Jump to content
Dogomania

Pies a nieprzyjemne sytuacje w transporcie publicznym


Guest Ciekawa1992

Recommended Posts

Guest Ciekawa1992

Witam założony wątek służyć ma przede wszystkim opisaniu nieprzyjemnych sytuacji jakie was lub waszych znajomych spotkały w komunikacji publicznej (pociągi, tramwaje, autobusy miejskie i PKS) w związku z transportem naszych pupili czy to przez innych pasażerów czy też "obsługe". Mnie niestety taka sytuacja spotkała po raz pierwszy wczoraj podczas jazdy pociągiem Wrocław-Poznań (Regio). Nie była to moja pierwsza podróż z psem pociągiem tą trasą i z tym przewoźnikiem, ale pierwszy raz uczestniczyłam w tak przedziwnej i bardzo nieprzyjemniej scysji:/ Otoż jak zwykle kupiłam bilet dla siebie i swojego psa (4 zł) na pociąg do Poznania akurat trafił się z przedziałami z czego zbytnio zadowolona nie bylam bo preferuje inne. Mój pies jest to labrador i jakoś problemu ze wsiadaniem nie ma, więc szybko zajęliśmy pusty przedział a do nas dosiadła się z pozoru normalna kobieta no ale właśnie tylko z pozoru. Tłoku nie było więc rozłożyłam kocyk na siedzeniach obok i pozwoliłam swojej psince się tam wylegiwać, kobieta nie sprawiała wrażenia jakby miała coś przeciwko temu, zresztą konduktor, który sprawdził bilety, szczepienia też nie, zwrócił tylko uwagę że jak wsiądzie więcej osób by pies zszedł na podłoge o kagańcu nawet nie wspomniał, pogłskał psa i poszedł. Ale nawet nie wiem jak to w tej chwili ująć "szaleńczy odjazd" zaczął się gdy na stacji Żmigród wsiadł i dosiadł się do nas pewien facet. Gdy tylko wszedł zaraz krzywo patrzył na mnie i na psa, no ale jak mu nie pasowało mógł iść do innego przedziału miejsc było nawet sporo, ale ten nie usiadł się i patrzył. No a cała akcja zaczęła się gdy konduktor ponownie sprawdzał bilety, u nas tylko jemu, gdy skończył to ten facet nagle takim dosyć głośnym tonem powiedział "że co ten kundel robi na siedzeniu jeśli regulamin tego zabrania i dlaczego jest bez kagańca" na co konduktor odparł, że pies zagrożenia nie stanowi, oraz nie zajmuje miejsca w taki sposób by ktoś nie mógł przez to się usiąść i że jeśli chce to może się przesiąść. Na co facet z jeszcze wyższym tonem że co on sobie wyobraża, że jako pracownik PKP powinien przestrzegać regulaminu, że albo natychmiast powie mi by kundel zszedł z siedzenia i karze założyć mu kaganiec, albo ma mu w tej chwili powiedzieć imie i naziwsko i on zgłosi na niego donos do dyrekcji PKP. Konduktor lekko zszkowany tonem tego faceta próbuje coś odpowiedzieć, a tu nagle przebudziła się ta kobieta która razem ze mną wsiadała jakby z amoku i zaczyna się prawie że drzeć jak wariatka na tego konduktora że ma czelność jeszcze dyskutować z pasażerem, że co on sobie myśli i że jak czegoś zaraz nie zrobi ona też na niego doniesie. Zarówno konduktor jak i ja byliśmy tak zszkowani że sama bezwładnie ściągnełam psa z siedzenia założyłam kaganiec i nie wiedziałam co zrobić. Konduktor podziękował i wyszedł z ulgą stamtąd, nie wiedząc czemu ja tego nie zrobiłam, sama do tej pory nie wiem dlaczego. Oczywiście jak ta wariatka zaczęła swoją litanie pies się przestraszył i przez resztę drogi skulony leżał blisko moich nóg. Po wszystkim ta kobieta wróciła tak jakby do amoku czyli siedziała i patrzyła się w jedno miejsce a ten facet zaczął przeglądać coś na tablecie, za to ja zszokowana patrzyłam przez okno dalszą część drogi próbując sobie wyjasnić co to w ogóle było z boku musiało to wyglądać dosyć komicznie. Na nieszczęście oni również wysiadali w Poznaniu więc przejechaliśmy w tej paranoicznej atmosferze trochę czasu, wysiadając ci ludzie nawet na mnie nie spojrzeli. Na szczęście droga powrotna odbyła się normalnie, ale do teraz rozmyślam co to w ogóle było i dlaczego ja się nie przesiadłam skoro nie obowiązywała tam rezerwacja miejsc. Spotkaliście się kiedykolwiek z tak przedziwaczną sytuacją?

