Jump to content
Dogomania

Grin

Members
  • Posts

    140
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Grin

  1. Jesteśmy, żyjemy, a Łowca parę dni temu; 14.11.12 skończył cztery lata. Jest więc już całkiem dojrzałym (nie mylić z poważnym :evil_lol: ) wilczakiem.

    [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/402/owcana201312.jpg/"][IMG]http://img402.imageshack.us/img402/2757/owcana201312.jpg[/IMG][/URL]

    [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/843/owcana20131.jpg/"][IMG]http://img843.imageshack.us/img843/2410/owcana20131.jpg[/IMG][/URL]

    [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/545/owcana201315.jpg/"][IMG]http://img545.imageshack.us/img545/4783/owcana201315.jpg[/IMG][/URL]

    dogtrekkingowo:

    [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/94/13494247638830101.jpg/"][IMG]http://img94.imageshack.us/img94/6035/13494247638830101.jpg[/IMG][/URL]

    [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/825/13494247626117334.jpg/"][IMG]http://img825.imageshack.us/img825/2381/13494247626117334.jpg[/IMG][/URL]

  2. Przede wszystkim od razu zaproszę Cię tu: [url]http://www.wolfdog.org/site/pl/[/url] Na Dogomanię bardzo rzadko zaglądają wilczakowcy, a na tamtejszym forum jest sporo tematów, w których piszą ludzie rozważający możliwość zakupu szczeniaka i otrzymują odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania.

    Oczywiście, że wilczak może mieszkać w bloku. Wiele wilczaków mieszka, w tym także nasz (btw stereotyp domu z ogrodem, jako idealnego pod każdym względem miejsca dla psa, już chyba dawno upadł ;) ), ale... trzeba się liczyć z tym, że nie obejdzie się bez problemów.
    Dlaczego łatwiej trzymać wilczaki "w domu z ogrodem"? Ano choćby dlatego, że wtedy można wstawić do ogrodu kojec i tam pies nam niczego nie zniszczy, może sobie tam wyć do woli z samotności itp. ;)
    Tak naprawdę u bokowych wilczaków największy problem jest jeden; zostawanie samemu w domu; trzeba ich tego uczyć od maleńkości, a i tak mogą być później "jazdy". Z tym także łączy się niszczenie pod naszą nieobecność i wycie pod naszą nieobecność. Są wśród właścicieli wilczaków tacy, którzy musieli się przeprowadzać ze względu na "zniszczone stosunki sąsiedzkie". Są też niestety i tacy, którzy nie dali rady i zdecydowali się szukać psu nowego domu.
    Z tym trzeba się liczyć, choć oczywiście możemy trafić na "łatwiejszą wersję".
    Druga sprawa; decydując się na szczeniaka wilczaka, gdy w domu jest drugi pies narzuca na Ciebie dodatkowy "obowiązek" pracy z nim bez towarzystwa tego starszego psa; w przeciwnym wypadku jest duże prawdopodobieństwo, że młody stworzy stado z nim, a nie z Tobą. Wilczaki nie są rasą "homocentryczną", w przeciwieństwie do choćby owczarków. :) Czy dwa samce się zgodzą; to już loteria. Ale tu też musisz się liczyć z tym, że problemy mogą wystąpić i co wtedy? Czy dasz radę zapobiec konfrontacjom? Różnie to w praktyce wygląda, ale z tego co wiem, nierzadkie są przypadki, gdy po osiągnięciu pewnego wieku wilczaka, przyjaźń między psami się kończyła...
    Co do różnic pomiędzy płciami; z tego co obserwuję, słyszę i czytam; samce generalnie są jeszcze bardziej charakterne niż suki. Sukę łatwiej "zdominować" (w cudzysłowie celowo, bo nie lubię tego słowa). Ale nie ma co liczyć, że suka wilczaka nie da nam popalić i nie będzie nas "próbować". Co do szkolenia; chyba nie da się powiedzieć, która płeć się bardziej nadaje; samce - wiadomo są narażone na wpływ testosteronu, ;) natomiast suki częściej chyba bywają bardziej żywiołowe od samców, co powoduje, że mogą mieć problemy z koncentracją. Oczywiście inni mogą mieć inne zdanie na ten temat.
    Aha, co do hodowli; mamy w Polsce akurat to szczęście, że choć hodowli nie jest zbyt wiele, jest naprawdę z czego wybrać. I co ważne; hodowcy dbają o to, aby skojarzenia dawały zdrowe szczeniaki. Większość polskich wilczaków nawet jeśli nie pochodzi bezpośrednio z hodowli zPeronówki, to ma "zPeronowki" w rodowodzie, bo jakość tych psów powoduje, że inni hodowcy sami hodują na sPeronówkach, albo używają repów zPeronówkowych, albo psów które w rodowodzie mają sPeronówki, ale są też tacy, którzy jako podstawę hodowli wybierają psy sprowadzone z zagranicy i też mają bardzo fajne pieski.
    Zatem zapraszam na wolfdoga :)

