-
Posts
477 -
Joined
-
Last visited
Posts posted by lemonsky
-
-
-
zdecydowanie - pójść do innego weta, który ogarnie sprawę i spróbuje uniknąć zabiegu wycinania... mieliśmy kilkukrotnie problem z gruczołem, w jednym oczku pozwoliliśmy na wycięcie "problemu" bo jeszcze nie wiedziałam, jakie są sposoby leczenia - oprócz kropelek przeciwzapalnych, światły wet, co sam ma bulwy, poradził mi zakraplanie sztucznych łez (chyba w żelu, takie jak dla ludzi) i masowanie, delikatne wciskanie "fasolki" na miejsce. Jeśli jednak jest tam jakieś zranienie to bezwzględnie do weta - może niekoniecznie tego samego... Wycięcie gruczołu traktujcie jako ostateczność, spróbujcie podziałać, żeby obyło się bez tego - u nas ostatnim razem walka z "fasolką" trwała ok. miesiąca, bo sama podwójna kuracja antybiotykiem nie dała efektów, dopiero w połączeniu z nawilżaniem oka i masowaniem zadziałało i od tego czasu - odpukać - dwa lata jest spokój.
-
Na mnie największe wrażenie robi jednak domowa sfora Cesara - stado głównie dużych psów, w tym amstafów - w tym samce wcale nie odjajczone - żyją razem bezkonfliktowo... Widziałam kilkanaście odcinków, sporo w tym americam dream - jak zaczarowac i mieć efekt jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - ale na pewno musi coś w tym być, facet ma ogromną wiedzę i nie sądzę, żeby krzywdził psy, wręcz przeciwnie - pomaga zestresowanym często agresywnym histerykom odnaleźć swoje miejsce i spokój, a wiadomo, że od jednej wizyty "zaklinacza" niewiele się może zmienić, reszta to współpraca i porozumienie człowieka i psa.
-
-
Furciaczek - z kagańcami nie przesadzaj... szkoda futer
Nie na wszystko masz wpływ - nawet jak super przepisowo i bezpiecznie jedziesz autem, to też nie masz gwarancji, że jakiś wariat Ci nie wjedzie w tył, czy bok, tfu, tfuuu... (jestem początkującym kierowcą stąd to skojarzenie :razz:).
Głowa do góry - wygłaszcz futra, a te nieznajome latające omijaj szerokim łukiem - tyle możesz zrobić. -
kurde, no... a czy Fur ok?
ja wprawdzie nie miałam aż tak drastycznych doświadczen, ale czasami te latające charakterne staffiki mnie przerażają, bo mimo, że kochane i wesołe w połączeniu z moim charakternym paskudem mogą dać mieszankę wybuchową, a w dodatku w takim połączeniu on nie ma szans, choć o tym nie wie...
Fur - myślę, że jak masz ubezpieczenie, to możesz spać spokojnie, a dodatkowo, być może właściciel staffika, skoro puszcza psa bez kontroli luzem, musi się liczyć z odpowiedzialnością i nie będzie Cię szarpał... pewnie nie za bardzo Cię to uspokoi, bo jak tu przewidzieć takie sytuacje i najlepiej ich nie mieć, skoro Ty jesteś w porządku.
Widziałam niedaleko nas taką scenkę - fajowy (oczywiście) staffik hasał ze swoim nastoletnim pańciem na boisku, brzegiem boiska szło dwoje ludzi z potężnym akitą, nagle staffik namierzył akitę i jak pocisk popędził do akity, jego opiekun został na środku boiska, zero reakcji, nawet nie krzyknął, staffik dopadł do akity i oczywiści do gardła - na szczęście ten ma masę futra - właściciele akity (szedł spokojnie i dostojnie na smyczy, jak to azjata) w krzyk, rozdzielili psy, odgonili napastnika, w tym czasie jego pańcio spokojnie czekał na środku boiska aż jego pupil do niego wróci, po czym jak ten rzeczywiście wrócił, złapał go za kark, podniósł do góry i kopnął kilka razy solidnie... zgroza. Więc jeśli jest szansa, że na podobnego właściciela psa trafisz - smutne to w sumie - co się średnio się psem przejmuje, to możesz być spokojna... Tak czy siak, nie martw się. -
jesooooooo!!!!!
uciekać!
powiedz koleżance, że jak chce mieć buldożka francuskiego, a nie psa w typie rasy z podejrzanej rozmnażalni, to niech nie liczy na żadne promocje, tylko zorientuje się w hodowlach w okolicy albo nawet i w całej Polsce i przygotuje na poważną "inwestycję" - z metryką, książeczką zdrowia, umową itp.
co za paranoja! jak to piesek nie ma dwóch palców??? boziuniu, co za ludzie podli zwierzęta "produkują" i po promocyjnej cenie innym wciskają, może dwa w cenie jednego?? nie no zajrzałam tu i mną wstrząsnęło :(
zdecydowanie odradzam! wprawdzie przy zakupie psa z nawet renomowanej hodowli zawsze jest ryzyko, bo nie oszukujmy się, różnie to bywa, ODRADZAM kupowanie buldożka za 500 zł! bo po pierwsze - to nie jest buldożek, a po drugie takie okazyjne zakupy napędzają produkcję zwierząt bez kontroli, czego efektem często są maluszki z defektami...
