Jump to content
Dogomania

Akallabeth

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

332 profile views

Akallabeth's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Jestem z Warszawy, ale przez pierwsze pół roku z moją suczką byłam w krakowie, także trenowałam w tych dwóch miejscach. Szukanie odpowiedniej tresury dla psa zaczęłam od czytania na temat metod szkolenia agresywnych i lękliwych psów. Następnie przejrzałam wiele wątków pod kątem wyboru osoby, która jest polecana przez innych ludzi zmagających się z podobnymi problemami. Wybrałam osoby, które podchodzą do psa indywidualnie i nie starają się poradzić sobie z agresją za pomocą dominacji nad psem (o karaniu nie było mowy), która tylko pogłebiałaby jego poczucie braku bezpieczeństwa i zaufania do kogokolwiek. Myślałam, że poprzez metody pozytywne piesek wyzbędzie się powoli lęku. Pierwsze było zwykłe szkolenie z zakresu posłuszeństwa. Jednak sunia, gdy widzi inne psy zachowuje się jakby miała pewność, że po prostu zaraz umrze i z tego strachu wpada w niepochamowany szał, z którego nie da się jej wyprowadzić. Na nic wtedy nie reaguje także trudno się spodziewać, że będzie posłuszna, jednak trzeba było zacząć od nauczenia jej podstawowych komęd, które wykonuje, gdy czuje się bezpieczna. Następnie skontaktowałam się z behawiorystką, która zaproponowała podstawową metodę pracy – zamienianie negatywnych skojarzeń, pozytywnymi. Za każdym razem gdy widziała psa próbowałam jej wcisnąć smakołyki, po pewnym czasie z bardzo dużej odległości (pies był ledwo widoczny) nawet zjadała smakołyki. Również próbowałyśmy z klikerem, jednak szybko zrezygnowalam z tej metody. Uczy ona powtarzania i utrwalania pożądanego zachowania, jednak w żaden sposób nie jest w stanie wyleczyć psa z obłedu. Ja z moje strony zawsze gdy dochodziło do bliżeszej czy dalszej konfrontacji z psem starałam się zrobić wszystko co w mojej mocy żeby psa uspokoić. Mówiłam do niej spokojnie, starałam się nie krzyczeć, prawdopodonie zrobiłam błąd, gdyż zdenerwowanego psa nie powinno się za wszelką cenę usiłować zagłaskać z tego co czytałam, jednak starałam się ją przyciągnąć jak najbiżej i przytulić do siebie. Oprócz tego behawiorystka zwróciła uwagę na to, że agresja również może być potęgowana brakiem ruchu, więc trzeba jak najczęściej spacerować z psem, szczególnie, że i tak nie może się w pełni wyszaleć, gdyż jest cały czas na smyczy. Ja z moje strony przez około miesiąc postanowiłam zrobić coś więcej. Codziennie około 4 rano, kiedy byłam pewna, że nikogo nie ma na dworze, wychodziłam z sunią i puszczałam ją bez smyczy i kagańca. Jednak po długim okresie czasu widać było, że ta metoda na moją sunię nie zadziała. Problemem było to, że reagowała po prostu obłędem i zrozumiałam, że najważniejsze jest jak nauczyć się ten obłęd przerwać. Później spróbowałam z innym trenerem, który był najczęściej polecany dla psów agresywnych. Pan próbował oswoić moją sunię z jego pieskiem, jednak nie podobał mi się sposób w jaki to robił. Jego piesek był wytrenowany żeby nie reagować na nic, nawet jeśli sunia go ugryzie, jednak w żaden sposób się nią nie interesował i nie wywoływał przez to w niej pozytywnych skojarzeń. Trener pokazał mi również co mam zrobić jak pies wpadnie w szał – pociągnąc tak mocno za smycz, aż pies się przewróci i uspokoi. Faktycznie, dało się ją w ten sposób wyrwać na chwilę z szału, jednak za każdym razem trzeba było to powtarzać i jeszcze pogłebiało jej agresję. Miałam nadzieję, że trener wie co mówi i może faktycznie najważniejsze jest żeby nauczyła się co się stanie jeśli wpadnie w szał i nawet ze strachu przestała w niego wpadać. Oczywiście pogłebiało to jej lęk i brak zaufania, jednak stwierdziliśmy, że dzięki temu będzie można dopiero wtedy wprowadzić metodę pozytywną, gdyż będzie przynajmniej reagowała na cokolwiek. Nic to nie dało, tą metodę stosowałam