Jump to content
Dogomania

Lusia - kiedyś porzucona i niechciana teraz kochana i szczęśliwa!!!


Gabi79

Recommended Posts

Melduję, że u Lusi jest wszystko dobrze.

Apetyt jej dopisuje, pyszczek ładnie wygląda.

Wraz z karmą ładnie zjada zawartość kapsułki Veto Mune.

Zdarza się, że kichnie, ale zdecydowanie jest poprawa.

Nie wiem, czy jeszcze trzeba będzie z nią podjechać do lecznicy. Zastanowię się jeszcze i uzgodnimy

z  Dziewczynami.

Miłego drugiego dnia Świąt życzę :)

Link to comment
Share on other sites

Dnia 15.04.2017 o 00:09, joanka40 napisał:

(...)

Dostałam dla niej 10 kapsułek preparatu Veto Mune i już dostała pierwszą dawkę.

W weekend wkleję paragony za czyszczenie zębów i za zakup Veto Mune.

VetoMune należałoby brać min.miesiąc,a najlepiej 3mce.Tylko wtedy podawanie takich immunostymulatorów ma sens.

Link to comment
Share on other sites

11 godzin temu, gosia7 napisał:

VetoMune należałoby brać min.miesiąc,a najlepiej 3mce.Tylko wtedy podawanie takich immunostymulatorów ma sens.

Dobrze wiedzieć :)

Planujemy w piątek podjechać z Lusią do lekarza, żeby Pan Doktor jeszcze ją obejrzał.

Na chwilę obecną nie stwierdzam kataru u Lusi.

Może to chrząkanie było spowodowane tym chorym zębem ?

Bardziej to właśnie mi pasuje. Objawy były mylące i naprawdę sądziłam, że to katar.

W każdym razie i tak podaję jej ten preparat Veto Mune i znalazłam jeszcze kilka kapsułek, które mi zostały po jakimś kocie, który

odmawiał spożywania tego preparatu.

Lusia bardzo chętnie zjada to Veto Mune z jedzeniem, więc tu nie ma problemu.

Widać, że dobrze się czuje, jest bardzo ruchliwa, dużo biega.

Jednak niczego nie niszczy, nie drapie i zawsze załatwia się do kuwety.

Bardzo grzeczna i porządna kicia :)

Link to comment
Share on other sites

Możemy uznać, że w dniu dzisiejszym zakończyłyśmy leczenie Lusi.

Ela przyjechała po mnie i po Luśkę, i we trójkę pojechałyśmy do lecznicy.

Tak więc, kataru nie ma, ale ten preparat Veto Mune będzie Lusia dostawać dalej - ja jeszcze znalazłam w domu kilka kapsułek, bo to

ją po prostu wzmocni.

Brzuch jest pięknie wygojony, paszcza po czyszczeniu, jak i miejsce po wyrwaniu zęba wyglądają bardzo ładnie.

Tak więc, to chrząkanie i kichanie było po czyszczeniu zębów, a nie był to katar :)

Lusia miała też czyszczone 5 kwietnia uszy i niestety ten brudek się odnowił, więc na bank jest tam jakiś pasożyt.

Kupiłyśmy maść na pasożyty uszne Oridermyl 30 g.

Koszt maści i dzisiejszej wizyty wyniósł razem 111 zł.

I to jest koniec kosztów związanych z leczeniem Luśki.

Teraz przez 21 dni trzeba zakładać maść do ucha i będzie po wszystkim /dziś Pani Doktor już Luśce wkropiła maść/.

Oczywiście w uszach może być świerzbowiec.

Maść jest także skuteczna w leczeniu innych stanów zapalnych, wywołanych innymi pasożytami, czyli mówi się chyba o takim leku,

że ma szerokie spektrum działania.

W związku z tym nie było sensu pobierania wymazu z uszu, bo ten lek wyleczy wszystko.

Zmobilizuje się i wkleję przez weekend trzy paragony, które mam z lecznicy.

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Elu, super zdjęcia :)

No i te biedne ucholki :) ale szybciutko je wyleczymy i będzie dobrze.

Teraz Lusica odsypia wizytę, zjadła sobie dwa obiadki i ze dwie kolacje i poszła w kimono :)

Wizyty w lecznicy bardzo ją stresują - dziś się cała uśliniła i zesiusiała do transporterka.

Dlatego, tak bardzo się cieszę, że leczenie na chwilę obecną jest zakończone.

 

Link to comment
Share on other sites

18 godzin temu, Radek napisał:

Kilka razy w lecznicy widziałem reakcje kocidełek na wizytę i jestem pełen podziwu za wizyty w lecznicy.

