Jump to content
Dogomania

Marmasza

Members
  • Posts

    692
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Marmasza

  1. [quote name='a_niusia']taaa szczegolnie jak pies wlasnie zostal wziety ze schroniska...wtedy jest szansa, zeby podjac odpowiednie dzialania przed.[/QUOTE]

    Już to sobie wyobraziłem: pies w schronisku siłą wyciągnięty z kojca i ciągnięty przez nowego właścieciela do samochodu (to wersja optymistyczna) lub autobusu (wersja bardziej pesymistyczna), do którego jest na siłę wepchnięty...
    Ludzie jakich argumentów używacie? Czy pies to zwierzę o stanie 0-1 (albo całkowicie rozluźniony albo zupełnie zestresowany)?
    Każde zachowanie ma "początek" i sztuka polega żeby zareagować odpowiednio wcześniej, zanim pies się wyrwie do drugiego psa, czy rzuci z zębami na człowieka. Zanim zaprze się przed płytkami czy inną nieznaną mu przeszkodą...
    Nie rozumiem, dlaczego Sugarr zaprotestował przed "wyjściem z psem w sylwestra o północy na spacer" a z drugiej strony jest zwolennikiem rozwiązań siłowych w innych sytuacjach stresujących psa.
    Jak jakaś sytuacja stresuje mojego psa, to pierwsze co robię, to zabieram psa z takiego miejsca. A później opracowuję i wdrażam program "naprawy". I nie ma znaczenia czy chodzi o "lęk przed petardami" czy "obawę przed wejściem na śliską powierzchnię".

  2. [quote name='nykea']Marmasza, dorosly wilk nie ma potrzeby zmuszenia szczeniaka do przejscia przez potok, gdyz szczeniak (w odpowiednim wieku) za wszelka cene bedzie chcial byc ze swoim stadem. Dorosly wilk nie musi robic nic poza przejsciem przez potok samemu.

    Osobiscie nie lubie kiedy sie uzywa przykladow wilkow do tlumaczenia szkolenia pozytywnego. Oczywiscie, w naturze wilki unikaja konfliktow, ale to nie znaczy, ze nie ma tam wcale "negatywow". [/QUOTE]

    Nykea, główne nieporozumienie, w takich dyskusjach, bierze się zazwyczaj z mieszania dwóch spraw - "nakłonienie/zmuszenie do zrobienia czegoś" i "powstrzymanie od robienia czegoś" a to przecież zupełnie odmienne zagadnienia i wymagają odmiennego podejścia.
    Przykład z wilkami pokazuje, że gdy nie ma środków przymusu (wilki nie używają smyczy), to można tylko nakłaniać (motywować). W ośrodkach szkolących pozytywnie (te które poznałem) nie używa się smyczy do "pracy" - często smycz nie jest w ogóle używana. Jak Sugarr zmusiłby swojego psa do przejścia przez płytki, gdyby nie miał smyczy. Każde zachowanie można uzyskać stosując wyłacznie pozytywną motywację - nie ma potrzeby używania przymusu (korekt). Jeśli doświadczony instruktor używa korekt w trakcie szkolenia, to według mnie, albo idzie na skróty (bo tak szybciej) albo próbuje w ten sposób zatuszować... błedy, które popełnił we wczesnej fazie nauki zachowania. Nie znam innego wytłumaczenia.
    Zupełni inaczej wygląda sytuacja, gdy trzeba wyeliminować niepożądane zachowanie, zwłaszcza takie, które jest już utrwalone. W takim przypadku czasami niezbędne jest zastosowanie kary.

  3. [quote name='a_niusia']dobra, ale nie powiesz, ze jedna metoda jest odpowiednia dla wszystkich psow swiata na ich strachy. wiadomo, ze nie powiesz:)))
    [/QUOTE]

    A jak sobie z tym radzą wilki? Dorosły wilk nie ma możliwości zmuszenia dorastającego szczeniaka np. do przejścia przez potok.
    Osobiście stoję na stanowisku, że aby nakłonić psa do zrobienia czegokolwiek wystarczy go odpowiednio zmotywować. Metoda jest jedna "nakłanianie poprzez motywację" (różnice są w "motywatorach" ale to szczegół). Nie ma potrzeby zmuszania psa do podejmowania działania.

