Jump to content
Dogomania

Szczeniak ze schroniska - problem ze spacerami - agresja - RATUNKU :(


masteros

Recommended Posts

Witam Wszystkich.

Od miesiąca i kilku dni mieszka z Nami młoda sunia. Trafiła do nas na drodze schronisko-dom tymczasowy-my. Gdy ją odbieraliśmy, miała około 3-4miesięcy. Na temat jej przeszłości za wiele nie wiem, jedynie tyle, że jej matka była psem podwórkowym.

Niestety mamy z nią duże problemy, z którymi niestety polecany behawiorysta nie za bardzo chyba potrafi również sobie poradzić.

Pierwszym problemem jest wyjście na spacer. Gdyby mogła, nie wychodziłaby wcale. Przejście progu drzwi to już ogromny sukces. Zjazd windą idzie jej lepiej. Wyjście za drzwi klatki schodowej jeszcze jeszcze, ale odejście 5m od klatki jest nie do przeskoczenia. Ciągnie do klatki z całych sił, siada tam i koniec...Nie reaguje na zabawki, smakołyki, przywoływania. Widać, że jest w innym świenie i nic do niej nie dociera. Jak ją weźmiemy na ręce i odprowadzimy w 'bezpieczne' miejsce, to jest naprawdę OK. Idzie przesadnie się nie zatrzymując, trochę ciągnie ale póki co nie zwracamy na to większej uwagi. Jednakże jak poczuje, że obieramy kierunek do domu to wyrywa rękę ze stawu :)

2 kwestia, to goście u nas w domu. Non stop szczekanie no i próby podgryzania. Są chwilę gdy się uspokaja, zajmie sobą lecz jak ktoś się podniesie itp. to momentalnie łapie za stopy, łydki.

3problem, to agresywne zachowania, gryzienie rąk 'na poważnie'. Zdarzyło się to już wielokrotnie; przy zakładaniu obroży, przy czyszczeniu łapek po spacerze, przy zwykłych czynnościach codziennych wykonywanych na podłodze.

Ogólnie sunia łapie komendy w mig. Siad, leżeć, miejsce, łapa, piątka. Jest bardzo sprytna i ma taki błysk w oku, jednak chyba strach ją paraliżuje.

Behawiorysta zalecił nam ćwiczenia odnośnie tych spacerów ale to niestety nic nie daje. Będziemy chyba musieli spróbować z jakimiś tabletkami, tak poleca.

Może coś innego ? Jesteście w stanie jakoś doradzić ? Przeczytałem wiele wątków na tym i innych forach, poradniki, oglądałem filmiki na temat szkoleń ale nie potrafie sobie poradzić z naszym psem.

Nie ukrywam, że każdy kolejny nieudany spacer, atak na ręce czy inne niepowodzenie strasznie źle na mnie wpływa i powoli tracę nadzieję na szczęśliwe życie z naszą sunią.

Link to comment
Share on other sites

Proponowałabym zamiast tabletek zajęcia z dobrym trenerem - suczka ma już prawdopodobnie około 6 miesięcy? Jeśli prawidłowo reaguje na polecenie "siad", to spróbuj tym poleceniem pomóc sobie przy gościach - siad, leżeć, ale na smyczy. I ma siedzieć bądź warować gdy goście wstają czy chodzą. Próby gryzienia Waszych rąk - trener powinien pokazać, jak to spokojnie uniemożliwić i jak uczyć delikatności wobec rąk. Gdzie mieszkasz? Być może ktoś z Dogo zna dobrego trenera gdzieś blisko.

 

Link to comment
Share on other sites

Masteros, uczysz psa od miesiąca i oczekujesz spektakularnych sukcesów? Kilka tygodni szkolenia to niewiele. Tym bardziej dla psa, którym nikt wcześniej się nie zajmował. Daj jej i sobie więcej czasu na naukę i oswojenie sytuacji. A tabletki to ostateczność.

Link to comment
Share on other sites

Z tego co piszesz pies jest totalnie przerażony i w ogóle Ci nie ufa. Zamiast tabletek i komend popracuj najpierw nad Waszą relacją. Nad zaufaniem, dotykiem, akceptowaniem dłoni, spojrzeń i gestów. O takich rzeczach poczytaj, gdy szczeniak znajdzie w Tobie oparcie i poczucie bezpieczeństwa będzie odważnie szedł na spacer, akceptował zakładanie obroży i wycieranie łapek i nie będzie bał się gości, bo będzie wiedział, że o niego dbasz i w razie czego go obronisz.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za okazane zainteresowanie. Jesteśmy z Łodzi.

