Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Najwyraźniej :roll: A później nagłówki o psach mordercach i takie tam... Ja bym może na miejscu sąsiadów poszła ze sprawą do jakichś lokalnych gazet niezbyt wysokich lotów - oni zwykle się podejmują tematu ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Czyli gonienie rowerzystów, obszczekiwanie osób bojących się psów i łapanie zębami za torbę z zakupami to za mało, musi polać się krew? :mdleje: Polska :razz:[/QUOTE]

O ile dobrze wiem to szczucie psem (a za coś takiego uważam nie reagowanie właściciela na agresję psa) też się kara. Skoro dzielnicowy nie chce podjąć się "tematu" może warto zgłosić problem gdzieś wyżej np. do komendanta. Dobrze, jeśli będą jeszcze jacyś inni świadkowie niż ty.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Mnie dzielnicowy tłumaczył w ten sposób, że oni podejmują interwencję i zajmują się sprawą, jeśli dojdzie np. do pogryzienia człowieka (w moim przypadku chodziło o puszczanie luzem psa, który atakuje inne czworonogi, suka złapała się z moją "na poważnie") a jeśli chodzi o spięcia na linii pies-pies czy puszczanie psów luzem to mogę sobie sama założyć sprawę w sądzie, jeśli mam ochotę :roll: [/QUOTE]
Musi być jakaś podstawa prawna do interwencji także w przypadku spięć pies-pies, bo gdy suczka znajomej została pogryziona, to sprawa szła z automatu do sądu grodzkiego i była grzywna dla właściciela agresora. Znajoma tylko złożyła zeznanie i później już nawet do tego sądu nie jeździła. No, ale miała życzliwego dzielnicowego. Wynika z tego, że możliwości najwyraźniej są, tylko woli czasem brak.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='psiarz880']O ile dobrze wiem to szczucie psem (a za coś takiego uważam nie reagowanie właściciela na agresję psa) też się kara.[/QUOTE]

No niestety, w świetle prawa to nie jest szczucie. Najwyżej niedopilnowanie. W przypadku szczucia, czyli ataku na komendę, sprawa jest poważna, bo traktowana jak użycie broni wobec drugiego człowieka - w przypadku, kiedy pies atakuje sam, jest tak jak widać...
Świadkiem wielu sytuacji jest moja mama, ale ona zgłaszała sprawę anonimowo; boi się, bo tak jak pisałam, facet jest z nieciekawego środowiska, a co gorsza, moja matka szuka pracy, a jego matka kieruje naszym PUPem... Ja osobiście żadnej poważniejszej sytuacji nie widziałam ani nie byłam obiektem ataku, bo ja bym się nie bała skarżyć - ale mojej matki nie zmuszę do zeznawania z podaniem danych, etc. choć mówiłam jej, że powinna, chyba że woli poczekać, aż pies jej tyłek wygryzie...
Wiele razy chodziłam tamtędy i suka się do mnie nie pruje; obstawiam, że wybiera osoby, które pokazują, że boją się przejść.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Musi być jakaś podstawa prawna do interwencji także w przypadku spięć pies-pies, bo gdy suczka znajomej została pogryziona, to sprawa szła z automatu do sądu grodzkiego i była grzywna dla właściciela agresora. Znajoma tylko złożyła zeznanie i później już nawet do tego sądu nie jeździła. No, ale miała życzliwego dzielnicowego. Wynika z tego, że możliwości najwyraźniej są, tylko woli czasem brak.[/QUOTE]

Gdy mojego psa pierwszy raz zaatakował inny pies sprawa też miała finał w sądzie grodzkim. Do sądu jednak kierowane są takie sprawy, gdy właściciel psa odmawia przyjęcia mandatu, a nie z automatu. Ja również złożyłam tylko zeznania, a potem byłam już informowana pisemnie o przebiegu sprawy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stroosia83']Gdy mojego psa pierwszy raz zaatakował inny pies sprawa też miała finał w sądzie grodzkim. Do sądu jednak kierowane są takie sprawy, gdy właściciel psa odmawia przyjęcia mandatu, a nie z automatu. Ja również złożyłam tylko zeznania, a potem byłam już informowana pisemnie o przebiegu sprawy.[/QUOTE]
Słusznie, tyle że z relacji Evel wynika, że u niej nikt nawet nie miał zamiaru wystawić mandatu - to jest przykre, bo skoro jest podstawa do reagowania, to powinni to robić.