Link to comment
Share on other sites

Nie. Prawdopodobnie dlatego, ze psy jezdza zawsze wg regulaminu (kaganiec, nie na siedzeniu) i nikt nie ma sie do czego przyczepic.

Czasem sie dziwie, ze psiarze kreca bat na wlasny tylek naginajac przepisy a pozniej sie zala w internetach jaki swiat jest straszny. Facet mial racje, mimo chamskiej formy wypowiedzi - pies nie powinien siedziec na siedzeniu oraz powinien miec kaganiec na pysku w swietle obowiązującego prawa. To, ze sa konduktorzy przymykajacy na to oko to inna sprawa.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Witam założony wątek służyć ma przede wszystkim opisaniu nieprzyjemnych sytuacji jakie was lub waszych znajomych spotkały w komunikacji publicznej (pociągi, tramwaje, autobusy miejskie i PKS) w związku z transportem naszych pupili czy to przez innych pasażerów czy też "obsługe". Mnie niestety taka sytuacja spotkała po raz pierwszy wczoraj podczas jazdy pociągiem Wrocław-Poznań (Regio). Nie była to moja pierwsza podróż z psem pociągiem tą trasą i z tym przewoźnikiem, ale pierwszy raz uczestniczyłam w tak przedziwnej i bardzo nieprzyjemniej scysji:/ Otoż jak zwykle kupiłam bilet dla siebie i swojego psa (4 zł) na pociąg do Poznania akurat trafił się z przedziałami z czego zbytnio zadowolona nie bylam bo preferuje inne. Mój pies jest to labrador i jakoś problemu ze wsiadaniem nie ma, więc szybko zajęliśmy pusty przedział a do nas dosiadła się z pozoru normalna kobieta no ale właśnie tylko z pozoru. Tłoku nie było więc rozłożyłam kocyk na siedzeniach obok i pozwoliłam swojej psince się tam wylegiwać, kobieta nie sprawiała wrażenia jakby miała coś przeciwko temu, zresztą konduktor, który sprawdził bilety, szczepienia też nie, zwrócił tylko uwagę że jak wsiądzie więcej osób by pies zszedł na podłoge o kagańcu nawet nie wspomniał, pogłskał psa i poszedł. Ale nawet nie wiem jak to w tej chwili ująć "szaleńczy odjazd" zaczął się gdy na stacji Żmigród wsiadł i dosiadł się do nas pewien facet. Gdy tylko wszedł zaraz krzywo patrzył na mnie i na psa, no ale jak mu nie pasowało mógł iść do innego przedziału miejsc było nawet sporo, ale ten nie usiadł się i patrzył. No a cała akcja zaczęła się gdy konduktor ponownie sprawdzał bilety, u nas tylko jemu, gdy skończył to ten facet nagle takim dosyć głośnym tonem powiedział "że co ten kundel robi na siedzeniu jeśli regulamin tego zabrania i dlaczego jest bez kagańca" na co konduktor odparł, że pies zagrożenia nie stanowi, oraz nie zajmuje miejsca w taki sposób by ktoś nie mógł przez to się usiąść i że jeśli chce to może się przesiąść. Na co facet z jeszcze wyższym tonem że co on sobie wyobraża, że jako pracownik PKP powinien przestrzegać regulaminu, że albo natychmiast powie mi by kundel zszedł z siedzenia i karze założyć mu kaganiec, albo ma mu w tej chwili powiedzieć imie i naziwsko i on zgłosi na niego donos do dyrekcji PKP. Konduktor lekko zszkowany tonem tego faceta próbuje coś odpowiedzieć, a tu nagle przebudziła się ta kobieta która razem ze mną wsiadała jakby z amoku i zaczyna się prawie że drzeć jak wariatka na tego konduktora że ma czelność jeszcze dyskutować z pasażerem, że co on sobie myśli i że jak czegoś zaraz nie zrobi ona też na niego doniesie. Zarówno konduktor jak i ja byliśmy tak zszkowani że sama bezwładnie ściągnełam psa z siedzenia założyłam kaganiec i nie wiedziałam co zrobić. Konduktor podziękował i wyszedł z ulgą stamtąd, nie wiedząc czemu ja tego nie zrobiłam, sama do tej pory nie wiem dlaczego. Oczywiście jak ta wariatka zaczęła swoją litanie pies się przestraszył i przez resztę drogi skulony leżał blisko moich nóg. Po wszystkim ta kobieta wróciła tak jakby do amoku czyli siedziała i patrzyła się w jedno miejsce a ten facet zaczął przeglądać coś na tablecie, za to ja zszokowana patrzyłam przez okno dalszą część drogi próbując sobie wyjasnić co to w ogóle było z boku musiało to wyglądać dosyć komicznie. Na nieszczęście oni również wysiadali w Poznaniu więc przejechaliśmy w tej paranoicznej atmosferze trochę czasu, wysiadając ci ludzie nawet na mnie nie spojrzeli. Na szczęście droga powrotna odbyła się normalnie, ale do teraz rozmyślam co to w ogóle było i dlaczego ja się nie przesiadłam skoro nie obowiązywała tam rezerwacja miejsc. Spotkaliście się kiedykolwiek z tak przedziwaczną sytuacją?

