Jump to content
Dogomania

Furie

Members
  • Posts

    520
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Posts posted by Furie

  1. Do tropienia polecaną pozycją jest : Nowoczesne szkolenie psów tropiących B. Górny Jeszcze nie czytałam, ale zapewne niebawem sięgnę.

    Niezbędnikiem każdego psiarza jest: Zwykły Niezwykły Przyjaciel Z. Mrzewińska Czytałam i polecam. Warto przeczytać zanim zabierzesz się za szkolenie.

     

    A co do reanimacji trupa, a więc ostatniej części tej dyskusji to powiem tak:

    - jeśli borderek poszedł na kurs pt. nauka sztuczek i je opanował, to znaczy że pies bystry i trener jak najbardziej kompetentny, skoro nauczył psa a pies przyswoił to, co było przedmiotem kursu

    - jeśli borderek sika w chacie, wyje i jeszcze inne historie, to znaczy że przewodnik i reszta domowników zawalili wychowanie i socjal

    - jeśli miesza się naukę sztuczek z nauką czystości, to znaczy że się nie ma elementarnej wiedzy i zrozumienia tematu

    - jeśli się nic nie wyniosło z książki z poradami autorytetu, tzn. że się nie umie czytać ze zrozumieniem, wykonywać tego co się przeczytało, tudzież jedno i drugie

    - przytoczone gdzieś tu niedawno psy policyjne nie są dla mnie ani dla żadnego rozgarniętego IPO-wca żadnym wzorcem do naśladowania, by nie powiedzieć, są anty-przykładem

    - sędziowie i zawodnicy w tzw. kuluarach nie spoufalają się z nazwijmy to delikatnie gawiedzią, co to później chodzi i androny klepie - tzn. teraz, bo jak było 20 lat temu - nie wiem bo popierdzielałam z plecaczkiem do ogólniaka

    - po i w trakcie imprez kynologicznych tudzież treningów nie nadużywa się alkoholu, gdyż to źle wpływa na formę dnia następnego, a nie po to płacimy kasę, żeby niedomagać- tzn. teraz, bo jak było 20 lat temu - j.w.

    - posiadacze agresywnych psów szybciej się szczycą tym, że ćwiczyli socjal i ich pies się NIE ciska mimo że jest agresywny z urodzenia (geny); nikt normalny się nie przyzna, że ich pies kogoś pogryzł, bo sam by sobie strzelił w kolano, że jest nieogarem i go pies zaskoczył / przerósł - tzn. teraz, bo jak było 20 lat temu - j.w. + w kręgach w których się obracam, a za debili nic nie poradzę, ani ja, ani środowisko, a ci się zawsze gdzieś tam znajdą.

     

    Nadmienię, że moja agresywna, bo przecież trenowana do IPO suka w minioną sobotę zaliczyła spacer po mieście a tam 2 imprezy typu koncert, scena, jazgot i wuchta ludzi, w tym biegających i piszczących dzieci oraz luźno wałęsających się pieseczków. A w niedzielę byłyśmy z kumpelami na rybach na pomoście. A potem na wiejskich plotach na ławeczce. I nawet auta obok przejeżdżały. A tu duuuupa - ofiar brak :D

  2. Oj, ciężko tak przez neta poradzić, nie widząc ani psa, ani Ciebie - jak z nim pracujesz, jakie błędy popełniasz (a nawet nie zdajesz sobie sprawy). W takiej pracy liczy się refleks i korzystanie z kilku metod w różnej kolejności, zależnie od konkretnej sytuacji i reakcji psa. Więc rozumiesz, czemu przez neta ciężko. Spróbuję.

     

    1. Spraw sobie książkę Pani Zofii Mrzewińskiej "Zwykły Niezwykły Przyjaciel" - dostępna on-line za ok 15 zł. To nie jest porada na zbycie Cię, tylko za małe pieniądze dostaniesz porcję fachowej wiedzy, przystępnie podanej, łatwiej Ci będzie zrozumieć jak działa pies, a tym samym łatwiej Ci będzie działać i rozumieć w praktyce to co napisałam na początku i jak działa pies. W necie jest też trochę bezpłatnych artykułów, pewnie Jowita się tu zaraz zjawi i podlinkuje watek w którym je zebrała. To nie jest instrukcja od A do Z jak załatwić Twoje problemy, tylko raczej wiedza ogólna, fundament + wiele praktycznych porad, również w tematach, które Cię interesują.

     

    2. Ciagnięcie na smyczy - to co robisz do niczego Was nie doprowadzi. Pies nawet jeśli się przestanie jarać, to wyłącznie na moment jak robi siad / waruj, a potem znowu to samo. Ja robię tak: za wleczenie zawsze jest korekta - krótkie, zdecydowane pociągnięcie. Smycz mocno w garści, ręka jakby wmurowana i idziemy. Tam gdzie ja chcę, a nie tam gdzie pies próbuje. Jak tylko zluzuje - zaraz "super!" i żarcie. Do tego ćwiczenia: 1) puszczam psa przodem (na smyczy), ułamek sekundy zanim zacznie smycz napinać - przywołuję, zachęcam głosem, za podejście chwalę i nagradzam żarciem. Jak nie chce podejść - pomagam sobie smyczą. Musi podejść, bo wołam, więc basta. Stosuję kontrasty: nie słuchasz - jest niefajnie, słuchasz - jest super. 2) Smycz do prawej (krótko ale luźno), żarcie do lewej. Pies blisko przy nodze. Naprowadzasz żarciem na właściwą pozycję przy nodze, nos psa w żarciu. Kilka kroków - "super!" - pies dostaje. Kolejny kawałek żarcia, kilka kroków - super - żarcie. Kilka powtórzeń + komenda zwalniająca typu "biegaj" (puszczasz psa do przodu, nie wymagasz; dalej na smyczy). 3) Zmieniasz kierunki marszu. Chwalisz, nagradzasz ładne podążanie za Tobą. 4) To samo co w punkt 2 tylko z wykończeniem siadem. Czyli idziesz kilka kroków - siad - naprowadzenie ręką z żarciem - super - żarcie. Właściwa kolejność - jak podałam - bardzo ważna. Pkt 4 będzie przydatny do nauki spokojnego podchodzenia do "obiektów" do których pies ciągnie. Za wyrywanie do przodu - korekta.

