Jump to content
Dogomania

Myślistwo a bezpieczeństwo nas i naszych podopiecznych


urwisek

Recommended Posts

Zapewne każdy z Was jak nie już – to prędzej czy później zetknie się z poruszanym przeze mnie problemem.
Aby (jak ja) nie natrafił na mur obojętności, znieczulicy, lenistwa urzędników czy wręcz kolesiowstwa i kumoterstwa –
ZWRACAM SIĘ DO WAS o wszelkie możliwe wsparcie moich działań jak również o podjęcie własnych w szeroko pojętym interesie zapewnienia bezpieczeństwa swojego i swoich podopiecznych.
Nie powinniśmy się w tym momencie dzielić na opiekunów/rodziców z dziećmi, właścicieli psów, kotów, koni itp. bo każdego z nas w mniejszym lub większym stopniu problem dotyczy.
Chodzi mnie może nie tyle o myślistwo jako takie (choć osobiście uważam je za zalegalizowane barbarzyństwo) co o sposoby w jakie przeprowadzane są polowania i sensowność/ realne stosowanie – przepisów regulujących te kwestie.
Dla tych, którzy się jeszcze (na szczęście) z problemem nie zetknęli krótkie wprowadzenie:
W każdej chwili spacerując samemu, z dzieckiem, psem, jadąc konno, zbierając grzyby czy z jakiejkolwiek przyczyny przebywając poza gęsto zabudowanym terenem (las, łąka, pole, droga itp.) możecie znaleźć się (nawet o tym nie wiedząc) ‘w obrębie” polowania !!!
O ile właściciele psów doskonale zdają sobie sprawę, że ich pupil w każdej chwili może zostać przez myśliwego oceniony jako „zdziczały i wałęsający się” (mimo obroży czy starannie wyczesanej sierści) i natychmiast zastrzelony o tyle „skradający się” przez krzaki grzybiarz, jadący beztrosko leśną ścieżką jeździec czy tatuś/mamusia z dzieckiem na spacerze nie zdają sobie często sprawy, że w każdej chwili mogą paść strzały.
Mieszkając w centrum Warszawy i odwiedzając lasy i łąki w weekendy – później w willowym Izabelinie, spacerując co najwyżej po parku narodowym – sam nie miałem świadomości jak sprawy się mają.
Dopiero po przeniesieniu się na wieś, wejściu w posiadanie własnego terenu i „wizycie” na nim myśliwych – zainteresowałem się zjawiskiem i „uzupełniłem edukację”.
A wygląda to tak:
- teren Naszego Kraju jest podzielony na „obwody łowieckie” (nie ważne, kto jest właścicielem gruntu, nikt nie ma obowiązku poinformować nas, który kawałek wchodzi w skład takiego obwodu a który nie)
- na terenie takich „obwodów” w każdej chwili może się odbywać polowanie i nikt nie ma obowiązku nas o tym zawiadomić (ani właściciela gruntu ani tym bardziej „spacerowicza” w formie jakichkolwiek znaków czy choćby „obwieszczeń” w rodzaju kartek na drzewie na początku bocznej ścieżki – w stylu „uwaga – polowanie – możesz zostać postrzelony przypadkową kulą i/lub stratowany przez przerażone/ranne zwierze”.
- myśliwi chociaż teoretycznie przed polowaniem (zbiorowym) mają obowiązek dokonać „rozpoznania terenu” – w praktyce w wielu wypadkach mają to gdzieś i tak naprawdę nie mają fioletowego pojęcia czy na objętym polowaniem terenie ktoś się przypadkiem nie znajduje i/lub czy nie wszedł tam w trakcie.
W moim przypadku posunięto się do tego stopnia, że tzw. „nagonka” zamierzała przepędzić wszystko, co się rusza i na drzewo nie ucieka – przez cały mój teren wprost pod lufy ustawionych z drugiej strony myśliwych – nie wiedzących nawet, że na terenie tym znajduje się dom mieszkalny, przebywam wraz z rodziną a na znajdujących się wewnątrz pastwiskach pasą się konie.
O kotach czy psach „w obejściu” już nawet nie wspominam – chociaż wiadomo, że spłoszone „nagonką” uciekałyby w kierunku myśliwych i po wybiegnięciu z krzaków wyglądały by zapewne na „zdziczałe” i „z dala od zabudowań”!!!
(dokładniej tu) [URL="http://www.qnwortal.com/forum,temat,9276&postdays=0&postorder=asc&start=0"]my�liwi na naszych pastwiskach - qnwortal.com[/URL]
Teraz o „stosowaniu prawa”:
- byliśmy na szczęście na dworze i udało nam się zawrócić „nagonkę” (aczkolwiek bez pyskowania się nie obyło) – dzięki temu psy i koty nie „zdziczały” i żyją.
- spłoszone i zaplątane (w połamane wcześniej w wyniku paniki ogrodzenie) konie – w czasie ich wyplątywania o mało nie stratowały mojego dziecka, bo akurat padły strzały (któryś myśliwy coś musiał wypatrzyć, mimo, że nagonka nie przeszła).
- zgłoszenie policji i prokuraturze popełnienia przestępstw (naruszenie „miru domowego”, zniszczenie własności prywatnej, spowodowanie sytuacji zagrożenia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu itp.) – zaowocowało jedynie kolejnymi umorzeniami i odwołaniami (i tak już ponad rok).
- a w ostatecznym wyniku zamknięciem możliwości dalszych odwołań i pozostawieniu jedynie możliwości wniesienia sprawy do sądu w trybie „prywatno-skargowym” (co oznacza m.in. „płać obywatelu to może dojdziesz swoich praw”)
