Jump to content
Dogomania

Bardzo proszę o pomoc nie wiem co robić:(


Stokrotka8888

Recommended Posts

Witam serdecznie mam pewien problem. Otóż ponad 2 tygodnie temu przybłąkał się do nas piesek. Od razu napiszę, że nie wiem co to za rasa bo na psach się nie znam a do tego w młodości zostałam pogryziona przez jednego i od tamtej pory zachowuje dystans. Jest on średniej wielkości ma długą białą sierść i takie kremowe plamki gdzieniegdzie. Ogólnie nie jest agresywny trochę zachowawczy, ale do dzieci przyjacielski. I tutaj właśnie przechodzimy do meritum otóż moje córki przyznały się, że to one go znalazły w pobliżu lasu do którego mamy blisko. Podobno się błąkał a gdy one się z nim pobawiły poszedł za nimi i schowały go w składziku, którego jeszcze nie używamy bo przeprowadziliśmy się niedawno. Pierwsza dwa dni w tajemnicy dawały mu jeść i pić, a za dnia z nim wychodziły żebyśmy go z mężem nie widzieliśmy. Niestety po tych dwóch dniach mąż przez przypadek go zobaczył w tym składziku i wygonił, następnego dnia znowu aż w końcu córki się do wszystkiego przyznały. Mąż nie przepada za zwierzętami jest zapracowany, a jak wiadomo pies to obowiązek, więc postanowiliśmy zabronić córkom wprowadzania go na podwórko dawania jedzenia i w ogóle przebywania z nim. Myśleliśmy że to załatwi sprawę, ale tak się nie stało. Córki pojechały tydzień temu na wakacje, a pies od tych dwóch tygodni gdy go wykrył mój mąż koczuje obok domu w krzakach. Próbowaliśmy coś zrobić, ale nie wiemy co schroniska tutaj nie ma to malutka miejscowość na Podkarpaciu. Sołtysa nie ma bo też sobie wyjechał, a policja wszystko zlewa. Szukałam po internecie aż znalazłam wasze forum bo nie wiem już gdzie się zwrócić. Pytałam sąsiadów czy nie wiedzą co to za pies, ale nikt nic nie wie. Powiedzieli że pewnie jakiś podrzutek jak nieraz to bywa w wakacje i że mam przeczekać to sobie pójdzie. No ale jak pisałam nie poszedł. Nie wiem w jakim jest wieku, ale pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała prawie nie padało, więc nie wiem czym się żywi od tych dwóch tygodni ani co pije, a zbliżają się upalne dni. Zauważyłam, że jest trochę wychudzony i przygnębiony żal mi go ale nic zrobić nie mogę. Córki go nie dokarmiają ani nie dają wody bo gdy jestem z mężem w pracy one są u siostry w miejscowości oddalonej od naszego domu. Gdy wracamy do domu i widzi dzieci zaraz radośnie wychodzi, ale mój mąż za każdym razem go przegania, ale on i tak wraca do tych krzaków. Nie wiem ile jeszcze to potrwa za tydzień wracają nasze córki a ta sytuacja źle na nie wpływa. Wiem, że dosyć długi wywód napisałam, ale jak widzicie sprawa jest trudna. To w ogóle możliwe, że pies przez dwa tygodnie może przeżyć bez wody i jedzenia? Co prawda nie wiem co robi za dnia gdzie idzie, ale wątpię by ktoś go z okolicy dokarmiał. Tutaj jest 10 nowych domów na krzyż, a ludzie raczej empatyczni nie są. Nie wiem co robić wiem, że to źle ale po cichu myślałam, że gdy przestanie mu się dawać wodę i jedzenie to sobie pójdzie ale jest inaczej. Jakie jest racjonalne wytłumaczenie że on tak długo siedzi przy naszym płocie nic nie dostając, a dziewczynki od tygodnia już nie widział. Widuje go codziennie bo jak wracamy z mężem to wychodzi i czasem popiskuje, ale małżonek mówi bym szła dalej i nie zwracała uwagi to w końcu sobie pójdzie. Ja mam co do tego wątpliwości możecie mi coś poradzić co mogę w takiej sytuacji zrobić. Byłabym wdzięczna, pozdrawiam. 

