Jump to content
Dogomania

Atak padaczki u mastifa tybetańskiego po usunięciu guzków ze skóry


Balbirowa

Recommended Posts

Witajcie, mam nadzieję, że w dobrym wątku rozpoczynam temat, wybaczcie jeśli się pomylę, wydawał mi się najodpowiedniejszy.

Mój sześcioletni mastif tybetański ostatnio dostał dziwnych guzków pod skórą, mniej więcej wielkości orzecha laskowego, jeden był trochę większy, wszystkie bardzo twarde i niebolesne - pies nie reagował kompletnie, gdy ich dotykano. Zachowywał się też normalnie, tak jak zazwyczaj.

Weterynarz z początku jedynie wycisnął tego największego (wtedy był to jedyny, jaki u psa znaleźliśmy) i uznał, że to zwykły kaszak, ale mamy patrzeć, czy się nie odnawia i nie robi nowy. Niestety odnowił się i to dość szybko, i wtedy też pojawiło się kilka nowych, łącznie 7. Weterynarz usunął te zmiany pod znieczuleniem ogólnym i wysłał do laboratorium, by je zbadać, nie ma pojęcia co to może być, ale nie spodobała mu się ich konsystencja, kolor i fakt, że tyle ich nagle się pojawiło.

Od operacji minęły prawie dwa tygodnie i pies był mocno osowiały, długo wracał do siebie po narkozie i dosłownie ze trzy dni temu zaczął odzyskiwać nastrój. Dzisiaj jednak niespodziewanie dostał napadu padaczkowego, dużego ataku, przez około trzy minuty miał drgawki, kłapał zębami jak szalony i ślinił się. Nigdy wcześniej nic takiego u niego nie wystąpiło.

Wiem, że najlepiej jest poczekać na wyniki z laboratorium i jesteśmy też już umówieni na prześwietlenie, by zobaczyć czy przypadkiem te zmiany nie są jedynie podskórne, a też w mózgu, ale pomyślałam, że napiszę, może ktoś z Was spotkał się z czymś takim albo ma jakieś doświadczenie i mógłby nam doradzić co robić. Nie mamy pojęcia co to może być, oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to może być rak, ale bez potwierdzonej diagnozy jesteśmy bezradni. Czy to może być coś innego niż rak? Może jakiś pasożyt albo jakaś inna wstrętna choroba? Nie ukrywam, że nowotwór nas przeraża i boimy się o psa. 

W jaki sposób możemy mu w tej chwili pomóc? Czy jest choć cień nadziei, że to coś, z czego wyjdzie i nie będzie narażony na cierpienie? Nigdy wcześniej nie chorował, jest okazem zdrowia, a tu nagle coś takiego...

Będę wdzięczna za każdą informację.

 

Link to comment
Share on other sites

Poczekaj cierpliwie na wyniki badań,powinny juz niedługo być,skoro zabieg był 14 dni temu.Ten atak,który opisujesz nie musi mieć nic wspólnego z guzkami,choć wygląda niepokojąco (zaburzenia neurologiczne?)Czy pies był nieprzytomny,czy zrobił siusiu i był potem przez jakiś czas zdezorientowany,senny?Nie wszystkie takie incydenty są padaczkowe,jeśli się powtórzy,to będzie sygnał do szukania przyczyny. To prześwietlenie (?) - to czego ma być?Bo przecież nie...mózgu.

Trzeba zrobić badania krwi - panel wątrobowy,nerkowy,pełną morfologię,usg jamy brzusznej I RTG klatki piersiowej,to podstawowe I niezbędne badania,żeby przybliżyć się do zdiagnozowania zmian skórnych.

Zawsze jest nadzieja,że można psu pomóc skutecznie,nie zamartwiaj się,na początek trzeba wiedzieć co mu jest.Daj znać jak przyjdą wyniki badania tych zmian skórnych.

Trzymajcie się,pisz. M.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania, jakie się dało, próbki usuniętych zmian zostały wysłane do laboratorium (okazuje się, że aż do Niemiec, tam wszystko się wysyła i dlatego tak długo nie mieliśmy żadnej informacji o tym, z czym się mierzymy), byliśmy umówieniu na rezonans (faktycznie nie prześwietlenie, z tego stresu i chaosu wymieniłam nie to badanie, co trzeba), ale niestety mój pies nie dotrwał do niego.

Od ataku pogarszało mu się z dnia na dzień, dostawał leki i był pod czujnym okiem weterynarza, ale nic nie pomagało. Bardzo szybko przestał chodzić, początkowo jeszcze próbował, ale potem widać było, że się poddał. Nie jadł, nie pił, siusiał pod siebie, mimo leków wciąż piszczał. Męczył się okrutnie i nie potrafiliśmy egoistycznie kazać mu umierać w ten sposób, więc zdecydowaliśmy się na to, co było jednocześnie najlepsze dla niego i najgorsze dla nas - i pożegnaliśmy się. Już jakiś czas temu, ale teraz dopiero sobie przypomniałam, że zaczęłam tutaj wątek.

Zmiany okazały się być gruczolakorakiem nabłonka sutkowego (nie jestem pewna czy to oficjalnie dobra nazwa), ostatnie stadium, przerzuty do płuc i prawdopodobnie w inne jeszcze organy. Nic nie mogliśmy dla niego zrobić. Może gdyby tak potwornie nie cierpiał, to zdecydowalibyśmy się na podjęcie leczenia, ale szanse i tak były niewielkie przy takiej diagnozie.

Piszę dla przestrogi. Może ktoś kiedyś też znajdzie u swojego pieska dziwne twarde guzki.

Bou, dzięki za odzew.

Link to comment
Share on other sites

Jest mi tak bardzo przykro...współczuję Ci z całego serca.

Podjęliście najlepszą decyzję dla Psa...w tym stanie - nie miał już szans,ten typ nowotworu jest bardzo podstępny.Jeszcze raz - szczerze współczuję I bardzo dziękuję,że się odezwałaś.Trzymaj się...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...