Jump to content
Dogomania

Wszędzie dobrze, ale w domu z ukochaną Panią najlepiej - Żabka wróciła do swojego domu!!!


Gabi79

Recommended Posts

Widać, że zadowolona bardzo. I pomyśleć, że gdybyście jej nie wzięli ze schronu, to bym tam dogorywała nieleczona na chorobę co do której wetka schroniskowa orzekła bez odpowiednich badań, że tej choroby nie ma. A tak udało się jej wrócić tam, gdzie psu najlepiej: do domu, gdzie jest oczkiem w głowie :) Słodka mała! No to macie nagrodę za pomoc dla niej: najwspanialsza nagroda, jak się ogląda schroniskowego biedaka we własnym kochającym domu :)

  • Downvote 1
Link to comment
Share on other sites

Byłam tam, widziałam wszystko na żywo, a i tak fotki mnie rozczuliły.

Dzwoniłam dzisiaj do Pani, wszystko ok. Zabka spała z Panią w łóżku.

Mała prawnusia ciągle sprawdza, czy Żabka jest obok i tłumaczy jej:

" Żabcia, żebyś tylko sama nie wyszła"

 

Link to comment
Share on other sites

43 minuty temu, AgaG napisał:

Widać, że zadowolona bardzo. I pomyśleć, że gdybyście jej nie wzięli ze schronu, to bym tam dogorywała nieleczona na chorobę co do której wetka schroniskowa orzekła bez odpowiednich badań, że tej choroby nie ma. A tak udało się jej wrócić tam, gdzie psu najlepiej: do domu, gdzie jest oczkiem w głowie :) Słodka mała! No to macie nagrodę za pomoc dla niej: najwspanialsza nagroda, jak się ogląda schroniskowego biedaka we własnym kochającym domu :)

Przepraszam skąd takie informacje ? Nie była pod tym kątem leczona - Pani weterynarz ze schroniska zoperowała ją na ropomacicze - bo to było widoczne, chorobę Cushinga jest bardzo trudno zdiagnozować. Mróweczka ma wszystkie narządy wewnętrzne zdrowe miała zrobione usg po operacji w schronisku i także u innego weta jak była na DT - czyli nie było podstawy, żeby diagnozować ją w kierunku Cushinga. W schronisku nie dogorywała - była noszona na rękach przez wolontariuszki i rozdawała im całuski. Dopiero częstomocz w DT zaczął wskazywać na jakąś chorobę, którą trudno było zdiagnozować. Można też popatrzeć na to z innej strony, gdyby nie została zoperowana w schronisku doszłoby do krwotoku i zgonu - nie byłoby problemu z chorobą Cushinga - w schronisku uratowano jej życie . Dlaczego pani nie szukała tak jej oddanej suczki ? Wystarczył jeden telefon do schroniska, pytanie do UM, gdzie są wywożone pieski odłowione w Dąbrowie. Pieski ze schroniska w Chorzowie od momentu znalezienia się w schronisku są ogłaszane na OLX - czyli "wisiała" na OLX od 15.03.2017. Tak w niej zakochanej ? Krwawiła mocno - całe kałuże krwi na podłodze - pytałyście o to ? To "oczko w głowie" w tym domu już dawno by nie żyło - pęknięcie macicy to była kwestia dni. Sikała po mieszkaniu - to łatwiej było zauważyć w mieszkaniu niż w schronisku - w schronisku jest kilkaset psów - a ona była jedna. Mogę założyć się, że biegunki też miała od dawna. Czy nie szukałabyś tak oddanej ci niewidomej suczki, z którą przeżyłaś 13 lat ? A może zwyciężył tu przesąd , że "stary pies poszedł zdechnąć w samotności" ? Przepraszam za słowo "zdechnąć". Możecie śpiewać pieśni pochwalne na temat pani - pies kocha całym sercem i nie jest pamiętliwy jak człowiek - kto z was wybaczyłby osobie, która go zostawiła samego , nie szukała - gdybyś była chora, niewidoma i zgubiła się i nikt z rodziny by Cię nie szukał ? Wybaczyłabyś ? Która z was by wybaczyła ? A pies ma tą wyższość nad człowiekiem, że mu wszystko wybacza. I życzę Mrówce żeby już nigdy nie zgubiła się.

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, że na wątku było info, że wetka ze schronu powiedziała (już gdy sunia była poza schronem), że na pewno nie ma cushinga, bo usg narzadów było ok. Pomyliłam coś? Czy żle zrozumiałam?

