Jump to content
Dogomania

Rodzice z rodowodem, ale szczenię bez


zlota_wilga

Recommended Posts

Odwiedziłam wczoraj hodowlę, której dane znalazłam na stronie związku kynologicznego. Hodowla domowa, widziałam i rodziców i szczeniaki. Właścicielka pokazała mi rodowody rodziców. I teraz tak - trzy szczeniaki, męska trójka ;) ale pomimo tego, ze rodzice mają rodowody, to psiaki ich mieć nie będą na razie, ponieważ suka nie dokończyła zaliczania wystaw (czy jakoś tak).

Co o tym sądzić? Wierzyć w takim wypadku w czystość rasy szczeniaka?

Mi nie zależy na rodowodzie pieska, ponieważ nie będę go wystawiała ani rozmnażała. Natomiast chcę mieć pewność 100% czystości rasy, ponieważ wolę aby to był zakup przemyślany.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zlota_wilga']Odwiedziłam wczoraj hodowlę, której dane znalazłam na stronie związku kynologicznego. Hodowla domowa, widziałam i rodziców i szczeniaki. Właścicielka pokazała mi rodowody rodziców. I teraz tak - trzy szczeniaki, męska trójka ;) ale pomimo tego, ze rodzice mają rodowody, to psiaki ich mieć nie będą na razie, ponieważ suka nie dokończyła zaliczania wystaw (czy jakoś tak).

Co o tym sądzić? Wierzyć w takim wypadku w czystość rasy szczeniaka?

Mi nie zależy na rodowodzie pieska, ponieważ nie będę go wystawiała ani rozmnażała. Natomiast chcę mieć pewność 100% czystości rasy, ponieważ wolę aby to był zakup przemyślany.[/QUOTE]

Nie wzięłabym psa z takiej hodowli, suka nie powinna mieć szczeniąt, dopóki nie ma uprawnień... Bo chyba może mieć jeszcze warunek, nie? Niech specjaliści się odezwą, ale ja bym szukała innej hodowli.

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie - hodowczyni mogła wnioskować o "krycie warunkowe". Związek rozważa wniosek i rozpatruje albo pozytywnie (szczenięta dostają rodowody, a suka może zaliczyć wystawy w późniejszym terminie) albo negatywnie, jeśli widzi jakieś przeszkody (np. jest to kolejny wniosek, a suka nadal nie spełniła wszystkich wymagań np. wystawy, badania).

Dla mnie sprawa jest bardzo podejrzana i nie ufałabym tej hodowczyni (ktoś kto kombinuje z kryciem, równie dobrze może cię oszukać w innych sprawach). Tym bardziej, że ZKwP raczej broni się przed szczeniakami bez rodowodu z zarejestrowanych u siebie hodowli i często, mimo przeciwwskazań, wydaje zgody na warunki.

Jeśli nadal się wachasz - zadzwoń do oddziału Związku, do którego należy "hodowczyni" i zapytaj dlaczego odmówiono jej warunku. Możliwe też, że hodowla jest zawieszona (toczy się wobec niej postępowanie wyjaśniające) lub nawet usunięta ze Związku, ale ktoś zapomniał usunąć jej dane ze strony.

Link to comment
Share on other sites

raczej podanie o zgodę na krycie warunkowe po urodzeniu szczeniąt to trochę za późno.
zresztą widać że "hodowcy" wcale na rodowodowych szczeniakach nie zależy, więc czemu kupującemu miałoby zależeć? jedyne co można zrobić to powiadomić zk o "lewym" miocie. a samemu poszukać szczeniaka z pewnej hodowli.

Link to comment
Share on other sites

Ja bym zadzwoniła do ZK i dopytała o tę hodowlę. Może faktycznie nic złego się nie dzieje, kobieta nie dopilnowała jakiś terminów itd., ale może też się okazać, że Twoje zapytanie będzie przy okazji powiadomieniem o "lewym miocie".