Też byłem/jestem zdania, że tabletki to ostateczna ostateczność ale wydaje mi się (choć ja się nie znam), że te złe (wg nas) zachowania się w niej zakorzeniają i czym później, tym trudniej będzie je zniwelować. Behawiorysta polecał je (adaptil) z tego względu, żeby psa chociaż trochę sfokusować na nas w początkowej fazie spaceru gdzie sunia nie reaguje na nic kompletnie. Odcina się, widać, że jest przerażona i na nic nie reaguje. Obrożę adaptil tez stosowaliśmy ale gdzies po ok 5-7dniach zaginęła na spacerze :)

Czy pies nam nie ufa to dość odważna teza skoro ktoś nie zna zbyt dobrze sytuacji/nie widział nas ale biorę tę ewentualność też pod uwagę. Fakt jest taki, że pies (oprócz ww sytuacji) jest mega serdeczny i pozytywny w stosunku do nas w domu, behawiorysta też powiedział, że naprawdę podoba mu się nasza relacja z psem i nie ma nic do zarzucenia.

Po prostu nie byliśmy przygotowani na to, że pies będzie się zachowywał agresywnie w stosunku do nas w sytuacji, kiedy my (wg naszego pojmowania świata) nie robimy mu nic złego. Jak spędzamy czas razem to nie ma takich stref, gdzie nie możemy jej dotknąć, pozwala na naprawdę dużo przy tym nie usztywniając się czy tam strosząc piórka. Może to był efekt po prostu stresu związanego z wcześniejszym spacerem.

 

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem w takim razie czego oczekujesz. Nikt nie widząc psa niczego Ci nie doradzi, bo można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Pracujecie z behawiorystą, to dobrze.

Napisałam na podstawie doświadczenia w kilkudziesięcioma psami po przejściach w moim domu. Mimo pierwszego wrażenia i tego, że niektóre zwierzaki zachowują się przebojowo i radośnie już pierwszego dnia, żadne zwierzę tak naprawdę nie jest sobą po zaledwie miesiącu w nowym miejscu i nie ufa w 100%. Tym bardziej pies wcześniej skrzywdzony i szczenię w tak newralgicznym wieku, jak Twoje. Tylko nieliczni ludzie potrafią swoim delikatnym podejściem, wyczuciem, a jednocześnie jasnym wytyczaniem granic skrócić ten okres adaptacji. To, że można dotknąć, nie znaczy że psu to odpowiada, tak na marginesie. Jeżeli ugryzła, to znaczy, że miała powód i musicie to przeanalizować z behawiorystą krok po kroku. Ja z każdym gryzącym psem postępuję inaczej, bo każdy pies jest inny, każda sytuacja inna i inny powód gryzienia i emocji. Zależy też jakie to ugryzienia, jeżeli rany muszą być szyte bądź są bardzo głębokie, pies nie puszcza, to nie róbcie niczego na własną rękę.

Jedyna rada to cierpliwość i stopniowe stawianie wymagań, nigdy zbyt wysokich przy takim psie.

Link to comment
Share on other sites

Może jakieś wspólne wyjścia z klatki schodowej, spacery z innym socjalizowanym psem wpłynęłyby korzystnie na jej zachowanie. Nie masz jakiegoś znajomego, mającego takiego psa? Psy obserwują swoje zachowania i często naśladują je. 

Na pewno wiele pracy Cię czeka, sunia musi nadrobić wszystko, czego nie poznała wcześniej. Wiem tylko, że spokojny głos Twój, powolne oswajanie strachu i cierpliwość, sprawią, że problem zniknie. Ten pies nie miał akurat szczęśliwej przeszłości, ale czasami psy młode, mające dom też miewają takie strachy. Mój np. bał się pisku,  jaki towarzyszył zamykanej bramie. Ale wielokrotność zdarzeń i spokój, bo przecież nic się nie działo sprawiło, że strach z czasem znikł. A może coś się wydarzyło  przy pierwszych wyjściach i spacerach?, może coś czego pies się przestraszył.

