Jump to content
Dogomania

Czy to była trucizna ?


aresnik

Recommended Posts

[FONT=Times New Roman][SIZE=3][COLOR=black]Teraz mogę juz spokojnie o tym pisać, ponieważ od tych dla mnie tragicznych wydarzeń minęło 8 miesięcy. Jeśli spotkaliście się z takimi objawami to proszę odpiszcie. Dokładnie 2 maja 2005 wyszłam z moim 3,5 miesięcznym OND Aresem na długi spacer po polach. Jak zwykle bawił sie wspaniale. Po 3 godzinach spaceru wróciliśmy do domu. Ares napił sie wody i poszedł do swojego kojca. Za kilka chwil przyszedł.pod drzwi domu i zaczął piszczeć. Wyskoczyliśmy z mężem do niego sprawdzic co sie stało. Z pyska Aresa toczyła się ślina i piana. Wprowadziliśmy go do domu. Położył sie na podłodze, ale był bardzo niespokojny, za moment zwymiotował zielonym, cuchnącym śluzem. Wtedy nie czekaliśmy ani minuty dłużej, zapakowaliśmy go do samochodu i zawieżliśmy do pogotowia weterynaryjnego. Wet obejrzał Aresa, wstrzyknął mu sól fizjologiczną i powiedział, że albo będzie żył, albo nie, najbliższa godzina pokaże. Zapłaciliśmy 20 zł. i postanowiliśmy znależć innego weta, który bardziej zajmie sie naszym pieskiem. Przez miasto przejeżdżaliśmy na czerwonych światłach, aby jak najszybciej dotrzeć do kolejnego weta. W samochodzie było strasznie, ponieważ Ares wymiotował i wypróżniał się cały czas zółto-zielonym śluzem. Dostał drgawek, kiedy dojechaliśmy do gabinetu nie mógł juz ustać o własnych siłach, leżał i bardzo szybko, nierówno oddychał. Wet zaaplikował mu siedem zastrzyków, włożył do pyska jakieś tabletki, po kilku trudnych próbach wkłuł mu się w zapadające żyły i podłączył kroplówkę. Niestety trawało to jeszcze tylko godzinę. Gdy ustały drgawki, szybko zaczęły sinieć dziąsła, i zapadły się tęczówki oczu. Pies męczył się jeszcze chwilę, na sekundę wróciła mi nadzieja ponieważ wyrównał się oddech, myslałam, że kryzys mija, niestety wet powiedział, że Ares odchodzi. Stracilismy naszego kochanego maluszka. Od pierwszych objawów, czyli toczenia śliny do ostatniego jego tchu minęły 2 godziny. Nie robiliśmy sekcji ponieważ jedyny weterynarz, który sie tym zajmował wyjechał. Dopiero kiedy już go pochowaliśmy i wypłakaliśmy wszystkie łzy, zaczęlismy się zastanawiać co było przyczyną tak szybkiej śmierci. Jedni weterynarze mówili, że mógł zjeść sztuczny nawóz, którym opruskuje się pola, inni twierdzili, że zjadł wyłożoną trutkę na lisy ( chociaż powszechnie wiadomo, że lisów sie nie truje tylko wykłada szczepionkę przeciwko wściekliźnie ), jeszcze inny wet powiedział, że najprawdopodopnie sądząc po objawach ukąsiła go żmija, albo był uczulony na ukąszenie osy i być może połknął osę. Inny rodzaj trucizny wukluczano, ponieważ pogorszenie stanu nastepowało bardzo szybko. Niestety do dziś nie wiadomo co było prawdziwą przyczyną śmierci Aresa. A jeszcze przed spacerem był pogodny, żywiołowy i jak zawsze chętny do zabawy. [/COLOR][/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Czy kiedyś spotkaliście się z objawami śmiertelnego zatrucia psa ? A może przyczyna była zupełnie inna ?[/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Bardzo Ci współczuję, bo to jest poprostu szok.
Nie zdajemy sobie sprawy, że tyle niebezpieczeństw czyha na naszych ulubieńców.
Moja poprzednia erdelka, Keri odeszła tez nagle, zatrucie prawdopodobnie trutka na szczury, ta działająca z opóźnieniem, na układ nerwowy. Nie bylo żadnych objawów ze strony układu pokarmowego. W ciągu 12 godzin pies odszedł sparaliżowany, nieprzytomny. Walczylismy przez 6 godzin pod kroplówkami z obstawa nalepszych wetów w Poznaniu ale niestety.Nie bylo dla niej ratunku, ponieważ ta trutke mogła zjeść do 6 dni wstecz.
Rozumiem, że nalezy wyprodukować i takie trutki bo szczury sa inteligentne i na zwykła sie struje najwyżej 1-2, bo inne juz tego nie zjedzą, ale DLACZEGO TAKA TRUTKE KAZDY MOZE KUPIC I ZALOZYC??? Nie jest to niczym regulowane. Dostepnośc w każdej prawie drogerii. Mozna pół miasta wytruć.Taka trucizna powinna byc dostepna tylko w Sanepidzie i pod kontrola zakładana, z oznakowaniem.
Ares równie dobrze mógl sie zatruć pestycydami, tez silnie trujace, tez pole nieoznakowane, a ile dzikich zwierzat przy okazji odeszlo?
Niestety psy nie maja już gdzie biegac bezpiecznie, tylko na własnym ogródku, wszedzie indziej cos sypią:angryy: :angryy: :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Teraz też myslę, że najbezpieczniej jest na własnym podwórku, ale co mają zrobić ludzie, którzy nie mają własnego placu. Na szczeście mój obecny OND ma dużo własnego miejsca do biegania, ale do dzisiaj mam wewnętrzną blokadę i boję sie wychodzić z nim na łąki, do lasu, czy nawet do parku. Nie wyobrażam sobie, abym mogła przeżyc jeszcze raz takie bolesne doswidczenie. Może zachowuję sie przesadnie, ale jeszcze teraz wolę dmuchać na zimne. Na własnym podwórku jest dużo mniejsze prawdopodobieństwo zatrucia niz w miejscach publicznych.[/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem Cie doskonale. Tez jestem przeploszona. Postanowiłam z Regonem na wiosne iśc na szkolenie i nauczyc go nic z ziemi nie jeśc. Do tej pory mlody tylko biega na lince albo na własnym ogrodzie.
Unikac trzeba napewno miejsc, gdzie sa jaieś budki z hot-dogami, gdzie serwuja żywność. Mam pewne podejrzenie, że Keri chyba tam sie zatruła, bo też raczej chodziła pod kontrolą. Przy takich kioskach z jedzeniem moga sie szczury pojawić i wtedy właściciele tępią na swoja rekę nie myśląc o psach i kotach.
Trzeba też wierzyc w Anioła-stróża piesków
[img]http://www.magiagifs.hpg.ig.com.br/Anjos02/anjinho12.gif[/img]