 

Bardzo długo jeździłam z psem pociągami i nigdy nie przytrafiła mi się tego typu sytuacja. Moja suczka jeździ na kocyku na podłodze pod moimi nogami, bez kagańca (mam go w torbie na wszelki wypadek, bo jak najbardziej ludzie i konduktor mają prawo się przyczepić). 

 

Byłam jednak świadkiem sprzeczki między pasażerami. Jedna z kobiet wiozła dobermana (miał kaganiec), który z racji zapchanego pociągu leżał na korytarzu. Pies na pacnięcie nogą kobiety, która próbowała się dostać do łazienki i przeszła nad psem zahaczając go stopą poderwał się i próbował ją ugryźć. Wtedy odezwała się tzw. ostatnia sprawiedliwa osoba w przedziale ("powinien być zakaz wożenia tak dużych psów pociągami") i wybuchła awantura :P

 

Miło by było, gdyby ludzie mówili, że coś im nie pasuje od razu, a nie urządzali sceny, jak w Twoim przypadku, ale ludzie niestety nie wiedzą, co to uprzejme zwrócenie uwagi, czy prośba. Mimo więc dziwnej reakcji mieli jak najbardziej rację.

Link to comment
Share on other sites

Ja bym nie ryzykowała jeżdżenia z jakimkolwiek psem na siedzeniu w pkp czy innej komunikacji. Nawet jakby miejsca było do bólu. To mimo wszystko jest wbrew przepisom i nie powinno się tego robić. Fakt też taki, że można psów nie lubić, ale ktoś inny może nie lubić grubych, a ktoś inny dzieci a każdy ma prawo tym pociągiem jechać, dlatego czepianie się psów jako takie to już jest bez komentarza.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Guest Ciekawa1992


Miło by było, gdyby ludzie mówili, że coś im nie pasuje od razu, a nie urządzali sceny, jak w Twoim przypadku, ale ludzie niestety nie wiedzą, co to uprzejme zwrócenie uwagi, czy prośba. Mimo więc dziwnej reakcji mieli jak najbardziej rację.

 

Tzn. wiem że ja zawiniłam bo regulamin znałam bardzo dobrze, ale czasu już nie odwrócę ;) Zgadzam się z tobą że ludzie powinni od razu mi powiedzieć że im to przeszkadza, wtedy bez zbędnej dyskusji spełniłabym wszystkie normy albo poszukałabym innego przedziału;) Tym bardziej że kobieta na początku trasy zachowywała się normalnie, spojrzała potem zajeła się sobą, no a później patrzyła się takim nieobecnym wzrokiem w jeden punkt i "uaktywniła" gdy ten facet zaczął dyskusje z konduktorem co było dla mnie wielkim zaskoczeniem;) Wiem że powinnam przestrzegać regulaminu, ale musicie przyznać, że zarówno facet jak i kobieta nie zachowali się poprawnie mogli mi od razu zwrócić uwagę, zwłaszcza kobieta ponieważ jechała ze mną od samego początku.

