Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Dzisiaj dla odmiany miałam miłe spotkanie z panem, który na widok mojego psa powiedział "staruszek, prawda?" Ja na to, że nie, tylko niewidomy i chory, a on "jak to dobrze, że ma kogoś kto się nim tak opiekuje". Takich ludzi nieczęsto się spotyka...

Link to comment
Share on other sites

A propos chamstwa.. Miałam parę dni temu pewien problem.. otóż, bardzo lubię z psiakiem chodzić na plac wzdłuż którego płynie długa, wąska rzeczka. Mniej więcej w okresie wiosennym jest tam peeełno kaczek. :razz: Z reguły nie pozwalam Rocky'emu ich ścigać, ale instynkt łowiecki dawał mu się we znaki. Ale to nie była pogoń, czy coś.. po prostu ją jakby postraszył i dał sobie spokój. Nagle, dosłownie piorunem wyskakuje stara baba i zaczyna na mnie nieźle bluzgać :crazyeye:, cytuję:"Co ty robisz ty bezwstydna dzi*ko! Jak ty śmiesz temu kundlowi na to pozwalać? Pokaż się tu jeszcze raz a ci kur*a zęby powybijam! Żebyś ty zdechła krowo!"(pani może miała około 65-70 lat). Ona tam dokarmia te kaczki jakimiś 'pomyjami' przez co całe osiedle nie dość, że zabryzgane tym czymś, to jeszcze .. ofajdane przez kaczki.. :diabloti: w sumie zastanawiałam się, czy mówić o tym rodzicom, czy nie, ale jednak się zwierzyłam, bo jednak wstydu mi narobiła przed ludźmi "zwracając mi uwagę" i do tego jeszcze te obelgi. Kilka dni później tato poszedł z psem w to samo miejsce i się grzecznie spytał, czy przypadkiem pani nie zwracała uwagi nastolatce z psem, ona, że `niee no skądże. ja zawsze do wszystkich miła jestem.`.. przepraszam bardzo, a czy ją ktoś pytał, czy mile się zwracała do mnie czy obrzuciła obelgami? tato spytał tylko czy zwracała uwagę.. :shake: Jakieś dwa tygodnie po tej sytuacji znów ją tam spotkałam. Patrzała się na mnie spode łba tak długo, aż zeszłam z 'jej i jej ukochanych kaczek terytorium' ;/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulina2904']Brak słów skoro osoby które notabene powinny dawać przykład młodszym sieją zgorszenie swoim chamskim i prostackim zachowaniem.. I ta kobieta nie zdobyła sie nawet na odwagę i nie przyznała sie do bluzgania na cb? Szkoda mi takich ludzi...[/QUOTE]

Oczywiście, że się nie przyznała. :roll:

Odwagę to miała, żeby mnie zbluzgać, ale żeby się przyznać.. :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulina2904']heh rozumiem ;p Ja juz sporo miałam słownych potyczek ,ale nigdy nie zniżałam się do tego samego poziomu co osoba atakująca mnie. Lepiej jest pokazać klasę i kulturę niż zachowywać się jak niewychowany burak ;)[/QUOTE]

Właśnie. Nie byłam pewna, czy się odezwać, czy nie, ale już wolałam być cicho i starać się tego nie słuchać.