  3. [quote name='Martens'] Wyjdzie kilkakrotnie taniej, a da o wiele więcej niż kilka kursów szkolenia, na których nauczą Was wykonywać na placu komendy, a w domu i na spacerach będzie to samo...[/QUOTE]
    O ile mi wiadomo, w Prestorze grupy szkoleniowe są bardzo małe, a szkolenia nie odbywają się tylko na placyku, ale także w terenie; w miejscach gdzie jest dużo ludzi i innych psów (tzw. spacery kontrolowane), albo tam gdzie spory ruch uliczny. Przebieg szkolenia dostosowywany jest do poziomu danej grupy i indywidualnych potrzeb "kursantów"; oczywiście jest możliwość także spotkań całkowicie indywidualnych. Ja np. zaprosiłam trenerkę do domu jakiś tydzień po przywiezieniu "młodego", żeby nam pokazała, jak sobie radzić . Podejrzewam, że faktycznie do najtańszych szkół może nie należeć (nie mam zbyt wielkiego rozeznania, jak to wygląda gdzie indziej), ale przynajmniej wiem, co się dostaje w zamian. ;)

    Oczywiście - Twój pies - Twój wybór. :)

  4. Włączę się na moment do dyskusji, bo nurtuje mnie jedna kwestia, do której zresztą nawiązała także dusiek
    [quote name='dusiek']A może jeden rzut nie zadziałałby.Co byś zaproponował,kolejny,kolejny a na koniec... z bezradności oe.
    [/QUOTE]
    Jak to jest właśnie z tym stosowaniem korekt bardziej awersyjnych nazwijmy to, w sytuacji gdy trafi się na psa - "twardziela", dla którego niestraszne są hałasy spowodowane czy to łańcuszkiem, czy dyskami Fishera, czy puszki wypełnionej monetami? Próbujemy innych źródeł dźwięku? Innych metod stopniując ich "awersyjność" aż do wspomnianej obroży elektrycznej włącznie? Słyszałam o psach, których nawet obroża elektryczna nie jest w stanie powstrzymać przed jakąś samonagradzającą się czynnością, co wtedy?
    (PS To nie jest zaczepka, naprawdę mnie to interesuje ;) ).

  5. [quote name='ArturŚląsk']Książka Millana juz zamówiona. Widziałem kilka programów Jego autorstwa w tv i byłem pod wielkim wrażeniem. [/QUOTE]
    Nie mogę powiedzieć, że śledzę programy Milana, jego książek też nie czytałam, mogę się jedynie sugerować wypowiedziami innych, a te są skrajnie sprzeczne...
    W każdym razie pytanie muszę zadać: czy metody prezentowane przez tego pana, są aby na pewno godne polecenia dla kogoś, kto (wybacz) nie ma bladego pojęcia na temat szkolenia i wychowywania psów?
    Nawet w trakcie programów często pojawia się napis, żeby NIE próbować tego samemu w domu.
    Mimo wszystko radziłabym się zwrócić do szkoleniowca innego niż takiego ze srebrnego ekranu; będzie na pewno drożej, ale na pewno też skuteczniej i bezpieczniej. :)

