Jump to content
Dogomania

atak amstaffa -proszę o poradę


julia785

Recommended Posts

Witam wszystkich seredcznie.
Wczoraj spotkało mnie i mojego Maksia cos strasznego.Idą z moim Maksem na spacer zauwazyłam faceta , który naprawiał auto. Samochód mał otwarte drzwi , bagażnik , maskę facet kręcił sie obok , chyba cos naprawiał.Przechodząc chodnikiem z auta wyskoczył amstaff( pewnie jakiś "rasowy " i dosłownie rzucił sie na mojego kundelka. To był horror , facet wołał tego psa, który wogóle nie reagował. Złapał maksa za kark i go dusił. Całe szczęście , ze mój pies sie nie bronił i nie próbwał atakować tego psa tylko połozył sie w geście poddania .Krzyk sie zrobił na poł osiedla , ja krzyczałam na faceta facet na psa maks piszczczał...... W końcu facet odciągnął na siłę swojego psa i znał ,ze sprawa załatwiona.Oczywiście wezwałam policję a właściciel amstaffa był wielce zdziwiony .. przecież go złapałem po prostu porażka .Nie chce mysleć co by było gdyby go nie złapał albo gdyby z maksem szedł mój 11 syn. Do dziś nie mogę sie po tym zdarzeniu uspokoić. A najgorsze jest to , ze facet może dostanie ze 200 złmandatu i uzna ,ze sprawa załatwiona .Kiedy wracałam z pola ten pies dalej siedział w samochodzie bez kagańca i drzwi były owarte. Czy mogę coś jeszcze zrobić, np iśc do sądu i wystąpić o jakies odszkodowanie za ten strach , nerwy , łzy .....proszę o porady , jakies sugestie bo nieodpowiedzialny właściciel musi zostać ukarany tak , zeby juz zawsze pies miał smycz i kaganiec .:(

pozdrawiam wszytkich

Link to comment
Share on other sites

Było już trochę wątków na podobne tematy, poszukaj w dziale "Pogryzienia". Prawda jest jednak taka, że jeśli nic się nie stało - pies nie ma obrażeń, nie trzeba było go szyć, leczyć itd. - to nie bardzo jest z czym iść do sądu. Jak będzie mandat, to i tak nieźle - może gość przemyśli sprawę i zacznie pilnować psa. Może.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Po prostu za atak każdego agresywnego psa powinny być drakońskie kary - i to porządnie egzekwowane. Nie żadne tam nakazy zakagańcowania wszystkiego czy wyprowadzania w klatce na kółkach. Nawet taka sytuacja, w której nic się nie stało, ale pies do kogoś podbiegł, zaatakował, mocno wystraszył - powinny być karane. Może wtedy co niektórym zaskoczyłyby mózgownice i zaczęliby dbać o sowje portfele - a zarazem o komfort życia reszty swiata.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Po prostu za atak każdego agresywnego psa powinny być drakońskie kary - i to porządnie egzekwowane. Nie żadne tam nakazy zakagańcowania wszystkiego czy wyprowadzania w klatce na kółkach. Nawet taka sytuacja, w której nic się nie stało, ale pies do kogoś podbiegł, zaatakował, mocno wystraszył - powinny być karane. Może wtedy co niektórym zaskoczyłyby mózgownice i zaczęliby dbać o sowje portfele - a zarazem o komfort życia reszty swiata.[/QUOTE]
Niestety w praktyce to jest bardzo trudne do zrealizowania. W warunkach wielkomiejskich większość ataków czy prób ataków na psy ma miejsce na różnych "spacerniakach", gdzie zbiera się mnóstwo ludzi z okolicznych blokowisk. Zdarza się coś takiego i zanim człowiek ochłonie, to większość się już rozchodzi i nie da się ustalić, kto jest właścicielem agresora i gdzie mieszka. Zresztą co tu zrobić - trzymać za rękaw właściciela psa czekając na policję, która może przyjedzie, a może nie? W wielu przypadkach jeszcze zarobiłoby się w zęby. Z kolei jeśli chodzi o ataki na ludzi, to gdzieś czytałam, że najczęściej do pogryzień dochodzi w tzw. zaciszu domowym, gryzą psy jeśli nie własne, to znajome, teoretycznie zaprzyjaźnione - i wtedy też często sprawa rozchodzi się po kościach ze względu na tzw. stosunki dobrosąsiedzkie, rodzinne, niechęć do robienia wideł z igieł (gdy chodzi o draśnięcie) itp. Również z powodu małej obliczalności polskich sądów ludzie wzbraniają się przed wytoczeniem sprawy cywilnej, bo nie ma pewności wygranej a koszty są. Sprawy kończą się fiaskiem, bo na przykład sprawca jest dużo gorzej sytuowany finansowo niż ofiara. A gdy już dojdzie do sprawy, to "psiarze", nawet na łamach prasy, służą pakietem porad jak umniejszyć własną winę i przerzucić część odpowiedzialności na poszkodowanego (piszę bez złośliwości - tak po prostu jest).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ninoi']Ja robię taki zwód jak widzę że idzie właściciel z takim psem to dzwonię po straż miejską, bo taki pies powinien być na smyczy i w kagańcu.[/QUOTE]

