Jump to content
Dogomania

Merenwen

Members
  • Posts

    856
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Posts posted by Merenwen

  1. No, nie wiem, pewno są tacy, którzy uwierzą, że potrafisz nauczyć obce psy siadać na komendę, mimo że masz za sobą tylko własne zwierzę. Wiem, że w niektórych szkółkach praktykuje się przyjmowanie młodych ludzi jako regularnych podglądaczy, później zaczynają pracę z psami pod okiem swego mistrza ;), a później jak już zdobędą zaufanie, to mogą próbować sił z własnymi grupami, oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku.
    Ja wierzę, że to wszystko można robić i jednocześnie studiować. Po prostu zastanawiam się, czy to nie strata czasu, bo mogę kupić książki i je czytać sama, choćby o północy, i nie tracić czasu na sali wykładowej. Mogę sama jeździć po stacjach badawczych i tam się dowiadywać. Mogę chodzić na wykłady behawiorystów światowej sławy. Moje źródło wiedzy jest obiektywne, nie zanudza, nie stwarza zagrożenia, że do czegoś mnie zniechęci tylko swoim złym podejściem, no i zaczynam od tego, co mnie najbardziej interesuje, co skutkuje wkręceniem się nawet w to, co mnie w ogóle wcześniej nie obchodziło. Jak ktoś będzie miał tyle siły, żeby robić to wszystko i jeszcze studiować, to być może tym lepiej, ale to na razie tylko teoretyzowanie, bo tak naprawdę czy ten kierunek studiów ma jakiś sens, okaże się dopiero za rok. Co najmniej.

  2. Ja u swojego psa na przykład widzę, że jak bawię się z nim tylko za coś, to nasza więź w bardzo szybkim tempie osiada na dnie. Fakt, pies słucha, może nawet trochę szybciej reaguje na komendy, ale co z tego, jak później na spacerze nie chce się ze mną wytarzać w trawie dla samej frajdy tarzania? Tak więc co kto lubi, jak ktoś uważa za zabawę rzucenie piłeczki w nagrodę i jemu psu to odpowiada, to niech sobie tak ma.

    [B]a_niusia[/B] - mogę Cię prosić o jakieś wiarygodne źródło wiedzy o szkoleniu psów myśliwskich? Bo widzę, że w tym trochę siedzisz, a ja bym chciała w to trochę wniknąć ;). Jakbyś mogła mi podrzucić na priv, to będę wdzięczna.

  3. Za mną się ostatnio kołacze wizja rzucenia w cholerę studiów (w moim przypadku planów na studia ;p) i wzięcia się do roboty. Znaczy chodzi o to, że czy nie lepiej byłoby, jeśli chce się zostać behawiorystą, iść do pracy, szkolić grupy podstawowe na posłuszeństwie, być wolontariuszem w schronisku, podglądać pracę osób z większym doświadczeniem i jeździć na seminaria, niż spędzić trzy lata na, za przeproszeniem, zakuwaniu i jeszcze ryzykować, że czegoś nie będziemy wiedzieć, bo wykładowca nie będzie przejawiał potencjału do pracy w swoim zawodzie ;)? No i po tych trzech latach trzeba dołożyć kilka lat na przełożenie teoretycznej wiedzy na grunt robienia czegoś z obcymi psami...
    Ciekawe, jakie będą opinie po pierwszym roku.

  4. Biedne stworzenie... Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale gdyby go za przeproszeniem na chama wepchnąć do budy? Ktoś próbował? Może on się boi, bo nie wie, co go czeka w środku. To brzmi trochę brutalnie, ale przecież chodzi o to, żeby chociaż trochę cieplej miał.
    Finansowo się nie mogę dołożyć, jednak jakby ktoś zorganizował jakiś bazarek, bo na przykład znajdzie się dt i będzie potrzebny dojazd, to chętnie dorzucę kilka fantów. A, i jakby chodziło o przemieszczanie się w okolicach Śląska (Katowice), to też mogę spróbować pomóc.

  5. Nieekologiczne nie dlatego, że lubię czuć śmierdzącą część natury :diabloti:, tylko dlatego, że mnóstwo foliowych woreczków na to idzie. Sprzątam, bo muszę, ale nie uważam tego za najlepsze rozwiązanie. Przypominam o psach bezdomnych - jeśli każdy będzie sprzątał po swoim psie, to owszem, kup będzie mniej, ale ciągle są te bezdomne albo biegające samopas. Więc zawsze znajdzie się powód, żeby marudzić, ile to kup na trawniku. A na przykład czytałam o dużo lepszym rozwiązaniu w jakimś innym kraju (wybaczcie, nie pamiętam dokładnie). Mianowicie pan od kup (poop-over?). Idzie z "odkurzaczem" na plecach i zasysa wszystkie, obojętne mu, czyje. Fakt, robota może nieprzyjemna, ale ma wiele zalet - zmniejsza się bezrobocie, zmniejsza się zużycie foliowych worków (btw, rzygać mi się chce, jak ktoś zbiera kupę do przezroczystego worka śniadaniowego :lol:), zmniejsza się syf i poziom niezadowolenia ludzi psich i nie-psich.
    Dla mnie idea fajna, choć prawdopodobnie na polskie realia póki co nie do wykonania.

