Jump to content
Dogomania

Na chwilę obecną 11.285zł długu.Bardzo prosimy jeśli ktoś może nam pomóc.Długi w lecznicy,w hoteliku,za karmę.....Bezdomne szczebrzeszyniaki PROSZA O POMOC


Recommended Posts

11 godzin temu, DORA1020 napisał:

 

idą wakację,będzie jeszcze gorzej:(

Zwłąszcza, że teraz wysyp kotów... ludziom mówi się żeby kastrowali, kastrowali, a ciągle ci sami moi "znajomi" wystawiają ogłoszenia z kociakami... i to takie ogłoszenia "w trybie pilnym". Koszmar, ten czarnogród przeraża.

Link to comment
Share on other sites

Doszły wpłaty od Bakusiowej i Sharki, razem 150 zł. Bardzo Wam dziewczyny dziękuję.<3 <3 <3 

Kupimy za to jedzenie. Jak tylko wrócę do domu (czwartek) wstawię rachunek na wątek i w ogóle podsumuję nasze wydatki. 

Wiecie, mówimy ciemnogród o Polsce, fakt, na tle wiodących europejskich społeczeństw wypadamy słabo, ale teraz pierwszy raz pracuję z Indii i boję się wychodzić z hotelu. I powodem nie jest wcale strach przed ludnością miejscową, rabunkiem, czy poparzeniem słonecznym (40*). Po prostu gdziekolwiek spojrzę widzę psy. Na ulicach, autostradach, leżące w śmieciach, piachu, błakajace się w ruinach w jasnym świetle dnia, próbujące przetrwać. Całą kartę pamięci mam zapchaną nie zdjęciami świątyń czy roślinności a właśnie zdjęciami psów. 

 

Psy które widziałam na początku nie wydawały się być cierpiące. Fakt spały na środku ulic, były chude, ale wyglądały na spokojne a ludzie je ignorowali. Nie widziałam tutaj celowej, wyrachowanej przemocy wobec zwierząt.

Wszystko zmieniła ta niedziela (de facto moje urodziny) i jedyny dzień wolny od pracy. Wybraliśmy się na plażę, przez co przejechaliśmy całe miasto. Na straganach w pełnym słońcu i ciasnych małych klatkach żywe kurczaki. Z opcją zabicia na miejscu. Bez wody, bez jedzenia. Na plaży w samo południe (43*) popędzane szpicrutą konie do galopu, żeby turyści mogli się na nich przejechać. Bez wody, w pełnym słońcu. 

Bliżej wody pełno leżących nieopodal ludzi bezdomnych psów. Wiatr od oceanu daje ochłodę a one zagrzebują się w mokrym piasku. Pogłaskałam kilka, wywalały brzuch do góry. Nie szły za mną (chyba pękłoby mi serce gdyby to zrobiły) ale cieszyły się z zainteresowania człowieka. Celowo nie dawałam nic do jedzenia. Nie wrócę pewnie w to samo miejsce, niech nie czekają. To okrucieństwo przyzwyczajać je do dobrego wiedząc, że potem nikt się nimi nie zainteresuje. Jeden z nich miał głęboko ranę na udzie, starą, ale wciąż widoczą i pewnie bolesną. 

 Potem już było tylko gorzej. Wracając szliśmy długo wzdłuż drogi szybkiego ruchu, słońce w zenicie, udar przy dłuższym chodzeniu murowany,  a na chodniku przed nami koszmar. Mały piesek, na oko 4-5 miesięcy, kości obciągnięte skórą, słaniający się na nogach, obojętny wobec przechodzących ludzi. Szukał jedzenie. Znalazł dużego martwego pająka, sprawdził  łapką czy nie żyje, zjadł i minął nas. Nie miał w ogóle sierści, cała skóra była pokryta drążącym świerzbem i ranami. Na ogonie były już larwy. Do teraz pluje sobie w twarz że mu nie pomogłam. Mogłam wziąć do weta, choćby uśpić i skrócić mu cierpienia bo na pewno nie przeżyje. Niestety żaden rikszarz, taksówkarz, nigdy by nie wziął mnie z nim gdziekolwiek. W niedzielę było także świeto narodowe, wszystko pozamykane...Moje usprawiedliwienia brzmią pewnie rozsądnie ale prawda jest taka, że po prostu go zostawiłam na pewną śmierć :((((