     

    3. Socjal z ludźmi - ja to robię na żarcie, ludzie - pomocnicy mają żarcie i je dają psu, bez pochylania się nad nim, bez głaskania, piszczenia i machania łapami. To czy pomocnik podchodzi od razu (i staje w odległości 2 - 3 metry żeby to pies wykonał ten decydujący krok by dosięgnąć żarcie), czy stopniowo coraz bliżej i zatrzymanie aby pies oswoił się z sytuacją - tego Ci przez neta nie poradzę, bo to zalezy od reakcji psa. Widziałam i takiego i takiego. Ważne, żeby osoby - pomocnicy absolutnie nie bali się psa, nie zrobili np. mimowolnego kroku w tył. Dla bezpieczeńśtwa kaganiec. Żarcie pokrojone w wieksze kawałki, żeby było wygodnie podawać. Jeśli pies się zaczyna rzucać - korekta i nie zmniejszacie dystansu tylko zatrzymujecie się w takiej odległości jaką pies respektuje, dajesz mu czas aby wyluzował. Możesz mu kazać usiąść, wykonany siad nagrodzić. Sesję musisz zakończyć sukcesem, a więc pies nie dymi i jest rozluźniony.

     

    4. Socjal z psami - stopniowe zmniejszanie odległości - aby pies nauczył się, że bycie kilkanaście, kilka metrów od innego psa nic nie zmienia, bo nic się nie dzieje. Spacery równoległe w bezpiecznej odległości (nauka ładnego chodzenia na smyczy bywa pomocna, a kontrola fizyczna - obligo). Koniecznie dobierać spokojne psy, najlepiej takie które olewają. Zaliczyc kilka, kilkanaście takich spotkań ale bez bezpośredniego kontaktu (obwąchiwanie). Niech się wzmocni, przekona, że nic się nie dzieje. Pod żadnym pozorem nie puszczać na żywioł. O krok dalej możesz iść jak Twój pies akceptuje spacer równoległy w odległości na wyciagnięcie ręki i jest rozluźniony. Kontakt bezpośredni zakońćzony wydymieniem cofa Cię w pracy ileś kroków wstecz. Wpleść w to wszystko możesz skupianie psa na Tobie gdy inny pies jest blisko. Przy kontakcie bezpośrednim - nigdy nie napinaj smyczy. Jeśli coś się dzieje i trzeba interweniować - krótkie, szybkie odciągniecie, przywołanie do siebie, skupienie na sobie - odwrócenie uwagi, odejście na bezpieczną odległość żeby nei doszło do eskalacji.

     

    Generalnie, to co napisałam wyżej, na początku - w takich syt. stosuję miks różnych narzędzi, w odpowiedniej kolejności. Jedno co jest pewne: za wydymienie zawsze jest korekta, za spokój albo tzw. czynność zastępczą jest nagroda. Do tego włączam: komunikację głosem (karcenie, pochwała, ostrzeżenie) i pracę na różnych odległościach względem obiektu. I przede wszystkim obserwuję reakcję psa tu i teraz. Nie ma gotowego algorytmu.

  3. Ma 5miesięcy i jest znaleziona.

    Innymi słowy przez 5 m-cy nie miał kto jej nauczyć, więc miała czas żeby to sobie utrwalić. Więc cierpliwość, konsekwencja, kilka pytań do analizy własnej i wskazówek (kolejność przypadkowa). Dla mnie grunt to znaleźć przyczynę, zrozumieć psa i stworzyć mu jak najlepsze warunki - w tym przypadku do załatwienia się na dworze. Nie znam psa, warunków w jakich mieszkacie, Ciebie więc strzelam co tam mi przyjdzie do głowy.

     

    1. może zmiana pór karmienia - spróbuj jakkolwiek sprawdzić po jakim czasie od karmienia się załatwia i przestawić pore karmienia, żeby ten czas na qpę przypadał na czas spacerów

    2. czy kiedykolwiek, ktokolwiek z domowników nakrzyczał, skarcił, przestraszył psa za to że narobił w domu? - psy w takich sytuacjach mogą unikać załatwiania się przy człowieku

    3. czy ona na dworze jest niespokojna, lękliwa ? - może załatwia się w domu, bo tam czuje się bezpiecznie i kiedy Was nie ma, czyli ma totalny spokój

    4. czy na spacerze ona ma czas i warunki żeby sobie w spokoju, na długiej luźnej smyczy połazić i poniuchać na trawce w jakimś spokojnym, ustronnym m-cu (gdybym moją zabrała na spacer wypełniony ćwiczeniami i zabawą bez chwili wytchnienia, to też by przyniosła do domu, bo po co tracić czas na załatwianie się, kiedy tyle fajnego się dzieje ;) Natomiast na trawnikach miejskich, gdzie wychodzi dużo innych psów - potrzebuje dużo więcej czasu na znalezienie sobie m-ca niż u nas na wsi / w lesie)

    5. czy jej warunki w których żyje teraz mocno się różnią od tych, w których żyje teraz z Tobą (np. znaleziona na wsi, przewieziona do miasta)

    6. czy przypadkiem te 2 krótsze spacery to nie jest ten moment, kiedy ona potrzebuje więcej czasu?

