Jump to content
Dogomania

Taszka - psa jakby pół albo ćwierć... - została "siostrzyczką" wielkiego labradora :)


Nutusia

Recommended Posts

Taszka przez dłuższy czas "mieszkała" pod sklepem w pewnej podwarszawskiej miejscowości. Potem jakimś CUDEM przetrwała ruję, choć nie mam pojęcia jak, bo chyba każdy pies jest od niej większy! Taszka waży 4 kg i wygląda bardziej jak tchórzofretka niż jak pies!

 

Oczywiście zaciążyła... :(

Wtedy została przyniesiona do naszej lecznicy, bo ponoć ktoś miał dać jej dom, ale tylko jeśli będzie wysterylizowana. Naszym Doktorom 2 razy powtarzać nie trzeba - wysterylizowali już następnego dnia. Tyle, że ten ktoś się ponoć rozmyślił i tak Taszka została rezydentką lecznicy.

 

Dowiedziałam się o niej w piątek.

 

Miałam w zanadrzu fajnie zapowiadający się domek, szukający właśnie takiej malizny. I pomimo, że poleciłam inną sunię, z zaprzyjaźnionego DT, przedstawiłam domkowi i Taszkę, wychodząc z założenia, że jest jednak w większej potrzebie...

Dom się zainteresował na tyle poważnie, że pani pojechała ze mną do lecznicy jeszcze w piątek i po oględzinach i wspólnym mini spacerku zdecydowała się na adopcję (czym miała wreszcie uszczęśliwić swoją 9-letnią córeczkę). Sunieczka przesłodka, tuli się do każdego, pcha na kolana, liże po rękach, po twarzy. Na spacerku co chwila wywala się na plecki. Ponieważ bałam się podróży pociągiem, odwiozłam całą trójkę do Warszawy... Po wejściu do mieszkania, wszystko obwąchała, napiła się wody i... przystąpiła do zabawy pluszakiem, z przerwami na rozdawania buziaków!

Jechałam do domu przekonana, że uszczęśliwiłam i psa i ludzi... I że wezmę na tymczas kolejną sunię, która w cieczce trafiła do lecznicy właśnie w piątek i uprosiłam, żeby jej nie zgłaszali do schroniska...

 

W sobotę z rana odebrałam telefon pełen ochów, achów i zachwytów. Taszka była po wycieczce do sklepu zoologicznego, celem dobrania szeleczek. Dostała też posłanko, miseczki, smycz i inne "duperele". Noc przespała częściowo na kocyku, częściowo z panią. Potrzeby załatwiała na dworze, apetyt dopisywał.

 

No i fajnie! Mogłam spokojnie oddać się dalszemu skręcaniu się z bólu z powodu niestrawności po tym, jak wygłodniała wpadłam w piątek do domu o 22giej i rzuciłam się na jedzenie, zagryzając ogórkami z octu, które się wyraźnie nie spodobały pustemu żołądkowi :(

 

Po może 2-3 godzinach kolejny telefon - sielanka się skończyła. Taszka siedzi na narożniku, rwie posterylkową sukienkę, a gdy pani chce ją powstrzymać, łapie ząbkami. Pokazuje również ząbki córce, a ta płacze - uwaga  - przerażona! Taszka biega po mieszkaniu swobodnie, jak bomba wskakuje na narożnik i nie chce z niego zejść. Dominantka!

 

Wyszło na to, że 4-kilogramowy pies STERRORYZOWAŁ dorosłą kobietę i w sumie dużą dziewczynkę.

 

Dobra, dwa oddechy i tłumaczę spokojnie, że muszą ją zrozumieć, że w ciągu ostatnich dni psina nie miała żadnego punktu zaczepienia, ciągłe zmiany, że dopiero co zafundowały jej jazdę bez trzymanki wyprawą po szelki (autobusem miejskim), że psa trzeba głaskać z przerwami, że musi mieć swoją przestrzeń, że trzeba ją zmusić, żeby zlazła z rzekomo okupowanego narożnika (podałam sposoby), że trzeba przestać zwracać na nią uwagę i poczekać aż sama zacznie szukać kontaktu...

 

Zanim zadzwoniłam po raz kolejny, już wiedziałam, że bez względu na to, co usłyszę, jadę po psa! Bo jakoś przeoczyłam, że egzaltacja u ludzi nie wróży nic dobrego. Zadzwoniłam mówiąc, że przyjadę w niedzielę, bo w sobotę krążyłam głównie pomiędzy łóżkiem a toaletą...

