Jump to content
Dogomania

Czy to dyskopatia? Jak pomóc?


nadia07

Recommended Posts

Witam serdecznie. Jestem tu nowa. Mam na imię Kasia i jestem właścicielką prawie 7 letniego jamnika Luckyego (Lakiego). Z góry przepraszam za długość postu, ale postanowiłam całkowicie opisać jak wygląda stan mojego pupila, u którego podejrzewa się dyskopatię.

Problem zaczął się dokładnie 29 stycznia tuż po zastrzyku przeciw wściekliźnie.
Piesek zaczął w ten dzień popiskiwać (rzadko, lekko), usztywniał szyję. Pomyślałam, że to ból i obrzęk po szczepionce, gdyż to ponoć dość popularne (nawet u ludzi). Zadzwoniłam do Pani doktor potwierdziła moje przypuszczenia, że tak może być, poleciła okłady z altacetu i lodu, które oczywiście pieskowi robiłam.
W ten dzień po około 2 tygodniowej przerwie zaczęliśmy ponownie podawać lek na obniżenie ciśnienia Amlozek (piesek był w trakcie leczenia).

Niestety piesek w ciągu kolejnych dni nadal popiskiwał (takie pojedyncze piski, jakby się urażał), przestał skakać na łóżka - prosił skomlał, aby go wziąć na ręce i położyć na nie - niestety sam już chętnie zeskakiwał. Skakanie do góry np podczas witania się także kończyło się piskiem i ewidentnym bólem odczuwanym przez psiaka.
Lekarz zaczął u niego podejrzewać dyskopatię, a nam nie nadawał spokoju amlozek, który piesek przyjmował i na którego nie reagował zbyt dobrze. Po prostu uważaliśmy, że mu nie służył - a dlaczego? A to dlatego, że występował u niego szereg niepożądanych działań od nieprzechodzącej ospałości, przez lęki. Za ból szyi/pleców(?) także go obwiniliśmy (może powodować zapalenia stawów, bóle mięśni itd). Potwierdzeniem było dla nas przerwanie jego podawania po około półtora do dwóch tygodni od 29 stycznia. W efekcie czego już następnego dnia piesek był już żywszy, popiskiwanie ustępowało, było rzadsze. W ciągu kilku następnych dni piski się już nie zdarzały. Za wszystko więc obwiniliśmy amlozek (łącznie z lekarzem) i zadowoleni myśleliśmy, że wyeliminowaliśmy problem.

Jednocześnie leczyliśmy pieska na śródmiąższowe zapalenie nerek. Zapalenie nerek zostało wyleczone (14 marca miał piękne wyniki badań), ale 3-4 dni po nich znów pojawiła się kapiąca krew "z siusiaka". Zrobiliśmy badania moczu i usg - wyniki tym razem wskazywały na zapalanie prostaty (lekarz pokazywał nam na usg małe torbielki). Wracając jednak do głównego tematu w tym samym czasie, w którym pojawiła się krew wróciło popiskiwanie i ból. Piesek znów przestał chcieć skakać. Pojawiliśmy się u lekarza. Leczyliśmy zapalenie prostaty - dostał bactrim, po którym wyniki moczu są coraz lepsze. Z szyją/kręgosłupem w tym czasie nie zostały podjęte jeszcze żadne kroki, by nie mieszać leków. Ponadto lekarz dawał nam nadzieję, że w ciągu jakiś 3 tygodni znów może to przejść. Ostatnia wizyta była w miniony poniedziałek (04.04). Po niej nic się nie zmieniało, a nawet było gorzej. Piesek podczas gwałtownych ruchów/ skoków (nie dopilnowaliśmy go raz i na dźwięk domofonu gwałtownie zeskoczył) zaczął bardzo "płakać", skomleć - nie tak jak wcześniej pojedynczo, tylko dłużej - takie zaciąganie z bólu. Podobnie było po powrocie ze spacerów. W trakcie powrotu piesek nagle urażał się, zapłakiwał = zapiskiwał, przy tym robił charakterystyczny garb, ale trwało to parę sekund. Od razu wracał do domu tyle, że wolniej.
Czasem zdarzało się, że pieska lekko uraziliśmy, tzn. bardzo lekko, ale zbyt gwałtownie dotknęliśmy go i wtedy sztywniał i lekko popiskiwał.
Ponadto od czasu problemu z szyją/kręgosłupem mój piesek często się przeciąga (częściej i intensywniej niż przed wystąpieniem pierwszych negatywnych objawów, ale nie sprawia mu to żadnego bólu).