 

6 godzin temu, AgusiaP napisał:

Lusienka panicznie boi sie wizyty u weta i jazda autem tez ja chyba stresuje.

Wygląda na to, że moja Melcia to ideał, także jeśli chodzi o wizyty u weta.

Biedna Lusia, znów się zestresowała.

Dzięki dziewczyny za wczorajszą wizytę u weta.

Dopisuję 111 w rozliczenie, mam nadzieję, że to już koniec wydatków na weta.

Państwo z Tychów bardzo chcięli dzisiaj przyjechać po Lusię, ale niestety jeszcze nie osiatkowali balkonu, więc czekamy, aż osiatkują.

Link to comment
Share on other sites

Maść do uszu podana bez problemów.

Pani Doktor pokazał nam fajną metodę zapuszczania maści, podczas której kot mniej się stresuje.

Trzeba najpierw kotka pomasować po główce i po ucholach, wkropić maść i znowu rozmasować.

Okazuje się, ze Luśce nawet to pasuje. Co prawda nie szaleje z radości, ale przynajmniej nie ucieka.

 

Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, joanka40 napisał:

Maść do uszu podana bez problemów.

Pani Doktor pokazał nam fajną metodę zapuszczania maści, podczas której kot mniej się stresuje.

Trzeba najpierw kotka pomasować po główce i po ucholach, wkropić maść i znowu rozmasować.

Okazuje się, ze Luśce nawet to pasuje. Co prawda nie szaleje z radości, ale przynajmniej nie ucieka.

 

Dzielna Lusieńka.

Joasiu, bardzo dziękuję, Tobie i Twojemu Tz-owi za cudowną opiekę i wszystko, co robicie dla Lusieńki!!!

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Gabi79 napisał:

Dzielna Lusieńka.

Joasiu, bardzo dziękuję, Tobie i Twojemu Tz-owi za cudowną opiekę i wszystko, co robicie dla Lusieńki!!!

Nie dziękuj Gabrysiu. Lubimy koty i dla nas to przyjemność.

Jak się wypalimy w tej kwestii damy znać :)

Link to comment
Share on other sites

Luśka czuje się bardzo dobrze.

Je, bawi się, biega i ewidentnie jest okazem zdrowia.

Po tych wszystkich perypetiach zdrowotnych odzyskała swoje poprzednie kształty i muszę ją na dniach zważyć, czy waga dobiła

z powrotem do pięciu kilo.

Maść zakładamy jej szybciutko, więc walka ze świerzbowcem toczy się bez problemu.

Zaletą dużej tuby z maścią do uszu jest to, że nie wypada dozownik, no i, że nie stresuję się zbytnio, że nie starczy mi maści na 21 dawek.

Przy Wampirku miałam tubkę 10 g i ciągle się bałam, że mi zabraknie, no i w tej małej tubce wypadał ciągle podajnik maści.

Nie wiem, jak Luśka będzie się zachowywać, jak już pójdzie do nowego domu, bo dla nas jest czasami bardzo grzeczna i miła, a czasami nie :)

Ponadto dziś miał miejsce pierwszy raz kontakt Luśki z moim agresywnym Kretem.

Nie dało się uniknąć konfrontacji, bo Luśka była w sypialni, a Kret chciał wleźć do sypialni, a Bogdan musiał wejść do sypialni.

No i oczywiście koty po otwarciu drzwi przemieściły się z szybkością światła i doszło do starcia:

Efekt finalny był taki, że Kret uciekał przed Luśką, ta go goniła z rozcapierzonym, jak u lisicy ogonem, a ja w popłochu otwierałam drzwi na ogródek, żeby Krecik sobie spokojnie nawiał...

Co oczywiście nie oznacza, że przy następnym starciu, sytuacja będzie wyglądała podobnie.

Przy następnym starciu Kret może chcieć zabić Luśkę.

A, że tak powiem oboje są w tej samej kategorii wagowej hehe...:)

 

 

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, joanka40 napisał:

Co oczywiście nie oznacza, że przy następnym starciu, sytuacja będzie wyglądała podobnie.

Przy następnym starciu Kret może chcieć zabić Luśkę.

A, że tak powiem oboje są w tej samej kategorii wagowej hehe...:)

Relacja jak z turnieju sztuk walki;)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, Radek napisał:

Relacja jak z turnieju sztuk walki;)

W kategorii waga ciężka :)

A oba spaślaki trenują na Wampirku - on jest tzw. workiem treningowym.

Wampek plasuje się w kategorii waga papierowa :)

Naprawdę taka jest :) Zaraz potem jest musza :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...