Jump to content
Dogomania

lemonsky

Members
  • Posts

    477
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by lemonsky

  1. Hmmm, buldożki nie porzestają mnie zaskakiwać, może po prostu Dora się czegoś przestraszyła w tym dużym pokoju i tak reaguje? Chefrenek - u nas konieczna była operacja... niby nie było żadnego mechanicznego urazu, ale psa mi sparaliżowało w 24h i cierpiał przy tym strasznie. Wcześniej nigdy nie było żadnych problemów poza typowym buldozim ADHD. Zdałam się na opinię wetów i zrobili natychmiast operację - nie było opcji pt. leczenie farmakologiczne... teraz - 2 miesiące od "wypisu" poza powoli odrastającym futrem na pleckach i trochę słabszymi tylnymi łapami nie ma śladu po paraliżu - oczywiście zero skoków, schodów, szaleństw... widzę, że z tygodnia na tydzień pies wraca do sprawności, ale też czasami np. na zmienę pogody go boli - kładzie się wtedy bida u siebie i śpi. No i sam już wyhamowuje w zabawie...
  2. lemonsky

    Anglia

    Sylwia - no i jak z tym szczepieniem? A ja mam takie przemyślenie w temacie agresjii-ataku - co jeśli do mojego psióra (zawsze pod kontrolą, bo potrafi się sadzić do dużych psów) podbiegnie luzem ganiający teoretycznie przyjazny pies i mój na niego gulgotnie i go sprowokuje - bo tak potrafi. Wtedy ten podbiegający potrafi zmienić zamiary z przyjaznych na wrogie i wychodzi na to, że mój pies wywołał agresywną sprzeczkę... pytam teoretycznie, bo znając zapędy mojego paskuda omijam duże psy szerokim łukiem, biega luzem (z taśmą) jak w zasięgu mijego wzroku jest "czysto" albo są futra znajome... no ale miałam też i taki przypadek, niefrasobliwego właściciela.
  3. Atenka - ja pewnie teraz jestem przewrażliwiona na takie objawy i wszędzie upatruję teraz problem kręgosłupowy (Torro przeszedł operację kręgosłupa - dyskopatia), ale taka pozycja - pies siedzi, głowa do góry, do tego zatwardzenie, niechęć do jedzenia i picia (objawy podobne jak przy jakiejś niestrawności) może oznaczać, że jest ból w kręgosłupie... u nas niestety był zmiażdżony dysk, paraliż i natychmiastowa operacja. Jeśli masz dobrego weta, który będzie umiał rzeczowo ocenić sytuację, to uwrażliw go szczególnie na buldożkową skłonność do schorzeń kręgosłupa - w łagodnych przypadkach sprawdza się rimadyl i ochronnie cortaflex, ale koniecznie do weta z tym i nie daj się zbyć. Oczywiście mam nadzieję się mylić
  4. lemonsky

    Anglia

    a może wpuszczają te biedne jeże do ogródków, coby ślimaki wiosną wyżarły? ...u mnie w parku za płotem sporo jeżyków, ale jakoś nie wpadłam na to, żeby je oswajać
  5. lemonsky

    Anglia

    no może przesadziłam z tym pół godzinki, ale jakieś 40 min, na pewno Boulogne-Dover i tam trzeba było czytnikiem po futrze przejechać :roll:
  6. lemonsky

    Anglia

    My płynęliśmy z Boulogne-sur-Mer do Dover ([url]www.speedferries.com[/url]), pół godzinki i po bólu.
  7. lemonsky

    Anglia

    Dahme - taaaak, czipy sczytują :evil_lol: a poważnie - jak było u nas - ustawiasz się w kolejkę do specjalnie oznaczonej budki (my płynęliśmy promem), podjeżdżasz, pies siedzi w aucie, podajesz pani z budki paszport i kwity z badaniami, ona Ci daje czytnik czipów, pikasz na psie, oddajesz czytnik, pani sprawdza kwity i to w zasadzie wsio - u nas część papierów mieliśmy do odbioru na promie, pies musiał zostać w samochodzie. I już.
  8. lemonsky

    Anglia

    Ja sobie myślę, że wszędzie są ludzie i "ludzie" niezależnie od kraju, nacji... a że w tym wszystkim pojawiją się narodowościowe animozje to nieuniknione -tam, gdzie brak świadomości, argumentów, zrozumienia i dobrej woli, każdy powód do zaczepki, arogancji i odreagowania frustracji staje się dobry. Ja za wściekliznę tydzień temu płaciłam jakieś 45 funtów. A za komplet corocznych szczepień 42.
  9. lemonsky

