Jump to content
Dogomania

Żarcie na tle nerwowym?


niezgodna

Recommended Posts

Pomóżcie, bo ja jestem na skraju ludzkiej wytrzymałości.

 

Pies ma 9 miesięcy, w domu zachowuje się normalnie, fakt faktem - sępi, ale jedynie na zasadzie patrzenia jak ktoś je do czasu aż nie odeśle się go na miejsce. Natomiast na dworze to istny demon, jak na niego patrzę to mam wrażenie, że jest tu jakiś poważny problem i już nie wiem czy na tle wychowawczym, czy psychicznym. Wszystko jest okej dopóki pozwala mu się żreć (a zeżre wszystko - od gówna i chleba dla gołębi po wymiociny na chodniku - ma lepsze dni, gdzie nie je nic i nie obchodzi go nawet obiad dla króla, ale takie to znaczna mniejszość), zabroń mu czegoś i już się zaczyna, rzuca się wściekle na wszystko, nawet o kawałek patyka będzie zaciekle walczył, zaczyna ciągnąć jak szalony, wącha chyba w tempie 10 wciągnięć powietrza na sekundę, jak się go zatrzyma przy nodze, żeby chwilę się opanował to się wyrywa i leci dalej na poszukiwanie żarcia. Nie ma z tym psem wtedy żadnego kontaktu, a im bardziej staje mu się na drodze i przeszkadza w zeżarciu całego trwanika, w tym większą obsesję wpada. Naprawdę kiedy na niego patrzę to widzę jakiegoś znerwicowanego psa albo zachowania kompulsywne - musi zeżreć za wszelką cenę. Uspokaja się dopiero wtedy jak zaciągnie się go do domu i jest tak zmęczony, że od razu idzie spać.

 

Kiedy był młodszy też żarł, ale na spokojnie, nie walczył, można było mu to żarcie wyciągnąć, odciągnąć go, nauczyć komendy "zostaw" (którą teraz ma w głębokim poważaniu), im jest starszy, tym problem się nasila, czasem to już nawet widzę, że robi mi na złość i wpieprza, żebym się wściekła, ale w taką teorię wolę nie wierzyć.

 

Miałam kilka suk w życiu, każdą oduczyłam żarcia z trawników. Teraz mam psa po raz pierwszy w życiu i na spacerach to ciągła walka - ja swoje, on koniecznie swoje. A to nie będzie chodził przy nodze, bo musiałby pójść mi na ustępstwo, a to nie usiądzie, bo on wie lepiej, ale to jest naprawdę mały pikuś. To żarcie coraz bardziej mnie martwi, może właściwie nie samo żarcie, ale to jak się przy tym zachowuje - lata, ciągnie, rzuca się do byle kropeczki na chodniku, jęzor mu wisi, bo tak się męczy, ale musi zeżreć byle co, żeby tylko zeżreć. Podobny problem jest w momencie kiedy bawi się z innym psem - polatają 20 minut i z tej euforii zaczyna się wkładanie wszystkiego do  gęby - od patyków po gówna, nie wiem dlaczego, ale po obserwacji stwierdziłam, że to problem na tle emocjonalnym.

 

Powiedzcie mi proszę jak temu zaradzić tak żebym jeszcze nie zaszkodziła :(

 

Właściwie to nawet nie wiem co zrobić, żeby z powrotem zaczął zwracać uwagę na komendę "zostaw" - nagrody go nie ruszają. Żadne. Smakołyki treningowe, karma, rarytasy typu mięcho - zeżre, ale po to, bo dostaje, a nie po to, bo widzi różnicę za co mu je daję. Ostatnia nadzieja w kagańcu chyba, ale mimo wszystko boję się, że to takie zamiatanie problemu pod dywan i faktycznie jest jakiś problem (np. znerwicowanie, frustracja itp.), który najpierw powinnam rozwiązać. Jakieś wnioski, uwagi?

