Jump to content
Dogomania

"Piekielni sąsiedzi"


czarnykapturek

Recommended Posts

Watek poswiecony "piekielnym sasiadom", czyli osobom " z gory ", " z dolu ", " z naprzeciwka ". Skarzymy sie,radzimy jak reagowac, postepowac z sasiadami,ktorzy zatruwaja zycie psiarzom. Piszcie swoje historie, opisujcie zdarzenia.

 

Wstep: wynajmujemy mieszkanie na 3 pietrze, w bloku 4 pietrowym. Co wazne dla calej historii, wlasciciel pozwolil nam na zwierzyniec, i co jeszcze wazniejsze (poniewaz mieszkamy w Hiszpanii), trzymamy sie przepisow, czyli zwierzaki zaczipowane, zaszczepione, i w ilosci 5 (max. liczba zwierzat towarzyszacych). Mieszkamy w tej dzielnicy od okolo 9 mcy. Wszystko pieknie, ogromny park, male uliczki, ludzie zyczliwi, w wiekszosci prozwierzecy.

Zdecydowalismy sie wiec na adopcje pieska, bo mamy czas, miejsce no i checi. Tak oto trafila do nas sierota Marta. Poltora miesieczny szczeniak wychowany na butli. Oczywiscie do nas nalezalo uczenie jej higieny, zachowania, tolerancji, no...wszystkiego. SIELANKA! Do czasu...

 

Bylismy poinformowani przez wlasciciela mieszkania, ze "pani z dolu" to plotkara. Wszystko musi wiedziec, wsadza nos tam gdzie jej nie prosza, i monitoruje z okna. Ok. Dla nas nie ma problemu, bo nie robimy imprez, nie zapraszamy gosci, a spac chodzimy najpozniej o 21.00

 

Zdawalo sie, ze jestesmy sasiadami IDEALNYMI, niestety...mamy psa (y)!

 

Uczylismy Marty czystosci. Znoszenie jej z 3pietra kilkanascie razy dziennie (w nocy tez), zaowocowalo, ze bardzo szybko nauczyla sie gdzie robic siii i qpke.

Kiedy troszke podrosla, zaczela po schodach poruszac sie sama. I tu zaczely sie problemy...z sasiadka

 

Sytuacja: wybiegamy z Marta z klatki, Marta usadowila sie PO ZA CHODZNIKIEM, MIEDZY SAMOCHODAMI I SIKA.

Pani z okna: CO TY ROBISZ!!!!

JA:?

Pani z okna: DLACZEGO POZWALASZ PSU SIKAC NA ULICY??

Ja: A gdzie ma sikac?przeciez nie brudzi klatki, nie podlewa drzwi ani budynku, ani nawet wejscia do domu...

Pani z okna: JAK MOZNA POZWALAC, ZEBY PIES SIKAL NA ULICY!!!

Ja: pies jest maly, z czasem dobiegniemy do trawnika, nie zbiore moczu z ulicy.

Pani z okna: (JEB!) oknem.

 

Zdenerwowalam sie sytuacja ,bo przeciez nie mialam zamiaru nikomu smrodzic pod oknami (mimo, ze nie smrodzilam pod oknami), codziennie przejezdza samochod zmywajacy ulice, rozumiem ze zapach moczu przyjemny nie jest, ale jak mam go zebrac? mopem? zlac ulice woda? a jak sie wcisne miedzy auta?

Rozmawiam z wlascicielem na ten temat. On mowi: nie zwracaj na nia uwagi.No ok,ale niesmak pozostal.

 

Marta dorosla.Bez problemu zdazala z siku na trawnik,pani oczywiscie filowala co robimy, ze nie wypadla??

 

Bawimy sie z psem, raczej bawi sie nasza corka, przeciagaja linke, wyglupiaja sie. My zbieramy sie do spaceru (dorosli). BUM!BUM!BUM! W sufit.Ok, moze za glosno? (dzien, godzina 12.00), schodze do pani, dzwonie, zeby przprosic, drzwi nie otwiera. Wychodzimy z bloku.

Pani z okna: MOZECIE NIE ROBIC HALASU?