Link to comment
Share on other sites

Widać zależy na jakiego człowieka się trafi. Evel miała pecha spotkać takich, którym nie chciało się przykładać do swojej pracy i obowiązków służbowych (bo bzdetami typu pies ugryzł psa zajmować się nie będą). W takiej sytuacji można by chyba tylko spisać sobie nazwisko osoby, która nie chciała podjąć działania i zgłosić to (najlepiej pisemnie) do jego przełożonych, czy do komendy. Szkoda tylko, że człowiek musi robić sobie tyle zachodu, bo panu policjantowi się "niechce".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Słusznie, tyle że z relacji Evel wynika, że u niej nikt nawet nie miał zamiaru wystawić mandatu - to jest przykre, bo skoro jest podstawa do reagowania, to powinni to robić.[/QUOTE]

U mnie w chwili obecnej nie ma nawet komisariatu na osiedlu, wszelkie interwencje podejmują policjanci jadąc z sąsiedniej wsi około 45 minut :razz: Także już w ogóle odlot...

[quote name='stroosia83']Widać zależy na jakiego człowieka się trafi. Evel miała pecha spotkać takich, którym nie chciało się przykładać do swojej pracy i obowiązków służbowych (bo bzdetami typu pies ugryzł psa zajmować się nie będą). W takiej sytuacji można by chyba tylko spisać sobie nazwisko osoby, która nie chciała podjąć działania i zgłosić to (najlepiej pisemnie) do jego przełożonych, czy do komendy. Szkoda tylko, że człowiek musi robić sobie tyle zachodu, bo panu policjantowi się "niechce".[/QUOTE]

Ja od razu powiedziałam, że nie zamierzam się wybierać do sądu osobiście, bo nie mam na to ani czasu ani pieniędzy. Pan zanotował. Skończyło się na upomnieniu, wizycie policjanta w domu zgłoszonych właścicieli suki, suka jest teraz wiązana albo siedzi w garażu, nie biega luzem, a przynajmniej nie widziałam, żeby biegała. Gdyby było inaczej to bym zgłaszała sprawę wyżej.

Trochę mnie to irytuje, bo w takich przypadkach jak u mnie czy Martens policja macha ręką, bo przecież nic się nie dzieje, a dopiero jak jest tragedia to wszyscy się dziwią, że jak to? Przecież piesek był zawsze grzeczny, a że sobie biegał po wsi/miasteczku luzem, cóż - nikomu przecież nie przeszkadzało :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja swoją drogą podziwiam odwagę właścicieli psa - podobno suka jest taaaka kochana i cudowna... Ja bałabym się puszczać samopas swojego psa, którego tak boją się i nie cierpią sąsiedzi - ze strachu, że ktoś zrobi mu krzywdę albo gdzieś go wywiezie. I obawiam się, że jak suka wreszcie naskoczy na tego, na kogo nie powinna, skończy się to właśnie w ten sposób.

Link to comment
Share on other sites

Czasem nawet z pozoru nieszkodliwy pies, który chce się tylko bawić, potrafi człowieka wystraszyć, a jego zachowanie podnieść ciśnienie (zestresować, nie wkurzyć). Wczoraj wczesnym wieczorem wyszłam ze swoimi psami na krótki spacer fizjologiczny. Szły grzecznie, na jednej smyczy. Ja niosłam w prawym ręku woreczek z kupą, do kosza miałam, niestety, dłuższy kawałek. Nagle zza bloku, wypadł na nas seter. Miałam dosłownie ułamki sekund na decyzje. Seter nie wyglądał przyjaźnie, ujadał. Tuż za szerokim z pozoru chodnikiem mamy trawnik, potem ogromną, ruchliwą ulicę. Seter nas obiegł, szczeknął kilka razy, ja w tym momencie już puszczałam woreczek na chodnik, inaczej łapiąc smycz. Suka okazała się zapraszać moje psy do gonitwy, a jakże, w stronę jezdni. Moje, chyba też trochę zaskoczone, stanęły, bo tak im kazałam i stały. Pojawiła się właścicielka suki, zawołała ją po imieniu, dodatkowo wywrzaskując do zwierzaka: Co ty wyprawiasz? Suk się nie odwołała, raczej po prostu odbiegła od nas. Właścicielka jej nie zapięła, nie skinęła głową, nie przeprosiła, nic. Poszła sobie spacerkiem w swoją stronę, a seter pląsał radośnie po trawnikach, szukając okazji do wyładowania kłębiącej się w smukłym ciele energii.