 

Edit: Jeszcze może z takich informacji, które być może mają jakieś znaczenie - psiak jest z fundacji, zwykły kundel, podobno nigdy nie głodował ani nie był skazany na walkę o jedzenie chociaż jak do mnie trafił to strasznie rzucał się na michę, jadł błyskawicznie, nawet tego nie przeżuwał tylko połykał jak leci - oduczyłam go tego. Głodny nie chodzi na pewno, uważam że dostaje nawet trochę za dużo, ale z drugiej strony jest nadaktywny, skoczny, mało śpi, ciągle się bawi, biega po mieszkaniu, biega z psami, na wadze nie przybrał jakoś szczególnie, więc raczej mu to wystarcza. Powodów do nerwów raczej nie ma, frustracji związanej z moją osobą chyba też nie, bo poświęcam mu masę czasu, nie trzymam go jakąś mocną ręką (może to błąd, ale na głowę mi nie wchodzi, czasem muszę powtórzyć komendę dwa razy, ale z reguły świetnie nam się współpracuje... chyba że akurat ma chwilę szajby, w której biega ogrodzony ścianą i nic do niego nie dociera, ale wtedy też mam na niego sposób ) Zauważyłam, że ma jakąś traumę związaną z pyskiem - nie lubi jak mu się przy nim grzebie, głaskać - okej, ale czyścić oczy, pysk, zaglądać w zęby czy wyciągać coś z gęby - wyrywa się jak wściekły, drapie, podgryza. Może tu zrobiłam błąd, bo kiedy ma coś w gębie to z reguły go za nią łapię, otwieram szczękę i zabieram to co tam znajdę (czasem niestety nie daję rady, bo dostaje takiego szczękościsku, że chyba nawet wielki drwal nie dałby rady mu tej paszczy otworzyć) - może to go sresuje i tak łapczywie szuka następnego żarcia? Chociaż z drugiej strony to nie ma absolutnie sensu, bo prowadzi do tego samego - mnie wyciągającej mu coś z pyska, zresztą to zachowanie dotyczy nawet sytuacji, w której w porę go odciągnę i nie osiągnie celu - załącza mu się nerwowy nalot na wszystko co popadnie... Nie rozumiem kompletnie jego zachowania ani tego, że dotyczy tylko dworu, w domu spokojnie każde znalezisko zostawia albo pozwala sobie zabrać, na zewnątrz łapie jakieś paniczne zachowania i obsesyjnie sprząta trawnik nawet nie myśląc o tym po co wyszedł - żeby się załatwić. Czuję się tragicznie z tym, że nie umiem do niego dotrzeć, a do tego dochodzi fakt, że kiedyś zeżre coś, co mu naprawdę zaszkodzi. Mimo, że żołądek ma naprawdę pancerny i nawet zeżarta torba foliowa czy kawałek rajstopy przechodzi u niego bez echa to nigdy nie wiadomo kiedy sprzątnie np. niespodziankę od kogoś "życzliwego".

Link to comment
Share on other sites

Też uważam, że kaganiec (taki, który uniemożliwi pobieranie żarcia - np. Dingo z kratką) to w tym przypadku podstawa. Po pierwsze dlatego, że zabezpieczy psa przed połknięciem czegoś, co mu zaszkodzi (bo nie ma żołądków z żelaza),a po drugie - takie pożywianie na własną łapę jest samo w sobie nagrodą, więc nakręca psa w niepożądanym kierunku (ciąg "wywęszyłem - znalazłem - zjadłem - opłaciło się, więc następnym razem zrobię to samo, tylko sprawniej").

Link to comment
Share on other sites

Pies dorasta. W tym okresie i ludzkie nastolatki i niektóre psie próbują uniezależnić się od przewodnika - w domu to jeszcze jakieś hamulce są, ale na spacerze hulaj dusza, piekła nie ma.

Proponuję - oprócz kagańca - zacząć od nowa szkolenie w zakresie podstawowego posłuszeństwa, najpierw w domu, potem przed domem, a potem na każdym spacerze, nie tylko na ewentualnym placu treningowym, nie tylko pod okiem trenera. Jeśli coś psu polecisz, musisz wyegzekwować, a jeśli wiesz, że nie wyegzekwujesz, to nie ma sensu wydawać poleceń - bo pies wtedy uczy się, że te polecenia nic nie znaczą.

Sprawdziłabym, czy pieseczek nie ma jakiegoś bogatego zycia wewnętrznego - czyli rozmaitych pasożytów oraz podawałabym Rumen tabs, Vetzymę i dodatkowo nieco pachnące surowe mięsko - zapachnione na otwartym powietrzu, nie w lodówce - i lekko zgliwiały biały ser.

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś z białego twarogu, takiego bez konserwantów, robiło się gomółki z kminkiem, żółtkiem, innymi dodatkami. Czyli pokruszony twaróg zostawia się w temperaturze pokojowej na 3-4 dni, żeby lekko sfermentował - taki nieco oślizgły, czyli zgliwiały się robi. Dla ludzi - dodawało się kminek, formowało kule, ewentualnie zapiekało z różnymi dodatkami. Dla psa wystarczy lekko sfermentowany, nie skiśniały - to się uda z twarogu z prawdziwego mleka.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...