Jump to content
Dogomania

tequilasunrise

Members
  • Posts

    9
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

tequilasunrise's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

1

Reputation

  1. Tak, już rozmawiałam z weterynarzem przy wizycie kontrolnej ale jako że jestem jeszcze na utrzymaniu rodziców to trochę czasu mi zajmie zanim odłożę te parę stówek na sterylizacje bo rodzice jakoś nie chcą się tym zainteresować. Zaraz po maturze idę do pracy więc niedługo to załatwię.
  2. Pies odzyskany :D Cała historia opisana w temacie Szuakanie skradzionego psa - moja historia
  3. Jakiś czas temu pisałam z prośbą o pomoc w znalezieniu psa, którego przywłaszczył sobie pewien listonosz. Może moje doświadczenia komuś pomogą. Sunia jest już w domu. Kocham ją z każdą chwilą bardziej i mam jeszcze ''szok pourazowy'' więc nie spuszczam jej zbyt często, w nocy śpi w piwnicy, nie w kojcu a gdy tylko rodziców nie ma to siedzi ze mną w domu. Ale do rzeczy. Opowiem wam całą historię i jej przebieg, może niezbyt szczegółowo bo historia jest długa, zawiła i pełna przypadków. Pies w październiku wyszedł z posesji i słuch o niej zaginął. Porozwieszałam ogłoszenia i zaczęłam również szukać pomocy na Facebooku, dzwoniłam po weterynarzach, pytałam się ludzi z okolicy. Dopiero po prawie trzech miesiącach zadzwoniła Pani z sąsiedniej wioski i powiedziała, ze widziała jak jakiś listonosz zabiera mojego psa do samochodu. Pies jest ufny więc nie było problemu z przywłaszczeniem. Poszłam na pocztę i jedyne czego się dowiedziałam to, ze już tam nie pracuje i ze mieszka w innym województwie (okazało się, ze mieszka w innym regionie). Jedyne co mogłam zrobić to zgłosić sprawę na policję ale zostałam zbyta. Jednak o ironio, ten sam typ zadzwonił do mnie twierdząc, ze widział mojego psa w rowie, martwego. Co niesamowitego, pamiętał co było napisane na informatorze (ulica przychodni wet i nr do weterynarza oraz info o chipie), po trzech miesiącach! Raz. Kto podchodzi do martwego psa? Dwa. Kto pamięta dokładnie ulicę napisaną małym druczkiem. Znowu poszłam na policję, znowu mnie zbyli. Wpisałam numer telefonu tego człowieka w Google i znalazłam ogłoszenia o kupnie i sprzedaży. Zadzwoniłam pod ten numer jako zainteresowana i dowiedziałam się się jakiej okolicy mieszka. Okazało się, ze mam tam rodzinę i gdy spytałam się czy kojarzą takiego psa, czy właśnie ktoś kto jeździ takim a takim samochodem nie ma nowego psa (o samochodzie dowiedziałam się od Pani ze sklepu), to wujostwo potwierdziło moje podejrzenia. Jeszcze tego samego dnia byłam na miejscu. Godzina 22, stoję z siostrą pod bramą i wołam psa. Byłam pewna, ze jest na podwórku bo jeden z psów miał niemal identyczny szczek. Podjechał samochód pasujący do opisu. Gość opuszcza szybę a ja w emocjach mówię, ze przyjechałam po mojego psa. Jeden wyszedł, drugi pojechał w las, jak się później okazało, razem z moim psem bo jeździł z nią wszędzie i się chwalił. Ten pierwszy oprowadził nas po podwórku jak gdyby nie miał nic do ukrycia kłamał w żywe oczy. Jeszcze odstawił teatrzyk z 4 tygodniowym szczeniakiem (mówiąc że piesek ma 10 tygodni) bo wolał go dłuższą chwilę a piesek był tak mały, ze powinien być jeszcze karmiony przez matkę. Potem nabrałam podejrzeń o pseudohodowli na mojej suni ale na całe szczęście sunia nie miała szczeniąt. Uwierzyłyśmy mu przez pierwszą chwilę i nawet go przepraszałyśmy za problem. Nawet nam życzył powodzenia w znalezieniu psa. Jednak gdy wsiadłyśmy do samochodu to wuja powiedział nam, ze na pewno ten pies jest w samochodzie. Następnego dnia znowu