Jump to content
Dogomania

Agresja u młodej suki pod opieką wolontariatu- proszę o pomoc!


kasztanowa11

Recommended Posts

Dzień dobry wszystkim.
Jestem wolontariuszką w Punkcie Adopcyjnym pod Warszawą. Trafiła do nas czteroletnia sunia cocker spaniela, wróciła z adopcji. Zdaniem opiekunki sunia (na marginesie- niezrównoważonej kobiety) sunia przez dwa lata urządziła jej w domu piekło rzucając się przy każdej okazji na każdego kogo miała w zasięgu.
Sunia po tym jak trafiła do nas nie wykazywała prze około dwa tygodnie żadnych negatywnych zachowań. Jeden z naszych wolontariuszy zabrał ją na diagnostykę do zaprzyjaźnionej lecznicy. Sunia bez kagańca dała ze sobą wszystko zrobić bez najmniejszej agresji. Ponadto lekarze z owej kliniki pamiętają jej wizyty z poprzednim właścicielem i w czasie tych wizyt suka była niezwykle agresywna, rzucała się, nie dała ze sobą nic zrobić bez kagańca.
Po około 2-3 tygodniach pobytu u nas sunia rzuciła się na pierwszego pracownika punktu adopcyjnego. Po kilku dniach przestała także tolerować kolejną osobę a potem kolejną. W tej chwili nie toleruje już większości osób, które się zbliżają do jej boksu.
Z drugiej strony kilka osób wychodzi z nią na spacery. Wtedy nie ma żadnych problemów. Nos przy ziemi, merdający ogon po zawołaniu, żadnego napięcia. Sunia też bardzo ładnie aportuje piłeczkę i nie ma problemu z jej oddaniem.
Sama wychodzę z nią na spacery ale i na mnie "rzuciła" się przez kraty. Wyglądało to tak: podeszłam do nie i przywitałam się (przez kraty) miłym głosem takim jak zawsze. Merdała ogonem, przykuliła sylwetkę i spuściła uszy (ogon faktycznie mógł być wtedy lekko schowany; zdarza się, że posikuje lekko jak ktoś do niej po. Pogłaskałam - wciąż się cieszyła i nagle (bez żadnego dodatkowego bodźca, zmiany tonacji głosu czy innych) odwróciła się i skoczyła w moim kierunku z zębami. Po kilku sekundach dosłownie wszystko wróciło do normy. Trochę z duszą na ramieniu weszłam do niej, zapięłam smycz do obroży (dając w tym czasie kawałek parówki) i wyszłam na spacer. Do końca spaceru oraz przy zostawieniu w boksie nie było żadnych problemów.
Sunia na spacerze jest bardzo miła, podchodzi i się mizia.
Ogólnie problem jest w tym, że w ciągu tygodnia pracownicy boją się do niej wejść i sprzątnąć i wstawić jedzenie. Chcielibyśmy także móc ją wydać do adopcji a z tym problemem nie ma póki co żadnej szansy..
Będę ogromnie wdzięczna za pomoc.

Link to comment
Share on other sites

a ona czasem nie była trzymana w klatce i nie drażniono jej? jak macie blisko do Warszawy to warto zadzwonić po szkoleniowca (w Warszawie jest Agnieszka Boczula). ktoś musi ja zobaczyć na żywo, żeby ocenić co się dzieje. noi poczytaj o "range syndrom". a w badaniach wszystko wyszło okej?

Link to comment
Share on other sites

U spanieli, szczególnie złotych, zdarzają się takie zachowania, stąd uznaje się je za wrodzone. Skonsultujcie psa z dobrym behawiorystą (w tym przypadku nie szkoleniowcem) i lekarzem, bo może trzeba będzie włączyć jakieś leki. I jak Beatrx pisze, poczytaj o rage syndrome u spanieli zwłaszcza. Skontaktuj się też z ludźmi, którzy mieli taki przypadek i znają się na spanielach (fundacje, właściciele, hodowcy), powinni wiedzieć więcej o tym problemie.

