Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Dzisiaj z zębiskami wyskoczył na mojego psa taki mały pyrdek kundelek. Jego właścicielka stała przed klatką (ach te długie spacery z psem przed blok). Babeczka mnie przeprosiła, bo "nie myślała, że taki mały wyskoczy do dużego psa". Oh well... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ailema']Wolałam się nie odzywać bo wtedy by się zajęli mną a nie psem .A najwiekszym absurdem było to że pies został potrącony kolo pasów pod szkołą podstawową gdzie każdy idiota za kierownicą powinien uważać .Czasem bardzo żałuje że mieszkam w małym mieście gdzie nie ma żadnej organizacji pro zwierzęcej ehmm[/QUOTE]

Ja działam w TOZie, ale wierz mi, trudno coś zrobić konkretnego :( Ewentualnie możesz na piśmie złożyć skargę na zachowanie policjantów, ale w sumie "pomogli", zajęli się sprawą, więc trudno im coś udowodnić, same durne odzywki to nic takiego wg prawa :roll: U nas była akcja, że auto potrąciło psa, z nogą mu się coś stało, a nasz uroczy wet "od wypadków" zamknął tego psa na cały weekend w klatce. Potem chciał go uśpić, a noga nawet złamana nie była! Zajęliśmy się sprawą, okazało się, że pies od Cyganów... Niesamowite dzieciaki, do innego weta woziły tego psa w wózku dziecięcym, wyciągnęły go z kontuzji. Dziś pies ma się dobrze. Ale komu tu postawić jakieś zarzuty? Gdyby nie to, że przypadkowo znajoma ujrzała tego psa w klatce w zimnym garażu (nawet nie miał koca, leżał na blasze i czekał na śmierć), to by różowo nie było...

Link to comment
Share on other sites

eeeee to to jeszcze nic.
U mnie sąsiadki pies mieszkający dosłownie nade mną, po 8h dziennie wyje zamknięty w domu - normalnie odgłosy jak by gwałcili duchy :crazyeye:. Od ich kundla nauczył się mój głupek wyć, a ma tak piękne wycie jak wilki do księżyca tylko że no właśnie mi samej to przeszkadza i szczerze współczuję sąsiadom. Chociaż oni to chyba przyzwyczajeni na 4piętrze wyje pies od 13lat, nade mną od 3lat, no i mój zaczął od jakiegoś miesiąca (starsza suka zawsze ujadała aż do zwymiotowania, później paszcze zamykała :-o). Tylko że u nas jak faktycznie nikogo w domu nie ma to jest 'święto' i naprawdę są to sprawy losowe.
W każdym razie babka zawsze tego swoje paszczura prowadzi na flexi 5m, zawsze spuszcza go na maxa po klatce schodowej i nie widzi co się dzieje na dole. Najlepsze jest to że ten paszczur jest z pseudo (taki al'a maltan) i tak świetnie socjalizowany że ... szczeka na wszystko co się rusza nieważne czy inny pies go chce pożreć czy też totalnie ignoruje. Jak mój był młodszy to można było go zapoznać z samcami, jak to proponowaliśmy żeby później nie było problemów babka stwierdziła 'że on taki głupi jest, ale pewnie wyrośnie bo młody'...
Teraz jak tylko mój pies czuje tego paszczura na klatce to dostaje fiksacji, a na jego widok nigdy nie potrafi się wyciszyć. Za to geniusz sąsiadka dziś jak zawsze paszczura prowadziła na swojej smyczy, spuściła go na nasze piętro i pech chciał że mama wracała rano z Szamanem - mówiła że Szaman nieźle go po schodach kagańcem przeciągnął ...
Ich najdłuższy spacer z paszczurem to ... na parking i z powrotem czyli jakieś może 500m...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']eeeee to to jeszcze nic.
U mnie sąsiadki pies mieszkający dosłownie nade mną, po 8h dziennie wyje zamknięty w domu - normalnie odgłosy jak by gwałcili duchy :crazyeye:. Od ich kundla nauczył się mój głupek wyć, a ma tak piękne wycie jak wilki do księżyca tylko że no właśnie mi samej to przeszkadza i szczerze współczuję sąsiadom. Chociaż oni to chyba przyzwyczajeni na 4piętrze wyje pies od 13lat, nade mną od 3lat, no i mój zaczął od jakiegoś miesiąca (starsza suka zawsze ujadała aż do zwymiotowania, później paszcze zamykała :-o). Tylko że u nas jak faktycznie nikogo w domu nie ma to jest 'święto' i naprawdę są to sprawy losowe.
W każdym razie babka zawsze tego swoje paszczura prowadzi na flexi 5m, zawsze spuszcza go na maxa po klatce schodowej i nie widzi co się dzieje na dole. Najlepsze jest to że ten paszczur jest z pseudo (taki al'a maltan) i tak świetnie socjalizowany że ... szczeka na wszystko co się rusza nieważne czy inny pies go chce pożreć czy też totalnie ignoruje. Jak mój był młodszy to można było go zapoznać z samcami, jak to proponowaliśmy żeby później nie było problemów babka stwierdziła 'że on taki głupi jest, ale pewnie wyrośnie bo młody'...
Teraz jak tylko mój pies czuje tego paszczura na klatce to dostaje fiksacji, a na jego widok nigdy nie potrafi się wyciszyć. Za to geniusz sąsiadka dziś jak zawsze paszczura prowadziła na swojej smyczy, spuściła go na nasze piętro i pech chciał że mama wracała rano z Szamanem - mówiła że Szaman nieźle go po schodach kagańcem przeciągnął ...
Ich najdłuższy spacer z paszczurem to ... na parking i z powrotem czyli jakieś może 500m...[/QUOTE]

