Jump to content
Dogomania

Punia i Fraszka już razem za TM


ma_ruda

Recommended Posts

[CENTER][SIZE=6]PUNIA I FRASZKA
[/SIZE][SIZE=5][SIZE=2]​[/SIZE]
[/SIZE][/CENTER]

Dokładnie sześć lat temu ( 4 października 2006) zaczęłam wspominać w tym miejscu Punię. Odeszła miesiąc wcześniej-[B] 4 września 2006 roku[/B]. Pozostawiła mi wspomnienia , ogromny żal i... potrzebę uratowania innego psa. Tę potrzebę potraktowałam jak niepisany testament. W ten sposób wkrótce po odejściu Puni, jej miejsce w moim domu zajęła Fraszka. W sercu wystarczyło miejsca dla obu. Od wczoraj obydwie mają miejsce w mojej pamięci.[B] 4 października 2012 roku[/B] Fraszka dołączyła do Puni. Nie muszą dzielić się moim żalem; czuję go w nadmiarze i już wiem, że z czasem nie mija.
[CENTER]

[IMG]http://static.flickr.com/51/114559058_14d8db19b9_o.gif[/IMG][IMG]http://static.flickr.com/51/114559058_14d8db19b9_o.gif[/IMG]

[SIZE=6]PUNIA
[SIZE=3][SIZE=5](23 kwietnia 1992- 4 września 2006)[/SIZE]

[/SIZE][/SIZE][IMG]http://i46.tinypic.com/28u0k0i_th.jpg[/IMG]

[B]4 września 2006 roku rozstałam się na zawsze z moją sunieczką Punią. [/B][/CENTER]

Od czasu kiedy zdałam sobie sprawę, że Punia zaczyna się starzeć, myślałam ze smutkiem o tym co nieuniknione. Ale jeszcze 3 dni przed jej śmiercią wierzyłam, że to odległa przyszłość. Miała 14 lat, ale nigdy nie chorowała. Dopiero w listopadzie pierwszy problem zdrowotny- mała zmiana na powiece, niegroźna, jak zapewniał lekarz. Po zabiegu, mimo narkozy, której ze względu na wiek suni, bardzo się obawiałam, błyskawicznie wróciła „do formy”. Ale kilka dni później nagle pojawił się problem- niedowład łapek, a 2-3 dni potem, biegunka. Na szczęście mimo obaw, że może to być objaw poważniejszych problemów, po kilku dniach Punia wróciła do zdrowia. Wydaje mi się jednak, że od tego czasu zaczęły się nasilać trudności z poruszaniem się, które wprawdzie obserwowałam od dłuższego czasu, ale wcześniej w niewielkim stopniu ograniczały jej aktywność. Oczywiście zarówno ja jak i weterynarz sądziliśmy, że to tylko sprawa wieku.
Od lipca przestała samodzielnie wychodzić po schodach. Ale myślałam- trudno się dziwić. Podejrzewałam nawet, że trochę mnie wykorzystuje, bo przecież wygodniej na rękach pani (III piętro bez windy!). Wydawało mi się, że trochę schudła, ale że to efekt diety.
W sierpniu zauważyłam, że zjada ziemię. Weterynarz potwierdził moje przypuszczenia, że to brak witamin. Zaczęła też pokasływać. Po kilkudniowej kuracji nie było wyraźnej poprawy. Ale zanim zdążyłam wyjaśnić powody kaszlu, nagle Punia źle się poczuła- była niespokojna, nie chciała się położyć, straciła apetyt. To była sobota. I od tego czasu- przez 2 dni wszystko działo się błyskawicznie. W niedzielę – wizyta w dyżurującej klinice, badanie USG: diagnoza- olbrzymi guz w jamie brzusznej, nic nie można zrobić. Szok i niedowierzanie- skąd guz? to niemożliwe! W poniedziałek wizyta u „naszego lekarza”, znowu USG potwierdzenie diagnozy, ale jeszcze operacja. Szansa na powodzenie 20%. Ale nie miałam wyboru, bo szansa, że pies przeżyje do jutra była jeszcze mniejsza. Poza tym było mi tak łatwiej- nie musiałam podejmować tej najtrudniejszej decyzji- skrócenia cierpienia. Finał już znany. Guz był na śledzionie, zbyt duży i nie dało się go usunąć.
A ja nie potrafię się z tym pogodzić. Nie wiem jak to możliwe, że wiedziałam wcześniej, nie wiem jak długo Punia cierpiała, nie wiem czy gdybym wcześniej wiedziała, że jest tak poważnie chora, to nadal mogłabym wierzyć, że to co nieuniknione to daleka przyszłość.