Diagnoza cushinga nie jest trudna. Wystarczy jeden test hamowania zrobić, który jest jednoznaczny. (Wiem to od swoich wetów). 

Wiem, że wolonatriusze przychodzący do schronu kochaja psy i noszą je na rekach dosłownie i w przenośni. Ale niezdiagnozowany pies mający straszna chorobę prędzej czy później zacząłby w schronie dogorywać nieleczony na tą chorobę. 

Zoperowano w schronie ropomacicze i ok. zazwyczaj tak jest w schronach tych gdzie jest wet, że operuje się leczy tylko to co widac na pierwszy rzut oka. Cała reszta pozostaje niezdiagnozowana. taka smutna prawda. Rzadko które schrony robia np. kontrolne badania krwi tak potrzebne w diagnostyce.

Odnośnie oceny Pani suczki. To chyba jakiś chaos informacyjny na wątku jest. Bo jedne osoby chwalą Panią, a drugie nie. Ja mogę polegać tylko na informacjach, które tu czytam. Wolałabym, by prawdą było, okazało się to co pisze Gabi.

Z drugiej strony faktem jest, że pani nie jest niedołężną staruszką i jesli faktycznie nie podjęła działań by szukac swojego psa jest to dziwne.

Gabi chyba pisała, że pani chodziła z sunią do weta, że wet ją rozpoznał. Ty masz wiedzę, że jednak nie dbała o sunię pod względem weterynaryjnym? Piszesz o ropomaciczu. Ale ropomaczicze nie trwa miesiącami, bo nieleczne ropomaczicze oznacza smierć psa.

jesteś pewna, że suczka miała ropomacicze juz u pani a pani to zignorowała? Były objawy i zignorowała? Nie była z nią u weta mimo tych objawów?

A odnośnie faktu trafienia suczki do schronu: to owszem przemkneła mi taka myśl gdy ogladałam zdjecia, jak można zgubić taką małą starszą sunię... hmm mi się nie zdarzyło kiedykolwiek zgubić psa, a miałam ich pod opieką kilkadziesiąt (licząc z tymczasowiczami).

 

Link to comment
Share on other sites

53 minuty temu, Kulfoniasty napisał:

Przepraszam skąd takie informacje ? Nie była pod tym kątem leczona - Pani weterynarz ze schroniska zoperowała ją na ropomacicze - bo to było widoczne, chorobę Cushinga jest bardzo trudno zdiagnozować. Mróweczka ma wszystkie narządy wewnętrzne zdrowe miała zrobione usg po operacji w schronisku i także u innego weta jak była na DT - czyli nie było podstawy, żeby diagnozować ją w kierunku Cushinga. W schronisku nie dogorywała - była noszona na rękach przez wolontariuszki i rozdawała im całuski. Dopiero częstomocz w DT zaczął wskazywać na jakąś chorobę, którą trudno było zdiagnozować. Można też popatrzeć na to z innej strony, gdyby nie została zoperowana w schronisku doszłoby do krwotoku i zgonu - nie byłoby problemu z chorobą Cushinga - w schronisku uratowano jej życie . Dlaczego pani nie szukała tak jej oddanej suczki ? Wystarczył jeden telefon do schroniska, pytanie do UM, gdzie są wywożone pieski odłowione w Dąbrowie. Pieski ze schroniska w Chorzowie od momentu znalezienia się w schronisku są ogłaszane na OLX - czyli "wisiała" na OLX od 15.03.2017. Tak w niej zakochanej ? Krwawiła mocno - całe kałuże krwi na podłodze - pytałyście o to ? To "oczko w głowie" w tym domu już dawno by nie żyło - pęknięcie macicy to była kwestia dni. Sikała po mieszkaniu - to łatwiej było zauważyć w mieszkaniu niż w schronisku - w schronisku jest kilkaset psów - a ona była jedna. Mogę założyć się, że biegunki też miała od dawna. Czy nie szukałabyś tak oddanej ci niewidomej suczki, z którą przeżyłaś 13 lat ? A może zwyciężył tu przesąd , że "stary pies poszedł zdechnąć w samotności" ? Przepraszam za słowo "zdechnąć". Możecie śpiewać pieśni pochwalne na temat pani - pies kocha całym sercem i nie jest pamiętliwy jak człowiek - kto z was wybaczyłby osobie, która go zostawiła samego , nie szukała - gdybyś była chora, niewidoma i zgubiła się i nikt z rodziny by Cię nie szukał ? Wybaczyłabyś ? Która z was by wybaczyła ? A pies ma tą wyższość nad człowiekiem, że mu wszystko wybacza. I życzę Mrówce żeby już nigdy nie zgubiła się.

