Jump to content
Dogomania

tatiana_

Members
  • Posts

    11
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

tatiana_'s Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Nikt? Nic? Na tych ludzi, a raczej człowieka, nic nie działa i nic nie dociera. Zaczynają się bardzo niskie temperatury... Naprawdę nie mogę nic zrobić z porzuconymi psami na przykrótkich łańcuchach? Mają tak sobie zdechnąć?
  2. Naprawdę nikt z Was nie wie, jak można pomóc? Rozmowy z właścicielem nic nie dają - o ile kiedyś chciał je oddać, o tyle teraz uważa, że to jego psy i będzie sobie z nimi robił co chce :(
  3. Dawno mnie nie było, a dzisiaj wracam i aż mną trzęsie z bezsilności :( Jakiś czas temu dotarła do mnie wiadomość, że psy przejmie sąsiad - będą miały podwórko do biegania, kojec na wypadek gości i budy. To nie są kanapowce, więc uznałam, że będzie im dobrze, bo będą miały kontakt z człowiekiem i nie będą na łańcuchu. Ich zdjęć nigdy się nie doczekałam, tak samo jak bardziej szczegółowych danych, żeby gdzieś je ogłosić. Dziś się dowiedziałam, że w dalszym ciągu są, gdzie były. Same, na działce, na łańcuchach, a ja nic nie mogę zrobić, bo właściciel powiedział, że to jego psy i będzie z nimi robił co chce, a ja mogę nawet i policję na niego nasłać - mogą mu wszyscy skoczyć. Wcześniej rozmawiałam z Strażą dla zwierząt, ale oni nic nie mogą, Schronisko nic nie może, nikt k!@#a nic nie może, a ja się czuję fatalnie, że uwierzyłam, że psy zostaną na pewno oddane i zajęłam się własnym zwierzakiem uznając sprawę za załatwioną. Czy istnieje realna szansa, żeby ktoś temu facetowi psy odebrał? Jeśli tak, to kto i w jaki sposób się za to zabrać? Te psy nie młodnieją, a ja sobie nie wybaczę jeżeli pójdą za TM prosto z łańcucha na opuszczonej działce :(
  4. Zostały zrobione zdjęcia przez syna tych ludzi, ale jakoś "zawsze coś", że nie mogą mi ich przekazać. To samo z podstawowymi informacjami z książeczek zdrowia. Rozmawiałam z dwiema fundacjami, ale rozłożyły ręce, bo to psy właścicielskie, posesja zamknięta na kłódkę itp. Niestety w międzyczasie miałam przeboje zdrowotne z własnym zwierzakiem i nie miałam jak nadzorować sprawy. Właściciele problemu nie widzą, instytucje też, bo prawo ochrony zwierząt w tym kraju jest martwe... Może ktoś z Was zna jakiegoś inspektora (najlepiej, gdyby była to naprawdę nieustępliwa osoba) z okolic Radomia, który mógłby przeprowadzić interwencję? Tyle słyszę o odbieraniu psów, nawet kiedy podstawy są wydumane, a tutaj jest ewidentne zaniedbanie zwierząt i żadnej instytucji (SM, TOZ, fundacje) brewka nie drgnęła, kiedy zgłaszałam te dwa dzikie biedaki :(
  5. Psy zostały, bo nie było co z nimi zrobić (nie ma mowy o ich zabraniu do mieszkania) - na łańcuchu są, bo ponoć wcześniej skakały przez ogrodzenie i podkopywały. Z tego, bo wiem, to codziennie (rzadko co drugi dzień) ktoś u nich jest, żeby nakarmić. Teoretycznie właściciele zgodzili się, żeby je oddać. Początkowo byli pewni, że każdy sąsiad z pocałowaniem w rękę weźmie je pilnowania posesji, ale okazało się, że nie. Więcej się nie interesowali, na zdjęcia czekam już miesiąc... Sama bym chociaż jednego wzięła na tymczas, gdyby one były chociaż trochę zsocjalizowane. Niestety, mam rezerwę do ONków, bo jako dziecko zostałam zaatakowana, a tych dwóch po prostu się boję :( Zresztą myślę, że dobrze by się sprawdziły jako psy do obejścia, stróżowania itp o ile miałyby człowieka w pobliżu i zapewnioną odpowiednią troskę.