    7. czy na spacerze ma szansę trochę pobiegać (choćby razem z Tobą na smyczy) - ruch pobudza perystaltykę jelit - zobacz że szczeniaka zawsze wyprowadza się zaraz po zabawie

    8. czy masz możliwość aby w czasie spacerów z małą towarzyszył Ci  ktoś inny z domowników z tym drugim pieskiem - Barko? Psy też uczą się przez naśladownictwo.

    9. za każdą qpę na dworze pieska należy chwalić i nagradzać.

  4. A ja zacznę od końca: nie, nie zaszkodzi. Moja aportuje kilka razy dziennie, a aport jest: a) ćwiczeniem regulaminowym - przynoszenie drewnianego koziołka z wykończeniem siadem przede mną (2-3 powtórzenia), :cool1: nagrodą za inne ćwiczenie - wyrzucenie piłki / gryzaka c) luźną zabawą, np. pullerami (trochę aportowania, trochę przeciągania). Z tym zaszkodzi - nie zaszkodzi chodzi o to, aby nie robić zbyt wielu powtórzeń w ramach 1 sesji treningowej. Jeśli traktujesz to jako ćwiczenie / zabawę i robisz sobie po kilka powtórzeń, a nie traktujesz jako sposobu na zamęczenie psa i nie rzucasz aż padnie, to wszystko jest OK, a dla psa jest to bardzo atrakcyjne i motywujące. Ta druga sytuacja, rzucanie aż ledwo zipie - faktycznie nie jest dobra. Gdzieś kiedyś czytałam, że prowadzi do syntezy kortyzolu. Dawno to było, nie pamiętam dokładnie, być może coś kręcę.

     

    Co do pobudzenia - ja trenuję na bardzo wysokim pobudzeniu - krótkie ale bardzo intensywne sesje. Przed sesją krótki spacer na toaletę i rozruszanie mięśni, po sesji - spacer na rozluźnienie, wyciszenie. Staram się pilnować równowagi. Jeśli "kręcę" na wysokie pobudzenie, to również poświęcam czas na naukę wyciszania. Działa: na placu treningowym chodzi jak struna, a w życiu codziennym - na ryby na pomost mogę zabrać, zalegnąć na ploty na ławce. I pies też zalega.

     

    To że aport jest szkodliwy - pokutuje w wielu pozytywnych szkółkach. Moja subiektywna teoria jest taka, że oni nie rozumieją natury psa, nie umieją pracować w pobudzeniu, nie umieją balansować pobudzenie-wyciszenie, więc się pobudzenia wystrzegają jak diabeł święconej wody ;) Ich wzór psa to jest pies wyprany z popędów, taki bierny, ospały, co to wszystko robi w zwolnionym tempie. A aport bazuje na jak najbardziej naturalnym popędzie łupu. Tu masz więcej na ten temat: http://www.lukrowi.pl/porady/?p=10&p2=2

     

    Co do wypuszczania zabawki za daleko od Ciebie - tak jak pisze przedmówczyni. Zostawi za daleko - nie ma dalszej zabawy. Konsekwencja i wytrwałość. Możesz też spróbować odbiegnięcia. Pies się zbliża do tego m-ca w którym zwyczajowo wypuszcza - odbiegasz kawałek żwawym krokiem i dodatkowo zachęcasz psa głosem aby do Ciebie dobiegł.

     

    Drugi pomysł: masz psa blisko siebie, dajesz złapać zabawkę, chwilę się przeciągasz, puszczasz, odbiegasz tyłem kilka kroków (tak żeby widzieć psa), zachęcasz psa głosem, stajesz, znowu chwila przeciągania, puszczenie, odbiegnięcie, itd. Pies powinien skojarzyć, że opłaca mu się być z zabawką blisko Ciebie, bo wtedy jest fajnie :)

     

    To by było na tyle, co Ci mogę podpowiedzieć przez neta, nie widząc psa. No i moje sugestie są stricte do zabawy zabawką w aport, a nie do nauki regulaminowego aportu.

     

    PS zerknęłam jeszcze raz na poczatek Twojego posta. "jak zrobię minimalny ruch w jej stronę..." - no właśnie. Postaraj się wypracować to, żeby to pies chciał Ci wciskać zabawkę w ręce, a nie Ty musiała po nią sięgać.

  5. Zostaje tylko pytanie - jak żyć? :P

    Olać ciepłym moczem i dalej robić swoje. Jeszcze tego brakowało, żeby Dogo zaczęło robić za super nianie od mentalnie dalej dzieci, przeświadczonych o swojej nieomylności, co to własnym nosem strącają F16 ;) W zalewie plew znajdzie się jedno ziarenko. I dla tego jednego ziarenka warto.

  6. No, ja się podpisuję pod spojrzeniem Berek.

    Paula - tu nie chodzi o to, żeby Ci "dosrywać", tylko z perspektywy doświadczenia i z uwzględnieniem wspomnianego "mierzyć siły na zamiary" dać Ci taką radę, która najkrótszą drogą doprowadzi Cię do celu, bez szkody, a wręcz z pożytkiem dla psa.