 

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Tutaj jak najbardziej przyznaję Ci rację, bo mimo, że przykładowo daje się miziać po całym 'podwoziu' widać po jej wzroku, że cały czas jest na czuwaniu i ostrożnie zerka kątem oka, czy wszystko jest OK.

Na szczęście te ugryzienia póki co są bardziej formą straszaka bo żadnych ran nie zadaje, po prostu atakuje rękę i charakterystycznie warczy/ujada.

Pierwszy raz się spotykam z sytuacją, gdzie pies nie chce w ogóle wychodzić na dwór. Myslałem, że może to mieć związek z mrozami bo odkąd z nami jest temperatura była dzień w dzień na minusie, ale dziś np. już było trochę cieplej, a sunia i tak przekraczając próg klatki była galaretką. Faktem jest, że potem poszliśmy na ogrodzony plac i tam miała możliwość biegania bez smyczy, zabawy i było widać, że sprawia jej to radość. Ogólnie charakterystyczne jest to, że ten paraliź dotyczy szczególnie naszego codziennego otoczenia, bo zdarza się nam zabierać ją w różne miejsca i tam jest w 99% okej.

Link to comment
Share on other sites

11 minut temu, IlonaS napisał:

Może jakieś wspólne wyjścia z klatki schodowej, spacery z innym socjalizowanym psem wpłynęłyby korzystnie na jej zachowanie. Nie masz jakiegoś znajomego, mającego takiego psa? Psy obserwują swoje zachowania i często naśladują je. 

Na pewno wiele pracy Cię czeka, sunia musi nadrobić wszystko, czego nie poznała wcześniej. Wiem tylko, że spokojny głos Twój, powolne oswajanie strachu i cierpliwość, sprawią, że problem zniknie. Ten pies nie miał akurat szczęśliwej przeszłości, ale czasami psy młode, mające dom też miewają takie strachy. Mój np. bał się pisku,  jaki towarzyszył zamykanej bramie. Ale wielokrotność zdarzeń i spokój, bo przecież nic się nie działo sprawiło, że strach z czasem znikł. A może coś się wydarzyło  przy pierwszych wyjściach i spacerach?, może coś czego pies się przestraszył.

 

 

 

 

 

to ciekawe co piszesz, bo w zasadzie to samo nam zalecono :)

ze znalezieniem psa-kumpla może być problem ponieważ raz, że niedawno się wprowadziliśmy tu, gdzie teraz mieszkamy a dwa, że sunia będąc na dworzu nie bardzo ma ochotę na nawiązywanie nowych znajomości. ma jednego znajomego poza miastem którego widzi raz w tygodniu ale niestety nie wchodzi w grę, by nas odwiedzał.

druga sprawa próbujemy takiego sposobu, by piesek gdy wychodzi z klatki spotykał mnie lub narzeczoną i wtedy niesiona dobrą energią próbowała iść dalej. czasem się udaje, częściej nie, ale każda udana próba daje nam wiatr w skrzydła :)

przestraszyć mogła się wielu rzeczy i ciężko wyrokować czego konkretnie, śmieciarka, robotnik wyburzający ścianę, przelatujący samolot, szurający facet. to tylko kilka rzeczy które napotykamy co dzień

Link to comment
Share on other sites

Karmienie tylko na zewnątrz, na początku na klatce schodowej, później przed domem. Zero jedzenia w domu. Czyli nie tyle smaczki na spacerze, bo najedzony pies w stresie smaczka nie zje, tylko całkowita rezygnacja z karmienia w domu i z michą wychodzicie na zewnątrz. Na początku dobrze ją przegłodzić, żeby miała motywację, a do miski wrzucić coś super hiper pysznego i pachnącego.

Najważniejsze też jak reagujecie i zachowujecie się, gdy pies się boi. Ja przy mojej najbardziej lękowej suce, która nie była w ogóle w stanie normalnie chodzić na spacery największą pracę wykonałam nad sobą :) Trzeba zachowywać całkowity spokój, nie niuniać i nie głaskać psa (można go wtedy niechcący utwierdzić w jego lękach), ale jednocześnie dać mu maksymalne wsparcie. Idziemy pewnie, stanowczo, ale jednocześnie bacznie obserwujemy psa, żeby nie przekroczyć granicy, po której będzie już tylko panika, a nie lęk. Tak jak pisałam, stopniowe stawianie wyzwań. I oczywiście sowite nagradzanie i chwalenie za przezwyciężenie nawet najmniejszego strachu.