Wszystkim zainteresowanym „stosowaniem prawa” udostępnię do wglądu uzasadnienia prokuratorskich decyzji o umorzeniu sprawy, z których moim zdaniem wynika iż:
- „sprawcy” nic złego nie zrobili - ponieważ sami tak twierdzą
- jedyna „niepowiązana” osoba (nie „sprawca” i nie członek mojej rodziny), która słyszała strzały (których „sprawcy” się zgodnie wypierają) – jest „niewiarygodna” bo pomyliła w zeznaniach [B]liczbę naganiaczy[/B] (jakby to miało jakiś związek z tym co słyszał) i [B]mieszka[/B] [B]daleko[/B] (jakby to miało jakiś związek z tym gdzie przebywał słysząc strzały).
- pokrzywdzeni nie są pokrzywdzonymi, bo nic im się nie stało a „sprawcy” zgodnie zeznali, że ich nie pokrzywdzili.
Jak do wyłaniającego się obrazu dodamy jeszcze, że prowadzący sprawę (najczęściej miejscowy) policjant może byś spokrewniony z osobami pracującymi w urzędzie gminy, osoba odpowiedzialna za organizację polowania (w tym rozpoznanie terenu) to np. radny tejże gminy a na posterunku policji wisi w gablotce podziękowanie za współpracę od koła łowieckiego (do którego „sprawcy” należą) – to będziemy mieli już w miarę kompletny obraz sytuacji. :shake:
Jestem przekonany, że każdy z nas – niezależnie od miejsca zamieszkania czy „statusu społecznego” musi mieć świadomość, iż [B]po pierwsze[/B] jak „przyjdzie co do czego” będzie miał do czynienia z „lokalnymi” urzędnikami i funkcjonariuszami a zjawisko: (kolega wójtem, szwagier policjantem, ciocia lekarzem a brat księdzem) jest w naszym kraju – zwłaszcza na terenach „małomiasteczkowych” czy wiejskich – dość powszechne.
[B]Po drugie[/B] zaś – świadomość bezkarności, stania „ponad prawem” potęguje wzrost beztroskich, nieodpowiedzialnych czy wręcz totalnie chamskich działań wśród osób parających się myślistwem – a tym samym wzrost zagrożenia dla nas i naszych podopiecznych.
Jeżeli naprawdę kochamy nasze dzieci, zwierzęta – chcemy żeby były bezpieczne – nie powinniśmy dać się zagonić do klatek czy wyznaczonych rezerwatów gdzie nie będziemy „panom myśliwym” przeszkadzać w „pozyskiwaniu zwierzyny”.
Jest Nas więcej i mamy prawo żądać zapewnienia mam bezpieczeństwa, bo o ile „prawo” w kwestiach związanych z utrzymaniem zwierzyny dziko żyjącej przedkłada interes państwa/społeczny nad prawo własności poszczególnych obywateli (posiadaczy gruntów)
- o tyle bezpieczeństwo nasze (a przy okazji naszych podopiecznych) jest chyba ważniejsze (mam nadzieję).
Ja ze swojej strony nie zamierzam (opisanego przypadku) „odpuścić” a na każdy zauważony podobny przypadek - reagować z pełną determinacją i zaangażowaniem.
Do Was natomiast apeluję zarówno o przyjęcie (w temacie) podobnej postawy – jak i o udzielenie mnie wszelkiego możliwego wsparcia:
- czy to w formie porady w kwestiach możliwości „prawnych” (od osób znających zagadnienie)
- w formie podpisów pod „petycjami”, jakie w w/w sprawach składam (w trakcie przygotowania) i/lub składaniu własnych
- poprzez „naświetlanie” zagadnienia i zainteresowanie problemem jak najszerszego grona ludzi
- podjęcie działań „wciągających” w temat „media”
- i... cokolwiek, komukolwiek – do głowy w w/w kwestii przyjdzie bo najgorsze możliwe podejście to „...mnie to nie dotyczy...” (w każdej chwili może się to zmienić) lub „...i tak się nic nie zdziała...” ( bo przez to nieliczna stosunkowo ale „wpływowa” grupa ludzi „terroryzuje” nas wszystkich).
Na koniec chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie zamierzam „walczyć” z myślistwem jako takim a jedynie z ewidentnymi przejawami lekceważenia bezpieczeństwa pozostałych – chociaż nie przekonują mnie „dęte” argumenty o tradycji czy konieczności (w ostatecznym rozrachunku) zapewnienia „dobrobytu” zwierzyny „łownej”.
Gdyby faktycznie chodziło głównie o kontrolę „populacji” czy eliminowanie chorych i słabych sztuk znaleziono by z całą pewnością bardziej humanitarne techniki niż „odstrzał”, bo nie oszukujmy się – wiemy doskonale, że nie każdy myśliwy jest świetnym snajperem i zawsze, idealnie trafia powodując natychmiastową śmierć (tropienie po farbie, dochodzenie postrzałka – to ICH terminologia).
A jak już podważymy konieczność, etykę, humanitaryzm – to pozostanie nam w najlepszym przypadku „pasja” – a ja od siebie dorzucę: sadyzm, zwyrodnialstwo, sposób na wyładowanie agresji itp.
Myślę, że myślistwo jest w społeczeństwie takim „wentylem bezpieczeństwa” gdzie określona grupa ludzi może wyładować swoje frustracje (a nie umie inaczej) i jako takie jest potrzebne, bo gdyby to uniemożliwić niektórzy wzięliby się za współobywateli.
Jednak w moim przekonaniu to właśnie dla ich "pasji" powinno się wytyczyć „rezerwaty” (i starannie oznakować) – a resztę kraju pozostawić bezpieczną dla pozostałych obywateli.