     

    Czi_czi - moim okiem: nie wszystko i nie z każdym psem da się załatwić więzią bez korekty. Choć dla mnie dobra więź wcale nie wyklucza korekty, a nawet przy braku więzi i umiejętnej korekcie wszystko będzie  OK (bo trudno mówić o więzi, obcując z cudzym psem od godziny albo mniej). Piszę jako niegdysiejsza przeciwniczka korekt i od zawsze zwolenniczka budowania więzi :) Z własnego podwórka - w tym sensie, że znam agresję z perspektywy 2 własnych psów (w tym maliniak) i jak dotąd 2 cudzych (w tym maliniak). Oczywiście proces wychowawczy to nie tylko korekta. I dlatego Pauli poradziłam tak jak poradziłam. Bo samemu trudno ogarnąć co, jak, gdzie, kiedy, w jakiej kolejności i konfiguracji. I to ani wstyd ani przytyk.

     

    A co do tego czy psy / dobermany w PL mają nierówno pod sufitem. Pies jak pies - w dużej mierze kwestia tego jak jest prowadzony. Ten sam pies w różnych rękach będzie zupełnie inaczej "chodził". I bynajmniej nie chodzi o "psychologię strachu", tylko o to co wspomniała Berek - pies doskonale wie z kim "tańczy", na drugim końcu smyczy.

    • Upvote 1
  7. A moim zdaniem, tu nie o radę chodzi, tylko o jej wykonanie i tu jest pies pogrzebany. Grunt to wiedzieć co się robi, po co się to robi i umieć zaobserwować - trafnie zinterpretować zachowanie psa - jak to co robimy na niego wpływa. Umieć szybko reagować i wiedzieć jak. Gdyby w tym przypadku "danie psu luzu" zostało wykonane prawidłowo, to nie byłoby tu o czym pisać.

     

    W tym wątku padło mnóstwo fajnych propozycji i one wszystkie, w odpowiedniej kolejności i konfiguracji mają zastosowanie w przytoczonej sytuacji. Tylko że bez zrozumienia podstaw, co to znaczy być przewodnikiem-liderem, dać psu wsparcie i pomóc się zmierzyć z sytuacją, być dla psa czytelnym i konsekwentnym, itp. daleko się nie zajedzie. To będzie jak celowanie na ślepo. Żeby było jasne: zdecydowana korekta jak najbardziej wpisuje się w: być liderem, dać wsparcie, pomóc się zmierzyć i być czytelnym.

     

    Moim zdaniem problemy z agresją i brakiem fizycznej kontroli nad psem powinny być załatwiane najszybciej jak się da. W przeciwnym razie, będą się tylko pogłębiać, na pewno same się nie rozwiążą, a początkującemu psiarzowi będzie bardzo trudno samemu "poskładać wszystkie klocki w odpowiedniej konfiguracji". To normalne, żaden wstyd. Także ja bym autorce wątku radziła właśnie: zastanowić się nad sensownym szkoleniowcem, choćby był i 5 miejscowości dalej, zorganizować kogoś z krewnych, znajomych, poprosić o pomoc, nawet zapłacić, za czas i paliwo. Szkoleniowiec mógłby na chwilę przejąć psa i mu wytłumaczyć, że np. nie rzucamy się na inne pieski, następnie pokazać i wytłumaczyć jak to robić samemu, na co uważać, co obserwować, o czym pamiętać, itp., a następnie z tą wiedzą i doświadczeniem będziesz sobie działać sama. Problemu nie rozwiąże na amen, bo to potrwa, jest ryzyko że nie wszystko zapamiętasz, jest ryzyko że coś tam źle wykonasz, ale widząc na własne oczy, choćby jeden raz, na pewno będzie Ci łatwiej niż teraz, kiedy próbujesz sama to sobie poskładać, mając braki w podstawach.

  8. Spike, pierwsze video na tej stronie: http://michaelellisschool.com/videos.htm

    Masz o czytelnej komunikacji, w tym komendzie zwalniającej, np. "OK", poddtrzymującej (czy jak ona się zwie) np. "SUPER", sygnale braku nagrody np. "NIE", nagradzaniu jedzeniem, zabawą, motywacji, zaangażowaniu, itp. itd. Więc mniemam, że nie zaliczysz tego pana do "zacofanych sprzed 30 lat". Ten sam pan, na tym samym filmiku, mówi w 1 momencie, że są sytuacje, w których w/w najzwyczajniej NIE zadziałają. Taką sytuacją, którą wymienia, jest np. pogoń, ze wzgl. na związane z nią silne pobudzenie i samonagradzający charakter czynności. Odnosząc to do naszego przypadku z wątku: pozytyw, czy sygnał braku nagrody NIE zadziałają jak się pies sadzi. "Drzewko" i przeczekanie też nie, a na serio nakręcony pies sam z siebie nie przestanie. Metodą unikania - też nie nauczysz psa jakiego zachowania oczekujesz a jakiego nie akceptujesz, a jedynie uciekasz od konfrontacji z sytuacją, w której miałbyś szansę to psu wskazać. Co nie oznacza, że tzw. metody pozytywne są złe, albo że my ich nie stosujemy, bo uznajemy tylko kolczatkę. Nie, nie uznajemy tylko kolczatki. Tak, stosujemy pozytyw - w zdecydowanej większości. Tylko że na wszystko jest czas, miejsce i okoliczności. Ty się zdajesz tego nie widzieć i obstajesz że tylko pozytyw. Nie, nie tylko. Widać, że chcesz dobrze i czasami dobrze gadasz, ale sorry, bez urazy, częściej piszesz takie głupoty, że szok. Choćby to, że w Twoich oczach Bart Bellon jest pozytywistą (na jakimś innym wątku mi mignęło) bo Ci się obraz pracy jego psa na 1 filmiku podobał. Każdy kto trochę siedzi w temacie wie czym "klika" Bellon i że bynajmniej nie jest to kliker :D Nie byłoby w tym nic złego, bo każdy kiedyś zaczynał, a bycie początkującym to nie jest powód do wyśmiania, ale jak zamiast słuchać, dopytać po to aby zrozumieć, Ty się puszysz, stawiasz i jeszcze zaczynasz cisnąć, to się nie dziw, że niekiedy niektórym kończyny opadają i nie pozostają dłużni ;)