  6. ArturŚląsk; jeżeli faktycznie jesteś ze Śląska, to gorąco zachęcałabym Cię do zwrócenia się tu: [url]http://www.prestor.pl/strona-glowna.htm[/url]
    Prestor ma w swoim programie coś takiego, jak Mini Dog School, czyli zajęcia dedykowane dla psów o niewielkich rozmiarach. :) [url]http://www.prestor.pl/MINIDOGSCHOOL-MDS.htm[/url]
    Tam zobaczyłbyś i nauczyłbyś się w praktyce (a nie tylko w teorii - bo to czasem niebo a ziemia), jak ćwiczyć z Twoją sunią; a ćwiczyć naprawdę warto z każdym psem, niezależnie od jego gabarytów.
    Całkiem prawdopodobne, że gdy się unormują Wasze relacje, być może skończą się także problemy z dewastacją domu, kto wie. Natomiast Wasze wspólne życie, a zwłaszcza spacery staną się na pewno przyjemniejsze; pies który nie ciągnie na smyczy, którego można z niej odpiąć, żeby się wybiegał (o ileż łatwiej zmęczyć psa w ten sposób), którego da się odwołać itd... Polecam. :)

  7. [quote name='strix']Tak, ale w anglojęzycznej literaturze tematu termin 'human puppies' odnosi się do zachowań ludzi, którzy traktują psy wlaściwie lepiej niż dzieci i usprawiedliwiają to właśnie tym,że pies to dla nich 'mały człowiek'. Jest dokładnie tak,jak piszesz, są zbieżności. Z tym,ze osoby, które nie wprowadzają konsekwencji w wychowaniu psa najczęściej tłumaczą to właśnie tym,że pies to ich 'dziecko' albo 'członek rodziny'. Pewna dość znana behawiorystka napisała dokładnie to,co Ty: że przecież dzieci są strofowane za pobicie kolegi albo ukradzenie cukierka, więc dlaczego mielibyśmy pozwalac na to samo psom?

    Mi chodzi o zachowania typu pozwalamy pieskowi wymuszać wszystko bo nasze dzieci tez wszystko wymuszają ;) To niestety dość częste. Ilekroć mam styczność z psem wychowanym bez zasad, okazuje się, że tak samo rodzice podchodzą do wychowania dzieci. Pewnie stąd ten językowy kulfon.[/QUOTE]
    Aha, no to teraz wszystko jasne.
    Wygląda na to, że tzw. zachód hołduje bardziej bezstresowości (w odniesieniu do dzieci i psów także) niż to ma miejsce w Polsce (przynajmniej jeszcze na ten moment).

  8. Będzie trochę OT, ale zaintrygowało mnie to zdanie:
    [quote name='strix']
    jak mówi mądre angielskie przysłowie, traktuj psa jak człowieka, a on będzie cię traktował jak psa... Psy potrzebują miłości, ale też konsekwencji. Pies to nie jest człowiek i traktując go jak człowieka, zwyczajnie go krzywdzisz.[/QUOTE]
    Wg mnie trochę się to przysłowiowej kupy nie trzyma. Piszesz, że psa nie można traktować jak człowieka, bo psy potrzebują miłości i konsekwencji. Ale przecież miłość i konsekwencja to podstawa w wychowaniu także ludzkich dzieci (chyba że to "mądre angielskie przysłowie" nie uważa dzieci za ludzi. ;) ).
    Zresztą sama później piszesz:
    [quote name='strix']Bo i dzieci i psy potrzebują zasad, żeby czuć się bezpiecznie.[/QUOTE]
    a wg mnie to oznacza właśnie podobne ich traktowanie (tzn. człowieka i psa) w tym względzie (wprowadzanie zasad). :p
    Sama mam dziecko (teraz już całkiem "podrośnięte") i psa i zauważam wiele zbieżności w wychowywaniu zarówno dzieci, jak i psów. Różnice oczywiście bezdyskusyjnie też (żeby nie wyszło, że wychowuję moje dziecko jak psa :D ), ale nie można moim zdaniem mówić o całkowicie innym traktowaniu człowieka i psa (choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że takie stawianie sprawy wielu ludziom się "nie mieści").

