Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'sam w domu', 'szczeniak' or 'wychowanie'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Hej Wszystkim, Szukałam podobnego tematu niestety nie bardzo znalazłam odpowiedź, więc liczę na pomoc tutaj :) Mam szczeniaka maltańczyka, dzisiaj kończy 11 tygodni. Mamy ją od prawie dwóch tygodni, pierwszy tydzień miała problemy z brzuszkiem, okazało się, że ma kokcydiozę i dostała leki, ponieważ miała ciągle biegunkę z krwią. Ogólnie całość związana z leczeniem już prawie się kończy, mała prawie zdrowa, ale niestety mam problem nadal z jej załatwianiem. Pierwszy tydzień przez biegunkę musiałam jej "podmywać" tyłek raz/kilka razy dziennie, bo wszystko jej zostawało na łapkach... Teraz ta kupka jest troszkę mniej luźna, ma też dietę (kurczak gotowany i ryż + glut z siemienia lnianego), więc podejrzewam że to przez to, bo nadal po zrobieniu kupki mała nastawia się nad matą w domu (jest dopiero po pierwszym szczepieniu, przez te pierwotniaki...) i jak wszystko wyleci to zamiast jakby "wstrząsnąć" tyłkiem żeby sie oderwało, to ona przed samym końcem wstaje i połowa kupy zostaje na tyłku i łapkach :( Wybaczcie za opis wypróżnień :D Ale nie chce jej codziennie myć tyłka, żeby się w końcu nie przeziębiła...Mogę jej jakoś pomóc? Żeby była wstanie załatwić się choć raz bez konieczności mycia tyłka? Druga sprawa z tym małem agresorem jest taka, że podczas zabawy ciągle chce gryźć. I wiem, że szczeniak i zęby itp. itd. i uczymy ją żeby nie gryzła. Ale...jak ugryzie to piszczenie nie pomaga i odchodzenie na jakiś czas (koniec zabawy) bo ona wtedy bawi się sama ze sobą...Zamykanie w pokoju obok też nie pomaga, bo mała znajduje tam mnóstwo rzeczy które nagle zaczęły ją interesować. Odwracanie się od niej plecami i ignorowanie też nie pomaga, bo zaczyna łapać za spodnie lub sweter i gryzie i ciągnie. Próbówałam też z przewracaniem ją na plecki jak "matka", ale ucieka i zaczyna szczekać na nas i gryźć po twarzy, dostałam już w nos, brodę, usta...łapie za włosy i ciągnie... Jest taka mała, a potrafi tak uprzykrzyć życie gryzieniem :D Proszę o pomoc co jeszcze mogę zastosować żeby nie "odgryzała" nam się. Bo już nawet próbowałam na nią "naszczekać" to ona szczeka na mnie i znowu chce ugryźć w twarz :P Załączam zdjęcie tego groźnego psa :D
  2. Witam Was! Mam suczkę beagle prawie 3 letnią. Ma objawy lęku separacyjnego ale bardzo rzadko. Zwykle w okresach kiedy się odzwyczaja od naszego standardowego trybu życia (czyli np. po okresie choroby gdy ja lub mój mąż zostajemy w domu na parę dni, pierwszy dzień naszego powrotu do pracy powoduje, że suczka zaczyna rozrabiać). Do tej pory zostawała na przedpokoju tylko gdzie miała zabawki, gryzaki, jedzenie, wodę i swoje legowisko. Nie miała dostępu do pozostałych pokoi i pomieszczeń. Teraz przeprowadzamy się do nowego mieszkania i niestety nie ma zamkniętego przedpokoju bo otwiera się on na salon i kuchnię. Boję się zostawiać ją samą w nowym miejscu w obawie o nowe meble czy nowe drzwi od pokoi. Jakie macie propozycje dla mnie? Wiem, że w przypadku beagli klatki są normą bo to rozrabiaki ale jednak wolałabym to zostawić jako ostateczność. Proszę pomóżcie co z nią zrobić!! :( Z góry dziękuję za wszelkie sugestie!
  3. Cześć, dopiero co założyłam tu konto więc nie wiem czy wybrałam dobrą kategorię ale jak będzie trzeba to zmienię. Przymierzam się do zakupu psiaka rasy cavalier king charles spaniel i chciałabym poznać parę wstępnych informacji na temat tej rasy. Jako dziecko miałam psa bokserka przez ponad 13 lat, ale początków nie pamiętam za nic. Ile szczenie musi mieć mniej więcej miesięcy / tygodni żeby mógł zostać zabrany mamie + kiedy można go/ją zacząć uczyć żeby zostawała w domu sam/a? Jestem studentką i miałam plan aby kupić sobie pieska teraz na okres wakacyjny ok 3 miesięcy gdzie mam praktyczie całe dnie wolne i mogłabym oswajać psiaka z domem, ale zakładając że kupiłabym na przelomie czerwca-lipca to w październiku już zaczynam uczelnie i zastanawiam się czy po takim czasie udałoby mi się oswoić psiaka z zostawaniem w domu. zawsze to jest maks 6 h kiedy jestem na uczelni i maks 8 kiedy jestem w pracy (w domu jest też chłopak który by się o psiaka troszczył podczas mojej nieobecności.
  4. Cześć. Za tydzień w moim domu pojawi się 8 tygodniowy szczeniak rasy beagle. Mam problem co do wyboru karmy. Z początku zastanawiałam się nad Royal Canin Medium Junior. Natomiast na forach znalazłam i dobre i złe opinie na temat tej karmy. Czytałam dość dobre opinie na temat karmy Brit Care Puppy All Breed. Obecnie waham się między Royal Canin a Brit Care. Jaka Waszym zdaniem będzie lepsza dla mojego psiaka? Chyba, że macie do polecenia inne karmy w podobnych cenach.