Przedwczoraj (w środę) zaczął po wieczornym spacerze bardzo zawodzić, wtedy też od razu chce siadać i to robi. Po chwili ból/ skowyt przechodzi. Po tym zdarzeniu od razu zadzwoniliśmy do lekarza i pojechaliśmy po leki - dostał carprodyl 20mg lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Zaprzestaliśmy też jakiegokolwiek wkładania go na łózko - kategorycznie postanowiliśmy go odzwyczaić od skakania na nie (otrzymał swoją grubą dużą kołdrę, zrobiliśmy mu jego małe własne łózko, nie cienkie legowisko). O dziwo czym bardzo zaskoczył mnie mój piesek przez całą noc spał w tym "nowym łóżku", byłam z niego niesamowicie dumna.

Dopóki byłam z nim wczoraj w domu do 12 wszystko w było w porządku, nie miałam problemu z dopilnowaniem go by nie skakał na łóżka. Po 12 wrócił do domu mój tata, więc ja poszłam się szykować do łazienki. Niestety on go już nie upilnował. Tylko jak poszedł do kuchni piesek wskoczył na łózko i co gorsza zaraz po tym zadzwonił domofon i piesek z niego również zeskoczył. Płakał z 30sekund.
Przebieg dalszej części dnia był całkiem dobry. Zostałam sama z pieskiem i oczywiście nadal nie miałam problemu z upilnowaniem go - ani razu nie wskakiwał na łózka, ze spacerów wracał zadowolony. Podczas wieczornego spaceru nawet nie chciał wcale wracać do domu..no ale spacer kiedyś się skończyć musiał ;)
Po powrocie do domu, mój piesek zaaferowany powrotem rodziców niechcący obił się pyszczkiem o nogę mojego taty i zaczęło się straszliwe skowycie. Piesek zesztywniał, zrobił garba, bardzo płakał, cofał się, nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przerażony, siadł sobie obok mnie i mojego chłopaka, bardzo się trząsł i bał. Chciałam go pogłaskać po klatce piersiowej zaczął jeszcze głośniej płakać. Przestałam go dotykać. Jego kark był sztywny, a jamnik biedaczek przerażony. Troszkę się uspokoił, ale później wystraszył się otwierania drzwi w łazience (niedaleko nas, ale daleko by go dotknęły) znów zaczął niesamowicie płakać. Jak mój luby zaczął ściągać buty po spacerze, też psiak bał się jego łokcia - byleby go nikt nie dotknął. Jeszcze chwilę po tym nie mógł sobie znaleźć miejsca, był przestraszony, uspokajał się, po czym znów delikatnie sztywniał popiskując. Po 5-8 minutach delikatnego głaskania (kiedy już było możliwe) i uspokajania pieska przeszło. Odżył znów merdał ogonkiem, chciał smakołyków, przynosił zabawki.
W tym czasie zadzwoniłam też do weterynarza. Powiedział, że jeśli mimo podawania leku carprodyl ból nie będzie ustępować, to on już nie może zastosować innego zachowawczego leczenia, pozostaje zdjęcie rtg i... prawdopodobnie operacja, którą nas postraszył.

Dziś na porannym spacerze był zadowolony, nie chciał wracać do domu (widziałam przez okno jak szalał). Problem pojawił się w klatce, gdy mój tata musiał go wziąć na ręce (schody). Sam przyznał, że musiał to zrobić nieumiejętnie, bo piesek zapłakał, ale pojedynczo i później po powrocie był przestraszony (już nie popłakiwał). Wtulał się we mnie, potrzebował bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Przeszło bardzo szybko.

Jestem przerażona. Wydawało mi się, że lek działa. Piesek zachowuje się całkiem normalnie, jest zadowolony dopóki nagle gwałtowanie nie napnie mięśni szyi/kręgosłupa. Chodzi normalnie, nie kuleje, nie zawodzi łapkami, nie ma (i oby nie miał!! odpukać!!) paraliżu. Dostaje jak gdyby skurczów po wykonaniu gwałtownych ruchów.