Kto wie, co teraz wymyślają rządni zarobku rozmnażacze, może właśnie krycie warunkowe? Bo już teraz nie każdy daje się nabrać na "ostatniego w miocie", co to rodowodu nie dostał, a po wybitnych rodzicach est! - ludzie mają internet, mogą się dokształcić w tych sprawach (co nie znaczy, że niemal każdy laik, z którym rozmawiam, nie wierzy nadal w " piątego, siódmego, ostatniego w miocie". Cudo nie pies i to właśni im udało się go kupić!).

Link to comment
Share on other sites

Zdaje się, że chodzi Ci o hodowlę bolończyków. Biorąc pod uwagę modę na tę rasę i dość wysokie ceny szczeniąt, za bardzo mi się nie chce wierzyć w przypadkowe krycie, tym bardziej że często mioty tych psów są niewielkie ilościowo, zdarza się że ilość szczeniąt w miocie sięga zaledwie trzech sztuk, czasami jest to pojedyńczy psiak, a wyjeździć uprawnienia w tej rasie jest stosunkowo łatwo, to nie yorki, których na polskich wystawach jest mnóstwo. Czy ta hodowla ma bolończyki, czy jeszcze jakieś inne rasy psów.
Ja bym poczekała na psa z papierami.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zlota_wilga']Odwiedziłam wczoraj hodowlę, której dane znalazłam na stronie związku kynologicznego. Hodowla domowa, widziałam i rodziców i szczeniaki. Właścicielka pokazała mi rodowody rodziców. I teraz tak - trzy szczeniaki, męska trójka ;) ale pomimo tego, ze rodzice mają rodowody, to psiaki ich mieć nie będą na razie, ponieważ suka nie dokończyła zaliczania wystaw (czy jakoś tak).

Co o tym sądzić? Wierzyć w takim wypadku w czystość rasy szczeniaka?

Mi nie zależy na rodowodzie pieska, ponieważ nie będę go wystawiała ani rozmnażała. Natomiast chcę mieć pewność 100% czystości rasy, ponieważ wolę aby to był zakup przemyślany.[/QUOTE]
rodowód psa nie obliguje Cię do wystawiania psa czy zakładania hodowli-rodowód to dowód na to że Twój pies jest dokładnie po TEJ matce i TYM ojcu,którzy spełniają warunki wzorca danej rasy a więc jest bardzo prawdopodobne[ale nie pewne,szczególnie w młodych rasach] że i szczenię będzie spełniać warunki wzorca a więc będzie psem rasowym.
czyli będzie wyglądał jak przedstawiciel danej rasy i miał pewne cechy charakteru danej rasy.
kupując psa bez rodowodu bierzesz pod swój dach wielką niewiadomą.

Link to comment
Share on other sites

ale się cieszę! dziś rozmawiałam z panią z innej hodowli i miałam szczęście, sunia dopiero niedawno była kryta. Jak powiedziała, szczenię będzie do odbioru na przełomie marca i kwietnia. Dostanę kartę szczepień, książeczkę i metrykę, rodowód mam wyrobić sama (ale o tym już czytałam). O rany, ale się cieszę :) to będzie wspaniała wiosna! :)
A odnośnie tamtej hodowli, to zrobiłam to dzisiaj, nie można być obojętnym na taki proceder.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję! :)

Pozwolę sobie tutaj jeszcze na jedno pytanie - takie bardziej organizacyjne - po szczenie pojadę samochodem, od mojego miejsca zamieszkania to jakieś 6 godzin jazdy. Jak prawidłowo i bezpiecznie przewieźć malucha?
Czy w transporterku maluch nie będzie czuł się jak w klatce, nagle oderwany od "rodziny" i miejsca, w którym do tej pory się chował. A co z załatwianiem się po drodze? 6 godzin może być dużo dla niego, prawda?

a przy okazji, miłego tygodnia! :))