Bonusowa! czy oferta pracy jest jeszcze aktualna - mieszkam w zasięgu dojazdu samochodem - mogłabyś mi coś bliższego na priva przesłać? -
Informacje sprzed półtota roku, więc może coś się zmieniło - przymierzałam się do przerzutu buldoga francuskiego samolotem na trasie Warszawa-Londyn. Jakie weterynaryjno-dokumentacyjne procedury obowiązują dziś, tego nie wiem. Wiem za to, jak mniej więcej wygląda nadawanie psa "na samolot". Pies owszem poleci z Tobą tym samym samolotem, ale musisz go "nadać" zapakowanego w transporter odpowiednio wcześniej - tak, żebyś sama zdążyła sie odprawić jeszcze (BA i LOT - chyba z Heathrow latają, a to jednak spore lotnisko i odległości między terminalem pasażerskim i cargo...). Po wylądowaniu też sama odbierasz psa z terminalu cargo - więc do zwykłej "ludzkiej" podróży dodaj po dwie godziny przed i po odlocie... Ja zrezygnowałam, bo w sumie pies spędziłby zamknięty w transporterze i przerzucany jak paczka 8-10 h. Może przesadzam, ale miałam stracha. No i koszt - pod koniec 2006 r za psa średniej wielkości - buldog fracuski, ok. 14 kg i odpowiedni transporter - zapłaciłabym ok. 4000 zł - lot oczywiście w jedną stronę. Mam nadzieję, że teraz coś się pozmieniało... i jest to sprawniej zorganizowane. Nie czekaj na odpowiedz na maila - dzwon po prostu do Lot Cargo i wypytaj o wszystko. A może warto rozważyć jednak podróx autem? oczywiście klimatyzowanym - wiem jak to jest z tymi płaskimi mordami ;) Powodzenia
-
-
-
a mi tak morza brakujeeeeeeeeeee.......... narobiłyście mi tymi plażowymi opowieściami smaka na spacer po plaży... jakiejkolwiek, heh, no kurde to moje Northampton to nie Gdynia, tam miałam 5 minut, no może 7 minut spacerkiem do morza, a tu? wszędzie 3h samochodem, w którą stronę by nie jechać! :razz: ale donoszę, że ponieważ odważyłam się siąść za kierownicą naszego czołgu, to może któregoś ranka uprowadzę chłopaków nad morze i spacerować nakażę :evil_lol:
Aalijah - szczepienie p. wściekliźnie trzeba będzie powtórzyć za rok, bez względu na to, co masz wpisane w paszporcie. Odrobaczanie, odpchlanie/odkleszczanie - to możesz sama robić. Inne szczepienia - powinny być podane daty kolejnych przy wpisach...
Habibi - to uprowadzenie!!! jestem w szoku!!!!:crazyeye: to niedaleko od nas - jakieś 20 mil, jakaś masakra! -
Sprzedający ma 10 dni na dostarczenie zamówienia od daty zaksięgowania wpłaty. Sprawdziliście tego sprzedawcę? feedbacki? jeśli minęło już te 10 dni to powinniście zgłosić sytuację. Po zalogowaniu (my ebay) w panelu po lewej stronie na dole znajdziesz "shortcuts" a tam "Report an item not received" - tam krok po kroku zgłaszasz co trzeba. Powodzenia.
-
Adres w paszporcie? hmm - u mnie stary... bo przez rok tutaj już dwa razy się przeprowadzaliśmy... ale jesteśmy zarejestrowani w bazie danych, gdzie adres uaktualniamy na bieżąco - wystarczy mail i już (europejska [url]www.europetnet.com[/url] - polski "odprysk" [url]www.identyfikacja.pl[/url] i brytyjska płatna baza [url]www.missingpetsbureau.com[/url]).
Kleszcze? Podobno są , ale nie przenoszą tewj paskudnej choroby... taaaa, uwierzę, tak samo jak w to, że tu wścieklizny nie ma wcale, khmmm. My się frontinujemy co miesiąc - od marca-kwietnia do listopada, bo paskud jest "nisko zawieszony" :evil_lol: i krzaczorów i łąk u nas pod dostatkiem. A chemię - frontline i drontal przy okazji - netowo niedrogo nabywamy [url]www.nutrecare.com[/url]. -
-
Dziewczyny (i nie tylko - pozdrowienia dla osho :) ). Ja przećwiczyłam działanie ubezpieczalni niedawno - wprawdzie inna firma (Sainsbury), ale podejrzewam, że schemat działania jest podobny.
