Jump to content
Dogomania

Śnieżka

Members
  • Posts

    66
  • Joined

  • Last visited

1 Follower

Converted

  • Location
    Warszawa

Śnieżka's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Zapraszamy na wątek ślepego staruszka Blinda, który w obecniej chwili najbardziej potrzebuje DT :modla::modla:

    http://www.dogomania.pl/threads/224557-Blind-niewidomy-chudziutki-porzucony-PILNIE-potrzebny-DT-!!!?p=18821368#post18821368

    2uhtjdz.jpg

  2. woww... no i super będzie, dwa haszczaki rozhasane :)
  3. witaj Gabor na razie wirtualnie i biegnij na pierwszą :)
  4. witam :) jestem na zaproszenie. na razie zapisuję wątek i trzymam kciuki za szybkie znalezienie dobrego domku... tylko dopytujcie dobrze potencjalne rodziny, bo haszczaki piękne i modne, więc chętnych na pewno dużo... a potem okazuje się, że wady rasy (ucieczki, kopanie dołów, rozrabianie w domu jak mają za mało ruchu etc) ludzi zniechęcają... nasza Śnieżka była na Paluchu 3 razy... po pierwszej adopcji przestała się podobać, gdy zjadła kanapę, po drugiej nowi właściciele nie radzili sobie z ucieczkami... i nie mam tu na myśli, że wyłącznie zaprzęgowcy mogą opiekować się huskym, ale warto uświadamiać chętnym, że to psiaki fantastyczne, miłe, ciepłe i przyjazne, ale 2-3 godziny ruchu (i to nie powolnego spacerku na krótkiej smyczy) to dla nich absolutne minimum... pozdrawiam i trzymam kciuki :)
  5. Witajcie... mam pytanie... przyszły do mnie 2 książki od Beaty K z Warszawy - fantasy i sensacja... wydaje mi się baardzo poważnie, że ich nie kupowałam, więc chyba pomyłka, a ktoś pewnie na nie czeka... zna ktoś może tę użytkowniczkę i może pomóc mi się z nią skontaktować?...
  6. po sterylce. Rower na razie odpada, zanim nie dokończymy pracy nad "prawo/lewo" i reakcjami na koty... poza tym miał z nią jeździć mój TŻ, który od półtora miesiąca na czas nieokreślony jest z przyczyn zdrowotnych unieruchomiony... Bez roweru nie ma szans na jej wybieganie - tak jak pisałam, zabawkami się nie interesuje, ja nie biegam (czasem biega z nią syn, ale z racji problemów z kolanami na niewielkie dystanse), a spacer faktycznie nie pomaga...
  7. pozwolę sobie odświeżyć temat... chociaż do wczoraj wydawało mi się, że robimy postępy i "dobre rady" mi niepotrzebne :) 2 miesiące temu do naszej rodziny dołączyła Śnieżka - huska sunia w wieku 2-3 lat, po przejściach - do schroniska wracała dwukrotnie po nieudanych adopcjach (raz zjadła kanapę, kolejnym wlaścicielom uciekała). W domu jest nieźle (zdarzają się szalone pomysły, jak nas nie ma, ale nie za często i budzące raczej rozbawienie - ostatnio młoda przysunęła sobie krzesło, żeby dostać się do stojącego wysoko ciasta, którego sporą porcją się poczęstowała; na początku pogryzła swoje posłanie, ale jak jest dobrze wybiegana i ma kość do chrupania, już się to nie powtarza), w domu również chętnie reaguje na komendy, dość szybko wyleczyła się z "poschroniskowych" lęków separacyjnych etc. Jest przyjazna wobec ludzi i psów. Ładnie chodzi na smyczy (mamy 8-metrową Flexi, żeby mogla nieco pobrykać, ale przy skracaniu np. do przejścia przez ulicę spokojnie da się ją przekonać do pójścia... może nie przy nodze, ale grzecznie i bez ciągnięcia) - i wtedy również, może nie zawsze natychmiast jak w domu, ale reaguje - na przywołania, prawo/lewo, siad etc. Ze względu na tendencje do ucieczek puszczamy ją tylko, gdy spotykamy się z innymi psami - sunia biega z nimi radośnie (staram się o to, żeby codziennie stwarzać takie okazje) - używam do biegania 10m linki, którą w razie potrzeby (coraz rzadszej) przydeptuję czy łapię. Puszczam ją tylko przy innych psach, bo raczej się ich pilnuje i biega razem z nimi wokół właścicieli, a sama zaczyna