Ewa, z całym szacunkiem, ale co i komu chcesz udowodnić?

Ciągle sugerujesz, że Pani nie dbała o Żabkę, nie leczyła, nie szukała.

Proszę nie rób z Pani potwora bez serca. To starsza osoba, dbała jak najlepiej umiała.

Skoro nie szukała, to jakim cudem znalazła? Z mojej wiedzy wynika, że rodzina szukała w schronisku w Sosnowcu.

Idąc tym tropem można zadać pytania czemu nie była wysterterylizowana, czemu uciekła itd. itp.

Co do tego nieszczęsnego krwawienia, nie była u weta. Uważam, że powinna pójść, ale nie poszła czy mamy Ją teraz zlinczować?

Tak jak napisała AgaG ropomacicze długo się rozwija, wetka też nam powiedziała, że często ludzie ignorują   jednorazowe krwawienia.

 

Co do przesądu, że Stary pies idzie sobie z domu, żeby umrzeć, dużo osób wierzy w coś takiego.

Kur.... , nikt nie jest idealny,

Ten kto mnie zna wie, że nie mam w zwyczaju kłamać.

Wet kojarzył Żabkę, od razu wiedział, że przychodziła z miłą starszą panią.

Są setki biednych psów w schroniskach, czekają na pomoc, może skupmy się na pomocy im.

A Żabka niech żyje sobie z Panią, która ją kocha i dba najlepiej jak potrafi.

 

Ewa naprawdę jestem Ci ogromnie wdzięczna za pomoc, ale proszę nie siej fermentu.

Funia, gdyby nie Aga i Mysza wylądowała by w schronisku, też miała ropomacicze i starszą panią, która zignorowała krwawienia.

.

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, AgaG napisał:

Wydaje mi się, że na wątku było info, że wetka ze schronu powiedziała (już gdy sunia była poza schronem), że na pewno nie ma cushinga, bo usg narzadów było ok. Pomyliłam coś? Czy żle zrozumiałam?

Diagnoza cushinga nie jest trudna. Wystarczy jeden test hamowania zrobić, który jest jednoznaczny. (Wiem to od swoich wetów). 

Wiem, że wolonatriusze przychodzący do schronu kochaja psy i noszą je na rekach dosłownie i w przenośni. Ale niezdiagnozowany pies mający straszna chorobę prędzej czy później zacząłby w schronie dogorywać nieleczony na tą chorobę. 

Zoperowano w schronie ropomacicze i ok. zazwyczaj tak jest w schronach tych gdzie jest wet, że operuje się leczy tylko to co widac na pierwszy rzut oka. Cała reszta pozostaje niezdiagnozowana. taka smutna prawda. Rzadko które schrony robia np. kontrolne badania krwi tak potrzebne w diagnostyce.

Odnośnie oceny Pani suczki. To chyba jakiś chaos informacyjny na wątku jest. Bo jedne osoby chwalą Panią, a drugie nie. Ja mogę polegać tylko na informacjach, które tu czytam. Wolałabym, by prawdą było, okazało się to co pisze Gabi.

Z drugiej strony faktem jest, że pani nie jest niedołężną staruszką i jesli faktycznie nie podjęła działań by szukac swojego psa jest to dziwne.

Gabi chyba pisała, że pani chodziła z sunią do weta, że wet ją rozpoznał. Ty masz wiedzę, że jednak nie dbała o sunię pod względem weterynaryjnym? Piszesz o ropomaciczu. Ale ropomaczicze nie trwa miesiącami, bo nieleczne ropomaczicze oznacza smierć psa.

jesteś pewna, że suczka miała ropomacicze juz u pani a pani to zignorowała? Były objawy i zignorowała? Nie była z nią u weta mimo tych objawów?

A odnośnie faktu trafienia suczki do schronu: to owszem przemkneła mi taka myśl gdy ogladałam zdjecia, jak można zgubić taką małą starszą sunię... hmm mi się nie zdarzyło kiedykolwiek zgubić psa, a miałam ich pod opieką kilkadziesiąt (licząc z tymczasowiczami).

