Jump to content
Dogomania

Błędna diagnoza weterynaryjna. Co mogę zrobić?


Sandersonia

Recommended Posts

Witam wszystkich. Chciałabym opowiedzieć o leczeniu mojego psa, i zapytać o poradę, bo od dwóch miesiecy miotam się, i nie wiem co w tej sytuacji będzie najlepsze. Milczeć, czy podzielić się doświadczeniem.
Przejdę do rzeczy:
Ben jest owczarkiem kaukaskim, ma w tej chwili 16 miesięcy. Był pod opieką bardzo młodej weterynarz, jak sądzę świeżo po studiach, która samodzielnie prowadzi własny gabinet jako filię przychodni z innej miejscowości.
W marcu 2005, miał wtedy 5 miesięcy zawiozłam go do veta (czyli do niej) ponieważ był osowiały, nnie miał żadnych innych objawów. Vetka pobrała mu krew z ucha, zmierzyła temperaturę (39 st.) obejrzała wymaz pod mikroskopem i zdiagnozowała babesziozę. Dostał Imizol. Ja z kolei dostałam porcję informacji o tej groźnej chorobie, oraz o jej rozpowszechnieniu w okolicach W-wy, otóż jak stwierdziła: PRAWIE KAŻDY pies który do niej trafia ma babeszię. Od tego czasu, czyli marca do grudnia jeszcze 3 razy, czyli w sumie 4 miał diagnozowaną babesziozę. Za każdym razem jechałam tam, bo pies był osowiały i nieswój. Byłam bardzo czujna wiedząc jak podstępa jest to choroba, a co ważniejsze jak rozpowszechnina w mojej okolicy. Przez cały ten czas był chroniony środkami na kleszcze.
Kiedy vetka stwierdziła po raz trzeci babesziozę, a był to listopad, wysłała mnie z psem na zastrzyk skuteczniejszego leku do owej przychodni z innej miejscowości, której jako filię prowadzi swój gabinet. Dostał Fatrybanil, który nie jest zarejestrowany w Polsce, o czym wiedziałam. Po niecałym miesiącu, w grudniu pies znów był osowiały, znów trafiliśmy u naszej vetki na diagnozę: babeszioza. Tym razem dostał lek Carbesia na miejscu u vetki , ale wysłała nas na morfologię do ww przychodni. Tam lekarz, który nie wiedział, że Ben już miesiąc wcześniej dostał u nich zastrzyk Fatrybanilu, pocieszył mnie, że mają jeszcze bardzo silny lek, co prawda nie zarejestrowany w Polsce i [U]przeterminowany, ale jako, że jeszcze nie zmienił koloru, to podają go[/U] psom w uporczywych przypadkach babeszii. Zapytałam jaki? Fatrybanil.
Nazajutrz zawiozłam psa do kliniki do W-wy, gdzie został zbadany przez cały zastęp lekarzy, miał zrobione RTG, stwierdzono jednogłośnie zapalenie żołądka i ciało obce w jamie brzusznej. Dostał leki (po dwóch dniach ciało obce wyszło drogą naturalną, okazało się pokażną torbą foliową).
Wróciłam do vetki, poprosiłam o preparat z wymazem krwi mojego Bena (na szczęście nie wyrzuciła go), zawiozłam spowrotem do kliniki, tam w laboratorium, na podstawie tego samego wymazu [U][COLOR=black]nie stwierdzono[/COLOR] obecności babesziozy![/U] Dwie diagnozy jeden pacjent, to się zdarza, więc aby mieć pewność zawiozłam ten wymaz do innego zupełnie przypadkowego gabinetu. Tam odmówiono mi diagnozy, informując, że taką diagnozę może wystawić tylko specjalista w laboratorium. Tak było też w następnym, też losowo wybranym gabinecie. Zawiozłam więc preparat do laboratorium dużej przychodni. Tam postawiono diagnozę - nie ma babesziozy!
Poinformowałam o tych badaniach vetkę, skwitowała krótko: oni tak mają, a ona jest pewna swojego.
Tak więc ja z kolei jestem pewna dwóch rzeczy:
[LIST=1]
[*]Pies w grudniu, czyli za czwartym razem nie miał babesziozy;
[*]Pies dostał przeterminowane leki, za które zapłaciłam, a o tym, że są przeterminowane dowiedziałam się przypadkiem.
[*]Pies w okresie największego wzrostu, w wieku od 5 do 14 miesięcy otrzymał 4 razy dawkę trucizny, bo leki na babeszię są jak chemioterapia, trują cały organizm trując jednocześnie babeszię.[/LIST]Co do czwartej rzeczy, która się nasuwa sama nie mogę mieć pewności: czy Ben kiedykolwiek był chory na babeszię. A w związku z tym, czy te wszyskie psy z okolicy też miały babeszię? Czy tyko ten "prawie każdy" ma po prostu pecha że do niej trafia.

