Jump to content
Dogomania

Najkoszmarniejsze chwile w życiu z psem


agata_lodz

Recommended Posts

Dziś postanowiłam wyżalić się, gdyż był to jeden z najgorszych dni w moim życiu z psiakiem...

Wróciłam po pracy do domu wraz z mamą którą zaprosiła na kawkę i ploty, a tu wszystko obsrane! No wszystko: podłoga w kuchni, dywan, łóżko, pościel, tapeta, kable od komputera, drukarka, skaner... skaner był obsrany nawet w środku!!! Boże - załamka.

Sprzątanie zajęło mi kilka godzin a i tak mam wrażenie że wciąż w domu śmierdzi kupą!

Ale psiak i tak dostał buziaka w czółko ;) bo to przecież nie jego wina że się pochorował. Bardzo mu współczuję bo jest typem psa który w życiu nie załatwia się w domu i musiał do baaardzo boleć brzuszek, że urządził taaaką masakrę.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Zdolny pies :-o. Aresowi często się zdarzało narobić w domu (kłopoty żołądkowo-jelitowe częste), ale zawsze w jedno, dwa czy trzy miejsca na podłodze, nigdy nic nie usmarował. Smród faktycznie unosi się długo po posprzątaniu, ja używałam męskich perfum (intensywniejsze niż damskie) w ekstremalnych przypadkach ;). Hexa jak była mała to miała jeden dywanik do kłopotów trawiennych. Mieścił się on pod drzwiami sypialni rodziców :diabloti: (nie będę opisywać jacy oni szczęśliwi byli z tego powodu :evil_lol:).
Z goownianych przypadków to Hexolina miała kilka przygód z tarzaniem. Raz brzydziłam się przypiąć smycz do zagoownionej obroży, smycz wokół brzucha upiełam i tak wędrowałyśmy. Wściekłam się kiedyś jak kaganiec cały usmarowała chcąc się dobrać do pyszności :mad:. Kaganiec był skórzany i cały dzień się moczył na balkonie a pies w wannie się moczył też dosyć długo.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam taką przygodę jak zajmowałam się duuużą suczką koleżanki. Miałam ją tylko wyprowadzać, bo była sama w domu na trzy dni. Sunia jednak miała biegunki z krwią, zdołała zabrudzić nimi trzy pokoje, dywan, szafę... Ścieranie tego to dopiero była zabawa, szczególnie, że dom nie mój i nie wiedziałam, co mogę użyć do czyszczenia, a co nie :diabloti: Raz jej się zdarzyło, starłam, częściej ją wyprowadzałam. Ale biedactwo przez noc nie wytrzymało... Kiedy weszłam po nią, myślałam, że padnę :cool3: Roboty było mnóstwo. Poszłam z nią do weta i okazało się, że to zarobaczenie, potem było wszystko okej już :p

Link to comment
Share on other sites

Hi hi :) Monia - wyobraziłam sobie tego ugównionego psiaka przepasanego smyczą i nie mogę powstrzymać się od śmiechu :D

Ja wypsikałam dom odświeżaczem do toalety i zrobiło się nieco przyjemniej. Dywan już nie śmierdzi ale łóżko ma jakiś taki niepokojący zapach. Czyściłam je dwukrotnie vanishem do dywanów ale mam wrażenie że to nie wystarczy... Dywan natomiast czyściłam Ludwikiem i powiem wam że jest baaardzo skuteczny!

Ale najważniejsze że psiakowi się poprawiło - rozweselił się, pije wodę więc ma mu się na życie :)

Link to comment
Share on other sites

no to ja ktoregos pieknego dnia wracam ze szkoly. humor super - akurat ferie sie zaczynaly:p wchodze do domu, pozniej do pokoju gdzie zastaje psa w lozku pelnym smieci:mad: moj ancymon postanowil zabawic sie ze...smietnikiem:roll: tylko szkoda ze akurat w moim lozku :mad: wszystko usmarowane lacznie z tapeta. aha i dodam, ze ze smietnika zostaly tylko drobinki plastiku :cool3: nasprzatalam sie co niemiara i jaki ladny poczatek ferii :p

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Hi hi :smile: Monia - wyobraziłam sobie tego ugównionego psiaka przepasanego smyczą i nie mogę powstrzymać się od śmiechu :-D
[/QUOTE]
Sama się z tego później śmiałam ;). Dwóch panów po % zastanawiało się gdzie moje psisko ma głowę :evil_lol:.