 

A gdzie to było na wątku ? Żeby zrobić test trzeba podejrzewać chorobę - czy każdemu psu, który dużo sika robi się test hamowania deksametazonem ? Zapytaj Twojego weta. Co to znaczy dbać o psa pod względem weterynaryjnym ? Jeżeli chodziła z sunią, gdy była chora i dużo sikała, obficie krwawiła, a rozpoznanie Cushinga jest takie proste, to dlaczego masz pretensje do weterynarza ze schroniska, a nie masz do weterynarza , do którego chodziła właścicielka ? Czy ktoś zapytał weta Pani, dlaczego nie rozpoznał ropomacicza i Cushinga u suczki ? Każdego psa można zgubić, ale właściciel go szuka - czyż ni jest tak ? Pani mi powiedziała przez telefon, że jej nie szukała. jeżeli pytaą w schronisku w Sosnowcu - to z pewnością jej powiedzieli, że psy z Dąbrowy Górniczej wywożone są do schroniska w Chorzowie.

Link to comment
Share on other sites

32 minuty temu, Kulfoniasty napisał:

A gdzie to było na wątku ? Żeby zrobić test trzeba podejrzewać chorobę - czy każdemu psu, który dużo sika robi się test hamowania deksametazonem ? Zapytaj Twojego weta. Co to znaczy dbać o psa pod względem weterynaryjnym ? Jeżeli chodziła z sunią, gdy była chora i dużo sikała, obficie krwawiła, a rozpoznanie Cushinga jest takie proste, to dlaczego masz pretensje do weterynarza ze schroniska, a nie masz do weterynarza , do którego chodziła właścicielka ? Czy ktoś zapytał weta Pani, dlaczego nie rozpoznał ropomacicza i Cushinga u suczki ? Każdego psa można zgubić, ale właściciel go szuka - czyż ni jest tak ? Pani mi powiedziała przez telefon, że jej nie szukała. jeżeli pytaą w schronisku w Sosnowcu - to z pewnością jej powiedzieli, że psy z Dąbrowy Górniczej wywożone są do schroniska w Chorzowie.

 

Nie wiem, czy ktoś byl w schr. w Sosnowcu, czy przeglądał stronę.

Padło imię kogoś z rodziny. Czy w tym momencie to jest ważne?

Czy powinnam iść z dyktafonem do Pani, z kamerą, a może jeszcze z wykrywaczem kłamstw?

Ile jeszcze i po co będzie analizowany temat szukania.

Przecież ją znaleźli,  Pani milion razy dziękowała, wycałowała nas,

 

Naprawdę i Pani i Żabka były  przeszczęśliwe, że znów są razem.

Po co te analizy, co zrobił wet, czego nie zrobił, ten schroniskowy, czy ten drugi.

Tak jak pisałam,  na początku miałam obawy, które zniknęły po rozmowie telefonicznej na 99%,  a po wizycie u Pani na 100%.

 

Najpierw Pani, teraz ja a potem Aneta mamy udowodnić, że nie jesteśmy wielbłądami?

Pewnie większość z Was wie, że jeśli chodzi o DS zawsze stawiamy z Anetą wysoko poprzeczkę.

Tutaj nie było adopcji, lecz sunia wróciła do siebie, ale naprawdę gdyby było coś nie "halo"  to nie zostawiły byśmy tam Żabki.

 

 

Już nie mam zamiaru tracić czasu, ani energii na pisanie milion razy tego samego.

 

Nie cofnie się czasu, a teraz sunia jest u siebie u boku ukochanej Pani.

 

A inne psiaki czekają na naszą pomoc

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

NIe chce się 'wcinać' między Was, ale widze, że emocje sa ogromne.

Ja mam takie zdanie, że pieskowi, który ma 13 lat naprawde lepiej jest w swoim starym domu. Sunia nie jest w budzie, na łańcuchu, nie była głodzona.

Nie każdy człowiek 'zwykły' ma taka wiedze jak my, dogomaniacy co do chorób czy szukania.

Znam przypadki ludzi, którzy szukali swojego psa mega nieumiejętnie..np. robiąc na olx ogłoszenie o zaginięciu psa ze zdjęciami sprzed lat, gdzie w ogóle nie przypominał obecnego siebie. Albo szukali własnie w schroniskach z którymi dana gmina nie miała umowy. Na naszym terenie nawet wolontariuszki nie raz nie wiedzą jaka gmina ma z którym schronem umowe! Ludzie nie wiedzą tez gdzie dzwonić by o to zapytać! Naprawde tak jest!

