Jump to content
Dogomania

Choroba lokomocyjna


Karolinka

Recommended Posts

[quote name='alive']Opracowaliśmy już sposób na łapanie pawi do dużego plastkiowego worka na śmieci [/quote]

woreczki na śmieci dobra rzecz, bo duże! :evil_lol: ..też z takimi jezdziłam z tyłu z psem. W samochodzie gdzie tylko nie sięgnąć zawsze były jakieś zapasowe, co by nie zabrakło. Tak się jej "nauczyłam", że już po wyrazie pyska wiedziałam kiedy będzie pawik i zanim zaczeła już miała woreczek pod pysk podstawiony. :p

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 212
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Nugatowa']O jasny gwint widze ze na temat choroby lokomocyjnej najwiecej maja do powiedzenia wyzłowate heheh :cool3: :cool3: :lol: :evil_lol: :evil_lol:[/quote]

tez mnie to zastanowiło :hmmmm: ..ale nie chciałam mówić głośno :p

Link to comment
Share on other sites

hehe ja jezdzilam z reklamowkami jednorazowymi w caalym autku ;) no i mine latwo poznac to prawda :)

[COLOR=black][B]Nor(a) [/B]tak w tej chwili Lady jak widzi samochod to nie marzy o niczym innym zeby do niego wsciasc.(musze ja zamykac jak odkurzam bo pcha sie do srodka i ...syzyfowa praca..ja odkurzam autko a ona siersc zostawia od nowa ) potrzeba bylo troche pracy z tylko i wylacznie dobrymi skojarzeniami (jezdzilismy do lasu , na spacerki itp) dodam tylko ze z jazda pociagiem czy autobusem nie bylo wiekszych problemow...Lady kladla sie na podlodze i jechala bez wymiotow (ale widac bylo ze troche sie boi) [/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LeksA'][COLOR=black][B]Nor(a) [/B]tak w tej chwili Lady jak widzi samochod to nie marzy o niczym innym zeby do niego wsciasc.(musze ja zamykac jak odkurzam bo pcha sie do srodka i ...syzyfowa praca..ja odkurzam autko a ona siersc zostawia od nowa ) potrzeba bylo troche pracy z tylko i wylacznie dobrymi skojarzeniami (jezdzilismy do lasu , na spacerki itp) [/COLOR][/quote]

no patrz..to jednak w zupełnie dobrą stronę jej poszło..:roll:
Nas czekają chyba lata pracy ;)

...nie mogłam sobie darować..tak wygląda "ślinotok" na nadmorskiej wydmie. Auto stało 500 m dalej..wiedziała, że idziemy do samochodu

[IMG]http://milka.net.pl/vega/auto.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

..i tak dobrze, że jeździ naprawdę spore odcinki bez żadnych właściwie sensacji żołądkowych...;) .to pocieszenie dla tych co mają psiaki z tym problemem, bo u nas było naprawdę beznadziejnie, a Vegulec z pawików jednak wyrósł.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tośka_m']Co do tych wyżłoatych to się nie zgodzę - mój fousek uwielbiał jazdy samochodem i gdyby mógł toby z niego nie wysiadał. Nie dyskryminujcie więc 'myśliwców' :evil_lol:[/quote]

Z mojej strony nie ma żadnej dyskryminacji!!! :) Moja wyżlica uwielbia jeździć samochodem! To druga pieska - kundelka - ma z tym kłopot :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='szelk@'] I to w dodatku na pewno nie ma tu podłoża psychicznego - Smyk jak widzi samochod (nasz) to omal ze skóry nie wychodzi, byle tylko do niego wsiąść :evil_lol: Bardzo się cieszy, jak gdzieś jedziemy, ALE...No właśnie, ślini sie od poczatku jazdy, wymiotuje gdzies tak po 20 min (w zależności od pogody, zima czasem zdarza mu sie nawet na dłuższych trasach wytrzymac bez wymiotów). I co tu z takim fantem zrobic? [/quote]
U nas było podobnie. Monia podczas transportu ze schroniska do domu rzuciła chyba 4 pawie, zapaskudziła cały tył samochodu, narzygała na psa mojej siostry, jednym słowem - Meksyk. Zawsze chętnie wsiadała do samochodu (każdego!), ale nie wytrzymywała więcej niż 20-30 minut. Żadne leki nie działały, aviomarin, cocculine. coś jeszcze na uspokojenie - o kant... potłuc. Wyleczyłam ją (niezby świadomie, ale skutecznie :lol:), zabierając ją na krótkie przejażdżki autobusem - kilka przystanków, parę minut. Psica trochę piszczała, trochę zaczynała się ślinić, ale zanim doszło do czegokolwiek, już w nas w autobusie nie było. I tak upłynęło kilka misięcy, po czym okazało się, że suka jest cudownie uleczona i nawet nie trwało to długo :lol:. Obecnie jeździmy w długie trasy - Legnica, Wrocław, Poznań, Wybrzeże - żadnych sensacji :loveu: . Jest już odporna.