    • Upvote 2
  9. Nie, w żadnym wypadku, psa się NIE tłucze. Natomiast zapodać jedną, zdecydowaną, czytelną i zrozumiałą dla psa korektę, która znaczy ni mniej nie więcej "hej, nie akceptuję takiego zachowania! ocknij się!". Dla kontrastu wskazujesz jakiego zachowania oczekujesz, pomagasz psu jeśli dopiero się uczy, a następnie nagradzasz pożądane zachowanie. Białe - czarne i system zero-jedynkowy. Psy lubią czytelność i jasne zasady.

  10. Super sprawa! Bawimy się zarówno jednym, jak i dwoma. Super się sprawdza do nauki: że bawimy się tym, co jest w ręce przewodnika, do nauki puszczania (na wymianę). Ja jeszcze używam do nauki samokontroli. Rzucam puller na ziemię i ćwiczę obok chodzenie na kontakcie, a potem albo nagradzam tym co wyciągnę z kieszeni albo wysyłam po puller. Generalnie, można się bawić na 1000 sposobów.

     

    Faktycznie jest niezniszczalny, super się odbija, występuje w 3 rozmiarach i nie ma nic wspólnego z frisbee. Polecam!

  11. Karol, mam nadzieję że nie założyłeś konta w celu promocji owych profesjonalistów, bo to nie jest w dobrym tonie, ale to Twój pierwszy post, to możesz nie wiedzieć ;) Przeczytałam artykuł z podanej strony o kantarku i wymiękłam. Baszkowa, nie daj się namówić na kantar.

     

    Spike dobrze pisze:

    chodzi o to żeby go nauczyć że: czuję opór obroży (ciągnięcie) - stoimy, nie czuję oporu - można iść gdzie sobie chcę. w ten sposób nacisk obroży staje się swojego rodzaju komendą
    oraz fajnie opisał mechanizm "uczenia ciągnięcia na smyczy". Ale Twój problem jest bardziej złożony niż tylko i wyłącznie ciągnięcie. Więc zdałabym się na szkolenie face to face niż on-line. Jest strasznie dużo niuansów, które zmieniają postać rzeczy. Przy temperamentnym psie, nadmiar samodzielności przy braku podporządkowania zwiastuje wysokie loty na drugim końcu smyczy i mocne zdziwienie ze strony psa, kiedy jednak zaczynasz czegoś wymagać, choćby powrotu do domu, kiedy on chce sobie jeszcze węszyć i ciągać od siuśka do siuśka.

     

    A co do siadu, to mogłaś czytać o wskazaniu czynności zastępczej. Siadanie nie ma być karą za złe zachowanie, tylko zachowaniem, jakiego oczekujesz od psa w danej sytuacji i które nagradzasz. Korzystałam z tego na pewnym etapie oduczania wyskoków do samochodów. Obrazowo: zamiast się jarać i wyskakiwać - masz usiąść i wysiedzieć dopóki auto nie przejedzie, w międzyczasie emocje opadną, a jak Cię zwolnię z siadu, to dostaniesz nagrodę. A jak wyrwiesz - będzie korekta. Przy czym jest dokładnie tak, jak piesze Spike - żeby wyegzekwować komendę w stanie silnej ekscytacji, musisz ją mieć dobrze wypracowaną. 

  12. Nie wiem czy porada się przyda, bo choć zaczerpnięta z życia, dotyczy bardziej poznawania nowych, nieznanych rzeczy: naśladownictwo. Jak uczyłam psa czegoś nowego, np. przełażenia przez palisadę, to najpierw sama przez nią przełaziłam, potem pomocnik trzymał psa, ja przełaziłam na 2-ga stronę, "wykukiwałam" górą i wołałam do siebie psa. Miałam prawidłowo zbudowaną więź i dobrze zrobione przywołanie. Bez tego nie wyjdzie. Drugi pies - kompan zabaw, ładnie wskakujący na komendę i nagradzany też mógłby się przydać.

     

    Co do auta - Furia miała fazę na niewchodzenie. Bo w kenelu damie było niewygodnie. U mnie jest krótka piłka. Pies na smycz, podprowadzam do auta, a hop znaczy hop, nie inaczej. A wykonanie hop się nagradza i chwali. Przy czym ona doskonale wie, że gdyby nie wskoczyła sama, to by tam została wsadzona. Wcześniej, tj. na etapie nauki i naprowadzania, najpierw w aucie lądowało żarcie, potem było hop i asekuracja smyczą, żeby hop się odbyło wprost do auta, a nie np. w bok, tzn. żeby nie miała wyboru. Natomiast autem jeździmy wyłącznie w fajne miejsca - na treningi. A jak pakuję klatkę i walizkę, to już na bank obóz, albo przynajmniej weekend treningowy będzie.