  4. [quote name='sugarr']
    Unikanie problemów prowadzi tylko i wyłącznie do ich narastania, zawsze... Nigdy w życiu nie unikałam żadnej sytuacji pracując nad psem, raczej ich szukałam, żeby móc się z nimi zmierzyć i nad nimi pracować.
    Oczywiście co innego sztucznie tworzyć sytuacje, żeby właśnie coś przećwiczyć, a co innego poruszać się unikając wszystkiego w nienaturalnie "sterylnym" otoczeniu...[/QUOTE]

    Rozumiem, że "mierzenie się z problemem", to wyprowadzenie psa, który boi się huków, o pólnocy w Sylwestra na ulicę - a co niech się przyzwyczaja... Nie napisałem, żeby nie wychodzić na spacery, ale unikać bezcelowego prowokowania psa do niewłaściwych zachowań, w sytuacji gdy nie mamy możliwości zapanowania nad sytuacją.
    I pytanie do właścicieli psów "z problemami": czy karcąc psa za niewłaściwe zachowanie uzyskujecie spadek liczby "wybryków"? Chodzi mi o zauważalny spadek liczby wystąpienia tego zachowania w przyszłości (np. kilka dni po "skarceniu") - jak szybko pies "zapomina" o karze i zachowanie ponownie się pojawia?
    Rozumiem karanie o ile jest efektywne - raz ukarany pies przez długi czas nie powtarza zachowania. Ale często jest tak, że skarcenie działa "tu i teraz" i najpóźniej za godzinę sytuacja się powtarza. Jedynym skutkiem skarcenia psa jest "rozładowanie złości właściciela" czyż nie tak?

  5. [quote name='evel']Marmasza, ale JAK "pracować nad środowiskiem", gdy np. ja i mój pies na 75% spacerów spotykamy niezrównoważone psy, właścicieli imbecyli? Psy, które z wściekłym jazgotem do nas dopadają i wrzeszczą z odległości paru metrów? Psy, które tak się burzą, że często gęsto przyciągają do nas swoich właścicieli? Psy, które tłamszą moją małą sukę z hasłem właściciela "Ależ się pięknie bawią!" (BTW, po tym mam ochotę naprawdę niepozytywnie postąpić z właścicielem). Moja suka na placu, w trybie pracy ma w zadku wszystkie psy świata, jednak nie wyobrażam sobie trzymać psa w trybie pracy cały czas. I o to mi chodzi - "sterowanie środowiskiem" jest w polskich warunkach utopią, po prostu.
    [/QUOTE]

    Moje "szczecińskie" (ale nie tylko) doświadczenia wskazują, na to, że tacy "niereformowalni" ludzie chodzą ze swoimi psam w ściśle określone miejsca (tzw. "psie łączki) - łatwo je zidentyfikować i po prostu omiajać. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale takie psy wcale, wbrew temu co głosisz, nie są często spotykane. Na pewno znasz większość z nich "z widzenia" - to też ułatwia "omijanie". Naprawdę można znaleźć spokojne miejsce na spacery z psem i to bez wielkiego wysiłku.

  6. Sytuacja "zaaranżowana" daje nie tylko okazję do uczenia się psa, ale przede wszystkim "czas", w którym przewodnik może poświęcić całą uwagę na pracę z własnym psem. W trakcie takiej "nauki" nie ma potrzeby dzielenia uwagi na własnego psa i 'tego drugiego" (psa czy człowieka). Ponadto na "codziennych spacerach" należy bardziej skupić się na "managmencie" niż nauce. Nie można pracować z psem, gdy nie panuje się nad "środowiskiem" - taka praca jest po prostu nieefektywna. Pies musi mieć możliwość "uczenia się" a przewodnik panowania nad tym procesem.