Link to comment
Share on other sites

Cóż, ja ostatnio musiałam g*wno ruszyć. Tatuś gada przez komórkę i gapi się w niebo. Obok dziecko dręczy psa za płotem. Skacze, denerwuje go, wali ręką w siatkę. Idę w ich stronę, zdenerwowana już przyspieszam kroku i myślę, że może zaraz da sobie spokój. Ale nie, cudowne różowe dziecko ruszyło po badyla i postanowiło podręczyć psa bardziej... Nie wytrzymałam, podchodzę, przerywam kolesiowi rozmowę i mówię, że dzieciaka ma zabrać, bo psa dręczy.
Nie powtórzę, czego się od niego dowiedziałam, bo to nie ma sensu. Odnosiło się to do mojego wieku (cóż, że mam 20 lat, a traktował mnie jak 14latkę), stanu psychicznego (choć raczej nie jestem zgryźliwą frustratką ani pseudointelektualistką) i tego, że nie zbieram kup (oczywiście zbieram), a po pokazaniu woreczka, że psy nie mają kagańca i mu dziecko zagryzą (cóż, że na smyczy, a dziecko je interesuje tak jak leżący na drodze kamień) i on dzwoni na policję (a na stwierdzenie, żeby dzwonił, sobie poczekam - szybko się zmył). Pan oczywiście mnie rozumie, dbam o zwierzątka, on też jest wrażliwy na krzywdę zwierzątek i dzieci, ale jego dziecko w życiu by czegoś takiego nie zrobiło, czepiam się, ten pies zawsze szczeka itd. Powstrzymałam się od powiedzenia, że ja przestanę być wrażliwa na krzywdę jego różowego dziecka, jeśli nie przestanie znęcać się nad psem :cool1:
W każdym razie najchętniej uniknęłabym w ogóle rozmowy z takim człowiekiem. Jeśli ktoś wychodzi na "spacer" z dzieckiem, przy czym rozmawia przez komórkę, a dziecko robi co chce, sam sobie wystawia świadectwo. Ale nie miałam wyboru - potem byłoby, że pies pogryzł dziecko. Cóż, że dziecko samo wsadzało do niego palce. Wiadomo, dzieciak to tylko dzieciak, ma różne pomysły, ale w tym faceta głowa, żeby go pilnować :shake:

Link to comment
Share on other sites

Dzieci... temat rzeka.

Idę z sukami, z osiedlowej ulicy weszłam między bloki. Z naprzeciwka leci małe opakowane na różowo, przypuszczam więc że dziewczynka. Koślawo leci, więc ma może ze 2 lata. Za nią mamusia z petem (szokuje mnie, że matki palą na wybiegach dla dzieci, czy nad wózkiem) idzie wolnym krokiem i woła: Kasia... Kasia. KAAAASIA! Po chwili mała jest już niemal na jezdni, którą jeżdżą auta.

Ja mam odruch chwycić dzieciaka, ale w każdej ręce pies, więc potem bym się nasłuchała, że dziecko sobie szło niewinnie, a moje pitbulle się na nie rzuciły. Mała była już na krawężniku, gdy szanowna mamusia podbiegła kilka kroków... i złapała ją za rączkę... i krzycząc "to jest ulica, kazałam ci nie wychodzić!!!" szarpała dziecko i dawała klapsy. Jakim cudem 2-3 letnie dziecko może pojąć taką reprymendę? :roll:

Link to comment
Share on other sites

Wpieniłam się na spacerze niesamowicie :angryy:. Pogoda paskudna - leje, godzina późna, więc wyszłam z psami z nadzieją że żadnemu psu nie będzie chciało się rozglądać za cieczkującą suczką. Już byłam kilkadziesiąt metrów od domu jak zobaczyłam psa pod naszą bramą i właściciela wychodzącego zza zakrętu za nami. No to skróciłam suczydła i zwiałam na drugą stronę ulicy. Niestety pies nas zauważył i zaczął biec w naszą stronę. Krzyknęłam do faceta żeby zabrał psa, Hexę schowałam za słupem przy ogrodzeniu, Shinę przyciągnęłam do siebie i czekałam aż pan zawoła psa (chyba liczyłam na cud że się posłucha :roll:). Jak pies podbiegł to się zaczęła jazda - Shina zaczęła z przerażeniem chować tyłek (cieczka) piszcząc przy tym strasznie i kłapiąc zębami, Hexa mordę zaczęła drzeć ale jakoś udało się ją zamknąć, a pan próbował w tym wszystkim swojego psa złapać. Wylądowałam w błocie po kostki (dosłownie), wróciłam brudna do kolan, psy też uświnione i wściekła jestem straszliwie :angryy:. Przepraszam oczywiście nie usłyszałam, pan tylko mruczał pod nosem "no już, już..." :angryy:. Ja jestem na prawdę spokojna i cierpliwa, ale ta sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi, bo taki dobry nastrój miałam, udało mi się jakoś psów i siebie nie ubrudzić a tu taki 'mądry' koleś mnie zmusił do zwiewania po błocie :angryy:. To wszystko widział sąsiad i chyba był w lekkim szoku jak taka mała spokojna dziewczynka potrafi się wnerwić. Do tego wszystko działo się pod oknami tego właśnie sąsiada, po godzinie 23 :roll:. Tego faceta od psa już kilkukrotnie kiedyś prosiłam o zabieranie psa, bo nie życzę sobie witania psów przy ulicy i widać jaki skutek :shake:.

