Jump to content
Dogomania

Nasze psy i inne zwierzęta, które odeszły w 2015


Baba Jaga

Recommended Posts

33m7ql2.jpg

 

4 października odszedł Stasio. Zasnął spokojnie, głaskany i przytulany.
Dużo osób pisało: będzie dobrze, jeszcze Staś będzie długo cieszyć się życiem...Ale prawda jest okrutna: mocznica to choroba, która zabija.Kiedy wyniki krwi są złe, nie pracuje już większa część nerek i nic nie może ich odbudować. 
Staś pojechał do lecznicy na powtórne badanie krwi i ewentualne podanie erytropoetyny. Niestety wyniki bardzo się pogorszyły, a Staś znowu schudł. Byłyśmy razem z panią Justyną. Rozmawiałyśmy z lekarką, potem z drem Grudzińskim. Oboje stwierdzili, że kolejny tydzień byłby dla psa męczarnią. Organizm "zjadał już siebie". Mocznik niszczył przewód pokarmowy, dlatego Staś nie chciał jeść. Załatwiał się z krwią, z trudem wyciągałam go na spacery, wolał leżeć i spać. Nie chciałyśmy skazywać Stasia na dalsze cierpienia. Postanowiłyśmy pochodzić z nim po słońcu, poprzytulać go i pożegnać. To najlepsze, co można było mu jeszcze dać. Nie sądźcie, że przyszło nam to z łatwością. Płakała pani Justyna, płakałam ja.
Staś był wspaniałym psem, bardzo skrzywdzonym na koniec życia: chory i bardzo chudy znalazł się w schronisku kilka miesięcy temu. U mnie był pięć dni, po zabraniu z lecznicy po kolejnych badaniach.
Walczyłam o jego zdrowie i życie- nie udało się. Choroba wygrała. 
Przez ostatnie dni patrzyłam na umieranie Stasia, ale jestem spokojna-dałam mu wszystko, co było możliwe w tej sytuacji.
Stasiu, dałam Ci imię mojego ulubionego bohatera książkowego, on też przegrał z życiem. Stasiu! Śpij spokojnie!

Link to comment
Share on other sites

2jahjfc.jpg

 

9 października odszedł Zenek.
Od kilku dni bardzo dużo siusiał-kilkanaście razy dziennie, od poniedziałku zrobił się jakby słabszy: nie chciał wychodzić na spacery, szedł bardzo wolno, zawracał do domu. Czasami dyszał. Jakiś czas temu znów utył i chociaż początkowo byłam zadowolona, to potem uświadomiłam sobie, że ta jego "grubość" jest dziwna: kręgosłup na wierzchu, tylko brzuch duży. Wyglądał jak na samym początku pobytu u mnie, kiedy miał guza. 
Rano spuchła mu też łapa. Zawiozłam mocz do analizy, a potem pojechałam  z Zenkiem do lekarza. Dr od razu wyczuł, że wątroba jest powiększona, a usg. wykonane natychmiast wykazało, że cała jest zmieniona nowotworowo: pełno w niej guzków i guzów, czyli nowotwór rozsiany wątroby, nie do operacji. Podjęłam decyzję od razu, powrót do domu byłby bezcelowy: Zenek był bardzo słaby. Już w samochodzie w drodze do lekarza położył się od razu na siedzeniu, w lecznicy też się pokładał.
Zenuś usnął od razu. Nie cierpiał.
Cieszę się, że przez te ostatnie miesiące miał u mnie dom. Chodził na spacery bez smyczy, jak grzeczny pies, miał dobre jedzenie, wygodne, własne legowisko. Mógł wszystko obserwować i nawet miał rozrywkę: gonienie kotów, co uprawiał codziennie z wielkim zapałem, szczekając, gdy kot zajął miejscówkę ponad poziomem zasięgu jego pyska. 
Zenek spędził w schronisku siedem lat, poza schroniskiem pięć miesięcy, u mnie cztery, od piętnastego czerwca. 
Pamiętam go jeszcze ze schroniska, kiedy był chory na nużycę, mieszkał w budzie w zapadłym kącie rejonu IX i wyglądał jak szkielet z "okularami" wokół oczu. Nie myślałam wtedy, że trafi do mnie. 
Po nieudanej adopcji do Krakowa niektórzy sugerowali, że powinien wrócić do schroniska. Nigdy nie brałam pod uwagę takiej możliwości. Był moim kolejnym "niezapowiedzianym" psem, ale  dałam mu to, czego potrzebował w chorobie i ( jak się okazało) końcówce życia: po prostu dom.

Link to comment
Share on other sites

wuihvk.jpg

 

W piątek, trzynastego listopada, odszedł mój Piotruś Pan-piesek, którego wyciągnełam dwa lata temu z Wojtyszek. Kiedy go brałam, był bliski śmierci-naładowany zmielonymi kośćmi, prawie nieprzytomny. Dopiero po kilku dniach doszedł do siebie, ale choroba, która go pokonała-guz przysadki- musiała rozwijać już wtedy. Piotruś był "śpiącym rycerzem", chociaż na spacerach raźno szedł naprzód. Od maja jego stan się pogorszył: zmiany krwawe na skórze, zmiany neurologiczne, zaburzenia widzenia, orientacji, a od pięciu dni nie chciał już wychodzić na dwór, nie miał siły-musiałam go wynosić.Może ktoś uważa, że powinnam go zacząć szpikować vetorylem i patrzeć, jak powoli umiera, cieszyć się, że przedłużyłam mu życie o kilka tygodni. NIE! Po śmierci Karmelka, który pod kroplówkami umierał dwa dni, a ja patrzyłam, jak trzęsie się ze strachu i cierpi, powiedziałam sobie: nigdy już nie pozwolę na cierpienie zwierzęcia. Czasem trudno podjąć decyzję, bo zwierzę nie powie, że już nie chce żyć, ale przedłużać cierpienia nie wolno.
Piotruś miał dwa lata dobrego życia, nie wiem, co spotkało go przedtem. Opuścił Wojtyszki, a cztery tysiące psów tam zostało na poniewierkę i śmierć.