I na koniec wielka prośba do „opozycji”:
- darujcie sobie teksty o jedzeniu mięsa = nie na temat
- darujcie sobie teksty „nie wszyscy są tacy” = z punktu widzenia normalnego człowieka jest absolutnie wszystko jedno „jaki” myśliwy zastrzeli jego czy podopiecznych
- darujcie sobie teksty „ustawa PŁ określa wymogi bezpieczeństwa” bo to ni jak się ma do rzeczywistości

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 105
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Popieram Cię. Ostatnio mój brat wybrał się na wycieczkę rowerową do lasu, z którego został wygoniony przez grupę polujących myśliwych słowami "spadaj stąd, bo możesz przypadkiem dostać kulką" - to przepraszam bardzo, nie wiedzą w co strzelają? Poza tym las powinien być dobrem wspólnym, nie rozumiem dlaczego mam być ograniczona przez grupę pasjonatów zabijania zwierzyny, tylko dlatego, że oni akurat mają sobie sezon i ochotę, żeby postrzelać do zwierząt. Dlaczego nie dostosujemy praw korzystania z lasu do psiarzy? Nikt nie ma prawa wejść do lasu, bo akurat psiarze idą sobie na wycieczkę z psami i pieski biegają luzem, więc proszę nie przeszkadzać. Przecież to bardzo podobna sytuacja - myśliwi nie pełnią żadnej funkcji, zabijanie to ich hobby, ich nadęte ideologie może kogoś przekonują, ale na pewno nie dają im żadnych ulg. A przecież normalne prawo ich nie dotyczy, zawsze jakoś uchodzą cało, mimo że często łamią nie tylko prawo łowieckie, ale też cywilne...

Naprawdę, nie rozumiem skąd oni mają tyle przywilejów :shake: To chyba jakaś pozostałość ze starych, niezbyt dobrych czasów Polski szlacheckiej? Może ktoś wie, jak to jest zorganizowane w innych krajach? Ja się zupełnie nie orientuję...

Link to comment
Share on other sites

Urwis, a nie myślałeś, zeby tę swoją historię walki z kumoterstwem zgłosić Tvn'owi? Np. do Uwagi napisac, myślę że ich bardzo zainteresuje ten temat... Tylko nagłosnienie takich spraw przez media daje szansę w walce, w której "rączka rączkę myje"...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Popieram Cię. Ostatnio mój brat wybrał się na wycieczkę rowerową do lasu, z którego został wygoniony przez grupę polujących myśliwych słowami "spadaj stąd, bo możesz przypadkiem dostać kulką" - to przepraszam bardzo, nie wiedzą w co strzelają? Poza tym las powinien być dobrem wspólnym, nie rozumiem dlaczego mam być ograniczona przez grupę pasjonatów zabijania zwierzyny, tylko dlatego, że oni akurat mają sobie sezon i ochotę, żeby postrzelać do zwierząt. [B]Dlaczego nie dostosujemy praw korzystania z lasu do psiarzy? Nikt nie ma prawa wejść do lasu, bo akurat psiarze idą sobie na wycieczkę z psami i pieski biegają luzem, więc proszę nie przeszkadzać. [/B]Przecież to bardzo podobna sytuacja - myśliwi nie pełnią żadnej funkcji, zabijanie to ich hobby, ich nadęte ideologie może kogoś przekonują, ale na pewno nie dają im żadnych ulg. A przecież normalne prawo ich nie dotyczy, zawsze jakoś uchodzą cało, mimo że często łamią nie tylko prawo łowieckie, ale też cywilne...

