderzyć psa ... Jestem zła , muszę nakrzyczeć na matkę ... Ze strachu ... Tak , mam wiele problemów ... Na dodatek , właśnie powinnam szukać nowej pracy ... Kiedy dziecko się rodzi , ma pusty zbiornik na miłość . Rodzice muszą go napełnić , opiekując się dzieckiem . Mój zbiornik napełnił mój pies ... Dzięki niemu nauczyłam się kochać ... A ja go karałam ... Kocham go jak głupia , a jego już nie ma . Krzywdziłam go bardzo i nie mogę sobie tego wybaczyć . Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić ... Moje piękne pieski ... Jego już nie ma ... Gdy zasypiam , wyobrażam sobie , że go przytulam ... Mocno , dopiero , jak sobie go wyobrażę , to po kilku godzinach mogę zasnąć ... Czy pies potrafi wybaczać ? Czy pamięta złe rzeczy bardziej , niż dobre ?
  2. 31maja szedłem na spacerze z tatą i bratem mieszkamy na małym osiedlu w gdańsku, na tym osiedlu każdy ma psa i jak widzi to zwalnia, moja dalsza sąsiadka mieszkająca 3domy dalej jechała samochodem (s##a,parszywa,...) nawet nie zwolniła puściliśmy malbusia jorka 11mies. ze smyczy biegł z moim kundelkiem, to była wąska droga gruntowa więc z definicji można iść nawet środkiem ulicy ponieważ nie ma chodnika. Ta s... nawet nie zwolniła :placz: gdyby się zatrzymała nie pisał bym tego, wołamy malbusia, malbi biegł ona nawet nie zwolniła tata jej machał,malbi biegł pod płotem domu więc nie środkiem i nagle malbuś w ostatniej chwili wszedł pod koła pod ostatnie koło :shake:. Pisze to bo wiadomo nikt nie przeżyje pieska jak właściciel ale Malbec 11mies york zginął przed dniem dziecka. Był tak mądry że się nie chce wierzyć kochał każdego dzieci i dorosłych koty,sroki. Takiego psa nigdy nie spotkałem mała kruszynka 1,9kg najpiękniejszy na świecie (wstawię potem zdjęcie) rozumiał każdego z naszej rodziny, mówiliśmy do niego nie traktowaliśmy go jak "psa" ale jak brata spał z rodzicami, uwielbiał jeździć samochodem codziennie z moim tatą jeździł, jak o nim myślę to się płakać chce tak go kochałem czuje się jakbym nie miał duszy i był bym bez sił. Nie mogę zasnąć wszędzie widzę malbusia, rodzice wzieli środki psychotropowe (głupiego jasia) :( .Prawo jest takie straszne że policja jej nic nie zrobi [url]http://forum.dobreprogramy.pl/przejechany-pies-grozi-kierowcy-t467433.html[/url] . Malbuś to był niesamowity pies z każdym z nas z osobna miał super relacje,więzi. Piszę to by utrzcić jego pamięć i się poradzić co z sobą zrobić by normalnie funkcjonować. Brat był u tej pani oni nawet nie przeprosili nawet nie porozmawiali normalnie a mój brat poszedł z kulturą. Przez domofon powiedział mąż to jest ulica. W połowie wina jest tej pani że się nie zatrzymała a w połowie nasza ze nie zatrzymaliśmy samochodu :placz:. Straszne jest to że do końca życia życie nie będzie tak fajne ból będę trzymać do końca życia :<
  3. monisiag92

    Pomoc