 

Wczoraj pojechałam po psa. Okazało się, że po zastosowaniu moich rad (nie zwracania uwagi na psa), pies zrobił się... lękowy! Córka ułożyła ją w pokoju w posłanku, a Taszka tam leżeć nie chciała i poszła do kuchni (a pluszak by leżał!!!). Pani mi też pokazała co Taszka robiła z prasowaną kostką. Otóż zaniosła ją do legowiska, trącała noskiem i w końcu przykryła zabawkami. Więc pani jej kostkę zabrała w obawie, że ma na nią... alergię! :( Aha, i od piątku sunia miała już... trzecie imię, bo na żadne nie reagowała po dwukrotnej próbie wołania ją tym imieniem!

Cycki z majtkami mi opadły:(

 

I co ciekawe - od kiedy weszłam i usiadłam, Taszka usadowiła się koło mojej stopy i ani drgnęła! Wołana i nagabywana przez panią, nie ruszyła się z miejsca...

 

Ciąg dalszy w kolejnych postach ;)

 

A oto agresor i terrorysta we własnej osobie (trzeba wziąć poprawkę, że zdjęcia ją powiększają co najmniej dwukrotnie!):

 

2015-08-30%2017.30.56_zpsgmh10jvf.jpg

 

 

20150828_200546_zps85xjiwnc.jpg

 

2015-08-30%2017.35.17_zpsz7m8kcks.jpg

 

2015-08-30%2017.33.28_zpswn7rt5nt.jpg

Link to comment
Share on other sites

Post rozliczeniowy:

 

Stan konta: 0,00 zł

 

Wpływy:

- 100 zł od Mattilu (pieniądze od Filonka)

 

Wydatki:

- 11,98 - wyróżnienie ogłoszeń na olx (na Warszawę i Katowice)

- 88,02 zł - przeniesione do rozliczeń Imki, w oczekiwaniu na kolejną tymczasowiczkę ;) - wątek Imki: http://www.dogomania.com/forum/topic/142833-w-ma%C5%82ym-cia%C5%82ku-wielki-strach/

Link to comment
Share on other sites

Całą drogę do domu Taszka spała mi na kolanach jak zabita. Po przyjeździe była oczywiście podenerwowana, powarkiwała na psiaki, ale w normie ;) Nie chciała spać, wolała iść zwiedzać dom, ale patrzyła czy idę za nią. Musiałam się zająć obiadem i kolejną warstwą lakieru na stole, więc siadała sobie koło mojej nogi i niestety często musiała zmieniać miejsce ;) Gdy tylko na chwilę siadałam, tryniła mi się na kolana i próbowała podsypiać, co nie było proste, bo bez przerwy coś się działo! A to psy wypadały na zewnątrz, a to pies sąsiadów zaszczekał, a to Sławek przechodził... Próbowała podgryzać fraczek, który po rozszarpaniu "firmowego" pani jej zrobiła z jakichś śpioszków dla lalek, ale dwukrotnie "nie" poskutkowało! Można z nią zrobić wszystko! Układałam ją sobie na rękach jak niemowlę, na pleckach i odpływała, mrużąc oczka. Wieczorem pojechałam z nią do lecznicy po drugi fraczek oraz po kołnierz - na wszelki wypadek, a także by Doktor zerknął na tylną nóżkę, na którą zdarza jej się utykać (a właściwie "omykać" kroki).

Na mój widok Doktor się załamał, bo myślał, że przyjechałam zwrócić Taszkę. Szybko wyprowadziłam go z błędu, ale też powiedziałam, że pomimo obietnicy, nie mogę teraz wziąć tej drugiej suni na tymczas :(

 

Dostałyśmy fraczek "na kota" - rozm. 2! :) Doktor, badając kolana i bioderka, zadał Taszce ból, a pomimo to, nawet nie próbowała się bronić - szarpać, czy użyć zębów! Gdy ją przebieraliśmy, łapała mnie ząbkami za ręce, ale tak, jak w zabawie - delikatnie i na niby.

Po powrocie do domu, była tak wykończona, że zasnęła jak dziecko.

