Jump to content
Dogomania

Search the Community

Showing results for tags 'jamnik'.

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Ogólne
    • REGULAMIN FORUM
    • DOGOMANIA ON FACEBOOK
    • Wszystko o psach
    • Hodowla
    • Media
    • Pielęgnacja
    • Prawo
    • Sprzęt i akcesoria
    • Weterynaria
    • Wychowanie
    • Wypoczynek
    • Wystawy
    • ZKwP
    • Żywienie
    • Tęczowy Most
    • Foto Blogi
    • Shopping center
    • Off Topic
    • Administracja
  • Psy w potrzebie
  • Sport - praca
  • Rasy
  • Inne zwierzęta
  • Dogomania.com

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Location


Interests


Biography


Location


Interests


Occupation

  1. Witam. Niestety muszę zacząć od smutnej wiadomości. 7 stycznia 2020 roku o godzinie 20-48 zmarł mój wieloletni przyjaciel, pies rasy jamnik o imieniu Kuba, miał 16 lat. Dla mnie był wspaniałym jamnikiem był krótkowłosy, a kolor sierści miał rudy na dodatek miał jeszcze rudy nos. Do mojego domu Kuba trafił 2 maja 2005 roku i miał ponad rok. Ponieważ adoptowaliśmy go z Mamą ze schroniska (Moja Mama zawsze mówiła że jak przejdzie na emeryturę to adoptuje psa ze schroniska), pamiętam że jak weszliśmy do schroniska to od razu rzucił mi się w oczy bo pierwszy raz zobaczyłem rudego jamnika z rudym nosem. Pamiętam jak siedział w tym kojcu z innymi psami taki samotny, załamany, chudy tak że kości było mu widać. Inne psy w tym kojcu szczekały, szalały jakby mówiły weź mnie ! Ale ten rudy jamnik z rudym nosem tylko siedział i wyglądał na strasznie smutnego, zrezygnowanego. Moja Mama akurat zawsze chciała jamnika, zresztą ja też mam wielką słabość do tej rasy, a taki pies w schronisku to chyba niecodzienny widok. Po namyśle adoptowaliśmy go, pytałem w schronisku czy ma imię i w odpowiedzi usłyszałem że nie ma. No i moja Mama nazwała go Kuba. Gdy go zabrano z kojca to zauważyłem że wolno chodzi, gdy po załatwieniu formalności chcemy iść do domu to Kuba nie potrafił iść więc wziąłem go na ręce i zaniosłem go z Mamą do domu. Chyba w tym momencie się ze mną bardzo związał bo moja Mama zawsze powtarzała że za mną najbardziej szaleje. Może tak było ? Ale jedno wiem na pewno, Kuba był najbardziej szczęśliwy jak wszyscy byli w domu czyli ja, Mama, Tata i Brat. Chociaż moim bratem Kuba się mało przejmował może dlatego że brat mało przebywał w domu. Pamiętam jego pierwszy dzień w domu, był tak głodny że zjadł suchą kromkę chleba. Mama zrobiła mu kanapkę z pasztetem którą zjadł bez problemu, potem szukał miejsca i wybrał kanapę na której zasnął i spał dość długo. Po obudzeniu był już w lepszym stanie, a po tygodniu z nami był jak nowo narodzony. No i tak potem mijały nasze wspólne lata na spacerach, zabawach, witaniu jak ktoś przychodził do domu, wspólnym spaniu które uwielbiał. Kuba strasznie uwielbiał się przytulać do kogoś na kanapie i jak się przytulił to zawsze zasypiał. Mój Tata zawsze wracał z pracy pociągiem, a moja Mama często wychodziła po niego z Kubą. I jak pociąg przyjechał to Kuba wiedział że przyjechał Tata. Niestety mój Tata zmarł na raka 6-4-2011 roku i pamiętam jak wtedy Kuba smutno zawył. Skończyło się wychodzenie po Tatę na dworzec. Śmierć Taty też wpłynęła na Kubę było w nim trochę mniej radości, ale gdy szliśmy z Mamą ze sklepu wraz z Kubą to gdy przejeżdżał pociąg to Kuba zawsze się zatrzymywał i czekał na Tatę widać było że ciągle go pamiętał. Trwało to długo, później Kuba przestał zwracać uwagę na pociąg. No i zostaliśmy w trójkę czyli Ja, Mama i Kuba. Rodzeństwo wyprowadziło się zagranicę. Wtedy Kuba skupił się na nas i dawał nam dużo miłości i często łasił się do naszych nóg jakby dziękował za to że zabraliśmy go ze schroniska. I zawsze odwzajemnialiśmy jego gesty. Mama go zawsze głaskała, a ja brałem go na ręce i przytulałem, a on wtedy mnie lizał. To było coś pięknego. Muszę przyznać że strasznie przeżywam jego śmierć i mam wrażenie że zmarł z mojej winy bo miałem tego dnia czas żeby jechać z nim do weterynarza, ale przerażała mnie myśl że gdybym pojechał do weterynarza to czekałaby go eutanazja ? Chociaż tego nie mogłem wiedzieć ? Wkurza mnie myśl że gdybym pojechał do weterynarza to mogło być inaczej, może dałoby się go uratować. Zamiast tego zwlekałem i mój pies zmarł. Strasznie mnie to boli i już do końca życia będę żył z myślą i poczuciem winy że tego dnia mogłem jechać do weterynarza, a tego nie zrobiłem. Żałuję że zepsułem mu ten ostatni dzień. Chociaż moja Mama mi mówi że mam się cieszyć z tego że zmarł w moich ramionach bo nie każdemu to się przytrafia. Dla mnie jest to kiepskie pocieszenie. Bardzo mnie męczy i dobija to jak zmarł mój pies. Otóż zmarł poprzez uduszenie i ciągle myślę czym on się udusił ? Myśl ta doprowadza mnie do obłędu. Dlatego chciałbym się zapytać czy może ktoś wie czym mógł się udusić mój pies ? A oto jaki był stan mojego psa w ostatnim czasie. Więc tak mój pies miał 16 lat, miał guzy nowotworowe na ciele, a szczególności dokuczliwy był guz na prawej tylnej łapie, na pierwszym lewym palcu, z tego guza często leciała krew bo mój pies często gryzł i lizał swoje łapy, według weterynarza miał uczulenie, ale jak się go obserwowało to wyglądał jakby był znerwicowany, jakby gryzł i lizał te łapy z nawyku. Próbowałem różnych sposobów żeby przestał, byłem w tej sprawie wielokrotnie u weterynarza, ale zawsze mówił że ma uczulenie i żeby przemywać mu łapy "Rivanolem", 2 września 2019 roku dostał dwa zastrzyki na uczulenie i nie wiem czy one