Współczuję sąsiadów :roll:

Link to comment
Share on other sites

ja mam w domu rodzinnym sąsiadów, którzy mają wielką sukę, jakąś taką pastuchowo-owczarkową, chodzi na flexi + kolczata + kaganiec, prowadza ją małolata połowę mniejsza ode mnie (a to trudne :cool3:) i generalnie suczydło urywa jej ręce, rzuca się na inne psy, a do ludzi bardzo wylewnie lezie się przytulać, nie idzie się minąć na klatce, bo zaraz trzepie mnie suka kagańcem o uda, ale to raczej nie agresja, tylko niewybieganie i trzymanie w dwupokojowym mieszkanku.

suka podczas nieobecności właścicieli zamykana jest na balkonie :cool3: takim metr na metr, trzecie piętro bloku, i na tym oto balkonie żałośnie jęczy, aż właściciele wrócą - to też tragedia, dobrze, że rzadko to słyszę.
zgłosić nie ma gdzie, bo mroźną zimą chyba jej nie zamykają tam, jest wręcz spasiona, więc jakoś tam niby o nią 'dbają', ale ogólny żywot tej suki jest taki mizerny, że mi zawsze przykro, jak ją widzę... chyba nigdy w życiu ten pies nie biegał, rundka naokoło bloku i do domu...

