Jump to content
Dogomania

neshia

Members
  • Posts

    150
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by neshia

  1. Fuksja jest piękna, strasznie mnie korciło swego czasu, żeby ją zamówić ale moim nie pasuje ten kolor... Albo mi nie pasuje na nich :evil_lol: Jestem wybredna co do kolorów jakie goszczą na brązowych futrach :) U mnie króluje zieleń, żółć, pomarańcz, brąz, ecri.

  2. [quote name='gops']zależy u kogo , ale często są zwyczajnie kolejki bo maja dużo zamówień i niestety każdy musi czekać na swoją .
    najszybciej chyba miałam obroże od furkidza .[/QUOTE]

    Akurat zamówiłam z DS. To moje pierwsze zakupy "na zamówienie", zawsze brałam ze sklepów, z gotowych kolekcji (lupine, rogzy, hamilton itd). W sumie obecnie też wszystko zgodnie z ustaleniami, bo wysyłka miała być do 10 dni od zamówienia. Jakiś taki niesmak tylko, bo pytałam o datę wysyłki, dostałam odpowiedź kiedy chyba będzie listonosz :???:, dopytałam po tygodniu znów o konkretną datę nadania i czekam na odpowiedź... Do zarzucenia nic nie mam, chyba że sobie :p bo miałam nadzieje, że to będzie szybsza impreza. Jutro wyjeżdżamy ze zwierzyną, miały mieć futra nowe komplety a tu kicha.

  3. Dziewczyny, powiedzcie mi czy zamawianie rzeczy dla pieska, szyte na wymiar zawsze tyle trwa? Chciałam zaoszczędzić na czasie bo w dużych sklepach różnie bywa ze stanem magazynu ;-) i zaczynam żałować, bo już mija drugi tydzień od przyjęcia zamówienia i... :shake:

  4. Perfuzja, możemy podać sobie ręce bo mój North ma ten sam problem, który opisujesz. Aktualnie ma niecałe 4 lata, jest u mnie odkąd skończył pół roku (przywiązany do drzewa w lesie i zostawiony, znaleziony przez schron, skąd trafił do mnie). Prawdopodobnie właśnie przez głodówkę i konieczność walki o pokarm ma obsesję na punkcie jedzenia.
    Próbowałam tych sposobów, które opisywałaś jak i kilku swoich - żaden nie dał zauważalnej poprawy. Dawałam mu ostre przyprawy, kawałki posmarowane octem itd, bez rezultatu. Zjada cytrynę, czosnek, szczypiorek, cebulę, chrzan... wszystko. Były komendy, był kontakt ze szkoleniowcem, który polecił kawały mięsa na polu podłączone pod prąd o małym natężeniu - też zjadł.
    Szczerze mówiąc jedynym sposobem, który odgoni go od jedzenia na spacerach jest puszka-grzechotka, ale jest ona bardzo głośna, więc do zastosowania tylko w lasach, gdzie nikomu nie przeszkadza. Zastosowanie ma doraźne; kiedy młody zaczyna się dobierać do czegoś znalezionego, rzucam puszką w jego kierunku. On odskakuje i w tym czasie wydaje mu polecenie (np. siad), podchodzę, zabieram puszkę, zapinam psa i na smyczy odchodzę od "kryzysowego" miejsca. Męczące ale trochę poprawiło jego bezpieczeństwo.

    Nie wiem czy Ty też miałaś takie przygody z psem ale ja już wiem, że jego obsesja jest groźna, głównie dla niego. Zdarzyło się, że wszamał reklamówkę foliową (taki jednorazowy woreczek cienki), bo pachniała rybą lub mięsem :shake: Nawet nie wspomnę o wszelkich leśnych zwłokach...

    Dopiszę jeszcze, że sposobu z objedzeniem też próbowałam. Być może u Ciebie pomoże - u mnie kompletnie nic. Dostał otwarte wiadro z pokarmem (8kg), jadł, jadł, jadł... Poddałam się, zabrałam go bo bałam się, że coś mu się stanie. Brzuch już miał okrągły, odbijało mu się, nawet nie miał ochoty chodzić ale dalej by żarł. Także ostrożnie z tym.