dość krótko, gdyż było widać, że piesek i tak będzie wpadać w szał. Zdecydowałam się, pomimo, że mi to odradzano, zapisać ją na szkolenie grupowe. Oczywiście, piesek nie uczestniczył w tym szkoleniu, jednak miał długi kontakt z psami i miałam nadzieje, że zrozumie, że nic mu nie zrobią. Faktycznie, sunia po pewnym czasie się uspokajała, ale była przerażona. W żaden sposób nie przekonała się do piesków i na spacerkach nadal była agresywna. Wtedy zaczęłam jej podawać zylkene, które nie przyniosło żadnego efektu a następnie hydroxyzynę, która również nie zadziałała. Spotkałam się z kolejną już behawiorystką (było ich wiele, jednak wszystkie trenowały tylko metodą pozytywną, która widać było, że nie działa), jednak ona zaproponowała mi zmienione szkolenie pozytywne. Obie zgodziłyśmy się, że sunia jest w takim stanie, że nie zauważy niczego co jej się podstawi pod nos, także trzeba ją najpierw wyprowadzić z szału trochę drastyczniej i jak choćby na chwilę oprzytomnieje, nagradzać, że spojrzała w inną stronę. Otóż polegało to na "szarpaniu smyczą". Nie było to w żaden sposób brutalne i nie polegało na ciągnięciu psa, tylko na ustawicznym, dość mocnym ale krótkim pociąganiu za smycz. Faktycznie po jakimś czasie to zadziałało i sunia dawała się wyprowadzić z szału, została nagradzana i uspokojana. Zmniejszałyśmy powoli odległość od psów i po prostu chodziłyśmy za pieskiem, ciągnąc za smycz kiedy było potrzeba i nagradzając jak tylko piesek szedł już spokojnie, albo kiedy odwracał głowę. Trzeba było reagować bardzo szybko i ciągnąć zanim tak naprawdę pies wpadł w szał. Jak tylko odwrócił głowę i widać było, że zauważył innego psa, trzeba było ciągnąć krótko prae razy i jak zwrócił się w naszym kierunku, nagradzać. Oprócz tego behawiorystka zdecydowała się na indywidualne spotkania suni z jej pieskiem. Po pewnym czasie sunia przestała reagować na niego agresją i spokojnie koło niego chodziła. Jednak piesek nie zwracał nawet uwagi na jej agresję, jak również nigdy nie skrzywdziłby płci pięknej. Dlatego też bahawiorystka postanowiła spróbować z normalnym pieskiem, który nie jest wytresowany w ten sposób żeby nigdy nawet nie warknąć. Byłam przeszczęśliwa, gdyż sunia zaczeła go tolerować nawet dawała się obwąchać i wyraźnie po pewnym czasie nawet poczuła się swobonie i chodziła z lekko podniesionym ogonkiem. Behawiorystka zauważyła u niej również poważny problem-sunia wysyłała zupełnie sprzeczne sygnały innym psom i nie umiała interpretować sygnałów od innych psów. Zdarzało się, że przybiegały do niej pieski, które chciały się zaprzyjaźnić i które chyba nie rozumiały co to agresja i nie przejmowały się jej wyskokami. Sunia była wtedy tak zaskoczona, że jak nagle pojawił się koło niej piesek, głupiała i nie wiedziała jak zaeragować. Najczęściej kończyło się to powolnym narastaniem agresji z jej strony i moim odciąganiem jej, gdyż widać było, że zaraz się rzuci. Jednak czasami dawała się obwąchać. Jednak jak tylko piesek się odwrócił, sunia rzucała się na niego. podejrzewała albo że odwrcił się dlatego, że chce uciec, co powodowało, że się denerwowała i może stąd jedyna reakcja obronna przeciwko zdenerowaniu jaką zna, czyli agresja, albo poczuła, że piesek jest od niej słabszy i dlatego ucieka i może chciała pokazać że faktycznie jest silna. O Oprócz tego, co zauważyłam już wcześniej, sunia nie wie co robić z psami. Nie wie co to zabawa i nie wie jak się bawić. Spotkałam kiedyś bardzo miłych właścicieli psów, którzy nie zareagowali krzykiem na mnie żebym uśpiła psa, tylko kazali mi natychmiast spuścić psa ze smyczy przy ich pieskach, nie zwracając uwagi na moje tłumaczenia, że to się może źle skończyć. Powiedzieli również, żebym jej nawet nie zakładała kagańca, jednak stwierdziłam, że te pieski są bardzo małe i nawet nie będą mogły się obronić jakby coś poszło nie tak, więc kaganiec został. Pieski