Nie wiem co to może oznaczać, czy jest to postać dyskopatii? Czy ktoś coś wie na ten temat? Miał podobne doświadczenia? Serdecznie proszę o pomoc.

Link to comment
Share on other sites

z twoich opisów raczej wynika że to zespół szyjny,i carprodyl na to średnio działa.na to(jeśli lekarz wet potwierdziłby) potrzebne są silne leki sterydowe i tzw.gorset z ligniny gruby -na szyję i przednia cz.ciała,żeby nie ruszał szyja-kazdy ruch szyja sprawia ogromny ból.jeśli to jest ta choroba to trzymam kciuki za was i współczuję

Link to comment
Share on other sites

Macie bardzo cierpliwego weterynarza....

Jakieś zdjęcia kręgosłupa (odcinek szyjny) macie ? jakiś opis ?

usg ścięgien było robione ?

Wyniki krwi ?

Nie chce straszyć ale pies powinien być przebadany w kierunku zmian w kościach i prostacie, to też może być przyczyna.

Z tego co piszesz psa strasznie boli - a ból zwyrodnieniowy jest długi a ty opisujesz incydenty z bardzo ostrym bólem incydentalnym

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj pojechaliśmy zrobić zdjęcie RTG odcinka szyjnego w projekcji bocznej. Ja jestem w tej kwestii laikiem, ale weterynarz (u którego pies jest stale leczony) dostrzegł w jednym bądź dwóch miejscach hmm jak on to nazwał "ubytek"? Poinformował nas, że to tzw. przepuklina krążkowa kręgosłupa w odcinku szyjnym. Przekazuję to lekko w uproszczony (być może błędny) sposób, ale nie umiem tego powtórzyć takim samym językiem (ponadto wczoraj w trakcie wizyty i po byłam w silnym stresie).
Weterynarz tłumaczył dalej, że jedna z części (galaretowate jądro miażdżyste) podczas gwałtownego ruchu przemieszcza się i naciska na nerw, stąd ten ból. Wówczas pies też dostaje silnego skurczu mięśni.
Lekarz poinformował nas o dwóch wyjściach w tej sytuacji:
-leczenia przyczynowego czyli operacja, wydłubywanie problemowego "dysku" (poprzedzona dokładniejszym badaniem meliografią choć to weterynarz odradzał, polecał rezonans przeprowadzany we Wrocławiu)
-leczenie zachowawcze objawowe ostatnie z możliwych - usztywnienie psa specjalnym opatrunkiem na jakieś 2 tygodnie.

Dodatkowo dostał wczoraj myolastan zwiotczający mięśnie (dziś z połowy 50mg zmniejszyliśmy dawkę do 1/4, bo piesek był na zbyt dużym "haju").
Lucky znacznie się rozluźnił, widać, że objawowo po leku przestało go boleć (choć czy boleć to dobre słowo, skoro jego zachowanie nie wykazywało ciągłego, a jedynie incydentalny ból, może lepiej zabrzmiałoby, że ma mniej spięte mięśnie?). Widać to było po jeszcze większej niż zwykle chęci do skakania na łóżka, bawił się namiętnie zabawkami. Być może to też efekt tego bycia na haju po myolastanie - bo przez chwilę z lekka się zataczał (o czym zostaliśmy poinformowani i przez weterynarza i przez farmaceutkę w aptece), a co dziwniejsze : szczekał i warczał na drewnianą laskę.

W każdym bądź razie wczoraj zapiszczał tylko raz pojedynczo, kiedy był pod wpływem myolastanu i zbyt mocno pyszczkiem otarł się o mnie. Dziś nie pisnął ani razu, mimo że zdarzyło mu się dość mocno wejść w moją nogę kiedy koniecznie jako pierwszy chciał wysiąść z windy.
Dziś także został założony owy opatrunek na odcinek szyjny i piersiowy, mocno usztywniający ruchy psa.


