Jump to content
Dogomania

Psy srają gdzie popadnie


Jagoodkaxd

Recommended Posts

  • Replies 842
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='motyleqq']ta... co z tego, że ja posprzątam po swoim psie, skoro 10 minut później wdeptuję w dzieło innego? :shake:[/QUOTE]
Nic. Nie od razu Kraków zbudowano. Zresztą, gdybyś nie posprzątała po swoim, to może wdepnęłabyś drugim butem w drodze powrotnej? ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A tak propos, każda osoba, która deklaruje się, że nie sprząta po psie, twierdzi że z chodnika czy ulicy by sprzątnęła. To co, nosicie ze sobą woreczki? Tak na pusto? I jak psu się tak z pół roku nie trafi na chodnik to pieczołowicie nosicie ten sam worek w kieszeni, przekładając go z ciuchów do ciuchów? Czy może raczej tak jak większość ludzi których znam i mówią, że z chodnika sprzątną... Jak już się trafi to nie mają worka (bo skąd mieć jak nie sprzątają), tylko rozglądają się, czy nikt nie widział, i ulatniają się pospiesznie :roll: A za 3 dni w rozmowie ze mną "noo, wie pani z chodnika to ja też bym oczywiście posprzątał, bo ktoś może wejść" :cool3: A 20 metrów dalej schnie na chodniku kupa ich psa :roll:[/QUOTE]

Ja zawsze mam woreczki przypięte do plecaka. W mieście, parku - sprzątam oczywiście, ale w lesie czy na łąkach już nie. Bez przesady, tam już nie ma cywilizacji, i choćby do bobków saren i królików należy się przyzwyczaić. Pozatym jakoś sobie nie wyobrażam, że Ci, którzy wszędzie sprzątają noszą te kupy w kieszeni przez dwie godziny czy więcej...

Link to comment
Share on other sites

Też nie sprzątam kupy na środku łąki czy w krzakach w lesie. Piszę o osobach, które sprzątają z chodnika (podobno) jak się trafi, a z trawników, nawet przy bloku - już nie.

Mi na 2-godzinnym spacerze osobiście łatwiej nosić choćby w kieszeni spodni foliowy woreczek niż smycz, telefon, klucze, mp3, czyli podstawowy majdan jaki targam ze sobą na dwór... Chyba, że mówimy o pełnym woreczku ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']odchody odchodami, ale wyjmowanie psu z pyska olbrzymiej rybiej skóry jest tak obrzydliwe, że zepsuło mi nastrój i poszłyśmy do domu:angryy:[/QUOTE]

psy lubią takie rzeczy :) oczywiście są sposoby, aby oduczyć psa tego typu zachowań, jednak podejrzewam, że trzeba by w to wlożyć baardzo dużo pracy

Link to comment
Share on other sites

Moja mama kupiła nowe worki na kupy. Masakra.... Srebrne, takie, co wymagają urwania kawałka, zeby uszy się zrobiły do zawiązania. No niby genialne, ale jak mam przypiety pojemnik z workami i dwie smycze w garści, to wolała bym móc wyciągnąć i urwac woreczek i mieć gotowy do akcji, a nie szarpać się z jakaś plombą, tym bardziej, że jeden worek od razu rozpadł się na pół zamiast pozwolić urwać plombę...

Poza tym u mnie nikt nie sprząta. Dzis nie byłam pewna, który klocek jest mojego psa, bo leżało kilka koło siebie, a Filip je elegancko przysyspał ziemią...

Link to comment
Share on other sites

Ja sobie urywam woreczki przed spacerem - żeby były już gotowe ;) A jak bardzo zakupione, to biorę pierwszą z brzegu - aby bilans się zgadzał ;)
A'propos wyjmowania skóry ryby z psiego pyska - gorsza jest zużyta prezerwatywa...
Niedługo trzeba będzie nosić ze sobą na spacery rękawiczki chirurgiczne jednorazowego użytku.

Link to comment
Share on other sites

Uhhh... Pamiętam wygrzebywanie podpsutej wędzonej kurczecej skóry z trzewii mojego psa... Myślałam, ze zabiję...
Chociaż legenda rodzinna są wyczyny Dziekana, psa, który uczył mnie chodzić (jak chodzik działał :) ). Otóż on uwielbiał się tarzać. No i raz szedł z ciotką akurat, niedziela rano, otwiera się balkon na parterze, a jakiś baaaardzo wczorajszy pan wychyla sie i... paw. Pies biegiem wpadł pod strumien i cały z siebie dumny poszedł do ciotki się pochwalić. Innym razem znalazł stertę popsutych śledzi i dał w nie nura. Mama opowiadała, że aż się popłakała w łazience.

