shiris Posted November 13, 2017 Share Posted November 13, 2017 W dniu wczorajszym pożegnałam mojego ukochanego psa...Oskar, bo tak miał na imię mój pies, jego galeria była tutaj na dogomanii, odszedł. Ostatni tydzień, był straszny... był coraz słabszy. Chociaż jeszcze w czwartek poszedł na daleki spacer pod las i bawił się z beagielką. A już wieczorem był coraz słabszy, nie chciał jeść, nie mógł jeść, nie mógł pić, pyszczek mu spuchł, miał jakąś dziwną białą wydzielinę na pysiu, pachniał już nie psem, a krwią... Wieczorem w czwartek położył się na ganku i nie chciał wstać, nogi się mu rozjeżdżały, miał wcześniej zdiagnozowanego raka, ale był w doskonałej formie, choć już może odrobinę słabszy. Był rozpalony, na ganku się chłodził, wymiotował. W piątek rano wyszedł jeszcze do ogródka i tam się na liściach położył w nocy bardzo płakał, zakrwawił pół domu, jak wróciłam w sobotę do domu z pracy, to jeszcze taki słabiusieńki - merdnął do mnie ogonkiem, Po południu zakrwawił pól przedpokoju i leżał taki bez sił z wyciągniętymi przed siebie łapami, nie mógł nawet główki podnieść, nie mówiąc o przekręceniu jej. Wieczorem pożegnałam się z nim, mówiąc że go kochamy, że ulżymy mu już w cierpieniu. Jak rano wstałam w niedzielę, leżał na boku, z wyciągniętymi, sztywnymi łapkami, przekręcony na bok. Pocałowałam go w nosek, ale poczułam,że jest sztywny. W sobotę jak chciałam go w nosek pocałować, to odkręcił mordkę.I tak o to pożegnałam mojego psa. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted November 15, 2017 Share Posted November 15, 2017 Biedny, kochany psiak [*] Współczuję Ci serdecznie, shiris Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.