Link to comment
Share on other sites

Być może kobita nie czuła się pewnie w konfrontacji z osoba, która wpadła na pomysł wożenia psa wielkości labradora na siedzeniach.

Może na początku czekała aż przyjdzie konduktor i zrobi z tym porządek...?

A skoro się nie doczekała, wolała milczeć - nie każdy ma odpowiednią dawkę odwagi cywilnej.

 

Zwłaszcza że, powiedzmy szczerze, przeważająca większość psiarzy na zwróconą im uwagę reaguje taką histerią, jak większość mamuś które uważają że poproszenie o lekkie przywołanie do porządku ich pociechy to zbrodnia obrazy majestatu.

 

BTW aż mi się nie chce wierzyć że opisana historia nie jest owocem bujnej wyobraźni.

DDD

  • Upvote 5
Link to comment
Share on other sites

Ja się raczej z niemiłymi komentarzami spotykam w autobusach, nie w PKP. Raz kierowca nawet wysiadł i przeszedł na tył autobusu, żeby koniecznie sprawdzić, czy moje psy mają kagańce (jechałam wtedy z bullem i mixem pinczerka). W PKP zawsze są komentarze, żeby zdjąć "biedakowi" kaganec, bo leży i smutno patrzy. Raz nawet facet początkowo patrzący spod byka na mojego psa, pod koniec jazdy trzymał już bo na kolanach i miział (wtedy mój pies ważył jakieś 17kg i strasznie sobie z tym panem przypadli do gustu).

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nie przyszłoby mi do głowy by psa trzymać na siedzeniu i sama bym się wkurzyła widząc coś takiego.Nie ma bata by choć trochę sierści nie zostało na siedzeniu a ja nie mam ochoty mieć tego na spodniach.Mój pies jest mały i mam zawsze koc dla niego rozścielany na podłodze.Miejsca siedzące są dla ludzi.

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Nie rozumiem jaki dyskomfort może mieć pies leżący na kocyku na podłodze? A może to dyskomfort mają właściciele?

Ja nie pozwalam psu leżeć w swoim aucie na kanapie-ma koc na podłodze,tak samo w taksówce,nie pozwalam także mu spać na łózku.Potwornie nieszczęsliwy z tego powodu nie jest.

Jak wykupisz cały przedział bou to jeszcze zapłać za jego uprzątnięcie z sierści:)

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Nie rozumiem jaki dyskomfort może mieć pies leżący na kocyku na podłodze? A może to dyskomfort mają właściciele?

Ja nie pozwalam psu leżeć w swoim aucie na kanapie-ma koc na podłodze,tak samo w taksówce,nie pozwalam także mu spać na łózku.Potwornie nieszczęsliwy z tego powodu nie jest.

Jak wykupisz cały przedział bou to jeszcze zapłać za jego uprzątnięcie z sierści:)

 

W przypadku mojej suki jazda na podłodze samochodu kończy się wymiotowaniem (ma chorobę lokomocyjną). Natomiast gdy jedzie na kanapie nie ma praktycznie problemu, cały czas patrzy co się dzieje za oknem, a w końcu się kładzie i śpi. Także można mówić o jakimś dyskomforcie u niektórych psów ;) w pociągu tego problemu nie ma, bo sposób jazdy jest zupełnie inny, choć raz w telepiącym się regio mi się zrzygała. Gdy była młodsza woziłam ją na swoich kolanach i nigdy nie zwymiotowała (wydaje mi się, że wtedy drgania nie są po prostu tak wyczuwalne).

 

Nie wyobrażam sobie jednak wieźć jej nawet w moim samochodzie na kanapie bez jakiegoś zabezpieczenia. Na szczęście jest na rynku tyle różnych pokrowców, że jest w czym wybierać :)

 

 

 

Ten wątek uświadomił mi ile rzeczy trzeba przemysleć decydując się na szczenię określonej rasy...