  • Downvote 4
Link to comment
Share on other sites

Nie wiem co napisać :( 

 

Widzicie, że pies potrzebuje pomocy a jedyne na co Was stać to przeganianie psa i uczenie córek jak postępować nieludzko. 

Skoro nie chcecie psa u siebie zachowajcie się proszę jak dorośli, dajcie córkom przykład. I albo weźcie psa tymczasowo (do czasu znalezienia nowego domu, ale po tym co piszesz nie ma na co liczyć) albo zawieźcie zwierzę do schroniska, poszukajcie fundacji w okolicy. Pracochłonne? Pewnie tak, ale nie zniszczy tak sumienia Wam, a Waszym córkom życia jak zagłodzenia psa na śmierć na ich oczach. 

  • Like 3
  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

56 minut temu, Stokrotka8888 napisał:

Witam serdecznie mam pewien problem.

Skąd jesteście? Może koło Was jest jakieś lepsze schronisko niż Radysy.

Pies nie jest większym obowiązkiem od dzieci a opieka nad psem to przyjemność a dla dzieci doskonała nauka empatii.

Masz wspaniałe córki.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

15 minut temu, Madie napisał:

Nie wiem co napisać :( 

 

Widzicie, że pies potrzebuje pomocy a jedyne na co Was stać to przeganianie psa i uczenie córek jak postępować nieludzko. 

Skoro nie chcecie psa u siebie zachowajcie się proszę jak dorośli, dajcie córkom przykład. I albo weźcie psa tymczasowo (do czasu znalezienia nowego domu, ale po tym co piszesz nie ma na co liczyć) albo zawieźcie zwierzę do schroniska, poszukajcie fundacji w okolicy. Pracochłonne? Pewnie tak, ale nie zniszczy tak sumienia Wam, a Waszym córkom życia jak zagłodzenia psa na śmierć na ich oczach. 

Proszę nie pisz tak zwłaszcza o głodówce tego psa bo robi mi się przykro. Na przygarnięcie go nie ma szans bo nawet gdybym się zgodziła to mąż zaraz moją decyzję zablokuje. Nie chce być źle zrozumiana, że ślepo się go słucham po prostu to jest wydatek i obowiązek a tak jak już wspomniałam niedawno się do tego domu wprowadziliśmy. Nasz portfel ze względu na czekające nas wydatki jest mocno ograniczony a dzisiaj wyjątkowo mam "wolne" ale to w cudzysłowie ponieważ muszę tutaj sporo spraw ogarnąć. Co do innych sposobów przyznam szczerze, że nie mam do tego głowy z nadmiaru obowiązków, a jakby tego było mało mąż wspomina coś o wyjeździe za tydzień z dziewczynkami tak by miały dodatkową frajdę. Więc jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą to oczywiście kwestie przygotowania też będą na mojej głowie. Żal mi tego pieska, ale jakby to nie brzmiało to znalazł sobie zły moment. Gdyby to było przynajmniej dwa miesiące później jak cały ten sajgon opadnie wtedy mogłabym się bardziej zaangażować, a tak pozostaje mi chyba jeszcze jedna rozmowa z sąsiadami. Może kogoś ubłagam kto ma czas by posprawdzał w okolicy jakie są możliwości:/ Dzisiaj rano go widziałam jak się błąkał w pobliżu. Gdy go zobaczę wyniosę mu coś, mąż wraca późno więc się nie zorientuje. Boję się tylko, że to sprawi że będę temu pieskowi dawała fałszywą nadzieje niosąc mu to jedzenie i picie. 

Link to comment
Share on other sites

24 minuty temu, uxmal napisał:

Skąd jesteście? Może koło Was jest jakieś lepsze schronisko niż Radysy.

Pies nie jest większym obowiązkiem od dzieci a opieka nad psem to przyjemność a dla dzieci doskonała nauka empatii.

Masz wspaniałe córki.

