al-ka Posted August 3, 2006 Share Posted August 3, 2006 Dwanaście lat temu zamieszkał w naszych sercach niezwykły ONek Grom.Był z nami tylko 11 lat."Tylko",bo chcieliśmy aby trwało to całe życie.Zawsze kochałam zwierzęta,ludzi a zwłaszcza chorych ale to Grom nauczył mnie i moją rodzinę umiejętności wsłuchiwania się w potrzeby innych.To z nim pierwszym udało mi się nawiązać kontakt pozawerbalny,prawie metafizyczny.To on uzmysłowił mi,że zwierzęta mają coś więcej poza ciałem i pod tym względem nie różnią się od nas.Był naszym cudownym kompanem,przyjacielem,bratem...Przez wszystkie te lata towarzyszył nam zawsze i wszędzie.Zabieralismy go na wszystkie wyjazdy wakacyjne.Zawsze był z nami.Dbaliśmy o niego bardziej niż o siebie,ale przegraliśmy nierówną walkę z rakiem.Opuścił nas 15 listopada ubiegłego roku,tulony,całowany....Bardzo prosiliśmy go,aby wrócił do nas.... Przez dwadzieścia jeden tygodni nie było takiej pory dnia,godziny,żeby nie płynęły łzy bólu i tęsknoty.Wierzyłam jednak,ze mój Grom do nas wróci,że gdzieś jest i też czeka...Szukałam hodowli,która miałaby takie owczarki-czarne,krótkowłose,niewiele podpalane,z prostym zadem.Niestety w Polsce hodowli tej linii użytkowej nie ma.Na Owczarku dostałam kontakt do hodowli w Belgii,Czechach.Decyzja zapadła i...wtedy stał sie cud.Ratowałam wówczas błąkającą się,chorą śmiertelnie bernardusię.Nawiązałam wiele kontaktów i suni udało się uratować życie i znależć przecudowny dom.Następnego dnia gdy sunia poszła do domu,zadzwonił mój telefon.Jedna z wolontariuszek z akcji ratowania suni poprosiła o tymczas dla znalezionego na trasie katowickiej małego ONka.Przybył do nas dokładnie po 21 tygodniach,też we wtorek,też około 21ej..Pięciomiesięczny,identyczny prawie jak Grom,z takim samym głosem,spojrzeniem,ruchami,upodobaniami.Przywitany przez pozostałe zwierzaki tak jakby wrócił z długiego spaceru.Długo by opowiadać o wszyskich niezwykłych absolutnie zbiegach okoliczności,niektóre sytuacje przyprawiały mnie o ciarki na grzbiecie( choćby zachowanie małego w miejscu gdzie przed pięcioma miesiącami odchodził Grom).Ja już wiem napewno,że nasze ukochane zwierzaki wracają do nas jeśli bardzo tego pragniemy.Nasz Grom wrócił.Jest identyczny prawie pod każdym względem,ma to samo imię,zajął w hierarchii zwierzaków swoje poprzednie miejsce.Od tej chwili skończyła się bolesna tęsknota.I tylko czasami gdy patrzę na małego Gromisia napływają mi do oczu łzy.Ale są to łzy słodkie,łzy szczęścia.... Życzę wszystkim z całego serca,aby Wasi przyjaciele wracali do Was,bo że to jest możliwe nie mam najmniejszej wątpliwości.Musicie tylko chcieć i dać im szansę powrotu.POzdrawiam ciepło,ala. __________________ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
pixie Posted August 4, 2006 Share Posted August 4, 2006 przecudna historia...tez w to wierze i ciesze sie razem z wami Grom wrocil do was, bo gdziez by mu bylo lepiej... przez piec miesiecy szukal i znalazl swoj dom ja tez czekam...Pusia wroci.... choc tez mam juz wokol siebie kilka wyjatkowych 4lapow Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
małagosia Posted August 8, 2006 Share Posted August 8, 2006 zgadzam się- cudna historia :) macie prawdziwe szczęście wiecie? życzymy wam tworzenia nowych pięknych wspomnień Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