Nie miałam jak zwrócić kobiecie uwagi, bo musiałabym się drzeć... Stała tak daleko.
Nie miałam jak wyjąć telefonu, bo potrzebowałam na wszelki wypadek obu wolnych rąk.

Nie widziałam nawet sensu w tym wszystkim. Fajny, zadbany pies, a właściciel z zerową refleksją na temat ew. skutków. Gdyby moje psy wyrwały mi się z ręki, a mogłyby, bo są psami i tylko psami, cała trójka wylądowałaby na jezdni. W tak gwałtownej, niespodziewanej sytuacji odwołanie mogłoby nie zadziałać, choć powinno.

Nie rozumiem, jak można puszczać luzem psa, który wykręca takie numery. Równie dobrze mogła polecieć do innych psów, na drugą stronę jezdni albo wbiec na nią za którąś z chmar ptaków. :(

Nie myślałam o tym, czy ją kopać, odstraszać czy okrasić brzydkimi wyrazami - w sensie sukę, o właścicielce to i owo sobie pomyślałam. Chciałam tylko, żeby, jeśli ma zamiar wpadać pod samochód, zrobiła to bez udziału moich zwierząt, a najlepiej poszła sobie tak szybko jak się pojawiła. Na szczęście moje psy wiedzą, że pod blokiem nie ma zabawy z psami. Komendę stój, zwłaszcza na smyczy (wtedy chodzi o nie szarpanie się itp.) mają dobrze opanowaną.

I niech ktoś mi powie, co robić z takimi sytuacjami?

SM nie zareaguje na zgłoszenie, pani sobie przecież odeszła. Pani ma widać swoje standardy spacerowe (wiem, że ma - już kiedyś ta suka w nas wleciała), a ja mam tylko dwie ręce, jedne nerwy i chciałabym tylko, żeby moje psy były bezpieczne.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='behemotka']

I jeżeli ktoś z powodu spojrzenia albo koloru boi się, dajmy na to, spokojnego, ułożonego psa, to zdaniem pani Mrzewińskiej też mamy [U]obowiązek[/U] zatrzymać się z boku i przepuścić daną osobę.
Ponawiam więc: Czy wobec zaakceptowanej analogii między "posiadaczami psów, wyprowadzanych w publiczne miejsca" [nie tylko agresywnych, ale wszystkich] a "kierowcami na publicznych drogach" wszyscy kierowcy mają [U]obowiązek[/U] zatrzymać się z boku i przepuścić mnie, która z jakichkolwiek powodów obawia się kierowcy/samochodu?
[/QUOTE]

W tym wypadku w 100% zgadzam się z panią Mrzewińską. Całe życie wychodziłam z założenia "mój pies, mój problem" i naprawdę często zdarza mi się sadzać Birmę na brzegu ścieżki [w lesie], żeby inni ludzie mogli spokojnie przejść/przebiec/przejechać na rowerze lub prowadzić ją trzymaną praktycznie za obrożę jak idziemy chodnikiem i widzę, że ktoś się jej boi. Równie często słyszę za to najzwyklejsze "Dziękuję", zwłaszcza od starszych pań bojących się psów lub ludzi biegających w lesie. Jakąś tak umiem zrozumieć, że ktoś ma prawo bać się KAŻDEGO psa [zwłaszcza biegacze/rowerzyści - sama biegam, ale widząc spuszczonego psa wolę przejść kawałeg bez czegoś próbującego mnie pogonić].