Dziękuje również tak uważam;) Co do schronisk przyznam, że wiem tylko tyle co sąsiedzi powiedzieli czyli niewiele, z braku czasu nie wgłębiam się w ten temat. Co do posiadania psa to już napisałam przedmówczyni dlaczego to nie wypali. Przyznam, że byłabym wdzięczna za rady jak zmienić nastawienie krnąbrnego męża w tej materii bo przykro mi to przyznać ale wszystko rozbija się o to jego wrogie nastawienie w stosunku do tego psa jak dla mnie nie do końca zrozumiałe:/ 

Link to comment
Share on other sites

28 minut temu, Stokrotka8888 napisał:

Dziękuje również tak uważam;) Co do schronisk przyznam, że wiem tylko tyle co sąsiedzi powiedzieli czyli niewiele, z braku czasu nie wgłębiam się w ten temat. Co do posiadania psa to już napisałam przedmówczyni dlaczego to nie wypali. Przyznam, że byłabym wdzięczna za rady jak zmienić nastawienie krnąbrnego męża w tej materii bo przykro mi to przyznać ale wszystko rozbija się o to jego wrogie nastawienie w stosunku do tego psa jak dla mnie nie do końca zrozumiałe:/ 

Przepraszam, nie doczytałam, że napisałaś skąd jesteś.

Jakiś czas temu kiedy byliśmy z mężem na wakacjach, ktoś wyrzucił pieska z samochodu. Nie mogliśmy go ze sobą zabrać (mieliśmy ze sobą dwa psy). Szukaliśmy poprzez fundacje, jakiegoś w miarę przyzwoitego schroniska to znaleźliśmy w Lesku.

http://www.wesolykundelek.pl/

Ale ... coś czuję że chciałabyś aby piesek został :)) Byłoby wspaniale ale jeśli mąż się nie zgadza, to może .... dlatego że boi się psów (może został w dzieciństwie pogryziony?). Nie znam Twojego męża ale może ktoś z rodziny mógłby Cię nakierować jak zmienić jego decyzję? Może spokojna rozmowa i pokazanie że oprócz obowiązków są i przyjemności. Jeśli nie uda się - bo nic na siłę- to lepiej żeby trafił do dobrego schroniska niż ma umrzeć z głodu i pragnienia.Nie wspomnę już o zimie:(((

 

Link to comment
Share on other sites

5 minut temu, uxmal napisał:

Przepraszam, nie doczytałam, że napisałaś skąd jesteś.

Jakiś czas temu kiedy byliśmy z mężem na wakacjach, ktoś wyrzucił pieska z samochodu. Nie mogliśmy go ze sobą zabrać (mieliśmy ze sobą dwa psy). Szukaliśmy poprzez fundacje, jakiegoś w miarę przyzwoitego schroniska to znaleźliśmy w Lesku.

http://www.wesolykundelek.pl/

Ale ... coś czuję że chciałabyś aby piesek został :)) Byłoby wspaniale ale jeśli mąż się nie zgadza, to może .... dlatego że boi się psów (może został w dzieciństwie pogryziony?). Nie znam Twojego męża ale może ktoś z rodziny mógłby Cię nakierować jak zmienić jego decyzję? Może spokojna rozmowa i pokazanie że oprócz obowiązków są i przyjemności. Jeśli nie uda się - bo nic na siłę- to lepiej żeby trafił do dobrego schroniska niż ma umrzeć z głodu i pragnienia.Nie wspomnę już o zimie:(((

 