    Moja suczka - York urodzila tydzien temu przez cesarskie ciecie 3 zdrowe szczeniaczki, niestety po kilku dniach zauwazylam ze jeden szczeniak - suczka nie przybiera na wadze i jest mniejsza od pozostalych, nie czekajac skonsultowalam sie z weterynarzem i zaczelam ja dokarmiac mlekiem zastepczym, masowac brzuszek po karmieniu (co 2,5-3 godziny po dawce zgodnej z instrukcja dla malych ras, w nocy miala 5 godzinna przerwe - wychodzilo 8 razy na dobe) oraz dogrzewac pod lampa, weterynarz zrobil jej rowniez zastrzyk z glukozy. Po kilku dniach mimo ze jej waga nic nie ruszyla to zauwazylam poprawe jej zdrowia, zaczela sie wiecej ruszac i chetniej pic mleko od matki (wiecej to byla zabawa niz picie mleka ale w porownaniu do tego co bylo kilka dni temu byla poprawa) oraz chetniej pila wtedy kiedy ja ja dokarmialam. Niestety wczoraj popoludniu zaczelo sie dziac cos niedobrego. Nie chciala sie ruszac i byla taka "dziwna". Pojechalam do weterynarza, znow podal jej glukoze i stwierdzil ze bedzie dobrze bo lepiej wyglada chociaz moze miec wzdecia - kazal podac rumianek i masowac brzuszek. Wrocilam do domu, zaczelam ja grzac pod lampa i po kilku godzinach nadeszla pora karmienia. Piesek w ogole nie chcial nic pic i nagle zaczal piszczec, w ciagu kilkunastu minut zaczal byc coraz mniej swiadomy. Po panicznym telefonie do weterynarza, zgodnie z jego zaleceniami podalismy mu rumianek z odrobinka tabletki rozkurczajacej NOSPA oraz zrobilismy kompres na brzuszek, weterynarz powiedzial ze nic wiecej nie moze zrobic. Mimo "reanimacji" i tego ze suczka zrobila i siku i kupke (co powinno mowic ze wzdec nie miala) niestety z minuty na minute bylo coraz gorzej, piesek piszczal z bolu, mimo cieplego kompresu i masazu brzuszka. Zaczal otwierac pyszczek jak gdyby chcial zwymiotowac ale okazalo sie ze to jego ostatnie oddechy. Po chwili przestal oddychac. Chce wiedziec co zrobilam zle i czy mozna bylo tego uniknac. Ona byla moja wymarzona suczka ktora jako jedyna z miotu miala zostac z Nami i nie moge sobie darowac ze juz jej nie ma. Prosze o pomoc.
  4. [CENTER][CENTER] [COLOR=Red][B][SIZE=5]witamy się ponownie. [/SIZE][/B] [/COLOR][LEFT][B][COLOR=Black]tak pisał Marcin kiedy założył wątek:[/COLOR][/B] [/LEFT] [COLOR=Red] [URL]http://www.allegro.pl/item1012289008_slodki_szczeniaczek_oddam_za_darmo_okazja_pilne.html[/URL][/COLOR] [SIZE=2][COLOR=Red][B]Oddam za darmo słodkiego szczeniaczka dziewczynkę, ma 9 tygodni.[/B][/COLOR][/SIZE] [COLOR=Blue][B]Do oddania jest również mama piesków,[/B][/COLOR] na zdjęciach leży na kanapie :smile: [COLOR=Blue]Mama piesków jest bardzo mądra i kochana.[/COLOR] Oddam tylko do dobrego domu, gdzie wszyscy ją zaakceptują i pokochają. [COLOR=Blue]Co ważne mama piesków nie ma żadnych złych nawyków,[/COLOR] za które musiałbym się za nią wstydzić. W przeciwnym razie oddasz mi psa z powrotem jeśli kłamię. Szczeniaczki są po mamie bardzo mądre i kochane, wyglądają jak pluszowe pieski :smile: [COLOR=Blue]Mama piesków mnie lubi,[/COLOR] ponieważ ją uratowałem, gdy ktoś ją wyrzucił w ciąży z domu. Poza tym mnie lubi, bo nie zrobiłem jej aborcji. Jestem przeciwnikiem aborcji, także u ludzi. Serduszko mamy piesków chce kogoś pokochać. Najbardziej pokocha tego, kto ją przygarnie na całe życie, ponieważ w ocenie lekarza jest ona młodym psem, ma dopiero około roku - półtora. [SIZE=5][SIZE=3][B]Suczka jest do odebrania w Warszawie, na Pradze Południe.