Jump to content
Dogomania

Dramat dzikusków zamieniony w cud. Lika, Rudy-Moris, Murzynek-Gucio, Tinka, Czesio w DS. I do tego Gandzia, od której wszystko się zaczęło.


Tyśka)

Recommended Posts

Piękne zdjęcia - pełna komitywa z koleżką, jedzenie z jednej miski? Dzielna dziewczyna, powoli przekona się do wszystkiego.

A z wybrzydzaniem przy jedzeniu tak już jest. Pamiętam, że Lala po przyjeździe wciągała wszystko co było w jej zasięgu. Juzż dawno się skończyło. Nie zawsze od razu podchodzi łaskawie do miski. A jak już podejdzie -  to bardzo często obwącha i odchodzi. Zabieram miskę, bo w takiej sytuacji kumple momentalnie są nią zainteresowani.  I czasem czekam kilka godzin nim panna zacznie jeść (próbując kilkakrotnie zaprosić ją do jedzenia). Podobnie jest  ze smaczkami.

 Dziś akurat zjadła z resztą towarzystwa, ale wczoraj śniadanie konsumowała po południu. Kolację też później, ale chyba wystraszyła się wichury i dalekich grzmotów. Ostatnio ma to na nią wpływ.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
Dnia 2.07.2018 o 06:09, Nesiowata napisał:

Czy bywają wieści o Murzynku i Tince?

Gdyby Pani Gucia usłyszała, że mówisz o Ich Królu "Murzynek" to by się srogo obraziła ;) To Gucio jest, żaden Murzynek! Totalnie nie pamięta przeszłości, nadal króluje na osiedlu i nadal rządzi się w domu :). Pani nie dzwoni zbyt często, ale zawsze jak do niej napiszę albo zadzwonię, odbierze i ciepło poopowiada o Guciu, o jego geniuszu, o tym jak mocno pilnuje swoją Rodzinę. I o tym, że wszystko kręci się wokół niego, a on i tak będzie się trzymał zasad panujących w domu.
Pani Tinki to samo: sunia jest jej oczkiem w głowie, rozpieszczonym już trochę (mam nadzieję, że niezbyt grubym - ale chyba nie, bo Pani zawsze troszkę marudzi na to, że królewna się zrobiła i wybrzydza z jedzeniem), bardzo upominającym się o pieszczoty. I powtarza, że absolutnie to zupełnie inny pies niż był na początku.
Jednak fakt, dość dawno nie rozmawiałam z domkami, o ich losy jestem spokojna, więc i nie nagabuję za bardzo telefonami. Ale może już czas zadzwonić znowu, zapytam jak się mają.

Zdjęć niestety nie mam w obu przypadkach, Rodziny nie są techniczne za bardzo.

A o Lice przeczytałam jednym tchem. Bardzo się cieszę z tego, że jest taka szczęśliwa :) I że ma Rodzinę, która jest wyrozumiała, nie naciska, nie robi na siłę z niej pieszczocha. Bardzo dziękuję!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
Dnia 23.06.2018 o 09:44, elik napisał:

Wspaniałych opiekunów ma Likunia. Szkoda, że nie często spotyka się takich Ludzi.

No szkoda Elu.

Dnia 5.07.2018 o 17:47, Tyś(ka) napisał:


......Bardzo się cieszę z tego, że jest taka szczęśliwa :) I że ma Rodzinę, która jest wyrozumiała, nie naciska, nie robi na siłę z niej pieszczocha. Bardzo dziękuję!

Wyrozumiali Tysiu . Maluszek skradł serce Mai i Zbyszka dawno i kochają Likunie taką jaka jest.

 

 "Zołza"....ja ostatnio nazywam tę naszą Likunię.
Myśli,że jest już Panią na włościach i rządzić zaczyna.
Niedawno użarła dwie osoby w przeciągu tygodnia.Nie gryzie wszystkich, wybrała sobie dwie Panie .Znienacka wyskoczyła z tyłu łapiąc za nogi jak wychodziły z posesji.
Oj,nie daje spać spokojnie zbójniczek mały...
Na razie więcej się nie powtórzyło i mam nadzieję nie powtórzy.

Zdjęcie jakiś czas temu Majeczka przysłała,jeszcze sprzed kąpieli.

IMG_20180727_083536.jpg


Kilka dni temu Maja  postanowiła "wyprać " Likunię. A żeby zmniejszyć jest stresu,do wanny powędrował razem też Rikuś.

Fajnie to musiało wyglądać...hehe.