Link to comment
Share on other sites

ja też potrzebuję pilnie rad i wskazówek. U mojego wujka jest pies wychowany od szczeniaka - ktoś go podrzucił teraz ma 4 może 5 lat. Dziś otrzymałam telefon, ze Reks będzie zastrzelony, ponieważ był agresywny, rzucił się na mojego wujka, była to druga taka sytuacja, ta ostatnia sytuacja była podobno bardzo groźna. Zdarzenia miały miejsce zawsze gdy wujek chciał uderzyć psa dlatego że ten go nie słuchał, bardzo możliwe że wujek był też pod wpływem alkoholu. Dodam że pies jest bardzo łagodny, mało szczeka, nikogo nie atakuje, wszystkich wpuszcza na podwórko, nigdy nie był wiązany, chodzi luzem i wychodzi  poza podwórko, na placu jest też mała sunia i żyją razem w zgodzie. Powiedziałam żeby zostawili psa w spokoju i zobowiązałam się , że  go zabiorę w sobotę(oby mu nic nie zrobili bo dwóch facetów albo trzech jeszcze wypitych to tragedia i zero myślenia). Więc w sobotę pojadę po psa jest to ok. 70 km w jedną stronę, pies nigdy nie jechał samochodem, zna mnie, ale widzi raz do roku, może dwa. Jakieś rady!

 

Zdjęcie073.jpg

Link to comment
Share on other sites

Albo klatka transportowa albo szorki z dopiętą linką z końcówką jak pas bezpieczeństwa,  koc czy mata do uprania, bo pies, który jedzie autem pierwszy raz, może dostać torsji - nie powinien być najedzony. Ale do wskoczenia do auta  możesz skłonić smakolem. Byłoby dobrze, gdyby auto prowadził ktoś znajomy, żebyś Ty mogła kontrolować zachowanie psa.  Uwaga przy wysiadaniu - pies może próbować panicznej ucieczki, lepiej aby był na szorkach i na obroży jednocześnie.

Być może podróż przebiegnie idealnie, ale klatka lub połączony z szorkami pas bezpieczeństwa są konieczne.

 

Link to comment
Share on other sites

Autem nie jadę sama, prowadził będzie ktoś inny, ja zajmę się psem, ale nie mam auta typu Combi tylko VW Golf, klatki nie mam i nie dam rady zorganizować, linka i uprząż jest do zorganizowania ale moja koleżanka która jest psim behaviorystom odradza szelki  uprząż bo to psa bardziej zestresuje. Poleca tabletki na uspokojenie

Link to comment
Share on other sites

no to w golfie i tak go możesz do bagażnika wsadzić, przecież ta tylna półka jest zdejmowana. będzie tam miał mniej miejsca niż w kombi, ale da radę to ogarnąć. i sama się nie stresuj, bo może się okazać, ze pies wcale nie będzie tej podróży przeżywał;)

Link to comment
Share on other sites

Ciasno założona obroża i kaganiec (zakładaj spokojnie trzymając go w dłoni jak miskę, a w środku coś pysznego, np. parówki pokrojone, żeby włożył pysk). Najlepsza byłaby obroża + szelki i do tego dwie smycze, jeżeli pies nie chodził do tej pory na smyczy może się szarpać i wyślizgnąć z obroży. Uważaj szczególnie po podróży i przy wysiadaniu z auta, żeby Wam nie nawiał w nowym miejscu, bo go nie złapiecie.

Link to comment
Share on other sites

Pies żyje co nie było takie pewne, jutro jadę po niego. Mam tabletki na uspokojenie i krople, oczywiście obroże, dwie smycze, uprząż po moim byłym psie ale nie wiem czy będzie dobra i czy to nie będzie zbyt duży stres. Jeszcze zakup przysmaków. Oby wszystko poszło dobrze, pies i tak nie ma tam szans na życie.

Link to comment
Share on other sites

Janka, spokojnie, będzie dobrze. już nie raz woziłam różne bidy-znajdy samochód widzące jak drogą przejechał i nic złego się nie działo. wyluzuj, bo pies wyczuje, że się stresujesz i będzie jeszcze gorzej. a takto spokojnie dasz mu smaka, a potem za smakiem wskoczy do samochodu i pojedziecie.

Link to comment
Share on other sites

Sprawa jest bardzo dynamiczna  i wymaga szybkiej reakcji teraz go ratuję. Pies wychowany na wolności, na podwórku, wymaga dużo ruchu, wybiegania, a ja mieszkam w bloku na 4 piętrze, pies nie może być w mieszkaniu bo mam dwa koty a on koty goni - w ogóle jest to pies "polujący" czyli postawa na baczność, lustracja okolicy, gonienie w zupełnej ciszy. Będzie przebywał w dużym pomieszczeniu gospodarczym ale to może być trudne dla niego. 