 
Jeśli ktoś podróżuje ciągle pociągami to kupno psa dużej rasy rzeczywiście jest średnim pomysłem. No chyba, że jest się bardzo opornym na chamskie teksty współpasażerów/czerpie się przyjemność z pyskówek.
Link to comment
Share on other sites

We wlasnym samochodzie mozna sadzac pieski wszedzie ,jest to indywidualna sprawa wlasciciela. Moj jeden siedzi w klatce a drugi na przednim siedzeniu obok mnie przypiety pasami .Nawet do glowy by mi nie przyszlo zeby go zapedzic na podloge ,ale to jest moja sprawa ,moj pies ,moj samochod .Natomiast w srodkach publicznego transportu nalezy sie dostosowac do przepisow i wiadomo ,ze pieski na siedzeniach siedziec nie moga.

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Klaki-miałam psa z chorobą lokomocyjną.Dostawał po prostu tabletkę by nie było jakichś sensacji.Niespecjalnie pomagało mu to,że patrzył przez szybę.Był na tyle wielki,że siedział na podłodze i widział co się dzieje za szybą.

 

Moja na środki przeciwwymiotne reaguje....wymiotami (co wzbudza wielkie zdziwienie weterynarzy). I tak- siedzenie na kanapie jak najbardziej jej pomaga. Woziłam ją próbując różnych sposobów i jazdę trwającą więcej niż 1 godzinę (jeździmy z nią z Poznania/Warszawy do Kołobrzegu) wytrzymywała bez wymiotowania tylko wtedy, gdy jechała na kanapie w samochodzie i mogła sama sobie decydować, czy wygląda przez okno, czy śpi, czy po prostu siedzi i gapi się przed siebie.

W autobusach itd jeździ na podłodze, ale zawsze po 30-40 minutach szalonej jazdy zaczyna wymiotować. Gdy trzymam ją na kolanach nie ma tego problemu.

Link to comment
Share on other sites

Guest Ciekawa1992

Jak się wybiorę w podróż pociągiem z moją bernardynką,to wykupię cały przedział...a może i wagon?

:)

Ten wątek uświadomił mi ile rzeczy trzeba przemysleć decydując się na szczenię określonej rasy...

 

Hmmmm wnioskuje że to jeszcze szczeniak tak? Mój pies do najmniejszych nie należy, ale jakoś nie wyobrażam sobie wielkiego bernardyna w pociągu.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam psa w sumie średniej wielkości, ale między siedzeniami w pociągu ledwo się mieści.

Zazwyczaj pozwalaliśmy mu leżeć w przejściu na korytarzu, a gdy ktoś przechodził zabieraliśmy go do przedziału.

 

Zawsze miałam przy sobie kaganiec, gdyby komuś otwarta paszczęka przeszkadzała (no i wymaga tego regulamin).

Nigdy też pies nie podróżował na siedzeniach - po prostu zająłby większość miejsca i okłaczył (i zabrania tego regulamin ;)).

 

Woziłam go tak po Polsce w PKP, nawet się raz PKSem zdarzyło (ale tu już kaganiec musiał być cały czas założony - kierowca sprawdzał) przez jakieś dwa lata.

Skończyło się to tak, że zrobiłam prawo jazdy i kupiłam samochód, bo na dłuższą metę takie podróżowanie jest potwornie niewygodne.

 

Minusy jazdy komunikacją publiczną, które zdopingowały mnie do zakupu samochodu :)

  • Miejsca mało - pies się ledwo mieścił i praktycznie zawsze ocierał się o nogi współpasażerów - pół biedy, jak akurat nie liniał... 
  • Wysiadanie z wagonu / PKSu utrudnione - schody są strome i wysokie, pies miał zawsze wątpliwości czy da radę wysiąść, a wzięcie go na ręce (waży prawie 40 kilo, 65 cm w kłębie), to wyczyn nie dla mnie
  • Każda podróż to wielkie wydarzenie logistyczne:

1. Wprowadzenie / wyprowadzenie do wagonu / busa psa (opisane powyżej).

2. Załadowanie / wyładowanie bagaży (w tym przynajmniej jednej torby tylko z rzeczami psa).

3. Znalezienie miejsca gdzie pies miałby dość miejsca żeby w miarę wygodnie się położyć i minimalnie przeszkadzać współpasażerom (żeby w ogóle nie przeszkadzał nie ma możliwości - za duży i za kudłaty).