  6. Wiem, że to łamanie prawa, ale w praktyce nikt z tym nic nie robi. Regularnie bywał u nich weterynarz, który doskonale wiedział, że z łańcucha nie są spuszczane (jak wiele wiejskich psów "do pilnowania"). Schronisko nie bardzo może pomóc, dla eko patrolu nie ma podstaw, bo nikt tam nie będzie siedzieć całą dobę, żeby sprawdzić, czy aby na pewno psy tkwią na łańcuchach, czy może jednak bywają spuszczone... Zostaje mi wydębienie zdjęć od właścicieli i kolejne próby znalezienia nowych opiekunów :(
  7. Widzisz, sprawa jest dość skomplikowana, jeśli chodzi o właścicieli i nie chcę tu wnikać w to, dlaczego nie chcę ich gdzieś zgłaszać. Fakt, to jest taki typ ludzi, którzy zwierzęta uważają jedynie za użytkowe. Ogłoszenia już były dawane (tylko bez zdjęć, bo "zawsze coś" kiedy właściciele mogli je zrobić, a ja jestem 120km od psów), ale zainteresowanie zerowe - nie dziwię się, bo ogłoszenia się prześcigają w poziomie "łzawości", a do tego to są niemałe i dzikie psy. Psy są na łańcuchach od zawsze i nigdy nie miały wstępu do domu, ale jak pomyślę, że teraz tkwią tam w kompletnej ciemności, to mnie skręca. Ponoć regularnie przyjeżdżał do nich weterynarz, który się słowem nie zająknął, że tak nie powinno być :( Podejmę ostatnią próbę negocjacji - jeśli nic się nie zmieni i nie dostanę ani zdjęć ani nie zachęcę ich do zabrania zwierzaków, to zadzwonię do TOZu. Czy oni mają uprawnienia do działania w takiej sytuacji? Mam na myśli wejście na prywatną, zamkniętą posesję i zabranie zwierząt?
  8. Dziękuję za odpowiedź! Schronisko, które mogłoby je przyjąć to schronisko w Radomiu - nigdy nie słyszałam o warunkach tam (tzn. wiem, że schron to nie Hilton, ale nie wiem, czy bliżej mu do azylu czy mordowni). Zastanawiam się też, jak schronisko mogłoby przejąć psy - obydwa są na ogrodzonej posesji. Co grozi właścicielom w przypadku zgłoszenia do TOZ-u? Miałam cichą nadzieję, że ktoś zechce psy przygarnąć chociażby do pilnowania domu/firmy, ale chętnych brak póki co.
  9. Nadal proszę o rady! Zgłosić do TOZ? Eko patrol ma prawo zabrać takie psy? Czy można anonimowo zawiadomić ich o sytuacji?
  10. Drodzy i Drogie, chciałabym poprosić Was o radę/pomoc ws dwóch owczarkowatych. Sprawa nie dotyczy mnie, ale znam właścicieli, których namiarów nie chcę tu podawać. Starsi ludzie długo mieszkali w domku jednorodzinnym na wsi, przy którym mieli dwa psy na łańcuchach. Psy nie były spuszczane, nie są zsocjalizowane i osobiście trochę się ich boję, bo na widok kogokolwiek poza właścicielami psy na łańcuchach się rzucają, ujadają itp.. Obydwa mają ok.5-7 lat (mocno dorosłe), podobno były regularnie szczepione. Obecnie właściciele przeprowadzili się do miasta, jednak nie mają co zrobić z psami, więc te zostały przy domu, a codziennie ktoś przyjeżdża na karmienie. Niestety w najbliższym otoczeniu nie ma chętnych do przygarnięcia psów. Chciałabym znaleźć jakieś rozwiązanie problemu, bo nie wyobrażam sobie, żeby psy resztę życia spędziły na pustej działce, ale nie mam pomysłu gdzie szukać pomocy. To nie są domowe psiaki, które bez problemu zamieszkają w mieszkaniu przy człowieku, więc domyślam się, że nie ustawi się kolejka chętnych do adopcji. Właściciele raczej nie będą skorzy do wynajmowania behawiorysty, opłacania hotelików etc. Czy ktoś z Was zetknął się z taką sytuacją? Może poradzić jak z niej wybrnąć? Będę wdzięczna za każdą poradę!
×
×
  • Create New...