Jump to content
Dogomania

Maleństwa ze schronu błagają o ratunek...


ewu

Recommended Posts

Tez mocno wierze w to, ze neurolog Basi pomoże. 

To okropne i niesprawiedliwe, ze tak Basiu cierpisz!

 

Tymczasem "mój" domek, rozwiał się, jak dym.

Dostałam SMS:

Witam. Przepraszam Pana za kłopot, ale wzięliśmy pieska ze wsi z sąsiedztwa, zostawionego na polu. Pozdrawiam.

 

 Cóż.  Napisałam, ze trudno i ze cieszę się, ze jakiś biedak znalazł domek. Bo tak też jest.

Były chętne domki dwa, juz jest jeden i nie ma dylematu, który wybrać.

A ja się cieszę, ze Psiatko jeszcze moje...

Link to comment
Share on other sites

Mam wielką prośbę. 

Nie mam już ani jednego egzemplarza umowy adopcyjnej. 

Ostatnio, gdy wydawalam Misię, całą umowę pisałam odręcznie.

To jednak nie wygląda zbyt profesjonalnie...

Któraś z Cioc może mi pomoc? Np. wysyłając na maila ten formularz...please! 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Przed chwilą, Figunia napisał:

Mam wielką prośbę. 

Nie mam już ani jednego egzemplarza umowy adopcyjnej. 

Ostatnio, gdy wydawalam Misię, całą umowę pisałam odręcznie.

To jednak nie wygląda zbyt profesjonalnie...

Któraś z Cioc może mi pomoc? Np. wysyłając na maila ten formularz...please! 

 

 

Wyślę Aniu , podaj mi maila.

Link to comment
Share on other sites

Szkoda Ewu, że tak daleko mamy do siebie. W takich dolegliwościach pourazowych najważniejsze jest podereperowanie psychiki, bo to w bardzo dużym stopniu ma wpływ na dolegliwości somatyczne, a lekarze niestety nie mają o tym bladego pojęcia. Na miejscu mam grono ludzi pomagających wyjść z różnych traum. 

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Anula napisał:

Musi być jakiś lek,maść na zniwelowanie bólu,przecież tak nie może być.Współczuję Basieńko.

Anulko to jest neurologiczne . Ponoć tak boli półpasiec ale u mnie to nie jest półpasiec, jedynie takie  uczucie.

 

Link to comment
Share on other sites

Przed chwilą, ewu napisał:

Aniu nie mrtw się, Karacik znajdzie dom. To musi być doskonały dom.

Nie, nie martwię się zbytnio.

Jeśli żałuję, to tylko dlatego, ze to był chyba dobry domek, dobrzy ludzie.

Tylko w takie ręce pójdzie, najlepsze, to jasne!

Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, agat21 napisał:

Szkoda Ewu, że tak daleko mamy do siebie. W takich dolegliwościach pourazowych najważniejsze jest podereperowanie psychiki, bo to w bardzo dużym stopniu ma wpływ na dolegliwości somatyczne, a lekarze niestety nie mają o tym bladego pojęcia. Na miejscu mam grono ludzi pomagających wyjść z różnych traum. 

Ja się wypadkiem nie przejęłm ale dobiła mnie śmierć Pączka. Strasznie to przeżywam, staram się ale słabo mi wychodzi.

Wyrzucam sobie ,że 8 dni leżałam w szpitalu a on tęsknił za mną i pewnie to też mu zaszkodziło.

Bardzo mi źle i pusto... strasznie.

Wiem ,że mam jeszcze 4 psiaki i bardzo je kocham ale to nie pomaga.

 

 

Link to comment
Share on other sites

8 minut temu, ewu napisał:

Ja się wypadkiem nie przejęłm ale dobiła mnie śmierć Pączka. Strasznie to przeżywam, staram się ale słabo mi wychodzi.

Wyrzucam sobie ,że 8 dni leżałam w szpitalu a on tęsknił za mną i pewnie to też mu zaszkodziło.

Bardzo mi źle i pusto... strasznie.

Wiem ,że mam jeszcze 4 psiaki i bardzo je kocham ale to nie pomaga.

 

 

On jest i tak blisko Ciebie, caly czas. Na pewno! Wierzę w to. Ale rozumiem też tę zgryzotę. Moja ukochana Azunia zaczęła się dusić, jak ja akurat byłam z przyjaciółką, która specjalnie przyjechała do mnie z Katowic. Do dziś mam wyrzuty, że nie było mnie przy niej.. 

Link to comment
Share on other sites

21 minut temu, Poker napisał:

I tak dobrze,że domek napisał . I chwała mu za to ,że wziął inną biedę ,a nie kupił.

Jasne, ze tak. Ten biedak zostawiony gdzieś na polu, był w większej potrzebie.

No i jak czytam, jakie czasem bywają telefony czy smsy, to widzę, ze miałam szczęście do normalnych, dobrze wychowanych ludzi. Wzięli mnie za Pana (nie wiedzieć czemu), ale to drobiazg :)

Link to comment
Share on other sites

8 minut temu, agat21 napisał:

On jest i tak blisko Ciebie, caly czas. Na pewno! Wierzę w to. Ale rozumiem też tę zgryzotę. Moja ukochana Azunia zaczęła się dusić, jak ja akurat byłam z przyjaciółką, która specjalnie przyjechała do mnie z Katowic. Do dziś mam wyrzuty, że nie było mnie przy niej.. 