Lika dzielnie zniosła kąpiel, paniki nie było," zjeść" Opiekunów nie chciała, bardzo grzeczna była.Wyczesana,czyściutka i na pewno ulżyło w te upały, bo futro ma duże.

Zakochana Para suszy się na kanapie...

IMG_20180801_193129.jpg

 

  • Like 3
  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...
  • 3 weeks later...
10 godzin temu, WiosnaA napisał:

U Liki wszystko w porządku. Ja nie dzwoniłam ostatnio ,ale Agusia (MikAga) niedawno rozmawiała ze Zbyszkiem,a Maja przysłała mi zdjęcie.

IMG_20180917_223910.jpg.7d693db0fafcac4be2476b5b0f8b0ce4.jpg

I ten wspaniały obraz przejdzie do wieczności :)  Likunia jest już w stu procentach domowym psem i nigdzie się nie wybiera!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...

O matulu... <3 ależ cudownie... Likuniu :)

Dowiedziałam się parę dni temu od Dziewczyn "moich" o drugiej dzikuskowej ulicy...Też niemal na wylocie z miasta, przy lesie, okoliczni mieszkańcy mówią że historia psów tam jest od wielu, wielu lat (jeden pies żyje tu około 5lat), bo to dobre miejsce na porzucanie psów, więc niektóre są zdziczałe...Psów stałych-dzikich jest 3, dzikie totalnie, jeden potrafi być agresywny, wszystkie są DUŻE, nie tak małe jak Tinusia czy Likusia. Dwa mieszkają na jednej działce, na rozwalonym szkle. Trzeci na działce po sąsiedzku, ale podobno działka ma tego samego właściciela.  Reszta jest bardziej "wymienna" i bardziej oswojona.  Nie są tutaj bezpieczne, nie mają gdzie spać - śpią pod chmurką, na śmieciach. A syf większy niż u "naszych" dzikusków (WiosnaA i elficzkowa mogą sobie wyobrazić tylko). Na pewno nie pomaga to, że nikt regularnie ich nie dokarmia... :(  Dziewczyny jak wpadną od czasu do czasu to psy pożerają worek z karmą, nikt nie ma czasu regularnie tam zaglądać... a idzie zima - podobno psy wyglądają dość marnie... Zajrzę tam jak przyjadę na wszystkich świętych, ale jestem ZAŁAMANA, zerknęłam na google maps jak te warunki wyglądają, bo nigdy się tam nie zapuszczam ze swoim (mimo że na drugim końcu tej ulicy mieszka moja... adopcyjniaczka... tak btw. córeczka Tinki/Liki, Gandzia i dość często ją odwiedzam) -  aż mnie ścięło z nóg, warunki gorsze niż miały nasze dzikunki - jeżeli w ogóle istnieje taka skala, aby porównywać... :( Przez swoje zabieganie zapomniałam o tym Wam powiedzieć. :((  Za tydzień powinnam być w domu, co prawda przez 2-3dni, ale wpadnę tam, zostawię coś do jedzenia, porobię zdjęcia, zobaczę jaki jest stan psów na dzień dzisiejszy... Eh, to się nie skończy...

Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, Tyś(ka) napisał:

O matulu... <3 ależ cudownie... Likuniu :)

Dowiedziałam się parę dni temu od Dziewczyn "moich" o drugiej dzikuskowej ulicy...Też niemal na wylocie z miasta, przy lesie, okoliczni mieszkańcy mówią że historia psów tam jest od wielu, wielu lat (jeden pies żyje tu około 5lat), bo to dobre miejsce na porzucanie psów, więc niektóre są zdziczałe...Psów stałych-dzikich jest 3, dzikie totalnie, jeden potrafi być agresywny, wszystkie są DUŻE, nie tak małe jak Tinusia czy Likusia. Dwa mieszkają na jednej działce, na rozwalonym szkle. Trzeci na działce po sąsiedzku, ale podobno działka ma tego samego właściciela.  Reszta jest bardziej "wymienna" i bardziej oswojona.  Nie są tutaj bezpieczne, nie mają gdzie spać - śpią pod chmurką, na śmieciach. A syf większy niż u "naszych" dzikusków (WiosnaA i elficzkowa mogą sobie wyobrazić tylko). Na pewno nie pomaga to, że nikt regularnie ich nie dokarmia... :(  Dziewczyny jak wpadną od czasu do czasu to psy pożerają worek z karmą, nikt nie ma czasu regularnie tam zaglądać... a idzie zima - podobno psy wyglądają dość marnie... Zajrzę tam jak przyjadę na wszystkich świętych, ale jestem ZAŁAMANA, zerknęłam na google maps jak te warunki wyglądają, bo nigdy się tam nie zapuszczam ze swoim (mimo że na drugim końcu tej ulicy mieszka moja... adopcyjniaczka... tak btw. córeczka Tinki/Liki, Gandzia i dość często ją odwiedzam) -  aż mnie ścięło z nóg, warunki gorsze niż miały nasze dzikunki - jeżeli w ogóle istnieje taka skala, aby porównywać... :( Przez swoje zabieganie zapomniałam o tym Wam powiedzieć. :((  Za tydzień powinnam być w domu, co prawda przez 2-3dni, ale wpadnę tam, zostawię coś do jedzenia, porobię zdjęcia, zobaczę jaki jest stan psów na dzień dzisiejszy... Eh, to się nie skończy...