  7. [quote name='yamayka']Taaaa... Ja też pisze się na (no, prawie) 100% pracę nad byczeniem sie mojego burka do psów, ale poproszę najpierw sterylne środowisko, gdzie będę sama decydowała o ilości psów, ich odległości od nas i o tempie i kącie przemieszczania się.

    [/QUOTE]

    A dlaczego nie zaaranżujesz takiego środowiska na czas nauki - umówić się ze znajomymi i ich psami w ustronnym miejscu. A jak trudno o takie w czasie dnia, to... można spotkać się wcześnie rano (w lecie już o 5-tej jest wystarczająco widno).
    Trzeba tylko pomyśleć, zaplanować i zrealizować...

  8. [quote name='nykea'] Czy naprawde tak trudno zrozumiec roznice miedzy kontrola nad psem/uniemozliwianiem mu wykonania danej czynnosci a korektami? :roll:[/QUOTE]

    Bardzo trudno dla kogoś kto nie rozumie różnicy np. pomiędzy korektą a karą.
    Wbrew temu co niektórzy twierdzą ja upieram się, że "szkoleniowcy tradycyjni" działają przede wszystkim w oparciu o doświadczenie z domieszką intuicji. A to skutkuje między innymi tym, że pojęcia słowne nie mają znaczenia - nieważne jak zwać, skoro głównie chodzi o "pokazanie".

  9. [quote name='nykea']eeee, ze jak??!! Jesli liczyc od Skinnera, to operant conitioning jest "na rynku" od czasow II Wojny, jesli liczyc od Karen Pryor, to od jakis 30 lat (mniej wiecej, nie znam dokladnej daty, na pewno sama wiesz). Sama Karen pracowala z delfinami uzywajac "tradycyjnych" metod, dopiero pozniej opracowala metode klikerowa. Do tego czasu cyrki jakos sobie radzily... Nie tylko z wilkami, ale tez np lwami, tygrysami, konmi... Poza okrutnymi metodami, takimi jak baty, prad, wykorzystywane byly tez inne metody, np powolne przyzwyczajanie zwierzat do danej czynnosci, np polski sposob zajezdzania koni - nie majacy wiele wspolnego z "lamaniem" koni opisywanym przez Monty Robertsa (oczywiscie wszystko zalezalo od osoby).
    [/QUOTE]

    No cóż, językoznawstwo jako dziedzina naukowa istniej znacznie krócej niż ludzka mowa. To samo dotyczy "zachowań sprawczych" - Skinner i inni behawioryści zajęli się badaniem czegoś, co większość ludzi robiła od wieków - w jaki sposób można wpływać na zachowanie innych ludzi czy zwierząt i w jaki sposób można to zachowanie kontrolować. Nawiasem mówiąc techniki behawioralne w czasie II wojny światowej były stosowane przez armię amerykańską do szkolenia strzelców wyborowych. Rosjanie stosowali je do szkolenia psów "niszczycieli czołgów".
    Odnośnie zaś krytyki Skinnera i jego teorii - widzę, że znajomość tej teorii jest odwotnie proporcjonalna do stopnia krytyki. Cytat (z podkreśleniem) przytoczony przez Sugarr tylko mnie w tym utwierdza. Dotyczy to również niestety wielu klikerowców, których wiedza na temat teorii Skinnera zaczyna i kończy się na znajomości nazwiska twórcy radykalnego behawioryzmu.
    Macie rację - dalsza dyskusja jest bez sensu - mówimy różnymi językami a na te same zjawiska patrzymy z innej perspektywy.