Te zdjęcia Mrówki z Panią są rozczulające. Wole, żeby ona przeżyła w swoim prawdziwym domu pól roku, ale szczęsliwa jak na tych zdjęciach, niż pod opieką grupy wetów i dogomaniaków rok czy dwa, intensywnie leczona, ale nieszczęsliwa:(

NIe byłam deklarowiczką Mrówki, więc może nie powinnam się wtrącać, ale dziewczyny- jesteście obie wspaniałe i szkoda Waszych nerwów. Każdy ma jakąs swoją wizję...co byłoby lepsze....ale chyba, gdyby spytać Mrówcie (bo o nią przecież chodzi) to sam wyraz jej pyszczka sprzed kilku dni i z momentu odnalezienia Pani- mówi sam za siebie! Ona jest szczęśliwa!

Prześpijcie się z tym...spokojnie....nie kłóćmy się...

  • Upvote 6
Link to comment
Share on other sites

5 minut temu, kiyoshi napisał:

NIe chce się 'wcinać' między Was, ale widze, że emocje sa ogromne.

Ja mam takie zdanie, że pieskowi, który ma 13 lat naprawde lepiej jest w swoim starym domu. Sunia nie jest w budzie, na łańcuchu, nie była głodzona.

Nie każdy człowiek 'zwykły' ma taka wiedze jak my, dogomaniacy co do chorób czy szukania.

Znam przypadki ludzi, którzy szukali swojego psa mega nieumiejętnie..np. robiąc na olx ogłoszenie o zaginięciu psa ze zdjęciami sprzed lat, gdzie w ogóle nie przypominał obecnego siebie. Albo szukali własnie w schroniskach z którymi dana gmina nie miała umowy. Na naszym terenie nawet wolontariuszki nie raz nie wiedzą jaka gmina ma z którym schronem umowe! Ludzie nie wiedzą tez gdzie dzwonić by o to zapytać! Naprawde tak jest!

Te zdjęcia Mrówki z Panią są rozczulające. Wole, żeby ona przeżyła w swoim prawdziwym domu pól roku, ale szczęsliwa jak na tych zdjęciach, niż pod opieką grupy wetów i dogomaniaków rok czy dwa, intensywnie leczona, ale nieszczęsliwa:(

NIe byłam deklarowiczką Mrówki, więc może nie powinnam się wtrącać, ale dziewczyny- jesteście obie wspaniałe i szkoda Waszych nerwów. Każdy ma jakąs swoją wizję...co byłoby lepsze....ale chyba, gdyby spytać Mrówcie (bo o nią przecież chodzi) to sam wyraz jej pyszczka sprzed kilku dni i z momentu odnalezienia Pani- mówi sam za siebie! Ona jest szczęśliwa!

Prześpijcie się z tym...spokojnie....nie kłóćmy się...

Iza, dzięki, że się wcinasz.

Wiesz, że ja jestem spokojna, ale do czasu.

Nie oddałam suni prosto do piekła z Lucyferem w roli głownej mieszającym smołę w kotle, tylko do domu, gdzie sunia była od  małego, gdzie ma ukochaną Panią jest kochana, śpi w łóżku.

Pani w razie potrzeby a obiecaną pomoc finansową od drugiej wnuczki.

Czy mam teraz wydzwaniać, śledzić Panią, wynająć detektywa?

Może p. Rutkowski by się zajął sprawą?

Ja jednak wolę zaufać.

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Ktoś tu zwariował. No jak można w ogóle roztrząsać, czy oddać zwierzątko właścicielowi, u którego żyło kilka (kilkanaście!) lat. Trzeba być naprawdę porąbanym megalomanem, żeby własny, chwilowy wkład próbować stawiać wyżej, niż uczucia pieska.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Możecie mnie atakować - jest mi to obojętne - dla mnie jest ważne życie i zdrowie Mróweczki. Chcę konkretów - jakie leczenie proponuje wet ? Jakie badania ? Właśnie dostałam wyniki badania kortyzolu w moczu, który zbierałam przez 3 dni o 4-ej nad ranem. Wynik jest zły - poziom kortyzolu jest bardzo wysoki. Kto powiadomi o tym weta i właścicielkę ? Kto rozmawiał z wnuczką z Niemiec jaką kwotę może przeznaczyć na leczenie Mróweczki ? Czy rodzina wie jaki jest koszt leków i badań ? Jestem z tych, którzy nie wierzą do końca w obietnice leczenia rodziny - no cóż nie raz zderzyłam się z "realizacją" tych obietnic. Jeżeli się mylę i rodzina będzie ponosić koszty leczenia - będę bardzo szczęśliwa.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, rozi napisał:

Ktoś tu zwariował. No jak można w ogóle roztrząsać, czy oddać zwierzątko właścicielowi, u którego żyło kilka (kilkanaście!) lat. Trzeba być naprawdę porąbanym megalomanem, żeby własny, chwilowy wkład próbować stawiać wyżej, niż uczucia pieska.