1) Chciałabym zapytać w jakim kierunku mielibyśmy robić te badania krwi? Na jakie odczynniki należało by zwrócić uwagę? O czym mogło by to świadczyć?
(krew była ostatnio badana w październiku/listopadzie, ale pod względem chorób związanych z nerkami: keratynina, aspat, alat, białko całkowite itp + ogólna morfologia)

2) Jak dokładniej można przebadać psa pod względem zmian w prostacie czy kościach? Prostatę miał badaną USG i robimy regularne badania moczu średnio raz na 10-15 dni.

3) USG ścięgien nie było robione.

Link to comment
Share on other sites

Mój Puszek miał podobne objawy jak napisałaś i wet powiedział,że ma "jamnikowatą budowę i skłonność do dyskopatii" a potem, że "to na pewno dyskopatia",a po kilu dniach Puszek przestał wogóle chodzić na tylne łapy.Wet skierował nas do innej kliniki na ul.Sanocką (w Krakowie,ponieważ tam mieszkam),żeby zrobić RTG. kiedy zrobiłyśmy ten RTG mama poznała p.Magdę i ta wysłała nas na ul.Chłopską do jeszcze innego weta i ten coś tam nam gadał (już nie pamiętam co) i powiedział żeby pójść do rechabilitanta i po 10 dniach rechabilitacji Puszek prawie prawie chodził!!! teraz z nim chodzimy co jakiś tydzień.

Ale chodzi mi o to, że jeśli Twój pies dostanie paraliżu tylnych łap (czego Ci nie życzę) to ja najszybciej wybierz się do specjalisty i zgódź się na operację.

P.S. Chyba nigdy nie widziałam dłuższego postu na forum :)s

Link to comment
Share on other sites

domi1 dziękuję Ci za odpowiedź. Tak się składa, że też jestem z Krakowa i prosiłabym Cię o dokładniejsze informacje jak to było w przypadku Twojego pupila. Czy miał operację? U których specjalistów dokładnie byliście? Na czym polega (polegała) rehabilitacja? (może być na pw)
Mój zabandażowany jamnior ma dobry humor, bardzo chce wychodzić na spacery (na spacerach chodzi normalnie, w domu większość czasu przesypia - choć to być może efekt myolastanu).
Do godziny 16 było w porządku - 0 piśnięć. Niestety o 16 kiedy chciał zbyt gwałtownie wstać z boku (leżał/spał na boku) zapiszczał. Widać było, że się bardzo zestresował. Jednak pisk ten trwał króciutko - 3/5 sekund i bardzo szybko się uspokoił, od razu można było go głaskać/dotykać.

Będę wdzięczna za więcej informacji.

Próbowałam zrobić skan rtg, ale słabo to niestety wyszło. Nie wiem też od czego jest takie zabrudzone.

[IMG]http://nadia07.w.interii.pl/rtg%202.jpg[/IMG]

[IMG]http://nadia07.w.interii.pl/rtg%203.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Zacznijmy od początku tak będzie prościej:

Symptomy :

-Ostre bóle w okolicach szyi
-problemy z prostatą

Diagnostyka powinna wyglądać mniej więcej tak :

RTG - po co ? :
-zmiany w kręgosłupie pochodzenia zwyrodnieniowego
-uraz mechaniczny
-nowotwór kości (bardzo często objawia się ostrym bólem)
-ogólna fotka psa (czy nie ma jakiś ognisk nowotworowych, np w płucach itp..)

USG - po co ?
- sprawdzenie prostaty czy nie ma jakiegoś ogniska nowotworowego
- sprawdzenie ścięgien szyi
- sprawdzenie wnętrzności pod kontem guzów

Krew - po co ?
-oznaczenie mikroelementów , oznaczenie wapnia ( odwapnienie kości ? )
-oznaczenia standardowe w kierunku nowotworu

Z tego zestawu została wykonana fotka - wyszła przepuklina.

Ja bym nie pominął dalszej diagnostyki tu wymienionej mimo że to trochę kosztuje. Chodzi o bardzo dokładne badanie szczególnie że są problemy z prostatą.

Tak dokładna diagnostyka może podać dokładny obraz psa lekarzowi i wtedy postawi dokładną diagnozę oraz poda przyczynę.

Tak dla dygresji - macie bardzo kumatego weta. Wysłanie psa na rezonans to strzał w 10. Da bardzo dokładny obraz urazu oraz może wykluczyć obecność nowotworu w kościach. czego na fotkach może nie być widać, podobnie z prostatą.