  10. [quote name='nykea'] Np nie uwierze nigdy, zeby ktokolwiek potrafil wyszkolic kure na eee... kure pasterska? [/QUOTE]

    A na ile "pies pasterski" jest efektem długoletniej selekcji hodowlanej a na ile "wynikiem" szkolenia? Czy każdego psa da się wyszkolić na psa pasterskiego (którego zadaniem jest ochrona, obrona stada i pomoc dla pasterza)?
    Oczywiście, że kura dysponuje zupełnie innym "repertuarem zachowań" niż pies, ale szkolenie nie polega na uczeniu nowych aktywności (jakoś nikomu nie udało się nauczyć psa np. skakanie po gałęziach drzewa jak wiewiórka). Każde szkolenie polega na tym, że zwierzę oferuje ze swego wrodzonego repertuaru zachowań, te na którym zależy człowiekowi i wtedy gdy człowiek tego oczekuje (najczęsciej na wyraźną komendę ale nie tylko). Więc ten argument jest akurat nietrafiony.
    Natomiast zwróć uwagę na inną różnicę: psa można zmusić do jakiegoś zachowania - kury nigdy nie zmusisz, zresztą tak samo wydry czy delfina (wilka zresztą też nie). I tu jest istotna różnica w doborze metod szkolenia. To czego uczymy jest kwestią drugorzędną.

  11. [quote name='sugarr']Nie za bardzo rozumiem, to mają być cechy o zabarwieniu negatywny? Co jest złego w uczeniu psa określonych reakcji na polecenia?
    Co do drugiego, to już zupełnie nie rozumiem czy to też ma brzmieć odstraszająco? Jeżeli to gubienie koncentracji zagraża psu, lub innym zwierzętom czy ludziom dookoła niego?


    Poza tym, tak jak było wspominane - do każdego psa inna metoda, dlatego też nie widzę powodu szkolenia tak samo każdego psa i każdej kury. Ciekawe czy kurę i wilka ktoś próbowałby wychowywać czy szkolić tymi samymi metodami...[/QUOTE]

    Zacznijmy od tego, że osobiście nie uznaję "szkolenia tradycyjnego" za coś złego czy negatywnego. Wybór metody to kwestia etyki i sumienia przewodnika. Ponadto wydaje mi się, że podział ten ma swoje korzenie w angielskich określeniach: "negative reinforcement" i "positive reinforcement" i sądzę, że powinno to być tłumaczone jako "dodatnie wzmocnienie" i "ujemne wzmocnienie" zamiast emocjonalnie brzmiących "pozytywne" i "negatywne". W samej metodzie nie ma emocji, one są tylko i wyłacznie w zachowaniu przewodnika ją stosującą. Prawidłowo stosowane metody mają wpływ na zachowanie psa, a nie na relacje emocjonalne między człowiekiem a psem. To samo dotyczy również szkolenia przy użycie np. o.e. - tutaj też efektywność zależy od umiejętności stosowania "narzędzia" bez emocji ze strony człowieka.
    Natomiast odnośnie szkolenia kury i wilka tymi samymi metodami - jak najbardziej tak. Zasada jest taka sama: zachowaniem sterują wcześniejsze doświadczenia. Te, które przyniosło w przeszłości korzyść, będzie powtarzane w tych samych okolicznościach. Zadaniem przewodnika, jest "przekonanie" zwierzęcia, że to co ma zrobić jest korzystne - to kwestia odpowiedniej motywacji i niczego więcej...

  12. Berek, różnica pomiędzy metodami "tradycyjnymi" a "pozytywnymi" objawia się w całej okazałości, gdy przyjdzie komuś popracować z innym zwierzęciem niż pies czy koń. Kot już stanowi prawdziwe wyzwanie dla "praktyków z psich placów ćwiczeń". Ale dać takiemu specjaliście kurczaka do szkolenie to szybko się przekona, że "metody z psiego placu" są nic nie warte.
    Nie na darmo Bob Bailey w Animal Behawior Enterprise nowo przyjętych instruktorów kierował do pracy z ptakami.
    Zamiast niemądrze krytykować wykaż się inteligencją i odnieś merytorycznie do podanej przeze mnie "definicji".