Link to comment
Share on other sites

no niestety tak jest z tymi wszystkimi ludźmi... u nas jest agresor spaniel- takiego psa dawno nie widziałam ...
sąsia zdziwiony że moja suka taka nieokrzesana a ze spaceru wraca bardzo spokojna... więc mówię mu że dane typy ras muszą biegać a w szczególności jego pies który miałby wspaniały potencjał do psich sportów(skacze wściekły po płocie, parapetach , ścianach:evil_lol:)
a on machnął ręką i mówi że podziwia mnie bo jemu by się nie chciało łazić, od tego ma flexi. Pies ten potrafi po jego ogrodzie biegać w kółko dobre dwie godziny i warczeć przy tym. W wakacje gdy wszyscy są w ogrodach muszą tego wysłuchiwać a pańcio jak ma dosyć to psa zamyka :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Współczuję sąsiadów :roll:[/QUOTE]
Sąsiadów da się 'wytresować' :diabloti:, gorzej z ich psami bo serio po 8h dziennie wycie 'duchów' jest nie do wytrzymania. Często ten pies jeszcze po nocach wyje bo ofc właściciele idą się pobawić, nie słyszą psa więc jest ok. Naprawdę mam czasem złapać za tel i zadzwonić na SM/Policję, ale jakoś nie potrafię nie wiem czemu...
Swoją drogą mam z jedną sąsiadeczką 'na pieńku' od ponad 10lat, wiecznie nam grozili i wyzywali bo jesteśmy 'antykoci' i nie tolerujemy wciągania obcych domowych kotów na klatkę schodową (bo do domu to oni kota nie wezmą) co kończy się smrodem sików i kupy kocich :angryy:. Do tego nasza suka dzięki nim (suka od 6tyg była przyzwyczajana do kotów, zachlany sąsiad 'sprzedał jej buta' gdy się z kotem bawiła - agresję przekierowała na koty i facetów) nienawidzi kotów więc jest ogólnie dodatkowa masakra.
Nagle sąsiadeczka nauczyła się nie grozić, nie drzeć mordy niczym york na flexi, nie wpieprzać się do cudzego życia od kiedy ... mamy Szamana :evil_lol:. On ich od 'małego' niecierpi i próbował im jako jedynym i pierwszym ręce poodgryzać, teraz bardziej mu się instynkt rozwinął więc to już inna bajka.

Ogólnie nie ma już kotów na klatce, nie ma agresji ze strony sąsiadów - czasem tylko pod nosem 'boże kolejnego kundla mają' gdy bierzemy psiaka na DT, kilka razy nam groziła TOZem jednak jakoś nigdy się do nas nie pofatygowali :eviltong:. Teraz już moi rodzice nie boją się chodzić po klatce schodowej i wszyscy sobie spokojnie żyjemy z psem narwańcem który wciąż nas czegoś nowego uczy :cool3:.


Pies na balkonie, ooo tak znam jednego labka który naprawdę dzień w dzień niezależnie od temp i pogody siedzi na balkonie i .... szczeka! Znam tych 'właścicieli' trochę i uważam że nie powinni mieć psa bo nie potrafią się nim zając. Jednak nic się z tym nie zrobi, pies szczepiony, pies nakarmiony - a że jajka sobie odmraża to nie ważne 'inne mają gorzej' albo jest jeszcze tekst 'nie jesteśmy schroniskiem i nie mamy miejsca' (ale brać i wykupywać szczeniaki z nowego grzanego schroniska to już mają miejsce...).

Link to comment
Share on other sites

Sytuacja sprzed chwili...

Idę spokojnie ze swoim lękliwym psem koło bloku. Nagle z klatki wybiega biały agresywny kundel w typie westa bez smyczy i od razu ze szczekaniem próbuje rzucić się na mojego psa. Za nim wychodzi paniusia z drugim na smyczy. Ja nieprzygotowana zupełnie, więc zamachnęłam się smyczą na tamtego, dość łatwo go odgoniłam. A paniusia z pyskiem na mnie, jak śmiałam uderzyć smyczą jej pieseczka :stupid:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']Sytuacja sprzed chwili...

Idę spokojnie ze swoim lękliwym psem koło bloku. Nagle z klatki wybiega biały agresywny kundel w typie westa bez smyczy i od razu ze szczekaniem próbuje rzucić się na mojego psa. Za nim wychodzi paniusia z drugim na smyczy. Ja nieprzygotowana zupełnie, więc zamachnęłam się smyczą na tamtego, dość łatwo go odgoniłam. A paniusia z pyskiem na mnie, jak śmiałam uderzyć smyczą jej pieseczka :stupid:[/QUOTE]

Ja na coś takiego odpowiadam, że następnym razem użyję gazu :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']Sytuacja sprzed chwili...