Dywanu nigdy nie czyściłam, ale super neutralizator zapachów to męskie perfumy. Odświeżacze powietrza się nie umywają do tego duszącego zapachu ;) (niezbyt mi się podobały tamte perfumy).

Kolejna śmierdząca sprawa, która mi przychodzi do głowy to był zdechły szczur w zębach 4 miesięcznej wtedy Hexoliny. Wszyscy znajomi pomagali mi ją łapać, a ona biegała sobie z tym paskudztwem w zębach dumna z siebie. Nawet ciastka ani zabawki czy patyki nie skutkowały, robiłam z siebie też pajaca podskakując i uciekając. Trwało to dosyć długo, myślałam że ją wtedy utłukę jak dorwę w swoje łapska, ale darowałam jej życie. Później się nabijali wszyscy z padlinożercy, którego w domu nie karmią :mad:.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam parę razy jazdę z Norą gdy u nas na wsi wlazła do rowu melioracyjnego za dzikimi kaczkami, wylazło toto utytłane całe w obrzydłej, śmierdzącej mazi całe dumne z siebie a sierść ma szorstkowłosą więc nie spłynie po niej jak po...kaczce, śmierdziała dalej po kąpieli i nie dało się tego cholerstwa porządnie zmyć.Teraz w pobliżu rowów tylko na smyczy chodzi.A narobiła w domu a owszem, trzy razy na szczęście tylko w całym okresie jak u mnie jest jak na razie:cool3:Było to na początku w sumie, kupiłam jej parę razy nieświadoma niczego wędzoną, świńską nogę, sporą dosyć.Zajęcie miała owszem na parę godzin, za to w nocy po tym smakołyku narobiła takie kupsko w pokoju na wykładzinę dywanową że hej, myślałam, że ją zatłukę, a śmierdziało jak diabli.Narzygała też parę razy, ostatnio nawet i też na dywan i wykładzinę dywanową.A tarzanie się w różnych świństwach i zjadanie tychże to norma.Te zwierzaki...:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Jak Bezisław był mały to miał często problemy z brzuchem przez co ja miałam nieprzespane noce :shake: Wydalał się, że tak powiem, płynnie i przemieszczał się przy tym - także było to bardzo urocze. Po takich zdarzeniach musiałam nie tylko myć całą podłogę (a czasem ściany) ale też psa bo sobie za przeproszeniem obsrywał firankę :evil_lol:

Hmm, obrzydliwe jest jeszcze jak mu się zdarzy w czymś wytarzać (nie często ale jak już to porządnie...) albo co gorsza coś wpieprzyć 'pysznego' (teraz mu się to coraz częsciej zdarza), to niezbyt fajne jak musisz wyjmować psu ręką z pyska kawał jakiegoś starego mięcha albo wielką kość , którą debil akurat próbuje połknąć w całości :splat:
Najpyszniejsze było wyjmowanie mu z pyska zdechłego wróbla :roll: Sam go nie upolował , tzn niby tak ale chyba koleżka był już wtedy zdychający i mój pies mu 'pomógł' :shake: nie zdążyłam zupełnie zareagować jak tego biednego dogorywającego zwierzaka łapał... Ale to było dawno temu. Niestety pasja do gonienia ptaków mu pozostała i nie zawsze zdążę go odwołać od pogoni zanim je zobaczę. Na szczęście głupie nie są i zwiewają a mam też wrażenie, że biały je goni tylko dla fun'u , nie próbuje ich łapać tylko rozgania stadka. Ale staram się mu na to nie pozwalać i mieć oczy dookoła głowy. Nie cierpię ludzi którzy szczują swoje psy na zwierzęta, dla zabawy :roll:

I jeszcze okropne było jak kiedyś na wigilii Beziczek dziabnął w ucho psa mojej babci (bo ten raczył przejść obok teriera gdy terier szamał kostkę) i krew sikała po gościach :evil_lol: Teraz się śmieję ale to nie było fajne jak rodzinka miała na sobie krwiste plamy , przez mojego głupka :roll: Psu babci nic nie było, malutka ranka ale ucho jest bardzo ukrwione, stąd efekt fontanny. :lol:

Ale i tak najgorzej nie wspominam tych 'obrzydliwych' chwil a raczej te, w których się o niego bardzo bardzo bałam... 2 razy nowotwór, raz babeszjoza... Łącznie miał ze 4 razy narkozę w życiu , a ma 5 lat :roll: Na szczęście teraz już od jakiegoś czasu jest zdrowiusieńki i niech tak zostanie:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Kupa w domu i ścierwo na spacerze - temat rzeka...
a nawet ściek :evil_lol:[/QUOTE]

he, he, będe lepsza! :evil_lol:
A raczej moja suka, kaukazka.
Najpierw kupa w domu, potem ścierwo na spacerze poprawione kupą (ludzką- bleeeee), nabitą również na kolce odwróconej kolczatki.
Jestem na prawdę odporna, ale wtedy kilka razy miałam cofkę ....:cool1:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Kupa w domu i ścierwo na spacerze - temat rzeka...
a nawet ściek :evil_lol:[/quote]


Nie wiem czy to kogokolwiek pocieszy, ale Fiona zawsze sie tarza w ludzkich odchodach (w krowich z reszta tez, ale krowie mnie jakos mniej brzydza). I najgorsze jest to ze nie jestem w stanie imbecyla oduczyc- wytarzanie sie jest wazniejsze od wszystkiego :mad: Rekord pobila w miniona niedziele- wytarzala sie dwa razy i dwa razy ja kapalam.

A jakies 2 miesiace temu to tak sie wytytlala (a musialam ja prowadzic przez prawie pol miasta) ze wszyscy nas z daleka omijali: wreszcie mialam spokoj od podbiegaczy. Obroza nadawala sie tylko do jednego- wywalenia.

Link to comment
Share on other sites

:D A ja do tej pory byłam przekonana że tylko moje psy robią takie głupoty. Serio - na spacerach wszystkie inne sprawiają wrażenie takich poukładanych a po moich na pierwszy rzut oka widać że coś kombinują w swoich psich główkach :)

Moje psiaki często prowadzają się "za patyczka" tj jak jeden niesie sobie patyczka to drugi się pod niego podłącza i tak sobie idą z jednym patykiem w dwóch pysiach. Kiedyś wieczorem dorwały właśnie patyczka (tak mi się przynajmniej na początku wydawało), ale były jakoś niezdrowo podniecone. Ja patrzę a to nie patyczek ale gołąb. :crazyeye: Żywy gołąb... No i się zaczęło "fe, zostaw, fe zostaw" Pies natychmiast puścił gołębia a sunia wcale nie zamierzała. Najdziwniejsze było to że sunia była jeszcze dość mała, miała mały pyszczek, więc żeby chwycić tego gołębia musiała otworzyć pysk chyba niczym kobra... i chyba niczym kobra chciała go też połknąć.... Oczywiście udało mi się z niej w końcu wytrząsnąć biednego ptaka, ale strasznie najadłam się wtedy strachu.

Podejrzewałam że gołąb był chory skoro dał się tak złapać i bałam się że moje głupole też się mogą pochorować, ale, jak w większości przypadków, nic im się nie stało.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam dwie takie przygody ale z moją poprzednią suńką.
Raz złapała chorego gołębia i w nogi z nim w pysku. Miała jakieś pół roku. W żaden sposób nie mogłam jej złapać, a ona pobiegła na górkę i zaczela go skubać, wyrywając mu piórko po piórku. Biedakowi udało się na chwilę wyrwać ale dopadła go znowu. Tylko machał skrzydłami. Na szczęście w końcu ją złapałam, a gołąb przeżył. Do tego wszystkiego całej sytuacji przyglądała starsza pani, która te gołębie dokarmiała. Myślałam, że będzie mieć słuszcze jak by nie było pretensje ale nawet pogłaskała zbrodniarza.