  5. Witam. Jeśli nie w tym dziale to proszę o przeniesienie. Sprawa dotyczy 10 tygodniowej suczki o imieniu Candy :) Psina je 5 posiłków dziennie po 34g suchej karmy Brit Care Puppy Lame & Rice. W ciągu dnia przy zabawach i ćwiczeniu zachowania i komend dostaję też przysmaki ale w granicach rozsądku. W okolicach 16 dostaję ćwiartki jabłka i 2 małe koktajlowe marchewki co daje ok 50g. Chciałbym wprowadzić jej surowe mięsko. Zakupiłem wczoraj z bardzo dobrego źródła wołowinę. Pytanie dotyczy czy mogę zastąpić jej jeden z posiłków np o 15 obiadowy takim surowym mieskiem jeśli tak to ile wtedy jej podać tego mięsa (dziś ważona ma 5.9kg) posiłki je o 8,12,15,18,22 o czy wtedy muszę podsuplementowac to w jakiś sposób? Czy będę musiał jej codziennie podawać taki posiłek czy np może być podawane 2-3 razy w tygodniu? Ż góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie ;)
  6. Co w przypadku gdy: Jednym psem w schronisku jest zainteresowane więcej osób? Pies ma problem z oczami i bedzie mial zabieg jeszcze przer wydaniem do adopcji, to czy jeszcze nie bedac wlascicielka udzielą mi informacji na temat jego stanu zdrowia PO zabiegu? Czy w przypadku jak sie nie zna rodziców malucha da sie jakoś stwierdzic na jakiego urośnie? I czy jeśli przed adopcją jeszcze przychodze go odwiedzic to czy moge mu przynieść np karme, czy w schroniskach oni kupują dla psow jakas konkretną? A jesli moge to jaka karma dla szczeniaka bedzie najlepsza? Chcę zaczac sie nim troszczyć jak najwcześniej bo az mnie serce boli na mysl jak daleko ode mnie on jest i mam taką potrzebe przysluzenia mu sie jak najlepiej
  7. Witam, Kilka dni temu zagościł na naszej działce szczeniak, prawdopodobnie około 8 tygodni, kundelek (byłbym wdzięczny, gdyby napisał mi ktoś jaki to mieszaniec, zdjęcia poniżej). Przygarnęliśmy go, bo drugą opcją było niestety schronisko. Nasza działka jest duża, odwiedzana codziennie, kilkukrotnie przez żonę, na działce mamy już jednego psa, kilkuletni, w pełni przyzwyczajony do tego, jak mieszka. Obaj śpią w zabudowanej altanie (zamknięta, gdy nas nie ma, siedzą w środku, a'la dom, żeby można było wszystko pochować, ew. schować się przed deszczem). Szczeniak o którym mowa ma budę wyłożoną dywanem, kocami itp. Jeść dostaje karmę dla szczeniaków, Purina, Royal, czasami przywieziemy coś z domu (dzisiaj jadła ugotowany ryż), czasami jakieś smakołyki z zoologicznego. Jednak do rzeczy Na działce jest już ktoś z nas od samego rana, potem popołudniu i wieczorem (zazwyczaj po kilka h). Sonia (tak się wabi) jak to szczeniak żywiołowa, wszystko gryzie, skacze, cieszy się, liże, ciekawa świata. Staramy się ją socjalizować (kontakt z nami, zabawy, przyzwyczajanie do karmy etc). Dręczy nas to, czy nie poświęcamy jej za mało czasu (łącznie w ciągu dnia jest z nami z 5-6h, czasami więcej), czy zamykanie w altance na kilkanaście godzin ze starszym psem nie spowoduje jakiś przykrych konsekwencji? Ze starszym psem dogaduje się dobrze, bawią się, gonią, starsza ją zaczepia etc Podejrzewam, że w środku też się bawią. Czy powinniśmy być na tej działce dłużej? Czy stworzymy z nią tą więź? Planujemy kupić w najbliższym czasie matę grzewczą do budy. Piesek zaszczepiony, odrobaczony. Pozdrawiam i będę wdzięczny za odpowiedź, rady. http://wstaw.org/w/4sE5/ http://wstaw.org/w/4sE6/ http://wstaw.org/w/4sE7/
  8. Witam to mój pierwszy wpis na tym forum. Chciałbym zasięgnąć informacji od osób które mają Amstaffa i wiedzą jak zachowuje się ten pies będąc szczeniakiem. Swoją suczkę mam miesiąc czasu i tu pierwsze pytanie czy jest jeszcze szansa żeby oduczyć psa spania w łóżku ( w swoim legowisku śpi ) ale kiedy tylko ja się kładę od razu przybiega. Druga rzecz to to że pies gryzie i je wszystko.. dywan którego nie schowam meble itp.. Robi się co raz bardziej nie grzeczna nie słucha się i wtedy do akcji rusza klaps... Wiem że to nie jest metoda na wychowanie psa szczególnie tej rasy ale samym krzykiem i komendą nie reaguje.. Jeśli to możliwe to prosiłbym o kontakt z osobami które mają pieska tej rasy , nie chciałbym popełnić błędów w wychowaniu psa dlatego chciałbym zasięgnąć kilku informacji od osób bardziej doświadczonych które przeszły przez etap niedobrego szczeniaka :) dziękuję i pozdrawiam.
  9. Cześć! Mam problem z moim psem. To kundelek niewiadomego pochodzenia. Ma już prawie pięć miesięcy i zaczął się robić strasznie agresywny. I nie chodzi mi o gryzienie w zabawie, bo choć go tego oduczam, doskonale wiem, że to nie jest przejaw agresji. Chodzi o coś innego. Warczy, gdy chcę go pogłaskać. A czasami warczy już wtedy, gdy tylko koło niego kucnę. Nigdy nie zrobiłam mu krzywdy - mam go od maleńkości. Kocham go i dbam o niego. Skąd ta agresja? Jak sobie z nią poradzić?