Dziękuje zajrzę na tą stronę;) Co do zostania pieska to przyznam, że mimo tego traumatycznego przeżycia z młodości to jakoś nie odczuwałam strachu. Nie będę ukrywała, że chodzi mi również o córki które zaimponowały mi tym że nieźle się nagimnastykowały przez te dwa dni by się nim zająć. Co do męża to nie jest on złym człowiekiem i nigdy mi się nie zwierzał o jakiś nieciekawych przeżyciach z psami ja mu natomiast tak, więc gdyby było coś na rzeczy to chyba by mi to powiedział. Ja to zrzucam na stres w pracy, oraz na sytuację z tym domem. Kredytu nie wzięliśmy część dostaliśmy od moich i jego rodziców, a część sami odłożyliśmy i jak wiadomo nie zawsze da się przewidzieć wszystkich kosztów, więc robimy wszystko by nie dokonywać żadnych cięć;) No a to już wymaga sporo wysiłku i pochłania czasu dlatego nawet gdybym chciała pomóc pieskowi nie za bardzo mam jak:( Tak czy inaczej chciałam wynieść jedzenie ale go nie widziałam więc poczekam do 18 bo wtedy zawsze już w tych krzakach siedzi:( Martwi mnie jednak jego kondycja. Postaram się później napisać co i jak. Może dzisiaj wieczorem, a może jutro zobaczę jak będzie z czasem, więc jeżeli ktoś będzie chciał się udzielać w wątku byłabym wdzięczna. Ja na pewno w miarę możliwości postaram się poinformować co z psem, pozdrawiam zwłaszcza ciebie uxmal bo dodałaś mi otuchy. Bo wiesz wreszcie po tych wszystkich tekstach typu "daj sobie spokój", "to nie pierwszy i nie ostatni" a także " to tylko pies" wreszcie usłyszałam a właściwie przeczytałam coś pozytywnego i merytorycznego;) 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

32 minuty temu, Stokrotka8888 napisał:

Dziękuje zajrzę na tą stronę;) Co do zostania pieska to przyznam, że mimo tego traumatycznego przeżycia z młodości to jakoś nie odczuwałam strachu. Nie będę ukrywała, że chodzi mi również o córki które zaimponowały mi tym że nieźle się nagimnastykowały przez te dwa dni by się nim zająć. Co do męża to nie jest on złym człowiekiem i nigdy mi się nie zwierzał o jakiś nieciekawych przeżyciach z psami ja mu natomiast tak, więc gdyby było coś na rzeczy to chyba by mi to powiedział. Ja to zrzucam na stres w pracy, oraz na sytuację z tym domem. Kredytu nie wzięliśmy część dostaliśmy od moich i jego rodziców, a część sami odłożyliśmy i jak wiadomo nie zawsze da się przewidzieć wszystkich kosztów, więc robimy wszystko by nie dokonywać żadnych cięć;) No a to już wymaga sporo wysiłku i pochłania czasu dlatego nawet gdybym chciała pomóc pieskowi nie za bardzo mam jak:( Tak czy inaczej chciałam wynieść jedzenie ale go nie widziałam więc poczekam do 18 bo wtedy zawsze już w tych krzakach siedzi:( Martwi mnie jednak jego kondycja. Postaram się później napisać co i jak. Może dzisiaj wieczorem, a może jutro zobaczę jak będzie z czasem, więc jeżeli ktoś będzie chciał się udzielać w wątku byłabym wdzięczna. Ja na pewno w miarę możliwości postaram się poinformować co z psem, pozdrawiam zwłaszcza ciebie uxmal bo dodałaś mi otuchy. Bo wiesz wreszcie po tych wszystkich tekstach typu "daj sobie spokój", "to nie pierwszy i nie ostatni" a także " to tylko pies" wreszcie usłyszałam a właściwie przeczytałam coś pozytywnego i merytorycznego;) 

oki. To czekamy na wieści i powodzenia :)

Link to comment
Share on other sites

A czy w pobliżu nie ma weterynarza? Może on by wiedział gdzie jest najbliższe schronisko i wtedy mogłabyś jednak poświęcić chwilę, żeby psiaka tam zawieźć bo czekanie aż umrze z głodu i pragnienia na oczach dzieci to chyba nie jest ludzkie.

Na zmianę męża bym za bardzo nie liczyła więc lepiej psa oddać do schroniska, tam będzie miał szansę na adopcję przez ludzi, którzy mają więcej zserca dla psów niż wy.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Jestem pełna podziwu dla Twoich córek i przykre, że one - w końcu dzieci , wykazały w tej sytuacji więcej empatii niż ich rodzice.

Znam bliski przypadek, dorosłej już osoby, która z dzieciństwa wspomina jak rodzice przepędzili pieska, którego znalazła na ulicy i przeprowadziła do domu.

Z dzieciństwa szczególnie zapamiętałam ten obrazek. Często to wspomina i nigdy nie wybaczyła tego rodzicom.