We Wrocławiu tez takiego obowiązku nie ma, jest dopisek, że psa który zachowuje się agresywnie powinno się prowadzić w kagańcu. Na tym definicja kończy się i interpretacja takiego przepisu jest szeroka. Wiekszość sytuacji stresowych to ludzka głupota. Kiedy moja Lea była młodym psiakiem bardzo zależało mi, żeby nie pogryzł jej pies. Chciałem wychować łagodnego asta. Dostałem ją od rodziców, jest wrażliwa, drobniejszej budowy. Cel osiągnąłem, jest przyjaznym dla otoczenia psem, ale nie raz przyszło mi się własnymi rękami tłuc z atakującym luzem psem, żeby jej nie dorwał. Kiedyś duży mieszaniec zaatakował nas na spacerze, był jeszcze mój ojciec z nami. Drę się do właściciela, żeby go złapał, odciągnął. Odpowiedź: Po co? Przecież masz amstaffa, te psy lubia się gryźć. Chyba dalej nie muszę komentowac. Moim zdaniem pozyskanie psa typowo obronnego powinno być w jakiś sposób utrudnione. Dla prawdziwych miłosników rasy, ludzi odpowiedzialnych nie stanowiłoby to zapewne problemu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pawel_wrl']Moim zdaniem pozyskanie psa typowo obronnego powinno być w jakiś sposób utrudnione. Dla prawdziwych miłosników rasy, ludzi odpowiedzialnych nie stanowiłoby to zapewne problemu.[/QUOTE]
To prawda takie rozwiazanie byłoby bardzo korzystne tym bardziej ze w tej chwili dostanie szczeniecia tej rasy czy jakiej kolwiek która ma wieksze od innych ras predyspozycje aby w nieodpowiednich rekach stac sie niebezpieczna nie jest trudne szczególnie z pseudohodowli gdzie przez zaniedbania "hodowców" psiaki maja spaczona psychikę a gdy jeszcze taki zwierzak trafi w rece osoby niezrównowazonej psychicznie powstaje bardzo grozna mieszanka wybuchowa która moze dac o sobie znac w najmniej spodziewanym momecie.

Link to comment
Share on other sites

Problem w tym, że niemal każdy pies (poza miniaturkami i psami starymi jak świat) może byc niebezpieczny w rękach idioty!!! Wiecie jakie były moje (własne i tymczasowe) najbardziej niebezpieczne i agresywne psy? Bernardynka (do psów), spaniel, dalmatyńczyk i kundelek 8 kg wagi. Przy czym ten ostatni najbardziej..... I o kant tyłka potłuc stwierdzenie "ale atak amstafa/rottka/pita itd jest najniebezpieczniejszy. Pokażcie mi człowieka który sie obroni przed wkurzonym 70-kilowym molosem, a i atak małego, ale zwinnego psa w kierunku twarzy czy szyi może się zakończyć tragicznie.