Link to comment
Share on other sites

Mój max też ma chorobę lokomocyjną, bardzo lubi jeździc samochodem. Teraz zabieram go na małe przejażdzki i jak widze jak się ślini to wysiadamy z samochodu, jest już lepiej niż było, wcześniej nie wytrzymywał nawet 500m teraz już do 2km dociągamy:lol:

Link to comment
Share on other sites

mowice zeby zainwetstowac w benzyne i jezdzic z psem a co zrobic jak sie nie ma samochowdu na codzien?? mam 2 suczki pierwsza wychowala sie jeszcze u mnie w domu gdzie z matka jezdzilysmy z nia bardzo duzo zawsze wymiotowala i sie slinila... teraz ma 2 lata i dalej to robi (czyli nic nie dalo) moze w miejszym stopniu ale i tak... (nawet po glodowce) zato druga ma teraz prawie 5 miesiecy i jechala ze mna samochodem tylko 1 wymiotowala kilka razy na dystans 300km...
co robic?? jak sie podaje tabletki to pies jest osowialy i jak ma sie pokazac na wystawie??

Link to comment
Share on other sites

Zauważyłam, że Ozzy nie wykazuje absolutnie żadnych objawów choroby lokomocyjnej podczas podróży pociągiem czy też tramwajem. Jazda autobusem nie przyprawia go o mdłości, ale wyraźnie gorzej ją znosi niż innymi środkami komunikacji publicznej, choć nie aż tak bardzo jak samochodem. Jeżeli nie ma stałego dostępu do auta, radzę jak najczęściej jeździć z młodą sunią autobusem. Może w tej sposób przyzwyczai się do jazdy i być może lepiej będzie znosić podróże samochodem.

Fakt, że pies często jeździ samochodem nie jest równoznaczny z tym, że nie będzie miał choroby lokomocyjnej. Należy go [B]nauczyć [/B]jeździć autem i pokazać, jak wielką frajdę to może sprawiać np. zabierając na krótkie wypady za miasto. (to tak a propos starszej suki)

Skoro pies jest osowiały po tabletkach - nie dawaj ich. Wypróbuj rady żywieniowe podane w wątku.

Link to comment
Share on other sites

[B][COLOR=gray]Ja też mam problem z moim psem, również ma chorobę lokomocyjną !!! [/COLOR][/B]
[B][COLOR=gray]Tez przed wyjazdem nie daję mu jeść i podaję aviomarin ale po chwili podróży wymiotuje. W tym roku kończy 3 lata i jak na razie mu nie przechodzi. Ale, np. w autobusie to spokojnie może jechać. Nic mu się nie dzieje. W ogóle chętnie wsiada do autobusu, a do samochodu nie.[/COLOR][/B]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nor(a)']
...nie mogłam sobie darować..tak wygląda "ślinotok" na nadmorskiej wydmie. Auto stało 500 m dalej..wiedziała, że idziemy do samochodu