Naprawdę, nie rozumiem skąd oni mają tyle przywilejów :shake: To chyba jakaś pozostałość ze starych, niezbyt dobrych czasów Polski szlacheckiej? Może ktoś wie, jak to jest zorganizowane w innych krajach? Ja się zupełnie nie orientuję...[/quote]
a zwierzynie z lasu, którą pogonią twoje pieski też powiesz że na czas spaceru z pieskami mają się wynieść z lasu?? trochę głupia uwaga....a poza tym popieram resztę...

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Mieszkając w centrum Warszawy i odwiedzając lasy i łąki w weekendy – później w willowym Izabelinie, spacerując co najwyżej po parku narodowym – sam nie miałem świadomości jak sprawy się mają.
Dopiero po przeniesieniu się na wieś, wejściu w posiadanie własnego terenu i „wizycie” na nim myśliwych – zainteresowałem się zjawiskiem i „uzupełniłem edukację”.
[/QUOTE]

Nieznajomość prawa szkodzi...

Link to comment
Share on other sites

No i leżę na obie łopatki (bo tylko tyle mam). Wytłumacz proszę tę mądrość życiową. Nie należy mieszkać w W-wie, w Izabelinie czy przenosić się na wieś – bez uprzedniej konsultacji (w sprawie bezpieczeństwa mojego i najbliższych) biura prawniczego ? Bardzo proszę o konstruktywne porady (a nie nabijanie postów).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='niechorzynka']a zwierzynie z lasu, którą pogonią twoje pieski też powiesz że na czas spaceru z pieskami mają się wynieść z lasu?? trochę głupia uwaga....a poza tym popieram resztę...[/quote]

Proszę, czytaj ze zrozumieniem. To był przerysowany, podszyty ironią przykład. Nigdy nie spuszczam psów w lesie i nie pozwalam im ganiać zwierzyny. I nie uważam, że tak powinno być, że ludzie nie mogą chodzić do lasu, bo ja idę na spacer! Właśnie chodzi mi o porównanie - cała masa myśliwych, płoszących zwierzęta, strzelająca do nich, [B]niepozwalająca innym ludziom wchodzić do lasu[/B], to tak jakby nagle zleciało się stado psiarzy, którzy puszczają sobie psy, szczekające i bez kontroli, i jeszcze mają pretensje do ludzi, że im wchodzą w drogę i psy denerwują. Rozumiesz? [B]Ani jedno ani drugie [/B]nie jest przecież dobre ani normalne. A na to pierwsze jest przyzwolenie, tak się dzieje non stop! I to jest chore.


Akteon - wręcz przeciwnie... Myśliwi nie znają albo ignorują prawo i nie szkodzi im to na pewno. Człowiek nie musi znać się na wszystkim, żeby normalnie żyć...

Link to comment
Share on other sites

No to sie Kolega wstrzlił w temat

[url=http://www.forum.stopodstrzalom.pl/viewforum.php?f=1]Stop Odstrzałom • Zobacz forum - Dyskusja na temat odstrzałów[/url]

[url=http://www.petycje.pl/petycja/3865/zakaz_zabijania_pso]::::::www.petycje.pl::::::Zakaz zabijania ps

Link to comment
Share on other sites

[quote name='urwisek']No i leżę na obie łopatki (bo tylko tyle mam). Wytłumacz proszę tę mądrość życiową. Nie należy mieszkać w W-wie, w Izabelinie czy przenosić się na wieś – bez uprzedniej konsultacji (w sprawie bezpieczeństwa mojego i najbliższych) biura prawniczego ? Bardzo proszę o konstruktywne porady (a nie nabijanie postów).[/quote]

A jaką Ty chcesz poradę? Kupiłeś ziemię niewiedząc że na tej ziemi ktoś ma prawo do polowania. Równie dobrze mógłby ktoś kupić kawałek działki a potem narzekać że nie może się budować bo mu plan zagospodarowania nie pozwala a nikt mu wcześniej o tym nie powiedział. Albo że nie wiedział kupując działkę że nie będzie mógł wyciąć samowolnie drzewa co mu przeszkadza rosnąc na JEGO działce. No i wielkie larum by potem na forum zrobił, "pomóżcie bo ja nie wiedziałem".