A tak wracając do tematu - parę dni temu w lesie niewiele mi brakowało, żeby walnąć kijem jakiemuś człowiekowi... Biegałam sobie grzecznie z Birmą [spuszczoną, przy nodze], kiedy nagle z bocznej ścieżki wystrzelił na kudłatą jakiś jorczek. Birma doskoczyła [ok. 2-2,5 m ode mnie] do malucha z hurgotem, więc stanowczo [rykiem wielkim ;)] kazałam jej wrócić na miejsce. W momencie, kiedy kudłata już była tyłem do psiaka, mniej więcej metr ode mnie to w naszą stronę poleciał dość spory kij rzucony przez stojącego kawałek dalej właściciela malucha! Dobra, rozumiem, że gość miał prawo bać się o swojgo psa, rozumiem, że chciał go bronić [Birma jest dużo większa od takiego maleństwa]... ale w takim razie dlaczego na litość boską widząc biegnącą osobę, która nie miała najmniejszych szans zauważyć jego psa [trawa zasłoniła - w lesie jest dość wysoka] nie przywołał malucha do siebie i najpierw radośnie patrzył, jak maluch idzie na nas z paszczęką?
Własne osobiste pragnienia [przywalenie mu tym kijem i to porządnie - o mało ja i Birma nim nie zarobiłyśmy, a spory był] jakąś w sobie zdusiłam, a na jego pyskówkę standardową "tego psa powinno się uśpić" strzeliłam pogadankę o psich zachowaniach... tematem pogadanki było "jak twój pies atakuje i wyzywa do walki innego to inny może mieć gdzieś jego wielkość i wyzwanie przyjąć". No, a o fakcie, że jak kudłata leci robiąć "Grauuuu" bardzo groźnie to tylko przegania, a nie atakuje już mu nie powiedziałam - wystarczy mi moja własna cicha duma z wariatki, bo kiedyś od razu próbowałaby pieseczka zeżreć, a nie tylko przestraszyć.
Żeby mi się nie nudziło to tego samego dnia, jak poszłam z dzieckiem [3 lata i 10 miesięcy] do sklepu to... młody został zaatakowany przez przywiązanego przed sklepem jorczka! Kurde, powiedzcie mi jeszcze raz, że to nie groźne psy to chyba kogoś pogryzę. Dla mnie może i niegroźne, ale dla mojego dziecka SĄ groźne i niebezpieczne! Mały szedł w krótkich spodenkach, psiaczek celował mu w nogi - wolę nie wiedzieć, co by było jakbym ja nie zdążyła szarpnąć dziecka do tyłu, a psiakowi nie skończyłaby się smycz. I tak miałam szczęście, bo Maciuś zazwyczaj biegnie z przodu, a jakąś wtedy wjątkowo szedł obok mnie trzymany za rękę [bez szarpnięcia psiak by go dosięgnął]. Wtedy już dobre wychowanie mi się ulotniło, do sklepu wpadłam jako wcielenie furii, a właściciel psiaka musiał się z tą furią zmierzyć. Ze sklepu wystrzelił baardzo szybko, przynajmniej przepraszając w przelocie...
Za to właściciel sklepu się ze mnie do dzisiaj nabija, że u tak miłej i spokojnej osoby [tak, to podobno o mnie ;)] nie spodziewał by się takiej awantury od progu :P.


Na zakończenie dodatm tylko optymistycznie, że po za tym jednym pechowym dniem pooowoooli widzę poprawę w opiece nad psem w mojej okolicy - co raz mniej podbiegaczy, jak ktoś niechętny do wspólnego spuszczanie psów to złapanie własnego psiaka i przeczekanie aż osoba przejdzie tudzież wykrzykiwane ustalania trasy z spaceru w lesie tak, żeby 2 nielubiące psiaki się nie mijały :).

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Wpadłaś do sklepu i właściciel zareagował-Ja miałam mniej szczęścia.Równiez wpadłam do sklepu wściekła niewyobrażalnie.Przed sklepem zostawiona bez opieki-luzem młoda Pitbulka.Ja wiem czyj to pies!I co?W obronie właścicielki odezwali sie inni kupujący,,bo ona nic nie zrobi,,.a to,że lata bez opieki,skacze na ludzi to pryszcz!Jest silnym,młodym psem.Nie ułożona zupełnie..Musi dojśc do sytuacji jak ją albo ktos kopnie albo ona kogos ugryzie choćby w odpowiedzi na kopniaka,żeby sąsiadka oprzytomniała.
Elżbieta