Ja: dziecko sie bawilo z psem, trwalo to 4 minuty, bo nie pozwalamy wyglupiac sie w mieszkaniu,ale zbieralismy sie na spacer...

Pani z okna: MACIE BYC CICHO! (JEB)oknem.

 

Na prawde nie pozwalamy biegac, wyglupiac sie. Rozumiem ze slychac, bo mamy panele, ale zdazylo sie to pierwszy raz. Polozylismy dywany, zeby nie bylo nic slychac. Szkoda tylko ze pani wydziera sie z okna, a drzwi otworzyc nie chce.

 

Wzielismy na wieczny tymczas Sare. Pies nie halasuje, nie biega, nie szczeka, nie piszczy. Po kilku dniach pobytu u nas slysze darcie sie pani z dolu do pani sprzatajacej klatke schodowa: ze tyle zwierzat, ze zamieszanie (no 3 razy dziennie wychodzimy z nimi).

 

Akurat byl czas przedobiedniego spaceru. Schodzimy na dol.

Pani z okna: SMIERDZI PSAMI! BRUDZA!

Ja: Psy nie smierdza,bo nie zalatwiaja sie w domu, wyczesujemy je na spacerach, kapiemy, wiec....

Pani z okna: WSZYSTKO SMIERDZI!!!

Pani sprzataczka (do mnie): Nie zwracaj uwagi,nic nie smierdzi.

Ja (szeptem): Wiem.

TZ do pani z okna: jesli pies nabrudzi, posprzatamy, nie widze problemu.

Pani z okna: JAK MOZNA MIEC TYLE ZWIERZAT? (JEB) oknem.

 

Podsumowanie: nie dosc piekielne? otoz dla mnie tak! kazde wyjscie z domu z psami to stres, ze znowu dostane OPR przez okno. OSTENTACYJNIE zmywamy klatke schodowa, CHLOREM.Walimy wtedy mopem po jej drzwiach (no, przeciez sprzatamy po psach!!) Dziwne, ze kobiecie nie smierdzi KOTEM,jak nasze maluchy w nocy nawala do kuwet...Dziwne, ze pani nie przeszkadza wyjaca Corus o 5.00 zeby jej kran odkrecic, bo ONA MUSI NAPIC SIE WODY!

Dziwne, ze cala wspolnota mieszkancow uwielbia nasze psy. Ze pani sprzatajaca nie zauwazyla aby psy zwiekszaly zabrudzenie schodow.

A taka to fajna dzielnica!

 

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Też mam podobnie, tyle, że mój pies nie może załatwiać się na podwórku. Mieszkam w kamiennicy i tu jest wspólne podwórko. I tez nikomu nie przeszkadza tylko jednej babie zza ściany. W dodatku ściana jest tak cienka, że oni słyszą nas a my ich i ciągłe awantury, że my za głośno. Ja postanowiłam ją olewać. Co się będę przejmowała jakąś kwoką na grzędzie co ciągle gdacze jak by jajo zniosła. A podwórko jest wspólne wiec tam wyprowadzam mojego psa a kupy zawsze sprzątam, wiec nie widzę problemu. Tobie tez radze olać babsko, a najlepiej pokazać jej fakola i tyle w tym temacie.

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Myśmy mieli ,,piekielnego,,sąsiada,,...Obcokrajowiec...Matko co się działo-aż strach wspominać...Dochodziło do sytuacji,że ja się bałam nie o siebie,ale o Gucia..On na widok Gucia dosłownie właził na ściany,a psu w to graj!Gucio mu nic nie robił,ale wystarczyło,że pies szedł,a facet wariował z przerażenia..Rozmawiałam z żoną tego człowieka i prosiłam,żeby facet się nie bał,nie machał rękami,nie wywijał w panice nogami..

Faceci mają takie buty wysokie,na podwyższeniu,a ponieważ groził to jak wracałam ze spaceru z psem to Gucio był przy ścianie,a ja go osłaniałam,bo bałam się,że tym buciskiem kopnie..Wolałam,żeby kopnął jakby co mnie....Do dziś nie wiem co się stało,ale mój małżonek pewnego dnia przyszedł i zobaczył moje przerażenie i poszedł na,,męską rozmowę,,z sąsiadem...Po tej rozmowie facet przestał się kłaniać,przestał grozić,wyzywać,a pewnego dnia się wprowadził i nie ukrywam mnie to cieszy do dzisiaj...