Jedyne co możesz zrobić to ogrodzić swój teren w sposób uniemożliwiający przedostanie się tam zwierzynie dzikiej (jak Ci gmina pozwoli) lub też nie pozwolić na stawianie na Twoim terenie urządzeń łowieckich, z tym że w wariancie drugim jak Ci te pastwisko dziki przez kilka nocy na drugą stronę przerzucą to odszkodowanie ze strony KŁ Ci przysługwać nie będzie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Akteon']A jaką Ty chcesz poradę? Kupiłeś ziemię niewiedząc że na tej ziemi ktoś ma prawo do polowania. Równie dobrze mógłby ktoś kupić kawałek działki a potem narzekać że nie może się budować bo mu plan zagospodarowania nie pozwala a nikt mu wcześniej o tym nie powiedział. Albo że nie wiedział kupując działkę że nie będzie mógł wyciąć samowolnie drzewa co mu przeszkadza rosnąc na JEGO działce. No i wielkie larum by potem na forum zrobił, "pomóżcie bo ja nie wiedziałem".

Jedyne co możesz zrobić to ogrodzić swój teren w sposób uniemożliwiający przedostanie się tam zwierzynie dzikiej (jak Ci gmina pozwoli) lub też nie pozwolić na stawianie na Twoim terenie urządzeń łowieckich, z tym że w wariancie drugim jak Ci te pastwisko dziki przez kilka nocy na drugą stronę przerzucą to odszkodowanie ze strony KŁ Ci przysługwać nie będzie.[/quote]

Tu nie ma co nie wiedzieć,gdyż 90% kraju wchodzi w skład obwodów łowieckich - ziemię dzierżawią koła od państwa i przeciętny,szary obywatel nie ma nic do gadania ...

Można wystąpić o wyłączenie swojej ziemi z obwodu łowieckiego,ale proces ten jest,podobno uciążliwy i nie można już wtedy liczyć na odszkodowania za szkody.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Akteon']A jaką Ty chcesz poradę? Kupiłeś ziemię niewiedząc że na tej ziemi ktoś ma prawo do polowania...[/quote] Chyba żeśmy się jednak nie zrozumieli - chociaż starałem się dość jasno przedstawić sprawę. NIE WIEDZIAŁEM jedynie, "że na tej ziemi ktoś ma prawo" prowadzić JAKIEKOLWIEK działania zagrażające bezpieczeństwu mojemu, mojej rodziny i moich zwierząt nie informując mnie w żaden sposób, że takie działania będzie prowadził. Czy nikomu jak do tej pory nie rzucił się w oczy fakt iż na każdym kroku, w jakiejkolwiek dziedzinie - przepisy bezpieczeństwa wymagają ostrzeżenia obywateli, że jakaś sytuacja może im zagrażać? Pracujący dźwig - przechodzisz obok = taśma, tabliczka, osoba pilnująca. Wykop - ogrodzony + tabliczka. Rusztowania - taśma, tabliczka "praca na ...","przejście drugą stroną ulicy". Cokolwiek robisz - a może to stanowić zagrożenie dla innych musisz zabezpieczyć teren, musisz ostrzec. Myśliwy nie musi? użycie broni palnej nie stanowi zagrożenia? Przechodzi stosowne badania, szkolenia, ma regulamin - a operator dźwigu nie? A może zwyczajnie - oznakowanie terenu polowania i/lub wystawienie obserwatorów na dochodzących ścieżkach (o powiadomieniu właścicieli gruntów już nawet nie wspomnę) było by dla myśliwych zbyt uciążliwe? Co więc jest ważniejsze ich [B]wygoda[/B] czy nasze [B]bezpieczeństwo?[/B] [quote name='lis']Można wystąpić o wyłączenie swojej ziemi z obwodu łowieckiego,ale proces ten jest,podobno uciążliwy...[/quote] "Proces ten" wygląda zazwyczaj tak:[U][IMG]http://images40.fotosik.pl/35/90d922852812ee18med.jpg[/IMG]
[/U][I]Dokument udostępniony publicznie w internecie[/I]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Visenna']Urwis, a nie myślałeś, zeby tę swoją historię walki z kumoterstwem zgłosić Tvn'owi?...[/quote]
Witaj - dawno żeśmy się nie "widzieli"
Myślę, że na dzień dzisiejszy jestem jeszcze za malutki dla TVN-u /ale będę nad tym pracował/ :)
Zresztą mój "przypadek" nie ocieka krwią /na szczęście/.
Coraz więcej ludzi ma jednak dość "zapaleńców", którzy sprytnie wykorzystując luki i/lub ewidentnie łamiąc czy naginając prawo - wykorzystują zwartość i "gatunkowość" swojej grupy działając tak jakby stali ponad prawem.
Link z mojej sygnaturki prowadzi w jedno z takich "miejsc" - razem możemy więcej /hasło nie koniecznie z komuny/ :)

Link to comment
Share on other sites

Popieram Cię w całej rozciagłości. Jak widzę te stroje, piórka, trąbki, powiedzionka, obyczaje, to mnie jasna krew zalewa!!! Że też nie można z tym tałatajstwem, z tymi legalnymi mordercami porządku zrobić - szok...
"Pojedziemy na łów, na łów..." do psychoterapeuty najpierw...
Jakiekolwiek petycje podpiszę wszystkimi odnóżami.
Walcz człowieku, walcz!!! Życzę wytrwałości.