Twoje pociechy kiedyś też staną się dorosłymi ludźmi, a Wy  zawsze młodzi nie będziecie. Córki będą wspominały tę przykrą historię z łezką w oku, albo pojmą to tak, że słabszym, zagubionym, potrzebującym - pomocy się nie udziela,  być może rodzicom również. Bo taki wzorzec wyniosą z domu.

Można też okazać się wielkim, i szukać domu dla pieska - wśród znajomych, rodziny lub szukać pomocy w fundacjach. Taki piesek może też okazać się wspaniałym przyjacielem dla całej rodziny, o czym nawet nie wiecie.

 

  • Like 2
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Witam ponownie w poniedziałek chciałam dać mu jedzenie i picie pod nieobecność męża, ale niestety go nie było. Następnego dnia również chociaż słyszałam go w nocy jak szczekał, natomiast dzisiaj widziałam go rano jak wychodziłam do pracy. Stał i piszczał był przemoczony a gdy się ruszył wydawało mi się że utykał. Niestety nie mogłam nic zrobić bo się spieszyłam, a gdy teraz wróciłam znowu go nie ma, więc przypuszczam że się błąka po okolicy. Córki wracają już jutro bo w niedzielę wyjeżdżamy na tydzień i nikogo w domu nie będzie. Małym pocieszeniem jest to, że popadało więc zapewne nie był spragniony. Wystawiłabym jedzenie, ale raz że mógłby zobaczyć to mąż, a dwa nie mam pewności czy jakieś inne zwierze mu tego nie zje. Jest mi przykro z niektórych postów powyżej, ale po części je rozumiem. To nie jest tak że jestem nieczuła po prostu sytuacja jest skomplikowana. Postaram się dzisiaj coś zrobić porozmawiać z kimś, poczytać ewentualnie w sobotę działać, ale czasu jest bardzo mało:(

Link to comment
Share on other sites

Ale Pani się swojego męża boi czy jak? Zupełnie nie rozumiem Pani zachowania i nie potrafię w żaden sposób wytłumaczyć. Zwierzę cierpi, a Pani ma pilne sprawy.... (jedyne wytłumaczenie to byłaby np choroba kogoś z rodziny). Jeśli nie chce Pani psem się zająć trzeba niezwłocznie zawiadomić jakiś OTOZ, schronisko itp. To nie jest trudne, można nawet na fb.

  • Like 1
  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

22 minuty temu, Stokrotka8888 napisał:

Witam ponownie w poniedziałek chciałam dać mu jedzenie i picie pod nieobecność męża, ale niestety go nie było. Następnego dnia również chociaż słyszałam go w nocy jak szczekał, natomiast dzisiaj widziałam go rano jak wychodziłam do pracy. Stał i piszczał był przemoczony a gdy się ruszył wydawało mi się że utykał. Niestety nie mogłam nic zrobić bo się spieszyłam, a gdy teraz wróciłam znowu go nie ma, więc przypuszczam że się błąka po okolicy. Córki wracają już jutro bo w niedzielę wyjeżdżamy na tydzień i nikogo w domu nie będzie. Małym pocieszeniem jest to, że popadało więc zapewne nie był spragniony. Wystawiłabym jedzenie, ale raz że mógłby zobaczyć to mąż, a dwa nie mam pewności czy jakieś inne zwierze mu tego nie zje. Jest mi przykro z niektórych postów powyżej, ale po części je rozumiem. To nie jest tak że jestem nieczuła po prostu sytuacja jest skomplikowana. Postaram się dzisiaj coś zrobić porozmawiać z kimś, poczytać ewentualnie w sobotę działać, ale czasu jest bardzo mało:(

Straszne to co piszesz. Wcześniej myślałam że chcesz pomóc.

Teraz myślę że Twoja postawa jest baardzo bierna. Woda deszczowa to woda destylowana bezproduktywna.

Jeśli pies szczekał trzeba było wstać i go wziąć. Zaopekować się.

Straszny przykład dajecie dzieciakom.

A strach przed mężem?? Współczuję. Hmmm.