coś pomogły ? Gdy miał tego guza na prawej tylnej łapie to żeby go nie lizał i nie gryzł to wpadłem na pomysł żeby ubrać mu na tą tylną łapę niemowlęcą skarpetkę, w domu zdawała egzamin, ale na dworze już nie, często na dworze gdy trochę pochodził to przez to poharatał tego guza na łapie i trudno mu się goiły te rany na tym guzie. Weterynarz przepisał mu raz dziennie 1/4 tabletki na zmniejszenie guzów o nazwie "Tamoxifen Ebewe 10mg" i maść "Flucinar N" na te rany na guzie. No i tak od połowy września 2019 roku wyglądało jego życie, 1/4 tabletki raz dziennie i smarowanie maścią tego guza dwa razy dziennie. Na dodatek od tej połowy września z moim psem zaczęło się dziać coś dziwnego ? Często sikał w domu co mu się nigdy nie zdarzało ? Nie nadążałem z nim wychodzić na dwór bo mieszkam w bloku na trzecim piętrze, później zauważyłem że mój pies więcej pije wody, więcej je, wyglądał jakby ciągle był głodny, dziwne były też jego wędrówki po mieszkaniu, nigdy tego nie robił wyglądały one na bezcelowe, czasami miałem wrażenie że chodzi po mieszkaniu i wspomina ? Był słabszy, miał problemy ze spaniem bo jak kładłem się spać o godzinie 22-00 lub 23-00 to on też szedł spać do swojego łóżka albo spał ze mną no i spał do rana. No i niestety już mało spał w nocy. Najczęściej spał w dzień. Byłem z psem u weterynarza mówiłem mu że dużo sika, pije więcej wody więc weterynarz kazał zrobić badanie krwi i badanie moczu. Po tych badaniach weterynarz z wyników stwierdził że nic mu nie dolega, byłem w szoku i ciągle myślałem co jest mojemu psu ? Niestety gdy zmarł i zacząłem grzebać w internecie o jamnikach to wyszło mi że to wszystko co działo się z moim psem mogło być objawami choroby "Cushinga". Żałowałem że wcześniej nie szukałem w internecie informacji o chorobach psów bo być może dałoby się go leczyć z tych objawów choroby "Cushinga". Myślałem że mogę polegać na weterynarzach, ale dzisiaj mam wątpliwości. W dzień śmierci mojego psa działo się z nim coś dziwnego ? Płytko i krótko oddychał, ciekło mu z nosa jakby miał katar ? No i gdy go głaskałem to głaskałem też jego szyję za szczęką i wyczułem że jego szyja jest twarda z prawej strony. Miałem wrażenie że to guz ? Ale nie byłem pewny co to może być ? Tego dnia nie wiedziałem co robić, chciałem jechać z nim do weterynarza, ale myśl że mi powie o eutanazji mnie przerażała. No i tak zwlekałem że w końcu mój pies się udusił i zmarł w moich ramionach. No i ciągle myślę czym się udusił mój pies ? Myślałem że mógł się udusić gumowatym świderkiem "Rodeo" którego zjadł dzień wcześniej, ale on go gryzł z minutę i jak zjadł to mu nic nie było. Więc czym się mógł udusić mój pies ? Jeżeli możecie mi udzielić jakiejś odpowiedzi to proszę o nią. Bo odchodzę od zmysłów co to mogło być ? Jak ja żałuję że nie pojechałem wtedy z psem do weterynarza, może byłoby inaczej. Myśl że mojego psa można było jeszcze uratować doprowadza mnie do obłędu. I mam wrażenie że mój pies udusił się i zmarł z mojej winy i już z tym muszę żyć do końca życia. Dziękuję za przeczytanie i za jakąkolwiek odpowiedź. I pamiętajcie jak coś was niepokoi u psa to nie zwlekajcie, jak najszybciej do weterynarza. Lepiej najeść się strachu i wstydu niż później żałować. Ja zwlekałem i mam za swoje.
  2. Witam. Wybieramy się z chłopakiem w góry, a konkretnie na Barania Górę i chciałabym zabrać ze soba swojego jamniczka, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Co o tym sądzicie?
  3. Cześć, tak jak w tytule, mamy dwa duże i dwa 2.5miesieczne jamniki. Te mniejsze są karmione przez babcie butelka 1-2razy dziennie. Podaje im kaszke mieszana z mlekiem dla szczeniąt. Rozumiem dawac im to, ale nie z butelki tylko na spodku! Probowalam wytlumaczyc jej i mamie to, ze nie jest to zdrowe dla psów, ale zupelnie nic nie dociera... Potrzebuje pomocy jak przetłumaczyć im ze psy w tym wieku powinny juz same jesc. Straszylam je czy po prostu mowilam im ze robia z psow inwalidow. One do 8 tygodnia byly karmione tylko i wylacznie butelka. Mleko psy mialy wprowadzone z powodu tego ze suka nie mogla ich wykarmic. Bardzo prosze o jakies rady, mam wrażenie ze te kobiety pozjadaly wszystkie rozumy, bo babcia mówi nawet na weterynarza ze "pieprzy" glupoty... Pozdrawiam.
  4. Dzień dobry, na początku grudnia kupiliśmy suczkę jamniczkę (miała niecałe 3 miesiące, ur. 14.09.2017), która niby potrafiła załatwiać się na gazety - było z tym różnie. Po Bożym Narodzeniu (okres kwarantanny) zaczęliśmy wyprowadzać ją na dwór. Od tej pory średnio wychodzimy z nią od 6-8 razy dziennie, zaczynając ok. 6 rano do 22. Sunia faktycznie rzadziej załatwia się w domu, ale mam wrażenie, że i tak nie kuma o co chodzi. Główny problem jest z kupką. 99% jest robiona w domu. Siku wciąż się zdarza.. staramy się wychodzić 30 minut-godzinę po każdym posiłku (3-4 razy dziennie), po zabawie, przed snem i po przebudzeniu. I to, jeżeli chodzi o siusianie, przeważnie działa.. ale na kupkę nie mamy żadnego sposobu. Je głównie gotowane mięsko z ryżem i suchą karmę dla szczeniaków. Jak załatwi się na dworze nagradzamy ją smakołykami i bardzo chwalimy. Karcimy gdy zrobi coś w domu. Nie wiem czy to kwestia zimy i śniegu, czy czegoś innego.. czasami opadają ręce, biegamy na dwór jak szaleni, a ona i tak załatwi się w domu. Zabraliśmy już gazety, żeby jej się nie mieszało, że może i w domu i na dworze. Czytam różne fora.. CO możemy robić więcej? Bardzo proszę o pomoc, to już prawie 2 miesiące, a ona dalej nie wie o co chodzi.