  10. Piszę to , i ledwo widzę monitor , tak bardzo jestem zalana łzami . Przepraszam , ale muszę gdzieś to napisać , a , być może , temat ten stanie się przestrogą dla innych . Będzie długo ... W sobotę uspałam mojego psa . Ale , może najlepiej od początku ... To , co napiszę tutaj , jest moją najbardziej skrywaną tajemnicą . Obiecałam sobie , że nikt z bliskich się o tym nie dowie . Spaliłabym się ze wstydu , a może raczej , z żalu , dosłownie , nie mogłabym dalej żyć . Mam dwadzieścia pięć lat , około . Problemy z nerwicą , depresją . Miałam 11 / 12 lat , kiedy zachorowałam . Oczywiście , choruję do teraz . Miało być o psie , ale , muszę tutaj nakreślić pewne sprawy , tło do zrozumienia dalszego tekstu . Podobno , byłam wyczekiwanym dzieckiem . Może i tak , ale , dzieckiem bardzo mocno zaniedbanym , przede wszystkim emocjonalnie . Matka nigdy nie potrafiła mnie kochać . Owszem , kochała mnie , kocha , ale nie potrafiła , do tej pory nie potrafi . Nie winię jej aż tak bardzo , jeszcze przede mną miała bardzo ciężkie życie . Ojciec , kochał mnie , ale myślał , że wszystko jest w porządku . Mieliśmy , jako rodzina , wiele problemów , przede wszystkim finansowe , myślę , że wziął to na siebie , aż za bardzo , nie zauważał po prostu całej reszty . Mieliśmy ogromne problemy finansowe , wykaraskaliśmy się z nich dopiero jakieś trzy lata temu . Ja miałam też problemy zdrowotne , jak miałam 13 lat , podejrzewano u mnie raka , spędziłam sporo czasu w szpitalu . Pieniądze z nieba nie spadały . Bałam się o swoje życie , bałam się też o finanse . Myślę , że było to dosyć trudne dla mnie , wtedy . Wiele razy chciałam się w tamtym okresie zabić . Gdy wyszłam ze szpitala , miałam już pełnometrażową depresję . Problemy z rówieśnikami , szykanowanie , problemy z nauką . Później zawaliłam dwie szkoły . Miałam 13 lat , miałam też ataki histerii . Pewnego dnia zobaczyłam na spacerze psa , owczarka niemieckiego . Chciałam kogoś kochać , chciałam , by ktoś mnie w końcu kochał . Marzenie 13 letniego , zaniedbanego emocjonalnie , głodnego miłości dziecka . Dostałam w końcu szczeniaka . Byłam w siódmym niebie , chciałam też nieba przychylić mojemu nowemu przyjacielowi , jedynemu przyjacielowi . Nie miałam wcześniej żadnych kontaktów ze zwierzętami . Oczywiście , traktowałam go jak człowieka , bo nie umiałam inaczej . Rodzice byli zadowoleni , bo miałam zajęcie , ale się nie przejmowali , bo owczarek mądry pies , sam się wychowa . W mojej świedomości dawałam mu wszystko , czego tylko potrzebował . Jedzenie miał zawsze łatwo dostępne , miska była cały czas pełna . Smakołyki , szyneczka , kiełbaska , cukierki czekoladowe , rybka , kurczak , wszystko , do woli . Miał lepszą karmę , mimo , że była droższa . Ja nie dojadałam , ponieważ dzieliłam się z nim jedzeniem . Spał u mnie w nogach , na łóżku . Jeszcze go na nie podsadzałam , tylko czekał , bo nie chciało mu się samemu ruszać tyłka . Przykrywałam go jeszcze kołdrą w zimę , żeby na pewno było mu miękko i ciepło . Drapałam nogą za uchem , by ładnie usypiał . Nie miał posłania , moje łóżko było jego posłaniem . Jak był mały , nosiłam go na rękach , kiedy nie chciało mu się iść . Potem zawsze chodziliśmy na kilkugodzinne spacery , co prawda zawsze na smyczy , ponieważ wkręciłam sobie , że mi ucieknie , a poza tym , nie tolerował innych psów . Ale swoje wychodził , nie chciałam , żeby zależał się na kanapie , bo to niezdrowe , a poza tym mieszkaliśmy w kamienicy , więc nie miał ogrodu . Chodziliśmy w różne miejsca , więc nie miał w tym temacie monotonii . Pozwalałam mu dosłownie na wszystko . Rzecz jasna , piesek w końcu zrobił się naprawdę duży , zaczęły się więc problemy . Dbałam o niego , jak umiałam , ale miałam 14 / 15 lat , byłam też rozwichrowana psychicznie , miałam poważne problemy w nauce . Marzyłam o szkoleniu dla niego , jednakże było one nieosiągalne ze względów finansowych . Próbowałam nawet sama go szkolić , ale , czy przez mój słomiany zapał , czy przez jego marudzenie , czy też przez moją depresję , skończyło się na tym , że nie nauczył się niczego , dosłownie . A rodziców pies nie obchodził , przecież jest w miarę spokojny , a poza tym , to tylko pies . Dorósł całkowicie i w końcu zaczął pokazywać zęby . Nie kojarzyłam wtedy , że był za bardzo rozpuszczony , właściwie , że był rozpuszczony jak dziadowski bicz . Pokazął zęby jeden raz , drugi . W tym momencie , zaczęłam się wtedy go bać , czułam się atakowana . Zazwyczaj na agresję człowieka reaguję wycofaniem się , zamknięciem w swojej wieży , ale w sporach z nim bałam się , że mnie pogryzie , był w końcu ode mnie silniejszy , i cały czas miał przy sobie broń , mianowicie , zęby . Przeczytałam gdzieś wtedy , że psu należy pokazać , że to ja jestem przywódcą stada , rodziny . Krzyknęłam na niego raz , drugi . Któregoś razu nie pomogło , dałam mu klapsa . Biedak , był w szoku , czy wystraszył się , ale przestał natychmiast . Poza swoimi epizodami agresji był do rany przyłóż , to był wtedy mój mały aniołek . Jednak miał właśnie takie fazy , wtedy dawałam mu klapsa . Ale wtedy , kiedy rzucał się na mnie z zębami , dosłownie , albo , gdy juz widziałam , że to za chwilę nastąpi , przyłożyłam mu mocniej . Wyglądało to tak , że dostał skórzaną smyczą po zadzie cztery , czy pięć razy . Czasem , jak się szybko obrócił , smycz trafiła w bok . Czasem , parę razy go szturchnęłam nogą , albo strzeliłam ręką po uchu . Bardzo ciężko mi o tym pisać . Dzisiaj oczywiście widzę , jakie to okrutne . Jednak wtedy widziałam siebie w roli ofiary , a jego w roli agresora . Bałam się , że mnie pogryzie tak , że wyląduję w szpitalu . Nie miałabym przecież szans . W moich oczach , broniłam się przed nim . A tak naprawdę myślę , że go maltretowałam . Kochałam go na zabój , kocham go nadal , ale chciałam normalnie żyć . Nie chciałam też , by mnie ugryzł , oczywiście , bardzo bałam się bólu , ale chodziło także o to , że