Ktoś ma problemy ze zrozumieniem - sprawa nie dotyczy oddania - tylko LECZENIA - kontynuacji leczenia. A Twój wkład poza złośliwością jest jaki w ten post ?

Link to comment
Share on other sites

53 minuty temu, Kulfoniasty napisał:

Możecie mnie atakować - jest mi to obojętne - dla mnie jest ważne życie i zdrowie Mróweczki. Chcę konkretów - jakie leczenie proponuje wet ? Jakie badania ? Właśnie dostałam wyniki badania kortyzolu w moczu, który zbierałam przez 3 dni o 4-ej nad ranem. Wynik jest zły - poziom kortyzolu jest bardzo wysoki. Kto powiadomi o tym weta i właścicielkę ? Kto rozmawiał z wnuczką z Niemiec jaką kwotę może przeznaczyć na leczenie Mróweczki ? Czy rodzina wie jaki jest koszt leków i badań ? Jestem z tych, którzy nie wierzą do końca w obietnice leczenia rodziny - no cóż nie raz zderzyłam się z "realizacją" tych obietnic. Jeżeli się mylę i rodzina będzie ponosić koszty leczenia - będę bardzo szczęśliwa.

Kulfoniasty myślałam, że współpracujecie tzn. Ty-Gabi-pdt i wszelkie kwestie dot. leczenia Mrówki zostały omówione z właścicielką.

Link to comment
Share on other sites

Kulfoniasty, Twój wkład w pomoc Mrówci jest wielki .Rozumiem ,że chcesz dla niej jak najlepiej, bo pewnie ją pokochałaś.Natomiast sposób w jaki wyrażasz swoje obawy i troskę o nią sprawia wrażenie ataku na kogoś , na coś .... Dobre intencje utopisz w formie.

Mogłaś nakłaniać  Gabi na  podtrzymanie kontaktu z rodziną Mrówki i włączenie czuwania nad sunieczką .W razie potrzeby , jak tu pisałyśmy, można by wspomóc właścicielkę finansowo.

Chcesz konkretów i zadajesz szereg pytań.Od kogo oczekujesz odpowiedzi?

Niepotrzebnie z dobrego wątku zrobiła się jatka.

  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Perełka1 napisał:

Kulfoniasty myślałam, że współpracujecie tzn. Ty-Gabi-pdt i wszelkie kwestie dot. leczenia Mrówki zostały omówione z właścicielką.

Perełko, kwestia leczenia była omówiona z Panią.

Pani zapewniała, że będzie sunię leczyć, że w razie potrzeby wnuczka z Niemiec jej pomoże.

Pani jest właścicielką, nie mogę dzwonić do wnuczki tej Pani do Niemiec i pytać, czy i jaką kwotę przeznaczy dla suni.

 

Nikt nie ma obowiązku podać mi numeru, ani udzielać takich informacji.

 

Nie można nikogo tak inwigilować. 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Poker napisał:

Kulfoniasty, Twój wkład w pomoc Mrówci jest wielki .Rozumiem ,że chcesz dla niej jak najlepiej, bo pewnie ją pokochałaś.Natomiast sposób w jaki wyrażasz swoje obawy i troskę o nią sprawia wrażenie ataku na kogoś , na coś .... Dobre intencje utopisz w formie.

Mogłaś nakłaniać  Gabi na  podtrzymanie kontaktu z rodziną Mrówki i włączenie czuwania nad sunieczką .W razie potrzeby , jak tu pisałyśmy, można by wspomóc właścicielkę finansowo.

Chcesz konkretów i zadajesz szereg pytań.Od kogo oczekujesz odpowiedzi?

Niepotrzebnie z dobrego wątku zrobiła się jatka.

Poker, zgadzam się z Tobą.

Oddałam Żabkę właścicielce zgodnie z prawem i z moim sumieniem.

Nie mogę wydzwaniać do Pani non stop, sprawdzać, dopytywać, żądać nr tel. do członków rodziny.

Jestem zmęczona smsa-mi, które dostaję o każdej porze dnia i nocy, wmawianiem, że Pani na pewno nie będzie Żabki leczyć.

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...