  5. Cześć mamy rocznego jamniorka. Ostatnio gdy siedzimy na kanapie i się nim nie zajmujemy (na kanape nie może wchodzić) to zaczyna na nas powarkiwać, od czasu do czasu szczeknie i macha ogonem wyraznie rozbawiony. Nie jest to takie warczenie z zębami jak dorosły pies tylko takie nieśmiałe próby zrobienia "czegoś" przez chłystka. Bądź co bądź nie podoba mi się to :) i wolałbym odpowiednio na to zaregować od początku. Pytania: 1) Co może być przyczyną? - mysle żę to może być dorastanie i nieśmiałe testowanie czy może na nas coś wymusić? 2) Jak reagować? - jak wstajemy do niego zaczyna spierniczać pod stół, wtedy jest wynoszony i zamykany na korytarzu. Czy położenie go na bok i przytrzymanie trochę jest dobrym pomysłem? Jamnior jest wychowywany raczej łagodnie. Pozdrawiam
  6. Pasażera na gapę, przywiązanego do siedzenia, znalazłam w połowie czerwca w wyjątkowo upalny dzień we wrocławskim tramwaju gdzie bardzo kiepsko z nim było.Właściciel, pomimo Naszych starań, do tej pory się nie odnalazł. Szukamy dla niego odpowiedniego domu stałego, w którym otrzyma opiekę i czas na zbudowanie relacji i poczucia bezpieczeństwa. Brunonek to pies 5-6 letni, krzyżówka labradora i jamnika krótkowłosego (charakter zdecydowanie w stronę jamnika). Taki pies do połowy łydki. Jest wykastrowany, ma sporą nadwagę – do tej pory udało nam się zbić 5kg z zalecanych 15kg, część jest zasługą diety, część wynikiem stresu. Niestety nie znam jego przeszłości, widać po nim od razu, że jest bardzo wrażliwy i niezwykle szybko przywiązuje się do ludzi. Od momentu znalezienia był w 4 domach tymczasowych. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowy pokarm – prawdopodobnie wcześniej dostawał to, co właścicielowi zostało z obiadu, dodatkowo jeszcze częste wizyty weterynaryjne (miał zapalenie rogówki w momencie odnalezienia) wywołały u niego reakcje fizjologiczne typowe dla zwierzaka poddanego długotrwałemu stresowi takie jak nadpobudliwość, biegunki (i antybiotyk..), niedosypianie, kompulsywne wygryzanie ciała i lizanie łap, wyłysienia. Na szczęście jesteśmy już po konsultacjach i zajęciach z psim behawiorystą, który ocenił psa jako gotowego do pójścia do nowego domu. Bruno przebywa obecnie u Pani Kasi w Domu Tymczasowym, w niewielkim mieszkaniu, w którym wynajmuje pokój, ja z kolei mieszkam w małej kawalerce z 2 schorowanymi kotami i niestety żadna z Nas nie jest w stanie wziąć do siebie psiaka na zawsze... Brunonek to typ jedynaka jamnika, zakochanego w ludziach, cudownie reagującego na nich na spacerach. Do dzieci i psów też jest przyjazny, ale docelowo potrzebuje domu, gdzie będzie miał spokój i gdzie dostanie naprawdę sporo uwagi, przynajmniej w początkowym okresie adaptacyjnym. Grzecznie jeździ komunikacją miejską, uwielbia wycieczki za miasto samochodem. Świetny chłopak, wielkie serducho, zakochany po uszy w ludziach. Głęboko wierzę, że czeka Na niego ktoś kto pokocha go tak mocno jak on kocha ludzi. Absolutnie zasługuje na szczęście. Polecamy się bardzo serdecznie także na spacerki zapoznawcze. W razie jakichkolwiek pytań można się ze mną kontaktować przez Facebooka lub dzwonić: 500549933, https://web.facebook.com/ola.klon Poniżej metryczka Pana Brunona Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję! Ola Klonowska Imię:BRUNO Wiek:5-6 lat płeć:samiec rasa: jamniko/labrador Miasto:Wrocław sterylizacja:Tak szczepienia:Tak, wszystkie Kontakt w sprawie adopcji: Ola Klonowska telefon kontaktowy: 500 54 99 33, [email protected]
  7. Hej, Jestem posiadaczką wspaniałych jamnisiów od 14 lat ...w sumie to byłam... Poszukuję szczeniaczka suczkę krótkowłosą króliczą w odcieniach brązu. Nie zamierzam jeździć z nią na wystawy , nie musi być po championach. Czy ktoś ma jakieś informacje gdzie mogę taką dostać, zarezerwować?
  8. Poszukuję hodowli jamników miniaturowych lub króliczych długowłosych kremowych - czy ktoś wie lub ma namiary na taką hodowlę w Polsce?
  9. Witam wszystkich! Jest to mój pierwszy post więc jeśli zrobiłem coś źle, dałem do złego działu lub coś innego to proszę o wybaczenie Mam jamnika szorstkowłosego który ma już 6 lat, jest to suka, nazywa się Nola i jest pewnie problem od dłuższego czasu. Opisze moją sytuacje bo może ma na to wszystko wpływ, wcześniej mieszkałem w wolnostojącym domu, pies spał ze mną w pokoju, nie było jakiś większych problemów oprócz burzy bo wtedy się pies denerwował, sapał, miał język na wierzchu i chodził po pokoju i bardzo chciał wyjść i drapał w drzwi żeby po prostu pochodzić sobie po całym domu, chciał chodzic wszędzie i zaglądać, ubikacja góra, duży pokoj itd, przeprowadziłem się do innego miasta do bloku i mamy też dom letniskowy, cała akcja rozgrywa się tutaj, byłem na studiach do końca czerwca a rodzice tutaj mieszkali cały czas od maja mniej więcej, pies spał przed ich sypialnią w swoim kojcu i zaczęły się problemy ze spaniem u psa, chodził po całym domu w nocy i tylko słychać ten irytujący dźwięk pazurów po podłodze, jeśli grzmiało to pies z jęzorem na wierzchu chodził po całym domu, góra dół, góra dół, zaglądał do każdego pokoju, ubikacji tak samo jak w starym domu przed wyprowadzą . No zestresowany cały nie słuchał nic, mama dała go do garażu to wszedł w rure jakaś wentylacyjną to był wyciągany o 3 w nocy już 2 razy tak, no podaczas burzy jest masakra, no ale wróciłem ze studiów, mam wspólny pokoj z bratem no i pierwszej nocy pies spał z nami w pokoju, to było jakies 1,5 tyg temu, pierwszej nocy obudził się o 3 i drapał w drzwi i chciał wyjść, po co ? gdzie ? dlaczego ? nie wiadomo, po prostu chciał chodzić po całym mieszkaniu a zaznaczam że burzy nie było, ale pokazałem mu ręką na kojec i krzyknąłem lekko ze do spania i poszedł, później 2 noce były normlane, spał grzecznie tak jak za dawnych lat, ale że mój brat ma problemy z alergia i w nocy ciężko oddycha a ja nie moglem wg zasnąć przez to, to przeniosłem się na dół (jest to kuchania z jadalnia i wersalka) spać razem z psem i od tego momentu jest KATASTROFA, była burza to pies chodzi z językiem po całym dole i bardzo ale to bardzo chce isc na góre i zaglądać do rodziców potem do brata i schodzi na dół, na dole robi kółko wokół stołu, zaglada do ubikacji i na góre znowu, brat miał zamknięte drzwi to siedzi i piszczy przy tych drzwiach.. rodzice są już zmęczenie psem i denerwuje ich to bardzo że pies chodzi na góre w nocy i tylko słychać człap człap człap… więc wejście na schody zasłoniłem taką półką i kilkoma krzesłami, i co ? pies siedzi przed tym i piszczy że chce wejść na góre, mi to nie przeszkadza ze chodzi na dole i piszczy, żeby tylko nie szedł na góre no ale pies tą moją barykadę przeskakiwał w nocy, nie szło go upilnować, poszedł do garażu to zaczął drapać drzwi a z racji tego że są nowe to musialem go wziąć stamtą, poszedł do szopy gdzie drzwi są stare i tam spędził całą noc, drapał piszczał no ale innego wyjścia nie było, to wszystko działo się od 3 do 6 w nocy, wołanie psa z góry, przenoszenie go do garażu, potem do domu az w końcu do szopy. To wszystko gdy była burza a teraz? Ostatnie kilka dni to nie było burzy ale pies notorycznie w nocy się budzi i idzie na górę, idzie, zaglada, schodzi i spi, i tak powtrza ze dwa razy w nocy to wsyzstko i idzie spać, dlaczego tak jest ? 