[/B][/SIZE] [/SIZE][SIZE=4][B]TEL. [COLOR=#ff1616]514-128-006[/COLOR][/B][/SIZE] [U] [IMG]http://img217.imageshack.us/img217/6671/72236035.jpg[/IMG] [IMG]http://img193.imageshack.us/img193/5082/79185949.jpg[/IMG] [IMG]http://img580.imageshack.us/img580/9453/11065379.jpg[/IMG] [IMG]http://img441.imageshack.us/img441/4439/38987551.jpg[/IMG] [IMG]http://img193.imageshack.us/img193/7949/86206669.jpg[/IMG] [IMG]http://img293.imageshack.us/img293/2310/51112723.jpg[/IMG] [IMG]http://img99.imageshack.us/img99/5111/32810017.jpg[/IMG] [IMG]http://img191.imageshack.us/img191/3117/86457521.jpg[/IMG] [IMG]http://img231.imageshack.us/img231/2236/22476588.jpg[/IMG] [IMG]http://img408.imageshack.us/img408/3065/74537386.jpg[/IMG] [/U] [B]od dzisiaj tj: 7-05-2010 roku osoba prowadzącą wątek zostałam jak widać ja. nie będę tolerować na wątku żadnego chamskiego zachowania czy obraźliwych tekstów pod adresem żadnej z osób które napiszą tu jakikolwiek post. jeżeli jesteś kimś kto chce pomóc ok, jeżeli masz zamiar prowokować nas do jakiejkolwiek kłótni to niestety przykro mi ale źle trafiłeś(aś). każdy z nas tutaj stara się pomóc na miarę swoich możliwości i umiejętności tak jak potrafi[/B] [SIZE=5][B][COLOR=Red]pamiętajmy: nie ma ludzi nieomylnych nie myli się ten kto nic nie robi [/COLOR][/B][/SIZE] [SIZE=5][B][COLOR=navy]Wpłaty:[/COLOR][/B][/SIZE] [B][U]30.04.2010r[/U][/B] [B][SIZE=3]Ellig - 100,00[/SIZE][/B] [B][SIZE=3]Obraczus87 - 25,00 Livka i Nikus - 20,00 Wunia - 50,00 RenW - 50,00[/SIZE][/B] [B][U]05.05.2010r.[/U][/B] [B][SIZE=3]papryka - 15,00 a.piurek - 30,00[/SIZE][/B] [B][U]10.05.2010r.[/U][/B] [B][SIZE=3]ocelot - 20,00[/SIZE][/B] [B][SIZE=4]Razem:[/SIZE][/B] [B][SIZE=5][COLOR=red]310,00[/COLOR][/SIZE][/B] [B][SIZE=4][COLOR=navy]Wydatki:[/COLOR][/SIZE][/B] [B][SIZE=4][COLOR=red]54,00[/COLOR][/SIZE][/B] [B]- środki na odrobaczenie - [/B][B]obraczus87(przelew - 03.05.2010r.)[/B] [B][SIZE=4][COLOR=red]27,00 - [/COLOR][/SIZE][/B][B]szczepienie+książeczka suni[/B] [SIZE=4][B][COLOR=red]218,00[/COLOR][/B] [/SIZE][B]- sterylizacja Marcinowej suczy (26.05.2010r. przelew - [/B][B]NiJaSe)[/B] [SIZE=4][B][COLOR=red]11,00[/COLOR][/B] [/SIZE][B]- przelew na Kundelkową Skarbonkę(20.07.2010r.[/B][B])[/B] [B][SIZE=4]Saldo [B][SIZE=3]21.07.2010r. [/SIZE][/B]:[/SIZE][/B][B][SIZE=5][COLOR=red] 00,00[/COLOR][/SIZE][/B] [B]Darczyńcom ślicznie dziękujemy[/B]:Rose::Rose::Rose::Rose::Rose::Rose::Rose: [/CENTER] [/CENTER]