Link to comment
Share on other sites

A ja wczoraj miałam ochotę porwać i sklonować starszego pana z mocno starszym pieskiem - piesek, mimo tego, że ledwo człapał, został na nasz widok zapięty na smycz. Minęliśmy się po dwóch stronach trawnika, pełna kulturka, Zuz dresiarz się nabzdyczyła trochę po cichu, ale generalnie luz. Można? ;)

Link to comment
Share on other sites

Potrzebuję pomocy bo jest pewien problem. Bardzo się boję.
Naprzeciwko mojej kamienicy jest inna, nieciekawa kamienica w której mieszka największy margines jaki sobie można wyobrazić, co drugą noc są awantury, wrzaski i burdy. Nie muszę chyba dodawać że roi się od dresiarzy. Jeden z tych dresiarzy a raczej cała rodzina ma amstaffa, kawał umięśnionego psa. Ten pies był bardzo bity, gdy jego prawowity właściciel który wyprowadza go raz na ruski rok krzyknie, to pies kładzie się na ziemii i śłucha, niestety reszty właścicieli niezbyt. Od jakiegoś czasu jest wyprowadzany przez dzieci, pies jest bardzo agresywny, wczoraj słyszałam pisk psa i wark, a później jak z bramy wychodzą dzieciaki z tym psem, aż strach pomyśleć co się stało, były to odgłosy walki.
Ku mojemu przerażeniu pies ostatnio biega bez niczego, nie ma ani szelek, ani obroży, nie mówiąc o prowadzeniu go na czymś, biega kilkanaście metrów od dzieci które go "wyprowadzają" a one beztrosko idą za nim, bardzo cieszą się ze mają agresywnego amstaffa.
Ja się boję, raz spotkałam tego psa bez smyczy po drugiej stronie, cały nabuzowany ruszył do mnie i mojego psa, na szczęście szedł z właścicielem któego się słucha, ten ryknął i pies zatrzymał się na środku ulicy, w połowie drogi od nas. Jestem przerażona, wiem że jak spotkam tego psa z dzieciakami bez smyczy i będę ze swoim to koniec, on na 100% zaatakuje mojego, ja ich nie rozdzielę. Doszło do tego że boję się wyprowadzać psa, kilka razy sprawdzam czy go nie ma, chyba zmienię trasę ale to paranoja. Co mogę zrobić?

Link to comment
Share on other sites

[B]fauka[/B] dzwoń na policje/straż miejską koniecznie! najlepiej nagraj na komórkę jak pies biega bez smyczy , w końcu to agresywny amstaf myślę że zareagują!
kilka mandatów jak dostaną to się nauczą prowadzać na smyczy ;)

Link to comment
Share on other sites

[B]fauka[/B], nagraj akcję, jak pies coś odwala, z okna. Wyślij później kilka takich nagrań, żeby nie było, że piesek tylko raz się tak zachował, na policję. Napisz im, że czujesz się zagrożona i że boisz się wyjść pod blok.
A co na to sąsiedzi? W kupie siła. Prędzej się zainteresują, jeśli będzie Was więcej.

Trzymam kciuki.

Link to comment
Share on other sites

A czy z właścicielem nie da się pogadać? Tzn. bez awantur grzecznie, że dzieci nie dają sobie rady, że pies jest agresywny, itd. Czasem taka spokojna rozmowa i połechtanie ego właściciela ("no bo on tylko pana słucha" :eviltong:) może więcej dać niż dzwonienie na policję i awantury. Ja tez mieszkam w zakazanej dzielnicy, i czasem z ludźmi, których bym się bała wieczorem spotkać, można się świetnie dogadać :)

