Jump to content
Dogomania

Dzisiaj odszedł Szkielecio ['] ...


katya

Recommended Posts

Dzisiaj, 6 listopada 2008 o 16:34, po ciężkiej chorobie opuścił nas Szkieletek - psiak Naty i Joli od Jadzi. Nata znalazła go 3 lata temu na ulicy, dogorywającego w śniegu...
Dziewczyny dały mu wspaniałe życie, a w ostatnich tygodniach walczyły jak lwice o każdy dzień...

Śpij spokojnie Szkieleciu...

[IMG]http://images50.fotosik.pl/27/91cf354bd9246ad9.jpg[/IMG]

[IMG]http://images44.fotosik.pl/27/e582521898afb4c0.jpg[/IMG]

[IMG]http://images20.fotosik.pl/187/76c98abd7baf0ca6.jpg[/IMG]

[IMG]http://images14.fotosik.pl/33/4b2133f5f19e9262.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 370
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

.....Modlicie się o danie siły przetrwania
Wiem,że mnie kochacie i nie chcecie utracić
lecz JA PROSZĘ -[I] daj Panie tylko ulgę
niechaj skończy się to co nigdy niezaczęte
co trwa po chwilę obecną i w bólu poczęte
odrzuć to Panie ode mnie- zabierz na zawsze
w zamian daj mi ukojenie i niech spokojnie zasnę[/I]......
Szkielet



Tę modlitwę od kilku dni nieustannie słyszały Jola z Natalką i nie zwarzając na własny ból wysłuchały jej.........
[B]HOŁD WAM ZA TO DZIEWCZYNY
[/B]
A Ty Szkieleciku ganiaj szczęśliwy po bezkresnych łąkach za Tęczowym Mostem.:Dog_run:

Link to comment
Share on other sites

Zabrałyśmy dzisiaj psy i pojechałyśmy z nimi na działkę, do Szkielecika.Takie to dziwne,jeszcze niedawno, latem, biegał sobie po działce z Polą i Jadzią,teraz one biegały wokół miejsca, gdzie go pochowałyśmy i...nic.Zastanawiam się czy psy wiedzą? Czy wiedziały, że jego już nie ma, gdy nie wrócił, jak zwykle wracał z lecznicy? Jadzia jest smutna, osowiała,Żaba tak samo, one były ze Szkieleciem najdłużej,Pola sprawia wrażenie, jakby nie zauważyła jego zniknięcia, rozrabia jak zwykle.A ja nie mam czym zająć rąk, już nie muszę przygotowywać leków,podawać strzykawką odżywczego napoju,nie muszę sprawdzać,czy ma znowu przyspieszoną akcję serca,prosić żeby cokolwiek zjadł, nie muszę niczego robić...A tak bardzo bym chciała...

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj minął kolejny dzień bez Szkielecia...Cały czas mam wrażenie, że wrócę do domu i zastanę go leżącego na kanapie, słabiutkiego,smutnego ale czekającego na mnie.Wszystkie zwierzaki odliczają się przy wejściu,szczekają, miauczą, próbując zwrócić na siebie uwagę,wchodzę do pokoju,nie ma Szkielecika...

Link to comment
Share on other sites

Tak mi przykro Jolu
Wierzę, ze są te bezkresne łąki, ta tęczowa kraina gdzie nie ma przemocy, bólu i cierpienia. Wierze, ze wszystkie nasze psinki są tam bardzo szczęsliwe.

Odszedł kochany, to najważniejsze.

Dla ciebie psi Aniołeczku
[img]http://img233.imageshack.us/img233/2789/wiecezkwiatami4kt0.gif[/img]

Link to comment
Share on other sites

Jutro minie tydzień jak nie ma Szkielecia i nic nie wydaje się łatwiejsze...
Kiedy wychodzę na spacer z Polą i Jadzią staram się iść tak, by nikogo nie spotkać. Każde pytanie o Szkieletka powoduje, że w gardle rośnie mi wielka klucha, nie mogę mówić, nie potrafię odpowiedzieć, nie chcę opowiadać...
Tak bardzo tęsknię...

Link to comment
Share on other sites

Trzy lata, właśnie mijają trzy lata, jak Szkielecio zamieszkał z nami...
Natalia znalazła go leżącego w śniegu,zwiniętego w kłębek, drżącego, dygoczącego z zimna.Była połowa listopada 2005 r.
Zabrałyśmy go do samochodu i pojechałysmy do lecznicy.Był straszliwie wychudzony(stąd imię Szkieletek), w okolicy odbytu miał olbrzymiego,twardego guza,szedł powłócząc nogami...
Byłam przekonana, że lekarz go uśpi, był w strasznym stanie...
Po dokładnych badaniach stwierdzono u niego przepuklinę okołoodbytniczą, straszliwe wyniszczenie i wychłodzenie organizmu.Z odbytu wyjęto mu bez znieczulenia około 0,5 kg kości,,trzymałyśmy go a on wyjąc z bólu nawet nie warknął, nie próbował ugryźć którejś z nas,chyba wiedział, że chcemy mu pomóc .Dostał leki i zabrałyśmy go do domu.I tak Szkielecik zamieszkał z nami...