rodzice na bank oddali by go wtedy do uspania . Wolałam już więc , żeby mnie nienawidził , ale , żeby żył . Miał wtedy tylko trzy , cztery lata . Był młodym psem , czekało go całe życie . Poza tym , ja nie mogłabym bez niego żyć . Trzymałam się tylko dzięki niemu , tylko dla niego . W tych sytuacjach , kiedy oberwał , czy też , dostał za swoje , za chwilę chciałam go tulić , przepraszać , całować . Czasami trząsł się ze strachu , ale za chwilę wszystko było już dobrze . Przytulałam go , chciałam go przeprosić , dawałam mu coś słodkiego , cały dzień miał smakołyki i głaskanie ekstra . Nie kontrolowałam siebie , nie kontrolowałam swoich problemów . Bałam się jego zębów . On za chwilę zachowywał się tak , jakby tego nie pamiętał . Potem był już grzeczny . W efekcie , raz na jakiś czas musiałam dać mu klapsa , albo raz smyczą . Uspokajał się i dalej funkcjonowaliśmy normalnie . Nikt o niczym nie wiedział , ponieważ wszystkie te sytuacje zdarzały się , kiedy byłam z nim sama w domu , a strasznie się tego wstydziłam . Chcę tu zaznaczyć , że nigdy nie biłam go bezpodstawnie , w moich oczach przynajmniej . On przykładowo na mnie warczał , dostał klapsa , przestał warczeć na jakiś czas , był wtedy najkochańszym psem na świecie . Bijąc go broniłam się , jednak wiem , że go krzywdziłam . Każdego dnia zaraz starałam mu się to wynagradzać , i tak aż do następnego razu . Myślę , że takich epizodów w całym jego życiu było może ze dwanaście , coś koło tego . W sumie może dwadzieścia parę uderzeń ręką , jakieś osiem smyczą . Poszturchań było więcej , jak już się nauczył , że potrafię uderzyć ręką , albo gorzej , smyczą . Warczał na mnie i na moich rodziców . Musiałam go jakoś przywoływać do porządku , a nie chciałam go tak często bić , więc , na przykład , jak siedziałam w fotelu , a on leżał na podłodze , to , gdy zaczął warczeć , z jakiegoś tam powodu , przykładowo , rodzice dają mu resztki ze stołu , a on leżąc , warczy , to szturchałam go nogą . Wtedy przestawał . Takim sposobem trzymałam go w ryzach . Nie chciałam , by rodzice oddali go z powodu agresji . Byłam też przyzwyczajona do tego , że jest miły jak baranek , ale w każdej chwili może się na mnie rzucić , doskoczyć , wyszczerzyć zęby . Dwa razy zamknęłam go samego na chwilę w pokoju , raz na balkonie . Chciałam powstrzymać siebie od atakowania go . Kiedy zaraz się uspokoiłam , wracałam do niego i go przepraszałam . Czasami bałam się go dotknąć , żeby nie popsuć mu humoru . Obchodziłam się z nim jak z jajkiem , dogadzałam mu z każdej strony , na tyle , na ile potrafiłam . Wiedziałam , że najpierw zawarknie , ale potem może ugryźć , a wtedy to byłby dla niego koniec . Nie było mowy o wychowywaniu go wtedy , ponieważ się go autentycznie bałam . Co dopiero szkolenie ... Kochałam go . Kocham . Tak bardzo go kocham , że teraz , jak go nie ma , dosłownie , rozrywa mi serce . Rano , jak zaczęłam o nim myśleć , myślałam , że się uduszę , taką miałam fazę . Na co dzień , jak pisałam wyżej , był grzecznym , zdawałoby się , ułożonym psem . On był grzeczny naturalnie . Miał swoje napady . Nie rozumiałam wtedy , że jak mu przyłożę , to takie napady będą powtarzały się coraz częściej . Umiałam je w ten sposób hamować , dzięki czemu żyliśmy w , być może pozornej , zgodzie . Aż do następnego razu ... Był jednak moim psem , mimo , że czasami go biłam . Jeżeli już kogoś się słuchał , to tylko mnie . Chodził za mną jak cielę . Przychodził się przytulać , uwielbiał drapanie za uszami . Na spacerach był grzeczny , nigdy specjalnie go nie goniłam , pozwalałam mu wąchać wszystko , ile tylko chciał . Jedzenie , dostawał najlepsze kąski . Uwielbiał leżeć na podłodze , kiedy siedząc obok , drapałam go po brzuchu nogą . Był dobrym , kochanym , naprawdę , kochanym psem . Czasami tylko budził w nim się diabeł , jak przekroczyłam jakąś granicę . Nie rozumiałam , co robiłam źle , chcałam tylko spokoju , dla nas obojga . To działało , aczkolwiek było okupone moimi potwornymi wyrzutami sumienia . Ogólnie , miał dobre życie . Powinnam go częściej przytulać . Mam jednak wrażenie , że przekreśliłam wszystko tym jego biciem . Ale , nie potrafiłam inaczej . Wiem , zdaję sobie z tego teraz sprawę , że posypią się tu na mne gromy . Jednak nie miałam wielu możliwości , a potem , zadanie okazało się dla mnie za trudne , wręcz niewykonalne . Ostatnie miesiące , tygodnie mojego psa ... On nigdy nie chorował , był bardzo zdrowy , bo dbałam o niego . Jednak 13 lat to dużo ... Pewnego dnia przestał wdrapywać się na łóżko , zrobliśmy mu miękkie posłanie na podłodze . Któregoś razu przewrócił się na schodach , a mieszkamy w bloku . Potem znowu . Była zima , nikt nie otwierał okien , zdecydowaliśmy , że nie będzie wychodził z domu , bo jeszcze się połamie . Wypróżniał się na balkonie , podkładaliśmy ręczniki , pralka chodziła non stop . Trwało to jakiś czas . Szkoda nam go było jeszcze usypiać , bo w dalszym ciągu był jak szczeniak , chciał żyć . Następnie tylne łapy ... W końcu tylko leżał na posłaniu , czasem ruszył się z miejsca . Karmiłam go z ręki , przynosiłam mu wszystko na każde zawołanie , zmieniałam mu ręczniki i szmaty na mocz , smarowałam modzele , ponieważ od leżenia porobiły mu się na przednich łapach . Wszystko to znosił bardzo spokojnie . Ale było coraz gorzej . W końcu stracił chęć do życia , widać było , że już wszystko go boli , uwiera . Zdecydowaliśmy się , bo uważam , że lepiej za wcześnie , niż zbyt późno ... W sobotę uspałam mojego psa . Wszystko zniósł bardzo dobrze , w samochodzie przytulaliśmy się , zasnął spokojnie , bez żadnych negatywnych oznak organizmu , wtulił się we mnie , cały czas go głaskałam . Byłam przy nim do końca . Miałam wrażenie , że zrobił mi prezent , ponieważ zasnął tak spokojnie , jak tylko mogłam sobie to wymarzyć , jak prawdziwy aniołek , którym przecież był . Mam nadzieję , że czuł się w miarę pewnie i bezpiecznie , mimo tego , że w sumie , znęcałam się nad nim . Takie sprawiał wrażenie , że mi wybaczył , że jest mu dobrze i spokojnie . Ale czy na pewno ... Od tamtej pory nie mogę spać ... Tak bardzo żałuję każdego krzyku , każdego klapsa , każdego uderzenia ... Byłam nieodpowiedzialna , niezrównoważona , okrutna ... Wiem jednocześnie , że bez tego było by nam bardzo ciężko , może nawet rodzice oddaliby go do schroniska ... Chciałam oszczędzić mu tego ... Zapewniając inne piekiełko ... Następnego dnia , w niedzielę , poszłam z ojcem do lasu . Zawsze chodzimy w weekend na takie spacery , wstąpiliśmy w boczną ścieżkę , którą czasem chodzimy , coś mi kazało zajrzeć do paśnika ... A w środku , pełno siana , a w środku śpiący lis ... Leżał dokładnie w ten sam sposób , jak leżał mój pies na wózku u weterynarza , kiedy wszystko miało miejsce , i kiedy było już po wszystkim ... Lis już nie żył ... Nie był jeszcze do końca sztywny , mogłam ruszyć uchem , ale brzuch miał twardy jak kamień ... Musiał umrzeć mniej więcej w tym samym czasie , co mój pies ... Nie wiem , może to był jakiś znak ... Lisa widziałam może z pięć razy w życiu , a chodzimy po tych lasach odkąd pamiętam , przynajmniej dwa razy w tygodniu , po kilka godzin ... A poza tym , zawsze zaglądam do wszystkich paśników ... Aż tu nagle , paśnik , martwy lis , leżący identycznie , jak mój pies , umarł w tym samym czasie , co mój pies ... Wtulony w siano , tak , jak mój pies był wtulony we mnie ... Martwy lis w paśniku to nie jest codzienny widok ... Położył się tam , by umrzeć w spokoju ... Znalazłam go dzień po uspaniu mojego pieska ... Wyglądał , jakby spał ... Jak mój piesek ... Przez chwilę pomyślałam , że mój pies mnie tam zaprowadził ... Wierzę , że psy mają duszę ... O wiele szlachetniejszą niż nasza ... Serce mi się kraje , tak bardzo żałuję . Cały czas płaczę . Wczoraj myślałam , że chyba wezmę jakieś tabletki . Nie przypuszczałam , że można kochać aż tak mocno . Nie mogę znieść świadomości , że tak krzywdziłam kogoś , kogo kochałam najmocniej na świecie . Oczywiście , wiedziałam , że krzywdziłam go tym biciem , ale przecież ... On jest nieśmiertelny , jeszcze naprawię swoje błędy ... Naprawiałam je , ale teraz ... Nie mam teraz nikogo . Rodzice ... Nie mam przyjaciół , nawet znajomych , dosłownie . Nie wiem , co będzie z moim życiem . Chciałabym się z tym wszystkim uporać ... Chciałabym dostać jakiś znak , wiedzieć , że gdzieś tam jest mojemu psu dobrze , że jest bezpieczny , że się nie boi , a jest przecież tak zimno ... Ale może gdzieś tam jest mu lepiej , niż u mnie ... Czy pies potrafi wybaczać ... ? Czy pies naprawdę kocha tak bardzo ... ? Jestem potworem ... Co z moją duszą ? Kiedyś śniło mi się , a może to wspomnienie , jak byłam jeszcze przed narodzinami , mogłam wybrać sobie ciało , w które chcę się wcielić , wybrałam sobie rodzinę , i się po prostu urodziłam ... Czy wszystkie krzywdy , jakie zadaliśmy innej istocie , będą nam gdzieś tam w zaświatach zadawane razy dziesięć , z dziesięciokrotną siłą ? Najbardziej boję się tego , jaki zadawałam mu ból psychiczny ... A dobre uczynki ? Nie wiem , których mam więcej w stosunku do mojego psa ... Martwię się , że jego dusza nie zazna spokoju , że przeżywa to wszystko , co miało miejsce , że go bolą razy na zadzie , że piszczy , że płacze ... Martwię się , że nie może sobie znaleźć miejsca ... Rozumiem , że to przez krzywdy , jakie mi zadano . Mam nerwicę i depresję , nie leczone , nigdy nie byłam u lekarza , bo finanse , bo strach ... Jestem niezrównoważona , okrutna . Ale nie mam na to wpływu ... Prawdopodobnie nikt mnie nie zrozumie , mam takie chwile , kiedy muszę coś zrobić , to jest silniejsze ode mnie ... Boję się , muszę uderzyć psa ... Jestem zła , muszę nakrzyczeć na matkę ... Ze strachu ... Tak , mam wiele problemów ... Na dodatek , właśnie powinnam szukać nowej pracy ... Kiedy dziecko się rodzi , ma pusty zbiornik na miłość . Rodzice muszą go napełnić , opiekując się dzieckiem . Mój zbiornik napełnił mój pies ... Dzięki niemu nauczyłam się kochać ... A ja go karałam ... Kocham go jak głupia , a jego już nie ma . Krzywdziłam go bardzo i nie mogę sobie tego wybaczyć . Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić ... Moje piękne pieski ... Jego już nie ma ... Gdy zasypiam , wyobrażam sobie , że go przytulam ... Mocno , dopiero , jak sobie go wyobrażę , to po kilku godzinach mogę zasnąć ... Czy pies potrafi wybaczać ? Czy pamięta złe rzeczy bardziej , niż dobre ?
  11. Mam kilku letnią suczkę i jej syna (4mies.) Matka była trzymana na dworze w budzie... później urodziły się małe, opiekowała się nimi i spała w domu, teraz małe się rozeszły został jeden a ona powinna wrócić na dwór (co jej pasuje bo ma tam spokój od małego). Niestety gdy ona śpi w budzie, szczeniak w nocy budzi się i wyje z tęsknoty, nie wiem jak go pohamować gdyż nic na niego nie działa. (Gdy śpi z matką śpi spokojnie) przez kilka dni się polepszyło i wył tylko nad ranem ale ostatnio było zimno wiec musiałam suczkę przyprowadzić do domu, lecz gdy teraz daje ją na dwór problem wraca i to podwojony bo wyje jeszcze ciężej... nic mogę suczkę trzymać cały czas w domu gdyż nie jest nauczona czystości a mały nie może być na dworze ponieważ nie ma jeszcze budy (nie wiadomo jeszcze jakiej wielkości) i poprostu mi go szkoda. .. pomóżcie, jak oduczyć go wycia? I oswoić z samotnością? Jak kiedyś suczka umrze to może nie poradzić sobie bez niej.
  12. Witam, w tytule zawarłam swój pomysł na to, aby pozbyć się niechcianego nawyku psa, który śpi na kanapie pod nieobecność domowników. Chciałabym poznać Wasze doświadczenia z mieszankami zapachowymi odstraszającymi psy. Czy można taką mieszankę przygotować samemu z naturalnych składników? Lepiej wykorzystać spray, czy saszetkę? Na forum niedozwolone są reklamy, rozumiem, że także w formie porad. W takim razie mogłabym liczyć na wiadomość prywatną, jeśli znacie godny polecenia produkt? Pozdrawiam.
