Jump to content
Dogomania

Furie

Members
  • Posts

    520
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Everything posted by Furie

  1. Ooo, po 3 tygodniach nieobecności widzę, że dalej to samo :P A wyobraź sobie Spike, że z ostatniej bytności w mieście mam wprost przeciwne doświadczenia niż w Twoim ostatnim poście. Furia na flexi została obszczekana przez 2 inne psy na smyczach, ot tak, bo może im się nie spodobała, z resztą mało mnie interesują ich powody. I co - i nic. Furia na komendę zrównała do nogi, poszłyśmy w swoją stronę, a właściciele tamtych dwóch szybko wyegzekwowali "siad" i ciszę. I nikt się do nikogo nie awanturował :D Btw - smycz to tylko narzędzie, którym trzeba się umieć posługiwać, a nie żadne panaceum na całe zło. Wychowania nie zastąpi. Ale cieszę się, że wtedy tamte dwa były na smyczy i sytuacja zakończyła się tak samo szybko jak się zaczęła, bez uszczerbku dla któregokolwiek psa.
  2. Martti, trawa to balast do lepszej perystaltyki jelit, wiec nie tylko na wymioty, a ciągoty do śmieci to mogą być jakieś niedobory we florze bakteryjnej w jelitach. Mogą- nie muszą. Zamiast trawy -np.marchew (tylko nie do suchej karmy i nie w tym samym czasie co sucha karma). Zamiast śmieci-żwacze wołowe albo jakiś suplement. Praca nad oduczaniem zżerania-oczywiście równolegle.
  3. Nie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc :) Powodzenia!!
  4. Piachu01 - powolutku :) Fajnie, że jesteś ambitny, ale daj psu czas. Tzn. pracuj, wymagaj - od początku, ale małymi kroczkami. Np. siad / zostań - na początku pomagasz, tzn. naprowadzasz (np. ręką z żarciem), wymagasz wytrzymania w komendzie dosłownie sekundy - natychmiast chwalisz, nagradzasz, zwalniasz. Stopniowo wydłużasz. Zostawanie - odchodzisz najpierw na krok - i jak wyżej, następnie na dwa, trzy, pięć, itd. Wychodzisz z pokoju i natychmiast wracasz. Trochę czasu minie, zanim szczenior zostanie w legowisku na tyle długo że zdążysz iść do toalety ;) Co do szkolenia - bzdura, zacząć można od razu. Ale - jak już ktoś pisał - przez zabawę, bardzo krótkie sesje i zadania, które są dla pieska łatwe i "podane" w zrozumiały sposób (a więc np. naprowadzanie). Aport - rozumiem, że chodzi Ci o przynoszenie zabawki? Skup się na tym, aby ćwiczenia i generalnie czas z Tobą były dla malucha czymś mega atrakcyjnym i przyjemnym, a nie musztrą obarczoną ciągłym "nie, źle". To bardzo ważne. Możesz się także rozeznać, czy gdzieś koło Ciebie jest jakieś sensowne psie przedszkole. To są zajęcia dedykowane właśnie dla szczeniaków (i ich właścicieli). Tam Ci pokażą podstawy pracy z psem i właściwego nagradzania (przynajmniej powinni). Jeśli znajdziesz kilka i nie będziesz wiedział, które wybrać - przejdź się bez psa popatrzeć jak szkolą i podeślij linki- może się uda doradzić (może, bo strona www czasem jest fajna, a rzeczywistość już nie). Czasem lepiej pojechać kawałek dalej, ale do fachowców niż kierować się tylko tym gdzie masz najbliżej. Książkę polecam Ci tę samą co Jowita - to jest wręcz lektura obowiązkowa :) Powodzenia!
  5. Wiesz, wychowanie psiaka, to jest temat rzeka i trudno to streścić w 1 poście. Na pewno mogę Ci polecić książkę Pani Zofii Mrzewińskiej "Zwykły niezwykły przyjaciel". Znajdziesz w księgarni internetowej, koszt to coś ok 15 - 20 zł, więc prawie żaden, a wielu osobom ta książka pomogła. Na forum owczarek.pl jest też blog tej samej autorki o życiu ze szczeniakiem. Nie pamietam linka - może ktoś dopowie albo znajdziesz przez google :) Polecam, bo warto.