  13. [quote name='harry280111']Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić,co to w końcu jest "metoda tradycyjna"(bo ja chyba źle rozumiem).Nie-dlaczego jest zła lub dobra.tylko na czym polega...
    Dodam tylko,że w wątku(tego i nie tylko) wywnioskowałam,że metoda tradycyjna=kolczatka(co dla mnie jakąś totalną bzdurą jest-ale takie wrażenie można odnieść czytając ten wątek).
    Dziękuję.[/QUOTE]

    Bez zbędnego wnikania w szczegóły oraz bez "ideologii": moim zdaniem "metodę tradycyjną" można określić na podsstawie kilku charakterystycznych cech:
    1. Dotyczy praktycznie wyłącznie tzw. "nauki posłuszeństwa" czyli "pan każe - pies musi". Dokładniej - pies uczy się określonych rekcji na polecenia przewodnika. Często są to bardzo dokładnie zdefiniowane zachowania np. według regulaminu PT.
    2. Sama metoda pracy z psem polega na tym że, zaraz po tym jak pies nauczy się ćwiczyć (z nagrodami), wprowadzane są elementy utrudniające koncentrację. Gdy sprowokują one psa do nieposluszenstwa, uzywane są korekty. W skrajnych przypadkach etap pierwszy może być pomijany (taką metodę stosował William Kohler).

  14. [quote name='pixel']O niczym nie musi świadczyć i nie świadczy. Bo nie ma mowy o żadnym [U]uznaniu.[/U] ZK po prostu się swego czasu do FCI [U]zapisał.[/U] W regulaminie FCI jest napisane, że z jednego kraju tylko jedna organizacja kynologiczna może być członkiem tego szacownego stowarzyszenia. I słusznie - jeszcze by się poszczególne organizacje krajowe w ramach FCI żarły!
    Więc nie żadne uznanie, tylko zasada: kto pierwszy ten lepszy![/QUOTE]

    W 1935 roku z inicjatywy Maurycego Trybulskiego został powołany Międzyklubowy Komitet Kynologiczny, którego celem było stworzenie federacji kynologicznej o ogólnopolskim zasięgu, zrzeszającej członków wszystkich organizacji kynologicznych w Polsce. Był to warunek wstąpienia do FCI. W skład MKK wchodził Polski Związek Hodowców Psów Rasowych z Warszawy, Towarzystwo Miłośników Psów Służbowych z Warszawy, Sekcja Kynologiczna Stowarzyszenia "Łowiec Wielkopolski" z Poznania, Sekcja Kynologiczna Wielkopolskiego Związku Myśliwych z Poznania, Klub Kynologów z Torunia, Pointer Klub w Polsce z Warszawy, Seter Klub w Polsce z Warszawy, Klub Hodowców Wyżła Niemieckiego z Warszawy, Klub Pekińskiego Psa Pałacowego, Klub Buldoga Francuskiego oraz Klub Teriera.
    29 lipca 1938 roku Międzyklubowy Komitet Kynologiczny oraz Stowarzyszenie Hodowców Psów Policyjnych w Chorzowie na zgromadzeniu przedstawicieli, uchwaliły statut Związku Kynologicznego w Polsce pod nazwą "Polski Kennel Klub" oraz wybrał jego pierwsze władze. (2 czerwca 1939 na zjeździe w Sztokholmie został on przyjęty do Międzynarodowej Federacji Kynologicznej). po II Wojnie Światowej reaktywowany 5 maja 1948 roku. Członkiem FCI ZKwP zostało ponownie 15 czerwca 1957 .

  15. [quote name='motyleqq']to się nazywa kształtowanie. olśniony pies wygląda extra ;) ale ja tam nie czekam, zawsze gadam i nakierowuję.
    ale w sumie to nie wiem, co wolno, a co nie, nigdy niewiadomo kiedy usłyszysz 'nic nie rozumiesz, nam się nie chce tłumaczyć':evil_lol:[/QUOTE]

    Zgodność opisu metody z rzeczywistością mniej więcej taka sama jak: szkolenie "na łup" polega na nakręceniu psa a potem... łup go kolczatką.