Link to comment
Share on other sites

Ja za to mam pozytywny przykład. Leci wczoraj do nas maleńka,puchata kula białego włosia,podejrzewam ,że shi tzu czy inny taki mały zwierz. Biegnie,pan za nią.I ten maluch oczywiście startuje do mojego psa z zębami :)Pan podbiegł,przechwycił zwierze,przeprosił. Mówię więc,żeby się nie bał o swojego psa,ponieważ mój jest nieszkodliwy zupełnie,na to on odpowiedział z uśmiechem" ale ja się bałem o pani psa,bo mój porąbany" :)Uwielbiam ludzi z dystansem do siebie i poczuciem humoru.

Link to comment
Share on other sites

dzisiaj rano z bloku obok wychodzi pańcia z jojećkiem kawałek dalej sika sobie spokojnie moja ulbiona bulka a pańcia jolcia w krzyk że ta bestia zje zaraz jej słoneczko bo ona się zna na psach a te to najgorsze bestie jakie istnieją i do tego jeszcze ma taki świński ryj:angryy: :-o. Dodam jeszcze że bulka jest miniaturowa:p i wcale nie miała ochoty nawet na psa spojrzeć a chwilę wcześniej bawiła się z moim joleckiem i głowy mu nie urwała, łapki też na miejscu chyba miał szczęście
Na wczorajszym spacerze dowiedziałam się od pewnej starszej kobiety że jestem po*****a bo pozwalam mojemu yorkowi bawić się z kundlami i to jeszcze dużymi:crazyeye: przecież one mu krzywdę zrobią albo czymś zarażą bo to przecież kundle
Odpowiedziałam że bardziej bała bym się że pies się zarazi przy kontakcie z nią niż z psami i sobie poszła:lol:

Link to comment
Share on other sites

Hehe, jeśli chodzi o dzieci, to naprawdę jest temat rzeka. Ogólnie dzieci nie lubię (tylko swoje, ale one już są dorosłe) a te koszmarne, bezstresowo chowane bachory, których dzisiaj jest plaga po prostu przyprawiają mnie o palpitacje. Moje dzieci były wychowywane z psem, ale doskonale wiedziały o zasadzie "łapy precz od obcego psa" nigdy, przenigdy nie lazły do psów na ulicy. Niestety takich dzieci jest niewiele...

Link to comment
Share on other sites

U mnie sytuacja wręcz przeciwna.Musiałam dość długo uczyć moją dużą sukę,że nie wolno każdego napotkanego dzieciaka oskakiwać,oblizywać i obtańcowywać.Na szczęście,pojętna jest i teraz panuje nad sobą.Mój syn z kolei dobrze wie,ze nawet najśliczniejszy i najmilszy obcy piesek jest obcy i łap do niego nie wyciągamy.

Link to comment
Share on other sites

Mój np drze sie jak ktoś cmoka do niego lub inne podobne odgłosy wydaje. Raz mialam sytuacje ze sasiad który zawsze cmokal do niego i zaczepial np. głaskał czy cos w tym stylu oberwal od bingasa. Raz wyciagnal reke widzac ze Bings jest zdenerwowany tym cmokaniem i go dziabnął w palca ale na szczescie mial koles rekawiczki i pies tylko postraszył ,ale i tak mi było głupio... Dlatego trzymam swojego psa na dystans z innymi ludzmi ,a i on sam przestał juz za ludzmi szalec wiec mam spokój ;)