  6. Poznałam osobiście tę hodowczynię na jednym ze zjazdów weekendowych. Była akurat z jednym ze szczeniąt. Nie wiem czy z tym konkretnym, o którego pytasz, bo nie wypytywałam ;) Odebrałam ją jako bardzo życzliwą i poukładaną osobę, która się troszczy o psy. I taką też opinią cieszy się w tamtym gronie treningowym. Maluch zachowywał się super. Zrównoważony, ciekawski, przyjazny, chętny do kontaktów, nie był lękliwy. To że szkoli psy, a nie tylko wystawy-wystawy - bardzo dobrze o niej świadczy. Szkoła Kyno, do której chodzi też się cieszy dobrą opinią. Gwarancji co do pochodzenia i predyspozycji (hodowlanych, sportowych) Ci nie dam, bo nie siedzę w DOB, a jeden kontakt to trochę mało, natomiast wrażenie jak najbardziej OK. Na pewno NIE jest to pseudo.
  7. Spike, ale ja też nie chodzę nabzdyczona i z pretensjami o wszystko i do wszystkich, mało tego, często sama podchodzę z Furią jak widzę że kogoś zainteresowała i się przygląda. Mini pokaz dla dzieciaków zrobię. Machnę parę zdań o zasadach bezpieczeństwa przy psie i dlaczego nie należy podchodzić bez pytania i bez pytania głaskać. No ale kiedy spotykam buraka, który ewidentnie popełnia błąd i zamiast przeprosić (to byłoby OK), próbuje mi wmówić, że przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku i to ja jestem nienormalna, no to sorry. Tak mu pocisnę, że się na stojąco pod szafę zmieści. A poza tym, tak się opowiadasz za tolerancją i nie podnoszeniem larum z "byle powodu", a cały czas uderzasz w ludzi, którzy mają inne psy i wynikające z tego inne podejście. Dlaczego nie okażesz im więcej tolerancji i sympatii, skoro sam do tego nawołujesz? ;)
  8. Dokładnie tak. Prawie jakbyś napisała o Furie. Przy czym ona nie ma wizji mordu z założenia, a jedynie "mi wolno, ale tobie już nie, więc albo się bawimy na moich zasadach, albo ja ci pokażę" i "im jesteś większy tym mocniej ci pokażę" . Ale nigdy nie tknie mniejszego, nawet jak ten leci i się "pieni". Mamy takich na wsi od groma. Większego, dużo większego co to na nas wyskoczył przez płot z zamiarem mordu, pogoniła kłapiąc i napierając ciałem i wróciła na wołanie płonąc z samozadowolenia ;)
  9. Bardzo proszę: - klikasz w mały trójkącik na górnej listwie, przy Twoim nicku (pomiędzy ikoną powiadomień a wyloguj) - następnie w "moje ustawienia" - następnie w "ustawienia ignorowania" (pionowy panel po lewej stronie, 6-sta pozycja od góry) - w polu "dodaj nowego użytkownika do listy" wpisujesz nick tej osoby - następnie zaznaczasz co ma być ignorowane, klikając we właściwy kwadracik (posty, sygnatura, wiadomości) - następnie "zapisz zmiany" :) *** No i dlatego w kraju, w którym mieszka Sjette, w odczuciu Spike'a ludzie są bardziej życzliwi. Ponieważ przestrzegając niepisanych reguł użytkowania przestrzeni publicznej, nie dają sobie na wzajem powodów do wyrażania dezaprobaty :)
  10. Spike, bo to nie jest normalne żeby komuś bez pytanie głaskać jego psa. Raz, że właśnie coś takiego jest aroganckie, a dwa - nieodpowiedzialne. Trudno Ci zrozumieć, że pies może być w trakcie pracy, np. nad odwrażliwianiem strachów albo niwelowaniem agresji albo nadmiernego pobudzenia? I takie podbiegnięcie "bo mój się chce tylko pobawić" albo "bo mój nie umie wrócić na wołanie, ale wybiegać się przecież musi" ma negatywne skutki wobec psa na smyczy, niweczy dotychczasowe efekty pracy i jest własnie przejawem braku kultury w przestrzeni publicznej. To tak jakby mnie zainteresował cudzy samochód, więc bym sobie poszła pooglądać, podotykać, sweet focie zrobić i jeszcze złapała za klamkę żeby sprawdzić czy otwarty, nie zważając, że właściciel stoi obok. Co innego, jakbym podeszła i zapytała czy mogę obejrzeć, ponieważ jestem fanką dobrych fur i bardzo mi się podoba ten model, co i tak jest dość mocno ekscentryczne. Albo jakby mi się jakiś facet spodobał