Link to comment
Share on other sites

Tego pierwszego wieczoru położył się na przygotowanym dla niego posłaniu i zasnął natychmiast.Nie jadł, nie pił tylko spał. Żaba, nasza znaleziona pół roku wcześniej czarna kotka obchodziła go początkowo nieufnie, obwąchując z każdej strony, Szkielecio otwierał na moment oczy, patrzył na nią, na mnie i znowu zasypiał. Popiskiwał podczas snu cichutko,drżał przy tym cały,chyba mu się coś złego śniło...
Był straszliwie wychudzony,podawałam mu jedzenie 3-4 razy dziennie w małych porcjach,zjadał wszystko i wracał na posłanie.Na spacerze nie mogłam patrzeć,jak usiłował się wypróżnić.Wyginał ten chudziutki grzbiet w pałąk, jak taki pająk na cieniutkich, rachitycznych nóżkach,napinał się i trwał tak przez kilka dobrych minut, czasem bez efektu, czasem z mizernym. Zaczęłam podawać mu do jedzenia olej z zmielonym siemieniem lnianym,początkowo nie przynosiło to żadnych rezultatów,później powoli, powoli coś drgnęło,już było mu ciut łatwiej.
Z Żabą nawiązał wspaniały kontakt, nie bała się go, myślę, że wcześniej musiała mieszkać z psem, bo podchodziła do niego bez lęku, ocierała się o niego mrucząc swoje mruczanki, z czasem zasypiała wtulona w jego grzbiet a on nie uciekał. Patrzyłam na to z nieskrywanym zdumieniem, tu umierał mit i powiedzenie, że żyją, jak pies z kotem...

Link to comment
Share on other sites

Pod koniec grudnia 2005 roku, mniej więcej po miesiącu pobytu Szkielecia u nas, wydarzyło się coś niepokojącego. Był późny wieczór, Szkieletek spał otulony dokładnie kocem(zwinął się cały pod nim) i nagle zerwał się chcąc podnieść ale nie mógł wstać. Łapy rozjeżdżały mu się na wszystkie strony, głowa opadała bezwładnie,sprawiał wrażenie jakby był pod wpływem powoli rozprowadzanego środka usypiającego. Byłam sama w domu, nie wiedziałam co robić, jak mu pomóc...Po kilku minutach wszystko minęło, stanął na drżących nóżkach, otrzepał się i zaczął zachowywać jakby nic się nie stało. Zastanawiałam się, czy to nie było jakieś chwilowe niedotlenienie mózgu, był cały, włącznie z głową zawinięty w koc, może podczas snu wpadł w bezdech, nie wiedziałam wtedy jeszcze nic...

Link to comment
Share on other sites

Lekarz, któremu opowiedziałam o tym zdarzeniu zbagatelizował sprawę, uznał, że nic się nie stało niepokojącego, powiedział, żebym się tym nie martwiła. Uspokojona wróciłam do domu i rzeczywiście, przez kolejny miesiąc nic się nie działo.
Kolejna sytuacja wyglądała o wiele bardziej dramatycznie. W przedpokoju Szkielecio przewrócił się, usiłował podnieść ale nie potrafił, trząsł się cały...
Najbardziej zdumiewające było zachowanie kotki, dobiegła do niego przywierając całym swoim ciałem tak, jakby chciała go objąć, Natalia zrzuciła ją ze Szkieletka nie wiedząc tak naprawdę, co się dzieje,Szkielecio sprawiał wrażenie nieprzytomnego,kotka przyglądała mu się z boku...To wszystko trwało co najmniej 5 minut, po chwili, gdy mógł już spokojnie usiąść, zwymiotował. Obok wymiotowała kotka.
Byłam przekonana, że to zatrucie pokarmowe, oba zwierzaki wymiotowały,zastanowiło mnie tylko ich zachowanie po tym wszystkim, żadne z nich nie sprawiało wrażenia chorego, zachowywały się tak, jakby nic się nie stało...Lekarz po zbadaniu obu zwierząt potwierdził, że nic im nie jest i że była to najprawdopodobniej chwilowa niedyspozycja żołądkowa, być może tak było, ale u obu naraz?
Gdy wydarzyło to się w odstępie kolejnego miesiąca wiedziałam już, co to jest, długo to trwało nim się zorientowałam ale po raz pierwszy spotkałam się z padaczką u psa, u mojego psa...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...