 

Wczoraj to samo, przy naszym biurze. Noc. Kulejąca chudzina prosząca o pomoc wszystkich dookoła, po wypadku, kulawa. Tym razem wszyscy go przepędzali. Nam nie pozwolili ochroniarze dać mu nawet wody, bo nie chcą żeby tu przychodził. Mam tylko obraz w głowie jak biedny odchodzi środkiem ulicy, mijany samochodami prosto w ciemność. 

 

Wierzę, że Indie mogą się podobać z różnych powodów. Natomiast podejście do żywego stworzenia jest tam zupełnie inne. Po prostu obojętne ( pewnie nie licząc wyjątków). Ja wyjeżdżam stąd "chora". Nie chciałabym tu wracać, bo nie lubię siedzieć bezczynnie, a pomóc tu można w bardzo ograniczony sposób. 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Miałam wczoraj fajne zapytanie o Gryfa, mam nadzieję, że pani zadzwoni. Trzymam kciuki.

O małe koteczki też pytano.

 

 

To smutne Madie, że Ty, osoba wrażliwa na nieszczęście zwierzaków w jedynej wolnej chwili musiałaś spotkać na swojej drodze psa w potrzebie, bo inni pewnie nawet go nie zauważyli.

 

 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 19.06.2018 o 08:18, Madie napisał:

 

 Potem już było tylko gorzej. Wracając szliśmy długo wzdłuż drogi szybkiego ruchu, słońce w zenicie, udar przy dłuższym chodzeniu murowany,  a na chodniku przed nami koszmar. Mały piesek, na oko 4-5 miesięcy, kości obciągnięte skórą, słaniający się na nogach, obojętny wobec przechodzących ludzi. Szukał jedzenie. Znalazł dużego martwego pająka, sprawdził  łapką czy nie żyje, zjadł i minął nas. Nie miał w ogóle sierści, cała skóra była pokryta drążącym świerzbem i ranami. Na ogonie były już larwy. Do teraz pluje sobie w twarz że mu nie pomogłam. Mogłam wziąć do weta, choćby uśpić i skrócić mu cierpienia bo na pewno nie przeżyje. Niestety żaden rikszarz, taksówkarz, nigdy by nie wziął mnie z nim gdziekolwiek. W niedzielę było także świeto narodowe, wszystko pozamykane...Moje usprawiedliwienia brzmią pewnie rozsądnie ale prawda jest taka, że po prostu go zostawiłam na pewną śmierć :((((

 

Wczoraj to samo, przy naszym biurze. Noc. Kulejąca chudzina prosząca o pomoc wszystkich dookoła, po wypadku, kulawa. Tym razem wszyscy go przepędzali. Nam nie pozwolili ochroniarze dać mu nawet wody, bo nie chcą żeby tu przychodził. Mam tylko obraz w głowie jak biedny odchodzi środkiem ulicy, mijany samochodami prosto w ciemność. 

 

Nie mogę się otrząsnąć po tym co napisałaś, biedne psiaki, te które było widać i te które gdzieś niewidoczne umierały. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, pewnie też chciałabym pomóc, ale czasem nie ma jak:(

Link to comment
Share on other sites

Dla wrażliwych ludzi podróż po Azji to koszmar. Ja przestałam tam podróżować bo nie mogłam znieść widoku takich biednych okaleczonych psów, kotków a nawet małp. Nawet na Karaibach ( bogatych wyspach ) psy chodzą po plazy  i błagają o jedzenie. Ochroniarze przeganiają i nie pozwalają karmić. Ostatnio jak tam byłam to karmiłam młodego kotka w ukryciu. Przynajmniej przez tydzień miał pełny brzuszek. Miałam jechać na Bali ale jak usłyszałam co tam sie dzieje ile jest bezdomnych chorych psów to zrezygnowałam. Nie mam do tego nerwów.  Tam niestety jest straszny ciemnogród i długo jeszcze pozostanie bo jest bieda. 