Obecnego psa Rufusa sąsiedzi nie lubią.Twierdzą,że jest brzydki i tyle..

Teraz walczę z sąsiadką,która w przedziwny nie pojęty dla mnie sposób dokarmia koty osiedlowe najchętniej biała kapustą z rodzynkami i nie idzie wytłumaczyć,że to nie jest właściwa karma dla kotów...Tak jak podrzucanie im np.kości z kurczaka,bo ona chce dobrze i co ja mam pretensje..A wogóle to kot powinien polować i sam się wyżywić..A wogóle to,żeby pozbyć się kotów to najlepiej zaprowadzić psy,żeby w miejscu dokarmiania się załatwiały albo kopnąć kota albo spuścić psa,a ja nie znoszę jak psy są szczute na koty...I będę się temu sprzeciwiać.

Ela

Link to comment
Share on other sites

ja tez mam takich zje.....ych sasiadow 

u mnie to zawsze zasada odplacania ta sama moneta 

swoja droga zastanawiam sie co takie psudo ludzienie vel czlekoksztalte maja  do zwierzat

skoro sprzatam po swoich psach sa grzeczne 

pilnuje aby od 22 do 6 bylo cichutko

a jak czasem juz mnie poniesie coz ,krew nie woda i czasem trudno powstrzymac sie

i pokazuje charrrakterek a moje 4 nozne grzeczne ,juz uznano mnie za dziwaka zlewam bo zwierzeta  sa wazne dla mnie i nie wazne czy wlasnych czy cudzego bede bronic ale czasem ;poprostu czlowiek wysiada na takich grrrr psudo sasiadow 

zlewka,ignorowanie ale czasem nie obejdzie sie bez pazura nie koniecznie czworonoga

Link to comment
Share on other sites

Olewac, olewac, kurcze TAK, tylko takie awantury np. przy moim dziecku nie wskazane...

Poniewaz tymczasujemy i hotelujemy, nie mozemy sobie pozwolic na zadne skargi...chodzimy na paluszkach, psy tez :D

Wszyscy z bloku wiedza ze pani z okna sie nudzi i wydziwia, ale ja nie moge sluchac takich rzeczy, jakas przewrazliwiona jestem...to i latam, zmywam schody i wypuszczam kilogramy odswierzacza powietrza, psy nie szczekaja, Sara wyje jak slyszy straz pozarna, to tyle z halasow :)

JA CHCE NA WIOCHE!!!!bo sie wykoncze....

(aaaaa, pani nie odpowiada na "dziendobry", przestala sie klaniac, oslem nie bede...), reszta sasiadow bardzo mila!!!dla psow tez!

 

waldi481, o ile dobrze kojarze nasze prawo polskie szczucie psa na kota jest zabronione (na miau czytalam...), moze pani powiedziec zeby takie pomysly wybila sobie z glowy, co do karmienia...uf, wspolczuje...niezwykle ciezko jest walczyc z takimi nawykami, jedyne co, to zbierac jedzenie,ktore pani podklada...zmudna praca niestety...

 

Jestem osoba,ktora zawsze probuje zalatwiac konflikty rozmowa. Dobrze jest wytlumaczyc o co chodzi, przeprosic jesli trzeba. Ale do okna wydzierac sie nie bede....a moze powinnam.

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Ja zbieram jedzenie.I dziś sprzątałam otoczenie miejsca karmienia biedaków,bo nie chcę by pretekstem do pozbycia się kotów stały się psie nieczystości.A teraz wieczorem jak byłam to puszczono wolno Yorka i gonił Felusia...To w rozmowie poprosiłam aby wzięli psa na smycz.A on się tylko bawi nie?A że kot może zapłacić za tę głupią zabawę życiem to co to kogo obchodzi..Posprzątałam jedzenie-tym razem do pojemnika wlana pomidorowa ..Szkoda,że łyżki nie dała...A że akurat wyszła to mówię,że pomidorowa nie jest jedzeniem dla kotów...Trafił mi się egzemplarz sąsiedzki,że klękajcie narody..