oktawia6 Posted August 9, 2006 Share Posted August 9, 2006 piękna historia, niesamowita i metafizyczna Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tus Posted August 10, 2006 Share Posted August 10, 2006 niesamowite... podniosło mnie na duchu! mam nadzieję, że za jakiś czas do moich dziadków zawita jakiś mały foksterierek... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Wet-siostra Posted November 17, 2008 Share Posted November 17, 2008 Koli,wróć...:placz: Lusiu,wróć...:placz: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Dyzia Posted February 4, 2009 Share Posted February 4, 2009 Mnie też podniosła ta historia na duchu :multi: I też mam nadzieje,że mój kotek wróci :Rose: :) Ale historia jest po prostu zadziwiająca:) ze taki zbieg okoliczności:) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Dada Posted June 28, 2009 Share Posted June 28, 2009 Ja też wierzę w to, że zwierzęta również tak jak my, mają własna duszę. Magik jakby wiedział, że ma niewiele czasu, dawał mi ponad sto procent z siebie. Spał na moim brzuchu, plecach, wtulony, najchętniej cały czas by całował, a z radości prawie mnie przewracał, nawet jak nie widział mnie dosłownie minuty. Mój skarb... :placz: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gonia66 Posted February 24, 2010 Share Posted February 24, 2010 BArdzo ciekawa historia....i podniosła mnie na duchu....nigdy nie myslalam, zeby prosic Moja Ciapunie, aby wrociła...ale chca zaczne..mineło pół roku, a ja ciągle za Nia placzę..gdyby zechciała wrócić.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Igiełka Posted March 18, 2010 Share Posted March 18, 2010 Piękna i taka mądra opowieść wzięta z życia. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ossa98 Posted March 24, 2010 Share Posted March 24, 2010 Piękna historia. Mam nadzieję, że i mnie to się przytrafi. Mój Oskarek odszedł pół roku temu i nadal nie potrafię się otrząsnąć. Tak bardzo za nim tęsknię:-(. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Malwi Posted May 20, 2010 Share Posted May 20, 2010 zapisuję sobie ... będę czytać w chwilach zwątpienia... dziękuję ... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Ninti Posted July 5, 2010 Share Posted July 5, 2010 To prawda. Jeśli zwierzak bardzo chce i my chcemy to wraca. Do mnie wróciły już tak dwa koty. Ich sposób zachowania i przyzwyczajenia nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Igiełka Posted July 10, 2010 Share Posted July 10, 2010 Ja czekam... zobaczymy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lika1771 Posted July 10, 2010 Share Posted July 10, 2010 Cioteczki jak myslicie Jak umrzemy to nasze zwierzatka beda z nami?Czy raj jest tylko dla ludzi? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ossa98 Posted July 11, 2010 Share Posted July 11, 2010 OJ, mam nadzieję, że spotkam mojego Oskarka (z avatara) i będę miała okazję powiedzieć mu jak bardzo za nim tęskniłam i że nigdy nie przestałam go kochać:-(. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Ninti Posted July 11, 2010 Share Posted July 11, 2010 Skoro TU jest dla wszystkich to czemu TAM miałoby być inaczej? A pamiętacie - "jeśli jest niebo psie to ja odnośne proszę czynniki skierujcie do niego mnie" Cudowne wiersze Ludwika Jerzego Kerna z tomiku "Cztery Łapy" Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gonia66 Posted July 11, 2010 Share Posted July 11, 2010 [quote name='lika1771']Cioteczki jak myslicie Jak umrzemy to nasze zwierzatka beda z nami?Czy raj jest tylko dla ludzi?[/QUOTE] Nie wyobrażam sobie awet, żeby mogło byc niebo, bez naszych psow i innych zwierząt...jestem pewna, ze spotakmy TAM nasze SZCZESCIA...jestem pewna.. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Igiełka Posted July 12, 2010 Share Posted July 12, 2010 Ja myślę że każdy z Nas spotka się tam ze swoimi ukochanymi przyjaciółmi... Nie może być inaczej. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