Idę spokojnie ze swoim lękliwym psem koło bloku. Nagle z klatki wybiega biały agresywny kundel w typie westa bez smyczy i od razu ze szczekaniem próbuje rzucić się na mojego psa. Za nim wychodzi paniusia z drugim na smyczy. Ja nieprzygotowana zupełnie, więc zamachnęłam się smyczą na tamtego, dość łatwo go odgoniłam. A paniusia z pyskiem na mnie, jak śmiałam uderzyć smyczą jej pieseczka :stupid:[/QUOTE]
Niestety takich aparatów jest wiele.

Edited by Losiek1990
Link to comment
Share on other sites

Ja też mam lepsze doświadczenia z bezdomnymi, lepiej czytają sygnały by nie podchodzić i przynajmniej nie trzeba się użerać z durnymi właścicielami

A, no i właścicielka stwierdziła, że jestem nienormalna :) Odpłaciłam jej się tym samym oczywiście ale to z tym gazem pieprzowym jest dobre ;p

Link to comment
Share on other sites

mój Patryk raz dostał kopa :oops: ale to przeze mnie,bo puściłam go w bezsensownym miejscu i odbiegł, poszedł ujadać do przechodzącego szczeniaka yorka i właścicielka zasadziła mu kopa - przepraszała mnie, jak przyszłam :crazyeye: zamiast ochrzanić, więc wyszło tak, że stałyśmy we dwie i się przepraszałyśmy nawzajem :D (to było bardzo dawno, teraz już wiem, gdzie nie można go puszczać)


a odnośnie bezdomnych, to tylko raz mnie zmroziło, bo podleciał do nas taki wielki pies w typie ONka z klapniętymi uszami, typowy, wielki kundel - na szczęście to był TEN przypadek, kiedy Patryk miał zamroczenie mózgu i nie chciało mu się ujadać, a może się po prostu wystraszył..? bezdomniak podszedł do niego od tyłu, ja starałam się ignorować i odejść energicznie, a ten lazł za nami i merdał ogonem :cool3:, więc obeszło się bez wojny, ale na sytuację, że taki pies zaatakuje, albo Pat go sprowokuje do ataku, nie jestem nijak przygotowana :shake:

Link to comment
Share on other sites

Takie duże łatwiej jest mi zniechęcić do podejścia niż te małe. Gdy jest daleko, odgradzam sobą psa przodem do tamtego. Zwykle wtedy zaczyna CS-ować lub sobie idzie. Wtedy ja też wysyłam jakiegoś CSa i obserwuję co tamten robi. A jeśli biegnie do nas jakiś pies to zaczynam robić młynek smyczą szybko. Niektóre niechętnie ustępują (małe i średnie bo takie duże nie podleciały jeszcze), ale da się je utrzymać na odległość. Można też uderzyć smyczą o coś, by przestraszyć je hałasem lub rzucać smycz w ich stronę. Na szczęście nie miałam okazji sprawdzić tej metody na atakującym dużym psie

Słyszałam tylko, że znajomy tą metodą odgonił wędką atakującego rottweilera

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']Takie duże łatwiej jest mi zniechęcić do podejścia niż te małe. Gdy jest daleko, odgradzam sobą psa przodem do tamtego. Zwykle wtedy zaczyna CS-ować lub sobie idzie. Wtedy ja też wysyłam jakiegoś CSa i obserwuję co tamten robi. A jeśli biegnie do nas jakiś pies to zaczynam robić młynek smyczą szybko. Niektóre niechętnie ustępują (małe i średnie bo takie duże nie podleciały jeszcze), ale da się je utrzymać na odległość. Można też uderzyć smyczą o coś, by przestraszyć je hałasem lub rzucać smycz w ich stronę. Na szczęście nie miałam okazji sprawdzić tej metody na atakującym dużym psie

Słyszałam tylko, że znajomy tą metodą odgonił wędką atakującego rottweilera[/QUOTE]