Link to comment
Share on other sites

Madie, Ingrid bardzo cieszę się,że to przeczytałam.Dlatego że w końcu ktoś zwrócił uwagę na to,że Indie i inne kraje to nie tylko ludzie, tradycje,różnorodność ale też bezdomność i obojętność.Tego mi brakowało bo ostatnio oglądam i czytał tylko reportaże wychwalające Indie.I cieszę się ,że mieszkam w Polsce bo tu jednak można uzyskać pomoc dla zwierząt i wcale nie tak mało ludzi jest wrażliwych na los zwierząt.Nie wiem czy jest to kwestia biedy w Azji, bo ja nawet w bogatej Hiszpanii karmiłam stado wygłodniałych kotów.Tu chyba chodzi o wrażliwość ludzi.

  • Like 1
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Ja też przestałam jeździć,zwiedzać na niby bo to niby objawiało się obserwowaniem psiaków kotów,biednych osiołków itd.Zamiast przyjemności z poznania świata jego piękna przyjeżdżałam zdołowana,wykończona.Na samym początku moich wojaży zabierałam puszki i suchy pokarm ale to było moje działanie jak kropla w morzu.Może ktoś powie,że najlepiej to nic nie widzieć ale naprawdę nie da się pomóc a z tym po powrocie bardzo ciężko żyć.

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, Anula napisał:

Ja też przestałam jeździć,zwiedzać na niby bo to niby objawiało się obserwowaniem psiaków kotów,biednych osiołków itd.Zamiast przyjemności z poznania świata jego piękna przyjeżdżałam zdołowana,wykończona.Na samym początku moich wojaży zabierałam puszki i suchy pokarm ale to było moje działanie jak kropla w morzu.Może ktoś powie,że najlepiej to nic nie widzieć ale naprawdę nie da się pomóc a z tym po powrocie bardzo ciężko żyć.

Dokładnie tak sie czuje po powrocie. 5 lat temu jak byłam w Indiach z moja przyjaciółka Hinduską poszłyśmy oglądać świątynie od tylu a tam właśnie ćwiczyli słonie jak wozić turystów. Był tam malutki słonik z mama przywiązani za cztery nogi i szyje do różnych pali i łańcuchów. Bili ich tam cały czas. Biedna mama chciała sie uwolnić to bili ja jeszcze mocniej. Ten maluch miał niecały rok napewno. Ja nigdy w życiu nie czułam sie tak bezsilnie jak wtedy. Strasznie sie popłakałam i teraz jak to wspominam to znowu płacze. Nieświadomi turyści płaca za przejażdżkę na słoniu nie myśląc ile to biedne zwierze ucierpiało. Tak wiec egzotyczne wojaże już nie dla mnie. Zabytki pooglądam sobie na youtubie. Pozatym teraz wszędzie tabuny ludzi a to nie dla mnie. 

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Ingrid44 napisał:

Nieświadomi turyści płaca za przejażdżkę na słoniu nie myśląc ile to biedne zwierze ucierpiało. Tak wiec egzotyczne wojaże już nie dla mnie. Zabytki pooglądam sobie na youtubie. Pozatym teraz wszędzie tabuny ludzi a to nie dla mnie. 

Straszne to, ale daleko nie trzeba szukać u nas - przykład konie nad morskim okiem czy to lato czy zima, ostatnio widziałam filmik jak chłopak przywalił woźnicy bo szarpał konia, ja też bym sie nie krępowała.

Link to comment
Share on other sites

Plamka, 

 

niestety na razie nie nadaje się do adopcji chyba, że do bardzo spokojnego domu, który poświeci jej dużo czasu. Niesmiała kotka, za to bardzo inteligentna. Obiecuję jej lepsze zdjęcia w tym tygodniu zrobić.

 

Plamka z Wiosną

cf00a397b3c589acmed.jpg

ceb8521499887b02med.jpg

 

594bd53b2fc567d8med.jpg

Link to comment
Share on other sites

Rambo. 