się nudzić (nie umie się bawić zabawkami... piłeczki czy patyki to super zachęta do biegu... ale niekoniecznie w kierunku, w którym zostają rzucone - prawdopodobnie nie bawiła się jako szczeniak, a i wrodzone predyspozycje rasy nie pomagają) i biegnie przed siebie w tempie, za którym trudno nadążyć . Wielokrotnie w czasie zabawy przywołuję ją, żeby popieścić czy dać smakołyk i chętnie przychodzi, coraz częściej nawet gdy juz zaczyna się oddalać, po kilkukrotnym przywołaniu decyduje sie wrócić. Spacerujemy z nią minimum 2,5 godziny dziennie (przy mniejszej dawce ruchu robi się nerwowa), najczęściej 3-4 godziny, w weekendy więcej... Ze smyczy puszczam ją na razie tylko ja, bo mnie słucha najbardziej, sporo wychodzi na spacery też z moimi nastolatkami, ale ich szanuje nieco mniej, więc obawiałabym się, że z powrotem mogłoby być trudno. Niezależnie jednak od wszystkiego... zdarzają sie takie chwile jak wczoraj... Popełniłam błąd... po ponad tygodniu regularnego przychodzenia na każde wołanie puściłam ją bez linki, którą stale zaczepia sie o stojących w okolicy psiarzy... teraz widzę, że poza wygodą, linka chyba ma znaczenie psychologiczne, dając poczucie, że nie jest w pełni wolna... Śnieżka biegała radośnie z przyjaciółką na naszej "stałej" łączce, w regularnej ekipie kilkorga psiaków... Bawiła się znakomicie, biegała, brykała, uprawiała zapasy etc, co chwila podbiegała po porcję pieszczotek czy na moje wolanie...i nagle... puściła się biegiem w dal - staram się za nią nie biec, żeby nie prowokować zabawy w kotka i myszkę, więc stanęłam na moment wołając ją i wyciągając smakołyk... a w tym czasie ona popędziła przed siebie tak, że zniknęła mi z oczu... W panice przez pół godziny biegałam po osiedlu wołając ją, szukając, pytając napotkanych ludzi, ściągnęłam TŻa, żeby pomógł... aż w końcu pewna pani pokazała mi sunię, która stała sobie spokojnie (wcześniej próbowała za nią iść - to 100% pieszczocha i zdarza jej się zaczepiać co sympatyczniejsze osoby prosząc o głaskanie)... Wołana z bliska Śnieżka oczywiście przyszła... a ze mnie opadło napięcie... ale co jeśli za którymś takim szalonym rajdem wybiegnie na ulicę i skonczy się to źle?... Po wzięciu jej ze schroniska planowałam szkolenie, ale finalnie zdecydowałam się na pracę własną - mam trochę doświadczenia z psami, od zawsze fascynowała mnie etologia, wszystko jest dobrze opisane w literaturze, a szkoły, do których dzwoniłam, szybko mnie zniechęciły... większość, słysząc o dorosłym huskim po przejściach od razu rezygnuje, niektóre z przyjemnością wezmą pieniądze za kurs (ale oczywiście "nie ręczą, że będzie jakikolwiek rezultat"), trener z jednej (z tych pozytywnych) zarzekał się, że wszystkiego nauczymy się bez trudu na 20-godzinnym kursie... ale to już po tym, jak pochwalił mi się, że już po pół roku nauczył swojego malamuta przychodzenia (szczeniaka... a moją dorosłą huską nauczy w 20 godzin :P) niestety w tym konkretnym temacie literatura nie pomaga zbytnio... wszystkie pozycje o huskych mówiące zarzekają się, że te psy całe zycie powinny chodzić na smyczy, bo zew natury powoduje, że uciekaja... nie podoba mi się takie podejście i ciągle szukam sposobów... tak jak napisałam, wierzyłam, że robimy postępy, ale wczoraj w to zwątpiłam... w związku z tym wszelkie dobre rady mile widziane :)