2 dni temu była burza to wcześniej w garażu przygotowałem plekse na drzwi żeby nie uszkodzila bo nie chciałem żeby szla do szopy, w nocy zagrzmiało zaczęły się cyrki z nią to poszła do garażu, drapała z 3h w plekse, ogolnie walczyła żeby stamtąd wyjść od 3 do 6 nad ranem no ale pleksa idealnie zadziałała, nad ranem o 7 pies zaczął drapać już mocno w drzwi i mama z góry krzyknela zebym wzial psa, wzialem go z garażu do domu na dol i już spał. Tej nocy pies wstał i zaczął chodzi, burzy nie było, po prostu góra dól, góra dół a rodzie już nie wytrzymują tego łażenie wiec szybko wzialem psa o 3 w nocy i zainoslem do garażu, chwile walczył, gryzł poduszke, porozwalał kilka rzeczy ale cisza, wiec mysle ze dobra poszedł spac, 6 rano i hałas na cały dom, pies drapie w drzwi, mama z góry krzyczy zebym go wziął stamtąd, otwieram drzwi o 4 rano patrze a pleksa rozbita cała, pies drapał w drzwi, lekko sobie ryjek chyba pocięła po 3 krople krwi były, no i ją wziąłem na dół i zasnełą na dole już jak noc wcześniej gdy był burza. Rodzice już nie wytrzymują, garaż odpada bo nawet jakbym zrobił lepszą plekse to i tak rozbija wszystko tam nabija się, wchodzi na stoły że hałas się ogromny, druga opcja to szopa, jest trochę dalej od domu, tam może drapac wszystko i gryźć bo nie ma nic cennego. Jeszcze jedna opcja to zebym wrócił spać do pokoju na górze do brata, bo przez 6 lat pies spał ze mna w zamkniętym pokoju a teraz na dole śpimy, czy to może mieć jakiś wpływ ze pies teraz spi w otwartym pomieszczeniu ? Nie mam pojęcia co robić, oczywiście krzyczenie i klaps w dupe nic nie daje, pies jest trochę rozpuszczony nie będę ukrywać, bo jak idzie do garażu czy do szopy i przez 3h drapie drzwi tzn ze wie ze ktoś otworzy bo jakbym był bardziej zdyscyplinowany to by wiedział ze nikogo nie będzie i ze trzeba isc spać. Jak wspomniałem jak nie było burzy to pies zagladal 2 razy na gore i szedł spać, ale teraz tak rodzice są zdenerwowani że nawet tego nie może wiec musze szybko reagować i do garażu go dawać, od kilku dobrych dni nic nie spie, po zanoszę go po nocach do garażu, jak wracam to nasluchuje ze cos tam rozwala, przewraca drapie, potem nad ranem go wpuszczam bo z góry mi każa i dosypiam jeszcze 2h i tyle. Wiem ze najlepiej byłoby wg nie otwieranie psu nad ranem bo wtedy by się nauczył że drapanie nic nie da, tydzień by drapał i potem coraz mnie, CO ROBIC ? DLACZEGO PIES TAK SIĘ ZACHOWUJE ? BŁAGAM O POMOC.. Jak coś jest niejasne to prosze pytać.
  10. Witam wszystkich Będzie długo, ale mam nadzieję, że jakaś dobra dusza raczy przeczytać i dodać swoje trzy grosze:) Jak w temacie. Mój jamnior niedługo będzie miał operację odcinka szyjnego kręgosłupa. Jest to operacja prewencyjna (nigdy nie miała niedowładu), ponieważ - po różnego rodzaju przebojach - RTG wykazało, że psina ma zwyrodnienia jąder miażdżystych, z czego jak usłyszałam, dwa powinny zostać usunięte, bo właściwie w każdej chwili może 'źle się ruszyć' i może dojść do paraliżu, a nawet śmierci (!), ze względu na liczne zakończenia nerwowe. Zdecydowałam się nie zostawiać niczego przypadkowi i wybrałam operację, chociaż nie ukrywam, że jestem pełna obaw. Sunia ma 7 lat, przeszła kilka lat temu sterylizację, badania krwi i EKG wykazało, że nadaje się do operacji oraz narkozy. O ile - z tego co przeczytałam w Necie - trafiłam ponoć na świetnego chirurga, o tyle lekarz jest, moim zdaniem, wyjątkowo niekomunikatywna. Trzeba o wszystko wypytywać i ciągnąć za język (gdybym nie zapytała, nie wiedziałabym nic o diecie po operacji (pies otwierany będzie od dołu, od strony brzuszka i szyi, powinien więc jeść coś miękkiego) ani tego, że będzie dochodzić do siebie nie dzień, dwa (jak usłyszałam przy pierwszej wizycie), a jednak pewnie minimum 10 dni, a może nawet dłużej. Doszło do tego, że na kolejną wizytę przyszłam z kartką, na której wypisałam chyba z 10 różnych pytań. No i właściwie każde pytanie zbywane jest pobłażliwym uśmiechem, ewentualnie dość cenną informacją, której bym nie usłyszała, gdybym wyraźnie o coś nie zapytała. I tak na przykład początkowo usłyszałam, że pies po 2 dniach będzie już czuł się na tyle dobrze, że będzie ją można samą zostawić w domu (?), na moje pytania jak z nią postępować dalej, czy potrzebna jest klatka (pies skacze po kanapach, które uwielbia), usłyszałam jedynie, że nie potrzebna, nie usłyszałam nawet kategorycznej odpowiedzi, żeby psa oduczyć, ot uśmiech doktor tu i tam. No nie mówię, lekarz jest miła, ale jak dla mnie bagatelizuje sprawę (albo ja się nad psem za bardzo wytrząsam, ale dopiero po szeregu moich pytań i 2 wcześniejszych wizytach usłyszałam, że operacja jest jednak skomplikowana i ryzykowna - coś, co uważam, że powinnam usłyszeć już na samym początku). Straciłam już więc cierpliwośc wypytywania o szczegóły w klinice, ufam, że doktor wie co robi i operację przeprowadzi sprawnie i bez komplikacji. Ewidentnie opieka po operacji nie jest dla doktor czymś, nad czym w ogóle powinnam się zastanawiać :). Ale ja musze, bo się uduszę :) Zatem pytam Was. O Wasze doświadczenia. Wiem, że każdy przypadek jest inny, ale może ktoś z Was przeżył z psiną podobną operację i może coś podpowiedzieć? Ciekawa jestem, jak wygląda okres rekonwalescencji? Co jeszcze mi chodzi po głowie: - czy potrzebna jest klatka, żeby maksymalnie ograniczyc psu ruch - czy powinnam psu zakupić jakieś bardziej stabilne i proste posłanie (w tej chwili używa starego, wygniecionego już legowiska, które w jednym końcu wypchane jest jak miś, w drugim są już wgniecenia, spadki i brak wypełnienia - nie wiem, czy przy szwach pooperacyjnych będzie to zatem odpowiednie miejsce dla psa) - jakie macie doświadczenia w wyprowadzaniu psa na spacer, po takiej inwazyjnej operacji? I w ogóle, cała reszta, kto co ma do napisania, chętnie poczytam. Szczerze mówiąc w chwili obecnej operację traktuję trochę jak odległy sen, ale termin zbliża się wielkimi krokami i zaczynam się trochę denerwować :( Z góry dzięki za wszelkie odpowiedzi, trzymajcie za nas kciuki :)