  5. d_mich, pompki są moim sposobem przywrócenia psiaka na dobre tory. Już wyjaśniam. Kiedy ćwiczyliśmy chodzenie przy nodze to młody, z racji wieku, miał jeszcze czasem odpały, żeby nagle się zbuntować i robić nic :evil_lol: U niego było widać wyraźnie kiedy to nastąpi i właśnie w takich momentach stosuje psie pompki - żeby go trochę przyhamowały. Po wykonaniu ćwiczeń (u mnie jest to 3xsiad + 3xwaruj, na przemian) robię jeszcze jedno, krótkie kółko przy nodze, chwalę go i od razu puszczam - wiadomo, że jak już się rozkojarzył szczylek to dalsze ćwiczenia na siłę nie mają większego sensu. Ostatnie kółeczko dla uratowania honoru ;-)
    To nie ma tak naprawdę nic wspólnego z nauką chodzenia przy nodze, podejrzewam, że ani nie pomaga ani nie przeszkadza. Stosuje to na swoich futrach jako "uspokajacz" w sytuacjach wątpliwych - kiedy czekają pod sklepem, kiedy są zbyt rozradowane jazdą autem itd. Napisałam "kara", jednak one same nie uważają tego za karę, wręcz przeciwnie - uwielbiają psie pompki, zawsze dostawały za to nagrody :lol: Samo wykonanie pompek trochę zajmuje czasu i zwykle pozwala psu "ochłonąć" i zająć czymś umysł ;)

  6. To ja miałam trochę "odwrotną" sytuację. Wyszłam na spacer szkoleniowy tylko z jednym psem, w czasach kiedy młody jeszcze się uczył chodzić na smyczy. Na pobliskiej łące trenowaliśmy chodzenie przy nodze, w którymś momencie młody stwierdził, że da niekontrolowany popis :roll: Więc "za karę" robił psie pompki, czego świadkiem był starszy pan (ok. 70 lat), spacerujący ze swoim pieskiem na flexi. Wziął swojego psa na ręce (a była deszczowa pora, cóż za poświęcenie!), podszedł do mnie i jak nie zaczął wyrzygiwać epitetów, barwnych opisów mojej osoby... że jestem pie*****ta, że su*a, że szm*ta, że - to najlepsze - moi rodzice powinni o aborcji pomyśleć. A wszystko za to, że "męczyłam tego biednego, niewinnego psa, a powinnam go puścić wolno, żeby był szczęśliwy". Przyznam, że zatkało mnie z wrażenia :lol: Pod koniec monologu pan sugerował, że najlepsze dla szczylka będzie wypuszczenie go w lesie, żeby żył na dziko:cool3: Widać każdy ma inną definicję szczęśliwego psa.

  7. [quote name='Paulina_mickey']Na dziennych jestem. Tzn my część zajęć sobie przenieśliśmy na inne dni, więc w gruncie mieliśmy cały poniedziałek, wtorek wolny jeśli się na wykłady nie chodzi w środę co dwa tygodnie 3 zajęcia i czwartek dwa, piątek wolny :)[/QUOTE]
    Nie do uwierzenia :crazyeye: Taki rozkład zajęć to moje marzenie odkąd zaczęłam studiować ale na żadnej z 2 uczelni nie miałam takiego szczęścia... Może teraz uda mi się z zootechniką! :) Napaliłam się na ten kierunek jak Reksio na szynkę a tak naprawdę nie wiem, co można po nim robić. Idę tam raczej z uwielbienia do zwierząt :-)

  8. Paulina, dziękuję za odpowiedź. Pocieszyłaś mnie bardzo... :-) Teraz pozostaje mi tylko czekać na rekrutację (zaczyna się na koniec stycznia) i się dostać. Jesteś na dziennych czy zaocznych? Jak wygląda rozkład zajęć u Ciebie, na pierwszym semestrze? :razz:

  9. [quote name='Sorata']
    Czy są tu może osoby będące w trakcie(albo już po) magisterki?[/QUOTE]

    A ja się podepnę częściowo pod pytanie poprzedniczki, ponieważ chciałabym się dowiedzieć czy trafi się taki wyjątek jak ja, który po lic/inż z innego kierunku zaryzykował pójście na magisterkę z Zootechniki? Zastanawiam się czy bardzo ciężko będzie 'wyrównać poziom'... :-)