Mam pytanie do dogomaniaków. Czy w waszych okolicach, szczególnie w okolicy W-wy aż tak grasuje babeszia, ze prawie każdy pies na nią choruje? Czy kiedy trafiacie do weterynarza kiedykolwiek pomyśleliście o tym, aby poprosić go o to, aby pokazał butelkę z której napełnia strzykawkę i sprawdzić co to jest i jaką ma datę trwałości zanim wbije ją w waszego chorego pupila? A trzecie pytanie, czy wiecie jak jest z odpowiedzialnością zawodową weterynarzy? Czy i co wiąże się z popełnieniem błędu w sztuce?

Od tej historii minęły 2 miesiące, pies jest zdrowy, szukam innego weterynarza. Nie byłam u vetki od tamtej pory bo jeszcze nie ochłonęłam, i wizyta mogłaby się przerodzić w niepotrzebna eksplozję moich emocji - Ben jest moim oczkiem w głowie.
Czy puścić to w niepamięć i życzyć jej pacjentom dużo szczęścia, czy pomyśleć o zbliżającym się sezonie kleszczowym i prawie kazdym psie który dostanie porcję trucizny jako lek na osowiałość.
A może niepotrzebnie biję pianę?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sandersonia']Czy kiedy trafiacie do weterynarza kiedykolwiek pomyśleliście o tym, aby poprosić go o to, aby pokazał butelkę z której napełnia strzykawkę i sprawdzić co to jest i jaką ma datę trwałości zanim wbije ją w waszego chorego pupila? A trzecie pytanie, czy wiecie jak jest z odpowiedzialnością zawodową weterynarzy? Czy i co wiąże się z popełnieniem błędu w sztuce?

[/quote]

Mojemu psu podano antybiotyk (niepotrzebny jak sie pozniej okazalo), którego nie powinny(!) dostawać psy w okresie wzrostu, nie zdiagnozowano "ciała obcego" w żołądku (ogromny kawałek skóry z gryzaka), odmawiając RTG i wmawiając, że pies absolutnie zdrowy, z łaską zrobiono morfologię (było podejrzenie zatrucia). Leczono (w tym samym czasie) uszy nie stawiając dioagnozy przez aplikowanie "w ciemno" różnych środków (co zaskutkowało prawie, że ranami w uszach). Przez miesiąc pies miał leczone ogromne opuchlizny na karku (po feralnych antybiotykach,).

Mnie już nic nie zdziwi :roll: . 20 lat temu przez błąd weterynarza mój pies (seter) nie dożył roku. Czasem mam wrażenie że niewiele się zmieniło.
Z odpowiedzialnością? ..nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sandersonia']A trzecie pytanie, czy wiecie jak jest z odpowiedzialnością zawodową weterynarzy? Czy i co wiąże się z popełnieniem błędu w sztuce?
[/quote]

Pies zyje ? mozesz walczyc o zwrot kosztow leczenia. Gdyby zszedl - odpowiada do ceny zakupu psa minus "zuzycie" ... Brzmi to jak czarny humor, ale odpowiedzialnosc dotyczy "zniszczenia rzeczy".