Co do leczenia

opcja nr. 1 czyli operacja to w/g mnie jedyne rozsądne wyjście.
opcja nr 2 to problemy - poprawi się na chwilę wróci ze zdwojoną siłą - mimo rehabilitacji uraz będzie się pogłębiać.

zresztą po operacji i tak potrzebna będzie rehabilitacja, ale to znacznie poprawi komfort życia psa. Może być tak że wcale nie będzie problemów potem.


Co do pytań - chyba wyjaśniłem po co krew i co oznaczać . NIE MA lepszego pomysłu na diagnostykę tego urazu i wykluczenie nowotworu niż rezonans.

Co do dalszych kroków - przedyskutuj z wetem zanim pojedziesz do Wrocławia robić MRI kwestię zrobienia zabiegu w Czechach (klinika jaggy [URL="http://www.jaggy.cz"]www.jaggy.cz[/URL] oraz to [URL="http://www.jaggypraha.cz"]www.jaggypraha.cz[/URL] jedna w brnie druga w pradze - na stronie praskiej kliniki masz txt po angielsku)

Dlaczego tam ? Jestem za tym aby robić całość tam gdzie zrobią wszystko za jednym razem. Nie ponosisz kolejnych kosztów a robiąc całość będzie taniej.

Poza tym:

To specjaliści od grzebania w kręgosłupie robią podobne zabiegi na porządku dziennym.

O co mi chodzi ? W PL takie zabiegi to nowość - nie ma sprzętu, nawet na klinikach typu sggw a przede wszystkim doświadczenia. Nasi lekarze dopiero się uczą takich zabiegów i takiej diagnostyki. Na kim się uczą ? NA Pacjentach!

W Jaggy mają cały najnowocześniejszy sprzęt w jednym miejscu, i niezwykle doświadczonych lekarzy. Jest możliwość np zrobienia tomografii czy rezonansu śródoperacyjnie. Mają neurochirurga, itd..
Zapłacisz więcej ok 30 % więcej ale będziesz miała pewność co do kompetencji personelu. Tam się nie eksperymentuje.

W grzebaniu przy rdzeniu kręgowym nie ma żartów jak ktoś coś skopie to w najlepszym wypadku paraliż w najgorszym śmierć. Tu nie ma żartów.

Jedno mi się nie podoba - zmieniasz dawki leków ale chyba bez konsultacji z wetem coś mi się tak wydaje. Tak się nie robi bo wet ma zamazany obraz choroby i może popełnić błędy co do dalszego leczenia. Możesz zmienić dawki ale po konsultacji.
To trochę jak zgłaszanie do elektrowni braku prądu jak sami wykręciliśmy bezpieczniki...
Trzymaj się tego weta rękami i nogami - widać nie naciąga i stawia na nowoczesną diagnostykę. Trochę zbyt mało mu ufasz.

Jeszcze jedno przed zabiegiem powinniście zrobić ekg i jeszcze raz krew - bardzo ważne dla anesteziologa.

Mam nadzieję że w czymś pomogłem.

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście sama w życiu bym nie zmieniała dawki leków. Lekarz kontroluje zachowanie psa po lekach - ja je opisuję i on wówczas stwierdza czy coś zmieniać, inaczej podawać itd.
Lekarzowi ufam, ale wiadome zawsze chciałoby się to jeszcze gdzieś "potwierdzić".

Operacji bardzo się boimy ze względu właśnie na szereg komplikacji. Ponadto jak sam stwierdziłeś, takich zabiegów nie wykonuje się u nas w Polsce chyba zbyt często. O tyle o ile poinformował nas weterynarz w Krakowie jest jedna klinika podejmująca się tzw. "dłubania w kręgosłupie", ale z tego co mi wiadomo klinika ta nie posiada sprzętu do wykonywania rezonansu, a jedynie bazuje na rtg i gdzie indziej wykonanym rezonansie/tomografii/meliografi (?).

Meliografii, która jest cześciej wykonywana, ale i mniej dokładna boimy się ze względu na (o ile się nie mylę) konieczność wstrzykiwania kontrastu.