  10. Witajcie, przeczytałam cały wątek i przyznam się, że z moją sunią miałam podobne problemy w jej szczenięcych latach. Dla mnie rozwiązanie kryło się tak naprawdę w przeczytaniu jednej książki (a odnośnie strachliwości to tylko jeden rozdział) - autor tak opisał sposób postępowania z lękliwym psem, że wprowadzając jego rady w życie nawet nie zauważyłam kiedy problem przestał istnieć. Dziś moja sunia leży koło odkurzacza podczas sprzątania a młodszy pies uczy się od niej spokojnych zachowań.
    Tak więc krótko powiem, że mi pomógł Brian Kilcommons i jego książka "Mój pies świadczy o mnie", a szczególnie rozdział 'Reakcje lękowe'. Nie mówię, że przeczytanie rozwiąże wszystkie problemy, raczej podrzucam książkę jako trop, który może pomóc w zwalczaniu lęku. Trzymam kciuki! :-)

  11. Też słyszałam, że najtrudniejszy jest przeskok z jednego na dwa. Ja wzięłam Northona kiedy Nikozja miała trochę ponad 5 lat. Zawsze z niej był żywiołowy psiak i do dzisiaj jest małą torpedą ale dopiero przy drugim widzę różnicę - zawsze może być gorzej :D North jest wulkanem energii, niepokornym i samodzielnym. Ale nie żałuje, zarówno ze względu na mnie jak i na psy. Chociaż nie darzą się miłością to jednak piszczą za sobą i trzymają się razem. Kiedy zostają same przytulają się i zasypiają lub uskuteczniają harce. Na spacerach jest wg mnie o wiele wygodniej, bo kiedyś musiałam organizować psy sąsiadów do zabaw a teraz idę kiedy mam ochotę a psiaki mają swoje towarzystwo do zabaw. Oba to schroniskowe bidy, adoptowane (Nikozja miała 8 tygodni, Northon 8 miesięcy).

    Kosztów nie liczyłam ale wiem, że się zwiększyły. Nie są to jakieś szalone sumy, a dodatkowo nauczyłam się je omijać - karmę dla jednego psiaka z zoologa zamieniłam na hurtowy worek ponad 10KG z allegro - cenowo nawet oszczędzam, jeśli wyliczyć na kilka miesięcy. Tak samo z preparatami na kleszcze, obrożami, smyczami. Nie dość, że wygodniej w necie to jeszcze wybór większy :-)
    Też mieszkam w mieszkaniu. Blisko mam wiele lasów, puszczy i terenów zielonych. Moje psiaki po spacerach są tak zmęczone, że nawet w kawalerce starczyłoby im miejsca na wywaleniu mord na podłogę :D
    Jedyne odczuwalne koszty to leczenie u weterynarza ale ja mam na to swój zwyczajowy sposób - pewną stałą, zawyżoną sumę na koncie oszczędnościowym, która jest przeznaczona 'na wszelki wypadek'. Na szczęście wszelkie wypadki zdarzają się na tyle rzadko, że spokojnie można tę sumę uzupełnić i nie odczuć tego w życiu codziennym.

    Martynks, jeśli nie jesteś pewna to poczekaj - nic na siłę. Przejdź się po schronach, poczytaj wątki adopcyjne... Jeśli zobaczysz 'swoją' psinkę to będziesz pewna, że właśnie dla niej staniesz na rzęsach aby odmienić jej los na lepszy :-)

  12. [quote name='amanda-1a']
    Nie śmiejcie się - doświadczeni hodowcy mojej rasy polecają zbieranie deszczówki i użycie jej do kapieli lub choć ostatniego płukania psa po kąpieli - likwiduje elektryzowanie włosa. Polecają także - z braku deszczówki - kąpiel w wodzie destylowanej.
    [/QUOTE]
    Zgadza się. Ja do tego dodam, że podobno bardzo naturalna i zdrowa jest tzw. woda z lodowca. Oczywiście szklarnie z lodowcami można sobie odpuścić :-) chodzi tutaj o zwykłą kranówkę, którą zamrażamy a następnie pozwalamy jej samodzielnie rozmrozić się w temperaturze pokojowej. Tak uzyskana woda jest składem najbliższa do wody jaka występuje w organizmach żywych (źródło: M. Tombak).