Tylko konkretne kary moga pomóc, no i może jakies programy typu "przyjazny pies" gdzie po zdaniu testów pies mógłby swobodnie sie poruszać luzem i bez kagańca....

Link to comment
Share on other sites

Ja mam podobne doświadczenia, w starym mieszkaniu codziennie chowałam się z suką po krzakach przed agresywną dalmatką :lol: Potrafiła rzucić sie do ataku z odległości kilkudziecięciu metrów... A sprawcą najdrastyczniejszego pogryzienia jakie widziałam na własne oczy był 8-kilogramowy kundelek; to był pies który w momencie ataku potrafił wskoczyć na podwyższenie, jeśli takie obok "ofiary" było i łapać zębami za brzuch, a nie za nogi...

Przede wszystkim powinno się ograniczyć samowolkę w rozmnażaniu i handlu jakimikolwiek psami, ten cały bajzel na allegro, na giełdach... Jak będą obostrzenia przepisów dla amstaffów czy rottków, to pomysłowi szybko wynajdą sobie inne, albo zaczną produkować krzyżówki i sprzedawać w świetle prawa jako kundle.

Link to comment
Share on other sites

a ja nawet na swojej zabitej dechami wsi chodzę z labkami na smyczy. Puszczam je dopiero na polach, gdzie wiem, że nikogo nie spotkamy. Za to jak idziemy szosą wiejską to co raz atakują nas różne takie małe szczekacze puszczane zupełnie luzem i bez nadzoru. Tylko, zeby moje psy zareagowaly na nie to potrzeba kilkudziesięciu takich maluchów... Więc ja stawiam się w roli psa obronnego i bronię moje sierściuchy przed tymi małymi gremlinami.... jeszcze żadnego nie pogryzłam!!! Ale zaczynam już warczeć.

Link to comment
Share on other sites

  • 7 months later...

Ja mam pytanie, trochę nie na temat, ale może macie jakiś pomysł. Co robić, jeżeli obcy pies nie zaatakuje, ale uszkodzi poważnie naszego w inny sposób, przypadkiem? Mam często u siebie psiaki po operacjach, z urazami, osłabione i za każdym razem jak wychodzę na spacer martwię się, żeby jakiś luźno biegający ciężki pies nie podbiegł i nie skoczył na takiego słabeusza. Mam np. taką sunię on'kowatą na osiedlu, która podbiega z daleka i skacze psu na plecy w akcie "powitania". Dla psa tuż po zabiegu, np. ortopedycznym, może się to skończyć poważnym urazem. Czy to też kwalifikuje się do niedopilnowania psa i można ubiegać się o zwrot kosztów leczenia?

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Dzisiaj zrobiłam zakupy w kiosku, chciałam iść na przejście dla pieszych, stała tam starsza kobieta z amstafką. Zaczęłam wiec sie wycofywać, żeby przejść inną drogą, amstafka rzuciła się i starsza kobieta jej nie utrzymała. Rzuciła się na Figę, byłam w szoku, myślałam, że ją zagryzie(oczywiście bez kagańca). Zaczęłam strasznie krzyczeć, ze sklepu wybiegła młodsza kobieta i odciągnęła amstafkę. Moja Figa w szoku wybiegła na ruchliwą jezdnię, ktoś pomógł ją złapać. Zażądalam dokumentów od wlascicielki amstafki, nie miala. Usłyszałam, że mam się nie wydzierać, nic się nie stało przecież. Ona psu nie założy kagańca bo ma 11 lat i nie ma zębów. Podeszłam aby wziąć adres. Mojemu psu ciekła krew z ucha, nic poważniejszego się nie stało. Ale ja jestem na środkach uspokajających, mocno uderzyłam się w chore nogi, mam duże wylewy. Dzwoniłam na straż miejską. Mam wrażenie, ze bagatelizowali, pójdzie dzielnicowy upomnieć. Sprawdzę jeszcze w tematach - pogryzienia, co zrobić, żeby tego psa nie zobaczyć bez kagańca. Mieszka blisko, będę sie bała wychodzić.