     

    Kiedyś wiozłam tymczasa przez pół Polski, za świat nie chciał wleźć do auta, no normalnie legnął plackiem i przywarł do asfaltu. Sorka, nie było czasu na próbowanie, przyzwyczajanie, itp. Więc pies na ręce (a swoje ważył) i do bagażnika. Emocje na wodzy, zero "ciumkania". Po jakichś 300 km zatrzymałam się w zupełnie nowym m-cu na psią toaletę. Wyobraź sobie, że przy powrocie tylko uchyliłam klapę bagażnika, a pies siedział w środku. Myślę że nowe miejsce + czas jaki wcześniej spędził w aucie, przekonawszy się, że żadna krzywda się z tego powodu nie dzieje dużo dały. Analogicznie Furia się oduczyła darcia japy w czasie jazdy. 4 x po 100 km + moja stoicka cierpliwość i się przekonała, że darcie nic nie wnosi i uwagi ani wolności sobie w ten sposób nie załatwi ;)

     

    Z boku to może wyglądać szorstko, ale z osobistych doświadczeń wnoszę, często problem może pogłębiać brak zdecydowania i czytelnego komunikatu dla psa, czego się w danej sytuacji oczekuje. Zakładam, że pies jest zdrowy i nie ma możliwości aby przy wskakiwaniu do auta coś go bolało. 

  13. Trzymaj się! Dasz radę! Dorplant - dobra miejscówka.

    Na pocieszenie - mój poprzedni też ważył ok 40 kg, a ja jeszcze nigdy nie dobiłam do 50 ;) Jak dojrzał, zaczął się rzucać na samce. Furia waży 20 kg, ale powera ma 2 x tyle, co ten poprzedni pies. I nienawidzi przejeżdżających samochodów. Rzucanie się w miarę wypleniłam, ale nienawiść pozostała ;)

     

    Co do metod - to nie jest tak, że jest jedna jedyna słuszna. Ja to widzę jako miks. Kilka czynników, które należy spełnić jednocześnie i równolegle rozwijać. Po pierwsze zasady, które ustalasz i konsekwentnie egzekwujesz Ty oraz świadomość tego jakiego masz gagatka (czyli BHP). Po drugie - kontrola fizyczna, o której pisze Amber i tu potwierdzam - kolce są bardzo pomocne (jako narzędzie do korekty, przytrzymania, powstrzymania - nie zastąpią zwykłej obroży); Furia ma zarówno zwykłą obrożę i do niej smycz i kolce z krótką linką, "w razie W". Smycz z 2 karabińczykami też może być pomocna. Jak poprawnie założyć i używać kolczatkę oraz jak się nie zamotać w 2 linkach albo "podwójnej" smyczy pokażą Ci Dorplanty. Do tego koncentracja na sobie (a nie na żarciu i zabawce) i trening posłuszeństwa. Czyli coś, co Ci daje kontrolę psychiczną. Żmudna droga, ale warto. Dorzucę jeszcze kontrolę emocji - nie wolno Ci się denerwować i spinać, bo pies to czuje i traktuje jako sygnał do wyskoku. Także wdech- wydech i wiara w to, że się uda :) No i oczywiście koordynacja ruchowa. I to nie jest złośliwość, tylko fakt. Wbrew pozorom to nie jest oczywiste, jak utrzymać tę rękę w miejscu kiedy pies wyrywa i cały się spina. Dlatego jeszcze raz Ci polecam Dorplant, jest za dużo niuansów aby to wszystko samemu ogarnąć, łatwo zabrnąć w ślepą uliczkę, cuda tylko w Erze ;) i warto mieć kogoś kto spojrzy z boku "tu i teraz". Btw. pozdrów Tigrę od "kuzyneczki" Furii ;)

  14. Ja bym się na Twoim m-cu skupiła na dokładnej diagnostyce kwestii zdrowotnych. Ślepy wet - niestety ale chodząc do tzw. zwykłego weta pierwszego kontaktu, trzeba brać taką ewentualność pod uwagę. Wetem nie jestem, powtarzam za 1 z wetów: oczy i uszy są odzwierciedleniem tego co się dzieje "w środku psa". I czasem (choć rzecz jasna nie zawsze) takie krople do uszu są jak zaleczanie skutków, a przyczyna dalej siedzi w środku.

  15. No dokładnie. Mnie najbardziej uderzył ten oto miks faktów: 5 mies. szczenię aktywnej rasy + "Pestka na co dzień zostaje w domu 8.5h" + "Nie mogę sobie pozwolić, żeby codziennie od razu po pracy ..." + "klikanie i nauka komend" + spacer - jak opisano. Moim zdaniem taki miks zwiastuje problemy.

     

    Jasne, pies musi być nauczony wyciszania i odpoczywania, ale najpierw musi mieć zaspokojone potrzeby związane z ruchem i pracą. Nie na odwrót.