  16. [QUOTE=makot'a;18035192] Gdybym chciała prowadząc na smyczy trzy psy, do każdego ciumkać i klikać, żeby ładnie szedł przy nodze, to pewnie już wylądowałabym w wariatkowie. Jak się za bardzo nakręcą, to po prostu muszę do nich krzyknąć, nie mam innego wyjścia. W stadzie nie ma miejsca, ani czasu na pomyłki.
    [/QUOTE]

    Już ten fragment świadczy o fakcie, że masz nikłe pojęcie na temat metody, którą krytykujesz. Natomiast faktem jest, że są ośrodki szkolenia psów policyjnych (np. w Australi) gdzie z powodzeniem stosuje się metody wzmocnień pozytywnych (operant training) w szkoleniu posłuszeństwa i pracy węchowej (zresztą przy pracy węchowej metody przymusu w ogóle się nie sprawdzają). Pomiędzt tzw. "klikaniem" a rzeczywistym szkoleniem przy użyciu tej metody jest mniej więcej taka sama różnica jak pomiędzy szkoleniem przy użyciu kolczatki a jej stosowaniem przez przeciętnego Kowalskiego (jako obroży). Zresztą jak w każdej metodzie szkolenia: można psu bezsensownie klikać tak samo jak można bezsensownie szarpać kolczatką - w obu przypadkach bez efektów. Różnica polega jedynie na tym, że klikaniem nie zrobię psu krzywdy (fizycznie). Poza tym "kliker" jest bardziej "tolerancyjny" na błędy przewodnika. Kliknięcie w niewłaściwym momencie łatwo można naprawić w kolejnych ćwiczeniach, czego nie można powiedzieć o szkoleniu przy użyciu kolczatki czy o.e.
    Dodam jeszcze, że w wyborze metody poza efektywnością powinno brać się pod uwagę kwestie etyczne - dla mnie mało etycznym jest stosowanie metod przymusu aby uzyskać nieco więcej punktów na zawodach. Zwłaszcza, gdy podobny efekt można uzyskać stosując inne metody, tyle że wymaga to więcej wysiłku ze strony człowieka. Jak pisałem - moim zdaniem stosowanie kolczatki czy o.e. w szkoleniu (uczeniu) to droga na skróty - szybciej, łatwiej i wygodniej. A skoro tak, to po co się wysilać.

  17. [quote name='stroosia83']Pies to zwierzę, a nie urządzenie na pilota, które możemy zaprogramować i sterować ze 100% skutecznością.[/QUOTE]

    A co powiesz o reakcjach automatycznych (coby nie powiedzieć o odruchach), które często są ćwiczone np. w szkoleniu kierowców, żołnierzy czy innym, gdzie człowiek ma reagować automatycznie w określony sposób w pewnych sytuacjach, gdzie nie ma czasu na myślenie. Od psa nie wymaga się rozwiązywania skomplikowanych łamigłowek, ma natychmiast i jednoznacznie reagować na polecenie (o to chodzi w szkoleniu posłuszeństwa).
    Nawiasem mówiąc metody tzw. "tradycyjne" prowadzą do takiego automatycznego natychmiastowego reagowania. Natomiast stosowanie kolczatki w "dopracowywaniu zachowania" to działanie na skróty. Po co poświęcać czas i wysiłek na kolejne ćwiczenia w różnorodnych warunkach skoro można raz czy drugi użyć kolczatki i zachowanie jest "dopracowane".
    Z klikerem trzeba pracować znacznie dłużej i włożyć więcej wysiłku w zaplanowanie, przygotowanie i przeprowadzenie ćwiczeń.
    I jeszcze o IPO i klikerze - można, ale wymaga to innej pracy pozoranta i przewodnika, wymaga też sporo czasu - a skoro "metody tradycyjne" są skuteczne to po co komplikować sobie życie i "tracić czas". Jestem przekonany, że gdyby w ustawie o ochronie zwierząt znalazł się zapis zakazujący stosowanie kolczatki czu o.e. w szkoleniu zwierząt, to szybko okazało by się, że można pracować inaczej. Inna sprawa, że pies szkolony klikerem jest mniej "dynamiczny" w pracy, ale to efekt nie tyle metody co stosowanych "motywatorów".

×
×
  • Create New...