Niestety taka interpretacje slyszalem i najgorsze, ze moze byc prawdziwa.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o babesziozę i Warszawę oraz jej okolice, to tak - ta choroba zwłaszcza w ostatnim sezonie była bardzo częsta. Na moim osiedlu jest kilka lecznic weterynaryjnych i do każdej trafiał przynajmniej jeden przypadek babesziozy dziennie.

A jeśli chodzi o weterynarzy i ich diagnozy i sposoby leczenia: faktem jest, że trzeba bardzo uważać i pewnie każdy właściciel psa trafił na kogoś nieodpowiedzialnego. I często tymi nieodpowiedzialnymi nie są wcale ludzie zaraz po studiach, ale z wieloletnią praktyką.

Link to comment
Share on other sites

Skoro masz na wszystkie badania dowody w postaci ich wyników, to dlaczego nie podasz pełnej nazwy przychodni lub nazwiska lekarki, która błędnie zdiagnozowała Twojego pieska?

Może w imię dobrze pojętego interesu innych piesków, warto byłoby poinformować o tym innych mieszkańców Twojej okolicy.
Jeśli pozostawisz tę sprawę na takim etapie, to niczemu służyć to nie będzie.
Teraz Twój post zrozumiałam jako próbę usłyszenia od nas, że jesteśmy Ci wdzięczni za ostrzeżenie (?) o panującej w tych okolicach babeszii.

Jeśli taki był Twój zamiar, to wystarczyło zamieścić tylko tę informację.

Przypadki podawania przeterminowanych lekarstw w gab. wet. są niestety niezbyt rzadkie i rzeczywiście warto prosić wet. o sprawdzenie daty ważności podawanego specyfiku.
Sama byłam świadkiem , kiedy kurier przywiózł leki z hurtowni i dzięki przytomności umysłu właściciela zwierzęcia, nie doszło do podania przeterminowanej szczepionki.
Czasem lekarz nie sprawdza terminów ważności, niestety...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

No nie fajna ta historia...

Jesli chcesz jakiegos zadosc uczynienia ,najpierw powinnas porozmawiac z ta wetka przedstawiajac jej wyniki z innych lab. i gabinetow. Jesli to nie skutkuje mozesz zwrocic sie do okregowej izby lekarsko-weterynaryjnej o rozpatrzenie tej sprawy...

...ale ,czy pies na pewno nie mial babeszjozy -tego nie wiesz.Nie prawda jest ,ze taki preparat musi ogladac jakies wyspecjalizowane laboratorium!!! Ale prawda jest ,ze nie kazdy znajdzie w takim preparacie babeszie!

Na pewno bledem jest podawanie przeterminowanego leku , tylko czy znajdziesz na to dowod :shake:

Zycze powodzenia i mimo wszystko niezrazania sie do wetow.

Link to comment
Share on other sites

Diękuje za odpowiedzi,

MateuszCCs - to co napisałeś brzmi okropnie, ale też nie chodzi mi o zadośćuczynienie finansowe. Ben jest moim pierwszym psem za którego zapłaciłam pieniądze, tak bardzo chciałam mieć kaukaza. Wszystkie moje poprzednie psy to znajdy, przybłędy i schroniskowce. Postawię sprawę tak: mojemu psu bardziej jest potrzebne zdrowie i święty spokój niż mnie pieniadze które wydałam na jego leczenie.

eve66 - to prawda, oprócz dowodu na to, ze czwarty raz, czyli w grudniu pies nie miał na pewno babesziozy, nie mogę być pewna czy wcześniej jej nie miał. Mogę jedynie przypuszczać. Na podanie przeterminowanego leku też nie mam dowodu, ponieważ dowiedziałam się o tym post factum. Dlatego w świetle braku dowodów, uważam, że podanie nazwiska lekarki byłoby nieetyczne.