[/quote]
Nora, moja szwagierka miala swetra, który opanował sztukę jeżzenia autem dzięki pomocy tresera-trenera czy instruktora ,jak kto woli. Zabierał psa na 10-20-30 minut i uczył w swoim samochodzie jeździć. Kilka razy i po sprawie. Pies wie gdzie ma siedzieć, ze nie ma wchodzić na kanapy i przede wszystkim się nie stresuje i nie ślini.
Powiem Wam, że coraz bardziej popieram tą metodę. Wiecie czemu? Moja 4-mies. suczka jeżdzi z nami od jakiegoś czasu samochodem. Mimo moich najszczerszych starań utrzymania spokoju w sytuacji, gdy trzeci raz w ciągu 15 minut sprzątam wymiociny, albo non stop ocieram psu ślinę, zanim wypaprze nią cały fotel, a do tego trafi mi się jeszcze zły dzień , to kurka wodna, PIES I TAK CZUJE MOJE ZNIECIERPLIWIENIE. Chcemy, zeby nasze niunie nas zrozumiały, ze auto nie boli, nie robi krzywdy, że jak wysiądą z niego, to czekają je same miłe niespodzianki. A one ni w ząb. Kiedy przetłumaczy ci coś bezpośrednio człowiek, który wychował juz dziesiątki psów, wszystko jest dużo łatwiejsze. Czemu nie miałby wytłumaczyć tego naszemu psu?

Pozdrawiam i życzę Wam i sobie powodzenia ;-)
Magda

PS Aviomarin powoduje, ze psiaki są senne, zasypiają, ale jak się obudzą w czasie drogi to i tak bleee. Trzeba zastosować coś co powstrzymuje odruch wymiotny, np. Lokomotiv (jest na ziołach, bezpieczny dla dzieci).
Ale ja jeszcze popróbuję bez wspomagaczy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Białe Szczęście']Nora, moja szwagierka miala swetra, który opanował sztukę jeżzenia autem dzięki pomocy tresera-trenera czy instruktora ,jak kto woli. Zabierał psa na 10-20-30 minut i uczył w swoim samochodzie jeździć. [/quote]

to co on takiego z nim robił? :roll:

Moja sunia jezdzi ;) ..praktycznie ciągle ;). Inaczej nie ma biegania po polach niż po jezdzie samochodem ;). Nie wymiotuje juz od dawna..Tylko to wsiadanie ..:shake:
Ma jakiś swój własny powód tego wszystkiego..Ten problem zaczał się od jednej feralnej jazdy rok temu, kiedy to miala na tyle zły dzień że na odcinku 15 km zwymiotowała chyba z 8 albo i więcej razy (co ciekawe tego jednego jedynego (!) dnia wsiadła do auta sama :roll: ..nie wiem..to skojarzyła?..że wsiadanie samemu znaczy wykręcenie żołądka??).
Od dawna nie wymiotuje ale zapieranie sie przy wsiadaniu zostało. Przy jakies wolniejszej chwili pouczę ją na samochodzie, który nie będzie za chwile odjeżdżał i napisze tu rezultacie. Chyba, że ma uraz nie do odkręcenia.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam obecnie 6 psów, ze trzy razy tyle woziłem w życiu samochodem i nigdy nie spotkałem się z objawami chorby lokomocyjnej. Jak czytam ten wątek, stwierdzam że chyba mam cholerne szczęście :-o

Widziałem za to, jak znajomi właściciele psów "z problemami" odczulali je na jazdę samochodem z bardzo pozytywnymi skutkami. Na kilka psów, które nie wsiadały, histeryzowały, śliniły się, rzygały, miotały po samochodzie, dyszały nerwowo i piszczały, tylko jedna suczka mojego kolegi nada ma, jak miała - tzn. tylko trasę 2-3 km. przejedzie lekko się śliniąc, a na dłuższych ślini się bardzo i wymiotuje. Reszta psów po kilku(nastu) miesiącach pracy nad problemem, zaczęła jeździć spokojnie, a nawet chętnie.

Większość sposobów już wymieniliście w dyskusji. Są to m.in.:
- wożenie autobusem "dla zaprawy"
- kojarzenie samochodu z przyjemnością, na zasadzie: zabawa i smakołyki przy samochodzie, następnie w otwartych drzwiach samochodu, na fotelu w środku, później to samo przy włączonym silniku, nic na siłę, same pozytywne wzmocnienia
- krótkie przejażdżki z psem dobrze wybieganym i głodnym
- ignorowanie histerii w samochodzie, w ostateczności odwracanie uwagi
- delikatne preparaty ziołowe
- dużo przystanków, na każdym przystanku chwila zabawy
- sadzanie psa na przednim siedzeniu, żeby widział drogę (ludziom z mdłościami to pomaga)
- pozwolenie psu na wybranie w samochodzie miejsca, gdzie czuje się komfortowo i bezpiecznie (o ile to nie przeszkadza kierowcy)
- dopływ świeżego powietrza przez uchylone okna, nieprzegrzewanie samochodu
- przyzwyczajanie do jeżdżenia z innym psem-przyjacielem, który podróżuje spokojnie i chętnie wsiada