Myslę, że TVN chętnie podejmie temat - spróbować warto.
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Zbójini']
Szkoda ze do domu jeszcze nie mogą wleźć i przyczajki z okna na zwierzynę zrobić:angryy:
Chore...[/quote]

ba najpierw powinni zastrzelić psa właścicieli domu co by nie przeszkadzał :mad:

Już pisałam na innym wątku że to chore prawo, chciałabym się wyprowadzić na wieś, mieć własną łąkę, domek, ale nie wyobrażam sobie żeby ktoś na miom terenie użądzał rzeź. Szczególnie że uwielbiam obserwować dzikie zwierzęta i polować ale z aparatem i jak ktoś może przegonić mnie z własnej łaki bo chce te zwierzęta zabić.
Nie rozumiem dlaczego tak trudno jest wyłączyć swój teren z obwodu łowieckiego, to kto tu jest właścicielem tak naprawdę?

Link to comment
Share on other sites

Jestem przerażona.

Proszę, niech ktoś napisze mi jak jest w przypadku ogrodzonego gruntu leżącego w obwodzie łowieckim - czy wówczas myśliwi również mają prawo wtargnąć na, wydawałoby się mój, teren?

Gdzie mogę dowiedzieć się, czy hmmm... moja (aż głupio teraz to brzmi, bo może wcale nie taka moja, jak mi się wydaje) ziemia nie leży w obrębie jakiegoś obwodu?

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli to jest Twój teren, to proponuję uzyskać zezwolenie na broń gładkolufową i strzelać gumowymi kulami do każdego barana, który ten teren naruszy... Mam znajomego w puszczy koło Wronek, który zapowiedział, że będzie strzelał do intruzów jak do kaczek. Rozeszło sie po okolicy i mordercy w zielonych uniformach trzymaja sie z daleka...:mad:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sylvia_76']Jestem przerażona.

Proszę, niech ktoś napisze mi jak jest w przypadku ogrodzonego gruntu leżącego w obwodzie łowieckim - czy wówczas myśliwi również mają prawo wtargnąć na, wydawałoby się mój, teren?

Gdzie mogę dowiedzieć się, czy hmmm... moja (aż głupio teraz to brzmi, bo może wcale nie taka moja, jak mi się wydaje) ziemia nie leży w obrębie jakiegoś obwodu?[/quote]

teoretycznie jak ogrodzisz cały teren to nie powinni przejść, z drugiej strony czytałam na jakimś forum że potrafią ogrodzenie zdemontować przed polowaniem więc właściwie nic nie gwarantuje że nie wejdą, nie mówiąc już o tym że jak ktoś ma kilka hektarów ziemi to żeby ją ogrodzić musi wydać sporo kasy i zdaje się trzeba mieć pozwolenie

Link to comment
Share on other sites

Czyli jednak z gumiaków...:diabloti:

Mieszkałem jakis czas we Francji i tam nikt nie grodzi swoich pól, winnic...
Kiedyś na południu z koleżanką (Francuzką) zrobiłem krótki postój. Niedaleko rosły piękne, dojrzałe w słońcu winogrona - nabrałem niesamowitej na nie ochoty. Juz chciałem wkroczyć na pole gdy tylko usłyszałem głos koleżanki - czy ci k.... życie niemiłe?!! Właściciel może w tym wypadku do ciebie strzelać...
Zaznaczam, że wcale nie gumowymi kulami...

A u nas? Zaraz to całe pieprzenie o przekroczeniu obrony koniecznej. Penerstwo łazi po ulicach (lasach!!!), a prawowici właściciele ziemi siedzą w pierdlu... A wystarczy tylko zmienić ustawę. Twoje - święte.

To podforum raczej nie odwiedzaja dzieci, ale i tak sorki za słownictwo...
Nie da sie jednak łagodniej...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='lis']Z tego co czytałem to nie wolno grodzić swojej ziemi,gdyż uniemożliwia to migrację dzikim zwierzętom - jednym słowem,właściciel ziemi nic nie może ...[/quote]

No nie wiem... Ja zagrodziłem, ogrodzenie było w projekcie. Myśliwy tez się nie czepia.