Link to comment
Share on other sites

helcia13 ma rację. Spróbuj najpierw tak, nikt na tym nie straci.
Jak to nie zadziała, to pójdź do faceta raz jeszcze i grzecznie, bez żadnego zastraszania, powiedz, że prosiłaś, że czujesz się zagrożona i niech coś z tym zrobi, bo niestety będzie trzeba mieszać w to policję..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fauka'].
Naprzeciwko mojej kamienicy jest inna, [B]nieciekawa kamienica w której mieszka największy margines jaki sobie można wyobrazić, co drugą noc są awantury, wrzaski i burdy.[/B] Nie muszę chyba dodawać że roi się od dresiarzy. Jeden z tych dresiarzy a raczej cała rodzina ma amstaffa, kawał umięśnionego psa. Ten pies był bardzo bity, gdy jego prawowity właściciel który wyprowadza go raz na ruski rok krzyknie, to pies kładzie się na ziemii i śłucha, niestety reszty właścicieli niezbyt.[/QUOTE]

po takim wstępie szczerze wątpię że rozmowa coś dała na dodatek bałabym się iść rozmawiać z takimi ludźmi , żeby jeszcze Fauce krzywdy nie zrobili .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']po takim wstępie szczerze wątpię że rozmowa coś dała na dodatek bałabym się iść rozmawiać z takimi ludźmi , żeby jeszcze Fauce krzywdy nie zrobili .[/QUOTE]

To też... ale po takiej próbie dogadania się potem mogą się domyślić, kto wzywa policję...
Najlepiej wzywać policję anonimowo za każdym razem, jak dzieciarnia wyprowadza psa...
Współczuję sytuacji... :(

[quote]Żeby mi się nie nudziło to tego samego dnia, jak poszłam z dzieckiem [3 lata i 10 miesięcy] do sklepu to... młody został zaatakowany przez przywiązanego przed sklepem jorczka! Kurde, powiedzcie mi jeszcze raz, że to nie groźne psy to chyba kogoś pogryzę. Dla mnie może i niegroźne, ale dla mojego dziecka SĄ groźne i niebezpieczne! Mały szedł w krótkich spodenkach, psiaczek celował mu w nogi - wolę nie wiedzieć, co by było jakbym ja nie zdążyła szarpnąć dziecka do tyłu, a psiakowi nie skończyłaby się smycz. I tak miałam szczęście, bo Maciuś zazwyczaj biegnie z przodu, a jakąś wtedy wjątkowo szedł obok mnie trzymany za rękę [bez szarpnięcia psiak by go dosięgnął]. Wtedy już dobre wychowanie mi się ulotniło, do sklepu wpadłam jako wcielenie furii, a właściciel psiaka musiał się z tą furią zmierzyć. Ze sklepu wystrzelił baardzo szybko, przynajmniej przepraszając w przelocie...[/quote]Ty przynajmniej mogłaś się wyżyć na właścicielu..... ;)
Młoda została ostatnio użarta w kostkę przez mini pseudo sznaucera...
Szłyśmy sobie chodnikiem, a ten sobie umyślił, że to jego chodnik... pilnował suki...
Doskoczył i złapał... na szczęście nie przebił skóry, bo musiałabym szukać właściciela... siniaki zrobił tylko...Młoda miała spodnie...
Dodam, że obrożę miał, więc zapewne "samowyprowadzacz"...

Link to comment
Share on other sites

Arwilla oj, mogłam się wyżyć... mogłam... chociaż i tak najbardziej mnie cieszy, że właściciel był chyba z gatunku ludzi co to "nie pomyślą" i mój opieprz mu oczy otworzył. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że oczy mu otworzyłam skutecznie i nie będzie więcej zostawiał psa tak idiotycznie pod sklepem...

Link to comment
Share on other sites

Na faceta z przerośniętym ratlerkiem, który doskakiwał do moich psów, obszczekiwał je i samą mnie, i kiedyś znienacka chciał dziabnąć mnie za rękaw niestety nic nie dociera - przed weekendem kolejna chryja, ja z Baryłem na smyczy, tępy dziad z psem na luzaku pod blokiem, pies doskakuje z mordą, dziad się drze, pies go olewa i dalej swoje, i tyle. Dziś pies znowu biegał samopas pod blokiem.
Nie wiem, po prostu nie rozumiem, jak można się nie wstydzić i być takim mentalnym wsiurem, żeby puszczać takiego psa luzem pod blokiem, patrzeć jak nie daje ludziom spokojnie przejść i nie zapadać się za tego psa ze wstydu pod ziemię...
I jedyna reakcja na bardziej i mniej uprzejme prośby - to niech pani go kopnie. Po prostu wszystko opada...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...