Link to comment
Share on other sites

W kwestii rybek już na szczęście tam nie mieszkam, ale pan z bloku obok, zapalony wędkarz, ze swojego okna na parterze wywalał resztki po czyszczeniu ryb. Łuski, wnętrzności, rybie łby... Wsio. Psy oczywiście tylko mi się trzęsły, żeby to pożreć albo się wytarzać, i o porzucaniu piłki w promieniu 50 metrów od tamtego miejsca mogłam zapomnieć, bo zapaszek je dosłownie hipnotyzował. A smród jaki był tam w lato w 30-stopniowe upały po prostu powalał, dziwię się, że sąsiedzi nie mieli pretensji, ja bym tego odoru wpadającego przez okno chyba nie wytrzymała.

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem to, czy ktoś sprząta po swoim psie czy nie, świadczy po prostu o jego wychowaniu. Dla mnie nie ma różnicy czy ktoś wywala śmieci na trawnik czy nie posprząta po swoim psie - jest świnią po prostu. Dla mnie to nie do pomyślenia, żebym mogła nie posprzątać po swoim psie - czy to jest mój własny ogród, trawnik przed domem sąsiada czy łąka, po której ktoś może spacerować. Ja sprzątam zawsze i wszędzie. W ogrodzie - zakopuję psie odchody. Na ulicy czy w innym miejscu gdzie dostępne są kosze - zbieram do biodegradowalnych worków i wyrzucam. Na łące/w lesie - zawijam w chusteczkę higieniczną i zakopuję (na spacery noszę ze sobą małą łopatkę :P). I na prawdę mam w nosie to, że ktoś to komentuje - a zdarza się... Kiedyś szłam z suką po dziecko do szkoły i akurat załatwiła się w miejscu, gdzie do najbliższego kosza był kawałek drogi. Kiedy sprzątałam, przechodził jeden facet i mało mu oczy z orbit nie wyszły, jak zobaczył co robię... Oczywiście pyta się: "Czemu pani sprząta, przecież nikt inny nie sprząta?" To ja mu na to, że dość zimno jest na dworze, to mi przynajmniej w rękę cieplej będzie, jak kawałek tą kupę poniosę... Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Ale czasem zdarzają się też komentarze pozytywne od "nie-psiarzy" a to mnie cieszy najbardziej, bo wtedy i moje psy są postrzegane w bardziej przychylnym świetle ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']No nie wiem, ja jakoś nie widzę na osiedlowych trawnikach co krok ludzkiego kału, [/QUOTE]

a to zapraszam latem nad morze - pas nadmorskiego lasu i wydmy, błeeee, jak to już wcześniej napisałas - kilometry sraj taśmy (więc raczej ludzkie, a nie psie :-)

nie bardzo rozumiem dyskusję - sprzątać - nie sprzątać, jakoś wydaje mi się to elementem zwykłego dobrego wychowania i poszanowania dla innych
marzy mi się tylko tak jak w Holandii (i innych krajach) - stojaki z workami na psie koopy i kosze do odpadów biologicznych, nawet w Tczewie dwa stały, ale już ktoś się już nimi zajął i ni ma

Link to comment
Share on other sites

Sorry, ale ciężko mi iść z psem na spacer ok 1,5h z kupą w ręku. U nas nie ma wcale koszy na śmieci- ani zwykłych, a tym bardziej takich na psie odchody. Dziwi mnie, że nikomu to nie przeszkadza. Mieszkamy przy Trasie Siekierkowskiej i na naszej trasie spacerowej, gdzie bawi się wiele psów nic tylko butelki, kartony, porozrzucane ubrania, nawet leżała drukarka i nic. Co do innych rzeczy typu ryby, kości, czy ludzkie kupy to jest tego sporo. Wiem, bo niestety posiadam psa śmieciojada.
Nikomu nie przeszkadza ten syf, nikt się tym nie interesuje. Przecież do kogoś te tereny należą i powinien się tym zająć. Najpierw wystawić kosze, a później dawać mandaty.

Link to comment
Share on other sites

Tylko u kogo domagać się tych koszy. Na osiedlach to dozorca, administracja. A dalsze tereny? U nas jak jedna kobitka zadzwoniła do Staży Miejskiej z pytaniem o kosze, to się tylko uśmiali i stwierdzili, że nie ich problem.
Ale masz rację. Trzeba coś robić, zawracać głowę:mad:, aż dla świętego spokoju wystawią nam śmietniki.:lol:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...