  9. [quote name='gerta']
    To nie jest wcale przykład projekcji uczuć na psa, nie napisałam, że psu byłoby przykro. Napisałam, żę znikanie właściciela jest niefajne dla psa[/QUOTE]
    Ja też mówię papa przed wyjściem z domu do pracy nawet jeśli jedyną "osobą" oprócz mnie w domu w tym momencie jest pies.
    Wydaje mi się, że to działa trochę na zasadzie rytuału; psy jak wiadomo uwielbiają rytuały - same mają ich mnóstwo - i szybko się do nich przyzwyczajają. Takie "papa" przed wyjściem w naszym wypadku wskazuje (jak sądzę) Łowcy, że pańcia wychodzi na dłużej, że nie ma się co spodziewać mojego powrotu w krótkim czasie i nie ma się co "podniecać" i czego oczekiwać. To takie potwierdzenie dla psa (który przecież i tak doskonale rozróżnia sytuacje i w tym momencie nie pęta się pod drzwiami, nie naprasza, aby go zabrać. Po prostu się kładzie).
    Taki mały "myk", który na pewno nie jest najważniejszy i niezbędny, ale też na pewno nie robi niczego złego, a może mieć też dobre efekty.
    [QUOTE]Co do klatki to troche sie obawiam, jakos nie widze Jej tam.[/QUOTE]
    No to wygląda na to, że sam odpowiedziałeś sobie na swoje pytanie. :) Zniszczenia mieszkania widać mniej dają Ci w kość niż wizja psa w klatce. Ja to rozumiem, każdy ma swoje priorytety. :D ;)

  10. [quote name='Karrin']Zdecydowałam, że na spacery chodzić nie będziemy. To nie jest konieczne. Mamy ogromny ogród, piesek ma gdzie się wybiegać. [/QUOTE]
    No to super, naprawdę... :roll: Z jednej strony nie chodzimy na spacer z psem, z drugiej strony nie podoba się nam, gdy ten z nudów kopie dziury...
    Tak, z nudów, bo niestety nawet ten "magiczny i cudowny" ogród - "szczyt warunków" dla psa, jest niczym w porównaniu ze spacerem z właścicielem i wszystkimi bodźcami, jaki taki spacer dostarcza...

  11. Dewastacja mieszkania to raz, dwa; że pies przy okazji może zrobić sobie sam krzywdę; przegryzając jakiś kabel na przykład.
    Nie myślałeś o klatce kennelowej i stopniowym przyzwyczajaniu suni do przebywania w niej?
    To nie jest złe rozwiązanie (a czasami jedyne) na takie niszczyciele. Odpowiednio przyzwyczajony pies wycisza się w niej, traktuje ją jako swój "schron", a my nie musimy w pracy "odchodzić od zmysłów", co tam zastaniemy w domu po powrocie.

  12. [quote name='dusiek']Grin u nas nigdy nie było tak źle jak u tych owczarków. Poszłam po rozum do głowy .Też jestem ukochaną pańcią i mój pies też leci do mnie z wywalonym jęzorem :smile:,a córki pies uczy się przy moim przywołania.Ale "pamięć" o korektach niestety widzę do dziś.[/QUOTE]
    Ja też broń Boże pisząc co napisałam, nie nawiązywałam do Waszego "przypadku". Znaczy - inaczej - może nawiązywałam, ale nie w tym sensie, żebym sądziła, iż Twój pies zachowuje się podobnie jak te wspomniane przeze mnie na egzaminie.
    Po prostu uważam, że fajnie iż o tym wspomniałaś, bo Twoje spostrzeżenia są mi bliskie. :)