 

Link to comment
Share on other sites

17 minut temu, Joanienka napisał:

Ale Pani się swojego męża boi czy jak? Zupełnie nie rozumiem Pani zachowania i nie potrafię w żaden sposób wytłumaczyć. Zwierzę cierpi, a Pani ma pilne sprawy.... (jedyne wytłumaczenie to byłaby np choroba kogoś z rodziny). Jeśli nie chce Pani psem się zająć trzeba niezwłocznie zawiadomić jakiś OTOZ, schronisko itp. To nie jest trudne, można nawet na fb.

Tylko, że w pobliżu nie ma schronisk a nawet gdyby było to wątpię by przyjechali zabrać psa, prawdopodobnie musiałby ktoś z nas go tam zawieść. Nie wiem co to OTOZ ale domniemywam, że to chyba jakieś pogotowie dla zwierząt więc byłabym wdzięczna za jakieś namiary stronę lub telefon;) Męża się nie boję, ale w związku nie jest tak, że robi się coś przeciwko drugiej osobie a on wyraźnie zapowiedział, że nie życzy sobie zwierzęcia w domu.

Link to comment
Share on other sites

11 minut temu, uxmal napisał:

Straszne to co piszesz. Wcześniej myślałam że chcesz pomóc.

Teraz myślę że Twoja postawa jest baardzo bierna. Woda deszczowa to woda destylowana bezproduktywna.

Jeśli pies szczekał trzeba było wstać i go wziąć. Zaopekować się.

Straszny przykład dajecie dzieciakom.

A strach przed mężem?? Współczuję. Hmmm.

 

To nie jest strach przed mężem, ale nie mogę zrobić tak że wezmę psa do domu przy jego sprzeciwie są jakieś granice. Co do wystawiania jedzenia i picia to tak jak mówiłam piesek może się przyzwyczaić i nadal tam koczować przy okazji robiąc sobie nadzieje tak też nie można. Być może moja postawa jest bierna w pewnym aspekcie, ale jak już pisałam nie zależy to wyłącznie ode mnie składa się na to mnóstwo czynników. Pracuje, mam dzieci, za dwa dni wyjeżdżamy a te osoby które się budowały to wiedzą ile to jest pracy nawet po budowie. Gdybym nie chciała pomóc to w ogóle bym tutaj nie pisała ani nie szukała po sieci wskazówek. To jest podkarpacie, mała miejscowość, sołtysa nie ma żadnych służb porządkowych również a najbliższe schroniska oddalone bodajże o kilkadziesiąt kilometrów:/ W sumie to sama teraz nie wiem na co liczyłam pisząc tutaj... Chciałam dobrze a zostałam potraktowana jak w bardzo złośliwy sposób... 

  • Downvote 2
Link to comment
Share on other sites

Słow mi brak...żywe stworzenie cierpi pod waszym domem,a Wy - macie to gdzieś...

Wasze wspaniełe córki,tak nauczone - też sie Was może pozbędą,kiedy będziecie potrzebować pomocy.

Nie będą miały czasu.

Weź tego psa,zacznij mu robić ogłoszenia,męzowi powiedz,że przecież nie jesteście okrutnikami I nie możecie znęcać się nad zwierzęciem,że trzeba mu jakoś pomóc - znaleźć dom?

Wierzyć mi się nie chce,że można tak postępować...Nie trzeba być świętym,wystarczy być tylko czlowoiekie wrażliwym na krzywdę.

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

8 minut temu, Stokrotka8888 napisał:

To nie jest strach przed mężem, ale nie mogę zrobić tak że wezmę psa do domu przy jego sprzeciwie są jakieś granice. Co do wystawiania jedzenia i picia to tak jak mówiłam piesek może się przyzwyczaić i nadal tam koczować przy okazji robiąc sobie nadzieje tak też nie można. Być może moja postawa jest bierna w pewnym aspekcie, ale jak już pisałam nie zależy to wyłącznie ode mnie składa się na to mnóstwo czynników. Pracuje, mam dzieci, za dwa dni wyjeżdżamy a te osoby które się budowały to wiedzą ile to jest pracy nawet po budowie. Gdybym nie chciała pomóc to w ogóle bym tutaj nie pisała ani nie szukała po sieci wskazówek. To jest podkarpacie, mała miejscowość, sołtysa nie ma żadnych służb porządkowych również a najbliższe schroniska oddalone bodajże o kilkadziesiąt kilometrów:/ W sumie to sama teraz nie wiem na co liczyłam pisząc tutaj... Chciałam dobrze a zostałam potraktowana jak w bardzo złośliwy sposób... 