  13. Moje futra są kąpane w zależności od pór roku. Zimą praktycznie wcale, co najwyżej łapy im wycieram i brzuchy po wielkich szaleństwach w śniegu. Nie widzę konieczności kąpania piesów kiedy na dworze zimno, ciemno i strasznie ;)
    Latem kąpiele dzieją się częściej głównie ze względu na wszelkie padliny, kupska i inne ryby w których trzeba się wytarzać, żeby spacer był udany :-) Jednak najczęściej latem cała ferajna preferuje naturalne kąpiele w jeziorku, ze mną włącznie.

  14. Natalia&Lola jakbyś nie liczyła to i tak wyszłaś lepiej ode mnie. Podejrzewam, że im mniejszy piesek tym 'trudniej'. I tak jak piszesz - najważniejsze, że wszystko się udało i sunia czuje się dobrze :-) Moja właśnie dochodzi do siebie...
    Klinika w której robiłam sterylkę jest znana z najdroższych usług w całym mieście, niestety. Dlatego obrałam sposób, że ze szczepieniami, przeglądem :D, drobnymi sprawami chodzę do małej zaufanej lecznicy, która jednak ma mniej profesjonalnego sprzętu. Z poważnymi do tej 'drogiej' lecznicy blisko domu - tam mam jednego jedynego zaufanego veta i dobijam się wprost do niego.

  15. Ja za sterylkę oraz badania przed narkozą zapłaciłam 500 zł + 4 dni zastrzyków, około 250 zł. To koszty samej sterylizacji w mojej lecznicy - nie liczę maści, płynów i innych antybiotyków związanych z ropomaciczem. Może pobiję rekord cennika na forum :-)

  16. Vet już przywyczajony, że ja raczej mam więcej pytań niż mniej. Ale z drugiej strony sam się ze mnie śmieje, żebym obserwowała psa bo skoro wyłapałam praktycznie bezobjawowe ropomacicze, to już nic mi nie umknie :razz:
    Pozytywne zmiany widzę odkąd się obudziłam, bo niuska zaczęła radośnie trzepać ogonem jak tylko podniosłam głowę z poduszki, wczoraj tylko niechętnie przenosiła wzrok kiedy szłam.
    Dziękuję Ci za pomoc. Moje samopoczucie jest już świetne, cokolwiek się nie dzieje to wiem, że mam ferajnę obok siebie i samo to już nastraja optymizmem. Nawet deszcz na dworze rozwiał wątpliwości czy do veta jechać autem czy iść spacerkiem :-)


    [COLOR=#a9a9a9]P.S. Wylogowuje mnie co chwilę, jak tylko odświeżę stronę. Da się pokonać ten system? [/COLOR]

  17. Uff... Taks, to co wyjaśniłaś brzmi logicznie. Na szczęście moja sunia chyba sama wie, co jest dobre bo napiła się dwa razy, kiedy podstawiłam jej miskę pod mordkę i to było dosłownie kilka chlapnięć (z resztą ona zawsze mało pije jednorazowo). Miska z wodą fakt, stoi obok ale Nikozja nie wstaje z posłania kiedy nie musi - a do wody jej nie ciągnie. Już ją zabieram. Wymioty ostatnie były koło 2, więc mam nadzieję, że to już koniec.
    Wydaje mi się, że nie zaszkodziłam jej podaniem wody, bo raczej nie wypiła takiej ilości, żeby prowokować wymioty (nie wiem czy w ogóle coś do żołądka jej doleciało :) ). Ostatni raz piła w niedzielę popołudniu.
    Czy dobrze będzie jeśli poproszę veta o kroplówkę z płynami?

  18. Wczoraj wieczorkiem postawiłam jej miskę z wodą przy legowisku ale nie miała ochoty, poszła spać. Noc minęła tak jakby jej nie było :D - pobudka co 1,5 godziny przez piszczenie, dwa razy wymiotowała. Czyli czas po operacji przechodzi jak większość psiaków :-) Przed chwilą podstawiłam jej michę pod pysk i zamoczyłam trochę mordkę ręką - tak robiłam kiedyś świnkom morskim, jak nie chciały pić. Załapała, napiła się trochę, teraz śpi.
    Vet powiedział właśnie tak jak pisałam wcześniej a nawet zapisał na kartce. Też wydawało mi się to ryzykowne, więc w tym przypadku olałam zalecenie z czystym sumieniem i dziś mu o tym powiem (mamy wizyty przez najbliższe 4 dni: kontrola+zastrzyki).