Najpierw pokrywasz doraźnie koszty leczenia - płacisz za leki i wizyty, zbierasz rachunki (albo na koniec życzysz sobie zbiorczą fakturę) i odsyłasz do ubezpieczyciela odesłany formularz - o jego wypełnienie możesz poprosić w lecznicy, często oni sami już wysyłają. O ile ubezpieczenie trwa dłużej niż 2 tyg. od momentu podpisania polisy nie powinno być kłopotów z odzyskaniem kasy - nie całej - zwracają koszt bez pierszeych - u was to chyba właśnie £40 - u mnie to było £50 przy koszcie leczenia do £1000 i 75 powyżej. Więc wysyłasz formularz i faktury i czekasz nawet do 6 tyg na czek. U mnie zadziałało.
Furciaczek - atakuj, nawet jak wet nie wie, co to za choroba, to jakoś ją leczył, no nie? A Ty płaciłaś - więc to już ich problem, co wpiszą w kwity, za coś skasowali kilka ładnych funciaków... nawet jak nie masz rachunków, to oni w lecznicy powinni mieć dokumentację i na Twoją prośbę powinni pomóc Ci wypełnic, albo zrobić to za Ciebie, claim form.
Aaliyah koszty paszportu i badań - na pocieszenie powiem Ci, że ja 2 lata temu w Polsce zapłaciłam za całą procedurę jakieś 700-800 zł...
Pozdrowienia! -
a dziękuję pięknie - nie jest źle :) czasami nawet bywa dobrze! Psisko łazi, biega, łapę podnosi w odpowiednich momentach, ma zakaz skoków i zeskoków, czasami chce się bawić, czasami nawet tarza się (!) w trawie - pytałam weta o tą skomplikowaną teraz i niebezapieczną czynność, ale powiedział, że skoro psiur sam sobie dawkuje taką przyjemność, to nie ma co go hamować, bo przewracanie na siłę z grzbietu z powrotem "na łapy" mogłoby większą szkodę dla kręgosłupa przynieść... więc tak sobie żyjemy - od słonecznego dnia do następnego słonecznego - czyli tu na wyspie lekko nie jest... ale ogólnie - po takim ciężkim paraliżu - to chyba mały cud, więc się cieszymy bardzo, mimo, że dawna spawność i żywiołowośc to już tylko we wspomnieniach i na filmach...
-
O rany - dopiero zajrzałam, no piękna zima!!! a u nas 100 km na północ paskud wygrzewa się w pełnym słońcu! taaaak - pozostaje tylko przyznać, że Wielka Brytania to miejsce, gdzie nie ma co mówić o klimacie tylko o... pogodzie :cool1:
[URL=http://imageshack.us][IMG]http://img255.imageshack.us/img255/7958/4076625copypg8.jpg[/IMG][/URL]
My nie mamy rozpiski co i jak psu podawać - przy szczepieniach są w paszporcie następne daty wpisywane. A podejrzewam, że skoro zgłaszacie się do weta z młodziakiem, to taki sprytny sposób, żeby was przy sobie zatrzymać... heh, życie :) -
-
hmmm, ja mam jako dodatkowy (obok wściekliany) zestaw, który na naklejce jest opisany jako "vanguard" - był podany jako kontynuacja polskeigo zestawu na: canine distemper, adenovirus type 2, parainfluenza, parvovirus vaccine. I informację, że powtórka za rok. Tu chyba szczepienie p. wściekliźnie nie jest obowiązkowe - to obowiązuje właśnie przy podróżach - więc podejrzewam, że jeśli jest mowa o szczepieniach, to chodzi o ten podstawowy zestaw...
-
-
Co do szczepień psów podróżników - potwierdzam powyższe wersje - ponieważ miałam ostatnio sporo do czynienia z wetami info chyba wiarygodne :razz:: wścieklizna - bez względu na to jak długo szczepionka jest ważna, trzeba psa szczepić co roku - info od weta Niemca (tu pracującego), którego wilczarz na świeżo właśnie przechodzi kwarantannę w Niemczech. Inne wirusówki - wg zaleceń producenta - uwaga! jeśli ubezpieczacie psa, a szczepienia nie są aktualne to ubezpieczyciel ma prawo wyślizgać się z odpowiedzialności, tzn nie pokryć kosztów leczenia, nawet, jeśli niedyspozycja i jej leczenie ba nie jest związane z chorobami, na które szczepienia brak - sprawdzcie to w warunkach polisy!:razz:
-
Witamy :)
Nic się nie zmieniło - najpierw paszport i chip, potem szczepienie na wścieklizne wpisane do paszportu, potem po miesiącu (albo mniej - zależy od szczepionki) krew do badania - Puławy albo Berlin i jak wynik ponad 0.5 jednostki to go bach do paszportu trza wpisać i od dnia pobrania krwi jeszcze tylko pół roku czekania i możesz ruszać z futrami do UK.
Płatne - chip, paszport, badanie krwi - właściwie osocza. Czekanie we własnym zakresie :)
No i zapraszamy do czytania jednak - prawdziwa praktyczna skarbnica... np.okolice str.130.
Pozwodzenia! -
-
Anglia
in Zagranica
Posted
[url]www.1car1.co.uk[/url] - my korzystaliśmy, polecam