U tak młodych psów, o ile lęki nie są poważne, a tylko typowe dla tego wieku "strachy" często pomaga zwykłe podejście do obiektu, który wywołuje obawę, żeby maluch mógł zobaczyć, że nie ma się czego bać. Koło 4-5 miesiąca u większości szczeniąt występuje tzw. okres lękowy, mogą wtedy bać się obiektów wcześniej znanych, np. kosza na śmieci, latarni itp. Ja wtedy spokojnie, ale pewnie podchodzę do takiego stracha, klepię, śmieję się i mówię łagodnym głosem. Zazwyczaj pies się przełamuje i problem z głowy, tylko ja wychodzę na wariatkę wśród przechodniów :P

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Niestety ale z dnia na dzień jest coraz gorzej :((

Jeśli chodzi o spacery to poprawy żadnej nie ma, jedyna szansa żeby w miarę normalnie wyszła na dwór to moment, gdy idziemy na spacer we 3, czyli ja, narzeczona i sunia. Wtedy wydaje się trochę pewniejsza i częściej normalnie wychodzi z klatki i idzie przed siebie. Jeśli jest z którymś z nas obojga szansa jest 1 do 50 że się uda... Co ciekawe zabieramy ją za miasto na 'działkę' i tam zachowuje się super; biega, skacze i jest cała szczęśliwa. Nie wiem, może to jest zakorzenione gdzieś głęboko w genach, że jej matka była wiejskim psem i miejskie otoczenie ją kompletnie paraliżuje.

Gorzej jest natomiast z faktem, że nie ma dnia, żeby nie rzuciła się na kogoś z nas z zębami. Zaraz podchodzi ze skulonymi uszami i ogonem w geście (chyba) przeprosin ale naprawdę jest już delikatnie mówiąc słabo :(

Nie wiem, co macie na myśli przez to, że musi nabrać do nas zaufania, tzn jak to osiągnąć skoro staramy się jej poświęcać masę czasu, szkolić, bawić się, wiadomo głaskać itd. A wychodzi na to, że z dnia na dzień się od siebie oddalamy bo tak jak mówicie ona nam nie ufa, ale i my niestety tracimy zaufanie do niej przy każdym kolejnym ataku. Może to ten stres związany ze spacerami na nią tak działa, nie wiem.

Nie ukrywam, że jestem mocno podłamany i kompletnie nie wiem, co robić.

Link to comment
Share on other sites

Nie mój rejon, może ktoś coś podpowie.

Na teraz poczytaj o odwrażliwianiu psa na dotyk, budowaniu relacji, jak psy się komunikują. Na chwilę obecną przestań robić to, co robisz i spróbuj zupełnie innego podejścia. Zero jedzenia z miski, tylko z ręki (żeby zbudować zaufanie do ludzkiej dłoni) i miliard nagród dziennie za wszystko, co do tej pory wydawało Ci się oczywiste: za pozwolenie na dotknięcie jednej łapy smakołyk, za założenie obroży smakołyk, za wyjście przed drzwi również, za pozwolenie na głaskanie w newralgicznych miejscach również (głowa, łapy, brzuch itp.), za pokonanie strachu, za podejście do Ciebie, za utrzymywanie kontaktu wzrokowego, za przyniesienie zabawki, za, za, za... Za wszystko, trzeba budować pewność siebie takiego psa, żeby uwierzył, że jesteśmy z niego zadowoleni i nikt go nie chce skrzywdzić, że jest częścią rodziny/stada. Daj też jej więcej luzu i spokoju, szansy na wyciszenie, zapewnij w domu azyl, spokojny kąt, gdzie nikt nie będzie jej niepokoił.

Polecam konieczną lekturę:

"Sygnały uspokajające. Jak psy unikają konfliktów." Turid Rugaas

"Mój pies się nie boi" Nicole Wilde

"Strachopies" Grzegorz Firlit

Wszystkie książki Zofii Mrzewińskiej.