  13. Hm, muszę powiedzieć, że ja też widziałam różnicę w zachowaniu się psów szkolonych różnymi metodami na pierwszym egzaminie, który zdawaliśmy wspólnie z moim burasem. Wcześniej jakoś nie miałam okazji tego skonfrontować, więc normalne było dla mnie, gdy na komendę "do mnie" pies biegł z uśmiechem na mordzie, podniesionym aktywnie ogonem, postawionymi w oczekiwaniu uszami itp.
    Tam zobaczyłam owczarki; które fakt - robiły wszystko, ale ich sposób poruszania był - powiedziałabym - taki na "wpół czołgający". Cała ich sylwetka mówiła sama za siebie: "boję się kary".
    Pomyślałam wtedy; fakt - z moim burasem to my na żadnych zawodach niczego nie zwojujemy, ale ten uśmiech na mordzie jest dla mnie cenniejszy, niż perfekcyjnie wykonywane ćwiczenia. :)
    Co ciekawe - Łowca nie jest prowadzony (bo se ne da) całkowicie bezstresowo; gdy trzeba, potrafię na niego huknąć, czy w jakiś inny sposób dotrzeć do jego mózgownicy, czasami zdającej się być przesłoniętą przez pokłady testosteronu, emocji, czy tam nie wiadomo czego. :D

  14. [quote name='kavala']Niestety spuszczony ze smyczy jest poza moim zasięgiem i wie, że już nie mam nad nim takiej kontroli. poza tym odległość robi swoje. Tu by się go bardziej przydało wyuczyć, żeby nic nie brał z ziemi, a nie tlko reagował na komendę "nie rusz". Tylko czy to jest możliwe?[/QUOTE]
    Ja bym na cuda nie liczyła. ;)
    Ewentualnym rozwiązaniem byłoby organizowanie mu cały czas przez Ciebie zajęcia; czy to aportowanie, czy inne ćwiczenia. Goldeny to psy, które "człowiekocentryzm" mają niejako zapisany w genach, więc nie powinno być to zbyt trudne do wprowadzenia w życie. Ale jeżeli preferujesz spacery, które dają mu "wolność" i umożliwiają odbieganie na dalsze odległości, to niestety - w takich sytuacjach nasz wpływ na psa znacznie maleje, jak sama zauważyłaś. No chyba że udałoby Ci się skutecznie przeprowadzić takie szkolenie z Frodem, o jakim pisała p. Zofia Mrzewińska w artykule, do którego link ktoś tutaj wstawił. To żmudne i prawdopodobnie długotrwałe ćwiczenie, ale jeżeli miałoby przynieść pożądany efekt - może warto by spróbować.
    PS
    I masz rację - psy doskonale rozróżniają sytuację, kiedy się ćwiczy, a kiedy nie. Dlatego bardzo ważne jest, żeby to czego się uczymy na placyku szkoleniowym, wprowadzać w życie podczas spacerów.

  15. [quote name='kavala']Niestety w pewnym momencie znalazł jakiś kawał starego mięsa i zaczął go jeść. Chciałam wypróbować odbieranie, zamienić na kiełbasę, którą niosłam ze sobą. Ale gdzie tam, trzymał mnie na dystans 20 metrów i gdy podeszłam bliżej uciekał. Mam więc kolejny problem, pewnie temat na kolejny wątek.[/QUOTE]
    No niestety, potwierdziło się w praktyce to, co gdzieś tu już pisałam - że taki samodzielnie znaleziony na spacerze ochłap ma dla psa dużo większą wartość, niż nawet znacznie lepsze "frykasy" dawane przez właściciela. :D
    Trudna sprawa; jak będziesz podchodzić w celu odebrania, to młodzian nauczy się właśnie uciekać ze zdobyczą. Z drugiej strony pierwszy nasz odruch to właśnie podbiec, żeby odebrać ścierwo, żeby się nie "zatruł", nie wytarzał, nie zaszkodziło mu, itd... Znam to.
    Kiedyś Łowcę "załatwiłam" w ten sposób, że... zaczęłam mu uciekać. On zainteresowany wziął do pyska znaleziony gnat i pobiegł za mną. Wtedy spróbowałam (sądziłam, że to i tak nie poskutkuje, ale się zdziwiłam) zawołać "do mnie" i on wykonał komendę. :D Wtedy już łatwo było wymienić gnat, na coś smaczniejszego, co miałam przy sobie. :)
    Generalnie, ponoć możliwe jest, jeśli starczy nam "nerwów", żeby się odpowiednio zachowywać, spowodować, żeby pies po jakimś czasie sam przychodził do nas ze swoimi zdobyczami, bo będzie się chciał pochwalić. :D Ale nie wiem, czy to działa zawsze i na wszystkie zdobycze.
    U nas niekiedy to działa, a niekiedy nie...