A drugi raz moja ONka bawiła się w zimie z wielkim zapałem kamykiem. Podchodzę, żeby go jej zabrać, bo kamienie to nie najlepsza zabawka i co widzę to nie kamień tylko ludzka lub psia zamrożona kupa, fuj :shake:

Na szczęście Lenkę to może skusić jedynie sucha bułka leżąca gdzieś w trawie.

Link to comment
Share on other sites

Moje łażą non stop z nochalami przy ziemi. Często znajdują w trawie różne wspaniałości które można przytargać do domu - patyczki, kasztanki, kamyczki :cool3: Pies czasem skubnie sobie mleczyka, a sunia najchętniej jakąś kupkę :shake: Jest pod tyn względem maksymalnym obrzydliwcem. Muszę non stop kontrolować czy w pobliżu jej nosa nie ma kupy, bo dla niej połknięcie czegoś takiego to jest dosłownie moment. Czasem ma okresy że przestaje to robić na jakiś czas ale potem zaczyna od nowa. Nie wiem skąd się u niej bierze ten apetyt na kupę... ble

Link to comment
Share on other sites

Mój mały zbój uwielbia rozkłądać na części pierwsze pościel:roll:
/Nie mam możliwości schować jej do łóżka,więc cały dzień leży przykryta kocem.
I nie ma dnia,no nie ma,żeby się nie dorwał do łóżka,nie zaciagnął tam swoich zabawek i posłania,ba,nawet kości:diabloti:

Próbowałam jakoś zastawiać łóżko-zaznaczę,że mieszkam w kawalerce-ale maluch zawsze znajdzie drogę i ZAWSZE wszystko przewróci do góry nogami.

A!!I dopiero od jakiś paru tygodni mam spokój,bo oprócz tego bałaganu-dokłądał tam "coś od siebie"

I teraz wyobraźcie sobie sytuiację,gdy wracam do domu,widzę cały ten bałagan i Kędziora z miną "TO ABSOLUTNIE NIE MOJA SPRAWKA":evil_lol:
Albo udaje,że go nie ma-wzrok w ścianę,albo jest najlepszym psem na ściecie-siada,skacze,kładzie sie na plecy:lol:

Link to comment
Share on other sites

nasz najgorszy dzien to byl 12.04 tego roku
rano poszlismy na polane gdzie moja sucz wytarzala sie w goownie ...ludzkim
poszlismy do domu wykapalam ja 2 razy zanim zmyl sie chociaz troche zapach
popolodniu kolo 15 znowu poszlismy na spacer , tym razem w inne miejsce , nad kanal
a tam moja sucz wytarzala sie w rybach . byla cala brudna, smierdzaca a do domu trzeba isc przez pol miasta..
obroza byla cala w luskach brzydzilam sie jej dotknac i szla na smyczy zawieszonej wkolo szyi
nie musze chyba mowic ze zapachu ryby nie da sie tak latwo pozbyc jak zapachu goowna? kapalam ja 6 razy...non stop chyba przez 2 godz
i tak dalej smierdziala..
popsikalam perfumem i na szczescie dalos ie jakos zniesc jeszcze ten zapach
obroze wyrzucilam ,jej nie dalo sie wyprac tak zeby zapach znikl a probowalam z 10 razy
ale zeby bylo smieszniej bylam na nia zla i nie poszlam z nia wieczorem na dlugi spacer (zawsze wieczorem spacer jest najdluzszy kolo 2 godz) tylko moja mama poszla z nia na 10 min wkolo blokow pochodzic
zjadla cos na spacerze i cala noc nie spalam bo wymiotowala

nikomu nie zycze takiego dnia , nikomu:roll:

nasz nastepny zly dzien to tez bylo w kwietniu ale nie pamietam dokladnie daty
moja sucz na smyczy flexi (automatyczniej) i szlam z nia przez rynek , rozzmawialam przez tel z mama i nie patrzalam na psa , jak skonczylam zobaczylam ze ona cos niesie..
miala w pysku wrobla..kazalam jej wypluc wiec wyplula on jeszcze biedak troszke chodzil i znowu go capnela..tym razem juz nie przezyl..
no coz nie moglam jej nic zrobic, taka natura psa , a ona kocha ganiac ptaki i koty chociaz staram sie oduczyc to nic nie daje
na szczescie kota nigdy nie udalo sie jej zabic i mam nadzieje ze ten dzien nie nastapi :roll:

teraz sie z tego smieje ze bylam taka zla i wogole ale wtedy do smiechu mi nie bylo ;)

Link to comment
Share on other sites

Ha, poprawił mi humor ten wątek, doszłam do wniosku, że moje psy są grzeczne :)

Z hardcorów:
- mała Sunday przyaportowała mi na spacerze pół myszy z wnętrznościami na wierzchu
- również Sunday znalazła na wpół zmumifikowanego szczura,
- Vigo tarza się w rybich łuskach nad Odrą,
- raz się wytarzał w krowiej kupie pod Warszawą w drodze do Wrocławia, nie było go jak umyć i całą drogę jechał w klatce i śmierdział,
- Eri żre ludzkie kupy namiętnie i znajduje je w takich miejscach, że naprawdę nigdy bym się nie spodziewała :crazyeye:,
- Eri raz pod naszą nieobecność dostała ostrej straczki, załatwiła cały przedpokój i kuchnię, na dodatek ściągnęła z wieszaka moją kurtkę i kurtka była też cała umazana - smród niemiłosierny,
- Sunday wlazła do rowu z taką śmierdzącą gęstą mazią czarną i niezmywalną, próbowałam wszystkiego i naprawdę pół dnia mi zeszło, nim dało się z nią wytrzymać w jednym pomieszczeniu,
- kot przyniósł mi do łóżka żywą ropuchę,
- drugi kot jak mu zabraliśmy piasek z kuwety, bo potrzebowaliśmy pobrać mocz do badania i miał zrobić do pustej, zrobił kupę nam w łóżku i ja w nią wdepnęłam. Doprawdy było to ostatnie miejsce, gdzie się tego spodziewałam.

Jedną też z gorszych chwil przeżyłam ładnych parę lat temu, jak pojechałam z kotką znajdą do weterynarza. Najpierw w taksówce wlazła mi pod kurtkę i nasrała. Potem weterynarz ją odpchlił takim proszkiem, chyba jeszcze nowocześniejszych preparatów nie było, mówiąc, że ona tych pcheł nie ma dużo, bo nic nie widać. Potem ją zawinął w gazę i powiedział, że tak mam ją trzymać przez 20 minut - utrzymanie półdzikiego kociaka samo w sobie było niezłą jazdą, ale potem wsiadłam z nią do tramwaju i te pchły zaczęły z niej wyłazić. I teraz wyobraźcie sobie taki obrazek, jedzie dziecko z drącym się wniebogłosy kociakiem, a wszędzie dookoła, na bluzce, na siedzeniu, na parapecie okna łażą i zdychają dziesiątki pcheł. Do dziś się dziwię, że nikt mnie z tego tramwaju nie wyrzucił...

Horror z innej bajki, Vigo sobie przeciął kiedyś na spacerze tętnicę i ścięgna w przedniej łapie, byliśmy w szczerym polu i 20 minut go niosłam do weta na rękach, usiłując tamować krwawienie. Zakrwawiona byłam od góry do dołu, bałam się, że pies mi się wykrwawi za moment, bo wyglądało to naprawdę dramatycznie.

I w takich chwilach człowiek się zastanawia, na co mu były te psy i koty, tak to by miał spokojne życie...

Link to comment
Share on other sites

Rauni - właśnie popłakałam się ze śmiechu i ukrywam się za monitorem, żeby ludzie w pracy nie myśleli że mi odbiło.