[CENTER][SIZE=6]FRASZKA
[/SIZE][SIZE=5](ok. 2003 - 4 października 2012)[/SIZE]
[IMG]http://i46.tinypic.com/o7kgn9_th.jpg[/IMG]
[B]4 października 2012 r. rozstałam się na zawsze z moja sunieczką Fraszką.[/B][/CENTER]
Na Fraszkę czekałam ponad 3 miesiące po śmierci Puni. Była ze mną prawie sześć lat. Tym razem miałam czas, żeby walczyć o zatrzymanie Fraszki ; przez pół roku desperacko walczyłyśmy z ciężka chorobą. Niejednokrotnie myślałam, że może spłacam dług wobec Puni i przezywam to czego nie zdążyłam doświadczyć sześć lat temu. Ale może miałam się tylko przekonać, ze walka z ciężką chorobą jest z góry skazana na niepowodzenie? Ale jaki sens mogło mieć cierpienie Fraszki? Jaki sens może mieć jej przedwczesna śmierć? Miała przecież tylko 8-9 lat.

Edited by ma_ruda
Link to comment
Share on other sites

Rebellio i Ago, dziękuję.
Chciałabym zamieścić, dla dopełnienia moich wspomnień o Puni, jej fotki. Ale mam z tym problem. Zdjęcia, które mam na dysku, poza tym, że nienajlepszej jakości (z tel. komórkowego) mają chyba za duzy format a nie potrafię go zmniejszyć. Mam "zwykłe" fotki, może wystarczy je zeskanować?

Link to comment
Share on other sites

Mimo, że to już miesiąc, ja wciąż przed wyjściem z domu szukam smyczy, a w sklepach podchodzę do stoisk z artykułami dla zwierząt.
Ale przede wszystkim nie potrafię robić niczego co przez 12 lat robiłyśmy razem, ani tego z czego rezygnowałam, gdy nie mogłyśmy być razem.
Kiedy pierwszy raz przyszła do mojego domu miała 2 lata. Wcześniej miała kochającą i troskliwą panią, która niestety ze względu na stan zdrowia nie mogła się już nią zajmować. Wyobrażam sobie, jak trudne musiały być dla niej te pierwsze dni w nowym domu, jak bardzo tęskniła za swoją panią, chociaż wcale mi tego nie okazywała. Pewnie nie rozumiała wtedy, że to rozstanie na zawsze. Pewnie czuła to co ja teraz. Myślę też, że Punia nigdy nie zapomniała o żalu z powodu tego rozstania. To pewnie dlatego tak boleśnie przeżywała każde nawet krótkie rozstanie ze mną. I to dlatego byłyśmy niemal nierozłączne. Pogodziła się z tym, że muszę pracować, może uwierzyła, że „na mięsko dla pieska”. Ale już wyjście wieczorem do znajomych bez pieska, było zdradą i pies stanowczo protestował a jak nie pomogło był bardzo obrażony. Nasze najdłuższe w ciągu tych 12 lat rozstanie to kilka razy po kilkanaście godzin i przyznam, że ja też nie lubiłam tych dni.
A teraz ? Chcę wierzyć, że Punia jest szczęśliwa za Tęczowym Mostem, że wie że tym razem jej nie opuściłam, że teraz myślę o niej niemal bez przerwy i że nigdy nie zapomnę.

Link to comment
Share on other sites

[URL="http://imageshack.us/?x=my6&myref=http://load.imageshack.us/"][IMG]http://img214.imageshack.us/img214/2986/0807203708ok0.jpg[/IMG][/URL]


To Punia. Dla mnie najśliczniejsza.
Kiedyś usłyszałam jak kilkuletni chłopiec mówił do swojej mamy: "mamo idzie pani z tym ślicznym pieskiem". Byłam dumna, bardziej niż gdybym usłyszała "idzie ta śliczna pani z pieskiem":oops:

Link to comment
Share on other sites

Jakbym czytała o moim Migaczu :-(
Też guz na śledzionie, wielkości piłki do ręcznej...Tylko że On żył z tym rok, na szczęście prawie do końca bez bólu.

Strasznie Ci współczuję, też miesiąc temu pożegnałam moją pociechę.
I też jeszcze się z tym nie pogodziłam.
Pamiętaj, nie jesteś sama.
Ja też to sobie powtarzam, ale wcale nie jest łatwiej :placz:

Ania

Link to comment
Share on other sites

Tak jak pisałaś na moim wątku Migaczka, nie musisz się winić, że nie zauważyłaś, ani że Punia cierpiała... Rozmawiałam z kilkoma wetami, guz na śledzionie, póki nie pęknie, nie stwarza większych problemów bólowych, o ile tak można powiedzieć. Mój Migacz żył z nim ponad rok i jak pisałam, nie dawał znaku, że coś go boli. A hipohondryk (czy jak się to pisze) był z niego straszny :razz: Każda ranka na łapce to było wycie i "popatrz, pańcia, co mi się stało"
Nie obwiniaj się, nie cierpiała. Szkoda tylko, że to się wszystko tak szybko potoczyło, że nie miałaś czasu się z Puńką pożegnać. To boli najbardziej...