Link to comment
Share on other sites

Malucha będziesz mogła wieźć w ocieplonym transporterku ale w drodze musisz mieć przygotowane ewentualności na różne niespodzianki. Szczeniaki różnie reagują na podróż a więc polecam ręczniki papierowe, np. podkłady chłonne w razie wymiotów, musisz mieć miskę, wodę w temperaturze do spożycia i coś do jedzenia - 6 h to dużo żeby nie jadł. Tranporterek jest dobry dla malucha który śpi i spokojnie znosi podróż, przy wymiotującym lepszy jest koszyk/transporterek na kolanach.
Natomiast czy piesek ma chorobę lokomocyjną czy nigdy nie wiadomo.
Właśnie szczeniak po moim reproduktorze wyjechał 2 tys. km i przejechał w super kondycji, nie zwymiotowała ani razu, a kilka dni wcześniej odbierałam go od hodowczyni i wystarczyło 30km żeby zwróciła treść żołądkową.
Dobrze jest jeżeli w wyprawce lub wcześniej jest dostarczony kocyk który pachnie gniazdem i dobrze mieć przy sobie zabawkę typu "szureczek".

Link to comment
Share on other sites

Ja bym poprosiła hodowcę, aby w dzień odbioru dał maluchowi trochę mniej jedzenia, bo szczeniak solidnie nakarmiony prędzej pochoruje się podczas jazdy. Na wszelki wypadek weź transporter, bo może się okazać, że "norka" (ciepło, ciemno, ciasno), do której dodatkowo włożysz kocyk z zapachem gniazda, podziała na malucha uspokajająco i usypiająco. Może się jednak okazać, że szczeniak będzie lepiej się czuł na Twoich kolanach, czy pod kurtką, a nawet na podłodze pod siedzeniem. Ja bym pozwoliła mu wybrać miejsce.

Jeśli planujesz w przyszłości często jeździć ze swoim psem autem, to od początku zabieraj go na przejażdżki, żeby nie kojarzył sobie samochodu tylko z przykrymi wizytami u weterynarza (szczepienia). Jeśli dobrze znosi jeżdżenie i jest spokojny (trochę powygląda, a potem idzie spać), to śmiało możesz brać go na długie wyjazdy, ale jeśli ślini się, wymiotuje, kręci i piszczy, to stopniowo przyzwyczajaj do jeżdżenia, od przejażdżek - dosłownie - dookoła parkingu.

Trochę wybiegłam w przyszłość ;) ale dla mnie bardzo ważne jest, żeby pies dobrze jeździł, bo dzięki temu moje psy mogą ze mną spędzać bardzo dużo czasu, zamiast siedzieć same w domu.

Wracając do ekwipunku. Transporter i kocyk z zapachem oraz - jak już Aneta napisała - zestaw ratunkowy na wypadek wymiotów (ja na takie "okazje" do worka na śmieci, który też może się przydać, pakuję kilka jednorazówek, rękawiczki lateksowe, rolkę serwetek papierowych - czyli chyba standardowo). Wodę najlepiej mieć w termosie, żeby trzymała temperaturę, a jeśli styczeń będzie naprawdę zimny, to możesz u hodowcy napełnić termofor. Przez kilka godzin będzie emitować ciepło i jeśli szczeniak poczuje taką potrzebę, to może się do niego przytulić. Warto opakować go np. w czapkę, żeby dłużej trzymał ciepło i był milszy w dotyku dla malucha.

Warto też zabezpieczyć siedzenie. Na tylne kanapy polecam specjalną matę dla psów, z której łatwo zetrzeć "niespodzianki" i która chroni tapicerkę. Można też przykryć siedzenie folią, a na to dać prześcieradło i umocować do zagłówków.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję.