Obawiam się, że jeżeli pies naprawdę chce zaatakować, a nie tylko zrobić cyrk lub przegonić Ciebie i Twojego psa z terenu, który uznał za swój, to ani smycz ani hałas nie pomogą... W sumie, nie ma szans nawet zareagować na psa, który atakuje na serio, bo nie da żadnych sygnałów, po prostu rzuci się do gardła albo złapie za kark Twojego psa bez ostrzeżenia. Miałam tak z astem (do gardła) i z labradorem (złapał mojego za kark i trzepał nim jak szmatą). I to jest masakra, bo żadna reakcja nie daje efektu, najlepiej jest złapać agresora za tylne nogi i odciągnąć od swojego psa (zwykle agresor traci równowagę i puszcza), ale co potem, jeśli jesteś sama? :roll:

Na cyrkowanie i odstraszanie jest już łatwiej znaleźć metodę, ja rzucałam w trzy "odganiające" psy butelką z wodą, robiła huk i uciekały. Nie twierdzę, że to nie był atak - gryzły mojego psa, jak dobiegły. Ale nie chciały zabić, tylko pogonić. Nosiłam też łańcuszek, żeby narobić hałasu. Na małe psy zwykle działa schylenie się po kamień, czasem trzeba tym kamieniem strzelić w psa, żeby oprzytomniał :shake:
W sumie jakoś od 6 lat, kiedy wiecznie walczyłam z naprawdę agresywnymi i gryzącymi psami, to u mnie się zmieniło... Nadal latają luzem jakieś kajtki, ale przynajmniej nie gryzą i nie rzucają się, raczej są uciążliwe.

Link to comment
Share on other sites

ja poważniejszy atak zaliczyłam tylko ze strony suki prowadzonej przez dziecko :roll: i gdybym do dziecka nie krzyczała "za obrożę! za obrożę!" to byśmy nie rozdzieliły psów bez rozlewu krwi, durna parówa się rzuciła bez ostrzeżenia.

a swoją drogą - jakie człowiek może wysłać nadchodzącemu psu CS-y? bo między sobą,to względnie wiem, jak się porozumiewają, ale na linii człowiek-podchodzący pies?

Link to comment
Share on other sites

ja dziś szłam z moją Etną i tymczasowiczką Freją, a tu przy drodze suka ast, bez obroży, nikogo wokół :loveu: obeszłyśmy ją po łuku i skończyło się na patrzeniu na nas.

potem jechałam z siostrą autem, a tu piesek z mordą prosto pod koła biegnie, ku uciesze mądrego właściciela :loveu: psy dobiegające do kół do najgłupsze psy jakie mogą być. tylko czekać aż je coś rozjedzie...

PP, możesz się odwrócić bokiem, odwrócić wzrok, głowę

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica'] I to jest masakra, bo żadna reakcja nie daje efektu, najlepiej jest złapać agresora za tylne nogi i odciągnąć od swojego psa (zwykle agresor traci równowagę i puszcza), ale co potem, jeśli jesteś sama? :roll: [/QUOTE]
Szczerze? Ja bym nie odciągała tylko scyzorykiem celowała w szyje/nos/oczy...

Link to comment
Share on other sites

W sumie owczarka niemieckiego odganiałam krzykiem i postawą (ona na szczęście lubi ludzi )
Suka która się rzuciła się na Łajkę dostała cięzką torebką .Później jak startowała do nas (tam jest zawsze otwarta brama ) patrzy na torebkę i nie atakuje .Ogólnie często zasłaniam mojego psa torebką (robie taką jakby barierę ).
Kiedyś czaiła się na nas suka w typie onka bezdomna tak wyglądała (skradała się jak wilk ) obeszłam ją po łuku a ona odeszła .
Wczoraj byłam w szoku ponieważ Łajka wąchała się z suką (dokarmiam taką jedną psinkę i przyszła się ze mną przywitać ) .Denerwowałam się bo moja w ogóle nie toleruje suk a tamta jest młodsza i wyższa a tu taka niespodzianka .Nawet chciała się z nią bawić i mogłam tamtą wy miziać i nawet nie była zazdrosna