Zostałas potraktowana tak,jak na to zapracowałaś...liczyłaś na co?

"wygoń go,najlep[ej za pomocą..."

"nie zauważaj go,sam pójdzie,albo padnie"

 " po tych wszystkich tekstach typu "daj sobie spokój", "to nie pierwszy i nie ostatni" a także " to tylko pies" wreszcie usłyszałam a właściwie przeczytałam coś pozytywnego i merytorycznego;) "

Rzeczywiście???A gdzie takie teksty słyszałaś/czytałaś?Bo na pewno nie TUTAJ.

Poza tym...nic nie rozumiem!!Masz dom,podwórko,jakieś zabudowania - ..????Nie ma miejsca dla nieszczęsnego psiego życia....no tak - własny dobrostan I czubek nosa,to najważniejsza rzecz na świecie.Reszta...a co tam.

 

Ode mnie to wszystko...

  • Upvote 5
  • Downvote 1
Link to comment
Share on other sites

Oto kilka miejsc w podkarpackim gdzie można zadzwonić: https://www.facebook.com/fundacja.psiazylek/ , http://www.stonz-sanok.pl/ ,  http://kundelek.rsoz.org/.

Jeżeli pies uszkodził sobie łapę i nie zostanie ona leczona, to być może trzeba będzie ją amputować dlatego ważne aby zapewnić psu opiekę jak najszybciej. Nie dziw się, że ludzie Was krytykują - biedne stworzenie jest głodne i w bólu a Wy myślicie o wakacjach i kredycie.

Jeżeli złapiecie psa, to możliwe, że ktoś z fundacji po niego przyjedzie.  Wystarczy krótki telefon.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

7 minut temu, bou napisał:

Zostałas potraktowana tak,jak na to zapracowałaś...liczyłaś na co?

"wygoń go,najlep[ej za pomocą..."

"nie zauważaj go,sam pójdzie,albo padnie"

Nie rozumiem!!Masz dom,podwórko,jakieś zabudowania - ..????Nie ma miejsca dla nieszczęsnego psiego życia....

Ode mnie to wszystko...

Rozumiem, że Pani przy sprzeciwie męża wzięłaby psa nie biorąc pod uwagę jego zdania? Nie wszyscy są zwierzo-lubni i nawet jeżeli ja mam na ten temat inne zdanie to muszę szanować zdanie innych. Rozumiem, że mam mu powiedzieć "to co że wyłożyłeś połowę pieniędzy za ten dom, działkę że aktywnie brałeś udział przy wykończeniu tego domu i tak nie masz nic do gadania" na prawdę by Pani tak zrobiła? Pies to nie jest rzecz to jak sama Pani pisała żywa istota którą trzeba się zająć a tak jak wspominałam nie wszyscy mają na to czas.

  • Downvote 1
Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, amartyno napisał:

Oto kilka miejsc w podkarpackim gdzie można zadzwonić: https://www.facebook.com/fundacja.psiazylek/ , http://www.stonz-sanok.pl/ ,  http://kundelek.rsoz.org/.

Jeżeli pies uszkodził sobie łapę i nie zostanie ona leczona, to być może trzeba będzie ją amputować dlatego ważne aby zapewnić psu opiekę jak najszybciej. Nie dziw się, że ludzie Was krytykują - biedne stworzenie jest głodne i w bólu a Wy myślicie o wakacjach i kredycie.

Jeżeli złapiecie psa, to możliwe, że ktoś z fundacji po niego przyjedzie.  Wystarczy krótki telefon.