  8. Witam :) półtora miesiąca temu dołączyliśmy do szczęśliwego grona posiadaczy haskaczy, adoptując ze schroniska Śnieżkę. Sunia ma 2-3 lata i trudne doświadczenia za sobą (nieudane adopcje, wracała do schroniska dwukrotnie). Ogólnie super się dogadujemy, sunia jest przyjazna wobec ludzi (niezmiernie), innych psiaków (niezależnie od rasy i płci), posłuszna (noo... ostatni ważny element, nad którym pracujemy, to wracanie gdy spuścimy ją ze smyczy - ale jako że dorosła, a i jedna z poprzednich adopcji nieudana z powodu ucieczek, to nie przejmujemy się i cierpliwie pracujemy, widzę postępy więc będzie dobrze). Natomiast mamy pewien problem... Śnieżka, jak to husky, ma silny instynkt polowania... Oprócz niej mamy w domu papużkę falistą i dwa żółwie lądowe... Niestety Śnieżka ma wielką ochotę zwierzaki upolować... z papużką damy radę - i tak mieszka w jednym pokoju, który po prostu przed sunią zamykamy, ale żółwie, na co dzień w terrarium, latem bardzo lubią spacerki po ogrodzie... próbowałam opisywanych w literaturze metod oswajania psa z innymi zwierzakami, jednak bez większego powodzenia... Śnieżka nadal jest baardzo zainteresowana maluszkami i obawiam się, że kontakt zakończyłby się dla żółwisiów tragicznie... Może ktoś z Was ma za sobą udaną próbę oswajania i może coś doradzić z własnych doświadczeń?... (inaczej czeka nas wiele lat starannego "odgradzania" żółwi od psa, a co jeśli odpukać, któreś z dzieci zapomni np. domknąć terrarium?...) z góry dziękuję za wszelkie pomysły :)
  9. mhmm... a moja haszczanka uwielbia absolutnie wszystkie psy... i ze wszystkimi poza tymi ogólnie wyjątkowo agresywnymi potrafi się dobrze bawić... chociaż i tak gdy zobaczy husky`ego lub malamuta, wariuje z radości... zwłaszcza że zabawy to albo szaleńcze bieganie (to ulubione szczególnie) albo zapasy, bo tendencję do dominacji ma nie do zaprzeczenia...
  10. Przepraszam wszystkich wolontariuszy z Celestynowa, jak rownież trenerow z Dog Masters - robicie dla tych psów super robotę i chwała Wam za to! :) mocno też trzymam kciuki za jak najwiecej udanych adopcji. tym niemniej Wasze wypowiedzi utwierdzaja mnie w przekonaniu, że jest Wam tak trudno, bo sposób zarządzania schroniskiem daleki jest od optymalnego i tylko na to chciałam zwrócic uwagę... rzuca się to w oczy od najkrótszego kontaktu z informacjami na temat Celestynowa... Oczywiście dla Was tym większy szacunek, bo skuteczna pomoc zwierzakom, gdy dyrekcja nie pomaga, jest jeszcze trudniejsza... Powodzenia!
  11. można zawsze zakładać najtrudniejsze scenariusze... albo (i to wierzę znacznie lepsze rozwiązanie) obserwować psa uważnie ZANIM się go adoptuje... na szczęście nie każde schroniskowe psisko dało się złamać sytuacji - i wystarczy trochę uważności, bycia razem, poobserwowania psa w rozmaitych sytuacjach - wobec nas, wobec innych ludzi, wobec innych zwierząt... i nietrudno naprawdę przy odrobinie znajomości psiej psychologii powiedzieć, czy możemy się podjąć takiego wyzwania, czy też będzie dla nas zbyt trudne (oczywiście nadal zostanie jakieś ryzyko, że potem coś nas zaskoczy, ale przynajmniej 95% problemów da się wtedy przewidzieć)... na przykład, chociaż nie jestem z tego dumna, nie adoptowaliśmy pierwszej suni, która zwróciła naszą uwagę... wobec nas była fantastyczna, ale bardzo wrogo odnosiła się do innych psów, rzucając się na nie i atakując... nie będąc wytrawnym trenerem i przewidując, że część spacerków będzie w rękach nastolatków albo naszych już nie najmłodszych Mam, a sunia była spora i silna, nie zdecydowałam się podjąć takiego ryzyka... sunia dostała więc od nas jedynie spacerek i troszkę smakołyków, może się to komuś nie podobać, ale uważam, że każdy musi umieć ocenić, czy jego sytuacja i umiejętności pozwolą na sukces konkretnej adopcji... na szczęście wiem, że tamta dziewczynka też znalazła już dom, a że młoda, niespełna roczna, mocno trzymam kciuki za nią, jej nową rodzinę i udaną socjalizację :) obserwacja i wzajemne poznanie więc absolutnie TAK, ale wszechobecny pesymizm to dla mnie nie rozwiązanie - w schroniskach w całej Polsce czeka teraz przynajmniej 