i bym sobie podeszła żeby go sobie poklepać :D Pewnych rzeczy się po prostu nie robi, niezależnie czy mamy na nie ochotę czy nie, bo wykraczają poza kanony dobrego wychowania. I jeśli ktoś się do tego nie stosuje, to jego zachowanie ma prawo spotkać się z daleko idącą dezaprobatą. I to są właśnie normy, a nie jak twierdzisz problemy z ego albo chamstwo. A prawidłowe użytkowanie przestrzeni publicznej powinno polegać na tym, aby każdy mógł się w niej czuć komfortowo i bezpiecznie. Korona mi z głowy nie spadnie, jeśli złapię krócej mojego psa, żeby ktoś kto się go boi albo ma 1500 innych powodów mógł spokojnie i bez strachu przejść. Ten człowiek nie ma obowiązku być jasnowidzem, żeby sobie z fusów wywróżyć, że mój pies jest przyjacielski. Tego samego oczekuję w drugą stronę.
  11. Spike, ale zdaje się, że w tej Twojej wizji chodzi o to, żeby ludzie sprawowali kontrolę nad psami, ci którzy tego nie robią byli surowo karani, a jednocześnie ci którzy to mają opanowane, mogli komfortowo spacerować z psami spuszczonymi ze smyczy, czyż nie? No to jeśli tak, wytłumacz mi proszę, w czym Ci wadzi np. Sowy, Jowity czy moje nie życzenie sobie aby cudzy pies podbiegał do nas bądź naszych psów na smyczy? Bo na moje oko, nie dopuszczanie do sytuacji, w której psy są poza kontrolą , poprzez ich właściwe wychowanie, to właśnie jeden z Twoich postulatów. Więc co Cię mierzi czy ktoś "uprzejmie prosi" czy "sobie nie życzy", jak istota sprawy jest taka sama, tylko nazwana innymi słowami? Poza tym ludzie i sytuacje są różne. Jesli komuś nawieje pies, ale widzę, że ten ktoś się stara, żałuje i przeprasza, to uwierz, że się na takiego kogoś nie wydrę, tylko albo sobie pójdę, albo mu wytłumaczę jakiej natury mam zastrzeżenia, tak aby miał szansę ZROZUMIEĆ moje powody. Jeszcze się zatrzymam, aby mu było łatwiej jego własnego psa złapać. Kiedy widzę rodziców, którzy pytają, czy dziecko może pogłaskać pieska, odmawiam, ale robię to grzecznie, tłumaczę DLACZEGO nie i chwalę odpowiedzialną postawę. Ale daruj, w obliczu chamstwa, cwaniactwa i buractwa - nie mam i mieć nie zamierzam tak dalece rozwiniętych instynktów misjonarskich żeby się powstrzymać od ciętej riposty albo groźby. I nie dziwię się ludziom, których psy są lękliwe albo chore, bo niby z jakiej paki mają stawiać wyżej cudze dobre samopoczucie, niż dobre samopoczucie własnego psa? Sjette, ja też przy mijankach łapię na krótko (normalnie chodzi przodem na długiej) i dosyć często słyszę "dziękuję, bo ja się takich dużych boję". Czasem się wdam w rozmowę, idziemy w małej odległości i po chwili sami chcą głaskać albo zaczynają opowiadać historie o psach w rodzinie ;)
  12. Poradniki, porady życzliwych znawców, strony internetowe itp., itd. trzeba filtrować, bo w obiegu jest dużo głupot. Jak się jest początkującym to jest to trudne. Z fachowej, merytorycznej, pomocnej literatury, która pomoże poukładać sobie w głowie mogę polecić "Zwykły niezwykły przyjaciel" Pani Zofii Mrzewińskiej. Do nabycia w księgarni internetowej. Druga sprawa - można dostać dobrą poradę, ale nawalić na etapie wykonania, bo się jest początkującym i dopiero się uczy. To zrozumiałe. Dlatego, zwłaszcza w przypadku agresji najlepiej się udać do fachowca. Najlepiej do trenera, a nie do behawiorysty. Porządnego trenera - praktyka, a nie do teoretyka z ładnym dyplomikiem, co to jest nic nie wart - to jak mówimy o stracie pieniędzy :) . Napisz skąd jesteś, może ktoś z forumowiczów poleci kogoś sprawdzonego. Po pobieżnym przeczytaniu - pies nie został należycie wychowany, a wiele rzeczy robicie źle. Trochę tego za dużo, żeby wszystko kompleksowo opisać na forum. Z resztą zachęcam do konsultacji na żywo, bo wówczas zobaczycie na wlasne oczy co i jak macie robić, potem będziecie ćwiczyć pod okiem trenera, który skoryguje ewentualne błędy.