Elżbieta

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze raz wspolczuje waldi481, jam kociara, wiec bardzo ruszaja mnie takie teksty i zdarzenia...Tez mam problem z "prawie" sasiadami, ale to na Miau wrzuce (chodzi o zachodzaca w ciaze co 2 miesiace kotke domowa).

 

Jak na razie bez wiekszych awantur, Czekam az bedzie baaardzo zimno, moze wtedy pani z dolu nie bedzie siedziala w oknie. Nawet, powiem szczerze, jest mi jej zal, troche mnie to smieszy, bo podnosi zaluzje tak na centymetr i w ten centymetr wsadza glowe...

 

Jak juz pisalam, zainwestowalismy w dywany i polozylismy wykladzine w miejscu gdzie odbywaja sie kocio/psie biegi nocne (raczej kocie, pieski spia), walenia w sufit nie bylo (JAK NA RAZIE, TFU, TFU!!!).

Link to comment
Share on other sites

NO, to jest pomysl :) dzieki gojka, w nerwach juz bylam gotowa jej powiedziec, ze ja oskarze o rasizm, a co :)

Wyslalam zapytanie do UM, jak to z tymi sikami na ulicy (bo kupki wiadomo), napisali mi tylko tyle, ze trzeba dbac o czystosc...ACHA, dziekuje

(to ze pani trzepie po sniadaniu/obiedzie/kolacji obrus przez okno na przechodniow...niestety, taka tradycja, wiec "morda w kubel")

Link to comment
Share on other sites

Czarnykapturek, zasada jest jedna: im bardziej sie przejmujesz tym bardziej na glowe wchodza. Kobiete olej, na zaczepki nie reaguj i bronboziu nie lataj z mopem, bo pies wyszedl na spacer... Jej nigdy nie dogodzisz, to taki typ, a wszelkie dyskusje tylko ja beda nakrecaly. Mialam kiedys sytuacje, ze z bloku kolo ktorego przechodzilam do lasu z drugiego pietra darla sie do mnie baba, bo jak ja smie przechodzic z psem po ich osiedlu. Darla sie miesiac, po miesiacu olewania sobie darowala.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
Guest Aleksandra Paras

Dobrze radzicie - olać, jeśli nie bruździ za bardzo i nie chce narobić Wam kłopotów. My też mamy sąsiadki z piekła rodem, ale nie o psa chodzi, lecz o mojego ojca - no cóż, specyficzny człowiek, nawet moi znajomi się go boją, bo wygląda tak, a nie inaczej... Nie chodzi o jakieś dziwne zachowanie, bo to cichy i spokojny człowiek, tylko o wygląd właśnie.

 

Sąsiadka, która najbardziej nas nie cierpi ma córkę, która hoduje psy. I odwiedza mamusię z psami, z czym nie mam problemu. Problem natomiast mam ze sraniem i szczaniem na klatce. Oczywiście nie sprzątała, bo "ona tu tylko w odwiedziny".

 

Oberwało się nam raz, a wiedzieliśmy, że to na pewno nie nasz wina, więc poszłam do sąsiadów, którzy też mieli psa. Im się oberwało ode mnie, a okazało się, że kto inny "sra mi tu psem" - myślałam, że zapadnę się pod ziemię  :oops: Sąsiad po tym wydarzeniu chyba przemówił paniom do rozumu, bo fekalia przestały się pojawiać.

