Jump to content
Dogomania

LadyS

Members
  • Posts

    15248
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    2

Posts posted by LadyS

  1. Gojka, nie odniosłam się, bo znam psy, które reagują tak na każdego - niezaleznie, czy znany, czy nie. Wynika to z ich pierwszego odruchu, po prostu tak są zaprogramowane, że najpierw szczekają, a potem myślą ;) Przeciwieństwem jest dla mnie pies, który wykazuje zainteresowanie, a dopiero potem reaguje - po zapoznaniu ze źródłem dźwięku. Jeśli jednak boisz się, że suczka ma coś nie tak ze wzrokiem, to może najlepiej udac się na badanie? Bo w sumie znam kilka psów, które posądziłabym o problemy ze słuchem czy wzrokiem, a mają te zmysły zupełnie zdrowe, tylko taki wzorzec zachowań i charakter ;)

  2. Mnie się zdaje, że takie zachowania są raczej odstraszające - ze strachu, czyli na tle lękowym. Pies nie musi być strasznym  histerykiem, co by takie zachowania przejawiać. U mnie np. pod blokiem chodzi kobitka z dwoma psami. Jeden szczeka dosłownie ciągle, jak tylko zobaczy innego psa. I szczeka wyraźnie na tle lękowym, a pani twierdzi, że "pracuje z nim", głównie nim potrząsając na smyczy. Ja lubię psy, ale przy tym za oknem można oszaleć - a chodzi zawsze bardzo rano i wieczorem, kiedy człowiek chce po prostu odpocząć. 

    U nas też na samym początku, jak pies u nas był, pojawiało się takie szczekanie, ale to były pojedyncze szczeki - np. wieczorem, jak coś zaszeleściło w krzakach i okazało się być menelem :lol: Ale skoro nad tym pracujecie, to przy regularnej pracy powinno dać się opanować, np. na komendę. Nam bardzo pomogło nauczenie komendy na dawanie głosu, a potem podstawienie drugiej na ciszę :)

  3. Miałam szceniaki na DT, różne - małe, duże, młodsze i starsze. W przypadku KAŻDEGO,a także szczyli mi znanych i "pańskich" odpychanie było traktowane jako "ooo, fajnie, odjeżdżam, to teraz ataaaak!" i po tym następowała zabawa. Trudno mi wyobrazić sobie inną sytuację i reakcję szczeniaka - toż to dzieciak jeszcze. Najlepiej działała zasada "nie", a potem pokazywania zachowania zastępczego i chwalenia, czyli w skrócie to, o czym pisała Wilczyca.

  4. Są pasztety typu Convalescence do kupienia dla psów - robi się je z proszku. Dla suni w tym wieku, dodatkowo z chorobą jelit, poleciłabym właśnie to, a nie dawanie jej wynalazków dla ludzi i kombinowanych mieszanin.

  5. Zastanawiam się, który rozmiar Baskerville'a wziąć dla JRT. Nie bardzo rozumiem, co oznacza "obwód kufy" - gdzie to mierzyć? Niemożliwe raczej, aby móc pies miał mniejszy obwód niż wszystkie wymienione... Na jednej stronie jest polecana dla rasy 1, na innej - 2. Oszaleć idzie.

  6. [quote name='Brezyl']Nie sądzę, z wyjątkiem tego, że go nigdzie nie wystawi. Co prawda jeszcze dużo bezpapierówek jest kopiowanych, ale za parę lat, każdy będzie chciał udawać, że ma rasowca i problem zniknie.[/QUOTE]

    Gwoli ścisłości - wystawi, jeśli pies jest importem z kraju, w którym kopiowanie jest dozwolone (choć chyba to nie dotyczy tego przypadku ;)). O ile oczywiście nic w przepisach się nie zmieniło.