  13. Elbic, to nie było do Ciebie. Mogło tak zabrzmieć - ale sorry, nie takie były zamierzenia. Mogłam dodać, że w różnych innych wątkach są osoby, które coś tam Sowie próbują udowodnić.
  14. W ogóle Sowa wielu osobom pomogła. Mnie również. Dlatego zanim ktoś się z nią wda w polemikę, radzę przyjąć jej zdanie za pewnik lub dopytać, z nastawieniem "chcę zrozumieć" a nie "chcę obalić", tudzież zamilczeć. Elbic, jestem i byłam - stale i niezmiennie. Szkoda i przykro mi, że tyle musiałaś przejść zanim sobie poukładałaś, że "metoda drzewka" prowadzi donikąd. W moim uwstecznieniu w kierunku patologii, bywało że po mojej korekcie za odwinięcie, przychodziło kolejne odwinięcie. Bo niby jak to, kiedyś wystarczało się raz odwinąć i był spokój. Ale wzięłam d... w troki i ukróciłam. Odwijanie Furii - zawsze 1: 1. Jedna korekta - jedno odwinięcie. Nigdy nie było czegoś co można by określić jako "rozkręcenie się". Mimo wszystko, uważam że babrałam się stanowczo za długo. EDIT: sorry za niewstrzelenie się. Otworzyłam okienko odp. i zabrałam się za obiad ;)
  15. Tak jest. Zasady i granice - bezwzględne i nieprzekraczalne, a nie usprawiedliwiane, a to fobią, a to lękiem, a to czymś tam. Elbic, w 1 Twoim poście widzę słowo klucz: "KOREKTA FIZYCZNA". Dlaczego tak późno ? Prosiłaś o inne przypadki i wymianę doświadczeń, no to proszę: Furia swego czasu uwielbiała się rzucać na samochody. A ja się z nią pierdo...am. Że może lepiej po dobroci i pozytywnie ... bo zaufanie, bo relacja, bo srutututu. Nie wchodząc w szczegóły - zmarnowany czas. Przyszła faza na korektę. Spodziewałam się, że może mi się odwinąć (taki POJEDYNCZY strzał zębami), ale jak już się to stało ... Wmurowało mnie i tym samym wyhodowałam sobie kolejny problem: po korekcie należy się odwinąć, bo to gwarantuje, że pańcia odpuści. Do tego doszedł trzeci problem - moje emocje, a konkretnie nerwy i strach. Konsekwencje: a) pies to "sczytuje" , .b ) wykonywanie tysiąca pięciuset nieświadomych i dalece zbędnych ruchów, upewniających psa w: "zaraz będzie akcja". Co pomogło: wielce szanowny przymus oraz wielmożna korekta (tym razem skuteczna). Przy obowiązkowym opanowaniu emocji. Mamy jeszcze coś jak półśrodek i "koło ratunkowe", w postaci zachowania zastępczego "usiądź". Trwało długo, ale to tylko i wyłącznie MOJA wina, ponieważ: a) za długo się cackałam, .b)na wstępie popełniłam kilka karygodnych błędów, c) miejsce mojego zamieszkania sprzyja unikaniu problemu (wiocha i 1 auto raz na ruski rok), d) jestem mistrzem wymówek i przekładania na wieczne "później". EDIT: Elbic, moim zdaniem moment w którym możesz psu pozwolić na podjęcie samodzielnej decyzji, coś jak "deal", to u psa z mocno utrwaloną negatywną reakcją jest którymś, kolejnym etapem pracy. A nie wstępem. Gdybym od tego zaczęła, to dalej bym się bujała. Doszłam do tego etapu siłowo, starając się nie dawać psu wyboru i fizycznej możliwości wyskoczenia, a jeśli jednak się zdarzyło - to dotkliwe zduszenie w zarodku korektą. Posiłkowałam się również tym "kołem ratunkowym". Dopiero później przyszedł czas na dłuższą smycz i "decyduj sama". I wiesz co, nie mogę powiedzieć, aby mój pieseczek mnie "mniej kochał" albo się mnie bał, albo czuł się jakkolwiek niekomfortowo. Przeciwnie. Mój pieseczek czuje się dużo lepiej odkąd samochody przestały wywoływać tak chore pobudzenie. A spacery po mieście stały się obopólną przyjemnością.