Boimy się też wszelkiej narkozy/głupich jasiów.
U psa "osłuchowo" stwierdzono typową przypadłość jamnikową tylko nie nazwę tego teraz naukowąo - coś z dwudzielną zastawką (niedomykalność zastawek?). Po tym robione było EKG (chyba nawet 29 stycznia), ale wyniki nie wyszły z tego co nam wiadomo wyjątkowe złe, na tyle żeby podejmować w tym kierunku jakieś kroki. Lekarz zwracał nam również uwagę na to serducho w razie ewentualnego podjęcia decyzji o operacji.

Z dodatkowych informacji: psiak raz dostał wstrząsu anafilaktycznego po szczepieniu na nosówkę (+ szereg innych w jednej szczepionce) (to jeszcze za czasów wizytowania u innego weterynarza). Zdarzało mu się też puchnąć, dostawać obrzeku pinkiego oraz pokrzywki (jak był młodszy - alergia?, ale od kilku lat na szczęście to się nie powtórzyło).

USG prostaty zostało wykonane - wykazane zostały jedynie torbiele. Nowotworowych zmian nie było, ponadto gdy mój chłopak pytał o to lekarza, weterynarz odpowiedział, że ta przypadłość bardzo by bolała psa, w przeciwieństwie do niewyczuwalnych torbieli.

Krew możemy pobrać i badanie wykonać prywatnie we własnym zakresie bez skierowania, tylko o co fachowo poprosić Panie laborantki?


Jeśli chodzi o Czechy boimy się przede wszystkim odległości i bariery językowej. Jesli jednak zostanie potwierdzona diagnoza i operacja stanie się koniecznością będziemy musieli to rozważyć.

Link to comment
Share on other sites

Sorki za ten txt o tych dawkach leków, ale na dogo ludzie czasami wpadają na bardzo dziwne pomysły łącznie z leczeniem przez internet... :/

Co do badań - typowa morfologia + mikroelementy + pełna biochemia

[URL]http://www.vetmozga.com/artykuly/badania-lab.php[/URL]

chodzi o to aby zobaczyć jak wygląda sprawa wapnia - ta dyskopatia nie zrobiła się z niczego. możliwe jest odwapnienie.
Nie twierdze ze na pewno to to ale warto sprawdzić.

Co do samego wyjazdu do czech i obaw [URL="http://www.dogomania.pl/threads/141707-ucisk-na-nerw-zmiany-neurologiczne-czy-co%C5%9B-z-psychik%C4%855"] tu masz link do jednego watku w dogmanii
[/URL]
Gadają w miarę po polsko-czesku - idzie się dogadać spokojnie. Gadają też po angielsku.

Procedura jest taka - telefon do kliniki i ustalenia wstępne, potem mejl z dokładnym opisem od weta + w załączniku fotki wykonane w PL + historia psa (choroby, serce, świeże badania krwi (koniecznie pełne!).
Generalnie nie robią tego na szybko. dopiero po przesłaniu pełnej dokumentacji rozmawiasz z nimi o rokowaniach i możliwych komplikacjach podczas zabiegu.

W PL jest dość dobra klinika [URL="http://www.klinika-wet.pl"]www.klinika-wet.pl[/URL] w Grudziądzu. [URL="http://www.youtube.com/watch?v=cco1xSlBVAc"]www.youtube.com/watch?v=cco1xSlBVAc[/URL] To może nie jaggy ale mają niezły poziom jak na polskie warunki. Z tego co wiem jedna osoba (chyba neurochirurg właśnie) zdobywała umiejętności u czechów w jaggy.

Jeszcze jedno trocoxil - może być skuteczny w prawdzie tylko zmniejszy objawy ale może pomóc zwalczyć częściowo ból. Niestety taki ból (ucisk na nerw) jest prawie niemożliwy do wyłączenia. Zapytaj weta o to.

co do znieczulenia - w tym przypadku ciężko powiedzieć nie znam ani psa ani jego wyników, na pewno narkoza wziewna lub mix narkozy wziewnej z dożylną (tak się czasami robi jak są problemy z sercem). Przy zabiegu bez narkozy się nie obejdzie.