A może doraźnie im postawić prowizoryczne jakieś zadaszenie bo o budach to raczej nie ma co marzyć.Może by ktoś mógł je systematycznie dokarmiać?Można składać się na karmę.Bardzo trudna sytuacja ale nie można tego tak zostawić.Biedne psy.

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Anula napisał:

A może doraźnie im postawić prowizoryczne jakieś zadaszenie bo o budach to raczej nie ma co marzyć.Może by ktoś mógł je systematycznie dokarmiać?Można składać się na karmę.Bardzo trudna sytuacja ale nie można tego tak zostawić.Biedne psy.

Pomyślę - może udałoby się przenieść budę dzikuskową? Przecież ona nadal tam stoi pusta (chyba? - bo w końcu chyba nie została przekazana innym bezodmniakom?) Muszę też dotrzeć do właściciela działek, może będzie chętny do pomocy psom, a przynajmniej nie będzie utrudniał. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś do stałego karmienia, a szkoda bo byłoby łatwiej - psiaki też by się oswajały jakoś. No nie można ich zostawić teraz :(... mnie najbardziej zmroziło, że znowu okazało się, że problem istnieje od wielu lat, a nikt nie kwapił się jakoś temu zaradzić, zgłosić to gdzieś :(Okoliczni mieszkańcy, ze to normalne, że te psy tam są... jestem przerażona - bo ile jest jeszcze takich miejsc nieodkrytych? Bo coś przeczuwam, że moja Mimi też z takiego miejsca pochodzi...

1 godzinę temu, kiyoshi napisał:

A gmina? Dlaczego nie wypelnia swoich obowiazkow wzgledem bezdomnych zwierzat? Byly wybory moze wojt sie zmienil? Moze warto interweniowac? Trzymam.kciuki zeby sie udalo.im pomoc

Gmina może tylko to zrobić, że wyśle psy do zamojskiego schroniska. Dzikie albo już zdziczałe mają małe szanse, więc nie wiem czy to dobra opcja :( U nas nic się nie zmieniło w tej kwestii. Kompletnie. Na razie chcę zobaczyć, ile tych psów i czy faktycznie są dzikie (czy np. nieufne). Za tydzień jadę, poprosiłam o pomoc jedną z Dziewczyn, które tam już były - wiedzą więcej o tych psach, przede wszystkim, gdzie one mieszkają dokładnie, bo tam syf niesamowity, sporo kryjówek. I dopiero jak zobaczę sama jak to wszystko wygląda, będę mogła coś więcej myśleć. Nie wiem, co zastanę. Jeżeli będą również takie oswojone, nie dzikie psy, ale po prostu bezdomne - poproszę, aby trafiły do miejskich kojców, zgłoszę je miastu, mamy dobre relacje z nimi przecież, jak się uda to  kojce będą od soboty zupełnie puste (a były przepełnione do niedawna), więc jest miejsce. Tam będzie lepiej, bo będą miały co jeść i jakiś tam kontakt z ludźmi. Te, które tkwią w tym miejscu przez lata i faktycznie są dzikuskami chyba lepiej, żeby tam zostały i organizować im pomoc typu stałe dokarmianie, oswajanie, stopniowe wyłapywanie na kastrację - ale to dopiero okaże się jak pojadę tam. Na razie myślę. Miałam się kompletnie już nie angażować w więcej psów... dopóki mam na stanie te, które mam... no ale jak się dowiedziałam o tych dzikusach, które są zostawione same sobie to... no cóż, już słynę od tego, że jestem od tych nieadopcyjnych psów. Jadę. Co robić. A moja mama się już śmiała, że nie mam swoich dzikusów na ulicy, do których latam, kiedy tylko przyjeżdżam: ani kotów, ani psów... no i wykrakała...