4. Wyjście z pociągu na czas (szczególnie zimą potrafiły być z tym problemy...)

Link to comment
Share on other sites

A ktos, kto ma yorka (albo w ogole nie ma psa) moze sobie labka w pociagu nie wyobrazac:D
Ja nie mialam sytuacji az takich jak Ty, ale tez przepisow przestrzegam. Na dobra sprawe wiecej spotkalo mnie milych sytuacji i uprzejmosci ze strony ludzi niz wrogosci.

A tak z ciekawosci: skoro jestes pewna swojego postepowania (kocyk jest to sciersci nie ma, pies lagodny tlumu nie ma to brak kaganca) to czemu sie nie odezwiesz? Czemu nie probowalas sie chociaz bronic?

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam tylko przygodę w mzk. Z racji tego, że Pestka miała wtedy niecałe 5 miesięcy to nie miałam dla niej jeszcze kagańca, a ona szczeknęła, bo koleżanka się dosiadła i jakiś pan zaczął się czepiać, że pies nie ma kagańca i do tego przyłączył się kierowca, który stwierdził, że pies może ugryźć. Po tym kupiłam jej kantar, żeby miała cokolwiek na pysku, bo nie chcę jej kupować drogiego kagańca, jak jeszcze rośnie.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chcesz uniknąć "nieprzyjemnych sytuacji w transporcie publicznym" związanych z psem, to pomyśl o tym wcześniej. A nawet jeszcze wcześniej - nim sprawisz sobie psa. Trzeba po prostu zaopatrzyć się w psa określonej rasy, która nigdy, przenigdy nie będzie powodem "nieprzyjemnej sytuacji w transporcie publicznym". Taką rasą jest collie, czyli "Lassie" bez względu na płeć. Jedynym kłopotem w autobusie/pociągu może być nadmiar sympatii okazywanej "Lassie" przez małoletnich pasażerów. Kłopotem dla psa, ale zwykle nie da się go zagłaskać na śmierć w czasie podróży.

Link to comment
Share on other sites

Nikt nie będzie miał problemu w komunikacji miejskiej, jeżeli będzie przestrzegał regulaminu...a sprawianie sobie psa danej rasy tylko ze względu na transport jest moim zdaniem co najmniej głupie, bo psa powinniśmy dobrać sobie charakterem.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nikt nie będzie miał problemu w komunikacji miejskiej, jeżeli będzie przestrzegał regulaminu...a sprawianie sobie psa danej rasy tylko ze względu na transport jest moim zdaniem co najmniej głupie, bo psa powinniśmy dobrać sobie charakterem.

 

Na pewno osoba posiadająca psa dużej rasy, w dodatku tej z rodzaju kłaczących, śliniących się itd będzie miała więcej problemów w komunikacji miejskiej, niż właściciel np. yorka. Duże psy nie dość, że zajmują więcej miejsca (powodzenia w załadowaniu się do pociągu regio z bernardynem w okresie świątecznym albo w wakacje, gdy wszyscy jadą nad morze), to jeszcze wzbudzają strach u większej ilości ludzi, niż typowe maluchy, no i często dość intensywnie "pachną". Oczywiście jak pies jedzie odpowiednio zabezpieczony to nikt nie powinien właściciela wywalić, ale na komentarze ze strony współpasażerów trzeba być przygotowanym. Podobnie, gdy ma się psa rasy uznawanej za groźną. Na pewno właściciel rottweilera częściej usłyszy chamskie teksty od innych podróżujących, niż właściciel maltańczyka.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Co do pierwszego posta, facet miał rację. Przepisy to przepisy.

 

Za to dość interesuje mnie przepis, że jak komuś przeszkadza pies to właściciel wraz z psem ma obowiązek opuścić przedział. Uważam, że jest to krzywdzące dla nas. Z jakiej racji mam się wynieść skoro mój pies przepisowo ma kaganiec i jest grzeczny?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...