  7. Ja na jednych z wrocławskich targów obsługiwałam stoisko, gdzie były w sumie trzy psy, w tym mój mały i dwa duże - mieszaniec i BOS. Żaden się nie zsikał, mimo że zapachów co nie miara, obok koty, dalej fretki, żarcie itd. Przyszła pani z papillonem, pies obszczał nam dosłownie cały kennel mojego psa - z zewnątrz, że wleciało do środka - stolik przy stoisku i koleżankę :diabloti: Widziałyśmy, jak sika, widzieli to ludzie, którzy z nami stali. Gdy zwróciliśmy uwagę właścicielce, to się obraziła, że to nie jej pies, i poszła. Z 20 metrów dalej pies obsikał stoisko z karmą :diabloti:

  8. Madie, jakby sanepid zobaczył psa w restauracji czy w sklepie, to by nic nie zrobił. Nie ma legendarnego przepisu, który zakazuje psom wchodzić do tych przybytków - nie mogą wchodzić jedynie tam, gdzie jedzenie jest przygotowywane. W kwestii małych sklepików wchodzenie z psem leży w gestii właściciela sklepu - jak wisi zakaz, to wejść nie można. Bez zakazu wg prawa można i sanepid moze sobie nadmuchać. Jadąc na wakacje, nie wyobrażam sobie nie zabrać psa do knajpy, gdzie idę na obiad - a zawsze staram się wybierać miejsca na uboczu i pytam, czy z psem można (możliwie - w ogródku, bo przyjemniej).

    U nas jest super sklep-hurtownia zoo, też jest zakaz wchodzenia z psem. Na pytanie, czy z psem można - jeśli nie nasika. Czyli zdarzało się, że ktoś wchodził z psem, a pies sikał w sklepie. Dla mnie to wstyd.

    Madie, nie pisz też głupot - ja mam alergię "na psa i kota" i do tego astmę. To, że jakiś pies przebywa w tym samym pomieszczeniu, którym jest sklep czy knajpa, w ogóle nie wpływa na moje objawy, ani to, czy w nim był godzinę temu. Za krótko był, za mało zostawił alergenów, za bardzo jest to "nośne" środowisko, aby coś się utrzymało.

    Niemniej - ja psa do sklepu nie zabieram, jeśli nie ma z kim zostać pod tym sklepem. Nie rozumiem zostawiania psa przy wejściu do marketu czy jakiegokolwiek innego sklepu, to proszenie się o kłopoty. Chodzę natomiast z psem do różnych knajp w różnych miastach (zawsze pytając, czy można - zwykle dostaję miskę z wodą dla psa), wchodziłam też do jednego sklepu we Wrocławiu, właścicielka sama zachęcała, a jak ktoś z psem czekał, to wychodziła pogłaskać psa. Na tych wakacjach byliśmy w Bieszczadach, w jednej knajpie zaproszono nas z psem do środka lokalu, potem siedzieliśmy kilka razy na ogródku, pies spał zwinięty na moich kolanach albo krześle obok, tudzież pod stołem - zależy o jakiej porze byliśmy. Obsługa nie miała problemu, właścicielka również - głównie dlatego, że najpierw w ogóle go nie zauważono, a potem wszyscy przychodzili go miziać :diabloti:

  9. Nietoperzyk, weź Ty się przeczytaj i zastanów, co piszesz. Kolczatka założona za uszami psa nie boli - jest założona "na sztywno", ale się nie wbija psu w ciało. Co więcej, kolczatki nie zakłada się psu samej, tylko z drugą obrożą, na której psa się prowadzi, a kolczatki używa jako impulsu. Na kolczatce nie uczy się psa chodzenia na smyczy.

  10. [quote name='toyota']Chodzi o to że pies bawiąc się z drugim, który ma kolczatkę na szyi może sobie wyłamać np. ząb. Niestety dawno temu doberman ułamał kieł mojemu collie właśnie kolczatką. Uważam, że należy mieć na uwadze również bezpieczeństwo innych psów, a nie tylko myśleć o sobie. Człowiek uczy się na błędach. Ja byłam wówczas nastolatką i miałam za mało wyobraźni, a nikt mi nie powiedział, żeby uważać na coś takiego.

    [B]To nie ma znaczenia, że kolce są od środka, kolczatka jest przecież luźno założona. [/B]Poza tym nie chodzi tylko o kolce, ale metalowe ruchome segmenty, w które może się pies zaczepić.