podbiegały do niej i ją zaczepiały a jak sunia zrozumiała, że nic sobie nie będą robić z jej warczenia, przestała zwracać na nie uwagę i skupiła się na próbie zdjęcia kagańca. Właściciele piesków wytłumaczyli mi, że trzeba zaryzykować i zdjąć kaganiec, żeby czuła się zupełnie swobonie i może zajęła się kontaktem z zaczepiającymi ją psami. Na początku uciekała jak tylko piesek ją zaczepił. Dlatego też pieski zaczęły ją ignorować, bo nie chciała się bawić. Jednak po jakimś czasie i kilku jeszcze zaczepkach sunia nagle rzuciła się z rykiem na pieska. Wszyscy myśleliśmy, że go zagryzie. Okazało się jednak, że ona usiłowała się bawić i okazywała to w jedyny sposób jaki umiała, jakby nie umiała zachowywać się bez agresji. Po tym jednak odważyłam się ją puszczać luzem, w kagańcu, ale skończyło się to kilkakrotnym ciężkim poturbowaniem małych piesków, więc wróciła na smycz. Parę razy później nadażyła się okazja, gdyzie pieski chciały się z nią bawić i wyjątkowo nie bały się jej, pomimo, że się rzucała,a po wytłumaczeniu właścicielom problemu, zgadzali się oni, żeby spuścić ją ze smyczy w kagańcu. Jednak w większości źle się to kończyło, gdyż zaczepiana sunia zaczęła również zaczepiać, ale psy odbierały to jako próbę ataku i w paru przypadkach również odpowiadały agresją a właściciele stwierdzili, że to nie jest problem, że mój pies nie umie się bawić, tylko, że jest po prostu agresywny. Wróćmy jednak do szkolenia, suni niestety się pogorszyło i mnie ugryzła. Powiedziano mi, że ona po prostu przekierowuje agresję na mnie i nie zrobiła tego dlatego, że chciała akurat mnie ugryźć. Jednak zaczęło się robić coraz gorzej, gdyż kłapała zębami tóż koło moich nóg i ugryzła mnie bardzo mocno jeszcze kilka razy. Spowodowało to już również brak możliwości szkolenia psa z mojej strony. Niestety teraz za każdym razem jak widzę psa, ściągam smycz, staram się uciec, a przede wszystkim nie dopuścić żeby pies znalazł się blisko moich nóg. Weterynarze radzili mi pieska uśpić, gdyż tłumaczyli, że pomimo to, że gryzie mnie w szale, jednak zdaje sobie później sprawę z tego, że to zrobiła i będzie uważała, że jest bezkarna, co tylko pogłębi jej agresywne zachowania. Tak też się stało. Bawiła się zabawką koło moich nóg, co wcześniej zachęcało do zabawy i przygniecenia końca zabawki stopą żeby się przeciągać. Nigdy nie była w stanie zabrać suni zabawki gdyż dawała wyraźne ostrzegawcze sygnały, że sobie tego nie życzy, a ja wolałam nie testować na sobie czy warczenie i kłapanie zębami przemieni się w atak jeśli zabiorę zabawkę. Jednak piesek nie chciał się bawić sam i było przykro patrzeć, że tylko chce być gładzony i spać. Dlatego też wymyśliłam z mamą, że nadepniemy na daleki kawałek zabawki i poprzeciągamy się z nią. Suczka była przeszczęśliwa. Cały czas podawała nam zabawkę i tylko na nas smętnie patrzyła kiedy nie chciałyśmy nadepnąć, bo np zabawka była za mała albo znajdowała się zbyt blisko jej zębów. Jednak ostatnio bawiąc się zabawką koło mojej nogi, złapała mnie za nią. Nie zrobiła tego mocno, jednak widać było że tylko dlatego, bo nie wie co zrobię. W tym momencie weterynarze stwierdzili, że pieska jednak trzeba uśpić. Ja zdecydowałam się jednak na ostatnią możliwość, czyli podanie jej leków. Dobrze wiem, że nie zadziałają one od razu, gdyż są to środki o powolnym uwalnianiu i trzeba będzie naprawdę długo czekać, jednak boję się co zrobić jeśli one nie przyniosą żadnego skutku. Byłam naprawdę u wielu poleconych ludzi i bardzo dużo czytałam na temat pracy z takimi psami, jednak boję się, że nie ma już żadnej innej metody na złagodzenie agresji i lęku psa, a niestety ja też już nie dam rady być opanowana i uspokajać psa, widząc ze nic się nie zmienia i jedyne co próbując zrobić to nie dać się ugryźć. Dziękuję wszystkim którzy przeczytają tak długi post i mam nadzieję, że może macie jakieś inne pomysły.