  11. Witam, chciałbym podzielić się z wami moim skad inąd błahym problemem, który wbrew pozorom tak błahy okazuje się nie być. Otóż „posiadam” dwie zbuntowane i zżyte ze sobą damy - wybrankę serca i jej jamniczkę. A „awantura” toczy się ooo...spanie pieska w łóżku. Niemożliwym w tej sytuacji jest być obiektywnym po prostu staram się zachować zdrowy rozsądek. Dlatego chciałbym poznać opinię jak największej liczby osób. (Chciałbym dać to do przeczytania dziewczynie). Sprawa jest o tyle skomplikowana iż moja dziewczyna jest alergikiem i tak naprawdę psa mieć nie powinna. Jej alergia jest niemalże permanentna, a jej miłosć do psów pernamentna i jeszcze większa. Ma alergie na pyłki, kurz, roztocza, sierść i co tam jeszcze jest. I tak na dobrą sprawę czysta sypialnia i sen jest jedynym czasem i miejscem gdzie może zregenerować swój zmęczony od husteczek nosek i organizm. Husteczki i psikacze do nosa znajduje niemalże wszędzie ale to inna historia. Wczoraj pod wpływem impulsu postanowiłem coś z tym zrobić. Zaproponowałem 30-dniowe wyzwanie, które polegało na systematycznym sprzątaniu sypialni i zmianie nawyku psa odnośnie spania na łóżku i ogólnego wchodzenia do sypialni. I tu zaczynają się schody. Dziewczyna cały pomysł o dziwo przyjęła ciepło pomijając kwestie psa. Suczka ma 7 lat więc najmłodsza nie jest. Niedawno zmieniła miejsce zamieszkania więc jest to dla niej stosunkowo nowe miejsce choć zdążyła już zagrzać jedno w łóżku. Dziewczyna tłumaczy mi jak ciężki jest charakter jamnika i że nie jest to wykonalne w tym wieku. Nie w sposób humanitarny (jej zdaniem). Sytuacja wygląda tak, że o dziwo moim zdaniem pies zrozumiał, ze nie wolno jej przekraczać progu sypialni i choć do najszczęśliwszych nie należy to słucha się (Moim zdaniem to normalne przy zmianie nawyku). Suczka generalnie jest grzeczna i łatwo daje się zdominować – mi, ale nie jej. Gdy spotykają się obie robi się ekscytująco i chaotycznie. A ja w tym „związku” jestem katem od czarnej roboty. Na początku wysprzątałem całą sypialnie, pozbierałem bibeloty i inne kurzołapy, generalnie pies chodził i widział, ze coś się dzieje. Potem zacząłem zabraniać jej wchodzenia do sypialni i zwyczajnie zamykałem drzwi. Piesek znalazł sobie nową miejscówkę w salonie. I takie było moje założenie. Pierwsza noc. Pożegnałem pieska na dobranoc, przykryłem na jego posłanku i kazałem zostać. Spaliśmy w zamkniętej sypialni i za każdym razem gdy pies przychodził pod drzwi i zaczynał piszczeć wychodziłem i kazałem jej wracać. Bez krzyku, agresji, zwyczajna asertywność, czasem musiałem ją przyblokować nogami bo chciała mi się panicznie prześlizgnąć. Odprowadzałem ją na posłanko i tak to wyglądało. Generalnie noc kiepsko przespana. Choć piszczała może tylko ze trzy razy. I teraz sedno tej całej sytuacji: Dziewczyna uważa, ze to co robię jest okrutne i skazałem tego psa na ?emocjonalną banicję?, że takie rzeczy trzeba robić stopniowo. Jej propozycja: Położyć psu posłanko obok łóżka i nagradzać jakimiś chrupkami jak będzie tam leżeć. Moja odpowiedź na podstawie obserwacji: To nierealne, dziewczyna zaraz rozczuli się nad swoim pieskiem jak tylko kilka razy będzie chciał wskoczyć do łóżka. Zwyczajnie nie będzie miała na tyle siły by być w tym konsekwentna. Poza tym znając psa, zaraz po zaśnięciu w trakcie nocy pies zwyczajnie wskoczy na łóżko, a ona powie ze to taka trudna rasa i trzeba się z tym pogodzić. Ponadto pies nadal będzie w sypialni więc ilość sierści i tak będzie większa. Co wy byście poradzili na tę emocjonalną tragedię? Wczoraj miałem wrażenie, że to moja dziewczyna nie może obyć się bardziej bez swojego psa niż on bez niej. Oczywiście pisze to pół żartem, pół serio bo obie je do siebie ciągnie. Nie zmienia to faktu, że wymaga to podwójnej pracy. Bo o ile nad psem zapanować się da o tyle z wybranką serca jest już trudniej. I jeżeli tak dalej pójdzie to jeszcze ja będę spał na podłodze bo i takie żartobliwe sugestie słyszałem. Chodzi o to aby dojść do jakiegoś konsensusu, by nie robić z tego psa głupka. Byśmy w tej zmianie nawyków byli spójni, a nie ja mówię -a, ona-b, a pies nie wie już czego słuchać. Ps: Sytuacja wiąże się również z aspektem zdrowotnym jamnika – otóż nie powinien on wskakiwać na łóżko gdyż ma problemy z kręgosłupem (w niedługim czasie planowana operacja) Zatem co wy byście zrobili w tej sytuacji? I czy waszym zdaniem robię temu psu coś strasznego? Czekam na odpowiedzi. Pozdrawiam. EDIT: By dać pełniejszy obraz sytuacji dodam iż pies relatywnie niedawno został „pozbawiony” swojej głównej właścicielki – jej mamy (wyjazd za granicę kilka miesięcy temu). Wiązało się to ze zmianą miejsca zamieszkania psa - trwają tam jeszcze prace remontowe, tak więc pies nie do końca może sobie znaleźć swoje miejsce, bo mieszkanie ulega ciągłym zmianom. Pies nie ma aktualnie stricte swojego legowiska – swojego stałego miejsca, zostało w starym mieszkaniu. Chwilowo jest to prowizoryczne posłanie. Dodatkowo ostatnio ma trochę stresujących wizyt u weterynarza w związku z kręgosłupem. No i generalnie jest psem, który od szczeniaka spał przyklejony w łóżku a to z dziewczyną, a to z teściową.
  12. Witam, od kilku dni wzdłuż ulicy, przy której mieszkam biega bezdomny jamnik. Wygląda na to, że ktoś go tu porzucił, bo nikt z sąsiadów takiego psiaka nie miał. Zacząłem go dokarmiać, kładąc mu jedzenie w prowizorycznej misce tuż przed bramą wjazdową. Widać, że biedaczek biega zagłodzony, bo wcina aż mu się uszy trzęsą. Chciałbym go przygarnąć, jednak jest bardzo przestraszony i nie da się do niego podejść na bliżej niż 10 metrów. Potrzebuję jakiejś porady, jak do niego dotrzeć. Nigdy nie miałem wcześniej psa. Z góry dziękuję za odpowiedzi.