Link to comment
Share on other sites

Mnie cmokanie nie wkurza, jak chcą to niech cmokają a moje psy i tak mają obcych ludzi w nosie. Niedawno stałam przed centrum handlowym z Shiną i średnio co trzecia osoba ją zaczepiała albo słyszałam "jaki fajny grzeczny piesek czeka sobie". Na szczęście nikt rąk nie wyciągał, dzieci nawet jakoś specjalnie się nie próbowały pchać, a wołać i cmokać to sobie mogą do znudzenia ;).
Za to wkurzają mnie młodzi tatusiowie co uważają się za super ważnych i pozwalają dzieciom robić co chcą. Przed taką beztroską dziewczynką musiałam któregoś dnia uciekać, bo tatuś radośnie dziecko poinformował że piesek idzie a dziecko ruszyło w naszą stronę. Tatuś zadowolony, a ja tylko psa za sobą przekładałam z jednej strony na drugą, żeby później nie było płaczu że pies skakał i podrapał bo dziecko nie dało nam przejść ścieżką :mad:.
I jeszcze hitem są wychowawczynie z przedszkola - wczoraj szła grupa i pani gadała przez telefon niezbyt interesując się dziećmi, a u nas na osiedlu panie są wieczne zagadane i dzieci sobie robią co im akurat do głowy przyjdzie. Kiedyś jakoś tych dzieci pilnowały i psów głaskać nie pozwoliły (ja akurat pozwoliłam) a teraz nawet jak stadko dzieci biegło na nas to panie nie zauważyły, bo były zagadane :mad:. Dzieci ja musiałam zastopować i ominąć krzakami, bo moje psy się takich małych hałaśliwych stworzonek boją (Hexa dostała parę razy od jakichś bachorów np. kijkiem albo biegły uderzyć rączką to ma uraz).

Link to comment
Share on other sites

Byłam z Figo na spacerze. Figo nie wie dokładnie, gdzie jest dom, więc jak chce wrócić biegnie do pierwszej lepszej klatki :evil_lol: Próbując go odciągnąć, dowiedziałam się, że ''mu urwę głowę, on chce do domu'' (nie ciągnęłam mocno, ale Figo się szarpał). Nie zwracając uwagi wzięłam go na ręce. Szliśmy kawałek, gdy dowiedziałam się, że ''pies powinien sam chodzić, czemu go niosę''. Tak źle i tak niedobrze :roll: Ale przynajmniej 5 osób się nim zachwyciło :loveu:

Link to comment
Share on other sites

a ja opisze wczorajszą sytuacje, mam mieszańca owczarka ze sznaucerem olbrzymim (pies 50kg), idziemy sobie wczoraj na długi spacer, w pewnym momencie wyskoczył z jakiegoś ogrodzenia jamnik... zaczął szarpać moją Mordę za tylne nogi, był bardzo agresywny!! Po chwili wyszedł właściciel i zaczął się śmiać, że taki mały a się stawia, jednocześnie nie próbując zabrać psa, który nie chciał nam dać spokoju!:(. Zwróciłam mu uwagę... nie pomogło! Więc powiedziałam, że jak zaraz puszcze Mordę to z jamnika nic nie zostanie (szczęka Mordy jest nie wiele mniejsza od całego jamnika) i dopiero wtedy łaskawie facet zabrał psa... a my już na pewno na spacer tamtędy nie pójdziemy:(

Link to comment
Share on other sites

Parę dni temu w godzinach wieczornych wyszłam z Suczą na spacerek toaletowy. Do mojej klatki schodowej wiedzie z chodnika kawałek ścieżki. Wychodzę ze ścieżki (Sucz poszła trawnikiem;)), a tu przede mną stoi shih-tzu i warczy. Stanęłam, stoję spokojnie, rozglądam się, właściciela brak. No, to stoję dalej, a on warczy. Powolutku wycofałam się, bo nie chcę być pogryziona nawet przez takiego psa. W tym momencie zza rogu bloku usłyszałam ciche: "No choooodź, chodźże, bo cię jeszcze ten kundel ugryzie" (to o mojej suczy). Pies w sumie nie reaguje, warczy dalej. Właściciel znowu anemicznie woła: "No chooodź". Pies nic. Wreszcie właściciel łaskawie raczył się pojawić. Na zwróconą przeze mnie uwagę, że nie życzę sobie, żeby pod moim blokiem obwarkiwały mnie obce (swoje też ;)) psy i następnym razem będę zmuszona psa zatrzymać do przyjazdu SM, usłyszałam, że jestem tchórz, mam brzydkiego psa i jak mi coś nie pasuje, to mogę chodzić gdzie indziej... Szkoda słów.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...