byłyśmy w Orchowie tylko tym razem na policji. Typ jest tam znany, siedział już a teraz ma wyrok w zawieszeniu więc przy kolejnym wstawieniu się na policji Pani komendant go przesłuchała. Na początku się nie przyznał ale potem powiedział że był w posiadaniu psa ale już go nie ma. Przy okazji miał taki tupet, ze straszył nas policja i sądem za kradzież jakiś dokumentów i zniszczenie samochodu. Psa oddał swojemu kumplowi, mysliwemu, który zadzwonił na komisariat i powiedział, ze znalazł go w lesie ale jakoś nie wierzę w te wersje bo dzieci wyżej wymienionego wspominały jak inny Pan na nią mówi a wiem z relacji wuja ze oni się dobrze znają. Policja rano w sobotę zadzwoniła do mnie i parę godzin później pies był już w domu. Ciocia wysłała mi jej zdjęcia i gdyby nie oczy to nie poznałabym własnego psa. Wystraszona, skulona i zaniedbana okropnie. Jednak zaraz po wejściu do domu znowu była sobą. Szalała ze szczęścia, z resztą tak jak wszyscy :) Teraz jestem szczęśliwa, że odzyskałam członka rodziny ale to ile nocy nie przespałam, łez i nerwów straciłam to moje.
  4. sęk w tym że jeśli znałabym osobę, która przywłaszczyła sobie mojego psa, to nie szukałabym pomocy na policji i sama bym się pofatygowała po moją psinę, tym bardziej, że jest zachipowana. A żuli pod sklepem nie ma przy temperaturze -10, a i takich osobistości nie znam osobiście. Zrobiłam tyle ile mogłam w tej sprawię, nie będę tu wszystkiego opisywać bo na fb ludzie mi najbardziej pomogli, jednak dziękuję za wszystkie komentarze.
  5. Ten świadek też nie powiedział od razu o tym zajściu, tylko po jakiś 2 miesiącach dlatego dopiero teraz wiem, gdzie mój pies może być
  6. jest świadek, który widział zajście, podziel się tym z panią sklepowa ale babka nie skojarzyla od razu i nie pamięta dokładnie kto jej o tym mówił. Ale ta pani wie, kto może wiedzieć co na ten temat tylko to są tacy ludzie co pół litra trzeba postawić czy inaczej przekupić. Sunia miała obroże z info o chipie, nr do weta... plakaty są wszędzie, w całej okolicy. Ja doskonale wiem, że to moja wina, psa nie upilnowałam. Ale jak się psa znajduje, to się idzie z nim do schroniska, czy do weta żeby właściciel mógł odebrać pupila. Mówiłam, sprawa cholernie skomplikowana. Pies jest bardzo ufny i to ten z tych, które kocha się momentalnie. Na ten moment zbieram informacje, robię co się da, żeby psa odzyskać, bo wiem że jeśli sama tego nie załatwie to się nie uda bo nie wierzę w polską policję. A o tym panu dowiedziałam się z samej poczty, że jest z innego województwa, że już nie przebywa w Wielkopolsce...
  7. Sytuacja mocno skomplikowana. 2,5 miesiąca temu (23.11.2016) moja sunia (owczarek niemiecki) wyszła z posesji przez lukę w płocie, która umknęła mojej uwadze. Ogłoszenia, schronisko, jeździłam po okolicy dzień i w nocy, szukałam, wołałam. Nic. Psa wchłonęło. Zachipowana, miała obrożę z informacją, że szczepiona, że chipowana więc uznałam, ze na pewno się znajdzie, bo to ufny pies i musiała do kogoś wejść, łagodna, nikogo nigdy nie złapała zębami, nie mówiąc już o gryzieniu. Wczoraj jednak dostałam info, kto wziął mojego psa. Jakiś pan listonosz ''przygarnął'' mojego psa. Na poczcie dowiedziałam się, że pracował tam tylko miesiąc, jest z innego województwa i możliwe, że przebywa aktualnie za granicą. Aby uzyskać jego dane, muszę zgłosić sprawę na policję i tak też jutro zrobię jednak nie wiem, czy mam jakiekolwiek szansę na pomoc ze strony policji. Jest coś, co mogę jeszcze zrobić w tej sprawię? Może jest ktoś, kto był w podobnej sytuacji? Albo zna się na prawie?
×
×
  • Create New...