  13. Hej, czy jest może ktoś chętny na wspólny spacer po Elblągu lub okoliccach z dwiema jamniczkami :) ? zapraszamy :):cool3:
  14. witam Chaiałabym się dowiedzieć, co o tym sądzicie. Mam w domu 12 letnią suczkę Majkę - jamnika. za 1,5 miesiąca zmierzam wziąć 6 tygodniowego yorka. Myślicie, że psy się dogadają?? Czy te dwie rasy w domu to dobry pomysł?? ( dodam, że ostatnio moja Majka miała spotkanie ze szczeniakiem zanjomej, kundelkiem. NIby się z Nim bawiła, ale po pewnym czasie chyba zaczął ją denerwować i zaczęła go podgryzać. Sama nie wiem czy to było w formie zabawy czy już była to złość ) proszę o jakieś odpowiedzi, z góry dziękuję :)
  15. Rzecz w tym, że nigdzie nie znalazła dostatecznych informacji na ten temat więc spróbuję... Otóż: Mam jamniczka i od 5 dni nic nie je, ani nie pije, a tylko chodzi i wymiotuje po 5-6 razy w ciągu dnia. Nie wiem na co choruje, byłam z nim u weta, dostał kroplówkę i zastrzyki(antybiotyk) jednakże, stan nijako się nie poprawia. Możliwe, że się czymś zatruł. Jeśli ktoś również spotkał się z podobnym przypadkiem, poradźcie jak mogę mu pomóc lub co mu dolega. Liczę na rozsądne odpowiedzi. :)
  16. [CENTER] [SIZE=5][FONT=verdana][COLOR=#FF0000][B]ZDRADA, OBOJĘTNOŚĆ, OKRUCIEŃSTWO[/B][/COLOR][/FONT][/SIZE] [URL="http://jamniki.eadopcje.org/psiak/655"][FONT=verdana]http://jamniki.eadopcje.org/psiak/655[/FONT][/URL] [/CENTER] [HR][/HR] [FONT=verdana]– [B]to właśnie otrzymał jamnik Teodor po 11 latach[/B] od swojej „pani”, która bez zmrużenia oka pozostawiła psa na pastwę losu. Oddała go do niesprawdzonego domu, nie znając adresu i nie spisując umowy adopcyjnej. Pies został przekazany jak worek kartofli w połowie trasy. Po trzech dniach Teodor wylądował w schronisku, a była pani odmówiła jakiejkolwiek pomocy dla niego !!!![/FONT] [CENTER] [IMG]http://jamniki.eadopcje.org/galeria/655/2.jpg[/IMG][/CENTER] [CENTER] [FONT=verdana][B][COLOR=#FF0000]ŻAL, BEZSILNOŚĆ, BUNT!!![/COLOR] nie pozwalają nam walczącym o psiaki spać spokojne !!!! Czy ktoś pomoże? Prosimy choćby o dom tymczasowy.[/B] [URL]http://jamniki.eadopcje.org/psiak/655[/URL] [B]Teodor na facebooku[/B] [I](kliknij w banerek) [URL="https://www.facebook.com/events/230656470375930/"] [/URL][/I][/FONT][URL="https://www.facebook.com/events/437569132926496/"][IMG]http://www.picshot.pl/pfiles/98501/logo_facebook.png[/IMG][/URL] [/CENTER] [HR][/HR] [FONT=georgia]Zawsze jak widzę psa oddanego po latach wierności, dla którego szukamy domu przypomina mi się świetna sztuka Edwarda Morissa pt. „Drewniany talerz”. [B]Dedykuję tym którzy porzucają swojego Przyjaciela. [/B]Polecam również, każdemu kto decyduje się wziąć psiaka. [B]Aby każdy miał świadomość nieubłaganego upływu czasu. Dla każdego. Nie ucieknie się przed tym, nie ma takiej możliwości.[/B] [U][B]Krótkie streszczenie:[/B][/U] [I]Tematem przedstawienia jest problem starości. Młode małżeństwo pragnie pozbyć się z domu rodzonego Ojca, wysyłając go do Domu Starców. Zgadzają się na to synowie Dziadka. Sprzeciwiają się temu jedynie Wnuczka oraz Przyjaciel Dziadka . Po wielu perypetiach rodzinnych Dziadek w końcu udaje się do Domu Starców, a pozostaje po nim tytułowy drewniany talerz, z którego spożywał posiłki, ze względu na trzęsące się dłonie i tłuczenie porcelanowych talerzy. Na zakończenie spektaklu wnuczka pozostawia drewniany talerz w domu, pomimo zachęty Matki do jego wyrzucenia, puentując całą sztukę słowami skierowanymi do Matki:[/I] [/FONT] [CENTER] [B][FONT=georgia]„Zatrzymam ten talerz, bo i Ty kiedyś będziesz stara.”[/FONT][/B][/CENTER] [HR][/HR] [CENTER][IMG]http://jamniki.eadopcje.org/galeria/655/4.jpg[/IMG] [SIZE=4][FONT=century gothic][COLOR=#ff0000][B]ZDRADA, OBOJĘTNOŚĆ, OKRUCIEŃSTWO [/B][/COLOR]- to właśnie otrzymał jamnik Teodor po 11 latach od swojej "pani", która bez zmrużenia oka pozostawiła psa w schronisku i odmówiła jakiejkolwiek pomocy dla niego !!!! Na usta cisną mi się same przekleństwa !!!! [B]Żal, bezsilność, bunt.. ni[/B][/FONT][/SIZE][SIZE=4][FONT=century gothic][B]e pozwalają spać spokojne !!!![/B] [SIZE=5][B]Czy ktoś pomoże????[/B] Pilnie szukamy domu dla Teodora - to przepiękny kanapowy pies, pełen dostojeństwa i jamniczej dumy, który wylądował w schroniskowym boksie :(. Aktualnie przebywa w Domu Tymczasowym w Warszawie i najchętniej widziałabym dom w Warszawie.[/SIZE] [/FONT][/SIZE] kontakt w sprawie Teodora: Tel. 507 735 732 [B]po godz.19[/B] e-mail: [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL] [URL]http://jamniki.eadopcje.org/psiak/655[/URL] [URL]http://jamniki.eadopcje.org/newsy[/URL] [/CENTER]
  17. [CENTER][COLOR="blue"][B][SIZE="6"]Serdecznie Witamy u Gabi[/SIZE][/B][/COLOR][/CENTER] [COLOR="lime"][SIZE="5"]Gabi[/SIZE][/COLOR][SIZE="3"] to niewielki szczeniak (39cm w kłębie, 9kg), który jest mixem labradora i jamnika :) Jest bardzo inteligentna, bardzo szybko uczy się komend.. Potrafi takie komendy jak: "nos", "siad", "waruj", "skupianie uwagi"...(a to po pierwszym szkoleniu :)) Gabi uczęszcza do psiego przedszkola, organizowanego przez szkołę DogMasters. Teraz coś o niej... Jest bardzo spokojną sunią. Bardzo lubi ludzi i inne psy. Jest ciekawa świata, i wszędzie chciałaby zajrzeć :roll: Jest taż uparta... Jak na coś się uprze to tak musi być ! Lubi biegać, skakać i jeść parówki :p Nie ciągnie na smyczy. Jest energiczną ale opanowaną sunią :) Bez problemu daje się podnosić, oglądać łapki itp. No to na tyle o niej :) Teraz kilka fotek :)[/SIZE] "To ja z profilu" [IMG]http://i43.tinypic.com/vdtug.jpg[/IMG] Zdjęcie bez tytułu... :eviltong: [IMG]http://i40.tinypic.com/14wblw4.jpg[/IMG] Na rączkach :p [IMG]http://i44.tinypic.com/25qajya.jpg[/IMG] "Daj rzesz tą parówkę!!!!!" :lol: [IMG]http://i39.tinypic.com/bi6iba.jpg[/IMG] [SIZE="1"]Kontakt do opiekuna: [email][email protected][/email] Kontakt w sprawie adopcji: [email][email protected][/email] 503-364-290[/SIZE] [SIZE="1"]Więcej zdjęć: [url]https://picasaweb.google.com/118380588009733343934/Gabi2591210Miesiecy98Kg38Cm06032012RKamilPawOwski[/url][/SIZE] [SIZE="6"]SZUKAM DOMU!!![/SIZE]