  6. Zgadzam się z Cheese. Zwykle zbieram kupy. Nie jest to przyjemne, okej, ale mogę to zrobić, proszę bardzo. Ale istnieje niepokojąco dużo wyjątków, w której kupy nie pozbieram. Raz - widzę przed sobą i za sobą prostą drogę, kilka kilometrów alejki i ani jednego śmietnika. Przykro mi, kupo, zostajesz. Nie będę chodziła z kupą w ręce, jak gmina się nie postarała o choćby jeden kontener na cały park (a zaznaczam, że nigdzie nie ma zakazu wprowadzania psów). Dwa - idę na wieczorny spacer, a tam ni cholery latarni. Albo jedna na sto metrów. Pies mi zrobi kupę pod latarnią, to fajnie, woreczek i po kupie. Pies zrobi kupę parę metrów dalej... cóż, przykro mi, miałam szczere chęci, ale nie znalazłam smroda na trawniku po ciemku :lol:. Trzy - pies zrobi w takim miejscu, w którym kupa mogłaby być wręcz ozdobą. Obszczana sterta zgniłego żarcia, papierów, śmierdzących szmat, potrzaskanych butelek. Widocznie nikomu na tym miejscu nie zależało.
    Poza tym myślę, że pakowanie psich odchodów do woreczków i wyrzucanie do śmietników nie jest najlepszą formą oczyszczania miast z kup. Ani to ekologiczne, ani efektywne. Czy naprawdę nikt nie wziął pod uwagę, że wszystkie bezdomne psy jakoś kurczę same po sobie nie chcą sprzątać? A ich też jest dużo.

  7. Dla mnie pies "naprawiony" jest wtedy, kiedy nie musimy mieć nad nim fizycznej kontroli, bo on [I]nie ma potrzeby[/I] spuszczenia komuś łomotu. Jak ciągle ma potrzebę, to nadal jest agresywny, mimo tego, że się powstrzymuje, i mam wrażenie, że wystarczy brak właściciela w pobliżu (chociażby ląduje w szpitalu i ktoś inny zajmuje się psem), żeby doszło do tragedii. ;)

  8. Nie ma to jak sobie popluć ironią na prawo i lewo, od razu się milej robi i dyskusja wskakuje na wyższy poziom :).
    Tak, uważam, że sama agresja nie zawsze wymaga szarpania obrożą albo zakładania kolców. Aczkolwiek wbrew pozorom na szkoleniu pozytywnym też się trzeba troszkę znać i nie sprowadzać tego do klikania za wszystko, co jest dobrze i ignorowania wszystkiego, co jest złe.
    Nie o to chodzi, żeby teraz wymyślać jak oduczyć psa rzucania się, bo chyba nikt nie ma nawet zamiaru bawić się w eksperta, którym nie jest, po prostu dziwi mnie Wasz upór w proponowaniu tych wszystkich korekt, chociaż było już pisanie, że nie odpowiada to ani Etnie, ani jej właścicielom. To takie trudne do zaakceptowania, że ktoś chce spróbować inaczej?

  9. Też znam mnóstwo psów, które nie wykazują najmniejszej agresji, mimo że też dojrzewały i nikt ich nie korygował nawet obrożą ;). Więcej, myślę też, że lepiej psa "odzwyczaić" od rzucania się niż uświadomić go, że nie wolno mu atakować. Różnica polega na tym, że jeśli pies będzie dostawał mnóstwo smaczków albo zabawę przy innych psach, to wyrobi się w nim myślenie "nie rzucam się, bo właściwie po co miałbym to robić?", a jak dostanie szarpnięcie obrożą, to będzie to raczej "nie rzucam się, bo mi nie wolno i jak się rzucę, to stanie się coś nieprzyjemnego, chociaż gdybym mógł, to bym upierdzielił nosa temu tam", więc jest możliwa sytuacja, że straci nad sobą panowanie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
    Aga, a próbowałaś w tej szkole "DOGadajcie się"? Czytałam w większości pozytywne opinie.

  10. Też mnie dziwi, że wszyscy zaczęli proponować kolczatkę i korekty, nawet jeśli Etna to źle znosi. Agresję da się usunąć pozytywnie, bez korekt, i co w tym złego, że ktoś woli tą opcję? Ja rozumiem, że trochę robi się trend na "szkolenie pozytywne jest beznadziejne, bo psa się faszeruje smakami i klika mu się nad uchem", ale bez przesady ;).
    Trzymam kciuki za Etnę i czekam na filmiki z pływania :diabloti:. Kurczę, szkoda, że nie ma DD na edycji w Chorzowie...

×
×
  • Create New...