Link to comment
Share on other sites

Przywoziłam takie wychowywane na wolności, co pierwszy raz widząc łóżko od razu się do niego pakowały i zostawały spokojnymi kanapowcami. Pies się dostosowuje do warunków, jak musi to poluje, ale często jak ma michę to już nie ma ochoty tracić energii na głupoty :P Zobaczysz jaki będzie po przywiezieniu, daj mu i sobie czas na ocenę sytuacji, nie szufladkuj go od razu. Gratuluję postawy i pomocy psu, trzymam mocno kciuki.

Link to comment
Share on other sites

23 godzin temu, Janka@ napisał:

 Jakieś rady!

 

Prócz solennego skorzystania z rad, które Ci tu już udzielono, pozostaje jeszcze pozbycie się przez Ciebie zapachu strachu przy bliskim kontakcie z psem - no bo dziabnął ujka - choć na mój gust nie masz się czego bać - Ciebie na pewno nie dziabnie, tylko nie pij dla kurażu przez akcją. Na wsjej słuczaj załóż dżinsy i skórkowe rękawiczki, oraz nie pochylaj się nad psem przy załadunku do samochodu. Wiedz także, że przy ukąszeniach ze strachu, często nie ma nawet rany, bo to jest zwykle tylko uderzenie zębami. A więc krótko mówiąc - nie bać się, gdyż Twój strach udzieli się psu.

Niby sytuacja podbramkowa, ale tak sobie myślę, czy do tego "pomieszczenia gospodarczego" piesek nie trafi z deszczu pod rynnę....

Link to comment
Share on other sites

To był bardzo ciężki dzień. Pojechałam na wieś, tak na marginesie to jest mój dom rodzinny, tam się urodziłam, wychowałam i mieszkałam przez 15 lat zanim wyruszyłam w "wielki świat". Ten telefon od wujka był dramatyczny i myślałam, że wujek jest naprawdę pogryziony, ale już na miejscu dopytałam o szczegóły całego zdarzenia i okazało się, że żadnego pogryzienia nie ma ani nawet poszarpania ubrania, jest tylko jedna mała rysa- ranka na dłoni wyglądająca na zahaczenie pazurem albo zębem. Całe zdarzenie miało miejsce gdy poszedł z psami do sąsiadów gdzie sunia ma cieczkę, gdy już wracał to Reks nie chciał go słuchać i iść do domu, więc aby pokazać psu kto tu "rządzi" chciał go kopnąć no i był pod wpływem alkoholu i wtedy Reks do niego skoczył.Skończyło się na tej jednej rysie, wujek w ramach obrony robił wszystko to czego nie powinien, krzyczał machał rękami i nakręcał psa.

Psa nie przywiozłam, ponieważ ten pies to"biała karta" nie zna smyczy, wiązania, nigdy nie był w zamkniętym pomieszczeniu nawet minuty. Próba założenia obroży skończyła się totalną paniką u psa,jeden pisk i fikanie koziołków(zero agresji).

Tak jak napisał Ryss powyżej " Niby sytuacja podbramkowa, ale tak sobie myślę, czy do tego "pomieszczenia gospodarczego" piesek nie trafi z deszczu pod rynnę.... " Spędziłam tam dziś kilka godzin  i nawet gdybym go jakiś cudem zabrała to zrobiłabym mu niewyobrażalną krzywdę, trafił by nie tylko pod rynnę ale do studni pełnej wody bez dna.Pies zostaje tam gdzie jest, bo tam jest szczęśliwy, załączam zdjęcia sami oceńcie. Pogadałam z wujkiem, trochę nakładłam łopatą go głowy podstawowych informacji, trochę postraszyłam. Muszę po prostu trzymać rękę na pulsie i kontrolować sytuację. We wtorek będę z  kotem u mojego weterynarza to zapytam, czy w razie gdybym jednak kiedyś musiała pojąć interwencje, to czy mi pomoże.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za zainteresowanie i rady i czekam na Wasze opinie i sugestie.

 

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...