Żegnaj ją teraz, wśród nas, jesteśmy z Tobą, będzie łatwiej...

Ktoś tu kiedyś, niedawno wkleił taki ładny filmik z psiakami odchodzącymi za TM. Było już kilka razy. Ja nie umiem jeszcze wklejać, jakby ktoś mógł...
To co prawda wyciskacz łeż ['], ale po nim jakoś tak lepiej, spokojniej...
Jeśli mogę, to bardzo proszę...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zdrojka']I zmień tytuł wątku... Nie Twoja wina!
Z jakiegoś powodu wezwano ją za TM. Widać musi się tam kimś opiekować.
A o Tobie pamięta, na zawsze pozostanie Twoim Aniołkiem![/quote]
Zmieniłam temat! Teraz łatwiej mi myślec, że nie cierpiała i o tym, że teraz na pewno nie cierpi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='black_sheep']Ma rudko nie smuć się. Wiem jaki to ból gdy traci się pieska, bo to przecież nasz najlepszy przyjaciel, który niegdy nas nie zawodzi:(
Jakiej wielkości była sunia? Chyba raczej malutka? Śliczne zwierzątko...[/quote]

Nie była duża- taka do kolana.
Teraz juz częściej udaje mi się uśmiechać, gdy ja wspominam. To Wasza zasługa. Bo czas, który ma leczyć rany, nie bardzo się sprawdza.:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kasia_82']Na poczatku zawsze jest trudno....ale z czasem bedziesz wspominac tylko te wspolnie spedzone chwile - te szczesliwe! Ja rowniez stracilam juz 2 pieski ( 2 bracia - w odstepie dwoch dni / zgineli smiercia tragiczna :-( )[/quote]
Wyobrażam sobie co musiałaś przeżywać. Niestety i takie doświadczenia mam za sobą- wiele lat temu mój piesek, który miał wtedy 2 lata, ale u mnie był od kilku miesięcy, zginął pod kołami samochodu. A miał być (i był, ale krótko) lekarstwem po śmierci- kilka miesięcy wcześniej półrocznej suni, która przegrała z parvovirozą.
Myślałam wtedy, że już nigdy więcej nie będę miała psa, że były ofiarami mojego pecha. Po wielu latach los sprawił, że miałam Punię. Przez 12 lat towarzyszył mi lęk, że znowu coś sie stanie. Przeżyła szczęsliwie 14, ale właśnie to jej nagłe odejście, mimo poważnej choroby, jest dla mnie najtrudniejsze. Tylko, że tym razem, nie bronię się przed myślą o przyjęciu kolejnego pieska. Tym razem chcę uratować jakiegoś skrzywdzonego psiaka. I na pewno zdecyduję sie na adopcję, tylko, że wciąż mi trudno pogodzić się z brakiem Puni.

Link to comment
Share on other sites

Najgorszy jest ten lęk utraty swojego zwierzątka. Ja najbardziej boje się o moja starą już świnke. To głupie, ale nie wiem jak będę żyła ze świadomością, że jestem sama w pokoju, że jej tam nie ma. Kupiłam jej ostatnio drogie witaminki, i bardzo się o nią troszcze, żeby potem nie powiedziec sobie, że coś źle zrobiłam. Jest moim najmniejszym, a zarazem najstarszym zwierzątkiem. Denisek, choć jest największy, jest najmłodszy:) Ma dopiero 2 latka, ale jest taką niezdarą, że ostatnio zaczynam się bać, że sam sobie coś zrobi:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='black_sheep']Najgorszy jest ten lęk utraty swojego zwierzątka. Ja najbardziej boje się o moja starą już świnke. To głupie, ale nie wiem jak będę żyła ze świadomością, że jestem sama w pokoju, że jej tam nie ma.

Twoje obawy są dla mnie zrozumiałe. Ja też od chwili kiedy zauważyłam, że Punia się starzeje czułam lęk, że zostało niewiele czasu. Może własnie ze strachu "wypierałam" to co mnie niepokoiło i nie zauważyłam w porę objawów choroby?