Jak skończysz te polecę kolejne ;)

 

Link to comment
Share on other sites

Dnia 20.02.2017 o 17:37, masteros napisał:

Gorzej jest natomiast z faktem, że nie ma dnia, żeby nie rzuciła się na kogoś z nas z zębami. Zaraz podchodzi ze skulonymi uszami i ogonem w geście (chyba) przeprosin ale naprawdę jest już delikatnie mówiąc słabo :(

Słusznie się wahasz, bo to nie są żadne przeprosiny. Psy to nie ludzie, nie myślą i nie reagują w ten sposób. Tak samo w sytuacji, gdy wracamy do domu, a tam coś jest zniszczone/nasikane i robią takie słodkie minki, one nie przepraszają i nie wiedzą, że coś źle zrobiły. Takie zachowanie oznacza tylko i wyłącznie strach oraz brak zaufania do irracjonalnego z punktu widzenia psa zachowania człowieka. Pies nie rozumie, o co chodzi, ale wyczuwa niezadowolenie i ze strachu okazuje gesty uległości. Przykre, ale bardzo częste zjawisko.

Jak Wam idzie?

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o nasze relacje to uważam, że jest duży postęp. Od ostatniego wpisu w zasadzie nie bylo 'stykowej' sytuacji z zębami. Karmię ją tylko i wyłącznie z ręki i odnoszę wrażenie, że zwyczajnie jej się to podoba :) zastanawiam się tylko, czy jej zbytnio nie przyzwyczaję do takiej formy jedzenia i później nie będzie skora do normalnego jedzenia z miski.

Problemem, którego nie możemy przeskoczyć są jednak spacery i ogólne wychodzenie na dwór. Za kazdym prawie razem panika i ogromny stres. Jeszcze chyba nie bylismy razem na normalnym spacerze, a probujemy od prawie 2 miesięcy...

 

Link to comment
Share on other sites

2 miesiące przy prawdziwych lękach i brakach w socjalizacji to mało. Opisz proszę jeżeli masz czas bardzo dokładnie co robicie wychodząc na spacer, krok po kroku począwszy od tego, że zaczynacie się zbierać w domu do tego co się dzieje po powrocie.

Oprócz pracy nad psem i oceanu cierpliwości mogę jeszcze doradzić np. obrożę feromonową. Nie zaszkodzi na pewno, to tylko przyjemny uspokajający zapach, a na kilka psów będących pod moją opieką bardzo fajnie podziałały. Tylko nie dyfuzor i nie spray, a obroża, żeby pies miał zapach cały czas przy sobie, nawet po wyjściu na dwór (ja używam Sergeant's Calming Collar). Stosuję też często, np. w okresie fajerwerków łagodne tabletki ziołowe z tryptofanem, np. Stress Out. Są tanie, bezpieczne w stosowaniu, można je podawać przez dłuższy czas również szczeniętom. W składzie nie ma niczego, co mogłoby zaszkodzić, uzależnić itp. Są dostępne bez recepty.

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam, że tak późno ale miałem małe problemy z komputerem.

Postanowiłem nagrać krótki filmik, który trochę obrazuje nasz problem. Gdzieś tam w tle zdarzyło mi się trzasnąć drzwiami bo w jednej ręce miałem smycz, a w drugiej telefon ale uwierzcie mi, że większego wpływu na zachowanie psa to nie miało. Tak wygląda 99% naszych 'samotnych' spacerów. Siad pod drzwiami i galaretka. Jak idziemy we 3 jest duuuużo lepiej.

Jeśli chodzi o to jak wygląda sytuacja jak zbieramy się do wyjścia. Zazwyczaj staraliśmy się ubrać i wtedy wołać Dafi by do nas podeszła w celu założenia smyczy, tak, żeby nie ganiać jej po całym mieszkaniu. Dafi jednak obserwuje nas z bezpiecznej odległości i ani myśli podejść, ostatnimi dniami postanowiła uciekać i chować się pod łóżko :)

Jak już założymy smycz namawiamy ją do samodzielnego wyjścia z mieszkania na klatkę schodową, sunia zazwyczaj jednak siada przed drzwiami lub kładzie się w przedpokoju. Pokazuje po prostu, że nie ma ochoty na wyjście z mieszkania. Żadne smaczki, zabawki nie zdają egzaminu. Co ciekawe zdarzają się sytuacje w ciągu dnia, gdy celowo otwieramy drzwi od mieszkania i Dafi bez większych oporów sama wychodzi na klatkę.

W windzie siada i szuka kontaktu wzrokowego, lub szwęda się po windzie i 'skacze' na ściany.