Jeszcze raz zwracam uwagę, bo moje przesłania jak widzę były mało czytelne, na leki jakie trafiaja do organizmów naszych psów.
Ja dopiero po tej historii zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy sprawdzić co weterynarz ma w strzykawce. Teraz wiem, że zasada ograniczonego zaufania obowiazuje nie tylko na drodze.
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, że najlepiej zrobisz nie odwiedzając więcej gabinetu tej lekarki. Możesz także odradzić go innym, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, czy pies był tam właściwie leczony (odradzanie nie jest przecież jeszcze pomówieniem). Ponieważ nie masz dowodów na to, że lek był przeterminowany - tu też nic nie wskórasz. Możesz jedynie napisać do lecznicy np. maila o tym,że dowiedziałaś się przypadkiem o tym, że Twój pies dostał przeterminowany środek i np. że zastanawiasz się, czy nie powiadomić o tym odpowiednich władz. Może ich przynajmniej trochę nastraszysz i będą się na przyszłość zastanawiać ;). No cóż - tę lecznicę chyba również możesz śmiało odradzić...

Link to comment
Share on other sites

Genia, niestety nie będzie. Ma dysplazję, więc nie było sensu go wystawiać. Potem postanowiłam go wykastrować, bo ze względu na dysplazję nie mogłby użyć swoich instrumentów, a przy dominacyjnym z natury charakterze kaukaza mogło to jedynie wyjść na dobre.
Dla mnie oczywiście jest najpiękniejszy, ale to normalne. Na wystawy jeżdżę sama jako obserwator aby stwierdzić, ze jest bezkonkurencyjny :lol:

Cathedral, tak to najlepsze dla mnie i moich zwierzaków (Ben nie jest jedynym futerkowcem w moim domu). Burzy się we mnie jednak krew na myśl o nieprofesjonalnych poczynaniach tak młodej vetki. Chcę podkreslić, że rozumiem to, ze popełniła błąd. Każdy z nas ma prawo, choć konsekwencje błędu lekarza sa innego kalibru, niż konsekwencje błędu stolarza. Zdawałam sobie sprawę z jej młodego wieku, więc nawet jeśli była najlepszą studentka, i wiedza jaką na studiach zdobyła jest ogromna, to nie może mieć doświadczenia, i głupotą byłoby mieć do niej o to żal. Ale skierowanie na podanie przeterminowanych leków i nieprzyjmowanie do wiadomości tego, że popełniło się błąd, to wykracza daleko za moje wyobrażenia o lekarzu zwierząt. Cóż, chyba dalej przemawiają przeza mnie emocje, bo nie jestem typem społecznika - rewolucjonisty aby walczyć o czyjeś etyczne postępowanie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filbras']Skoro masz na wszystkie badania dowody w postaci ich wyników, to dlaczego nie podasz pełnej nazwy przychodni lub nazwiska lekarki, która błędnie zdiagnozowała Twojego pieska?[/quote]filbras, przeczytaj Regulamin, to będziesz wiedziała, dlaczego nie na dogomanii.

[quote name='Sandersonia']Dlatego w świetle braku dowodów, uważam, że podanie nazwiska lekarki byłoby nieetyczne.[/quote]I brawo Ci za takie podejście. Masz bardzo odpowiedzialne podejście do tak przecież emocjonalnie naładowanej sprawy.

Współczuję Ci bardzo i rozumiem Twój ból. Nie wiem, czy możesz coś zrobić, ale chyba najważniejsze jest teraz znalezienie dobrego weterynarza, któremu będziesz mogła zaufać.

Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu, przypadki niezdiagnozowanych ciał obcych w przewodzie pokarmowym zdarzają się bardzo, bardzo często. Mokka omal nie straciła swojego Leona z tego właśnie powodu - pies nikł w oczach, a gdy w końcu trafiła do weta, który podjął się na serio diagnzoy, pies musiał przeleżeć 24 godziny pod kroplówką zanim nadawał się do operacji.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Witam wszystkich dogomaniaków. ;) Tydzień temu miałam podobne przeżycie z moim pieskiem.Dałam mu do obgryzienia kości od golonki(chociaż nigdy tego nie robię).W nocy Toffuś zwymiotował,rano rownież,był bardzo slaby,chował się po kątach, zrobił jedną kupkę,normalną.W poniedzialek poszlam do weta,zmierzył mu temperature 39,8 i stwierdził parwowirozę(był szczepiony w VII/05),wet nie zwrócił uwagi na kości,po prostu zasugerował się tym że w naszej okolicy panuje nosowka.Nie zajrzał do pyska,nie dotknął brzucha,nie przystawił słuchawek.Podał antybiotyk i kazał pokazac się za dwa dni.Pies czuł się coraz gorzej,a we wtorek było juz bardzo żle.Został mi polecony wet w innym mieście.Gdy trafiłam do jego gabinetu i zobaczyłam podejście lekarza do psa ,wiedziałam ze to profesjonalista.Zmierzył toffikowi temp.wyciągnął czysty termometr,to go juz zastanowiło,zbadał brzuch i nie podobały się jelita,zajrzał do pyska i stwierdził anginę,kazał psa zostawic na kroplówce i na RTG.Okazalo się, że są niedrożne jelita.dostał olej parafinowy.Odebrałam Toffika żywszego,już w samochodzie chciał jeść,zrobił kupkę i było ok.Po tych przeżyciach juz nigdy nie pójdę do weta w moim mieście!!! Chciałam przestrzec przed podawaniem psu kości,(ja już tego nie zrobię), oraz przed tym, że kiedy sprawa jest poważna, nie zdawać się na jednego weta, szczególnie gdy wiemy, że nie za bardzo zna sie na rzeczy :shake: To tyle :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sandersonia']Genia, niestety nie będzie. Ma dysplazję, więc nie było sensu go wystawiać. Potem postanowiłam go wykastrować, bo ze względu na dysplazję nie mogłby użyć swoich instrumentów, a przy dominacyjnym z natury charakterze kaukaza mogło to jedynie wyjść na dobre.
Dla mnie oczywiście jest najpiękniejszy, ale to normalne. Na wystawy jeżdżę sama jako obserwator aby stwierdzić, ze jest bezkonkurencyjny :lol:

Cathedral, tak to najlepsze dla mnie i moich zwierzaków (Ben nie jest jedynym futerkowcem w moim domu). Burzy się we mnie jednak krew na myśl o nieprofesjonalnych poczynaniach tak młodej vetki. Chcę podkreslić, że rozumiem to, ze popełniła błąd. Każdy z nas ma prawo, choć konsekwencje błędu lekarza sa innego kalibru, niż konsekwencje błędu stolarza. Zdawałam sobie sprawę z jej młodego wieku, więc nawet jeśli była najlepszą studentka, i wiedza jaką na studiach zdobyła jest ogromna, to nie może mieć doświadczenia, i głupotą byłoby mieć do niej o to żal. Ale skierowanie na podanie przeterminowanych leków i nieprzyjmowanie do wiadomości tego, że popełniło się błąd, to wykracza daleko za moje wyobrażenia o lekarzu zwierząt. Cóż, chyba dalej przemawiają przeza mnie emocje, bo nie jestem typem społecznika - rewolucjonisty aby walczyć o czyjeś etyczne postępowanie.[/quote]
Jeszcze dwa słowa na temat lekarzy, bo niestety to nie jest jedynie problem młodych adeptów. Chodziłam z moim goldenem przez trzy lata do kliniki, raz pojawiła mu sie na skórze jakaś zmiana i postanowiłam to pokazać innej lekarce, polecanej przez znajomych. Ona obejrzała zmianę i zapytała kiedy pies miał badane gruczuły odbytowe. Wielkie moje zdziwienie otóż nigdy - ani razu poprzednik nie zajrzał do pupy mojego psa, a ja nieświaoma kompletnie - jestem filozofem, a nie lekarzem nie pytałam o to. Okazuje sie, że to rutynowa czynność, a mojemu wetowi nie chciało sie tego sprawzać. Może i drobiazg, ale okazało się ze miał z tym problemy, nadal ma może by tego nie było, gdyby lekarz był o.k. Byłam wkurzona na maxa. Trzeba pamietać, że mozna zawsze pójśc do innego i sprawdzić diagnozę. Pozdr dla wszystkich