wilczek007 Posted August 13, 2010 Share Posted August 13, 2010 historia piekna.....Tak weszłam w sumie by przeczytac...A to napisze i swoją...Moja sunia była chora...za pózno wykryte ropomacicze...Nie przezyła po operacji... Żabcia przeważnie spała na swoim posłanku lub z mama, bo miala poprostu blizej do wody i dzrzwi, nie musiałam jej otwierać...ale dziwnie blisko mnie w ten ostatni dzien była...I pamietam jak patrzyła siedząc na swoim leżanku...tak dziwnie, przenikliwie. A ja robiłam jej wtedy jakieś jedzonko.... Przez chwile popatrzałysmy na siebie...a potem, pomyslałam..E,zdaje ci sie, pierdoły, nic ci nie jest kruszynko!...A ona sie ze mną żegnała.... Wiem ze to sie smieszne zdawac moze. Niech jest jakie chce... Tego wzroku jednak nie zapomne nigdy...To ten jej wzrok otworzył mi oczy na wiele spraw... Puzniej, kiedy zabrałam do siebie mala kochaną sunię, dla czci też nazwałam ją Żabcia. O żeby żyła w zdrowiu jak najdłuzej! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Igiełka Posted October 2, 2010 Share Posted October 2, 2010 Napewno coś w tym jest- żeby Żabka tylko była zdrowa. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mani2000 Posted December 10, 2010 Share Posted December 10, 2010 to jest piękne naprawdę wierze Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Ela B. Posted September 8, 2011 Share Posted September 8, 2011 Mnie to spotkało - powrót ukochanego psa - tylko w pewnym stopniu "na odwrót". [B]Opowieść o dwóch Sabach.[/B] Nasza pierwsza Sabcia znalazła sie u nas przypadkiem - wzięliśmy ją od znajomego właściciela hurtowni. Młoda 10-miesięczna on-ka nie nadawała się do pilnowania: szczekała i wyła, gdy była sama, a z wielką radością witała każdego, kto naruszał teren. Gdy mąż przyjechał w interesach do kolegi natychmiast przypadła do niego, weszła do samochodu i nie chciała wyjść - wprosiła się wprost nachalnie i tak przybyła do naszego domu. Była psem nieslychanie żywiołowym, takie psie ADHD, kochała wszystkich, nie tolerowała być sama, dużo szczekała, witała przesadnie - wyjąc, szczekając, skacząc, liżąc, nie bała się niczego, co dziwne uwielbiała burzę, szczekała i cieszyła się na petardy sylwestrowe (kiedyś o mało nie aportowała petardy !), na spacerze ciągnęła niemożliwie mimo szkolenia, ale była eksplozją uczuć i spontaniczności, wołana przybiegała omalże przewracając się o własne łapy, zamęczała wszystkich o aportowanie, pięknie pozowała do zdjęć, miała charakter i zęby też potrafiła pokazać. Jej nadmiar miłości i ekspresji oraz nieustanna aktywność bywały męczące... Nieraz marzyliśmy o spokojniejszym. bardziej zrównoważonym i nie wymagającym aż tyle uwagi psie ;) ;) Żyła Sabcia z nami 12 lat, odeszła uśpiona, bo strasznie cierpiała - miała sparaliżowane tylne nogi, które tak ją bolały, że gryzła je do kości, wyła z bólu, nie jadła. Odeszła spokojnie, Pan Doktor przyszedł do domu i rozmawiając z nami jak znajomy, pogłaskał i zrobił jej pożegnalny zastrzyk... Zasnęła mocno, jak co wieczór po długim spacerze. Pochowaliśmy Sabcię za domem, tam gdzie lubiła biegać. :( Po jej śmierci zapanowała pustka. Nie było dnia, żebyśmy nie myśleli o niej. Po tygodniu siadłam przed kompem i tak prawie machinalnie wpisałyśmy z córką: "[I]Saba[/I] [I]Sabcia owczarek[/I]" i wyskoczyło: "[I]Sabcia, owczarkowata... grzeczna sunia domowa...będzie zagryziona przez psy...szuka domu".[/I] To Saba z tego forum - 2009 r. Było zdjęcie bidy z klapniętym uszkiem, wystraszonej, nie najmłodszej. Po krótkiej dyskusji mąż z córką (ja nie moglam, bo nie miałam wolnego w pracy) pojechali do Jaworzna do DT (Dzięki Ci Lunarmermaid za Sabcię !) i przywieźli Sabę II. Nie bardzo chciała się przystosować, musieliśmy bardzo długo zabiegać o jej względy i dać poczucie bezpieczeństwa - nasza stara Saba od razu sama zdobywała nasze uczucia i uznała nowe terytorium za swoje. Poza wyglądem owczarkowatym - kompletne[U] psychiczne przeciwieństwo ;)[/U]: starsza wiekiem (ok. 6 lat), uciekająca przed ludźmi, zero spontaniczności, taki "niewidzialny pies" leżący w kąciku, z zablokowaną aż nadmiernie agresją, poddający się, nie walczący o siebie, ma ogromny strach przed burzą, a także aparatem fotograficznym, różne inne fobie, sunia bardzo nadwrażliwa i delikatna - ze złamaną, zahamowaną psychiką. Ale w głębi, pod otoczką strachu kryło się dobre, choć dżące ze strachu psie serduszko, pragnące miłości i mocno kochające - ale tak cichutko, machając tylko końcem