    Widuję też psy w kolczatkach odwróconych na zewnątrz i też ludzi nie widzą w tym nic złego i puszczają takie psy do zabawy z innymi. Przecież pies nie powie, że dostał kolcami po pysku, dopóki nie straci oka, dopóty ludzie nie ogarną, że to nie jest nic przyjemnego.[/QUOTE]

    Ja odniose się tylko do zaznaczonego fragmentu. Kolczatka, która jest luźno założona, spełnia funkcję korali, ozdoby i niczego więcej. Kolczatka ma być założona tak, aby trzymać się tuż za uszami psa, więc luźne założenie to wyklucza.

  11. Pies ciągle nakręcony to trochę pomyłka w ratownictwie. Taki pies nie sprawdzi się w akcji, gdzie musi odpoczywać w każdej wolnej chwili i umieć nad sobą zapanować. Wszystkie psy ratownicze, które znam, uczone są odpoczywania i po wejściu do kennelu czy bagażnika auta - zasypiają z automatu.

  12. [quote name='colirya']Ale zadaniem psa obronnego jest bronienie właściciela, gdy sytuacja tego wymaga, a nie podwórka - od tego w końcu są psy stróżujące ;). Pies obronny powinien co najwyżej podchodzić nieufnie do obcych (a z kolei pies bojowy, czyli np. taki amstaff powinien, z założenia, "kochać" wszystkich ludzi).[/QUOTE]

    O, dokładnie tak :)

  13. W sumie miałam odpisać, ale Berek wszystko napisała dokładnie tak, jak i ja myślę. Ratownictwo jest modne, a sam fakt, ze seminaria są dostępne dla ludzi, którzy nie mają odpowiednich do ratownictwa psów, napawa lękiem. W końcu to nie ma być docelowo zabawa, tylko ratowanie ludzkiego życia - zabawą może być tropienie użytkowe (które zdaje mi się, że właśnie ćwiczycie, bo mimo wszystko pies-ratownik pracuje inaczej).
    Problem też w tym, że trudno jest kupić psa "pod pracę" i lepiej tego od psa nie oczekiwać. Pies kupiony w takim celu po kilku miesiącach moze rozwinąć się w zupełnie innym kierunku - psy od początku prowadzone na ratownictwo nie muszą wcale po powtórnych testach pójść dalej. Psy, które mają predyspozycje, mogą w pewnej chwili się zatrzymać i też nie dadzą rady, a nie ma co wybierać półśrodków, bo nadal chodzi o ludzkie życie. To obserwuję w zasadzie w większości stowarzyszeń czy jednostek zajmujących się ratownictwem z wykorzystaniem psów. No, to i fakt, że niestety - nawet psy, które w zasadzie nie do końca powinny, nadal są szkolone i pracują.
    Ja, póki nie zrezygnowałam właśnie z treningów w jednostce, zauważyłam że praktycznie cała praca z psem jest robiona przez właściciela w domu - na spotkaniach w jednostce robi się niewiele na dobrą sprawę. Większość czasu pies przesiedział w kennelu albo w aucie. My byliśmy używani jako pozoranci, mieliśmy szkolenia z zachowania w różnych warunkach, z nawigacji, a do tego wykłady i testy. Nie piszę tego absolutnie, żeby Cię zniechęcić, Maron86, po prostu wyobrażenia a realia to w tym przypadku dwie różne sprawy.

  14. judyta, a próbowałaś pracować bardzo małymi kroczkami? Mówisz, że pies swietnie wykonuje komendy tylko z nagrodą głosową - w domu. To może zacznij z nim ćwiczyć (z nagradzaniem) najpierw przy wyjściu, każ mu siadać, zapinaj i odpinaj smycz, potem wychodź na próg, ćwicz na progu i wracaj. I tak powolutku ćwicz coraz dalej, aż pies po prostu przyjmie powoli, że komendy obowiązują wszędzie. Ćwicz z nim wszystko najpierw w domu, a potem stopniuj bodźce.

×
×
  • Create New...