Edited by Evas
Link to comment
Share on other sites

No i następny przykład na kretynizm niektórych ludzi.Potem oczywiście wina psa.Molestuj dzielnicowego,aby złożył wizytę tej pani i kazał jej wyprowadzać psa w kagańcu.Jeżeli Cię oleje,napisz skargę do jego przełożonego.Jeżeli dzwoniłaś po SM i oni nie przyjechali,to też napisz skargę.U mnie na osiedlu jest dużo astów,z rzadnym nie ma problemu,jest jedna paniusia która za swoim astem leci jak szmaciana lalka.Już ją kilka razy przeciągnął przez ulicę aby przywitać moją psicę.Kiedyś to pewnie wpadną razem pod samochód.Pies jest zawsze na szelkach,mówiłam jej żeby zmieniła je na obrożę ale nic to nie dało.Pies na szczęście jest łagodny jak baranek ale za to moja zołza zawsze chce mu zadek przetrzepać.Mam nadzieję,że już na swojej drodze nie spotkasz tej pary.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za odpowiedz, nie dzwoniłam po straż miejską, nie byłam w stanie pomyśleć o niczym, byłam w szoku i właściwie nadal jestem, bo ciągle chce mi się płakać.Widzę to pędzące w moim kierunku wielkie psisko i całkowita bezradnosc. I jeszcze reakcja właścicielki..mówiła, że przecież psy się gryzą, to sie zdarza, ona psu kagańca nie założy, bo jest stary i nie ma zębów i wogóle nie gryzie.
Wczoraj było u mnie pogotowie, żeby obejrzec wylewy na nogach.
Dzielnicowy ma wolne do jutra, będę go naciskała o interwencję.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam może fioła, ale staram się zawsze chodzić na spacer z psami z gazem pieprzowym (takie malutkie, poręczne puszeczki, polecam żel pieprzowy, bo go nie zawiewa na psikającego). Raz uzyłam, ale wolę mieć pod ręką, bo jak coś nagle ruszy na moje psy, mam jakąś tam szansę pognać agresora. Od lat nie zdarzyło mi się, że jakiś pies zaatakował moje, bo spaceruję bardzo ostrożnie - może aż na skarju manii, ale po co ryzykować. Mam schizy, ze coś mi psy zaatakuje, szczególnie Felka, który jest na maksa nieasertywny i nieporadny, zresztą nie umiał by się obronić przed komarem... Na osiedlu jest ileś tam psów potencjalnie niebezpiecznych, więc w rodzinie opracowaliśmy bezpieczne pory, trasy etc. Chore, ale naprawdę nie chcę szyć moich psów...

Link to comment
Share on other sites

Gaz pieprzowy,dobra rzecz.Też noszę gdy suczydło ma cieczkę bo nieraz dwie nogi to mało do opędzania się od pieseczków:diabloti:A tak to nie mam problemów bo raczej wszystko inne jest łapane w popłochu na smycze na nasz widok.A jedna babcia to nawet skacze w krzaki notorycznie gdy jej gdzieś wyjdę zza winkla a musiałaby mnie minąć ze swoim słitaśnym,szczeżącym zęby westikiem.Westik tylko patrzy jak tu obedrzeć ze skóry moje suczydło,ale to moja jest be i powinna mieć kaganiec o czym babcia donośnym głosem parokrotnie mnie poinformowała:mad:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kendo-lee'],ale to moja jest be i powinna mieć kaganiec o czym babcia donośnym głosem parokrotnie mnie poinformowała:mad:[/QUOTE]

wiesz, wedle jakiejś dziwnej sekty moje labki tez powinny mieć kagance - zwlaszcza te czarne.... Nie wiem czemu ludzie są tacy ( wpisać co uważacie).
Kiedyś zrobilam doświadczenie i przeszlam przez miasto (wojewódzkie) z Bazylem - jest w kolorze złota w kagańcu (Bazyl w kagańcu, nie ja!) i ludzie KAZALI mi zdejmować kaganiec, bo to przeciez labrador. Jak to samo zrobilam z czarnym labradorem, to reakcji takiej juz nie bylo....

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...