     

    Co do klikera, używanego w sposób, w jaki robi to większość klikerowców, a więc: komedna - klik - 1 kawałek żarcia, komenda - klik - 1 kawałek żarcia i tak w kółko do wyrzygania, podpisuję się obiema rękami pod 1 zdaniem Barta Bellona: "fucking shit, what a boring life I have!" Tu cały filmik: https://www.youtube.com/watch?v=7NLlqiccc_Y

     

    Emkacf, a w taki sposób próbowałaś pracować z psem? : https://www.youtube.com/watch?v=xgx6zWS1r_g

     

    Krótkie, dynamiczne sesje na wysokim pobudzeniu + luźny spacer, na którym psu wolno być psem ale od czasu do czasu zadbasz o to, żeby nie zapomniał że tez tam jesteś (byle bez przesady, aby spacer nie stał się kolejną, nieustającą sesją treningową)+ praca węchowa tak jak pisze Sowa, a w chacie obowiązkowy odpoczynek. Najpierw dajesz psu w kość, a dopiero potem wymagasz spokoju. Zaraz po pracy. Codziennie. Jeśli nie możesz zaraz po pracy codziennie, to sobie przestaw tryb życia i priorytety. Po pracy prosto do domu i najpierw pies, potem cała reszta. Da się. I wbrew pozorom to nie musi być kilkugodzinny wypad za miasto.

     

    Jak Cię czytam, to mi się wydaje, że u Was to wszystko jest jakieś takie flegmatyczne, nudne i bez wyrazu, a po drugie - mało czytelne dla psa. Tzn. wydaje mi się, że jak pies się snuje i wymusza, to dla świętego spokoju idziesz coś tam porobić i poklikać. Oczywiście to mój dalece subiektywny odbiór sytuacji.

  16. U psów z mojej ekipy suszone szprotki dobrze się sprawdzają. I jeszcze gęsie serca (ale je trzeba pokroić na mniejsze kawałki): http://www.e-pies.eu/drob/936-serca-gesi-200g.html

    Gotowane żołądki albo serca drobiowe. I jeszcze, my regularnie zmieniamy, nigdy nie używamy tych samych dłuższy czas.

     

    Rada Dance_macabre, aktywizacja jedzonka - też fajna sprawa, zwłaszcza, że o ile dobrze pamiętam, Twoja Shiba lubi ganiać szarpak. Chodzi o to, że sposób podawania jedzenia ma znaczenie. Jeśli jest jednostajny, statyczny, zawsze trwa tyle samo czasu i sprowadza się do podania 1 kawałka i nie ma żadnego kontrastu między Twoim zachowaniem i ekspresją w fazie ćwiczenia i w fazie nagradzania, to taka nagroda się psu szybko znudzi.

     

    Jeśli jesteś anglojęzyczna i nie szkoda Ci 50 dolków, polecam Ci filmik Advanced Concepts in Motivation with Michael Ellis : http://leerburg.com/228.htm Zakładasz konto, logujesz się, wybierasz wariant "buy streaming" i płacisz kartą (bezpośrednio albo via paypal). Dostęp do filmiku jest albo nieograniczony albo na rok, nie pamiętam. Mi się bardzo podobał.

     

    Kawałek tłumaczenia na zachętę ;)

    „Turning your reward into an event” – uczyń z nagradzania wydarzenie, interakcję między przewodnikiem a psem z udziałem przedmiotu, który stanowi nagrodę (zamiast biernego podawania psu przedmiotu będącego nagrodą).

     

    Początkowy etap treningu (foundation training) – kształtowanie atrakcyjności różnych rodzajów nagród / pragnienia nagród w oczach psa (creating a desire).

     

    W ujęciu tradycyjnym, nagrody są postrzegane jako rzeczy, które dajemy naszemu psu (jedzenie, piłka, gryzak). I to one (te przedmioty) są traktowane jako clue tematu, zamiast WYDARZENIA z ich udziałem. Powinniśmy spojrzeć na nagrodę jako nagradzanie, a więc coś co się dzieje. Coś co się dzieje pomiędzy psem a przewodnikiem, o zróżnicowanym czasie trwania i intensywności. W tym ujęciu mniejszą wagę przywiązujemy do przedmiotu, którego używamy, a większą do sposobu w jaki go używamy. Np. mogę używać jedzenia w bardzo podobny sposób, w jaki używam zabawki.

    • Upvote 1
  17. Gojka, mi nie chodziło że Ty się będziesz wtrącać, bo ani Cię o wtrącanie nie podejrzewam, ani sama tego nie lubię. Bardziej o sytuację, kiedy przyjaciółka sama by przyszła po radę, bo np. niezbyt by jej pasował pogląd jej męża i chciałaby zweryfikować, albo wywiązałaby się luźna rozmowa. Ja też mam manię czarnowidztwa i ta wizja Akirki z jej ostatniego posta też mi się jawi dość realnie. Choć oczywiście to tylko hipotezy.

     

    Zakładając że jednak stanie na jamniku, czy w jamnikach też jest podział na linie pracujące i eksterierowe? W zamyśle: eksterierowe o dużo słabszych popędach, aczkolwiek zdrowe fizycznie i psychicznie, tzn. zrównoważone (to ostatnie to przez pryzmat tego co się stało z ON). Bo może to by było wyjście?