 

Agresor w moich objęciach, na tle koszulki do prac malarskich ;)

 

20150830_172623_zpsolbsthqy.jpg

 

Wieczorem już w miarę swobodnie się przemieszczała po domu, na dworze zrobiła co do niej należy (jeszcze wczoraj na symczce). Próbują się z Imką przymierzyć do zabawy, ale jeszcze im nie wychodzi ;) A Imka przy niej wygląda jak mega baleroniasty bulterier! :D

W nocy Taszka spała wtulona we mnie, potem na mojej głowie, potem na szyi. A gdy otworzyłam oczy, wyciągnęła łapkę i tak mnie szturchnęła w oko, że funkcjonuję dziś jako ten Cyklop (chyba ją jednak oddam, bo normalnie strach się bać! ;))

Rano radośnie wybiegła do ogrodu (już bez smyczy). Zostawiłam ją w sypialni razem z Gapcią...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Jestem u malutkiej.Nie sądziłam nigdy,że psa tej wielkości można się bać.Wiem-zęby każdy pies ma więc i ona ma.

Ona z całą pewnością w tamtym domku nie była grożna.Była niepewna,skołowana itd..Dlaczego ludzie nie mogą dać takiemu psu szansy pod postacią czasu aby się przyzwyczaiła?Ja myślę,że może inaczej sobie psinę wyobrażali,nie spełniła oczekiwań?Bo jeśli boją się psa tej wielkości to chyba na widok PitBulla to byłyby zawały...A z drugiej strony mieć psa i sie go bać to lepiej psa nie mieć...A ona jest taka krucha...I napewno w dalszym ciągu lekko skołowana...

Elżbieta

Link to comment
Share on other sites

Elżbieto, ona jak na psa po takich "przejściach" zachowuje się fenomenalnie! Wczoraj włożyłam jej obróżkę feromonową (połówkę, która została po Imce), ale chyba nawet niepotrzebnie, bo gdyby nie liczba psów i bałagan remontowy w naszym domu, już by się czuła jak u siebie ;)

Nasza Szyszka spędziła u tej pani dzień. I już wtedy powinna mi się była czerwona lampka zapalić, gdy zadzwoniła do mnie z pytaniem co pies miał na myśli, gdy fuknął na dziecko (w nosie ją coś zakręciło). Szyszka była dla pan za duża i ja to w pełni zrozumiałam. Ale jak widać, nie o rozmiar tu chodzi, ale o kompletny, wręcz żenujący brak wiedzy. Chyba za bardzo chciałam i... straciłam czujność :(

 

Marysiu, to czwarte imię od piątku (lecznicowe było jeszcze, więc właściwie piąte). Obstawiam, ze do jutra załapie, że Taszka to ona, choć rzeczywiście po drugim zawołaniu nie dotarło! :D

Link to comment
Share on other sites

zero edukacji + zero wrażliwości + egocentryzm.
A w szkole uczą wielu rzeczy, ale nie mówią o najbliższych domowych zwierzętach, psach, kotach, koniach, kurach czy gołębiach... jak dom nie nauczy, nie przekaże, nie uwrażliwi, no to mamy to, co mamy. Kretynki.
Taszka - śliczne imię; mały skarbek znajdzie dom, gdzie kocha się ŻYWE zwierzęta, i traktuje jak członków rodziny, a nie pluszaki.

Link to comment
Share on other sites

Co nagle to po diable jak życie dowodzi.

Biedna malutka.

Babsztyl totalnie porąbany. W  ogóle nie powinna mieć żywych zwierząt tylko pluszaki.

6 wyjeżdżam na tydzień ,więc teraz nie mam jak pomóc fizycznie. Zobaczymy co się będzie działo w temacie po moim powrocie.

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu po tym co napisałaś wychodzi mi , że ani rodzice ani dziecko tak naprawdę nie byli gotowi na psa.

Dziecko chciało - bo tańsze to niż rodzeństwo - to rodzice się zgodzili a jak coś nie "pasowa;o" to fora ze dwora.

Mało jest takich przypadków?

Link to comment
Share on other sites

Nutusia załamałaś mnie! nigdy nie wyadoptuję Dyziozezika. Nie przez to, ze nie widzi i ma wodogłowie, ale przez to, że nagminnie gryzie i warczy . Ja nie wiem jak Wy to robicie, że ta Wasza sfora co raz przyjmuje nowe towarzystwo. No i jak Wy to ogarniacie. Taszka fajnie zwana :)

Link to comment
Share on other sites

Pani się coś w głowie pokręciło i zamiast do sklepu zabawkowego trafiła do Ciebie, do tego Taszka miała czelność ruszyć się z posłanka jak ją dziecko tam położyło, no i taki krokodyl jak kłapnie zębami to i rękę, i głowę nawet odgryźć może, załamka... Ty się Nutusiu ciesz że psinka nie siknęła w domu bo byś dywan musiała odkupić...omijać wielkim łukiem.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...