Link to comment
Share on other sites

dla podgrzania atmosfery:
swego czasu dojechalam na swoja osobistą i prywatną 10ha łąkę na pięknej Warmii, z wozu wytoczyły się moje rozhasane dzieci oraz szybkonogi pies. Szalenstwu nie bylo końca...
Aż tu nagle podjeżdża ekipa ok 5 łazow z myśliwymi i z gadką do mnie że mam natychmiast się stąd zabierać a pies na smycz.

Tulu niecenzuralnych slów niegdy dotad nie wypowiedzialam w tak krótkim czasie....
Pomogło
ale co to za sposób?

Link to comment
Share on other sites

Niestety nic nie doradzę ale służę moim podpisem pod petycją.
W Krakowie tereny łowieckie podchodzą praktycznie pod zabudowę miasta i niema skrawka ziemi ( dotyczy to i lasów i pól i zupełnych nieużytków) gdzie można [U]bezpiecznie[/U] spuścić karnego psa aby sobie pobiegał w promieniu kilkudziesięciu metrów od właściciela. W zeszłym roku nadziałam się tak na 2 panów ( twierdzili że są myśliwymi i robią [U]legalny[/U] odstrzał a teren ten jest "własnością " ich koła- oczywiście zwykły śmiertelnik tego na miejscu nie zweryfikuje) strzelających do kuropatw na łąkach przy Rudawie tuż za os. Widok. Dla nieznających Krakowa informacja, że to jest 10 min. spacerkiem od dużego osiedla mieszkaniowego i jeszcze w obrębie miasta - ulubiony i uczęszczany teren spacerów, wytyczona trasa rowerowa, szlak turystyczny, mała stadnina i szkółka jeździecka, ogródki działkowe gdzie masa dzieciaków goni bez szczególnego nadzoru starszych - w sumie typowy teren rekreacyjny .
Pełna idylla i spokój a kulki świstały w powietrzu. Nie muszę chyba dodawac że absolutnie żadnej informacji o odbywajacym się właśnie polowaniu nie było.
Rzecz się działa w pogodny sobotni poranek.
Telefon do Straży Miejskiej: " 1/sprawdzić legalność polowania możemy dopiero w poniedziałek - bo przez weekend coś tam jest nieczynne ... 2/ przyjechać na interwencję nie możemy bo nie mamy wozu terenowego a zwykły tam nie dojedzie...3/ bardzo by nam pomogło gdyby pani uzyskała od myśliwych ich dane personalne..."
Tak więc ( ponieważ panowie myśliwi nie byli chętni mi się wylegitymować) pełna skruchy, że nie wykonałam polecenia władz i zrozumienia, że przejście na piechotę 200-300 metrów od asfaltowej drogi przerasta możliwości strażników potulnie zdezerterowałam zgarniając przerażone strzałami psy do domu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Zbójini']Polska to dziwny kraj! ...[/quote]
Myślę, że nasza Polska "dziwność" polega głównie na nieumiejętności współdziałania i ogólnemu "to-mi-wisizmowi".
Widać to wyraźnie na każdym kroku - czy przy wypadkach np. drogowych czy kradzieżach i rozbojach popełnianych "w biały dzień".
Nagminne podejście "mnie to nie dotyczy", "lepiej się nie wychylać" prowadzi w ostatecznym rozrachunku do tego, że jakakolwiek zorganizowana grupa może działać praktycznie bezkarnie.
Któryś z myśliwych napisał na forum "stopodstrzałom", że jest ich w Polsce 100.000 (nie zadałem sobie trudu weryfikacji tych danych).
W sumie jest absolutnie wszystko jedno czy jest ich 100 czy 300 tyś. - w porównaniu z pozostałymi obywatelami to i tak zdecydowana mniejszość.
Tyle tylko, że Polak reaguje szablonowo (oczywiście nie każdy, więc proszę nie brać tego akurat do siebie i nie protestować gwałtownie)
- Kociarz, na widok zastrzelonego psa "biedny piesek - ale pamiętam jak takie bezpańskie kundle zagryzły kota sąsiadki"
- Psiarz (na kota) "taki to może psu i oczy wydrapać - no biedny ale powinni je trzymać w domach"
- Koniarz (jeździec) "biedne pieski i kotki - ale jak to nieraz z krzaków wyskoczy to..."
- Dzieciarz :)- "...paskudzą w piaskownicach, ugryźć/podrapać mogą, choroby roznoszą..."
Tak naprawdę - jak przychodzi do "kontaktu" z myśliwym to każdy z nas jest sam.
Ma przeciw sobie zorganizowaną grupę "z układami" na dokładkę - a jakakolwiek próba dyskusji momentalnie przyciąga:
"kucharzy" - "...a co - nie jesz mięsa?"
"malarzy" - "...ty zielony oszołomie"
"prawoznawców" - "...atr. xxx &..."
Jedni nie widzą różnicy między pracownikiem rzeźni a gutkiem, któremu zabijanie sprawia frajdę, drudzy gęsto sypiąc "zielenią" starają się ukryć swój "czerwony odcień" a ostatni klepią wyuczone regułki nie zadając sobie trudu nawet przeczytać postu, na który odpowiadają - zapominając przy tym, że Prawo jest stworzone dla ludzi, przez ludzi i ludzie mogą je zmienić.