  18. Dżizuuuusss, ale wiksa. Cavecanem, masz rację, że mi już się nie chce. Bo ileż można w kółko o tym samym, choćby o mojej Furii, która kocha ludzi z pozorantem oraz spitym gościem wziętym na stopa włącznie. Mimo że jako szczeniak z uporem maniaka w ZABAWIE waliła po rekach, a jeszcze chętniej w tyłek. Z rozbiegu, rzecz jasna - mała pirania :D

    Btw, właśnie wróciłam z obozu IPO. Wszystkie psy świetnie się bawiły, z jamnikiem włącznie, większość czysto rekreacyjnie, żaden nie pogryzł ani człowieka ani innego psa. Nawet kocia rodzina pałętająca się bezczelnie po obejściu uszła z życiem. No normalnie, ani razu żaden nie pogonił. A plac był na terenie obejścia, więc koty z automatu również, często gęsto szwędały się jakieś 2 m od psa czekającego na swoje wejście. Klatki z królikami też żaden nie otworzył. Ani się z koniem nie pokopał. Mimo że nikt tych psów nie trzymał w pokoju przez 100% czasu poza zajęciami, w drodze nad stawek ganiały luzem, często gęsto w towarzystwie innych psów różnych właścicieli (żeby nie było że tylko z 1 rodziny). Mało tego, szłam razu pewnego nad ten stawek z Furią i kumpelą. Skrajem placu, a tam ON na obronie. Dałam jej smycz, bo chciała zobaczyć jak to jest prowadzić maliniaka i jakoś niefortunnie karabińczyk się odpiął. O dziwo nie miałam problemu z zatrzymaniem psa komendą na "stój i czekaj aż podejdę". O dziwo, żeby przejść wtedy wzdłuż placu z pozorantem nie potrzebowałam ani kolców ani pętli wokół szyi. Tylko obrożę i flexi. A jakby nie było nie mam fujary, tylko furiata ;) O dziwo jak mi w trakcie ćwiczeń wydziwiała na rewirowaniu i chciała sobie polecieć na skróty wprost do namiotu z pozorantem, to wystarczyło 1 "NIE!" żeby pies stanął w miejscu. I przy kolejnym powtórzeniu wiedział co ma robić. A na koniec stanęliśmy wszyscy równo w 1 rządku do zdjęcia grupowego. Z naszymi psami "mordercami", rzecz jasna :D

    • Upvote 2
  19. Gojka, pamiętaj, że kiedy w tej rodzinie potencjalnie pojawi się pies, pojawią się też pewne kwestie wychowawcze. Ja na to mówię "kwestia wychowawcza", a wiele osób "problem". A to jest pole do kolejnych teoryjek tego pana i nie muszę przekonywać jak to się może skończyć. Jeśli teraz Ty masz problem z wytłumaczeniem czegoś temu panu, co by dotarło, to kiedy będziesz udzielała rad wychowawczych, pan też będzie wiedział lepiej. Nie ryzykowałabym.

    • Upvote 1
  20. Ayame Nishijima, wiesz, ja Cię doskonale rozumiem i popieram w kwestii cierpliwości, spokoju i konsekwencji. Zanegowałam wyłącznie przez pryzmat doświadczeń zaczerpniętych z innych wątków na dogo, w sensie: jak początkujący psiarze postrzegają rzeczywistość  i jak bardzo ten obraz i ich sposób pojmowania odbiega od realiów. I jak łatwo będąc początkującym coś pomieszać albo dobrą poradę spaprać na etapie wykonania, nie wiedząc i nie rozumiejąc wielu aspektów sprawy. Mało tego, jak poczatkujący widzi filmik, jak to pan "magicznie" okiełznał pieska, to go kusi, żeby zrobić to samo. Właśnie dlatego, że oczekuje szybkich efektów. I dlatego nie wierzę, że taki początkujący wyciągnie z filmików tylko to co poleciłaś, a nie pójdzie o 1 most za daleko. Tylko dlatego poleciłam sięgnięcie po inne źródła, z których również się dowie o cierpliwości, spokoju i konsekwencji, choćby wielokrotnie tu przytaczanego "Zwykłego Niezwykłego Przyjaciela", autorstwa Pani Zofii Mrzewińskiej.

    • Upvote 1
  21. No i bingo. Bo rzecz w tym, żeby likwidować problemy u źródła, a nie tylko "zaleczać" skutki, szukać rozwiązań systemowych, kompleksowych, z uwzględnieniem związków przyczynowo- skutkowych rzutujących na wiele dziedzin.

     

    Schroniskom - w ogólności i zgodnie z intencją Fifik - dałabym spokój, bo nie tędy droga. Minima egzystencjalne spełniają. Wiadome, że nie wszystkie, daleko nie szukać, choćby Wojtyszki, ale nie o to chodziło w tym wątku. To trochę tak, jakby zapytać czy państwo nie łamie praw człowieka, gwarantując płacę minimalną na poziomie 1750 zł brutto, tudzież pracodawca oferujący takie wynagrodzenie - to tak per analogia ;)

     

    Ale w tym wszystkim, bardzo fajne jest to, że są tacy ludzie, jak Fifik, którzy analizują otaczającą rzeczywistość i się nad nią głośno zastanawiają.

  22. To raczej filmy o zaklinaczach psów wymagają umiejętności trzeźwej oceny i ostrego odsiewania, więc o ile doświadczony użytkownik to potrafi - początkujący raczej na bank polegnie. Więc może lepiej uczyć się ze sprawdzonych i cieszących się powszechnym zaufaniem i szacunkiem źródeł.

  23. Z tymi wolontariuszami i ułatwianiem dostępu byłabym ostrożna, bo czasami mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Zwłaszcza jak dobre chęci przyćmiewają zdolności logicznego myślenia, w tym mierzenia sił na zamiary i trzeźwej oceny własnych umiejętności. Był nie tak dawno temu wątek na ten temat.

×
×
  • Create New...