  13. Witam :) Z bólem serca muszę się rozstać z moim przyjacielem, którego znalazłam zimą. Jest to 10 miesięczny szczeniak, średniej wielkości. Jest bardzo przyjazny dla dzieci, dorosłych, innych psów, kotów i wszystkich zwierząt. Niestety nie mamy dużo czasu, a w żadnym wypadku nie chciałabym oddać pieska do schroniska. Jesteśmy z okolic Warszawy. W razie pytań proszę pisać :)
  14. Witam, czytałem sporo tematów o tym jak najlepiej przyzwyczaić pieska do smyczy oraz żeby wiedział, że smycz nic mu nie zrobi ale... Mój piesek ma trochę ponad 2 miesiące, do obroży przyzwyczaił się po dosłownie dwóch dniach, na początku próbował ja zdjąć albo obluzować łapą ale nauczyłem go, że obroża to nic złego różnymi smakołykami, głaskaniem i tak dalej. Teraz pora na smycz, niedługo mam zamiar się przeprowadzić bo póki co mieszkam w miejscu gdzie co prawda jest parę ulic, które po południu potrafią być zatłoczone, ale obok domu ma sporo miejsca do wybiegania się i staram się wychodzić z nim dalej tylko w weekendy kiedy nie ma dużego ruchu (wolne od pracy itd.) no i jakoś muszę go nauczyć spokojnie chodzić żeby przyzwyczaił się do większego miasta. Tutaj zaczyna się problem... Na początku, kiedy zapinałem mu smycz chodził trochę po domu ciągnąc ją po ziemi, widać było, że bardzo jej się bał ale z czasem przy odpowiednich smakołykach i chodzeniem z nim wyłącznie po domu gdzie nie mógł odejść bardzo daleko od mojej nogi było coraz lepiej. Teraz kiedy tylko widzi smycz już zaczyna merdać ogonem i zadowolony pomyślałem, że połowa sukcesu już za mną. Z naszym wychodzeniem jest naprawdę różnie... Momentami kiedy z nim wychodzę jest bardzo posłuszny. Nie odchodzi ode mnie daleko, stara się trzymać mojej nogi a kiedy tylko dalej odejdzie i czuje, że sam napina smycz to zwalnia - oczywiście dostaje za to nagrodę (bardzo lubi jak się go drapie za uchem i tylko wtedy to robię). Nawet jak już sam specjalnie zwalniam podczas tego jak jest taki spokojny, żeby zobaczyć czy będzie się mnie słuchał on też idzie wolniej. Ale nieraz wychodzenie z nim na spacer to już nie jest przyjemność tylko jakaś tragedia, w domu jak zapinam mu jego smycz wszystko jest okej, wychodzimy na zewnątrz i nagle od razu zaczyna wariować, próbuje uciec od smyczy, biegnie przed siebie a jak tylko czuje, że smycz się napina to od razu się wywraca i leży dopóki do niego nie podejdę, jak już obok niego jestem znów wstaje i robi to samo... Myślałem, że to dlatego, że bardzo chce się bawić no ale jednak jakoś muszę z nim dojść do miejsca gdzie swobodnie może sobie biegać prawda? Staram się go w jakiś sposób karcić klepiąc go ale on myśli, że robię to dla zabawy i zaczyna biegać i dalej wyrywa się od smyczy. A czasem jest nawet jeszcze gorzej. Podczas spaceru po prostu kładzie się na ziemi i nic nie może go ruszyć, dosłownie nic. Starałem się go jakoś delikatnie podnosić żeby dać mu do zrozumienia - że nie dam mu za wygraną i i tak będzie musiał ze mną iść, dalej bezskutecznie bo też myśli, że to jest część zabawi i wyrywa mi się, czasami delikatnie gryzie po rękach (nie jakoś tragicznie - po prostu jakby się ze mną bawił, zdarza mu się też czasami mnie złapać delikatnie za nogawkę ale to bardzo bardzo rzadko). Chciałbym zapytać, jak mogę go karcić w taki sposób, żeby nie zniechęcić go do smyczy ale też żeby wiedział, że robi źle wyrywając się z niej? Może powinienem kupić mu dłuższą smycz? Obecnie ma 3-metrową i wydaje mi się, że jest mu w niej wygodnie. Każda rada mile widziana i będę próbował wszystkiego bo bardzo mi zależy na tym żeby można było z nim spokojnie spacerować. Z góry dzięki za przeczytanie tych wypocin dłuższych od mojej pracy maturalnej i za każdą odpowiedź : )
  15. Witam serdecznie! Postanowiłam dołączyć do grona dogomaniaków i dowiedzieć się kilku rzeczy na temat west highland white terier jako, że za 2 tygodnie stanę się szczęśliwą właścicielką 11-tygodniowego przedstawiciela tejże rasy!! W poszukiwaniu dobrej karmy natknęłam się na TASTE OF THE WILD PACIFIC STREAM PUPPY i postanowiłam, że jeżeli nie karmę poleconą przez hodowcę(nie pamiętam nazwy) to właśnie tą będę kupować swojej kruszynce. Szukałam karmy, która nie zawiera kurczaka bo czytałam, że często westie są na niego uczulone.(chociaż oczywiście nie jest to pewne jednak wolę się już zabezpieczyć przed taką możliwością). TASTE OF THE WILD PACIFIC STREAM PUPPY w swoim składzie ma jednak przecier pomidorowy i malinę. I tu właśnie moje pytanie z uwagi na kompletny brak doświadczenia.. Czy te składniki mogą wpływać jakoś na śnieżnobiały odcień umaszczenia naszych westie? Podobne informacje znalazłam o marchewce i buraczkach. Czy ma to jakieś pokrycie w praktyce czy jest to po prostu głupie gadanie? Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.
  16. Witajcie, dwa tygodnie temu podczas pieszczot wyczuliśmy u naszego psiaka opuchliznę na gardle. W panice, w nocy od razu pojechaliśmy do weterynarza i ten stwierdził zapalenie ślinianki oraz zaordynował antybiotyk. Przez dwa tygodnie brał antybiotyk, opuchlizna zeszła, ale została twarda gula o wielkości ok 3,5x2cm. W międzyczasie konsultowaliśmy temat z kilkoma weterynarzami i każdy z nich sugerował nam biopsję (jeśli antybiotyk nie pomoże). Wczoraj byliśmy na wizycie kontrolnej, na której też zlecono nam USG oraz wspomnianą biopsję. Podczas USG lekarz radiolog odradził nam jednak pobieranie biopsji wyjaśniając, że może być to niebezpieczne i lepiej od razu wyciąć guza operacyjnie. Jesteśmy skołowani i nie wiemy co robić. Operacja brzmi poważnie, a większość weterynarzy jednak skłaniała się ku pobraniu biopsji. Dodam, że pies jest młody (6 miesięcy), jest to mix w typie husky, poza guzkiem nie ma żadnych innych objawów. Ma ogromny apetyt, masę energii, jest radosny. Poniżej opis z USG "Deformacja lewej strony szyi powyżej puszki krtaniowej. Zmiana dość dobrze odgraniczona ze słabo zarysowaną torebką owalną. Wielkość ok 36,2/19,94 mm. Nieco powyżej podobna zmiana o wielkości ok 14/18 mm. W obu przypadkach wnętrze wypełnione płynną, silnie echogenną zawartością. Podejrzenie torbieli lewego płata tarczycy ??????" Wiem, że decyzję musimy podjąć sami, ale chciałabym usłyszeć Wasze opinie i sugestie. Czy mniej inwazyjna będzie biopsja, czy jednak faktycznie operacja będzie bezpieczniejsza? Co byście doradzili? Czy ktoś miał podobny przypadek?