Myślę, że dokąd będziemy się skupiać wyłącznie na tym, co akurat nas boli najbardziej - nie mamy najmniejszych szans w zetknięciu z plagą, jaką już w tej chwili stali się myśliwi i z dnia na dzień coraz bardziej w "piórka" obrastającą (nie tylko w kapeluszach).

Na nasze argumenty o brak humanitaryzmu zawsze będą odpowiedzi, że troszczą się o całość zwierzyny, dokarmiają itp.
Spotkałem się już nawet z argumentacją, że układ nerwowy poszczególnych gatunków jest tak zbudowany, że zabijając strzałem nie powoduje się prawie bólu (trzeba jeszcze tylko porządnie trafić a nie dobijać kolejnymi).
Jesteśmy moi drodzy zwyczajnie zacofani i niedouczeni - do starego i beznadziejnie chorego pupila powinniśmy wzywać myśliwego a nie Weta.
[B][U]Moim zdaniem[/U][/B] jest jeden jedyny sposób, aby połączyć wysiłki wszystkich przeciwników myślistwa i utrzymać w ryzach panów "ponad prawem".
Położenie nacisku na bezpieczeństwo - nas i naszych dzieci.
Jeżeli w oparciu o żądanie bezpieczeństwa - uda się panów myśliwych zmusić do starannego, widocznego oznakowania i zabezpieczenia terenu, na czas w którym zamierzają użyć broni palnej - automatycznie zabezpieczymy naszych podopiecznych.
Nikt przy zdrowych zmysłach, widząc tabliczkę "uwaga trwa polowanie" albo słysząc takie ostrzeżenie od osoby "zabezpieczającej teren" nie pójdzie tam na spacer (nawet z psem na smyczy).

A i doprowadzenie do ukarania "partyzantów" czających się po krzakach w pobliżu łąk i ścieżek z nadzieją "zaliczenia jakiegoś kundla chociaż" będzie łatwiejsze bo raczej nie zdąży porozstawiać tabliczek przed przyjazdem policji lub zjawieniem się świadków.

Prawdziwi myśliwi (o ile rzeczywiście tacy są) powinni raczej również poprzeć taką inicjatywę - bo chociaż z całą pewnością porządne zabezpieczenie terenu polowania dodało by im trochę roboty - to jednak w ostatecznym rozrachunku mieli by pewność, że nikt nie będzie im (w ich pasji czy może spełnianiu zaszczytnego obowiązku) przeszkadzał - czyt. kręcił się, łaził, zbierał grzyby, jeździł konno, gwizdał na psa itp.

Tak już całkiem na logikę - abstrahując od zielonego, czerwonego czy innego oszołomstwa, wegetarianizmu, humanitaryzmu czy co tam jeszcze kto wywlecze -
Interes państwa (niby, że nasz) w kwestii utrzymywania i pozyskiwania zwierzyny łownej, wygoda i zaspokajanie atawistycznych popędów 100. 200 czy 300 tysięcznej grupy - czy bezpieczeństwo nas wszystkich jest ważniejsze?
Pytanie retoryczne - właściwe brzmi "jak i do kogo się zwrócić" i jak zebrać odpowiednio dużą grupę aby się "przebić".
[URL="http://www.stopodstrza%C5%82om.pl"]www.stopodstrzałom.pl[/URL] - piękna inicjatywa ale... mało, mało, mało !!!
Gdzie "Kowalscy" z dziećmi na spacerch?
"edukacja" młodzieży (myśliwi do "nagonek" bardzo często wykorzystują ledwie "nastolatków" najczęściej z biednych rodzin w okolicy).
Gdzie "Koniarze" - niejeden już miał problemy ze spłoszonym koniem jak znienacka padły strzały.
Wędkarze ..... można tak długo

Link to comment
Share on other sites

Urwisek, oczywiscie, potrzebne jest coś w rodzaju zjednoczenia. Nie mam pojęcia jak o to zadbać.

Nie mam również pojęcia, jak znaleźć mapę podziału obwodów łowieckich (choć to i tak z pewnością łatwiejsze niż to pierwsze)...

Interesuje mnie województwo mazowieckie. Czy ktoś może mi pomóc?
Proszę...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...