Widziałem, jak ludzie tego próbowali i naprawdę były rezultaty!
Ale są też "przypadki beznadziejne" i jedyny sposób na nie, to... foliowa wyściółka siedzeń i woreczki na wymioty :shake: Współczuję właścicelom takich psów. Nie dość, że zwierzak się męczy, to jeszcze ciągły stres, żeby efekty jazdy nie wylądowały na tapicerce, albo ubraniu :shake:

A jeżeli chodzi o naukę wsiadania, to wilczur, który był u mnie przez kilka tygodni, miał właśnie problem z wsiadaniem (a jeździł bez problemu). Zapierał się łapami, robił sztywno-bezwładny, a do tego ważył 35 kg... Nijak go nie mogłem wtłoczyć w mój mały samochodzik. Wobec tego przed każdym karmieniem, gdy był już głodny, brałem jego chrupki, otwierałem drzwi, pierwszego kładłem na progu, drugiego już na podłodze, a trzeciego na siedzeniu.
Miał wybór - wsiąść i zjeść, albo stać i się głupio patrzeć :evil_lol: Gdy ładował się po chrupka, mówiłem "hop". Po kilku dniach na "hop" zaczynał się gramolić do samochodu. Gdy usiadł na siedzeniu, dostawał nagrodę. Po przepracowaniu tego etapu wymagałem, żeby wsiadł i spokojnie poczekał, aż ja znajdę się za kierownicą, po czym dawałem mu chrupka. To prosta, efektywna metoda, ale nie wiem, czy poskutkuje wobec psa, który już ma uraz do wsiadania/jeżdżenia...

Link to comment
Share on other sites

Nawet nie wiesz, jak mnie to "cholerne szczęście" cieszy!
Kilka razy w miesiącu robię regularnie trasę 90 km. z częścią psów i nawet nie pamiętam, że mam psy w samochodzie. Zwykle dwa śpią na tylnym, a jeden na przednim siedzeniu. Mieszkam na odludziu, więc nawet wyprawa do weterynarza to już kilkadziesiąt km. samochodem. Poza tym, gdy jedziemy ze wspólnikiem po jakiegoś konia, to psy bieżemy oczywiście ze sobą. Zrobiły już tysiące km. i oprócz lekkiej ciasnoty w samochodzie (no cóż, ograniczona powierzchnia) nie ma żadnych problemów!
Jaaa... szczęściarz ze mnie :razz:

Przypomniało mi się, że ktoś pisał o dawaniu psu ucha do gryzienia.
Uważam, że to niegłupi pomysł, bo uchem pies się nie naje (jak np. parówką - zeżre i zwymiotuje), tylko będzie je memlał, a to uspokaja, odwraca uwagę, daje zajęcie i budzi pozytywne skojarzenia z samochodem. Może być kość, cokolwiek, czego pies nie może zjeść szybko, tylko musi się delektować.

Moja pierwsza suka Axa nie przepada za jazdą samochodem. Wsiada, jedzie spokojnie ułożona w nogach pasażera, albo z tyłu, ale nie umie się do końca wyluzować. Właśnie uszami do memlania przekonałem ją, że jazda samochodem może być całkiem przyjemna. Niestety każdy zgrzyt przekładni biegów, czy włączenie nawiewu, powoduje nerwowe poderwanie się psa. Mimo to robi trasy po 700 km. i jest ok.

Link to comment
Share on other sites

Moje doswiadczenia z pieskami sa takie ,ze jezeli pies ma czesty kontakt z jazda samochodem to po prostu sie przyzwyczaja i zachowuje ok nic mu nie przeszkadza nie ma mdlosci itp.Jesli sie zas psa chce przewozic pare razy w roku to normalne ze reaguje na to niekorzystnie. Moja suczka jezdzi codziennie prawie na krotkie dystanse samochodem i nawet to uwielbia.Trzeba przyzwyczajac psa od malego.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...