    Anglia

    Dziewczyny, jesteśmy tu legalnie, płacimy podatki, więc nie ma co czekać i przepraszać, że żyjemy. Z własnego podwórka - mój TZ jakieś pół roku temu wypadł z zakrętu (nic mu się nie stało, za to bardzo bolesna naprawa auta), przyjechała policja, pomoc drogowa do zholowania auta. Policja spisała raport, pojechali, ale jeszcze zanim się zdążyła zjawić wyskoczył zza płota wściekły koleś i dawaj wygrażać i wyklinać na tego mojego chłopa. Ten był chyba w lekkim szoku, ale nie dał się sprowokować, olał gościa. Jakie było jego zdziwienie, kiedy po dwóch prawie tygodniach odebrał telefon od tego wku...nego gościa, że ma mu zapłacić za wyłamaną deskę w płocie - ton napastliwy, agresywny zakończony "wiem, gdzie mieszkasz". TZ za moją zresztą namową pojechał zobaczyć co i jak, koleś znowu na niego wskoczył z tekstami o imigrantach i takimi tam, mój chłopak stwierdził, że nie było fizycznej możliwości, żeby cokolwiek uszkodził w płocie tego pana. Po dwóch dniach dostajemy fakturę na £80 za wymianę jednej deski (faktura spreparowna niby na firmę pana wśckiekłego). I co zrobiliśmy? - raport na policję, że koleś nęka, grozi, próbuje wyłudzić pieniądze, że jest napastliwy i wymyśla od imigrantów. Długo sprawa się ciągnęła, bo typ paskudny i ani myślał odpuścić, nawet miał dodatkowy raport policyjny, zrobiony po miesiącu od wypadku, że to właśnie Artur mu deskę wyłamał (oczywiście kłąmstwo). Koniec sprawy jest taki, że pan wredny teraz ma kłopoty, bo niesłusznie nas oskarżył o zniszczenie mienia, groził nam, złożył fałszywe oświadczenie i jego zachowanie miało cechy rasistowskie. I to wszystko za 80 funtów. Pewnie wolałabym nigdy nie mieć powtórki takiej sytuacji, ale wiem jedno - jak ktoś tu komuś na odcisk nadepnie, to trzeba się bronić, nie czekać i ładnie prosić, tłumaczyć... więc jak sąsiedzi są niereformowalni, to radzę zgłosić to do councilu, bo zapewne oni już tam byli, albo coś o nich już tam wiedzą...
  10. lemonsky

    Anglia

    Zauważyłam, że tu dziwnie niektóre sprawy się załatwia - nie wprost, ale naookoło - zamiast np. zwrócić sąsiadowi uwagę, że przed jego domem są wory ze śmieciami, które wystawia za późno i se leżą przez tydzień, i sytuacja się powtarza, to łatwiej zadzwonić do councilu i tam życzliwie donieść. Albo zamiast zwrócić uwagę, że jest za głośno - telefon na policję. A kontakty sąsiedzkie oficjalne słodziutkie jak miód. I to nie moje osobiste doświadczenia - wyciągnięte mimochodem z życia i rozmów z tubylcami. Więc w tej sytacji - telefon do landlorda, albo najlepiej list, żeby był ślad, a jak będzie nieprzyjemnie - raport na policję o antysocial behaviour z zaznaczeniem, o rasistowskich wstawkach - to działa.
  11. lemonsky

    Anglia

    Po kolei - w ciągu 24 h zaliczyliśmy 3 wizyty w lecznicy (płaciłam za nie żywą gotowizna tzn kartą), potem trafiliśmy do psiowej kliniki (tu na wstępie pytali, czy mamy ubezpieczenie) - jak Torrka przebadali i zdecydowaliśmy się na tą operację, podpisałam zobowiązanie, że wyrażam zgodę na obciążenie mojego konta kosztami do 4500 funtów chyba - tu oczywiście nr karty i takie tam. Nic nie płaciłam. Przy wypisywaniu psa do domu dostałam piękną fakturę z dokładnym wyszczególnieniem co do jednej tabletki i gazika, każdy dzień wyszczególniony i opisany cenowo, wypełniłam formularz dla ubezpieczyciela że ma bezpośrednio tej lecznicy wypłacić należne pieniądze. Więc jest tak - ponieważ zaliczyli te wizyty u weta i leczenie w klinice jako leczenie jednej choroby to płaciłam jedną "wejściową" opłatę - 75 funtów. Resztę kosztów przejęło ubezpieczenie - zwrócili mi to, co zapłaciłam za te 3 wizyty (bez 75 funtów) i zapłacili wszystkie następne koszty (posłali im czek) - badania, operacja, pobyt w szpitaliku. W sumie trwało to 6 tygodni - musiałam dosłać kilka jeszcze potwierdzeń, że pies był gdzieś wcześniej rejestrowany - a był tylko raz wcześniej u jeszcze innego weta, na szczepieniach. Miałam trochę stracha - takiego polskiego stracha, że na pewno coś zaczną kombinować, że to niemożliwe, że takie tam, no ale teraz polecam!!! ubezpieczajcie swoje psiska...
  12. lemonsky