Najlepsza była chyba historia z zapchlonym kotem w tramwaju :lol:

Moja mama jak zobaczyła wczoraj w jakim stanie jest moje mieszkanie stwierdziła że dlatego właśnie nienawidzi mieć zwierząt w domu. Ale tak szczerze to już nie wyobrażam sobie bez nich życia. Czasem jak wracam z pracy a psiaków nie ma w domu to czuje się strasznie nieswojo.

Link to comment
Share on other sites

Moja sunia wzieta ze schroniska robila straszna demolke jak tylko zostawala sama w domu. Jednym razem portafila wyrwac wykladzine z listew bocznych i ja poskladac w koperte, a jak sie te koperte otworzyla to w srodku kupa:lol:
Innym razem rozlozyla kanape i wyciagnel cala posciel! A suna nasza to raczej maly piesek wazy 8 kg! Apogeum demolki osiagnela rozpracowujac te kanape do zywego drewna. Tapicerka porozrywana, gabka w drobny mak po prostu masakra. Szczescie ze kanapa stara i do wymiany byla, zniszczyla 2 pary nowych drzwi pol godziny po ich wstawieniu:shake:. A ilu moim butom przyciela paseczki to juz nie zlicze!. Wszystkie psie zabawki w ciagu pierwszej minuty byly przegryzane i amputowano im kazdy wystajacy koniec. Niemam pojecia co przezyla zanim trafila do mnie ale przeszlo jej i teraz juz nic nie niszczy chyba ze przez przypadek z radosci cos przegryzie:lol: NIestety mieszkanie wyglada jak wyglada, ale nie wyobrazam sobie domu bez psiakow:loveu:
Moj drugi piesek nic nie niszczy na szczescie Ale lubi sie tarzac a padlinie i gowienkach:lol:
A kupy w domu na rzadko zdarzaja sie wtedy wiadmomo, buziaczek w czolko i tyle:lol:
Ale przy dwoch psach to jest troche roboty nie powiem:)

Link to comment
Share on other sites

Jak wychodzimy z domu to zamykamy psa w klatce.Pewnego dnia przychodzę, otwieram drzwi od korytarza i nasłuchuję, czy pies wyje.:evil_lol: Ale nie usłyszałam nic.To już było podejrzane!Otwieram drzwi od domu, a na mnie rzuca się mój bury!:crazyeye:Zrobiłam oględziny klatki i okazało się, że Łowca otwarł dwa zamki i przecisnął się przez metalowe drzwiczki!:shake:

Jak Łowca był mały, to jak zrobił do klatki kupę, to jak wracałam ze szkoły, to cała klatka była obsmarowana!:shake:

Link to comment
Share on other sites

z serii żołądkowo- jelitowych...

moje szczęście - czyli staffik - na spacerze w lesie biegał sobie bez smyczki w związku z tym najprawdopodobniej (mówię najprawdopodobniej bo nie widziałam...) nażarł się koop saren albo dzików:diabloti: piewrszego dnia "po" nic sie nie działo podejrzanego ...
drugiego dnia "po" wróciłam z pracy i windzie już poczułam, ze coś strasznie śmierdzi... ku mojemu zdziwieniu okazało sie, ze to z mojego mieszkania:cool3: podłoga była "zasłana" miejsce przy miejscu, wysmarowane drzwi wejsciowe, drzwi od łazienki, chodnik w lazience - najwyraźniej sie "podcierał":oops: do tego w komplecie wymiociny... a ponieważ nie chciał juz brudzić podłogi za...ygał sobie własne legowisko... abstrachując od tego co się działo w mieszkaniu - jak zobaczyłam jego minę i jak bardzo jest mu głupio to nawet słowa nie powiedziałam... a psiur lizał mnie po ramieniu i nogach - chyba na przeprosiny - jak to sprzątałam...

powtórkę z rozrywki miałam jeszcze - w mniejszym stopniu - przez dwa dni w zwiazku z tym skończyło się weterynarzem, antybiotykiem i trzydniową głodówką... którą strasznie pies oprotestował i generalnie "obraził" się na mnie:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...