Link to comment
Share on other sites

Witajcie ponownie,
oczywiście zdajemy sobie sprawę, że pies już do końca życia będzie przez nas znoszony po schodach oraz jesteśmy w trakcie odzwyczajania go skakania na łóżko.Nie skacze na nie już jakiś czas, mimo ogromnej chęci (wiadome potrzeba na to czasu).

Problem i zdjęcie rentgenowskie skonsultowaliśmy jeszcze z dwoma innymi weterynarzami (godzinami szukałam równie polecanych co nasz, wetów w Krakowie, dzwoniłam do znajomej, której mąż także pracuje w tym zawodzie) i obaj do których trafiliśmy potwierdzili przyczynę dolegliwości. Wskazali te same miejsca kręgów na zdjęciu rentgenowskim. Polecili także takie samo leczenie zachowawcze objawowe.
Jeden stanowczo odradzał operację - że nie ma tu czego i jak (w tym danym miejscu operować), drugi zaś stwierdził, że operację (która niestety jest niezwykle ryzykowna) można zrobić w każdej chwili i żeby się z tym nie spieszyć.. Póki pies jest radosny i dobrze chodzi należy nadal kontynuować leczenie objawowe.
Poinformował nas także, że miejsca te mogą się na tyle ustabilizować pod wpływem noszenia kołnierza, że nawet jeśli pies będzie od czasu do czasu odczuwał dyskomfort, to nawet nie będzie na niego zwracać uwagi (czyli my nie zobaczymy naocznie by coś się działo). Dodał też, że pojedyncze piski także mogły by się sporadycznie zdarzać. Czyli podsumowując, przyczyny nie wyeliminujemy w100% czy na zawsze, a ewentualnie dolegliwości nawracające "tylko" w takim stopniu można ponownie leczyć objawowo - zakładając znów kołnierz.
Oczywiście taka opcja tylko w przypadku, gdy podczas tych 2-4 tygodni noszenia opatrunku u psa wystąpi poprawa, jeśli natomiast problem by się pogłębiał należy rozważyć możliwość przeprowadzenia operacji i wówczas wykonać we Wrocławiu badanie rezonansem.

Jeśli chodzi o Lakiego wczoraj zdarzyło mu się ze 2 razy pojedynczo pisnąć (ale nie tak jak wcześniej, zupełnie inaczej), dziś póki co spokój. Kołnierz troszkę się poluzował i "rozbił" (w czwartek idziemy zmienić opatrunek), przez co pies zrobił się dużo żywszy.. jest już w stanie podskoczyć do góry (choć staramy się by tego nie robił). Jednak póki co, dziś nie wykazuje by go coś bolało.
Postanowiliśmy także prywatnie zrobić mu badania krwi, zapewne wykonamy je jutro lub w czwartek, kiedy też będziemy zawozić mocz.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

przy dyskopatii polecam dr Bogdana Sekula, poczytajcie opinie o nim, mówią wszystko... byłam u niego wczoraj z 11 letnim psem który 2 maja stracił władze we wszystkich łapach, mam nadzieje że wyjdzie z tego...


Bogdan Sekula
Piotrowice 112
k/Wrocławia
[B]Tel.:[/B] 713970317
[B]Tel. [/B] 601551992

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Witam serdecznie ponownie.
Piszę, aby napisać co u nas aktualnie słychać.

Laki ligninowy opatrunek/kołnierz nosił łącznie ponad miesiąc. Dodatkowo przez 2 tygodnie (10 dni roboczych) piesek chodził na rehabilitacje - magnetoterapie (polem magnetycznym).
W środę wieczorem (2-3 dni temu) kołnierz został całkowicie ściągnięty. Piesek ma trochę w tych miejscach przerzedzoną sierść.

Jeśli zaś chodzi o objawy bólowe, to podczas gdy miał (przez ten pozostały czas) kołnierz nie zdarzały się one prawie wcale (2 razy pojedyncze piski po przemęczeniu). Natomiast po ściągnięciu kołnierza pisk pojawił się raz jak piesek się na mnie wspinał, mimo, że wie, że nie wolno mu tak robić oraz dziś jak się uderzył mocno w pyszczek o szafkę na buty (tu nie mamy pewności czym ten pisk był spowodowany) - ale raczej są to bardziej pojedyncze, impulsywne, przytłumione kwiki niż piszczenie.