Generalnie kocham tego kota z całego serca i po cichu miałam nadzieję, że zostanie u mnie. Niestety, nie damy rady. Mimo podjętych wszystkich działań jakie mi do głowy przyszły, poświęceniu mnóstwa środków na feliwaye w cały domu przez ostatnie dwa miesiące, konsultacje z wetem, Rambo terroryzuje moją Leję. 

I to niestety nie zabawa, a terror. Rzuca się na nią przy miskach, nie pozwala ze mną spać, atakuje jak ona śpi, gryzie ją do krwi, itd itd. Część to zabaw, ale niestety część to widać że dominacja, a Leja marnieje. Ledwo się rusza z miejsca, żeby mogła spokojnie jeść trzeba stać nad nimi i trzymać Rambo. Biedna do wszystkich kotów zawsze taka groźna, ale małemy łobuzowi się nie odwija i na wszystko mu wolno. 

Niestety Megi też się dostaje. Ale ona potrafi go ustawić. Z kocurami kłopotu nie ma. 

Rambuś więc szuka domu.,

 

416ab7757937d48dmed.jpg

 

dca3b10608a18516med.jpg

 

b8f9fcc771be07abmed.jpg

 

538251149e6270f0med.jpg

 

e7d5cae7df0ff3b9med.jpg

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, Madie napisał:

Rambo. 

Generalnie kocham tego kota z całego serca i po cichu miałam nadzieję, że zostanie u mnie. Niestety, nie damy rady. Mimo podjętych wszystkich działań jakie mi do głowy przyszły, poświęceniu mnóstwa środków na feliwaye w cały domu przez ostatnie dwa miesiące, konsultacje z wetem, Rambo terroryzuje moją Leję. 

I to niestety nie zabawa, a terror. Rzuca się na nią przy miskach, nie pozwala ze mną spać, atakuje jak ona śpi, gryzie ją do krwi, itd itd. Część to zabaw, ale niestety część to widać że dominacja, a Leja marnieje. Ledwo się rusza z miejsca, żeby mogła spokojnie jeść trzeba stać nad nimi i trzymać Rambo. Biedna do wszystkich kotów zawsze taka groźna, ale małemy łobuzowi się nie odwija i na wszystko mu wolno. 

Niestety Megi też się dostaje. Ale ona potrafi go ustawić. Z kocurami kłopotu nie ma. 

Rambuś więc szuka domu.,

 

 

 

 

b8f9fcc771be07abmed.jpg

 

 

 

e7d5cae7df0ff3b9med.jpg

A to mały terrorysta

kto by sie spodziewał

to chyba Rambuś szuka  domu bez kotów,ale może z psiakiem,który lubi koty,tak słodko wygląda na tym zdjęciu.

Link to comment
Share on other sites

Cześć, 

wklejam rachunek za suchą karmę, którą dziś zakupiłam dla kociaków za pieniądze od sharki i Bakusiowej:

692c3947a3da8802med.png

6f85fc9781d5ff0dmed.png

 

Specjalnie zamówiłam dwa mniejsze opakowania, bo nie wiem jak żołądkowo będą po nich miały.

 

Poniżej wklejam też rachunki za lecznicę:

Rachunek za leczenie kłopotów z żołądkiem Rambo

ce6b5ab7c50219camed.png

Szczepienie, przegląd i odrobaczenie kociaków

239ad5b6cf4703e3med.png

Szczepienie kotki:

b45950a9e38eced6med.png

 

Wszystkie transakcje robił moją kartą mój brat. Niestety jak to chłop nie wziął opisu od weta, ale na życzenie przy okazji sterylki Gai w środę, mogę wydrukować wszystkie wizyty. 

W tym tygodniu czeka nas jeszcze w środę sterylizacja, a pod koniec miesiąca albo na początku następnego drugie szczepienie młodych.

Ponieważ musiałam kupić karmę suchą brakuje puszek (obecnie jedzą moja + mięso) i kończy się żwirek, Benek Corn Cat.

Gdyby ktoś jeszcze zechciał wesprzeć tymczasiątka ww. rzeczami albo pomóc mi spłacać dług z karty za weta to byłabym wdzięczna.

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...