  2. Witajcie, Ponad rok temu wzięłam ze schroniska 1,5 roczną sunię. Od samego początku wyglądała na przerażoną, ale była bardzo pozytywnie nastawiona do mnie i mamy, od razu pozwoliła się wziąć na spacerek. W nowym domu zachowywała się bardzo ładnie, na początku tylko bała się spać sama na podłodze. Problemy zaczęły się później i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Przede wszystkim trudność sprawiają wyjścia na spacery. Gdy tylko sunia widzi innego psa wpada w szał. Zaczyna się rzucać, ujadać, próbuje go zagryźć. Wytłumaczono mi, że problemy mogą się brać z agresji na smyczy. Faktycznie, gdy ją spuściłam ze smyczy kilka razy gdy inne pieski do niej podeszły, nie próbowała ich zagryźć. Prawdopodobnie dlatego, że była zbyt przerażona. Jednak gdy tylko ona sama (spuszczona ze smyczy) pierwsza zauważała pieska, rzucała się. Wiele razy doszło do bardzo bardzo groźnych sytuacji, pomimo że była w kagańcu. Dlatego też teraz niestety może chodzić tylko na smyczy, co jest bardzo przykre. Niestety problemy pogorszyły się, sunia, nie mogąc gryźć innych psów, w szale gryzła mnie. Czasami dość poważnie. Wyobrażacie sobie w takim razie, że spacerki nie są przyjemnością ani dla niej ani dla mnie, sunia niestety stwarza poważne zagrożenie dla innych i dla mnie. Kolejnym problemem są obcy ludzie. Na szczęście na obcych omijających ją z daleko rzuciła się tylko kilka razy, raczej ich ignoruje. Problem zaczyna się w momencie, w którym ktoś wchodzi do domu. Na szczęście teraz tylko warczy, ujada i nie pozwala wejść, ale się nie rzuca. Wcześniej pogryzła kilku moich znajomych. Oczywiście po około 15tu minutach się w miarę uspokaja, ale nie pozwala się pogłaskać, może ugryźć gdy ktoś nowy chce usiąść np na łóżku (pomimo, że ona na nim nie śpi). Powoli jednak przyzwyczaja się. Kolejnym problemem jest zabawa z nią, ale to jak słyszałam problem większości psów. Otóż z sunią nie da się razem bawić, nie wolno dotknąć zabawki, bo warczy i kłapie ostrzegawczo zębami. Ostatnio bawiła się zabawką obok mojej nogi i nagle mnie złapała zębami za stopę (lekko). Na koniec muszę dodać, że nie zostawiłam pieska samemu sobie, od kiedy ją mam (czyli od roku) chodziłam z nią na różne tresury (również te polecane tutaj) zarówno indywidualne jak i grupowe. Chodziłam z nią również na spotkania z behawiorystami. Oprócz tego sunia brała przez 2 miesiące zylkene, około 1,5 miesiąca hydroxyzynę, gdyż tresura i spotkania z behawiorystą nie przynosiły skutku. Ostatnio weterynarz zasugerował, że możemy spróbować podać suni psychotropy (pani weterynarz jest naprawdę przeciwna podawaniu psychotropów i innych leków otumaniających zwierzętom, jednak w tej sytuacji stwierdziła, że trzeba spróbować). Chciałabym się zapytać czy macie może dla mnie jakieś rady, wskazówki jak mam postępować, do kogo się zgłosić, jak również jeśli macie doświadczenie z psimi psychotropami, czy możecie mi powiedzieć jak takie psy na nie reagują, czy jest sens w ogóle próbować, czy po prostu zamienię psa na zombie podając mu takie leki. Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi, Pozdrawiam Zapomniałam dodać, że sunia jak jest w domu z osobami które dobrze zna, jest bardzo kochana. Cały czas chce być przytulana, głaskana, czesana i nie chce leżeć nigdy sama.