  16. Ja bym na Twoim miejscu pomyślała nad jeszcze 1 rzeczą: stopniowym przyzwyczajaniem psa do : a) miasta i zgiełku, b) mieszkania, c) pozostawania samemu w tym mieszkaniu.
  17. To wymaga bardzo, ale to bardzo mądrego społeczeństwa, które umiałoby ich z głową używać, a nie nadużywać ;) A skoro teraz, przy "zamordystycznych" przepisach ludzie je od czasu do czasu łamią i z tego powodu od czasu do czasu dochodzi do jakiegoś "nadużycia" z udziałem psa, to o ile wzrósłby odsetek "nadużyć", gdyby przepisy pozostawiały obywatelowi wolność wyboru... Także nie miałabym nic przeciwko takim przepisom, jakich by sobie życzył Spike, o ile nasze społeczeństwo byłoby nieco bardziej cywilizowane. Szanuję i nie przeszkadzają mi ludzie, którzy puszczają swoje wychowane i nie wadzące nikomu psy w przestrzeni publicznej, doceniam i głośno dziękuję ludziom, którzy odwołują / zapinają swoje psy na widok Furii na smyczy, odczytując to jako sygnał "one nie mają ochoty na zabawę". Jednocześnie nóż mi się w kieszeni otwiera na bęcwałów, którzy nie reagują na grzeczne prośby, ich psy mają zerowe przywołanie, a oni się czują niewinni i beztroscy, bo przecież ich piesek się musi wybiegać. I nie przebieram wówczas w słowach. Skutkuje.
  18. Jowita, mi się wydaje, że A_niusi przyszło to szybko i naturalnie, bo ma porządnie zrobione podstawy wychowania / wyszkolenia / wchodzenia w tryb pracy. Więc pies / psy miały skutecznie wybite z głowy, że kotów, bażantów i innych się nie goni zanim pierwszy raz wsiadły na rower. A czy rower, czy okładanie pola - inne zadania, ale generalne zasady: "nie ganiamy!" oraz jest zadanie - jest frajda, te same. I generalnie one świetnie się rozumieją i rasa stworzona do współpracy z człowiekiem. A_niusia, popraw mnie, jeśli się mylę :) Sjette - mi się obiło o uszy, że zaczynać najlepiej jak pies zakończy wzrost, żeby nie przeciążyć stawów. W sensie gdzieś tam dzwoni, bo ja to nawet roweru nie mam ;)
  19. U nas jako tako sprawdzały się krople Advanitx - kilka pojedynczych kleszczy na cały sezon. W tym roku obroża Scalibor - jak dotąd ani jednego. Mieszkamy przy polach i lasach i tam też chodzimy na spacery. Wg informacji producenta - szkodliwy dla kotów. A poza tym cieniutki, wodoodporny, nie śmierdzi (bezzapachowy) i działa chyba 6 m-cy. Pies jest zabezpieczony po tygodniu noszenia.