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, Tyś(ka) napisał:

Pomyślę - może udałoby się przenieść budę dzikuskową? Przecież ona nadal tam stoi pusta (chyba? - bo w końcu chyba nie została przekazana innym bezodmniakom?) Muszę też dotrzeć do właściciela działek, może będzie chętny do pomocy psom, a przynajmniej nie będzie utrudniał. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś do stałego karmienia, a szkoda bo byłoby łatwiej - psiaki też by się oswajały jakoś. No nie można ich zostawić teraz :(... mnie najbardziej zmroziło, że znowu okazało się, że problem istnieje od wielu lat, a nikt nie kwapił się jakoś temu zaradzić, zgłosić to gdzieś :(Okoliczni mieszkańcy, ze to normalne, że te psy tam są... jestem przerażona - bo ile jest jeszcze takich miejsc nieodkrytych? Bo coś przeczuwam, że moja Mimi też z takiego miejsca pochodzi...

Gmina może tylko to zrobić, że wyśle psy do zamojskiego schroniska. Dzikie albo już zdziczałe mają małe szanse, więc nie wiem czy to dobra opcja :( U nas nic się nie zmieniło w tej kwestii. Kompletnie. Na razie chcę zobaczyć, ile tych psów i czy faktycznie są dzikie (czy np. nieufne). Za tydzień jadę, poprosiłam o pomoc jedną z Dziewczyn, które tam już były - wiedzą więcej o tych psach, przede wszystkim, gdzie one mieszkają dokładnie, bo tam syf niesamowity, sporo kryjówek. I dopiero jak zobaczę sama jak to wszystko wygląda, będę mogła coś więcej myśleć. Nie wiem, co zastanę. Jeżeli będą również takie oswojone, nie dzikie psy, ale po prostu bezdomne - poproszę, aby trafiły do miejskich kojców, zgłoszę je miastu, mamy dobre relacje z nimi przecież, jak się uda to  kojce będą od soboty zupełnie puste (a były przepełnione do niedawna), więc jest miejsce. Tam będzie lepiej, bo będą miały co jeść i jakiś tam kontakt z ludźmi. Te, które tkwią w tym miejscu przez lata i faktycznie są dzikuskami chyba lepiej, żeby tam zostały i organizować im pomoc typu stałe dokarmianie, oswajanie, stopniowe wyłapywanie na kastrację - ale to dopiero okaże się jak pojadę tam. Na razie myślę. Miałam się kompletnie już nie angażować w więcej psów... dopóki mam na stanie te, które mam... no ale jak się dowiedziałam o tych dzikusach, które są zostawione same sobie to... no cóż, już słynę od tego, że jestem od tych nieadopcyjnych psów. Jadę. Co robić. A moja mama się już śmiała, że nie mam swoich dzikusów na ulicy, do których latam, kiedy tylko przyjeżdżam: ani kotów, ani psów... no i wykrakała...

Jeżeli byłabyś u psów w sobotę ( 3 XI )to z dużym prawdopodobieństwem mogę do Ciebie dołączyć. Chyba, ze będzie ktoś z Tobą, bo uważam, że sama nie powinnaś tam iść. Niestety nie wiem gdzie to jest. Buda pewnie jest ale do mojego bagażnika w samochodzie się nie zmieści. Ulica dzikuskowa ostatnio była rozkopana ( jakaś modernizacja chyba ) i nie jeździłam tą ulicą.

 

3 godziny temu, Anula napisał:

A może elficzkowa by pomogła.Wie o tych psiakach?

Właśnie przeczytałam. Niestety nie wiem w których rejonach te psiaki się znajdują. Do dzikusków dojeżdźałam 9 km, myślę, że to gdzieś w pobliżu.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, elficzkowa napisał:

Jeżeli byłabyś u psów w sobotę ( 3 XI )to z dużym prawdopodobieństwem mogę do Ciebie dołączyć. Chyba, ze będzie ktoś z Tobą, bo uważam, że sama nie powinnaś tam iść. Niestety nie wiem gdzie to jest. Buda pewnie jest ale do mojego bagażnika w samochodzie się nie zmieści. Ulica dzikuskowa ostatnio była rozkopana ( jakaś modernizacja chyba ) i nie jeździłam tą ulicą.

 

Właśnie przeczytałam. Niestety nie wiem w których rejonach te psiaki się znajdują. Do dzikusków dojeżdźałam 9 km, myślę, że to gdzieś w pobliżu.

Też zaraz pomyślałam,żeby przewieźć budę trzeba do tego mężczyzn i jakąś przyczepkę.Kobiety sobie nie poradzą.Było na wątku napisane,że buda jest ciężka i nie da się jej ruszyć.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...