Link to comment
Share on other sites

[quote=ma_ruda;2277613Twoje obawy są dla mnie zrozumiałe. Ja też od chwili kiedy zauważyłam, że Punia się starzeje czułam lęk, że zostało niewiele czasu. Może własnie ze strachu "wypierałam" to co mnie niepokoiło i nie zauważyłam w porę objawów choroby?[/quote]
Ma-ruda mój Dżekus miał 13 lat ,a ja nawt nie dopuszczałam myśli ,że już mógłby odejść pomimo że miał chore serduszko jego śmierć była nagła ,a ja do tej pory zastanawiam sie czy przypadkiem mogłam temu zapobiec.Myślę jednak ,że ani ty ani ja nie mogłyśmy nic zrobić . Czytają wspomnienia innych osób ,które tak mocno kochają zwierzaki jak my wiemy ,że nie jesteśmy samotne w rozpaczy i bólu po ich stracie.
Mamy tez świadomość ,że przez wszystkie lata spędzone z nami zwierzaki były szczęśliwe.Czytam też o innych zwierzakach ,które odeszły samotne i nie kochane i i jeszcze bardziej mi ich żal i serce się mi kraje ,że to wszystko przez ludzi.Dlatego tak jak ty postanowiłam pomóc następnemu zwierzakowi ,historie znasz .Życze Ci żebyś szybko znalazła i pokochała "skrzywdzonego" przez ludzi zwierzaczka bo gdzieś na Ciebie czeka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Foksia i Dżekuś']...Czytam też o innych zwierzakach ,które odeszły samotne i nie kochane i i jeszcze bardziej mi ich żal i serce się mi kraje ,że to wszystko przez ludzi.Dlatego tak jak ty postanowiłam pomóc następnemu zwierzakowi ,historie znasz .Życze Ci żebyś szybko znalazła i pokochała "skrzywdzonego" przez ludzi zwierzaczka bo gdzieś na Ciebie czeka.[/quote]

Ktoś tu na Tęczowym Moście pięknie napisał, że to pieski, które od nas odeszły wybierają dla nas tego następnego. Punia była bardzo zazdrosna, buntowała się, albo obrażała kiedy próbowałam pogłaskać innego psa. Nie wiem więc czy mogę na nią liczyć:razz: To powoduje, że trudno mi nie tylko wybrać pieska bez Puni, bo czasem jeszcze myślę, że może byłoby jej przykro? A może przeciwnie- zrozumie, że o niej pamiętam i bardzo mi jej brakuje

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE] Ja też od chwili kiedy zauważyłam, że Punia się starzeje czułam lęk, że zostało niewiele czasu[/QUOTE]

Mimo, że mój pies ma niecałe półtora roku, to czasem, no bardzo rzadko, ale jednak, myślę o tym co by było gdyby... i przeszywa mnie okropny dreszcz strachu i smutku. Nigdy nie umarł mi pies, i nawet nie mogę sobie tego wyobrazić...

Ma rudko zajrzyj na Psy w potrzebie....
np. taka młodziutka słodka Maja widniejąca w moim podpisie szuka domku:roll:

Link to comment
Share on other sites

Poprzednio napisałam, że mam wątpilwości, czy Punia pomogłaby mi, gdyby to pieski, które odeszły, wybierały dla nas swoich następców. Dzisiaj mogłabym myślec, że nawet mi utrudnia. Ale nie myślę tak, bo to moja wina, nie Puni.
Wczoraj byłam w schronisku. Wiedziałam, że to bedzie trudne, ale okazało się jeszcze trudniejsze. No bo jak wybrać tę jedną sunię, spośród kilkudziesięciu, z których każda chciałaby mieć swój dom? Jechałam do schroniska z nadzieją, że może będę wiedziała, która czeka właśnie na mnie. Tak się nie stało. Może dlatego, że żadna nie przypominała Puni?

Link to comment
Share on other sites

Ma_rudko moja kochana
Któregokolwiek psiaka nie wybierzesz, to i tak Twoja Suńka będzie się
nim zza TM opiekować, tak samo jak Tobą.
Pojedziesz pewnie do schronu jeszcze nie raz, nie da się na wszystkie bidy za jednym razem spojrzeć, uśmiechnąć się do nich i powiedzieć "to TA".
Pewnie potrwa to jeszcze, pewnie "młoda" nie będzie Ci JEJ przypominać,
ale pamiętaj, że jak coś Ci w sercu powie "TO TA" to się nie broń. Suńka
daje Ci w ten sposób znać, że to tę psicę masz wziąć. I nie broń się
przed tym. Choćby była najmniej podobna do Twojego aniołka.

Zazdroszczę Ci, że weźmiesz psiaka. Bardzo!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...