  20. O ile mi wiadomo, to przedmówczyni prowadzi hotelik i jest z Wa-wy, ale nie wiem z jakiej części. Z "gadki" z innych wątków sądzę, że się przykłada do swojej pracy. Natomiast warunki, stawki i kompetencje musicie sobie posprawdzać sami. Ja Wam tylko podsuwam trop :)
  21. Pierwsza rada na tu i teraz, tzn. zanim trafisz pod skrzydła fachowca: zrezygnuj z wyprowadzania psów razem, tylko z każdym wychodź pojedynczo, przynajmniej do czasu aż każdy z osobna zostanie należycie ogarnięty. Mniemam, że problem wziął się stąd, że nie poukładałaś sobie zasad i relacji z każdym psem z osobna, a że psy są we dwójkę, to problem się potęguje. Sądzę, że problem rozwiąże poustawianie tych zasad i relacji w toku ćwiczeń posłuszeństwa, połączone z czytelnym zakomunikowaniem psu czego nie akceptujesz, a czego oczekujesz. Pamiętaj, że tzw. ogólne mechanizmy oraz zasady pracy i komunikacji z psem, które poznasz na zajęciach, musisz stosować w życiu codziennym poza placem. Chodzi m.in. o czytelność, konsekwencję, wzmacnianie pożądanych zachowań i korygowanie niepożądanych. Co do fachowców w Krakowie, polecam Ci Hitt Dog, stadion Juvenii, na Błoniach. Moim zdaniem the TOP & the BEST. Można im zaufać zarówno w kwestii kompetencji oraz tego że kochają psy. Znam i sprawdziłam z perspektywy trenowania 2 własnych psów oraz obserwacji dziesiątków psów innych kursantów na przestrzeni ładnych kilku lat. Różni kursanci i różne psy (różne rasy, różny temperament, różne rodzaje i skala problemów - również agresja i różne motywacje przewodników, począwszy od "zaliczyć kurs podstawowy i koniec", przez "rozwiązać konkretny problem" aż po "wyszkolić się do poziomu zawodniczego i robić dobre wyniki na zawodach"). Acha, Hitt Dog to nie są behawioryści z nazwy, tylko fachowcy i praktycy, którzy jako naturalna kolej rzeczy znają się na psim behawiorze. Co do behawiorystów, polecam Ci lekturę kilku tematów w dziale "wszystko o psach - szkoły i studia". Będziesz miała jasność dlaczego poleciłam Ci fachowca trenera a nie behawiorystę ;) Z postu wynika, że jesteś początkująca. Dlatego na pierwszym miejscu wizyta u fachowca, a na drugim lektura. Praca z psem to komunikacja - obserwacja - analiza - akcja - reakcja. W teorii wszystko pięknie , a w praktyce klops. Samemu jest trudniej niż jak ktoś patrzy z boku i Ci mówi co robisz źle albo co masz robić. Co do lektur mądrych, wartościowych i pouczających, polecam Ci książki oraz bloga Pani Zofii Mrzewińskiej. 1 z książek to "Zwykły niezwykły przyjaciel" - dostępna w księgarni internetowej i w niskiej cenie oraz blog Jej autorstwa o wychowaniu szczeniaka na forum owczarek.pl (linka nie pamiętam). Powodzenia!
  22. Pa-ttti, już to pisałam, ale napiszę raz jeszcze: nie mam nic ani do Ciebie ani do tego że poszłaś i po co poszłaś. Kibicuję Ci i wierzę Ci, że traktujesz ten kurs jako pierwsze, wstępne naprowadzenie, a papierek traktujesz jako ozdobnik. Problem polega na tym, że dużo ludzi traktuje ten kurs zgodnie z jego nazwą i po nim lub po tym drugim dyplomowym otwierają szkoły. Wierzę, że podeszłaś bardzo poważnie do tego kursu, ale obawiam się, aby Cię takie naprowadzenie nie zwiodło na manowce. Bo na słabym kursie nawet najbardziej ambitnemu i pracowitemu nie uda się DOBRZE nauczyć, jak sami prowadzący nie wiedzą co to znaczy. Próbujemy Ci to wytłumaczyć, jednocześnie trzymając kciuki i życząc powodzenia. A w poprzednim poście się na Ciebie jawnie wyzłośliwiłam, bo nie kumam po co pociskasz Sjette. Masz rację co do studiów i myślę że Sjette chodziło dokładnie o to samo, że są kursy cienkie jak barszcz, na które nie ma większego sensu chodzić. A darmowy obiad i gadżet to była lekka ironia ;)