 

I też mamy sąsiadkę-agenta służb specjalnych, co całym dniem wystaje na przemian przy oknie i drzwiach. Lata temu , gdy byłam w podstawówce, przyszła do mojej matki naskarżyć, że latam po rusztowaniach (ocieplali nam blok). Co ciekawe, w czasie, gdy nie było mnie nawet w mieście  8-)

Link to comment
Share on other sites

My mamy okropną sąsiadkę. Zrobiła sobie z przyblokowego trawnika prywatny ogródek. Najpierw delikatnie insynuowała, żeby z psem nie chodzić koło kwiatków (jakieś chwasty totalne). Potem zabraniała chodzić po trawniku, bo ''jakby to wyglądało jakby każdy tak sobie chodził z psem tutaj''. (Szczeniak, nauka czystości, gdzie mam chodzić?). Teraz już straszy strażą miejską. Mieć psa to fajna sprawa, ponieważ bardzo łatwo wyczuć kto jest mniej-więcej dobrym człowiekiem. Poczciwe babunie, codziennie chodzące do kościoła na widok psa odwracają wzrok z oburzeniem i najchętniej by wszystkie wytruły. A czasami totalny dres potrafi zaskoczyć i na widok szczeniaka zachowywać się jak dzieciuch i z nim bawić.

Link to comment
Share on other sites

Też jestem za tym, aby olewać. Bardzo nie lubię brudu, a na moim osiedlu sprzątam tylko ja. Ostatnio przechodziłam za blokiem z psem i na wąskim trawniku leżały wyrzucone z garnka kluski - było widać nawet odkształcenie od dna garnka. Stanęłam więc pod oknem i głośno wyraziłam się na temat "brudasów, co śmietnik robią pod oknem, szczury wabią jedzeniem" itd. Dotarło gdzie miało dotrzeć, a nawet i dalej, bo tej samej kobiecie następnego dnia awanturę zrobiła sąsiadka, że wyrzuca resztki. I już nie wyrzuca.

 

Natomiast jeśli ktoś faktycznie bardzo nie ma podstaw, reszta sąsiadów stoi za nami murem, a jeden człowiek uprzykrza nam życie - przejść się z pismem po sąsiadach, których poświadczą podpisami, że psy nie sprawiają problemów, po czym wezwać dzielnicowego na rozmowę z panią, pokazać listę i ostrzec, że następnym razem będzie złożone doniesienie o nękaniu - tym bardziej, gdy ofiarą nękania pada osoba z dzieckiem. Tacy krzykacze zwykle sa odważni tylko do pewnego momentu, i to skutecznie ich mrozi.

Link to comment
Share on other sites

Jak na razie (odpukac i splunac przez lewe ramie), nie mamy zadnych scysji.

Zdarzylo sie, ze Martula przeziebila pecherz, i trzeba bylo zbiegac z sunia kilkanascie razy dziennie ( i w nocy), bidulka popuszczala na klatce, ale ZAWSZE dezynfekowalismy (tak, dezynfekcja), nikt nic nie powiedzial, nikt sie nie skarzyl, wiec jest ok.

Edytuje: Marta zrobila dzis sii na klatce, przed drzwiami, wszystko posprzatal Tz (ja poprawilam). Strasznie mi zalezy zeby nie bylo problemow :(

Marta zdrowa!

Jak wprowadzalismy sie tutaj, zostalismy ostrzezeni przed "pania z okna", ale myslalam, ze to normalna starsza pani, ktora tylko w tym oknie siedzi. Nic po za tym. Pisalam nie raz, ze nie mozemy miec zadnych problemow z sasiadami, bo gdyby takie zaistnialy, nie moglibysmy juz tymczasowac i hotelowac. Tak wiec cicho sza!

 

Troche nerwow sie najadlam, siwych wlosow mi przybylo, ale jest dobrze (JAK NA RAZIE), wiec oddycham z ulga. Przez te pare miesiecy, ktore mieszkamy tutaj, wiem kiedy "pani z dolu" podnosi zaluzje (tzn. o ktorej godzinie), wychodzimy kiedy ta ma je opuszczone, po co sie denerwowac. Na szczescie zrobilo sie chlodno, i pani nie przesiaduje pod blokiem (ona i reszta pan, zwana przez nas "destiny child" albo "aniolki Charliego" bo sa we trzy).

 

Najbardziej mnie cieszy ze jednak te moje wilczyce sa takie ciche i spokojne w mieszkaniu, gdyby szalaly nie byloby dobrze, a ja nie czulabym sie ok wiedzac ze przeszkadzam innym.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...