  16. [quote name='rafantynka']U mnie jest to samo .
    Jak jest ciepło , balkon jest otwarty ( w ramach wpuszczenia powietrza ) nie ma w tym żadnej idei . Jak otwarte to psiaki wychodzą , jak ktoś przechodzi to dziamią .[/QUOTE]
    Hm... jak policzę ile w samym naszym bloku jest psów (ich liczby na całym osiedlu nawet nie jestem w stanie ogarnąć), to cieszę się, że nie wszyscy nie widzą problemu w dziamających na balkonach psach, ;) choć wiem, że mieszkańcy innych bloków się na to skarżą...

  17. [quote name='suzuno']Cześć, czy może ktoś z was ma pomysł jak oduczyć psa szczekania na balkonie? Gdy tylko coś zobaczy strasznie szczeka. Zabieranie jej do domu nie pomaga , bo ona szczeka i zaraz wraca sama do domu bo wie ze ją zabiorę. Nie wiem już co wymyślić żeby było na balkonie cicho. Może zasłonić czymś kratki? Ale z drugiej strony może się zrobić jeszcze czujniejsza i na każdy dźwięk szczekać.[/QUOTE]
    Szczerze mówiąc w ogóle nie bardzo rozumiem idei wypuszczania psa na balkon?

  18. No i pięknie. :)
    Teraz tylko nie "przedobrzyć" sprawy zbyt szybkimi i wygórowanymi oczekiwaniami i będzie cacy. :)
    Wspólne ćwiczenia pod okiem dobrego instruktora, a potem kontynuowanie ich w domu i na spacerach, naprawdę mogą uczynić "cuda" w relacjach człowiek-pies.

  19. [quote name='judyta2461']Grin,pies kiedyś chodził w kantarku,bo bardzo ciągnie na smyczy,ale przestałam mu go zakładać,bo w nim również wyrywał się do ludzi i bałam się,żeby nie zrobił sobie krzywdy,gdy za mocno pociągnie.[/QUOTE]
    No właśnie; dlatego mówię, że ktoś "sensowny" musiałby psa pooglądać w akcji i pokazać Ci, jak masz z nim pracować.
    Edit
    Swoją drogą jeśli coś ma z tego wyjść, nie obejdzie się bez nauczenia psa nieciągnięcia na smyczy i chodzenia przy nodze na komendę.

  20. Pominę milczeniem postępowanie mamy, bo u mnie samej wzrasta poziom agresji, jak to czytam... :angryy:
    Do rzeczy więc. Nie jestem zwolennikiem używania kantarka, jako sposobu na wszystko i na codzienne spacery, ale w tym przypadku widziałabym tu może jego zastosowanie jako narzędzia treningowego. Chodzi o to, że kantarek pozwala nam dosyć skutecznie odciąć psu kontakt wzrokowy od jego celu - w tym wypadku człowieka) i przekierować jego uwagę na nas (to zwykle kontakt wzrokowy najbardziej wywołuje agresję). Da Ci to możliwość wyegzekwowania, co pies ma robić w zamian (np. zwykłe siad). Ale żeby to wyszło, pies oczywiście musi się nauczyć podstaw (a może nawet więcej niż podstaw) posłuszeństwa.
    Ale naprawdę dobrze by było, gdyby ktoś Ci doradził jakiegoś dobrego specjalistę od trudnych psich przypadków z Waszego terenu. Obawiam się, że ten konkretny "przypadek" byłby zgryzem nawet dla o wiele bardziej doświadczonych właścicieli. :(

  21. [quote name='dusiek']Założyłaś temat,poprosiłaś o pomoc,ludzie się zaangażowali ,dają konkretne porady a u Ciebie jak w tej reklamie ZAWSZE COŚ...
    kaganiec?nie bo nie lubi
    smaczki? nie bo niejadek
    zabawki? nie bo niszczy
    zaangażować mamę? nie bo ją nie interesuje itd...

    a w zamian
    agresywny?choroba psychiczna
    atakuje ludzi?niech koło niego nie przechodzą
    goni samochody?nauczył się od psa babci
    wymusza zabawę?ciągamy ręcznikiem itd...