Kredytu na szczęście nie mamy, a wakacje to nie mój pomysł jak dla mnie moglibyśmy nie jechać bo i tak mamy sporo na głowie. Tak czy owak dziękuje w końcu za jakieś konkrety i namiary na strony, które tymi tematami się zajmują spróbuję się z kimś skontaktować i zobaczymy jak to będzie;) 

Link to comment
Share on other sites

18 minut temu, Stokrotka8888 napisał:

Rozumiem, że Pani przy sprzeciwie męża wzięłaby psa nie biorąc pod uwagę jego zdania? Nie wszyscy są zwierzo-lubni i nawet jeżeli ja mam na ten temat inne zdanie to muszę szanować zdanie innych. 

Mąż nie szanuje zdania dzieci i Pani. Mąż z tego co powyżej przeczytałam jest złym człowiekiem.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

27 minut temu, Stokrotka8888 napisał:

Rozumiem, że Pani przy sprzeciwie męża wzięłaby psa nie biorąc pod uwagę jego zdania? Nie wszyscy są zwierzo-lubni i nawet jeżeli ja mam na ten temat inne zdanie to muszę szanować zdanie innych. Rozumiem, że mam mu powiedzieć "to co że wyłożyłeś połowę pieniędzy za ten dom, działkę że aktywnie brałeś udział przy wykończeniu tego domu i tak nie masz nic do gadania" na prawdę by Pani tak zrobiła? Pies to nie jest rzecz to jak sama Pani pisała żywa istota którą trzeba się zająć a tak jak wspominałam nie wszyscy mają na to czas.

Tak,zrobiłabym co w mojej mocy,żeby męża przekonać,zeby mu wyjaśnić,że to dla dobra dzieci itp.I nie chodzi mi o to,żeby wziąć na stałe tego biedaka...chodzi o to,żeby potraktować go jak stworzenie ppotrzebujące pomocy - znaleźć dla niego opiekę -TOZ,człowiek,schronisko.Na pewno nie zgodziłabym sie na "zakaz" wystawiania picia I jedzenie.To nieludzkie.

A pieniądze wyłożone przez tego pana nie mają tu NIC do rzeczy.

I jeszcze taki szczegół - przecież ten piesek mógłby być najwierniejszym przyjacielem I najlepszym strózem posesji...

eeeech...nie chcę Cię obrażać,Stokrotko,ale nie mogę przejść obojętnie wobec takiej postawy..........Zaopiekuj sie tym biedakiem!

Link to comment
Share on other sites

5 minut temu, bou napisał:

Tak,zrobiłabym co w mojej mocy,żeby męża przekonać,zeby mu wyjaśnić,że to dla dobra dzieci itp.I nie chodzi mi o to,żeby wziąć na stałe tego biedaka...chodzi o to,żeby6 potraktować go jak stworzenie ppotrzebujące pomocy - znaleźć dla niego opiekę -TOZ,człowiek,schronisko.Na pewno nie zgodziłaby sie na "zakaz" wystawiania picia I jedzenie.To nieludzkie.

I jeszcze taki szczegół - przecież ten piesek mógłby być najwierniejszym prezyjacielem I najlepszym strózem posesji...

eeeech...nie chcę Cię obrażać,Stokrotko,ale nie mogę prtzejść obojętnie wobec takiej postawy..........Zaopiekuj sie tym biedakiem!

Rozumiem zastrzeżenie bo sama je mam. Psa na posesję nie wprowadzę, ale przynajmniej wyniosę mu jedzenie i picie najwyżej mąż będzie miał obiekcje tylko nie wiem co się z nim stanie w niedzielę jak wyjedziemy.

Link to comment
Share on other sites

Możesz wykonac te kilka telefonów,mozesz równiez poprosić sąsiadów o dokarmianie psa I podawanie mu miski z wodą.Karma z marketu kosztuje grosze,a dla psiaka będzie to jak najlepszy skarb.Tyle możesz.Tylko musisz chcieć.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem jak można zważać na zakazy męża, żeby nie dawać psu jedzenia i picia. Ty masz godzić się na wszystkie jego decyzje, a czy on zwraca uwagę na to co ty mówisz? Czy może nawet boisz się mu powiedzieć, że Ty chcesz pomóc temu psu?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...