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fju']Szczerze? Ja bym nie odciągała tylko scyzorykiem celowała w szyje/nos/oczy...[/QUOTE]

Chyba nie byłaś nigdy w takiej sytuacji, jeżeli Ci się wydaje, że masz dość czasu, żeby wyciągnąć scyzoryk, wycelować i uderzyć w psa :diabloti: Już nie mówiąc o wycelowaniu w nos czy oczy, to jest zwyczajnie nierealne, gdy psy się szarpią, trwa to sekundy, wycelujesz w obcego i trafisz w swojego ;) Zakładając, że tamten nie zdołał już w tym czasie Twojego zabić. Jeśli masz dość refleksu, żeby się opamiętać i złapać agresora za tylne nogi i odciągnąć to już jest sukces.
Byłam w takiej sytuacji, pies (mix sznaucer-ast) rzucił się na mixa collie bez ostrzeżenia, prosto do szyi. Kolaka uratowała fura kłaków i moja natychmiastowa reakcja, złapałam sznaucoasta za tylne łapy i udało mi się odciągnąć go - stracił równowagę i rozluźnił chwyt. Żaden z psów nie był mój. Działo się to błyskawicznie, a agresor nawet nie pokazał, że zamierza zaatakować, gdybym zaczęła grzebać po kieszeniach, szukając noża, to by już było po ofierze :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
Byłam w takiej sytuacji, pies (mix sznaucer-ast) rzucił się na mixa collie bez ostrzeżenia, prosto do szyi. Kolaka uratowała fura kłaków i moja natychmiastowa reakcja, złapałam sznaucoasta za tylne łapy i udało mi się odciągnąć go - stracił równowagę i rozluźnił chwyt. Żaden z psów nie był mój. Działo się to błyskawicznie, a agresor nawet nie pokazał, że zamierza zaatakować, gdybym zaczęła grzebać po kieszeniach, szukając noża, to by już było po ofierze :roll:[/QUOTE]
Ja znam też inną sytuacje. Też astowaty tylko puścić nie chciał. Gościu psem tarmosił na wszystkie strony, raz leżał na plecach, a raz wisiał w powietrzu. Nie wiem jak to się skończyło, bo musiałam psa z tego miejsca wziąć. Teraz chodzę, kiedy najmniej ludzi i zawsze mam przygotowany nóż w prawej kieszeni spodni/bluzy:cool3:. Potrefię sobie też inne sytuacje wyobrazić w których użyłabym noża. No, ale nie będę robiła listy, jakie mają być dokładnie okoliczności.

Link to comment
Share on other sites

W sytuacji kiedy gryzie pies typu presa (chwytają i trzymają) i nie tylko z resztą, najlepszym i chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem jest podduszenie agresora. Cienka linka, obroża, smycz-cokolwiek jest pod reką. Odcięcie dostępu powietrza to najbezpieczniejszy sposób na rozdzielenie żrących się na serio psów. Dodatkowo, często gęsto daje to czas na ogarnięcie sytuacji, bo piesek gryzący jest z lekka oszołomiony. I nie jest gotowy do kolejnego ataku przez te ułamki sekund, które pozwalają na uratowanie ofiary.

W dodatku ttb, czy psy jak DA, DC i ogólnie "presy" mało sobie robią z walenia po łbie, czy chwytaniu za nogi. Najczęściej te psy zupełnie olewają otoczenie i bodźce zew. Mało co na nie działa, przy takim poziomie pobudzenia. Śmiem stwierdzic, że nawet ten scyzoryk nie odniesie jakiegoś wiekszego skutku. Szczególnie jak ma się do czyniania z psem zaciętym i nieustępliwym.
Miałam okazje widzieć jak samiec dogo chwycił goldena, który nota bene pierwszy zaatakował, i serio żadne mityczne metody typu polewanie wodą, kop w jajka i inne cudowne rady-niewielkie wrażenie na psie robią. Dopiero podduszenie dogo dało rozluźnienie chwytu i opcję wyciągnięcia goldena z paszczy argentyna.