  17. Dzień dobry :) Mam 3,5 miesięczną sunie rasy mops. Mam pewien problem, bo maleńka pochłania wszystko co małe i w jej zasięgu. Nie niszczy mi mebli, ale za to zjada chusteczki, paragony, na spacerach muszę ją bardzo pilnować, bo je nie tylko trawę ale też stokrotki, mlecz i wszystko co tylko w jej zasięgu. Potrafi potajemnie ukraść mi chusteczkę i schować ją pod łóżko by po kryjomu w nocy spokojnie ją sobie spałaszować. Je tyle ile jest. Nie ma umiaru. Karma nie może sobie leżeć w miseczce i czekać aż zgłodnieje, musi być spałaszowana natychmiast. Raz chciałam sprawdzić ile jest w stanie zjeść i pozwoliłam jej poczęstować się karmą z opakowania. Jadła tyle, że stała się okrąglutka i musiałam jej zabrać :/ I jeszcze jedno pytanie. Odnośnie nauki komend. Nauczyłam moją Divę siadać, dawać łapę, na miejsce i aportować. Walczę z komendą leżeć, ale ona jest bardzo oporna. Pomimo, że kocha jedzenie, to gdy tylko przesune rękę z przysmakiem na podłogę, spróbuje chwilę powalczyć, mimo wszystko po chwili rezygnuje i... Siada. To jej sposób na życie. Usiąść. Bardzo proszę o porady. Sunia chętnie się uczy jest bardzo mądra i cierpliwa i chce pracować nad jej charakterem póki jest mała i chłonie wszystko jak gąbka.
  18. Witam, od wczoraj pojawił się u nas w domu nowy lokator-3 miesięczny West, samiec. Chciałbym się zapytać jak zacząć wychowywać takiego psiaka. Co w jego zachowaniu jest typowe, czego zabraniać, jak i czym karmić, jakie zachowanie powinno być "karane" itd. Pies gdy się nie bawi zawsze chowa się pod łóżko i tam sobie śpi-czy jest to wina tego, że się jeszcze boi czy należy już coś z tym robić? Dodatkowo zauważyłem, że na spacerze często wyje i piszczy, co może być powodem takiego zachowania? Jeżeli temat znajduje się w złym dziale, proszę admina o przeniesienie ;) Dzięki z góry ;)
  19. Witam serdecznie, wraz z moją sunią od lipca planujemy zapisać się do psiego przedszkola. Sunia będzie miała wtedy około 14 tygodni i zakończy okres kwarantanny poszczepiennej. W przyszłości chciałabym spróbować naszych sił w agility. Czy ktoś może polecić konkretne psie przedszkole w Gdyni lub na terenie Sopotu? W internecie znalazłam między innymi ofertę ze szkoły Dogsford, DogProject i PerfectDog. Teoretycznie zajęcia w każdej ze szkół mają odbywać się w bardzo podobny sposób, jedną z różnic jest m.in. częstotliwość odbywania się zajęć. W DogProject zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu, w pozostałych wyżej wymienionych szkołach odbywają się raz w tygodniu. Czy ktoś z Was uczęszczał ze swoim psiakiem, do któregoś z tych psich przedszkoli? Możecie któreś polecić, lub znacie inne godne polecenia w okolicach Gdyni? Czy zajęcia raz w tygodniu wystarczą czy lepiej brać w nich udział 2x w tygodniu? Z góry dziękuję za odpowiedzi i pozdrawiam, Karolina.
  20. Cześć, W niedziele 23 lipca późnym popołudniem na trasie wylotowej z Wrocławia kierunek Kiełczówek, tuż za granicą miasta na ulicy Wilczyckiej znaleźliśmy wystraszonego małego psiaka biegnącego środkiem drogi. Rudo-biały kundelek, suczka, ma około 1,5 roku. Na początku strasznie płochliwa i nieufna, Prawdopodobnie porzucona przez wcześniejszych "właścicieli" lub może jednak uciekła w związku z burzami i ktoś jej teraz poszukuje? W związku z tym, że nieufna schwytanie jej zajęło nam 3 dni i to z pomocą weterynarza. Nikt z okolicznej zabudowy nie kojarzył psa a sama zachowywała się jakby nie znała terenu. Dość mocno spłoszona biegała z jednej strony ulicy na drugą. W związku z niebezpieczeństwem przy drodze zabraliśmy ją do domu. Odrobaczona i odpchlona, weterynarz określił wiek na między rok a dwa. Mlodziutka, ciągle chce sie bawić i szybko przekonała się do ludzi, teraz nie odstępuje nas na krok, także będzie wiernym kompanem. Ktokolwiek widział ktokolwiek wie lub zainteresowany adopcją proszę o informacje: 795 755 712
  21. witajcie ;) z gory prosze o konkretne wypowiedzi , dodam ze nie mam hodowli , nie chce miec szczeniakow a doczytajac post dokonca wszystko zrozumiecie. Mam suczke maltanke lat 6 , sunia zostala mi oddana jak miala rok , poprzednia wlascicielka podawala jej leki antykoncepcyjne, ja jednak wspolnie z weterynarzem podjelismy decyzje aby jej nie podawac tych lekow . Mialam ja wysterylizowac jednak od kad nie dostaje lekow nie miala nigdy cieczki wiec weterynarz powiedziala zeby jej nie sterylizowac . Kocham psy wiec z narzeczonym dokupilismy sobie drugiego maltusia . Maly ma 6miesiecy , i od 3 miesiecy ujezdza swoje misie ;o probowalam go oduczyc ale nic sie nie da zrobic , probowal dopierac sie do Kenzy jednak ona zawsze go odganiala. Teraz tak sie zzyli ze jedza z jednej miski , spia razem , wszedzie musza byc razem i starsza przestala go od siebie odganiac . Jestesmy aktualnie na wczasach nad jeziorem psiaki biegaja luzem i dzis rano doznalam szoku gdyz moje dwie biale kule zszczepily sie ze soba;( nie mam pojecia co robic ;( czy ten maly srel moze ja zaplodnic? czy ona nie majac cieczki przez 6 lat moze zajsc w ciaze? czy w razie czego szczeniakom nic nie grozi ? mam totalny metlik w glowie jutro wracam do miasta i lece od razu do wetetynarza . Prosze pomozcie , podpowiedzcie cos madrego . Pozdrawiam