  23. Wnosząc po kierunku studiów Sjette oraz zakresie działalności producentów leków, kursy raczej dotyczyły leków oraz przesłanek, dla których wyłącznie lek producenta A jest naj, podczas gdy na kursie organizowanym przez producenta B, te same przymioty są przypisywane temu samemu lekowi, aczkolwiek jego produkcji ;) A nawet gdyby dotyczyły "psiej tematyki", to co ma uczelnia, która z założenia kończy się po iluś latach, do obowiązku kształcenia ustawicznego w niektórych grupach zawodowych? Czyżby to była "wartość dodana" coape? Zakładają klapki na oczy i odbierają zdolność logicznego myślenia? ;)
  24. A_niusia, PT jest dowodem na to, że pies opanował elementy ujęte w regulaminie: http://www.zkwp-szkolenia.pl/images/2014/PT/regulamin_egzaminow_zawodow_pt_1_2_3_stopnia.pdf I nie uwierzę, że Twoje psy nie umieją choćby tego co jest w PT1 i dużo więcej, co wynika ze specyfiki Twojej rasy i Waszej dyscypliny. Nawet jeśli formalnie nigdy tego papierka nie będą miały. A to że psy umieją, to znaczy że przewodnik umiał nauczyć. PT zostało przytoczone dlatego, że jest w miarę łatwe. A wiara po kursikach coape i wł nie potrafi nauczyć tych elementów nawet własnego psa, a się zabiera za nauczanie innych. Śmiem wątpić, czy w ogóle im powiedzieli o regulaminach dyscyplin. Co do zakresu przedszkola - i tak i nie. Zgadzam się z Tobą co do priorytetów, ale uważam że choćby przedszkole, czy kurs podstawowy powinny dawać informację, że istnieje tzw. "coś więcej" i na czym to polega, najlepiej popartą zademonstrowaniem psa prowadzącego, wyszkolonego do 1 z dyscyplin, która jest jego hobby. Co z tym zrobią - ich wola, ich decyzja, ale przynajmniej mieli szansę się dowiedzieć. Jak szkoleniowiec ma to przekazać, skoro sam nie ma bladego pojęcia? A na tych kursach poziom jest taki, że nawet takiego elementarza, o którym piszesz nie są w stanie nauczyć. Ja tam od nauczyciela oczekuję większych kompetencji niż zakres kursu, na którym się zgłosiłam. Nauczyciel z podstawówki też umie więcej aniżeli program nauczania w podstawówce i nikt się nie dziwi ;) Strasznie żałuję, że żyjemy w takim "dziwnym" społeczeństwie, że ludzie z kwalifikacjami chodzą na kursiki dla papierka, zamiast się podpierać papierkami z wyszkolenia własnych psów. Że społeczeństwo daje się nabierać na taką ciemnotę.
  25. A_niusia, spieramy się ponieważ wielu ludzi idzie na taki kurs z wiedzą / praktyką zerową lub bliską zeru, po czym po tych kilku banalnych zjazdach wydaje im się, że pozjadali wszystkie rozumy. I zaczynają uczyć innych, podczas gdy sami się kwalifikują do dalszej nauki. Widzę kolosalną różnicę między takimi ludźmi a np. Tobą i nie uwierzę, że Ty jej nie widzisz. Ty już na wstępie miałaś wiedzę, która pozwoliła Ci prowadzić polemikę z prowadzącym. Miałaś doświadczenie i praktykę, co do której sama wiesz najlepiej ile czasu i pracy włożyłaś. Akirka86 - selekcja fotek jest powszechną praktyką, a fotograf na 99,99% przypadków jest psiarzem - uczestnikiem kursu lub kimś zaprzyjaźnionym i robi to regularnie. Nie powierza się robienia fot na kursach incydentalnie osobom przypadkowym ani nie wynajmuje fotografa zawodowca bo się to nie kalkuluje. Zresztą widać że tych fot nie robił fotograf, tylko zwykły "pstrykacz". Natomiast robiąc foty regularnie i regularnie uczestnicząc w selekcji też się można dużo nauczyć. Pod warunkiem że jest od kogo :D Także masz bardzo trafne spostrzeżenia i wnioski. A na coape - raz że fachowców do oceny masz tyle co wody na pustyni (mówię o prowadzących) a dwa - poziom zajęć jest taki, że choćby na rzęsach stanąć, to nie ma co fotografować ;) Zwróć uwagę, że cały album to jak piknik, a nie jak weekend pracy z psami.
×
×
  • Create New...