Można sobie na YT poszukać filmików jak nieudolnie ludzie próbują rozdzielać żrące się piesełki. I przykry obrazek, bo często takie właśnie próby rozdzielania, powodują więcej uszkodzeń niż samo "ugryzienie".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica'] (mix sznaucer-ast) [/QUOTE]


cooooo? :evil_lol: jak to wyglądało? jakoś nie mogę sobie wyobrazić :D

[quote name='asiak_kasia']W sytuacji kiedy gryzie pies typu presa (chwytają i trzymają) i nie tylko z resztą, najlepszym i chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem jest podduszenie agresora. Cienka linka, obroża, smycz-cokolwiek jest pod reką. Odcięcie dostępu powietrza to najbezpieczniejszy sposób na rozdzielenie żrących się na serio psów. Dodatkowo, często gęsto daje to czas na ogarnięcie sytuacji, bo piesek gryzący jest z lekka oszołomiony. I nie jest gotowy do kolejnego ataku przez te ułamki sekund, które pozwalają na uratowanie ofiary.

W dodatku ttb, czy psy jak DA, DC i ogólnie "presy" mało sobie robią z walenia po łbie, czy chwytaniu za nogi. Najczęściej te psy zupełnie olewają otoczenie i bodźce zew. Mało co na nie działa, przy takim poziomie pobudzenia. Śmiem stwierdzic, że nawet ten scyzoryk nie odniesie jakiegoś wiekszego skutku. Szczególnie jak ma się do czyniania z psem zaciętym i nieustępliwym.
Miałam okazje widzieć jak samiec dogo chwycił goldena, który nota bene pierwszy zaatakował, i serio żadne mityczne metody typu polewanie wodą, kop w jajka i inne cudowne rady-niewielkie wrażenie na psie robią. Dopiero podduszenie dogo dało rozluźnienie chwytu i opcję wyciągnięcia goldena z paszczy argentyna.

Można sobie na YT poszukać filmików jak nieudolnie ludzie próbują rozdzielać żrące się piesełki. I przykry obrazek, bo często takie właśnie próby rozdzielania, powodują więcej uszkodzeń niż samo "ugryzienie".[/QUOTE]


to fakt, na YT jest w ciul filmików i faktycznie, ani ciągnięcie za nogi nic nie daje, ani inne 'metody', ewentualnie break stick, czyli kijek do otwierania psiej paszczy (TTB rzadko przenoszą agresję na człowieka, no ale mordy same z siebie nie rozewrą tak łatwo).
chciałam brać asta ze schroniska, więc się zawczasu naczytałam o potencjalnych metodach rozdzielania ;) co nie zmienia faktu, że trzeba mieć łeb na karku i działać szybko.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']cooooo? :evil_lol: jak to wyglądało? jakoś nie mogę sobie wyobrazić :D

to fakt, na YT jest w ciul filmików i faktycznie, ani ciągnięcie za nogi nic nie daje, ani inne 'metody', ewentualnie break stick, czyli kijek do otwierania psiej paszczy (TTB rzadko przenoszą agresję na człowieka, no ale mordy same z siebie nie rozewrą tak łatwo).
chciałam brać asta ze schroniska, więc się zawczasu naczytałam o potencjalnych metodach rozdzielania ;) co nie zmienia faktu, że trzeba mieć łeb na karku i działać szybko.[/QUOTE]

Był bardzo podobny do Twojego Pata :) Wyglądał jak mój Frotek, tylko szary i miał sierść bardziej sznaucerowatą. Ale tego asta nie było w nim widać... Dopóki nie rzucił się na psa, bez ostrzeżenia i prosto w czułe miejsce.

Dobrze, że piszecie o tym podduszaniu, wtedy akurat udało mi się ze złapaniem za tylne łapy i w przypadku jak Fro się ściął z huskym też to zadziałało. Ale jeśli są na to inne sposoby, lepiej je znać.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...