Tak, dużo i często przemieszczam się samochodem i chciałabym psiaka zabierać ze sobą, wszędzie gdzie się da. Pamiętam, że moje kocisko strasznie nie lubiło wycieczek samochodowych, no ale on nie był do tego nauczony a poza tym, każde wyjście z domu bardzo go stresowało. Nie chcę, żeby sytuacja powtórzyła się w przypadku pieska.

Link to comment
Share on other sites

A ja tak trochę od strony hodowcy- ja zawsze pytam mniej więcej w jakich godzinach ktoś przyjedzie po malucha (to, że nie zawsze się jest w domu to nawet inna sprawa), ale właśnie do tego planuję maluchowi cały dzień poprzedni. Odpowiednia pora karmienia, aby uniknąć "niespodzianek", odpowiednia dawka ruchu- jeśli ma jechać dłużej trzeba go "zmęczyć", no i wydaje mi sie, że każdy normalny hodowca powinien pomyśleć o komforcie szczeniaka. Zanim wyjedziesz z maluchem z jego domu- zanim podpiszesz papiery- miej go na rękach- niech w swoim zapachu pobędzie razem z tobą. Nic gorszego chyba się psiemu dziecku (i dorosłęmu psu chyba też) nie może się przytrafic jak "porwanie" go z jego domu. Najpierw kontakt, złapanie tego "czegoś" między szczeniakiem a nowym opiekunem, a często i szmatki zapachowe wtedy sa niepotrzebne. Niemniej raz nawet nowi przyszli właściciele przysłai pocztą kocyk, zeby już "nabierał mocy urzędowej" i potem wszycy szcęśliwi pojechali w świat (i kocyk też ;)) Przy malutkim szczylku raczej nie ma co liczyć na motoryzacyjną socjalizację bo to trudne do realizacji.

ps. gratuluję cywilnej odwagi- nie ma nic bardziej wkurzającego jak "robienie we własne gniazdo" jak to zrobiła ta pierwsza "hodowcyni" od siedmiu boleści. Brawo!!!

Link to comment
Share on other sites

Jak dla mnie to nie ma innej opcji, jestem pewna, że jak tylko szczeniak mnie zobaczy, to od razu zapałamy do siebie bezwzględną miłością i uwielbieniem po wsze czasy, no nie może być inaczej! ;) oczywiście żartuję i na pewno będę ostrożna, żeby młodego nie wystraszyć / przytłoczyć swoją postacią :)
a z ciekawości, opowiada się o procedurze rezerwacji i zakupu, potem przyjazd (najazd? ) nowych właścicieli, którzy radośnie wracają do domu z nowym towarzyszem. A czy zdarza się, że młode wcale nie chce? jest osowiałe, tęskni za poprzednimi domownikami, rodzeństwem i rodzicami? jest nieszczęśliwe w nowej sytuacji? Bo w pewnym sensie wydzieramy je z jego pierwszego środowiska, innego nie zna, nawet o zdanie nie można go zapytać ^^
W jaki sposób zminimalizować młodemu skutki pojawienia się w nowym domu? Przecież nie musi od razu mu się to podobać.
Czy może jednak za bardzo filozofuję? ^^

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven'] (...)
Warto też zabezpieczyć siedzenie. Na tylne kanapy polecam specjalną matę dla psów, z której łatwo zetrzeć "niespodzianki" i która chroni tapicerkę. Można też przykryć siedzenie folią, a na to dać prześcieradło i umocować do zagłówków.[/QUOTE]

To raczej mały piesek wiec taka mata raczej nie potrzebna ;)
Natomiast na sensacje żołądkowe mam na podorędziu miseczkę (u mnie takie fikuśne wiadereczko po 500 g serku ;) ... mniej się rozciapie jak się tylko uda złapać , i lepsze bo nie trzeba tyle ścierać tylko się szybko przemywa wodą na postoju ;).
Moja najmłodsza miała lokomocyjną do około 1 roku, potem już sporadycznie :) Od pół roku nic :) (ma 2 lata)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...