Link to comment
Share on other sites

iw64qb.jpg

 

Dziś rano zasnął Ignaś, ślepy futrzaczek z guzem w płucach. Wzięłam go ze schroniska w wigilię Wigili niecały rok temu. Niektórzy mieli mi za złe, że biorę "zdrowego" psa. Nie był zdrowy, ale w schronisku nikt o tym nie wiedział. Na rtg od razu widoczny był guz w płucach, bardzo ukrwiony, nieoperacyjny, który powoli rósł, utrudniając oddychanie. Ignaś w schronisku siedział rok w klatce, jako pies niewidomy i nietolerujacy innych psów, w swoich odchodach, w mokrym posłaniu, na jednym metrze kwadratowym. Wzięłam go i przez ten rok miał suche posłanie w koszyczku, jedzenie, spacery, a nawet zabawy z innymi psami, bo nie tolerował tylko Lampka i Szafirka. NIGDY nie załatwił sie w domu, wskakiwał na fotel i tam sobie leżał, szukał mnie, gdy długo nie czuł mnie w pokoju. Spędził ten rok normalnie. Od jakiegoś czasu więcej kaszlał, ale noce były spokojne. Od kilku dni dusił się w dzień, w nocy budził kilkakrotnie, bardzo kaszląc. Nie chciałam czekać na moment, gdy sam się udusi. Każda aktywnosć pobudzała go do kaszlu.
Pamiętam, kiedy go wiozłam ze schroniska-przez 50 minut jazdy tramwajem chodził cały czas, bez ustanku:pies z ADHD!. W domu znormalniał, ale zawsze szybko chodził. Od tygodnia szedł juz za mną, nie przede mną, był słaby. Dzis w nocy budziłam się kilkakrotnie, bo ciężko kaszlał. Myślałam, że doczeka kolejnej Wigilii. Niestety...

Link to comment
Share on other sites

1695nc5.jpg

Dziś rano o wpół do ósmej zmarł Lampek. Od jakiegoś czasu gorzej się czuł, więcej kaszlał, trudno było to opanować. W niedzielę dostał steryd, wczoraj byłam u lekarza, dostał na odwodnienie, bo w płucach był płyn. Od wieczora zaczął się dusić, o szóstej rano moja córka Elżbietka zawiozła go do lecznicy.  Lampka nie dało się uratować. Był z nami rok i dwa miesiace, wzięłysmy go 17 września zeszłego roku z Palucha. Już w schronisku był bardzo chory. Przez ten rok choroba serca postapiła, prawa komora rozrosła się i uciskała płuca. Lekarz powiedział, że nastąpił kardiogenny obrzęk płuc jako wynik choroby serca. 

Lampku, mam nadzieję, że przez ten rok żyłeś lepiej, niż dwa lata w schronisku! Płaczemy z córką obie, bo nie uniknąłeś na koniec cierpienia!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Abra nie żyje. Miała duży twór nowotworowy wokół kręgu kostnego, który uciskał na rdzeń kręgowy i rozsiany nowotwór płuc (przerzuty z kręgosłupa). Nie miałam wątpliwości, co należy zrobić. Abra odeszła tam, gdzie już nic nie będzie ją bolało. Niech śpi spokojnie.
................................................................................................................
To, co ten pies przecierpiał w ostatnich miesiącach, jest nie do opisania. Ból musiał być straszny. Szpikowałam ją tym tramalem w zastrzykach przez te kilka dni i być może ból trochę zelżał, bo spała przy mnie spokojnie, nawet noc miała "suchą". Ale przedostatniego dnia znów nie chciała nic jeść. Przed badaniem tomografem lekarze obejrzeli jeszcze raz schroniskową mielografię: rozsiane zmiany w płucach były bardzo dobrze widoczne. 

 

Taka była kiedyś, taka mogła być-los zadecydował inaczej

2zzq2w8.png

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...
O 30.12.2015o18:24, Olena84 napisał:

Ruda za TM

Taka była nasza Rudzinka, gdy 5 lat temu szukała domu.Znalazła u Kasi359hel3.jpg

 

 

Dziękuje Danusiu, obie nie możemy znaleźć jej wątku, to chociaż tu ją pożegnamy. 

Nasze psiaki też odeszły niedawno, kiepski rok:(

 Kiedyś jeszcze nie bedąc zalogowana na dogomanii śledziam jej losy z zapartym tchem. Czy wiecie co stało sie Rudzince, że nie żyje?Link do wątku jest w nastepnym poscie. Tutaj nie dało rady wstawić. To nowe dogo jest jakieś porąbane.

Link to comment
Share on other sites

O 8.01.2016o20:37, bakusiowa napisał:

 Kiedyś jeszcze nie bedąc zalogowana na dogomanii śledziam jej losy z zapartym tchem. Czy wiecie co stało sie Rudzince, że nie żyje?Link do wątku jest w nastepnym poscie. Tutaj nie dało rady wstawić. To nowe dogo jest jakieś porąbane.

Mocznica:(

Dziękuje za link

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...