  18. [B][COLOR="purple"]11 listopada odwiedziliśmy schronisko w Białej Podlaskiej aby zabrać sunię na tymczas. Przy okazji obejrzeliśmy włości i zamieszkujące je pieski. TZ-owi bardzo zapadł w pamięć (i nie tylko pewnie) pewien parówkowaty piesek. Ze względu na ograniczone fundusze część piesków w schronisku mieszka na łańcuchach przy budach, sytuacja powolutku się zmienia, ale ten parówek stoi tam od lat i jest niewidzialny. Bardzo bym chciała znaleźć mu miejsce, kącik. Nawet nie w domu, a kącik w ogrodzie. Gdyby udało mi się znaleźć miejsce w naszej okolicy, TZ zrobiłby mu budę i ogrodzilibyśmy siatką mu wybieg, jest niziutki więc spokojnie wystarczy siatka 1 metr wysokości. Będę szukała mu miejsca, a może ktoś z Was pomoże w znalezieniu takiego miejsca?[/COLOR][/B] [B][COLOR="#006400"]Bezimienny parówek ma 8 lat, nie ma już ząbków, jest dość zapasiony. Jest serdeczny, uwielbia ludzi i aż się trzęsie jak się do niego podchodzi.[/COLOR][/B] [B][COLOR="red"]11 grudnia pojechaliśmy do schroniska i niby przy okazji TZ zabrał go do DT. Prosimy o pomoc w ogłaszaniu pieska.[/COLOR][/B] Oto krótkonogi cudaczek. [img]http://img210.imageshack.us/img210/1107/img0916t.jpg[/img] [img]http://img339.imageshack.us/img339/7582/img0917ta.jpg[/img] [img]http://img52.imageshack.us/img52/7108/img0915r.jpg[/img] [B][COLOR="purple"]Liczę na cud. Ale spróbuję.[/COLOR][/B]
  19. Jamniorek Orion, urodzony 22 października 2010 roku, przebył psią wędrówkę z południa Polski aż na północ. Fotografowany od maleńkości ku potomości ;-) [IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-ijTgvThryqk/TQdV7NRnCtI/AAAAAAAAAP0/O3Sbu2rFbbw/4.jpg[/IMG] [IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-cX6HM5hfJ0I/TQdV6zpo_eI/AAAAAAAAAPw/8B_U87Qsuhs/3.jpg[/IMG] [IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-hlPHGPnnWBc/TQdV6QmrKpI/AAAAAAAAAPo/VCBobef08nw/1.jpg[/IMG] [IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-pKhaEYR6R7g/TRou6dHdjjI/AAAAAAAAATg/tJkFBO-aeUc/4.jpg[/IMG]
  20. Witam, Szukamy domu dla rocznego jamniczka. Piesek jest grzeczny, wesoły , skory do zabawy, nie szczeka pod nieobecność właścicieli i nie niszczy rzeczy. Dobrze by było, gdyby osoba chcąca go adoptować mieszkała w domu z ogródkiem, gdyż Largo boi się odgłosów miasta. Kupiliśmy go, gdy miał już skończone 4 miesiące i prawdopodobnie nie był przyzwyczajony do różnych sytuacji. Mieszkamy w bloku, blisko ruchliwej ulicy i każdy spacer jest dla niego męczarnią. Stosowaliśmy według zaleceń behawiorysty terapię pozytywnego bodźcowania , niestety nie udało się pokonać lęku. Przez miesiąc przebywał na wsi, gdzie był psem zrelaksowanym i wyluzowanym :) Tylko w takim środowisku może się odnaleźć Osoby zainteresowane adopcją pieska proszone są o kontakt pod nr tel 533-648-394 Piesek jest bardzo kochany i nie chcemy,żeby się tak męczył. Pozdrawiam Renata Dusza [url]http://www.facebook.com/photo.php?fbid=2021131979214&set=a.1076582486067.2011947.1571391700&type=1&theater[/url] [url]http://www.facebook.com/photo.php?fbid=2021171020190&set=a.1076582486067.2011947.1571391700&type=1&theater[/url]
  21. Witam, piszę by podzielić się smutną wiadomością, że dziś odszedł od nas Ares, jamniczek którego adoptowaliśmy z mężem dwa lata temu przez aukcję Dogomanii na Allegro. Był z Jarocina, mieszkał z nami w Tychach. Miał 16 lat. Zmarł nagle, po trwającej zaledwie trzy dni chorobie. Lekarz pomógł mu odejść w agonii. Chociaż długo docieraliśmy się wzajemnie z tym psiakiem, stał się nam bliski. Żal i ból jest ogromny, gdy w domu brakuje szurania łap.
  22. Witam i gorąco pozdrawiam wszystkie dogomaniaczki i dogomaniaków :) A oto moja Zyta. Jest z nami od 11.11.2007, przywieziona z pseudohodowli z Halinowa pod Warszawą, tzw. "fabryki psów" której likwidacja kilkanaście miesięcy później odbiła się głośnym echem w mediach. Żona wybrała ją jako najmniejszą i najsłabszą spośród rodzeństwa ale jej małym, pełnym strachu i jednocześnie nadziei oczkom nie sposób było się oprzeć. Oczywiście skończyło się to serią dwóch wizyt dziennie u wet przez kolejny tydzień, ponieważ maleństwo było zarobaczone, przez co w ogóle nie miało apetetu. A ponieważ ważyła zaledwie 700 gram to nawet nie nadawała się pod kroplówkę, lecz podłączano jej małe łapki do pompy infuzyjnej. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i nasze jamnicze szczęście ma się obecnie doskonale :) [IMG]http://www.dogomania.pl/%3Cimg%20src=%22http://farm5.static.flickr.com/4077/4750156514_d4a3773950_z.jpg[/IMG][IMG]http://farm5.static.flickr.com/4077/4750156514_d4a3773950_z.jpg[/IMG] [IMG]http://farm5.static.flickr.com/4090/4987769626_470a6fe2e3_z.jpg[/IMG] [IMG]http://farm6.static.flickr.com/5103/5568311911_b5f883a518_z.jpg[/IMG] [IMG]http://www.dogomania.pl/%3Cimg%20src=%22http://farm5.static.flickr.com/4077/4750156514_d4a3773950_z.jpg[/IMG]
  23. [CENTER][COLOR=red][B]Pani Jamnikowa Roksi[/B][/COLOR] została oddana przez właścicieli (!) do wrocławskiego schroniska. [COLOR=red][B]Ma 14 lat, jest zadbana, w dobrej formie.[/B][/COLOR] Do ludzi wesoło macha swoim cieniutkim ogonkiem. Jest prześliczna! [B][SIZE=3]Nie pozwólmy jej umrzec w schroniskowej celi!:([/SIZE][/B] [B][SIZE=3]Proszę o pomoc![/SIZE][/B][/CENTER] [CENTER][B][SIZE=3]Obecnie przebywa w boksie 18, może być juz zabrany do nowego domu.[/SIZE][/B][/CENTER] [CENTER][IMG]http://img192.imageshack.us/img192/2629/fotka016resize.jpg[/IMG][/CENTER] [CENTER][IMG]http://img138.imageshack.us/img138/8792/fotka014resize.jpg[/IMG][/CENTER]
  24. Młoda suczka w typie jamnika czeka na swojego właściciela w schronisku. Łagodna, bardzo cierpliwa. Toleruje zarówno psy jak i dzieci. Kocha ludzi! Znaleziona na ul. Żelińskiego w lutym :shake: Akceptuje obecność kotów. Spokojna i rozważna. Nie przejawia agresji. Nauczona czystości. Wysterylizowana, odpchlona i zaszczepiona - CZEGO CHCIEĆ WIĘCEJ? :cool3: Mój e-mail: [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL] tel. 506990706 nr ewidencyjny: 155/11