  5. [B]Jest świadek,są dowody,a prokuratura umorzyła śledztwo nie wiadomo na jakiej podstawie.Nie odbyła się nawet sprawa. Oto cytat z wątku na miau.pl [URL]http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=122060[/URL] w którym wczoraj poproszono o pomoc:[/B] "Ok 20.10 br nasz wet poinformował nas, że dzwoniła do niego kobieta z jakiegoś szpitala (początkowo myślałyśmy, że z naszego) mówiąc, że jakiś koleś zabił kota o chodnik i ona nie wie co z tym zrobić. Okazało się jednak, że nie o nasz lokalny szpital chodzi a o szpital w Rudce (niedaleko miejscowości Mrozy, 70km od Warszawy). Pojechałyśmy zrobić lokalny wywiad, po godzinie w końcu udało nam się ustalić świadka tego zdarzenia (miałam nadzieję, że może jednak to jakaś plota, no niestety). Gdy wysłuchałyśmy historii od naocznego świadka zdarzenia, jak bozie kocham, byłam gotowa zrobić gnojowi to samo, nic gorszego, dokładnie to samo. Wszystko działo się 17.10 ok. godz. 20. Świadek usłyszał niepokojące dźwięki dochodzące zza okna, gdy je otworzył zobaczył, jak zwyrodnialec uderza ok 4 miesięcznym kociakiem o chodnik, następnie robi to samo, zmieniając chodnik na ścianę bloku. Jęki w końcu milkną [URL]http://forum.miau.pl/images/smilies/icon_cry.gif[/URL] Opowieść była dłuższa, ale nie chcę sobie tego znowu przypominać, brzmiało to koszmarnie. Świadek nie zareagował. Nie komentuje tego. O sprawie oficjalnym pismem informujemy policję w Mrozach, składamy zeznania. Zeznania składa również naoczny świadek. Na bloku widoczne ślady (zapewne krwi) zostają przez nas sfotografowane. Prosimy o zebranie dowodów w postaci tych śladów. Sprawa trafia do prokuratury w Mińsku. I co? Przed samymi świętami odbieramy pismo, że sprawę umorzono!!!! Mamy świadka, znamy oprawcę (pełnoletni) z imienia, nazwiska, adresu, mamy zeznania. Wszystko podane policji jak na tacy. W sprawie pomaga nam p. Wypych z Biura Ochrony Zwierząt. Niemniej jednak myślę, że pomocne być może również "rozdmuchanie" w dobrym tego słowa znaczeniu, tej sprawy przez forumowiczów. Mamy to umorzenie, być może ktoś zechciałby na nie spojrzeć i wyjaśnić dlaczego sprawę umorzono? Jestem po prawie, ale za cholerę nie mogę tego pojąć. Kotu z YT być może można jeszcze pomóc, temu maluchowi już nie, ale są na terenie szpitala inne koty, "góra" kazała zabić okna dechami i nie dokarmiać... A oprawca nadal siedzi bezkarnie." [B]Proszę roześlijcie to,załóżcie wydarzenia na FB!Jest to idealny czas,by to nagłaśniać,żeby ludzie widzieli,że kotek z YT to nie jedyny przypadek. Tyle udało się zrobić w tak wielu sprawach,spróbujmy zrobić coś w tej! Nie ma tu brutalnego filmiku,który poruszyłby rzesze tak jak w przypadku kotka z YT,ale jest fakt i rzeczywistość. Kot został brutalnie zamordowany przez mężczyznę,który ma malutkie dziecko. Ludzie jak tak można?Pomóżcie zrobić coś w tej sprawie. Porozsyłałam po mediach,ale jak internauci nie nagłośnią to sprawę zamiotą pod dywanik,a tu kot poniósł już śmierć. To nie tylko znęcanie,ale mord ze szczególnym okrucieństwem!!![/B]
×
×
  • Create New...