    Kołnierz poszedł w odstawkę bardzo szybko - pół godziny po założeniu nadal siedziała w jednej pozycji patrząc się w ścianę. Ani myślała się położyć, a jak drugi psiak podszedł w obręb pokoju to wyszczerzyła zęby. Zdjęłam jej to, żeby się nie denerwowała... wcale się nie dziwie, że czuła się zagrożona w aureoli z plastiku. Sama bym warczała.
    Na dzisiejszą noc kupię lub zrobię kubraczek, dla mojego własnego spokoju. Na razie szwy jej nie interesują ale tak jak piszecie - jak zacznie się swędzenie, to niuńka odnajdzie swoją ulubioną rozrywkę :-)

  19. Jesteście genialne :-) Bez większego problemu zniosłam niunię na wieczorny spacer. Początkowo nie była zbyt chętna, wcale jej się nie dziwie... ale jak zobaczyła trawnik to ogonek w ruch i od razu wiedziała co robić.
    Do jutra do 17 ma być bez picia wg veta ale rano dam jej chociaż trochę - nie będę jej trzymać bez wody kiedy wymiotuje i siusia normalnie. Z jedzeniem na razie głodówka, z resztą ona nawet nie ma ochoty.
    Drugi psiak nadal się do niej nie zbliża, na legowisko nie wchodzi, tylko czasem siądzie obok i patrzy ;-)

  20. Tak właśnie się śmieje, że za 2-3 dni minie ból a zacznie się swędzenie :-) Założę jej ten kołnierz na próbę w nocy, najwyżej zdejmę jak nie będzie mogła się położyć. Na szczęście psy śpią ze mną w jednym pomieszczeniu a ja jestem bardzo wyczulona na ich ewentualne 'mlaskanie' czy namolne lizanie. Także optymistycznie to widzę.

    Mam za to pytanie taktyczne - jak mam ją podnosić? Na razie nie ciągnie jej na dwór ale jutro też dzień i wyjść trzeba. Ranę ma nieco dłuższą/większą niż normalnie ze względu na nieregularną listwę mleczną - powtarzam słowa mojego veta. Do samochodu podniosłam ją po prostu pod przednie łapy, chociaż nigdy tak psów nie biorę (zawsze idzie ręka pod brzuch). Jednak takie podnoszenie pod łapy wydaje mi się zbyt naciągające skórę na brzuszku... Macie jakieś sprawdzone super tricki na to? :-)
    P.S. Drugie rzyganko zaliczone ;>

  21. Jesteśmy w domu. Kołnierz zdjęłam jej od razu jak do mnie podeszła, jest za bardzo przerażona, żeby miała interesować sie raną czy wenflonem. Mam wyniki badań (wszystkie w normie), Chitopan, Rivanol. Nikozja leży na posłaniu, przykryta tetrą ;-) przed chwilą był epizod z wymiotami ale na razie spokój. Ciężko się patrzy na takie maleństwo, wszystko ją boli i nie może sobie pozycji znaleźć.


    Jak wpuściłam do pokoju jej towarzysza to podszedł do niej powoli, ostrożnie powąchał jej pyszczek, potem powąchał w stronę brzucha (nie dotykając jej). Usiadł przed nią, polizał po pysku, zapiszczał cicho i odszedł do drugiego pokoju... Miałam łzy w oczach po tej scenie. Northon dostał w nagrodę kość wędzoną na podwieczorek :-)
    Kołnierza nie mam zamiaru jej na noc zakładać, ona jest tak 'delikatna', że nie położy się w nim w ogóle. Przykryję ją kocem, żeby miała utrudniony dostęp do rany i wystarczy, tak sądzę. Najgorsze za nami - ślicznie Wam wszystkim dziękuję za rady, pomoc i cierpliwość.
    :Rose:

  22. Nie jestem specjalistką w tym temacie ale moje pierwsze skojarzenie było takie, że psiak dorwał się do czegoś silnie trującego (wymioty, krew, biegunka). Może w tym kierunku popytaj veta, spróbuj też przejść się po domu i zobaczyć czy nic nie stało na wierzchu. Nie macie gdzieś trutki na myszy? Nie rozlał się Domestos? Skoro on jest pomysłowy w odnajdywaniu kulek suchej karmy ;-) to niestety mógł też spróbować czegoś innego.
    U ludzi większość 'lekkich' toksyn neutralizuje węgiel lekarski - może istnieje psi odpowiednik?
    Trzymam kciuki za młodego!

×
×
  • Create New...