  25. Witam serdecznie. Jestem tu nowa. Mam na imię Kasia i jestem właścicielką prawie 7 letniego jamnika Luckyego (Lakiego). Z góry przepraszam za długość postu, ale postanowiłam całkowicie opisać jak wygląda stan mojego pupila, u którego podejrzewa się dyskopatię. Problem zaczął się dokładnie 29 stycznia tuż po zastrzyku przeciw wściekliźnie. Piesek zaczął w ten dzień popiskiwać (rzadko, lekko), usztywniał szyję. Pomyślałam, że to ból i obrzęk po szczepionce, gdyż to ponoć dość popularne (nawet u ludzi). Zadzwoniłam do Pani doktor potwierdziła moje przypuszczenia, że tak może być, poleciła okłady z altacetu i lodu, które oczywiście pieskowi robiłam. W ten dzień po około 2 tygodniowej przerwie zaczęliśmy ponownie podawać lek na obniżenie ciśnienia Amlozek (piesek był w trakcie leczenia). Niestety piesek w ciągu kolejnych dni nadal popiskiwał (takie pojedyncze piski, jakby się urażał), przestał skakać na łóżka - prosił skomlał, aby go wziąć na ręce i położyć na nie - niestety sam już chętnie zeskakiwał. Skakanie do góry np podczas witania się także kończyło się piskiem i ewidentnym bólem odczuwanym przez psiaka. Lekarz zaczął u niego podejrzewać dyskopatię, a nam nie nadawał spokoju amlozek, który piesek przyjmował i na którego nie reagował zbyt dobrze. Po prostu uważaliśmy, że mu nie służył - a dlaczego? A to dlatego, że występował u niego szereg niepożądanych działań od nieprzechodzącej ospałości, przez lęki. Za ból szyi/pleców(?) także go obwiniliśmy (może powodować zapalenia stawów, bóle mięśni itd). Potwierdzeniem było dla nas przerwanie jego podawania po około półtora do dwóch tygodni od 29 stycznia. W efekcie czego już następnego dnia piesek był już żywszy, popiskiwanie ustępowało, było rzadsze. W ciągu kilku następnych dni piski się już nie zdarzały. Za wszystko więc obwiniliśmy amlozek (łącznie z lekarzem) i zadowoleni myśleliśmy, że wyeliminowaliśmy problem. Jednocześnie leczyliśmy pieska na śródmiąższowe zapalenie nerek. Zapalenie nerek zostało wyleczone (14 marca miał piękne wyniki badań), ale 3-4 dni po nich znów pojawiła się kapiąca krew "z siusiaka". Zrobiliśmy badania moczu i usg - wyniki tym razem wskazywały na zapalanie prostaty (lekarz pokazywał nam na usg małe torbielki). Wracając jednak do głównego tematu w tym samym czasie, w którym pojawiła się krew wróciło popiskiwanie i ból. Piesek znów przestał chcieć skakać. Pojawiliśmy się u lekarza. Leczyliśmy zapalenie prostaty - dostał bactrim, po którym wyniki moczu są coraz lepsze. Z szyją/kręgosłupem w tym czasie nie zostały podjęte jeszcze żadne kroki, by nie mieszać leków. Ponadto lekarz dawał nam nadzieję, że w ciągu jakiś 3 tygodni znów może to przejść. Ostatnia wizyta była w miniony poniedziałek (04.04). Po niej nic się nie zmieniało, a nawet było gorzej. Piesek podczas gwałtownych ruchów/ skoków (nie dopilnowaliśmy go raz i na dźwięk domofonu gwałtownie zeskoczył) zaczął bardzo "płakać", skomleć - nie tak jak wcześniej pojedynczo, tylko dłużej - takie zaciąganie z bólu. Podobnie było po powrocie ze spacerów. W trakcie powrotu piesek nagle urażał się, zapłakiwał = zapiskiwał, przy tym robił charakterystyczny garb, ale trwało to parę sekund. Od razu wracał do domu tyle, że wolniej. Czasem zdarzało się, że pieska lekko uraziliśmy, tzn. bardzo lekko, ale zbyt gwałtownie dotknęliśmy go i wtedy sztywniał i lekko popiskiwał. Ponadto od czasu problemu z szyją/kręgosłupem mój piesek często się przeciąga (częściej i intensywniej niż przed wystąpieniem pierwszych negatywnych objawów, ale nie sprawia mu to żadnego bólu). Przedwczoraj (w środę) zaczął po wieczornym spacerze bardzo zawodzić, wtedy też od razu chce siadać i to robi. Po chwili ból/ skowyt przechodzi. Po tym zdarzeniu od razu zadzwoniliśmy do lekarza i pojechaliśmy po leki - dostał carprodyl 20mg lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Zaprzestaliśmy też jakiegokolwiek wkładania go na łózko - kategorycznie postanowiliśmy go odzwyczaić od skakania na nie (otrzymał swoją grubą dużą kołdrę, zrobiliśmy mu jego małe własne łózko, nie cienkie legowisko). O dziwo czym bardzo zaskoczył mnie mój piesek przez całą noc spał w tym "nowym łóżku", byłam z niego niesamowicie dumna. Dopóki byłam z nim wczoraj w domu do 12 wszystko w było w porządku, nie miałam problemu z dopilnowaniem go by nie skakał na łóżka. Po 12 wrócił do domu mój tata, więc ja poszłam się szykować do łazienki. Niestety on go już nie upilnował. Tylko jak poszedł do kuchni piesek wskoczył na łózko i co gorsza zaraz po tym zadzwonił domofon i piesek z niego również zeskoczył. Płakał z 30sekund. Przebieg dalszej części dnia był całkiem dobry. Zostałam sama z pieskiem i oczywiście nadal nie miałam problemu z upilnowaniem go - ani razu nie wskakiwał na łózka, ze spacerów wracał zadowolony. Podczas wieczornego spaceru nawet nie chciał wcale wracać do domu..no ale spacer kiedyś się skończyć musiał ;) Po powrocie do domu, mój piesek zaaferowany powrotem rodziców niechcący obił się pyszczkiem o nogę mojego taty i zaczęło się straszliwe skowycie. Piesek zesztywniał, zrobił garba, bardzo płakał, cofał się, nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przerażony, siadł sobie obok mnie i mojego chłopaka, bardzo się trząsł i bał. Chciałam go pogłaskać po klatce piersiowej zaczął jeszcze głośniej płakać. Przestałam go dotykać. Jego kark był sztywny, a jamnik biedaczek przerażony. Troszkę się uspokoił, ale później wystraszył się otwierania drzwi w łazience (niedaleko nas, ale daleko by go dotknęły) znów zaczął niesamowicie płakać. Jak mój luby zaczął ściągać buty po spacerze, też psiak bał się jego łokcia - byleby go nikt nie dotknął. Jeszcze chwilę po tym nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przestraszony, uspokajał się, po czym znów delikatnie sztywniał popiskując. Po 5-8 minutach delikatnego głaskania (kiedy już było możliwe) i uspokajania pieska przeszło. Odżył znów merdał ogonkiem, chciał smakołyków, przynosił zabawki. W tym czasie zadzwoniłam też do weterynarza. Powiedział, że jeśli mimo podawania leku carprodyl ból nie będzie ustępować, to on już nie może zastosować innego zachowawczego leczenia, pozostaje zdjęcie rtg i... prawdopodobnie operacja, którą nas postraszył. Dziś na porannym spacerze był zadowolony, nie chciał wracać do domu (widziałam przez okno jak szalał). Problem pojawił się w klatce, gdy mój tata musiał go wziąć na ręce (schody). Sam przyznał, że musiał to zrobić nieumiejętnie, bo piesek zapłakał, ale pojedynczo i później po powrocie był przestraszony (już nie popłakiwał). Wtulał się we mnie, potrzebował bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Przeszło bardzo szybko. Jestem przerażona. Wydawało mi się, że lek działa. Piesek zachowuje się całkiem normalnie, jest zadowolony dopóki nagle gwałtowanie nie napnie mięśni szyi/kręgosłupa. Chodzi normalnie, nie kuleje, nie zawodzi łapkami, nie ma (i oby nie miał!! odpukać!!) paraliżu. Dostaje jak gdyby skurczów po wykonaniu gwałtownych ruchów. Nie wiem co to może oznaczać, czy jest to postać dyskopatii? Czy ktoś coś wie na ten temat? Miał podobne doświadczenia? Serdecznie proszę o pomoc.
×
×
  • Create New...