Dalszy ciąg już widać na filmie.

Po powrocie do mieszkania i zdjęciu smyczy, pierwsze co łapie zabawkę bądź kapcia/buta i ucieka z radością :)

Link to comment
Share on other sites

Śliczna opanowana sunia :)

Ja na podstawie tego filmu nie widzę, żeby problem był olbrzymi. Miałam psy w o wiele gorszym stanie psychicznym. Dodatkowym plusem jest wiek suni. Owszem, pies jest zestresowany i zablokowany, wysyła sygnały uspokajające i okazuje niepokój (wąchanie, oblizywanie, odwracanie głowy, ustawienie uszu), ale nie jest źle. Patrzy na Ciebie, szuka wsparcia, łapie kontakt, jest zainteresowana otoczeniem, a to wróży bardzo dobrze.

Mogę napisać co ja bym zrobiła, ale zaznaczam, że piszę to tylko na podstawie tego, co zobaczyłam na filmie i co napisałeś, dlatego wolałabym, żeby pomógł Wam ktoś na żywo. Moim zdaniem powinniście zaprosić dobrego behawiorystę albo jeszcze lepiej osobę z doświadczeniem w wyprowadzaniu na prostą lękowych psów (wolontariuszkę fundacji, schroniska, kogoś, kto prowadzi dom tymczasowy dla takich zwierząt). Pokaże Wam co i jak.

Przede wszystkim krótsza smycz. Najlepsze są smycze regulowane ponad 2 m długości. Linka też się przyda, ale na hasanie po parku. Najlepiej zamień też obrożę na szelki, ewentualne lekkie pociągnięcie, gdy się zawaha, nie będzie dla niej dyskomfortem, są też bezpieczniejsze dla lękowych psów, bo przestraszona z obroży może wysunąć głowę. Chodzi mi o to, żeby nie zostawiać psa tak daleko za sobą ani na klatce, ani na zewnątrz. Szczeniak czuje się mniej pewnie z daleka od opiekuna, dlatego się "zacina" i nie chce podejść. Kombinuj, żeby szła koło Twoich nóg, pokaż jej np. pasztet do wylizania w momencie jak podąża za Tobą przy nodze. Możesz najpierw poćwiczyć w domu. Spróbuj iść trochę szybciej, radośnie, pewnie, ale stanowczo. Nie zatrzymuj się, gdy ona się waha, bo to znak, że rzeczywiście trzeba stanąć i coś złego się dzieje, skoro Ty też reagujesz. I najważniejsze, zwróć uwagę na to, co mówisz. Sunia w ogóle nie reaguje na Twoje słowa. Proponuję zmienić słowa, bo obecne być może znaczą dla niej "przyklej się do ściany i nie ruszaj" skoro od tygodni przerabiacie ten sam schemat. Zmień słownictwo i ton zachęcania, nie oddalaj się od niej i nie zostawiaj w tyle, zachęcaj już gdy jest na wysokości Twoich nóg i zanim się zatrzyma, najlepiej żarciem (dłoń na wysokości kolana przed psim nosem i idziesz nie zatrzymując się, spróbuj w domu, nie próbuj kucać z daleka i wabić jej smakiem, bo to nie zadziała). W domu możesz poćwiczyć jakiś sygnał wołania bądź zwracania jej uwagi i dopiero gdy na 100% będzie reagowała w domu, wtedy dopiero spróbuj na zewnątrz. Pamiętaj, że poleceń, komend się nie powtarza, wymawia się je tylko raz. Uspokajający ton głosu i ćwierkanie to co innego, ale też przetestuj, czy w tym akurat przypadku nie lepiej byłoby nic nie mówić. Ja raczej nie mówię nic w takich sytuacjach, żeby nie wytwarzać skojarzeń ze stresującą sytuacją. Nagradzam za to sowicie wszystkim co mam, również głosem i pochwałami, gdy pies pokona lęk i ruszy dalej. Czyli np. w ciszy i z pasztetem pod psim nosem wyszłabym jak najszybciej i pewnie przed klatkę, a tam dopiero radośnie nagrodziła. Wyłapuj momenty, kiedy pies prosi o wsparcie i "pyta", czyli np. spojrzenie w windzie nagrodziłabym smakołykiem lub chociaż słowem. Kurczę, bardzo ciężko mi sensownie opisać, co mam na myśli....

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...