  22. Witam. Mam problem z półroczną amstaffką. Suczka jest z bardzo dobrej hodowli, od urodzenia socjalizowana z psami i kotami. Jest u nas od 3,5 miesiąca, mniej więcej miesiąc temu zauważyłam u niej niepokojące zachowania. Zawsze w zabawie z innym psem starała się dominować, ale nic złego się nie działo, była przyjaźnie nastawiona do wszystkich napotkanych psów. Od jakiegoś czasu jeży się na widok psów i często się na nie rzuca, tj strasznie ciągnie i szczeka, mam wrażenie że jakbym spuściła ją ze smyczy to by zagryzła, nawet widząc psa który jest daleko. Żadne 'kuksańce' w bok jak u Cesara oraz inne próby odwrócenia uwagi nie działają, jest jakby w transie. Ostatnio rzuciła się na dorosłą amstaffkę, z którą wcześniej ładnie się bawiła. Za dużo szans z nią nie miała-naderwane ucho. Rzuca się również na inne psy z którymi wcześniej często się bawiła. Bez znaczenia czy pies czy suka-zaczyna szczekać z daleka. Dopiero po obwąchaniu zaczyna zachowywać się łagodniej, ale jest strasznie podniecona. Choć z tym wąchaniem różnie bywa bo czasem zachowuje się ładnie, pies podejdzie, obwąchają się i dopiero zaczyna się jeżyć i atakować. Do kotów jest łagodna, choć podniecona, do wszystkich ludzi przekochana, cały dzień mogłaby się przytulać i lizać. Dodam że takie agresywne zachowania nie zdarzały się gdy mój chłopak sam wychodził z nią na spacer, zawsze przy mnie. Czy to możliwe że w taki sposób chce mnie bronić? Nigdy nie pozwalaliśmy jej myśleć że to ona rządzi, wie gdzie jest jej miejsce. Na spacerach również zawsze uczyłam ją że to ona idzie z tyłu, a ja decyduję o tym gdzie idziemy, nigdy nie okazywałam niepewności. Jest posłuszna, jedynie od początku miała problem z podnieceniem gdy widziała psa, ale była to chęć do zabawy, a nie do ataku jak teraz... Chwilowo nie mamy możliwości pójścia z nią do behawiorysty a ja już nie wiem co robić, spacery z nią stały się udręką. Bardzo proszę o pomoc.
  23. Jak w temacie. 3 tygodnie temu adoptowalam szczeniaka i ze wszystkich 4 domownikow gryzie po rekach tylko mnie. Dosłownie obrala sobie na cel ataku moje dłonie, rzuca sie na nie, biega za nimi , szczeka na nie, a nigdy nie podniosłam na niej reki czy cos w tym stylu. Zaznacze ze to ja jestem ta sprawująca opiekę, ja adoptowalam, ja karmie, chodze do weterynarza, sprzątam kupki, ale tylko mnie przy zabawie gryzie (i to naprawde bolesnie potrafi hapnac) chcialabym sie dowiedzieć czemu, jesli potrzeba jakichs dodatkowych informacji do udzielenia pomocy to pytajcie
  24. Mam ok 2,5 msc szczeniaka mieszańca, wzięłam go ze schroniska więc właściwie to nie wiadomo kiedy sie urodziła. Mała Maggie jest ze mną ok 2 tygodni jednak daje mi trochę w kość, rozumiem że sie nudzi bo w schronisku w klatce miała 6 towarzyszy z którymi miała możliwość bawić sie na okrągło, których mogła podgryzać i którzy podgryzali ją. Ja jednak sobie na coś takiego nie pozwolę i jak tylko będzie po ostatnim szczepieniu (które mamy 20 więc kwatantanna sie skończy chyba ok 1,5 tyg później, tak?) chcę zapisać siebie i ja na tresure i właśnie przeglądam oferty ale pomyślałam że może wy ba terenie Krakowa macie jakieś doświadczenia z tresurą i moglibyście mi poradzić którą z placówek wybrać. Rozważam bezsmyczy.pl, macie jakieś doświadczenia z nimi zwiazane? A tak z innej beczki to jak ją skutecznie nauczyć że moja ręka to nie jest cel ataku? -_-
  25. Witam wszystkich! Nim przejdę do pytania, przedstawiam wam Xe'rę, około 4 miesięczną suczkę rasy nieznanej ale pięknej. Sunia jest radosna, pocieszna, bardzo mądra i pełna energii. Cztery dni temu wzięłam ją ze schroniska, pojechałam po nią z Gdańska do Elbląga, mimo iż właściwie wybrałam innego psiaka, ale ona jakoś mnie w sobie rozkochała. Teraz tak: sunia w schronisku była około dwóch miesięcy a mimo tego dopiero ją odrobaczyli lekko ponad dwa tygodnie temu (raz), więc kiedy zjawiła się u mnie w domu, po dniu spokoju i asymilacji, podałam jej odrobaczenie numer dwa. Do schroniska trafiła jako 2-miesięczny szczeniak, ale ktoś ją podrzucił, także nic o niej nie wiedzą. Nie szczepili jej w schronisku jeszcze. Także teraz, gdy pojawiła się u mnie, ten obowiązek jest na mnie. Znaczenie szczepień rozumiem - układ odpornościowy musi nauczyć się walczyć z potencjalnymi wirusami etc. Jest jak najbardziej za szczepieniami. Pytanie: Skoro ktoś miał szczeniaka przez 2 miesiące nim go podrzucił do schroniska, to czy mogę założyć, że była już szczepiona pierwszy raz? Oczywiście i tak zrobię serię 3 szczepień + wścieklizna, aczkolwiek ona w tym momencie ma ponad 4 miesiące i dalej siedzi w domu (dopiero wczoraj ją pierwszy raz wyniosłam na rękach poza bloki i w bardziej ustronnym miejscu z nienaruszonym śniegiem ją puściłam żeby chwilę pobiegała i zabrałam na rękach do domu) więc zastanawiam się czy natychmiast przestać ją w ten sposób wyprowadzać i czekać te DZIESIĘĆ TYGODNI - bo tyle zajmie komplet szczepień u niej (za 10 dni pierwsze szczepienie, potem za 2 tygodnie kolejne, za dwa kolejne ostatnie szczepienie + 10 dni kwarantanny)? Ona będzie w tym momencie niemal 6 miesięcznym psem bez spacerów i z siusianiem i kupkaniem w domu. Potrzebuję porady od doświadczonych w wychowaniu szczeniąt człowieków : )
×
×
  • Create New...