70 tysięcy psiaków - jeśli będzie się ogólnikowo straszyć potencjalne rodziny adopcyjne, wiele z nich może nie znaleźć domów... uważam że właśnie pracownicy i wolontariusze w schroniskach mogą ogromnie pomóc osobom szukającym psów zrozumieć, czy dany zwierzak będzie pasować do stylu życia i umiejętności rodziny - i w razie potrzeby doradzając (tu znowu serdeczne DZIĘKUJĘ dla pani Beaty, wolontariuszki z Palucha - która pomogła nam podjąć przemyślaną decyzję uprzedzając o potrzebach, oczekiwaniach i ewentualnych problemach z tą konkretną rasą i opowiadając historię naszej Śnieżki). Im więcej informacji dostanie rodzina adopcyjna przed finalną decyzją, tym większe szanse na to, że wszyscy odnajdą się w nowej sytuacji. Apelowałabym więc do wolontariuszy - doradzajcie, mówcie o negatywach, ale konkretnie, na podstawie obserwacji i historii konkretnego psa, a nie uogólniając i strasząc, jak to robiły osoby z Celestynowa!
  12. widzę, że kilka osób się zbulwersowało... po pw sprawdziłam raz jeszcze i przepraszam, edytowałam post - to nie pierwsza wizyta w schronisku jest gratis, a wizyta u weta z psiakiem ze schroniska (niestety menu tego nie sugeruje, więc mnie odstraszyło i poprzednio w tę pozycję nie kliknęłam, żeby sprawdzić). Tundra - faktycznie żaden ze mnie ekspert, przez lata ze względu na sytuację rodzinną i charakter pracy nie mogłam podjąć się opieki nad psem - dopiero teraz, gdy córcia wyrosła z alergii na sierść, mój mąż z domu często pracuje, a i dzieci dorosły na tyle, żeby w razie potrzeby psa wyprowadzić, możemy ponownie cieszyć się psim towarzystwem - dlatego też napisałam, że to moja prywatna opinia tylko... co do festynu faktycznie o tym, który wspominasz, mówię, do mikrofonu chyba jednak wypowiadało się kierownictwo schroniska, ale nie upieram się, na pewno jednak mówiono w sposób tak ponury i odstraszający, że podziwiałabym osoby, które po takich zapowiedziach odważą się na wprowadzenie do rodziny schroniskowego psiaka, bo gdyby było zawsze tak źle, mogłyby na to decydować się wyłącznie osoby z ogromnym doświadczeniem i samozaparciem - a przecież nie tylko z cioteczek dogomaniaczek świat się składa, ale na przykład z rodzin takich jak nasza - z obowiązkami, dziećmi, innymi zwierzętami (żółwie, papużki) i niekoniecznie wielkimi umiejętnościami w szkoleniu psów... i takie właśnie rodziny, nawet najpoważniej temat traktujące... mogą być moim zdaniem zniechęcone i przestraszone próbą oswojenia psa, dla którego np. obroża na szyi staje się czymś nowym, groźnym i przerażającym... a stąd już mały krok tylko do nieudanych adopcji nawet jeśli towarzyszą im wizyty przed- i poadopcyjne i fantastyczne wsparcie przez wolontariuszy. Dlatego, za jakkolwiek naiwne możesz to uważać, ciągle wierzę, że miejsca, gdzie psie życie wygląda jak w Celestynowie, nie powinny istnieć - popatrz choćby na statystyki... wielka akcja na facebooku, ogromnie nagłośniona w mediach, wspaniała mobilizacja wolontariuszy i ludzi dookoła... ile psów udało się wyadoptować ze schroniska w ciągu ponad pół roku od decyzji o jego zamknięciu?... chyba mniej niż co miesiąc znajduje dom z Palucha bez jakichś szczególnych akcji... w takiej sytuacji nie trzeba być ekspertem od spraw bezdomności, żeby zadać sobie pytanie "dlaczego" i zastanawiać się, że chyba coś powoduje jakąś barierę, a jeśli obecne kierownictwo schroniska tak a nie inaczej nim zarządza, trudno będzie to zmienić... ps. i nie żadna tam ironicznie traktowana "chwała" - rozmaite rzeczy dla dobra innych czasem robię, ale jeśli chodzi o adopcję Śnieżki, nie taki był cel akurat... my cieszymy się z Jej dołączenia do rodziny przynajmniej tak samo jak Ona - i niech tak zostanie :)
×
×
  • Create New...