    Anglia

    Dahme - nie wiem, czy to chodzi o to, bo ja wspominałam, że mój sąsiad Litwin przywiózł 6-tyg szczenię tutaj z Litwy nielegalnie (chyba nieświadomie) i jak chciał sunię zaszczepić p. wściekliźnie to pytał o weta i jakiś życzliwy doniósł, że ma nieszczepionego sprowadzonego psa, a że rasa tu bardzo rzadka (buldog francuski) to nie mógł się wykręcić. No i przyjechali smutni panowie, zabrali buldożkę do kennelu na pół roku - musiał zapłacić za pobyt małej i za całą procedurę w sumie jakieś 1500 funtów, mogli odwiedzać ją raz w tygodniu - dojazdy ok. 100 mil w jedną stronę, koszty, czas, etc. no i pies w obcym miejscu... Więc chyba nie warto ryzykować. Bo tutaj niestety społeczeństwo obywatelskie - bywa "życzliwe":razz:
  13. lemonsky

    Anglia

    hahahhaaa - gratulacje! jak się towarzystwo dogaduje? pewnie masa frajdy, co? a ja też mam dobre wieści - ubezpieczenie pokryło koszty leczenia i operacji Torrka! uffffffff :multi:
  14. lemonsky

    Anglia

    Maja - a może poszukaj jakiegoś bardziej "domowego" hoteliku - gdzie pies będzie bardziej zadbany... bo szkoda, żebyście się męczyli - i Wy tu na wyspie i on tam zamknięty, ech.
  15. lemonsky

    Anglia

    ... z chodzeniem to problemów nie ma, są za to z bieganiem, bo trzeba paskudnika hamować :evil_lol:, ale nie ma się co czarować - tylne lapy duużo słabsze niż przed tą akcją, ale dajemy radę :) i czekamy na końcowy przegląd w przyszłym tygodniu i ocenę weta, który Torrka operował i prowadził leczenie. Pozdrawiamy serdecznie!!! :multi:
  16. lemonsky

    Anglia

    ......................
  17. lemonsky

    Anglia

    A ja zamówiłam i kupiłam cortaflex w Polsce, opakowanie 60 tabl 160 zł. I właśnie znalazlam też ten sam cortaflex w UK za 20 funtów :cool3:. Jestem świeżo po rozmowie z wetem, który jak najbardziej polecił właśnie cortaflex dla mojego paskuda (jest po operacji kręgosłupa - dyskopatia), o tym Arthi-Aid nic nie wiedział :razz:.
  18. lemonsky

    Anglia

    Ale wiecie co? te trzysta parę stron to się uzbierało szybko jakoś - może malutki jubel jaki, co? czy czekamy do 500 ;) Szajo - powodzenia i wytrwałości...
  19. lemonsky

    Anglia

    najlepiej jak zajrzysz na tą stronkę i wpiszesz dane swojego psa - wysokość składki zależy od wieku, rasy, płci, stanu zdrowia psa - automatycznie Ci wyliczą co i jak - nie bój się, sama symulacja nie oznacza złożenia wniosku o ubezpieczenie :) [url]http://www.kelkoo.co.uk/c-143001-pet-insurance.html[/url] tam są linki do porównywarek i wyszukiwarek ubezpieczeń w UK
  20. lemonsky