  3. Witam wszystkich, Czy znajdą się osoby w Krakowie, które chciałyby mi pomóc w socjalizacji pieska? Cztery miesiące temu wzięłam sunię ze schroniska. Dla mnie i wybranych znajomych z którymi spędza najwięcej czasu jest bardzo kochana. Jednak problem pojawia się, gdy przychodzą nowi ludzie. Piesek warczy i szczeka i wygląda jakby miał zamiar zaatakować. Na szczęście jeszcze nikogo nie pogryzł. Głównym jednak problemem są spacerki. Suczka zachowuje się bardzo agresywnie, rwie się na smyczy, wygląda jakby stanowiła zagrożenie dla innych psów. Około dwóch tygodni temu po raz pierwszy spuściłam ją ze smyczy (oczywiście w kagańcu) i tu było zaskoczenie. Z niektórymi pieskami dogadywała się bardzo dobrze. Nie jest to jednak ogólna tendencja, dlatego boję się ja spuszczać ze smyczy, ponieważ, mimo, że piesek jest w kagańcu, właściciele innych psów nie przyjmują tego za dobrze. Oprócz tego sunia niestety ma padaczke, co podobno sprawia, że zwierzaki mogą stać się bardziej agresywne, zespół agresji na smyczy, stany lękowe ze względu na wcześniejsze trudne przeżycia. Ponad to została prawdopodobnie wykastrowana przed 12tym miesiącem życia, co może mieć skutki katastrofalne jeśli chodzi o agresję. Czy znalazłby się ktoś ze zrównoważonym dużym pieskiem (wyraźnie przejawia w stosunku do nich mniejsza agresję) w Krakowie, który byłby tak życzliwy i zechciał nam pomóc?
  4. Witam wszystkich, Czy znajdą się osoby w Krakowie, które chciałyby mi pomóc w socjalizacji pieska? Cztery miesiące temu wzięłam sunię ze schroniska. Dla mnie i wybranych znajomych z którymi spędza najwięcej czasu jest bardzo kochana. Jednak problem pojawia się, gdy przychodzą nowi ludzie. Piesek warczy i szczeka i wygląda jakby miał zamiar zaatakować. Na szczęście jeszcze nikogo nie pogryzł. Głównym jednak problemem są spacerki. Suczka zachowuje się bardzo agresywnie, rwie się na smyczy, wygląda jakby stanowiła zagrożenie dla innych psów. Około dwóch tygodni temu po raz pierwszy spuściłam ją ze smyczy (oczywiście w kagańcu) i tu było zaskoczenie. Z niektórymi pieskami dogadywała się bardzo dobrze. Nie jest to jednak ogólna tendencja, dlatego boję się ja spuszczać ze smyczy, ponieważ, mimo, że piesek jest w kagańcu, właściciele innych psów nie przyjmują tego za dobrze. Oprócz tego sunia niestety ma padaczke, co podobno sprawia, że zwierzaki mogą stać się bardziej agresywne, zespół agresji na smyczy, stany lękowe ze względu na wcześniejsze trudne przeżycia. Ponad to została prawdopodobnie wykastrowana przed 12tym miesiącem życia, co może mieć skutki katastrofalne jeśli chodzi o agresję. Czy znalazłby się ktoś ze zrównoważonym dużym pieskiem (wyraźnie przejawia w stosunku do nich mniejsza agresję) w Krakowie, który byłby tak życzliwy i zechciał nam pomóc?
×
×
  • Create New...