Search the Community
Showing results for tags 'przybłeda'.
-
Witam serdecznie mam pewien problem. Otóż ponad 2 tygodnie temu przybłąkał się do nas piesek. Od razu napiszę, że nie wiem co to za rasa bo na psach się nie znam a do tego w młodości zostałam pogryziona przez jednego i od tamtej pory zachowuje dystans. Jest on średniej wielkości ma długą białą sierść i takie kremowe plamki gdzieniegdzie. Ogólnie nie jest agresywny trochę zachowawczy, ale do dzieci przyjacielski. I tutaj właśnie przechodzimy do meritum otóż moje córki przyznały się, że to one go znalazły w pobliżu lasu do którego mamy blisko. Podobno się błąkał a gdy one się z nim pobawiły poszedł za nimi i schowały go w składziku, którego jeszcze nie używamy bo przeprowadziliśmy się niedawno. Pierwsza dwa dni w tajemnicy dawały mu jeść i pić, a za dnia z nim wychodziły żebyśmy go z mężem nie widzieliśmy. Niestety po tych dwóch dniach mąż przez przypadek go zobaczył w tym składziku i wygonił, następnego dnia znowu aż w końcu córki się do wszystkiego przyznały. Mąż nie przepada za zwierzętami jest zapracowany, a jak wiadomo pies to obowiązek, więc postanowiliśmy zabronić córkom wprowadzania go na podwórko dawania jedzenia i w ogóle przebywania z nim. Myśleliśmy że to załatwi sprawę, ale tak się nie stało. Córki pojechały tydzień temu na wakacje, a pies od tych dwóch tygodni gdy go wykrył mój mąż koczuje obok domu w krzakach. Próbowaliśmy coś zrobić, ale nie wiemy co schroniska tutaj nie ma to malutka miejscowość na Podkarpaciu. Sołtysa nie ma bo też sobie wyjechał, a policja wszystko zlewa. Szukałam po internecie aż znalazłam wasze forum bo nie wiem już gdzie się zwrócić. Pytałam sąsiadów czy nie wiedzą co to za pies, ale nikt nic nie wie. Powiedzieli że pewnie jakiś podrzutek jak nieraz to bywa w wakacje i że mam przeczekać to sobie pójdzie. No ale jak pisałam nie poszedł. Nie wiem w jakim jest wieku, ale pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała prawie nie padało, więc nie wiem czym się żywi od tych dwóch tygodni ani co pije, a zbliżają się upalne dni. Zauważyłam, że jest trochę wychudzony i przygnębiony żal mi go ale nic zrobić nie mogę. Córki go nie dokarmiają ani nie dają wody bo gdy jestem z mężem w pracy one są u siostry w miejscowości oddalonej od naszego domu. Gdy wracamy do domu i widzi dzieci zaraz radośnie wychodzi, ale mój mąż za każdym razem go przegania, ale on i tak wraca do tych krzaków. Nie wiem ile jeszcze to potrwa za tydzień wracają nasze córki a ta sytuacja źle na nie wpływa. Wiem, że dosyć długi wywód napisałam, ale jak widzicie sprawa jest trudna. To w ogóle możliwe, że pies przez dwa tygodnie może przeżyć bez wody i jedzenia? Co prawda nie wiem co robi za dnia gdzie idzie, ale wątpię by ktoś go z okolicy dokarmiał. Tutaj jest 10 nowych domów na krzyż, a ludzie raczej empatyczni nie są. Nie wiem co robić wiem, że to źle ale po cichu myślałam, że gdy przestanie mu się dawać wodę i jedzenie to sobie pójdzie ale jest inaczej. Jakie jest racjonalne wytłumaczenie że on tak długo siedzi przy naszym płocie nic nie dostając, a dziewczynki od tygodnia już nie widział. Widuje go codziennie bo jak wracamy z mężem to wychodzi i czasem popiskuje, ale małżonek mówi bym szła dalej i nie zwracała uwagi to w końcu sobie pójdzie. Ja mam co do tego wątpliwości możecie mi coś poradzić co mogę w takiej sytuacji zrobić. Byłabym wdzięczna, pozdrawiam.