    Anglia

    Hej - u nas rekonwalescencja, hafcik z plecków wypruty, futro odrasta, jajka jak nowe, tylko się cieszyć! :) Paskud wesoły, ganiać chce, dziwi się, że zła pańcia nie pozwala - trzeba go hamować i tylko na małej smyczy, coby każdy kroczek był pod kontrolą... ale wszystko idzie ku lepszemu :multi: nastawia doopkę do masowania cwaniura i kombinuje, jak by tu jednak wdrapać się na pięterko (to oczywiście niemożliwe :p - się śmiejemy, że jak się zdecydujemy chałupę tu kupować to tylko parterowy dom wchodzi w grę, bo pies emeryt :evil_lol:) A z tymi spacerami i innym niż polskie zachowaniami psiarzy to mi się to baaaardzo podoba - moja charakterna bulwa chyba myśli, że jest kaukazem co najmniej i chętna była zawsze do próby sił z co mocniejszymi i większymi samcami. Zwłaszcza w czasie burz i naporów młodzieńczych - jak miał między 1.5 roku, a 2.5 roku. Sporo pracowaliśmy, żeby poskromić męskie zapędy. A tutaj na wyspie mu trochę przeszło o dziwo! Może wpływ na to ma, że dorośleje i sporo tutejszych psów biega bez jajek? Na spacerach my zawsze z taśmą (po kilku mieisiącach skróconą o połowę!) - Torrkowi daje to swobodę, mi spokój ducha. Nie spotkałam innego psa biegającego ze sznurkiem :eviltong:, ale tylko dwa razy mi się zdarzyło, że podbiegł do nas luzem biegający, średnio przyjaźnie nastawiony pies. Nie było to miłe, ale to naprawdę były wyjątki. Jak widzę psa luzem, to na 95% mogę być pewna, że nie podbiegnie do nas, tylko obwącha sobie krzaczory i tyle. Jak pańciostwo spotyka się w czasie spacerowym na pogaduchy o pogodzie, to psy grzecznie czekają, aż ci skończą, nie szaleją w międzyczasie gdzieś tam. Mamy zaznajomione psiowe towarzystwo, czasami paskud brykał z dwoma amstafkopodobnymi suniami i jedną rottką, ale większość psiowych kontaktów jest tutaj mocno "sformalizowana" - w sumie pozwać do sądu o odszkodowanie można nawet, jeśli pies nawet nie dotknie, ale np. podbiegnie i przestraszy i coś się stanie - ktoś się potknie, przewróci itd. A bączki - ha! czy znacie słynne bączki buldoga francuskiego? to dopiero maestria!:diabloti:
  21. Żadne z "tanich linii" nie mają uprawneiń od defry na wwiezienie psa do UK. Żadne też z tego, co wiem, nie przewożą zwierząt. Jeśli pies miałby lecieć samolotem z Polski do UK to tylko LOT cargo albo BA cargo. Koszt lotu w jedna stronę wyliczony dla psa (buldog francuski - max 14 kg) w 2006 r to ok. 4000 zł, włącznie z właściwym transporterem. Psa nadajesz po prostu jak paczkę na cargo kilka godzin przed swoim lotem na terminalu do przesyłek, odbierasz też w Londynie np. na terminalu cargo. Ja się nie zdecydowałam, bo bałam się o psa i trochę droga wydała mi się impreza. Zapraszam jednak do czytania "Anglii" - tam skarbnica drobnych i ważnych informacji i wskazówek.
  22. lemonsky

    Anglia

    Sylwia! jak dobrze Cię "widzieć"! Przeczytałam Twój podpis - tak mi przykro... przecież zawsze najtrudniej tym co zostają... A Torrek? - to chyba nie był jednorazowy uraz, tzn mechanicznie nic go nie "walnęło"... dorobił się w trakcie... biegi, spacery, szaleństwa, łażenie po schodach, sofki, gra w piłkę, szarpanie, przeciąganie... jakbym wiedziała, że którakolwiek z tych czynności mu mogłaby zaszkodzić, na pewno bym bardziej uważała... Paskud zdrowy zawsze był ja byk, mówiłam, że trafił mi się sportowo-wyczynowy egzemplarz buldoga francuskiego, nagle w 24 godziny psa sparaliżowało (tył)... Więc teraz powolutku, po emerycku sobie drepczemy i uczymy się drobnymi kroczkami :) Aaliyah - najważniejsze, że jest ubezpieczenie!
  23. lemonsky

    Anglia

    ups, jakoś myślałam o chłopięcych klejnotach - chyba się zafiksowałam na tych torrkowych jajkach :razz: tak czy siak, niech szybko dochodzi do siebie futro!
  24. lemonsky

    Anglia

    Osho - niech się futro szybko wyliże z tej bezjajecznej opresji :) Mój paskud jajka sobie solidnie odparzył jak się nie mógł kontrolować i siusiał pod siebie, a w lecznicy chyba tego nie dopatrzyli od razu :shake:... i trzeba teraz je smarować, żeby nie odpadły :evil_lol:.
  25. lemonsky

    Anglia

    Słuchajcie! Torro w domu! Długa droga jeszcze żeby wrócił do pełnej sprawności, ogólnie potężne ograniczenie - plawie klatka - do ogródka tylko na siusiu i kupkę restrykcyjnie przez tydzien i ćwiczenia delikatnie ciut, potem zobaczymy - może jakieś dłuższe spacerki. No bidnie wygląda to moje psisko :-(... ale nic to, najważniejsze, że jest na dobrej drodze do sprawnóści no i nie cierpi paskud mój. Konkrety - my mamy ubezpieczenie w Sainsburym - tam są dwie opcje - koszty leczenia i inne do 2500 i 6500 gpb za jedną chorobę. Przy miesięcznym koszcie ok £14 mamy (dostałam potwierdzenie kilka dni temu!!!!) tą wyższą opcję - tu wchodzą też koszty rehabilitacji, anulowania wakacji właściciela, hospitalizacji właściciela i wtedy koszty opieki nad psem, leczenie zwierza za granicą, nagroda w razie zaginięcia chyba też i jeszcze jakieś inne). Teraz czekam, jak to zadziała - jak już pisałam mam stracha i uwierzę, jak zobacze...
×
×
  • Create New...