    Dziewczyno zacznij pracować!próbuj dotrzeć do psa różnymi sposobami.
    Żaden właściciel nie dostaje super grzecznego szczeniaczka z którym nic nie musi robić.[/QUOTE]
    Prawda to, ale z drugiej strony mnie jest trochę (może nawet więcej niż trochę) Judyty żal. Tak naprawdę zawiedli tu na całej linii dorośli (mama, wujek), którym jak wynika z postów powyżej sytuacja zupełnie nie przeszkadza, a ona jedna jedyna stara się coś z faktem zrobić i jeszcze obrywa jej się za to. ;)
    Fakt - dziewczyna się "miota", zabiera się do tego nie tak jak należy, ale tak naprawdę bez wsparcia ze strony dorosłych, a wręcz z wielkimi kłodami wrzucanymi jej przez nich pod nogi, praca z psem jest BARDZO utrudniona, jeżeli wręcz nie czasami niemożliwa.
    Za psa ponoszą odpowiedzialność DOROŚLI, w tym wypadku oni zawalili na całej lini: "pies ma gryźć, a ludzie niech nie podchodzą, jak widzą że agresywny...", trzeba czegoś więcej na temat ich poziomu?
    Judyta musi pracować, to jasne. Dobrze że z całej rodziny przynajmniej ona jedna widzi taką konieczność...
    PS
    Jasne że wiem, że nawet młodsze dzieci są w stanie świetnie radzić sobie z psami, ale każda sytuacja jest inna; nie wszyscy mają do tego smykałkę. Nabywanie wiedzy musi niestety chwilkę potrwać, mam nadzieję, że wystarczy zapału.

  22. Dodam może, iż mnie "uczono", że jeżeli już się chce wymieniać kość, to na... drugą kość, nie na kiełbasę. ;)
    "Porządny pies" nie jest głupi i wie, że kość jest dużo lepsza, niż nafaszerowane konserwantami i solą pseudo mięso. ;)
    Nie martw się i nie spiesz się. ;) Na razie rób jak radziła Martens; nie wyprzedzaj etapów; jak chcesz go zostawić ze zdobyczą to go po prostu zostaw, niech sobie ją w spokoju dokończy i niech mu nikt wtedy nie przeszkadza.
    Raczej nie ma możliwości, że taki trening mu zaszkodzi; jak zaczniesz wymieniać suchy chleb na kawałki np. surowego mięska - zrobisz mu radochę. :)

  23. [quote name='Dobert']Też długo (tygodniami) próbowałem tej metody bezskutecznie ale zauważyłem, że ważne jest zatrzymywanie się jak tylko na smyczy pojawia się nawet najdelikatniejsze napięcie. Jak czekałem do wyraźnego ciągnięcia to pies siadał, jak Twój. Gdy zacząłem zwalniać lub zatrzymywać się gdy tylko smycz niebezpiecznie zaczynała się naprężać ale nikt normalny nie nazwałby tego ciągnięciem, to mała zaskoczyła. Nie wiem dlaczego tak jest ale zadziałało...
    [/QUOTE]
    Hm... może po prostu trafiłeś w moment, gdy u psa pojawiła się "myśl" o ciągnięciu. Może psu łatwiej w ten sposób wyczaić, co od niego chcemy, niż wtedy gdy on już od dobrych paru chwil to robi, a my zaczynamy działać dopiero wtedy, gdy robi to intensywniej.
    Jakkolwiek głupio brzmi to co powyżej napisałam - dobry "timing" w pracy z psem jest zasadniczą kwestią, decydującą często o powodzeniu lub jego braku.
    Zły timing może spowodować nawet, że tak naprawdę nagradzamy psa nie za to co chcemy, ale za coś zupełnie innego (często właśnie niepożądanego) bo jego "myśli" są już przy czymś zupełnie innym; i na odwrót. ;)

×
×
  • Create New...