ogonka, patrząc ukradkiem, liżąc szybko końcem jęzorka. Nie chce nadal za nic aportować, łapę zaczęła podawać po dwóch latach, jednak rozumie mowę, bo reaguje odpowiednio na wiele komend i wypowiedzi (a najlepiej na "daj to psu" ;) ), wita powściągliwie, albo wcale, nie potrafi dać głosu na polecenie, czasem coś próbuje bezgłośnie, (szczekać zza płotu na szczęście zaczęła dość szybko), ale za to przepięknie chodzi na smyczy, choć pewnie nie była szkolona, zawsze bardzo zgodna i pokorna - taki psi aniołek (ale ma też jeden grzeszek - kradnie jedzonko, gdy nikt nie widzi i bywa uparta - taki bierny opór, udaje, że nie słyszy ;) ). Jest niekłopotliwa, w swojej chorobie pozwala wszystko zrobić, podaje łapę na kroplówkę, wącha strzykawke i liże rękę robiącą zastrzyk. Mam wrażenie, że poddaje się z coraz większym zaufaniem i oddaniem, a mniejszym strachem. Mamy po prostu jednego psa w dwóch.:) To chyba nasza stara Sabcia pamiętając nasze narzekania zrobiłam nam takiego psikusa :) ;) ) Tak poważnie - uważam, że odbierając w pewnym sensie życie jednemu pieskowi, którego nie potrafiliśmy uratować, a zdecydowaliśmy się wziąć na siebie ciężar skrócenia mu cierpień - mamy dług i spłacimy go ratując życie innemu psu, skazanemu na śmierć nie przez chorobę, ale przez bezdusznych ludzi... A Saba nam go wskazała... Teraz przeżyliśmy wielki stres - Saba przeszła w środę ciężką operację - usunięcie nowotwora - gruczolaka zropiałego i penetrującego do jamy brzusznej oraz jednoczesne usunięcie macicy, prawie się wykrwawiła, operacja trwała 2 i pół godziny, ale Doktor miał złote ręce i Sabcia przeżyła, dziś już zjadła sporo i czuje się lepiej ! :) :) Walczyliśmy o nią i udało się, to jeszcze nie jej czas, by odejść. Po tej chorobie jest nawet jakby weselsza i bardziej okazująca uczucia. Na pewno zauważylismy, że bardzo uradowała się na nasz widok i wie, że wróciła do swojego domu ! My nawet jako rodzina staliśmy się lepsi - mamy spory temperament, ale od czasu przyjścia nowej Saby unikamy głośnej wymiany zdań, bo ona zaraz się boi i chowa (stara przeszczekiwała się wraz z nami ;) ;) ) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Elwira11 Posted September 9, 2011 Share Posted September 9, 2011 Tym razem bedzie o "psim" kocie. Gdy odszedl nasz kochany Feliks to powiedzialam ze nigdy wiecej nie wezme psa tak strasznie to przezylam razem z corka ktora sie z nim wychowala. Teraz juz mieszka osobno i postanowila wziasc kotka do domu. Przypadkowo zobaczyla zdjecie kota w jednym ze schronisk, pojechala tam i kot sie po prostu w niej zakochal a ona w nim. Dziwny byl ten kot , poniewaz nienawidzil innych kotow ale kochal psy musieli mu dac osobne pomieszczenie. Nowy dom zaakceptowal od razu i od razu nauczyl sie aportowac tzn podaje lapke, robi siad ...co jest nie taka latwa sprawa jesli chodzi o koty. Jest towarzyski, kocha ludzi , gdy corka przychodzi do domu wita ja zawsze w drzwiach i "gada" na swoj sposob, wydaje przerozne dzwieki. Lubi podobne zabawki jakie lubil nasz pies i czasami mam wrazenie ze to kot w futerku naszego pieska. Maja ten sam wzrost i futerko tego samego koloru, bialo - srebrne, miekkie i zwiewne . Gdy przyjechal raz w odwiedziny do mnie polozyl sie na ukochanym miejscu mojego pieska a w nocy spal w nogach czego koty zazwyczaj nie robia. Ma podobny charakter w zachowaniu do naszego psa ...nigdy nie bylam zainteresowana kotem jako domownikiem ale patrzac na niego widze naszego psa ...tylko w innej postaci. Nigdy nie planowalo sie kota to wyszlo tak nagle i ten kot to jakby mlodszy braciszek naszego Felusia, czy jego drugie wcielenie jako kot tym razem. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Ela B. Posted September 11, 2011 Share Posted September 11, 2011 Czyli - trochę jak w pięknej pieśni Okudżawy: [I]Panie, ofiaruj w dobroci swej czego nam w życiu brak...[/I] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.