Piesek ogólnie zrobił się spokojniejszy, stawia delikatniej kroki, z większą ostrożnością wykonuje ruchy.
Jest bardzo grzeczny, nie ma większych problemów z wyskakiwaniem na łóżka.. tzn. odzwyczajanie go przebiega szybko i skutecznie. Po schodach jest już zawsze znoszony.
Na spacery chętnie wychodzi, oczywiście nie chce z nich wracać, ale staramy się go nie przeciążać (najdłuższe spacery do 15 minut maksymalnie raz dziennie, pozostałe do 10 minut). Podczas nich piesek jest pełen energii.. biega, podskakuje (galopuje - choć go stopujemy), hasa, niucha, wącha, wita się z suniami. Staramy się wybierać równe tereny, omijamy bardzo wysokie krawężniki i osiedlowe schodki.

Na razie pieska obserwujemy i prawdopodobnie przygotowujemy się na kolejną rehabilitację (już bez kołnierza).


Jeśli natomiast chodzi o radę iwony213 - lekarz łącznie z rehabilitantem odradzają nam tego rodzaju postępowanie. W przypadku mojego jamnika ponoć nie ma czego i jak nastawiać (jedna z części dysku po prostu zamiast być galaretowata stwardniała/zwapniała i nic się z tym już zrobić nie da). Ponadto radzą nam podchodzić do tego typu lecznictwa z ostrożnością, bo można psu zrobić więcej krzywdy niż pożytku.


Pozdrawiam
Kasia

Link to comment
Share on other sites

jeśli dysk nie wyskoczył to faktycznie nie ma czego nastawiać, jeśli chodzi o Twoje ostatnie zdanie że można psu więcej krzywdy zrobić niż pożytku to dodam tylko że Kokol 2 dni temu postawił swoje pierwsze kroki, pies który dostał bilet w jedną stronę, nie było dla niego żadnej szanszy tylko uśpienie (więc większej krzywdy i tak nie można było mu zrobić, podjęta rehabilitacja to dla niego żyć albo nie żyć...). Dziś mineło 10 dni od jego rehabilitacji i pies chodzi, przednie łapy są już całkowicie sprawne, tylne jeszcze potrzebują kilka dni. Za tydzień będzie biegał jak niespełna 2 tygodnie temu zanim nieszczęsny dysk mu wyskoczył... sama nie sądziłam że tak szybko z tego wyjdzie...

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Witajcie ponownie.
Piszę co u nas słychać..bo działo się sporo.

Przeżyliśmy razem z Lakusiem 2 dni strasznego bólu, pisków, spazmów (nie ciągłego 24h na dobę, ale bardzo często powracającego) , podczas których pupil nie mógł się wręcz chwilowo ruszać , a ze strachu trząsł się niemiłosiernie (wchodził pod nogi, trząsł się dobrą godzinę jeszcze po napadowym ataku bólu).
Byliśmy przerażeni takim obrotem spraw, tym bardziej byliśmy zdezorientowani, bo pies w żaden sposób się nie urażał..
Nagle dnia następnego po tych 2 dniach ataku.. spokój, cisza.. Pies zupełnie odżył. W jednej chwili stał się taki jak zupełnie przed chorobą i póki co do tej pory tak jest (to już 12 dni! i oby było tak już zawsze!). Nie ma ani pojedynczych pisków, ani spazmów. Podobnie nie jest "zablokowany", normalnie trzepie głową i uszami, gimnastykuje się, tarza. Pies szczęśliwy, aż do tego stopnia, że na siłę chcę nam pokazać, że już się dobrze czuje i wszystko mu wolno (czyt. chce wskakiwać na łóżka mimo, że ładnie i szybko się od tego odzwyczaił).

Z takiego obrotu spraw cieszymy się bardzo, ale jednak też i niepokoimy. Boimy się, by stan zapalny nie pojawił się na nowo.. by choroba w tym stadium znów nie zaatakowała, tym bardziej, że jednak piesek ma znacznie więcej energii i teraz ciężko mu wybić z głowy szalone pomysły (skakanie, nawet nie na łóżka, ale ogólnie same skoki).

Niedługo idziemy do kontroli, zobaczymy co nam powie lekarz.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...