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

zgadzam sie z " nie zdawać się na jednego weta "

jesli sprawa jest poważna zawsze oglada mojego psa kilku lekarzy i dzieki temu mam pewność ze nikt nic nie przegapi... metoda nie jest ekonomiczna ale skuteczna - polecam (gdy sam jestem chory tez bywam u kilku lekarzy.. he)

pozdrawiam :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 years later...

dokladnie ! przy okazji tematu chcialabym uczulic na wetow,ktorzy proponuja z gory kosmicznie drogie leki.. mialam taka sytuacje: otoz,wymaz ze skory mojej suczki wykazal na pysku bakterie (nazwy nie pamietam) , jak rowniez wykaz z laboratorium wskazywal na co ta bakteria jest wrazliwa,na co oporna. z pozoru sprawa wydaje sie prosta: patrzymy na wykaz i dopasowujemy antybiotyk. niestety,wet na ktora sie natknelam ,posunela sie dalej. powiedziala mi,ze to na pyszczku suni to nie jest to,co wskazal wymaz.to jest cos powazniejszego.zaskoczona ,zapytalam ale jak to,to co to jest.stwierdzila ze nie wie,ale z doswiadczenia swojego ma pewnosc,ze to cos powaznego. na moje pytanie po co robi sie wymaz stwierdzila,ze wymaz byl robiony w laboratorium ludzkim i nie wszystkie bakterie zwierzece sa rozpoznawane w laboratorium ludzkim (doslownie powtorzyla moje slowa z dnia poprzedniego ,ktorym zaprzeczala- wymaz byl robiony w innej klinice a w tej bylam przypadkowo,tylko na laserku,rozmowa powiedzmy luzna) jako ze nie wiedzialam w jakim laboratorium (ludzkie,zwierzece) badano ten wymaz,powiedzmy ze zdebialam.ale oczywiscie ona pospieszyla mi z pomoca- zaproponowala kuracje convenia- lekiem 3 generacji,podobno oslonowym dla watroby (na watrobe mojej suczki jestem b.czula bo ma slaba), i uwaga 200 zl/zastrzyk,w sumie 4 zastrzyki. opowiadala mi jak to ona wyleczyla tym jakiegos psa,ktory byl w gorszej kondycji niz moj i mial gorsza przypadlosc.tak mi ladnie opowiadala o tym leku,ze uwierzylam ze to cud w przypadku mojej suni ..no ale kwota i w ogole nie moja wetka.stwierdzilam ze sie zastanowie i poszlam do mojej wetki,zapytac o ten lek. ona sie zlapala za glowe ,powiedziala ze to lek ostatnmiej szansy i wyleczyc wyleczy,ale potem nie mialybysmy czym leczyc zwyklego strupka,bo najmocniejszy srodek zostal wykorzystany a sytuacja nie jest tak zla,zeby sie za to zabierac. potwierdzil to inny wet w przypadku mojej suni. wiecie co,bylam zla ale chyba bardziej bylo mi przykro... rownie dobrze ta lekarka mogla byc moja wetka,bezwzglednie chciala wyludzic kase,mimo ze byly inne tansze i skuteczne leki..zadzwonilam wiec,powiedzialam ze nie,uzasadnilam,a ona wiecie co.. nawet nie oponowala,zrobila sie taka bezczelnie malutka po prostu..po czasie,w trakcie plot z psiarzami dowiedzialam sie o innych historiach zwierzat bedacych pod opieka tej pani,wlos sie zjezyl.. naprawde,miejcie oczy i uszy otwarte , jezeli weta nie znacie lub nie wzbudza waszego zaufania

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...