Pączek miał chłoniaka skóry. Walczyliśmy 15 miesięcy. Potworna, belitosna choroba. 

Link to comment
Share on other sites

Kochane, nie róbcie sobie wyrzutów, że nie było Was gdy Wasz przyjaciel żegnał się z życiem. Gdyby wiadome było kiedy to nastąpi, nie odeszłybyście od Nich. Na "pocieszenie" powiem Wam, że ból jest zawsze jednakowy bez względu na to, czy pożegnaliśmy osobiście naszego psiaka, czy nie było to możliwe.

Moje dwa najukochańsze psiaki Emir i Bingo odeszły mając 13 lat, bo serce odmówiło posłuszeństwa.  Emir w 1988 roku odszedł do końca patrząc mi w oczy, trzymając głowę na moich rękach.  Był tak słaby, że nie mógł wstać :(  Binguś dwa lata temu odszedł w czasie snu. Nie było mnie przy nim :(  Ból jest jednakowy, a może nawet większy, gdy widzimy, że przyjaciel odchodzi i nic nie możemy zrobić, żeby go zatrzymać :( To straszne przeżycie, ale przyjmując psiaka do swojego życia musimy liczyć się z tym, że to kiedyś nastąpi :(

Wszystkie nasze psiaki będą nas witać, gdy do nich dołączymy.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Eliku ja byłam przy Azuni, gdy odchodziła, musiałam niestety podjąć decyzję o zakończeniu jej cierpienia. Klęczałam przy niej, gdy odchodziła. Mam żal do siebie o to, że jak przyszedł kryzys, nie było mnie przy niej. Jak wróciłam do domu ona stała przerażona i cierpiąca, nie mogła się już nawet położyć, bo wtedy nie była w stanie oddychać. Nawet nie wiem ile czasu to trwało i jak bardzo się bała :(

Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, agat21 napisał:

Eliku ja byłam przy Azuni, gdy odchodziła, musiałam niestety podjąć decyzję o zakończeniu jej cierpienia. Klęczałam przy niej, gdy odchodziła. Mam żal do siebie o to, że jak przyszedł kryzys, nie było mnie przy niej. Jak wróciłam do domu ona stała przerażona i cierpiąca, nie mogła się już nawet położyć, bo wtedy nie była w stanie oddychać. Nawet nie wiem ile czasu to trwało i jak bardzo się bała :(

Straszne są te nasze wspomnienia, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie życia bez psiego przyjaciela :(

Link to comment
Share on other sites

Przed chwilą, elik napisał:

Straszne są te nasze wspomnienia, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie życia bez psiego przyjaciela :(

Ja też! Nigdy przenigdy nie powiem, że nie chcę następnego psa, bo nie chcę już tak cierpieć przy jego odchodzeniu. Czym jest moje cierpienie w porównaniu do cierpień samotnych psów czekających na dom w schroniskach lub głodujących i walczących o każdy dzień błąkających się po polskim "miłosiernym" kraju? Większość z nich nigdy nie zazna już miłości, bo ludzie albo mają je gdzieś, albo boją się kolejnych własnych cierpień przy ich odchodzeniu. 

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

16 minut temu, agat21 napisał:

Czym jest moje cierpienie w porównaniu do cierpień samotnych psów czekających na dom w schroniskach lub głodujących i walczących o każdy dzień błąkających się po polskim "miłosiernym" kraju? Większość z nich nigdy nie zazna już miłości, bo ludzie albo mają je gdzieś, albo boją się kolejnych własnych cierpień przy ich odchodzeniu. 

To niestety gorzka prawda :( 

Link to comment
Share on other sites

32 minuty temu, agat21 napisał:

Eliku ja byłam przy Azuni, gdy odchodziła, musiałam niestety podjąć decyzję o zakończeniu jej cierpienia. Klęczałam przy niej, gdy odchodziła. Mam żal do siebie o to, że jak przyszedł kryzys, nie było mnie przy niej. Jak wróciłam do domu ona stała przerażona i cierpiąca, nie mogła się już nawet położyć, bo wtedy nie była w stanie oddychać. Nawet nie wiem ile czasu to trwało i jak bardzo się bała :(

Ja też musiałam podjąc taką potworną decyzję. Z miłości do Pączka, musiałam, tak jak Ty z miłości do Azy.                                                                         

Pobyt w szpitalu pewnie to przyspieszył:(

Byłam z nim wszędzie gdzie się dało, u Jagielskiego też. Niestety nikt nie umie tego leczyć.

Link to comment
Share on other sites

20 minut temu, agat21 napisał:

Ja też! Nigdy przenigdy nie powiem, że nie chcę następnego psa, bo nie chcę już tak cierpieć przy jego odchodzeniu. Czym jest moje cierpienie w porównaniu do cierpień samotnych psów czekających na dom w schroniskach lub głodujących i walczących o każdy dzień błąkających się po polskim "miłosiernym" kraju? Większość z nich nigdy nie zazna już miłości, bo ludzie albo mają je gdzieś, albo boją się kolejnych własnych cierpień przy ich odchodzeniu. 

Pięknie to napisałaś. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...