Link to comment
Share on other sites

Stracilam 2 lata temu swoja 10 - letnia jamniczke. Zaczelo sie od sikania krwia, potem ciagle pragnienie picia wody i wymioty tego co wypila. Paralize, drgawki, padaczka wszystko na raz,
Zawiezlismy do weta, tydzien pod kroplowka. Okazalo sie wylew do mozgu, nerki i watroba przestaly pracowac. Dzien przed smiercia wieczorem bylismy u niej, byla taka zywa jak na swoje lata, widac ze obolala. Lekarz powiedzial ze jesli przezyje, a podobno najgorsze juz minelo bedzie do konca zycia miala padaczke. Poranek nastepnego dnia byl najgorszy w moim zyciu, telefon od weta, ze Sara w nocy umarla:-( :placz:

Nie zrobilismy sekcji, lekarze podejrzewali zatrucia trutka dla szczurow, a niestety stara psica miala tendencje do zjadania z ziemi. Za drugim psem przez 0.5 roku chodzilismy jak ochroniarze. Sprawdzanie ogrodu codziennie rano, czy nie ma podejrzano miesa albo kosci. Kiedys w Poznaniu wytruto prawie wszystkie psy na jednym osiedlu.

Ale caly czas zastanawiam sie czy na pewno to byla trutka, pol roku temu trafilam na artykul o zatruciu organizmu moczem. Wszystkie objawy pasuja i sa bardzo podobne do zatrucia. Wiec do konca nigdy nie bede wiedziala...

Link to comment
Share on other sites

  • 6 years later...

Ja również mam pytanie w tym temacie.
Wczoraj pies przyjaciółki jak zwykle rano wyszedł na ogród. Potem sunia wróciła do domu, ale po niedługim czasie zaczęła piszczeć i nie mogła już wstać. Wyglądało, że dostała jakiegoś paraliżu łap po prawej stronie. Potem doszły do tego drgawki i ślinotok. Pies dyszał szybko i ciężko. Ponieważ była niedziela, pozostało zadzwonić do weterynarza (który zresztą nie jest z naszego miasta). Wet polecił podać leki na padaczkę, do czego osobiście nie byłam przekonana, bo diagnozowanie przez telefon to dla mnie po prostu pomyłka. W każdym razie pies nie miał już wtedy praktycznie odruchu przełykania. Nawet jak mu się włożyło język do miski z wodą to nawet nie schował go do pyska, tylko dyszał z językiem w wodzie. Potem napady drgawkowe były coraz silniejsze, do tego sunia dostała szczękościsku. Na 2 godziny przed końcem niby poczuła się lepiej. Ale piszczała i wyła. Na koniec, jeśli dobrze zrozumiałam, zwymiotowała z krwią i oddała mocz/kał też z krwią. I serce jej stanęło.

Weterynarz twierdzi, że to nie mogło być spowodowane żadną trucizną, ponieważ pies nie wymiotował. Ale czy na pewno? Męczy mnie to strasznie, że nie mogliśmy psu pomóc. Weterynarz nie przyjechał, a żadna z nas nie ma samochodu i nie mogłyśmy psa nigdzie zabrać.

Czy ktoś z Was zetknął się kiedyś z takimi objawami? Czy ktoś mógł psa mimo wszystko otruć? To już i tak niczego nie zmieni, ale chciałabym wiedzieć.

Link to comment
Share on other sites

to co opisujesz to prawdopodobnie zatrucie metaldehydem (środek na ślimaki) w przeciwieństwie do trutek na szczury reakcja jest bardzo gwałtowna i występuje do kilku h po zjedzeniu. O ile wiadomo że pies to spożył należy podać natychmiast węgiel leczniczy w dużej ilości i niezwłocznie udać się do weta.

Edited by kiwiadams
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...